A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Co jest...? Co się stało...? Potrząsnął mocno łbem; ten bolał go niemiłosiernie, potrzebował chwili, aby jego zmysły wróciły do porządku, aby zorientował się, gdzie niebo a gdzie ziemia. Uniósł szyję, otworzył...
Nie, nie otworzył. Zakręciło mu się we łbie, o mało co znów nie zemdlał, kolejny silny wstrząs jednak znów pobudził zmysły. Tylko...
Pamiętał wszystko jak przez mgłę; pamiętał hydrę, a potem... demon. Wielka, szkaradna, śmierdząca bestia. Pamiętał pływ magii, pamiętał ognistą ciecz, pamiętał...
Hmmm. Jego obrona nie była przecież AŻ TAK zła. Określiłby ją jako może nie doskonałą, ale naprawdę przyzwoitą, ciągłe w głowie kołatało mu zaklęcie, ciągle przez zwoje mózgowe powracała pamiętać o tej wodnej osłonie, osłonie, która nie powinna przepuścić ognia.
Chyba że TAKIEGO ognia.
Nigdy, przenigdy, w żadnych okolicznościach nie widział jeszcze równie potężnego czaru – i szczerze wątpił, że zwyczajny smok mógłby chociaż w przybliżeniu dorównać jego mocy. Może przy odpowiednim układzie gwiazd czy nadzwyczajnej pomocy Naranlei... Nie, po prostu nie mieściło mu się to w głowie. Najlepsze Viliar zostawił na sam koniec, skutecznie wcześniej udając, iż jego Arena to przecież nic takiego.
W gruncie rzeczy nie było aż tak trudno... dopóki nie natrafił na demona.
Uniósł ku gorze prawą przednią łapę, przyłożył ją delikatnie do swoich ślepi... ale ślepi tam nie było. Wzdrygnął się; przerażony natychmiast zerwał na równe nogi, instynktownie obrócił łbem wokół, obrócił nim, tak jak zawsze wtedy, kiedy poczuł niebezpieczeństwo, kiedy wiedział, że musi pozostawać czujny, że jego wzrok musi odnaleźć każdy, najmniejszy nawet przejaw anomalii. Tyle że tego wzroku... nie było! Nie miał wzroku! Nie miał nic! Nic, najmniejszej szczątki widzenia, nie było barwy, nie było kształtu, nie było ani krztyny światła. Nie było... Nic nie było.
Padł na brzuch, momentalnie tracąc cała werwę, dudniąc niczym bęben, uderzył ciałem o ziemię. Chciał... Chciał zapłakać, ale nawet tego nie mógł zrobić. Jego pysk rozdziawił się szeroko, dopiero potem zaczął myśleć względnie rozsądnie.
Względnie. Bo jednak żył.
– Kalina...? – wyszeptał, chwilę wcześniej pociągnąwszy nosem i natychmiast rozpoznawszy woń uzdrowicielki. Zresztą trudno było spodziewać się tutaj kogoś innego – zrozumiał, że musiał tym atakiem oberwać mocniej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Obrócił łeb tam, gdzie jak sądził, znajdowała się smoczyca... co z jej perspektywy mogło zdawać się ciut zabawne, bowiem łeb w rzeczywistości "patrzył" gdzieś koło jej boku. – Ja... Uratowałaś mnie, prawda? – zapytał, jakby wciąż nie potrafił otrząsnąć się z szoku. De facto nie potrafił; to, co wydarzyło się kilka chwil temu na Arenie, jeszcze nie do końca dotarło do jego umysłu, jeszcze nie całkiem wryło się w jego świadomość, świadomość zmuszoną pogodzić się... z nową formą egzystencji. Ostatkiem sił musiał wezwać uzdrowicielkę, cudem odebrała sygnał na czas. Dobrze przynajmniej, że drapieżniki Viliara nie miały w zwyczaju dobijać swoim padłych przeciwników – gdyby na miejscu demona był prawdziwy wróg... cóż, zapewne Kruczopiórego nie byłoby już na tym świecie.
– Nigdy... Nigdy nie widziałem czegoś takiego – bełkotał jak na wpół zahipnotyzowany, podnosząc się, aby przysiąść na zadzie. Ogon owinął wokół ciała, choć jego nerwowe ruchy zdradzały, iż w głowie wciąż miał walkę sprzed chwili. Ze wciąż próbował przypomnieć sobie każdy jej szczegół, każdy szczegół tak ataku, jak i obrony, że nieustannie usiłował odzyskać z pamięci obraz tego pojedynku.
Przegrał. Sromotnie. Zacisnął zęby i wbił pazury w ziemię, warknąwszy. Nie tak to miało być!
– Zabiję! – prychnął ze złości, zaś z jego głosu biła żądza zemsty. Dopiero w tym momencie zorientował się, że przecież nie jest sam; nabrał kilka oddechów, uspokoił się, dopiero potem zwróciwszy łeb ku Kalinie... czy też właściwie tam, gdzie myślał, że ona stoi. Bo była po jego lewej. – Demona zabiję. Nie ciebie – zaznaczył, parsknąwszy nagle śmiechem. Nie wiedzieć czemu, wydawało mu się to zabawne, choć przecież wcale nie było – ale czy taki uraz sam z siebie nie prowadzi do swoistego rodzaju chwilowego obłąkania...? – O ile Erycal pozwoli – dodał jeszcze, już spokojniej. – Długo już tutaj leżę? – zapytał, mając złudzenie, iż kieruje głos we właściwą stronę, wprost ku uzdrowicielce; zapewne zajmie mu trochę czasu zapanowanie nad zmysłami na tyle, aby poruszać się... w nowych okolicznościach. – Dziękuję – dopowiedział jeszcze, schyliwszy nieco łeb. – Na Arenie powinno jeszcze leżeć truchło hydry, możesz je zabrać w ramach podzięki. Ja... chyba wrócę do groty – rzekł, czemu towarzyszył nieśmiały, ale wyczuwalny sygnał mentalny ku terenom Ognia. I jeszcze raz – jak myślał – spojrzał na Kalinę. – Dużo kłopotu ci sprawiłem...?
Licznik słów: 728
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek