OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Elladan biegł jak szalony, choć szaleństwo nigdy go nie ogarniało, tylko po to, by znaleźć Pradawnego, którego imienia nawet nie poznał. Przeklinał siebie za to tak gwałtownie poruszenie włócznią, ale zapomniał, że mogą wciąż istnieć smoki, które taki gest, by odstraszał. Teraz smoki były inne, od dawna nie widział kogoś takiego jak ten piękny, niebieski samiec z Życia. A może właściwie nigdy? Elf zaraz po ucieczce tego szlachetnego drapieżnika, wezwał Vasilego, podniósł kamień i pobiegł do Dzikiej Puszczy. Potrafił biec szybko, ale jego nogi nie był już tak sprawne jak kiedyś. Co prawda elfy żył dużo dłużej, niż smoki, ale czas nie omijał ich także. Taka była kolej rzeczy, ale on, głupi zdawał sobie z tego sprawę dopiero teraz. Było już za późno na spełnienie marzeń... Wyczulone zmysły jasnowłosego mężczyzny nie były w stanie dostrzec obecności smoka, co go utwierdzało w przekonaniu, że już za późno. Jednak ziarnko nadziei wciąż kryło się w sercu elfa, a ten czując, że mu się to należy spędził jedną noc poza granicami Obozu, w Dzikiej Puszczy. Rano chciał wrócić do siebie, ale postanowił jeszcze się tu trochę powłóczyć. A nóż spotka tego kogo szukał. Dzień jednak się powoli kończył, a zrezygnowany elf, wiedząc, że nie może tu zbyt długo przebywać miał zamiar powrócić do siebie. Wracał jednak inną drogą, co wyszło mu na korzyść. Z głową pochyloną w dół, nie widząc tego co przed nim, nogą natrafił na coś co przypominało prosto, zbudowane legowisko. Spojrzał bardziej przed siebie i omal się nie zachłysnął. To był ten, którego szukał. Z nabożną grozą i wielkim podziwem patrzył na największą z bestii, jaką widział świat. Na zwierzę, które jednym chapnięciem zębów było w stanie uśmiercić parę ludzi. Na króla przestworzy. Nie wiedząc co robi, ukląkł odłożyć broń i odsunął się od smoka o dwa, małe kroki w tył. Nie zamierzał go budzić, ale też nie zamierzał stąd odchodzić. Patrzył na tą śpiącą bestią, próbują stłumić łzy wzruszenia.Polana
- Pieśń Słowika
- Dawna postać
Mistrz Kłopotów
- Posty: 518
- Rejestracja: 01 paź 2015, 20:41
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 27
- Rasa: Zwyczajny

A: S: 1|W: 2|Z: 2|I: 1|P: 2|A: 1
U: B,L,MP,MO,MA: 1| O,W,S,Skr,K,Śl: 3 | A: 4
Atuty: Zwinny, Oporny Magik
Elfy miały wrodzony talent do tropienia, wypracowany przez pokolenia zamieszkujące lasy. Elladan nie mógł być z siebie dumny, kiedy zgubił trop. Można by się pokusić o stwierdzenie, że tak miało być i ktoś zatarł ślady tropionego przez strażnika smoka. Jego bystre oczy nie były w stanie wypatrzeć więcej śladów. Trop po prostu się urwał. Przez myśl mu nie przeszło, że to mogła być sprawka uciekiniera. Smoki posiadały wiele umiejętności. Rzadko który jednak potrafił zwieść na manowce leśnego elfa.
Młody smok nie podejrzewał tylko jednego: że ten elf jest zdeterminowany...
Niewiele było chwil, kiedy spał tak długo. W naturalnie zwiniętej pozycji chroniącej go przed wyziębieniem, drzemał płytkim snem poruszając od czasu do czasu końcówką ogona. Nos miał ukryty gdzieś w dziurze między udem, a brzuchem. Oddychał powoli, miarowo. Zupełnie nieświadom obecności innej istoty. A przecież powinien być czujny. Elf o tym wiedział. W Dzikiej Puszczy grasowało wiele drapieżników i nie były to smoki. Smoki polowały tylko w obrębie swoich terytoriów.
