OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//Może trochę nierealne, ale co tam....Wyobraziłem sobie jak moje ciało staje w płomieniach. Maddara, która wypłynęła na moje łuski miała zapłonąć żywym ogniem. Czerwień i pomarańcz mieszały się, w powietrzu czuć było zapach paleniska, słychać było jak ogniki przeskakując z jednego miejsca, na drugie. Aby się nie poparzyć oddzieliłem się od ognia warstwą maddary niepozwalającą na przepuszczanie temperatury, która była naprawdę bardzo wysoka. Nie jak takie zwykłe ognisko, tylko kilkakrotnie wyższa, po to, by stopić metal. Chciałem, by klamra stopiła się i spłynęła na ziemię nie robiąc mi krzywdy. Pamiętając o tym, że coś jednak może pójść nie tak zabezpieczyłem się wzmacniając moją osłonkę. Nadałem jej twardość diamentu. Osłonka stopić się nie mogła, to oczywiste, nie przepuszczała też temperatury, była twarda, a jedyne co mogła przepuścić to powietrze, nie chciałem przecież, żeby moje ciało nie mogło oddychać.
Cały twór miał powstać wokół mojej klatki piersiowej kręgosłupa. Chroniła mnie wokół, znajdując się dokładnie pod klamrą Niegasnącej Iskry. Tchnąłem w nią maddarę licząc na to, że obrona się powiedzie, bo jak nie, będzie goręcej, niż jest w tym momencie.















