A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: B,Pł,S,Skr,Śl,MA,MO,M: 1| A,O: 2| Lecz,MP,W: 3
Atuty: Atrakcyjny; Chytry Przeciwnik; Zielarz; Magiczny Śpiew; Uzdolniony.
Od wieków nie gościł na ziemiach wspólnych. Jedyne tereny, które Nixlun miał okazję zwiedzać od dłuższego czasu, to te należące do sojuszników Cienia, czy te należące do jego stada. Dzisiejszego dnia samiec uznał, że dobrze było, by to zmienić. Kurtki spacer po neutralnych ziemiach pozwoliłby mu zapoznać się ze zmianami, jakie zaszły podczas jego nieobecność. Głównie tych, które dotyczyły mgły. Napięcie, które powodowała groźba nagłej ekspansji morderczych oparów, wcale nie ułatwiało życia na wolnych stadach. Ona zapewnię potulnie czekała, by uderzyć w kluczowym momencie. Czy stanie się to jutro, czy może za księżyc; nikt nie wiedział. Jedyne co smokom pozostało to czekać i obserwować. Albo porozmawiać z elfami... Lecz kto miał na tyle taktu i kultury osobistej, by nie spłoszyć te wątłe istoty? Nie kto inny jak Nixlun. W jego łbie ułożył się plan, który miałby pomóc tym dwóm rasom we współpracy przeciwko mgle. Trzeba było tylko zyskać ich atencję....
Dzisiejszego dnia Nixlunowi jednak nie było dane spotkanie z dwółapowcami, ponieważ w drodze przez las dopadło go jedno z najgorszych objawów starości: wspominki młodzieńczych lat. Wiele księżyców temu uzdrowiciel, będąc jeszcze pisklakiem, znalazł się pod koronami tutejszych drzew. Nie pamiętam zbyt wielu szczegółów, ale postały mu uczucia i urywki wspomnień powiązane z tym miejscem. Koszmar i jego szyszki. Depresja Shiro. Wspólne przeczekiwanie burzy. Były to dobrze wspomnienia, szczęśliwe i smutne jednocześnie.
Z nostalgicznych wspominek Chór został wyrwany podejrzanym dźwiękiem, który rozbrzmiał gdzieś zza niego. Odwrócił się po cichy, po czym przeszedł parę szpanów, stajać za kaszakami, które odgradzały leśną głuszę od polany. Pisklę, samotne na środku polany. Samiec zainteresowany zaczął węszyć w powietrzu. Delikatna woń ognia. Za słaba, by świadczyć o obecność jakiegoś dorosłego smoka, który mógłby być opiekunem tego podrostka. Oznaczało to najpewniej, iż ten musiał odłączyć się od rodziny, pewnie w celu odbycia jakiejś niedorzecznie ważnej podroży. Było to niebezpieczne. W końcu nigdy nie wiadomo, czy w pobliskich krzakach nie czai się drapieżnik. Dzisiaj były to ziemie, na których tych było niewiele, ale co jak malec kiedyś nieświadomie uda się na pola łowieckie? Trzeba było więc utemperować młodzika, uświadamiając go jak niebezpieczna możne być samotna podróż. A któż to jako jedyny może podołać się temu zadaniu w tej sytuacji, jak nie Nixlun?
Skradając się nisko ugiętych łapach, samiec stawiał kroki powoli, uważnie, by wywołać jak najmniejsze poruszenie w trawie. Planował zrobić małą niespodziankę pisklęciu, kłapnąć mu zębami obok łebka czy coś w tym stylu. Oczywiście, nie było gwarancji, że zdoła pozostać niezauważony. Jeśli Żuraw go usłyszy, Nixlun odrobinę zmieni plan. Zacznie przemieszczać się do małego trochę szybciej, z nisko zwieszonym łbem, wpatrując się niczym drapieżnik w ślepia ognistego narybku. Nie zważając na to, czy został zauważony, czy nie, samiec powinien pojawić się przy Żurawiu, odzywając się do niego niskim, zimnym głosem.
– Rodzice ci nie mówili, że samotne przechadzki są niebezpieczne? – Wyszeptał do ucha malca. Jego zamiar był dość oczywisty, ot, przestraszenie obcego pisklęcia. W celach dydaktycznych, rzecz jasna.
Alaleya
Licznik słów: 483