Teraz miał nową rolę. Był strażnikiem tego żywego klejnotu. Niesamowite! Pradawna rasa. Jeden z bardzo nielicznych, już prawie wymarłych okazów leżał tuż przed nim. Prawie na wyciągnięcie dłoni. Co się okazało, był jeszcze młody, a jego zachowanie tak pięknie naturalne. Większość smoków oczarowana melodyjnymi głosikami elfów i pchana ciekawością wchodziła do ich wioski nie bacząc na nic. Ale ta tutaj rasa była nieufna. Zawsze trzymała się z daleka od ludzkich i elfich królestw. Nieuchwytne, uważane przez niektórych za wymarłe, straciły swoją czystość kilka wieków temu, gdy ich tereny zostały od siebie oddzielone. Pozostały tylko mieszanki. Ewolucje zmienione przez czas.
To była okazja, jaka trafia się tylko nielicznym elfom. Elladan miał ogromne szczęście, skoro mógł obserwować z bliska pradawnego. Musiał nasycić tym widokiem swoje oczy w których zbierały się łzy. Miał prawo się wzruszyć. Widział tego smoka w opłakanym stanie, szukającego pomocy właśnie u jego ludu.
Jasno-błękitne, idealnie wypolerowane łuski falowały spokojnie od powolnych oddechów. Ich kolor bardzo przypominał klejnot, który Elladan miał ze sobą. Jego smoczy pancerz był twardy jak ludzka zbroja, a jednocześnie jakby odlana z kryształu. Był zdrowy. Przeżył. Niech Eryci będzie wielbiony!
Proporcjonalne ramiona skrzydeł smoka poruszyły się i delikatnie zsunęły na ziemię. Jego powieki oświetlone przez światło dnia zadrgały i rozszczelniły się. Ukryta pod nimi druga, cienka warstwa błony pełniąca dodatkową funkcję ochronną, nazywana przez ludzi "wewnętrzną powieką", zsunęła się do lewego kącika oka. To kolejna cecha pradawnej rasy. Widoczna tylko w czasie przebudzenia.
Gdy niewyraźny, jeszcze trochę rozmazany, obraz przypominający kalejdoskop kolorów, ułożył się w coś czego tutaj najmniej się spodziewał, poczuł dziwny, zimny prąd na karku. Zupełnie, jakby ktoś w niego strzelił lodowym piorunem, Dreszcz przebiegł mu po grzbiecie napinając mięśnie pod skórą i uniósł groźnie drżącą kryzę. Podniósł głowę i dalej już nie spuszczając go z oczu, niby ospale, spokojnie, podniósł się z prowizorycznego posłania pozostawiając odbite wgłębienie w owalnym gnieździe.
Pozycja jaką przyjął elf nie była przypadkowa. Gest odważny, ale dał Słowikowi jasny sygnał: "nie zrobię ci krzywdy". Co do włóczni... Leżała u kolan elfa i lepiej żeby tak zostało. Coś w tym było. Rasa pierwszych smoków została doprowadzona na skraj wyginięcia przez ludzi. Czarne i srebrne włócznie zapadły głęboko w pamięci tych co przetrwali. I chociaż ten młody, pradawny, nie wiedział nic o swojej historii instynktownie wolał trzymać się z daleka od tych kijów i ich właścicieli.
Kiedy teraz stał na wyprostowanych łapach, górując nad klęczącym elfem, zaledwie jeden skok od niego, poczuł się trochę pewniej, ale nie na tyle by zabrać głos pierwszym. Jego długi ogon leżał na ziemi. Jako strażnik, Elladan powinien wiedzieć, że taka pozycja, nie zapowiada ataku, a raczej oczekiwanie...
Młody smok nie podejrzewał tylko jednego: że ten elf jest zdeterminowany...
Niewiele było chwil, kiedy spał tak długo. W naturalnie zwiniętej pozycji chroniącej go przed wyziębieniem, drzemał płytkim snem poruszając od czasu do czasu końcówką ogona. Nos miał ukryty gdzieś w dziurze między udem, a brzuchem. Oddychał powoli, miarowo. Zupełnie nieświadom obecności innej istoty. A przecież powinien być czujny. Elf o tym wiedział. W Dzikiej Puszczy grasowało wiele drapieżników i nie były to smoki. Smoki polowały tylko w obrębie swoich terytoriów.
