A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 1
U: A,O,MP,Skr,Kż,W,Pł,B,MA,MO: 1| Śl: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodków
Nie czuła się wyjątkowa właściwie... nigdy. Jednak zaskoczenie Kruczego, jego podziw przez chwilę pozwoliły jej tak się czuć. Jakby była niesamowitym odkryciem, jakby dokonała czegoś... wielkiego!
Chwila i samiec zamknął ją w niedźwiedzim uścisku, a ona zaskoczona śmiała się wtórując mu radością.
Była pierwszym uczniem, który tego dokonał? Naprawdę? Nie mogła w to i uwierzyć i nie uwierzyłaby, gdyby nie szczerość samca. Mogłaby przecież zarzucić mu, że robi sobie z niej żarty, ale czuła, że wcale tak nie było.
Miło było czuć się wyjątkowym, patrzeć w pełne uznania ślepia nauczyciela. Wyszczerzyła się radośnie i wypięła dumnie puchatą pierś. W tym momencie nie tylko zachowywała się jak pisklę, ale też czuła się jak ono. Docenione pisklę, oto czym teraz była i jakże dobrze się z tym czuła! Naraz poczuła, że chciałaby żeby Kruczopióry nadal ja chwalił, a więc chciała się postarać. Chciała wywołać na jego pysku ten niesamowity wyraz, którego nie spodziewała się ujrzeć.
– Nigdy bym nie przypuszczała, że mogę mieć do tego talent. Rodzice nie pielęgnowali w nas miłości do eteru. – Wyznała w przypływie szczerości. – Ale to takie... fascynujące i wspaniałe. Tak, chcę znów spróbować czarować. – Usiadła i wpatrywała się w pozornie nieznajomego smoka jak w obraz. Spijała każde słowo wskazówki z jego pyska, a potem... spróbowała. Pełna wiary w siebie, uskrzydlona pochwałą, wybuchem radości i grającą w żyłach maddarą, sięgnęła do rozbudzonego źródła.
Moc odpowiedziała na wezwanie skrząc się jak małe słońce. Lecz nim zaczerpnęła maddary, najpierw musiała w myślach stworzyć obraz.
Cichy tupot wdarł się w jej skupienie, przez chwilę zbijając ją z tropu. Celowe działanie? Zastanowiła się tylko przez chwilę, bowiem bez względu na to, po co to robił, Tęczowa mogła wykorzystać cichy dźwięk. Na przekór, zamiast rozpraszać, pomagał się skupić, był zbyt rytmiczny, by wybić ją ze skupienia.
Maleńki płomyk, który pojawił się kilka chwil temu nad jej łapą, znów zagościł jej w myślach. Był prawie identyczny. Nadal nie większy niż szpon, jaskrawo pomarańczowy, ciepły i bezwonny. Roztaczał wokół łagodny blask i drgał leciutko. Tym razem chciała, by pojawił się tuż nad ziemią, w miejscu gdzie jeszcze jakiś czas temu kwitły potężne czerwone jęzory ognia stworzone przez czarodzieja.
Mając w myślach doskonały, znajomy obraz, pociągnęła jedną z nici światła, splątała ją w obraz płomyka i pozwoliła maddarze działać. Nie otworzyła oczu, by zweryfikować czy płomień zaistniał, ale miała podstawy, by tak sądzić. Twór był z nią połączony jaskrawą, eteryczną linią. Czuła go tak długo jak trwał. Była w stanie określić, w którym miejscu maddara wymykała się i wymagała splecenia.
Cóż, skoro miała już przedmiot zdolny do ruchu, trzeba było nadać mu sam ruch. Tęczowa, choć bardzo chciała, by Kruczy był z niej dumny, nie starała się przedobrzyć. Jej umysł wykreował krótki, prosty ruch, który nie oddziaływał na twór zbyt mocno. Wprawdzie wprawiał go w ruch, ale nie powodował dodatkowych drgań płomyka, nie gasił go. Nie chciała, by na maleńki twór działała zbyt duża siła. Ruch miał miał być szybki, pionowy i uzależniony od... dźwięku. Tęczowa wciąż utrzymując swój maleńki płomyk, pozwoliła tupaniu bardziej rozpanoszyć się w umyśle. Pragnęła zapętlić ruch. Na raz i uderzenie łapy płomień skakał w górę, a na dwa i kolejne uderzenie, opadał, zatrzymując się dokładnie w miejscu, z którego wyruszył. Odległość, którą pokonywał nie była duża, na pewno nie większa niż długość smoczej łapy.
Rytm nadany przez Kruczego pomagał się skupić i był doskonałym ograniczeniem. Ruch bowiem trwał tylko tyle, ile przerwa między jednym, a drugim uderzeniem. Tęczowa zastanawiała się, czy byłaby w stanie niejako nakazać maddarze spleść się z dźwiękiem, by sama reagowała na niego, bez jej udziały. I choć ją to intrygowało, nie próbowała tego teraz. Ruch był trudniejszy, nici maddary wymykały się ze splotu co chwila, musiała wciąż kontrolować połączenie i nie miała wystarczająco podzielnej uwagi, by robić wszystko na raz, ale może z czasem..? Na razie skupiała się na dźwięku i według niego poruszała iluzją.
Tym razem nie otworzyła oczu. Bała się, że jeśli znów zobaczy wytwór swojej wyobraźni, namacalny, zupełnie prawdziwy, to ekscytacja weźmie górę i nic z tworu nie zostanie.
– Udało mi się? – Zapytała tylko, wciąż skupiona na podtrzymywaniu całości tworu i jego ruchu.
Licznik słów: 684