A: S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
Szedł wesoło, wręcz tanecznym krokiem, a dusza jego się śmiała. Pierwszy raz, od tak dawna, można powiedzieć, że Daimon odczuwał prawdziwe, niewymuszone szczęście. Kto, by pomyślał, że wzajemna miłość jest w stanie mu tyle dać? Dzisiaj czuł się na siłach nawet w tym, by zmierzyć się ze swoją dolegliwością, wariactwem, już sam nie wiedział jak to nazywać i pokonać to raz na zawsze, albo nauczyć się to wreszcie kontrolować. Gdy jest się tak zakochanym, nie myśli się racjonalnie i w tej chwili kleryk Ziemi nie bał się, tak jak jeszcze parę dni temu. Musi działać teraz, póki jest w tak dobrym stanie i póki endorfiny szaleją mu w głowie.
Od spotkania z Umbrą wracał przez tereny wspólne, dokładniej przechodził przez tereny koło Zimnego Jeziora. I już prawie przeszedł wzdłuż brzegu rzeki, kiedy nagle zamarł, kątem oka dostrzegając przed sobą wystające i czepiające się brzegu łapy i wysunięty łeb. Podszedł bliżej i zobaczył na wpół przytomnego smoka, zanurzonego w wodzie, bardzo rannego. Nie poznał go od razu, ale od razu wziął się do działania.
-Trzymaj się tak mocno, jak możesz.– powiedział, choć nie był pewny czy go zrozumiał, przypadł do ziemi i delikatnie, ale stanowczo wsadził mu łapy pod pachy, zauważając przy tym kolejną ranę, nie tylko tą na szyi, po czym zapierając się tylnymi nogami o ziemię zaczął ciągnąć do przodu, by wyciągnąć rannego z wody. Samiec nie należał do tych najlżejszych smoków i Strzaskany trochę się namęczył i nasapał wyciągając go z koryta rzeki, brudząc się przy tym woda i krwią. Ułożył go jeszcze w bezpiecznej pozycji i dopiero teraz pozwolił sobie na sekundę przerwy. Popatrzył na niego raz jeszcze i doznał olśnienia. Przecież go znał, co prawda nie z imienia, ale spotkali się już. W niezbyt przyjemnych okolicznościach. No, ale co z tego, kiedy teraz ten potrzebował pomocy, a on jako przyszły Uzdrowiciel powinien mu jej udzielić? Pomógłby mu nawet, gdyby nie miał dzisiaj tak dobrego humoru. Za pomocą magii zebrał okoliczne patyczki, większe i mniejsze, które ułożył w stosik, osuszył i zapalił niedaleko chorego smoka, robiąc ognisko. Dopiero mając pewność, że ten nie wychłodzi się całkiem, bo nie wiadomo ile w tej wodzie siedział, a rzeka ciepła nie była, przywołał zioła potrzebne do leczenia: kalinę, jemiołę, tasznik, żywokost i babkę lancetowatą, oraz miseczki i patyczki, którymi się posługiwał. Zaczął od przygotowania napar z owoców kaliny, które wsadził do miseczki i zalał wrzątkiem, a następnie po chwili leciutko ostudził. Podszedł do na wpół przytomnego smoka i napoił go gęstym naparem, ostrożnie wlewając mu napój do gardła.
–Pij. Ja Ci pomogę.– wyszeptał i kolejno przygotował napar z liści jemioły, który można było podzielić ją na 4 części. Nałożył odrobinę gęstego i ostudzonego płynu na ranę na lewym ramieniu, a pozostałe 3/4 podał do wypicia. Kolejnie połamał korzenie tasznika na mniejsze części wadził do wypłukanej miski po jemiole i sparzył gorącą wodą. Kiedy krwawienie ustało choć trochę nałożył korzenie na ranę na szyi i na ramieniu, by ulżyć nieco bólowi, jaki musiał doskwierać samcowi. W międzyczasie, pogniótł patyczkiem liście babki lancetowatej, które ułożył na mniejszych ranach zadanych na obydwu, przednich łapach smoka. Przygotował teraz maź ze sproszkowanego korzenia żywokostu, którego wsadził do miseczki, zalał niewielką ilością wody i wymieszał. Taki zgęstniały płyn nałożył na ranę na szyi, by ułatwić jej gojenie. Oczywiście zdjął wcześniej korzenie tasznika. Musiał zrezygnować z podania mu macierzanki i lubczyku, gdyż będzie musiał nadrobić zasób tych ziół w swoim składzie.