Teraz miał nową rolę. Był strażnikiem tego żywego klejnotu. Niesamowite! Pradawna rasa. Jeden z bardzo nielicznych, już prawie wymarłych okazów leżał tuż przed nim. Prawie na wyciągnięcie dłoni. Co się okazało, był jeszcze młody, a jego zachowanie tak pięknie naturalne. Większość smoków oczarowana melodyjnymi głosikami elfów i pchana ciekawością wchodziła do ich wioski nie bacząc na nic. Ale ta tutaj rasa była nieufna. Zawsze trzymała się z daleka od ludzkich i elfich królestw. Nieuchwytne, uważane przez niektórych za wymarłe, straciły swoją czystość kilka wieków temu, gdy ich tereny zostały od siebie oddzielone. Pozostały tylko mieszanki. Ewolucje zmienione przez czas.
To była okazja, jaka trafia się tylko nielicznym elfom. Elladan miał ogromne szczęście, skoro mógł obserwować z bliska pradawnego. Musiał nasycić tym widokiem swoje oczy w których zbierały się łzy. Miał prawo się wzruszyć. Widział tego smoka w opłakanym stanie, szukającego pomocy właśnie u jego ludu.
Jasno-błękitne, idealnie wypolerowane łuski falowały spokojnie od powolnych oddechów. Ich kolor bardzo przypominał klejnot, który Elladan miał ze sobą. Jego smoczy pancerz był twardy jak ludzka zbroja, a jednocześnie jakby odlana z kryształu. Był zdrowy. Przeżył. Niech Eryci będzie wielbiony!
Proporcjonalne ramiona skrzydeł smoka poruszyły się i delikatnie zsunęły na ziemię. Jego powieki oświetlone przez światło dnia zadrgały i rozszczelniły się. Ukryta pod nimi druga, cienka warstwa błony pełniąca dodatkową funkcję ochronną, nazywana przez ludzi "wewnętrzną powieką", zsunęła się do lewego kącika oka. To kolejna cecha pradawnej rasy. Widoczna tylko w czasie przebudzenia.
Gdy niewyraźny, jeszcze trochę rozmazany, obraz przypominający kalejdoskop kolorów, ułożył się w coś czego tutaj najmniej się spodziewał, poczuł dziwny, zimny prąd na karku. Zupełnie, jakby ktoś w niego strzelił lodowym piorunem, Dreszcz przebiegł mu po grzbiecie napinając mięśnie pod skórą i uniósł groźnie drżącą kryzę. Podniósł głowę i dalej już nie spuszczając go z oczu, niby ospale, spokojnie, podniósł się z prowizorycznego posłania pozostawiając odbite wgłębienie w owalnym gnieździe.
Pozycja jaką przyjął elf nie była przypadkowa. Gest odważny, ale dał Słowikowi jasny sygnał: "nie zrobię ci krzywdy". Co do włóczni... Leżała u kolan elfa i lepiej żeby tak zostało. Coś w tym było. Rasa pierwszych smoków została doprowadzona na skraj wyginięcia przez ludzi. Czarne i srebrne włócznie zapadły głęboko w pamięci tych co przetrwali. I chociaż ten młody, pradawny, nie wiedział nic o swojej historii instynktownie wolał trzymać się z daleka od tych kijów i ich właścicieli.
Kiedy teraz stał na wyprostowanych łapach, górując nad klęczącym elfem, zaledwie jeden skok od niego, poczuł się trochę pewniej, ale nie na tyle by zabrać głos pierwszym. Jego długi ogon leżał na ziemi. Jako strażnik, Elladan powinien wiedzieć, że taka pozycja, nie zapowiada ataku, a raczej oczekiwanie...
