A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,S,O,A,Śl,Skr,MP,MA,Kż:1
Atuty: Inteligentny; Pamięć przodka
// próbna samodzielka nr 2
Był świeżo po inhalacji kadzidłami. Swojej supermieszanki, rzecz jasna. Po której miał halucynacje.
– Oooo cholera... alee oo boże... Różowa trawa? Hm? Trawo? Trawo, czemu drżysz i się ruszasz? Zaraz Cię pacnę, nie ruszaj się! No... no Ty to mi na złość robisz, UWAGA pacam! – wtedy wydarł się z bólu, bo wbił sobie szpony w ogon.
– MATKO Naranleo, miej Ty litość! Czemu ta trawa boli mnie w ogon?! Jaaa...czy ja nie przesadziłem z tymi kadzidłami?... Co, Naranleo? Co?! Co mówisz?! Żebym przyszedł do Ciebie?! Ale gdzie Ty jesteś, nie widzę Cię! Nie CZEKAJ, ja Cię widzę! Tam stoisz, o oo o tam! To Ty, prawda?... Taak, od razu Cię poznałem! Poczekaj, jaaa ja przyjdę do Ciebie, tylko niech no wstanę... – i ze stęknięciem podniósł się na proste łapy. A potem zgiął je i lekko rozstawił, łeb pochylił, by był na równi z kręgosłupem a ogon uniósł. – ...Wstałem! I idę do Ciebie, kochana! Ale... będę się SKRADAŁ! Żebyś mnie nie słyszała, chcę Cię zzzaskoczyć! Ty sobie stój nad tym źródełkiem, a aa ja się zakradnę! Co Ty na to? – zapytał, ale odpowiedzi o dziwo nie dostał. I zaczął się skradać.
Z lekcji z dawnego domu pamiętał kilka rzeczy. Między innymi to, że nie można gadać. Co przyszło mu naprawdę ciężko.
Immanorze, jak mi się w głowie kręci...! Jeszcze ten wiatr od lewej mi nie pomaga... o, czekaj, no tak, WIATR! Trzeba było się ustawić taaak, żeby mi wiał od przodu!... czyli tak na pysk! Dddobra, mam jakieś y... 2-3 skrzydła odległości od Naranlei. Raziel, dasz radę! Tylko powoli sobie idź w prawo... łaaapka za łaaapką... AA oo kałuża. Cześć kałużo! Jestem Raziel i chyba muszę Cię ominąć, bo stoisz mi na drodze, Ty zdradziecka mendo! Wiesz, ile hałasu bym narobił, gdybym wlazł w Ciebie?! NARANLEA by mnie usłyszała! To byłaby hańba dla mnie, ja Ci nie pozwolę mi przeszkodzić! Łapy Raziela! Macie ominąć tę kałużę. Ominąć, nie przekroczyć, cholera! O... Taak, powolutku, krooczek po krooczku, wyminąć i iść daalej... Żeby tylko ogon mu się nie uchlapał w nim... uniosę go wyżej! Dobra Raziel stój! Naranlea jest taaam... a po drodze mam krzaki, krzaki i... drzewa! Tak! To wiem, schowam się za nimi! Wiatr już mi na pysk wieje, to mogę iść naprzód! Doobra, Raziel... Łapy nisko, najpierw macasz, co deptasz, potem stawiasz... Unoosisz w górę drugą łapę, do przodu, macasz i stawiasz... Tak, tak! Super mi to idzie, oooo jaki ja dumny jestem z siebie! W górę, do przodu mac-– zaraz. O boże ŚLIMAK. Ceeeś, malusku, o jaki ja jestem piękny! Te, idź sobie! No?... nie, dobra, wiesz co, pomogę Ci. Dawaj no tę skorupę, przeniosę Cię, bo mi przeszkadzasz! O, i siup, teraz sobie idź, Ty zdrajco! Dobra Raziel, idziemy da-– – i wtedy zarył prawą, przednią łapą o kamień i walnął pyskiem w trawę. I zastygł w bezruchu.
NIE RUSZAJ SIĘ! Udawaj kłodę, bądź kłodą, Naranlea patrzy!! Dobry Thaharze, co ja mam zrobić?! Ona dalej tu patrzy, czy nie?! Nie widzę przez krzaki, ona mnie widzi?! Krzaku, czy Ty mnie zasłaniasz?... tak, chyba mnie krzak zasłonił! Doobra teraz ostroożnie... pfu! Mam ziemię w nosie!... Czy ona tam jest? O dobrzy bogowie, jest tam nadal! Tak! Mam jeszcze szansę! Nienienie dobra, jeszcze tylko chyba dwa ogony i będę przy niej... cudownie! Wyminę tego krzaka od prawej, zajdę tę boginkę od tyłu! Tak, że się nie spodziewa niczego! Aaale najpierw to się odsunę od krzaka, bo jak wpadnę w niego to ino raz i pewnie huku narobię! No, Raziel wymija! I wyminął! Miodzio, mama jest ze mnie dumna! Nnno to teraz znowu krooczek po krooczku... ooh OH to patyk tu leży? Jeju, no wszystko chce mi dzisiaj przeszkodzić w dojściu do niej! Już, psikaj mi stąd, patyku! Ale już! No... no nie uciekaj, daj mi się w szpony złapać-– RAZIEL ostrożnie, hałasujesz!... no dobrze, już, przepraszam! Hańbię Thahara tym, co robię. Patyczku, idź sobie, już Cię przełożyłem... No! Teraz mogę iść bezszelestnie! Łapa w górę, do przodu, mac i w dół. W górę, do przodu, mac i w dół... boże co to-– Immanorze, jak ja się wystraszyłem! To nic takiego. Łapa w górę-– Omiń KAMIEŃ!! Ten też!... do przodu, mac i w dół. Jeju JEJU jak mi to cudownie idzie! Naranleo, ja Cię mam teraz na wyciągnięcie łapy! Ino co ja mam teraz z Tobą zrobić? Ooo ooo WIEM! Naranleeoooo, BU! – i trzepnął zwaloną brozę w korę. A wtedy zaczął skakać z radości, że ta go nie zauważyła.
– TAK tak tak zaskoczyłem Cię! Zaskoczyłem! Nie spodziewałaś się mnie, co nie?! Jestem taki SPRYTNY i cichy, niczym najcichszy i najsprytniejszy smoczy zabójca i łowca! Thaharze, czy Ty to widzisz?! Czy Ty widzisz, jaki ambitny uczeń Ci rośnie? O rany, ale mi się humor polepszył, hah! Nie, ja muszę się pochwalić yy... temu, temu Czarnulkowi! Żeeegnaj, Naranleooo! – i cmoknął brzozę na pożegnanie.
Licznik słów: 812