Kiedy już nakarmił i nasmarował go wszystkimi ziołami, jakimi tylko mógł w tym przypadku, zaczął leczyć magią.
Położył otwartą dłoń na jego szyi, blisko rany, ale nie na samej ranie, zamknął oczy i wysłał magiczny impuls do jego ciała, który pozwolił mu się przebić przez jego magiczną, naturalną barierę. Skupił się na ranie, na jej właściwościach, na głębokości, szerokości, na wszystkim i dopiero kiedy poznał ją całą, zaczął działać. Oczyścił wpierw ją z brudów, zanieczyszczeń, resztek krwi i zakażenia, które mogło się wdać. Pozbył się tego i dopiero wtedy zaczął łączyć przerwane, uszkodzone żyły i nerwy. Odbudowywał zniszczone tkanki, delikatne naczynka skrzeli, które zostały naderwane. Przywracał dawną świetność blaszkom skrzelowym i błonce, tak by morski mógł dalej, swobodnie oddychać pod wodą. Ostrożnie, z precyzją pobudzał do życia komórki i zmuszał do regeneracji, odbudował zmiażdżone łuski. Kolejno przesunął łapę i położył ją na jego ramię. I tutaj zaczął przesyłać swoją magię, by wyczyścić ranę z burdów, połączyć rozerwane ze sobą żyły, nerwy na mięśniu, które spowodowały paraliż, odbudować zniszczone tkanki, wypełnić ślady po dziurach, zagoić przebicia widoczne na skórze, odbudować łuski, które ucierpiały na skutek tego ciosu. I kiedy już wyleczył te dwie, trudne rany, automatycznie przesunął łapę niżej, tuż pod jego łokieć. Teraz tam zaczął leczyć ranę, która była dużo prostsza i łatwiejsza. Przecięcia na skórze i łuskach łączyły się ze sobą, zasklepiając ranę. Mimo, że tu łatwiej było mu operować również był bardzo skupiony na tym co robi i nie żałował swojej magii, kiedy już wyleczył to przecięcie i umocnił skórę i łuski w tym miejscu, przeniósł dłoń na prawą rękę. Jeżdżąc dłonią wzdłuż rany, jak wcześniej naprawiał uszkodzone łuski, łączył ze sobą przecięcie, regenerował podniszczone tkanki. Kiedy już miał pewność, że to wszystko co może zrobić, odsunął łapę z jego ciała.
Licznik słów: 857
Konto aktywne od 2014 do 2019, na którym prowadzone były postacie:
Tehanu – Hipnotyzująca Łuska – Nadciągająca Wichura (ze stada Życia, później Ognia) Wygląd: od Oddechu Pustyni, Wichurka i Pożeracz -rysunek Arijki
Bursztyn – Rycerski Kolec (ze stada Wody) Wygląd: od Oddechu Pustyni
Daimon – Strzaskany Kolec – Nieprawidłowy Element (ze stada Ziemi)
Tejfe – Wyśniony Kolec – Rozświetlający Cienie – Tejfe (ze stada Cienia, później Ognia) Wygląd:moje, od Miraż Snów, od Szkarłat
W 2020 została też podjęta 1 dniowa próba powrotu smokiem, który miał nazywać się Enki, ale zrezygnowałam z gry po dwóch postach.
Przygoda z SWS była wspaniałą zabawą i jest jednym z najlepszych moich wspomnień, dziękuję wszystkim za wspaniałą grę! ♥