A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 2| P: 2| A: 2
U: B,W,A,Kż,O,S,Pł: 1| L,Skr,Śl,MA,MO,MP: 2| Skr: 3
Atuty: Spostrzegawczy, Kruszyna
Evaris otworzył szerzej ślepia, gdy tylko Ateral odpowiedział na jego pytanie. Innym smokom odpowiedź ta mogła się wydać dość krótka i mało wylewna, niemal nieinteresująca, ale młody złotołuski uważał wręcz przeciwnie. Każde słowa o kamieniach szlachetnych, choć proste, niesamowicie go absorbowały i sprawiały, że skupiał się jeszcze bardziej, niezwykle się przy tym ekscytując. Ta sytuacja była szczególna; nie dość, że mówiono o tak pochłaniającym temacie, to jeszcze mówcą był sam Ateral. Powtórzył w myślach wszelkie wypowiedziane przez boga słowa, jakby bojąc się, że mógłby je zapomnieć. Zrobił to tak mechanicznie i tak bardzo się tym przejął, że dopiero po chwili zabrał się za właściwe rozszyfrowywanie znaczenia użytej przenośni i rozkładanie wypowiedzi na mniejsze części.
Dary natury... Więc wbrew niektórym legendom to nie bogowie je stworzyli, a po prostu natura? Dlaczego więc wciąż istniały te opowieści, dlaczego Ateral tu i teraz nie powie im jasno, że to wszystko nieprawda? Że cytryn wcale nie powstał za sprawą kary nieśmiertelnych wymierzonej w ludzkiego kupca, któremu ususzono cytryny, a rubin – jego rubin! – wcale nie był sercem jakiejś Równinnej... A co z legendami, które opowiadały o magicznych właściwościach kamieni, ale nie tłumaczyły ich powstania? Jak na przykład akwamaryn, na którym tak bardzo mu zależało, o którego nawet prosił Erycala w świątyni. Bo opowieść, którą opowiedziała mu mama mówiła, że to właśnie patron uzdrowicieli dał im go w prezencie... Ale przecież sam kamień i tak mógł istnieć wcześniej?
Z jednej strony poczuł się trochę oszukany, z drugiej jednak zaintrygowany. Wszystko co ich otacza kształtuje kamienie? Słowa te wydały mu się być bardzo dziwne, niemal nie do pojęcia. Jako smok, zwłaszcza tak młody, nie wiedział nic o skomplikowanych procesach geologicznych, o czasie, jaki potrzebny jest do stworzenia klejnotu. Do tej pory wydawało mu się to być dużo prostsze; bogowie tworzyli je i zrzucali do ich świata, dlatego leżały w takich przypadkowych miejscach jak przy drzewie, czy na łące. Oczyma wyobraźni widział nawet Immanora przelatującego nad ich rozległymi terenami w słoneczny dzień, z połyskującymi złotem łuskami, w którego łapach rubiny i szafiry same się pojawiają i które tak po prostu upuszcza, by jakiś śmiertelnik mógł je później podnieść.
Woda? Tak podejrzewał, w końcu ładne kamyki często leżały w strumieniach, a żywioł ten dodatkowo nadawał im intensywniejszej barwy. Udoskonalał, dodawał, podczas gdy suche powietrze i wiatr odbierały ich urok. Ale w jaki sposób zwykle woda tworzyła coś tak trwałego i pięknego? Przecież sama była taka miękka...
I ta wzmianka o wyjątkowości. Wiedział o tym, oczywiście. Każdy kamień był inny! Musiał być. Dlatego swojemu nadał imię. I wiedział, że nazwie każdy kolejny i każdemu z nich będzie poświęcał tyle samo czasu. Należał im się. Były takie kolorowe, hipnotyzujące, magiczne...
Podczas jego rozmyślań wypowiedziano wiele słów i musiał przyznać, że nie wszystkie z nich wyłapał... Szczerze zadziwiła go wiedza tych wszystkich smoków, dużo musiały słuchać i uczyć się w danych dziedzinach. Jednak to nie mgła i nie obowiązki przywódcy zaprzątały mu teraz łebek.
Jego uwagę przykuł Lew. Miał złote łuski, choć nie tak błyszczące jak te Evarisowe. Nadrabiać tę wadę zdawało się futro tego samego koloru, do którego skąpe w tej porze roku światło Złotej Twarzy zdawało się tajemniczo lgnąć. Miał białe ślepia, zupełnie jak Sekrecik. Czyżby również był ślepy? Mówił jednak o kolorze i paskach, a przecież pasków nie dało się wyczuć dotykiem czy wywąchać, były po prostu różnicą w kolorze... Nie wygląd ognistego pisklęcia go jednak zaciekawił, a słowa przez niego wypowiadane. Drzewny często pytał Apokalipsę i historie związane z kamieniami, o onyksie jednak nigdy nie słyszał. Wydało mu się być to szczególnie interesujące. Jeśli to, co przytoczył było prawdą, to w pierwszej kolejności zdecydowanie warto było zaopatrzyć się właśnie w onyks. O ile zdolność widzenia przyszłości mogła potencjalnie okazać się przydatna, o tyle w szczególności zainteresowało go szczęście na polowaniach. Pragnął zostać łowcą; jeśli więc szybko wybłaga Thahara czy Valanyana w świątyni właśnie o onyks, to poszukiwania kolejnych kamieni będzie mógł rozpocząć jeszcze szybciej i skuteczniej.
O agacie mówili z Apokalipsą podczas ich prywatnej nauki. Evaris dopytywał ją nawet o kilka szczegółów, więc śmiało zabrał się za odpowiedź na pytanie Aterala.
– Agat można też nazywać kamieniem Thahara – wymówił imię boga bardzo wyraźnie, nie chcąc go przypadkiem urazić poprzez popełnienie błędu, jak pomylenie sylab. – Przynosi szczęście i sprzyja na łowach, tak samo jak onyks – przypomniał sobie. Ciekawe, czy gdyby miał i agat i onyks, to jego szczęście potroiłoby się? – Ma bardzo dużo warstw w różnych kolorach, na przykład kremowy, wiśniowy i brązowawy też, a nawet złoty, prawie jak bursztyn. Te warstwy oznaczają, że jest na świecie duża różnorodność. Tak jak pan przed chwilą powiedział, wszystko się od siebie różni. Ale jest zachowana równowaga – zastanowił się chwilę. Szło mu nieźle, nie chciał więc wszystkiego zepsuć i palnąć czegoś głupiego. – A diament to podobno łzy Naralnei... Ale jak to w końcu było? Stworzyła je natura, czy Naralnea? – spojrzał w górę, ametystowymi ślepiami prosto w onyksowe, boskie.
Licznik słów: 815
W miarę wzrostu bogactw rośnie i chciwość; im więcej kto ma, tym więcej pragnie.
Nauka? No pewnie! Przyjaciel czy wróg, należy się jeden kamień.
Potrzebujesz pary smoczych łap do wykonania brudnej roboty? Zrobię za kamienie wszystko ;)