A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
Finezyjny nigdy nie zastanawiał się nad tym, czemu przedstawiają innym swoje imiona ani w ogóle, dlaczego je mają. Lubił swoje imię chyba tylko dlatego, że kiedyś nazywał się Fasolką. Nowe, nadane mu przez siebie tworzyło w tym przypadku diametralną różnicę. I dlatego lubił być Finezyjnym Kolcem. W końcu żaden wojownik nie chce się wstydzić, gdy przedstawia swoje imię.
A jednak nie dlatego je zdradził. Bezpieczeństwo, które odczuwał przechadzają się po tych terenach pozwalało mu na przedstawianie się. I na odwrót. To, że smoki tutaj przedstawiały się sobie nawzajem, tworzyło atmosferę przyjaźni i uprzejmości. A dzięki temu było tu w miarę bezpiecznie. Dlatego, choć nieświadom powodów, nie ukrywał swojego imienia przed morskim smokiem. Chciał mu pokazać, że nie stanowi zagrożenia. Zażegnać kryzys od jakiego rozpoczęli swoje przypadkowe spotkanie.
Finezyjny z uwagą obserwował jak Niewidoczny wychodzi z wody na brzeg. Jego bladozielone połyskujące ciało rzeczywiście nie pasowało do lądu. Mimo oczywistego kształtu, miał w sobie tak wiele z ryby, że Finezyjny nazwałby go chętnie rybo-smokiem. Mięśnie samca napięły się nieznacznie, gdy nieznajomy przybliżał się. Był to instynkt i wrodzona dawka nieufności. Jednak nic nie wskazywało na to, by zamierzał atakować.
Dopóki nieznajomy nie postanowił wejść mu w głowę. Wtedy ciało Finezyjnego napięło się do skoku. Wyglądał jakby z trudem powstrzymywał agresję. On był wyjątkiem wśród smoków akceptujących tę formę rozmów. Nie znosił maddary, choć tolerował ją i czasem się nią posługiwał. Można było nawet powiedzieć, że magia słuchała się go wyjątkowo. Jakby od urodzenia tworzyli jedno ciało, choć przecież innym mogło się wydawać, że moc ta jest właśnie ciałem całkiem odrębnym. Czymś w nich obecnym, czymś z czym nie łatwo się scalić. On natomiast, choć był młody, potrafił tworzyć rzeczy nader skomplikowane. Potrafił bowiem pozwolić maddarze zawładnąć nim. Dlatego nie mógłby być czarodziejem. Zbyt łatwo słuchająca się maddarą, była maddarą obezwładniającą. A on w tym aspekcie był bardzo słaby. Magia sprawiała mu ból, a teraz gdy Niewidoczny rozprzestrzenił w jego głowie własne słowa, skrzywił się, jakby ktoś parzył jego ciało. Słowa te odbijały się w jego umyśle siejąc pustkę wśród myśli. Przymknął ślepia mimowolnie rozpoznając poszczególne wyraz. Zamiast odpowiedzieć, myślał tylko o tym, jak się tego pozbyć. W końcu niechętnie scalił się z własnym drżeniem, z własną energią i pozwolił sobie użyć jej, by przerwać niewidzialną nić, jaka połączyła go z Niewidocznym. Gdy się uwolnił, oddychał ciężko, jakby przez ostatnie chwilę uciekał od czegoś. Otworzył oczy i spojrzał groźnie na Niewidocznego. W całym tym zamieszaniu nie pamiętał już, jaki był ton nieznajomego w jego głowie.
Gdy jego umysł zaczął się zapełniać nim samym, jego myślami, jego marzeniami i jego słowami, wtedy spuścił wzrok zdając sobie sprawę, że jego reakcja była zbyt gwałtowna. Pokręcił głową i mruknął coś do siebie. Potem spojrzał na Niewidocznego ponownie, a jego lazurowe ślepia nabrały łagodności. Mogło się morskiemu zdawać, że był świadkiem jak inny smok opanowuje ciało Finezyjnego Kolca.
– Wybacz, nie przyzwyczaiłem się jeszcze do maddary... – powiedział bardzo spokojnie i spróbował przypomnieć sobie, czego dotyczyło pytanie. Po chwili jednak poddał się i postanowił udawać, że nie doszły do niego słowa przekazane za pomocą maddary. Skupił się natomiast na tych wypowiedzianych na głos. – To zależy z jakiego jesteś stada – odpowiedział nie dając omamić się własnej pewności, że Niewidoczny jest z Wody.
Licznik słów: 537