A: S: 5| W: 4| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 1
U: Kż: 1| MA,MO,M: 2| MP,L,W,Śl,Skr,S,B: 3| A,O: 4
Atuty: Wytrzymały; Chytry przeciwnik; Czempion
Zdzielenie fioletowołuskiego w pysk dało Czarnej niemałą satysfakcję. Ponadto pozwoliło doświadczyć czegoś realnego, jak impet uderzenia przeszywający jej zdrową łapę i widok broczących krwią nozdrzy. Głos Szaleństwa, jakkolwiek by to nie brzmiało, zaczął przebijać się przez mgłę wściekłości i frustracji, która zaściełała jej umysł. Pociągnęła parę razy nosem, rozglądając się jakby zobaczyła wnętrze świątyni po raz pierwszy w życiu. Oblizała kły z krwi, podobnie jak resztę pyska i skrzywiła się z niesmakiem, gdyż zaczęła w pełni rozumieć w jakim znajduje się teraz położeniu.
Bogowie dali jej szansę, a ona w zamian darła się w najlepsze w ich świętym miejscu. Wstyd! Wstyd tym bardziej, że wytknięto jej użalanie się nad sobą, coś czego nienawidziła u innych, a na co widocznie pozwalała samej sobie.
– Mówisz z doświadczenia? Z chęcią pokażę ci jak to jest obudzić się bez łapy. – Wysyczała, ale już nie z wściekłości, raczej z jakimś błyskiem w oku.
Kerrenthar nie był winny utraty jej łapy. Jeśli ktokolwiek był to ona, bo nie dała rady w porę się obronić. Całkiem imponowało jej to, że potrafił zranić kogoś tak dotkliwie wcale tego nie chcąc. Może byłaby bardziej zachwycona tym faktem, gdyby to nie o jej łapę chodziło. I nie zmieniało faktu, że miała ochotę porządnie obić mu pysk, już w pełni sił, na arenie. Nie myślała teraz o niczym innym jak powrocie do zdrowia. Czas działać.
Powinna zacząć od małych rzeczy. Jak nauka chodzenia na trzech łapach. Wpierw musiała stanąć. Kiedy już trzymała się prosto, niezbyt zgrabnie przeskoczyła do przodu, podpierając się odciętą łapą, która bądź co bądź w jakimś stopniu została przy jej ciele. Zaciskając zęby i nie patrząc w tył, ani na Kerrenthara zwyczajnie ruszyła do wyjścia. Bo co innego mogła zrobić.
———————–
Wróciła kilka księżyców później. Dzięki wsparciu stada udało jej się zebrać zapłatę znacznie szybciej niż się spodziewała i do Ołtarza przyleciała cała w skowronkach. Ostatnimi czasy lot stał się jej ulubionym środkiem transportu. Najszybszy, wygodny, przede wszystkim bez użycia łap. Wylądowała ciężko, nieco mniej zgrabnie niż zwykle, ale wiedziała już jak się zachować bez jednej kończyny. Zastanawiała się czasem czy poczuje się dziwnie, gdy już ją odzyska. Szybko odganiała takie myśli, bo mimo wszystko nadal czuła się słaba i niekompletna, a w takim stanie na nic nie przyda się stadu. Nie mówiąc już o przewodzeniu nim. Wkroczyła do środka, jak zwykle wcześniej obmywając łapy w pobliskiej kałuży, aby nie nanieść brudu do środka.
Wszystkie emocje jakby wyparowały z niej gdy przekroczyła próg. Czuła tylko spokój i mrowienie w fantomowej kończynie. To już ten dzień. Znów będzie mogła stanąć na Arenie i poczuć zew krwi, zatopić kły w soczystej piersi jelenia, aktywnie uczyć walki.
Zazgrzytała zębami, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Wyjęła spomiędzy skrzydeł wszystkie sześć jaspisów, które ze sobą tu zaciągnęła. Ciężko było je utrzymać podczas lotu na miejscu, ale za wszelką cenę unikała używania magii. Nie potrzebowała ostatnimi czasy dodatkowego bólu.
– Bogowie, przyniosłam wam sześć jaspisów, tak jak chcieliście. Przyjmijcie je w zamian za moją łapę, którą utraciłam przed księżycami w walce. – Skłoniła łeb, podchodząc bliżej Ołtarza, aby złożyć na nim kamienie.
Potem wbiła go w posadzkę, jak zwykle okazując wobec bogów skruchę, której nie znali u niej śmiertelni. Czekała.
Licznik słów: 530
I zostali nieliczni. Zwani Ognistymi, gdyż żyli w ogniu słonecznym u stóp gór żarem plujących
x x x
– Chytry Przeciwnik: W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
– Czempion: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
