OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ależ Poświata wcale nie odebrał słów samicy w negatywny sposób. Lubił słuchać poglądów smoków i często nawet zmieniał swoje jeśli argumenty rozmówcy były silniejsze, albo logiczniejsze.Biała Poświata skinął głową.
– Zgadzam się. Powinny umieć walczyć, by bronić piskląt albo stada. Jednak ja myślę, że wiele samic nie doczekało się piskląt, bo zginęły na arenie. Albo rany, które otrzymały osłabiają je w walce w obronie stada. Ile z nich przedkłada znalezienie rywala na arenie niż dobrego dawcy genów dla potomstwa?
Starał się, aby jego słowa nie zabrzmiały jakoś pretensjonalnie. Biały wiedział, że nie zmieni nawyków i tradycji, ale nie ukrywał też swojego czysto pragmatycznego podejścia do sprawy. Był zwolennikiem pokoju, ale nie całkowitej destrukcji natury, do której – nad czym bardzo ubolewał – nie pasowały walki samic do krwi i kości bez poważnej przyczyny.
– Możesz się ze mną trochę nie zgadzać. W końcu to twoja płeć. Moje podejście do spraw na arenie nie stawia samic jako istoty inne, delikatniejsze.
Na pysk Poświaty wstąpił delikatny uśmiech.
– Bo takie z pewnością nie są. I na pewno im walk na arenie zakazać nie można.
Dodał, uprzedzając jej domysły co do stanowiska śnieżnobiałego smoka.














