A: S: 3| W: 3| Z: 5| I: 1| P: 4| A: 3
U: MA,MO,MP,M,W,Pł,S,L,O,B: 1| Śl,Kż,A: 2| Skr: 3
Atuty: Zwinny, Pamięć przodków, Tropiciel, Znawca terenów
Pierwsza warstwa: Skóra.
Która pod naporem rozmytego krzyku rozpaczy, wydobywającego się z niematerialnego bytu które kiedyś było prawdziwym organizmem zaczęła niewidocznie pękać. Ciężki, obronny jakby się zdawało pancerz nie miał szans ze słowami, jakie zostały rzucone w jego stronę. Niczym najcięższa kula, sztylet wypełniony żalem i wściekłością przebił się przez grubą warstwę, przedarł się przez najdelikatniejsze tkanki, te żywe łaknące tworzyć coś dobrego i czystego. Pragnące rozwijać się i przeżyć mijające księżyce w spokoju. Ta pozornie rozgrzana od bijącego serca skóra, nad której znaczeniem nikt nigdy się nie rozwodził, zaczęła od razu stygnąć chodź z tej powierzchownej rany, niewidocznej gołym ślepiem już sączyła się leniwie krew.
Druga warstwa: Krew
Matka napędzająca cały ten ciężki organizm, życiodajna królowa scalająca wszystko w jedną całość i pozwalająca na to że organizm czuł że żyje. Była kłębkiem szczęścia, przekazywana dalej i dalej. Ciecz o rdzawym posmaku, w której ktoś dopatrywał się linii swojego dziedzictwa, której ktoś namiętnie bronił przed naporem chętnych na skażenie jej toksyn. To ona przekazywała cząstkę organizmu, który oddawał się pokornie w ręce Bogów, jak to zostało ustanowione w schemacie z dopiskiem "Życie". I dlatego też, podobno była wieczna.
Trzecia warstwa: Kości
Coraz dalej i dalej. Gorycz przedzierała się, kiedy to ani skóra ani krew nie oponowały. Konstrukcja której zadaniem było wspierać ważniejsze cząstki, pozornie niezauważalna i niedoceniania, normalna. Zaczęły się łamać. Charakterystycznym dla nich strzałem, kosteczka po kosteczce. Niesłyszalnie dla otoczenia stała i bezpieczna konstrukcja łamała się pod tym naporem. Nie miała szans, mimo dzielnej walki. Runęło.
Czwarta warstwa: Dusza
I przedarła się tak, bez najmniejszego problemu. Do najdelikatniejszej sfery smoka, tej której pilnował najbardziej. Nasza kartka, którą zapisujemy czasem zakrwawionym, czasem brudnym pazurem aby potem, gdy odchodzimy pokazać ją Immanorowi. Prowadzi nas Ateral, z którym nie możemy dyskutować. Bo taka jest nasza rola. Delikatny nurt, odpychający od siebie wszystkie zanieczyszczenia. Gdzieś tam się to gnieździło, mimo to nurt pozostawał czysty. Ciepły. Przyjemny. Zachęcający.. I przedarło się do niego, nasienie czarcie które od razu puściło korzenie, wysysając wszystko co dobre, co szczęśliwe. Zostawiając suchość o nieokreślonym smaku.
A ślad
twoich zębów
jest najgłębiej,
najgłębiej.
Można było powiedzieć, zobaczyć.. Że to wszystko wydawało się powoli niszczonemu organizmowi nierealne. Umierała, od samych słów które w smoczym świecie powinny być normalne. Codziennością była dla smoków była...
Właśnie przestałam mówić do Ciebie. To wydaje się bardzo dziwne.
Podopieczna przywódczyni, czy może raczej ożywione jej wspomnienie, prawiło swój requiem ku niej, przepraszając za wszystko. Wydając swego rodzaju wyrok na wszystkich, których zapach przypominał delikatna, aczkolwiek drapiąca w gardło bryzę. Wszyscy po jednych kartach, współwinni za śmierć ukochanego brata krwi. Wszyscy. Nawet ta, która wyłączyła się właśnie z życia, ta której utoczona krew kilkakrotnie plamiła ziemie, nauczona że nie wolno jej płakać bowiem uczucia są oznaką słabości. Zdradzona przez tych, którzy nauczyli ją życia, troski. Tych których traktowała jak rodzinę, którym pomagała i była w stanie całym ciałem.. całym szeregiem skóry, kości, krwi i duszy zasłonić przed niebezpieczeństwem. Zabili ją, w odzewie za poświęcenie. Złamali, tak łatwo..
Co mogę powiedzieć, poza tym, że Cię kocham i przyszło mi przeżywać ciche, samotne wieczory, siedząc i myśląc o Tobie?
