OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Zajęło Ci to zdecydowanie za dużo czasu, smoku Ziemi o krwistym umaszczeniu...To był długi spacer.Odpowiedział. Czy chciał go postraszyć? Może. Chciał mu podokuczać? Pewnie tak. Czy trenował skradanie się? Owszem.
Jego głos nie zmienił barwy ani o jotę, to samo ze spojrzeniem. Bardziej jak rozleniwiony kocur, niż jak czający się na ofiarę drapieżnik. Najwidoczniej chciał się podroczyć. A może poznać podobnego sobie. Dało się to zauważyć, zabójca pozna zabójcę...Nawet, jeżeli nie zatopił w nikim kłów. A Czarny zatopił je w kilku smokach. W ojcu, w matce...Ale to się nie liczy, już nie żyli kiedy ich pożerał. Ale za to jego bracia i despotyczne siostry...Już tak. Zabił tych, co przeżyli początkową rzeź i pożarł. Najsilniejsi pozabijali się pierwsi. On natomiast czekał aż się wykrwawią. Ale nie opowie tej historii. Nikomu.
Czarny podniósł łapę, jakby przeglądając swoje pazury. Obserwował je sobie niczym tipsy. Zaczęły wyrastać na pazury mordercy. Zaczęły się robić długie i mocno zakrzywione, stworzone do tworzenia bolesnych, szarpanych ran... Ten ziemisty smoczek jest ciekawy. Brzmi bardzo podobnie. Patrzy podobnie...Ciekawe...