Nigdy już nie będzie mogła oczekiwać z niecierpliwością, kolejnej chwili w której będą mogli się spotkać. Już nigdy nie będzie mogła myśleć o tym, jak ułatwić ich przyszłość. Nigdy już nie uda się do przywódców, prosząc o amnestie, popychana silną miłością do Niego. Już nigdy nie przytuli się do ciepłego ciała, pachnącego podobnie jak palone kwiecie. Nigdy już nie przeżyje kolejnych uniesień, nie zaśnie u jego boku. Straci całkowitą nadzieje na lepsze jutro, bez jego słów dźwięczących w uszach jak nasłodsza symfonia ukojenia. Nigdy już nie poczuje jego ciepłego języka na swoim czole, gdy będzie jej źle. Nigdy.. wszystko nigdy...
Najdroższy – pozwól mi mieć nadzieję… Dałeś mi takie szczęście…
Już nigdy nie będzie mieć nadziei na to że może być lepiej. Lek na wszystko w postaci puchatego samca, jej przeciwieństwa które dopełniało dziurę w jej sercu. Ojciec jej piskląt którego nie będzie dane im poznać. Mieli być szczęśliwą rodziną...
Wszystko na "Nie".
Nie ruszał jej silniejszy podmuch wiatru, nie poczuła materializującej się przed nią Duszy, nie zwróciła uwagi na warknięcie, nie mrugnęła nawet gdy Dusza rzuciła się ku niej, siejąc zamęt w dotąd spokojnym wietrze. Gdy znalazły się ślepie w ślepie na krótkie uderzenie serca, czas zwolnił. Nieopisana, bezkształtna służebnica Pana Śmierci, napędzana trucizną, wstrzykniętą przez korzenie słów. Świat zatrzymał się bezpowrotnie. Na jednym zdaniu.
"Fáelán nie żyje."
– Żartujesz sobie, prawda?.. Żartujesz... – mamrotała jakby do siebie, cicho a jej głos załamywał się co sylabę. Niekontrolowana fala uczuć uderzyła w mózg Górskiej niemalże natychmiast a świdrujące łeb słowa, układające się w jedno brutalnie realne zdanie wgniatało się w łeb, wpuszczało wreszcie swoje drapiące i toksyczne korzenie do jej mózgu ze zdwojoną siłą wysysając całą dusze, by podać ją Ateralowi na śniadanie. Dopiero teraz, złapała się na tym że znów wstrzymała oddech. Ciało, nawet fizycznie pod naporem tej zdradzieckiej siły zaczęło kłaść się przed obliczem Patrona Cieni.
– Nie.. nie.. nie.. nie.. Ty kłamiesz.. Kłamiesz... – coraz ciężej przychodziło jej powtarzać sobie zakłamaną regułkę. To jej się śniło, prawda? Śniło jej się. Zaraz się obudzi a promienie Złotej Twarzy obleją ją i jej pisklęta mocnym promieniem. Wstaną, zjedzą śniadanie. Udadzą się na wspólne aby potem mogła wezwać...
A On przyjdzie.. Tym razem przyjdzie... Tym...Razem....
Obiecał. A skoro coś obiecał...
"Kocham cię, i niezależnie co by się wydarzyło, pamiętaj że nigdy cię nie opuszczę."
....
Co chcę powiedzieć, to to, że zawdzięczam ci całą radość mojego życia. Byłeś niewiarygodnie cierpliwy i niezwykle dobry.
To prawda. To zabrzmiało w już strawionej toksyną głowie. To prawda, wiesz kto zabił. Wiesz że Go nie ma. Że odszedł i już nie wróci. A Ty zostałaś sama. Całkiem sama bez nikogo.
Osunęła się na ziemie. Truchło w którym kiedyś mieściła się jakaś wola walki i chęć naprawienia wszystkiego, pogodzenia. Pacyfistyczny duch. Teraz było to pusta powłoką z której smoczyca mieszkająca tam trzydzieści pięć księżyców po prostu wyparowała. I zaczęła łkać, bowiem tylko na tak żałosny gest po tym wszystkim było ją stać.
Słabą smoczycę, która straciła ostatnie co sprawiało jej radość w tym beznadziejnym życiu.
Inspirowane V. Woolf i J. Borszewiczem, Amen!
Licznik słów: 1018
Hansel
Sowa
U: A,O: 3| Skr,Kż: 2 // A:W:1 Z:2 I:1 P:2 A:1
KP
Umiejętności magiczne/fizyczne: +4ST
Śledzenie/MP: +1ST
-1ST po rzutach na "widzenie maddarą"
-2ST w przypadku poświęcenia tury kompana
(nie tyczy się śledzenia i MP)
~Atuty~
Pamięć Przodków
Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -2 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi (nie działa na Arenie).
Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności
Tropiciel
Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu zwierzę dające 4/4 mięsa, niezależnie od tego czy go szuka. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Znawca Terenów
Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło (w zależności od tego czego akurat szukał).
Drzewko Mistyka
Motyw Muzyczny