Licznik słów: 592
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
ATUTY
Gr. I: Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności
Gr. II: Oporny magik
Kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST
Gr. III: –
W POSIADANIU
–
STAN ZDROWIA
osłabienie organizmu: +1ST do wytrzymałości
STAN GŁODU
syty
FanARTy
by Dynamika
by Piewca
Na przykucniętych kolanach, z dłoniami zaplecionymi za szyją, z włócznią przy stopach wpatrywał się w smoka z pradawnej rasy. Elladan był świadomy swojego szczęścia i nie trzeba mu było tego przypominać. Czuł się zaszczycony, że może oglądać najbardziej majestatyczne zwierzę, w tak przy ziemskiej potrzebie jaką był sen. W swoim długim życiu naoglądał się smoków bardzo wielu. Miał poczynienia chyba z każdą mieszanką, ale ze zwykłymi także. One były bardziej nieufne, fakt, ale i tak znacznie różniły się niż ten co leżał tutaj przed nim. Ten, którego imienia jeszcze nie poznał był idealnym przykładem tego czym jest smok. Gdy był młody, kiedy przechodził szkolenie na łowcę i strażnika, wyobrażał sobie smoki jako wielkie bestie. Trochę nieopanowane, chaotyczne, ale też bardzo inteligentne, pradawne i będące ponad każdą inną rasą. Może to głupie, ale czasami marzył, że wskoczy na grzbiet takiego stworzenia i odleci w przestworza, będąc najbardziej szczęśliwym chłopcem na świecie. Ale to było dawno temu. Te marzenia już dawno wyparowały z jego umysłu. Przez księżyce swojego fachu, zrozumiał, że smoki nie są tym czym myślał. Były wspaniałe, ale głównie z majestatu swojego wizerunku. W innych kwestiach bardziej przypominały jego rasę. Ale, po bardzo długim czasie, kiedy niedługo zakończy już swoją służbę oto się stało. Spotkał tego o, którym zawsze marzył. Oczywiście nie wsiadłby na jego grzbiet, to by było wielkie zbezczeszczenie i prowokacja, poza tym nawet nie wiedziałby, czy tego chce. Ale mógł nacieszyć się jego widokiem. Śledził jego masywną sylwetkę, jego zbite ze sobą łuski, kolorem przypominające morze. Chłonął każdy szczegół, chciał go zapamiętać całego. Nie wiedział ile mu czasu minęło na tym przyglądaniu się, na tym badaniu. Nie patrzył na pozycję słońca, a raczej już księżyca, które łaskawie zamieniło swoją pozycję ze Złocistą Twarzą. Jednak smoki nie śpią wiecznie i wreszcie, wyspany gigant obudził się. Oczywiste było, że go zauważył. Jasnowłosy drgnął niespodziewanie, kiedy wielkie cielsko podniosło się i spojrzało w jego twarz. Ich oczy spotkały się ze sobą. Błękitne, a w wieczornym świetle nieco fiołkowe oczy Elladana patrzyły w intensywnie zielone, niczym korona Drzewa Odnowy ślepia Słowika. Widać było, że smok czekał na to, co powie mężczyzna. Ten jednak nie bardzo wiedział co powinien powiedzieć teraz, w tej sytuacji. Po chwili jednak przypomniał sobie o akwamarynie, który trzymał w luźnej kieszeni na boku, skórzanych spodni. Wyciągnął go i ostrożnie podsunął w stronę stworzenia. –Wypadł Ci w Obozie.– wychrypiał, dawno nie używanym głosem.
Licznik słów: 395
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Strażnicy:
Vasile
Thyria
Vasile
Thyria
- Pieśń Słowika
- Dawna postać
Mistrz Kłopotów
- Posty: 518
- Rejestracja: 01 paź 2015, 20:41
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 27
- Rasa: Zwyczajny

A: S: 1|W: 2|Z: 2|I: 1|P: 2|A: 1
U: B,L,MP,MO,MA: 1| O,W,S,Skr,K,Śl: 3 | A: 4
Atuty: Zwinny, Oporny Magik
Smoki i elfy starały się tutaj wzajemnie szanować i pomagać. Taki sojusz. Jak za dawnych lat. Wokół wioski elfa, kręciło się wiele wspaniałych i dostojnych osobników. Znacznie większych, ładniejszych, mądrzejszych i sprawniejszych. Co więc wzbudziło taki zachwyt u Elladana? Każdy kto miał choć trochę pojęcia co mógł poczuć ten elf podczas całkowicie rutynowego spotkania u przejścia do jego wioski, zrozumiałby, że gra była warta świeczki.
Błękitny smok nie wyglądał z początku na zainteresowanego osobą dwunożnej istoty. Zamierzał odejść zostawiając go z jego marzeniami.
– A więc udało mi się uwolnić ciebie od obowiązków? – zapytał zainteresowanym głosem. Skąd wiedział o tym? Sam tego nie pojmował. Kiedy tam w obozie patrzyli sobie w oczy, zdarzyło się coś osobliwego, co w teorii nie powinno się wydarzyć. Pieśń Słowika miał wrażenie, że czytał w myślach elfa. Elf wyczuwał natomiast jego emocje.
Zanim jednak błękitnołuski smok zdążył zrobić cokolwiek, mężczyzna sięgnął ręką do kieszeni spodni. Słowik zareagował na ten ruch małym zainteresowaniem. Zamrugał oczekując następnego ruchu.
Włócznia nadal leżała na ziemi, co chyba było jedynym powodem dla którego patrzył na Elladana trochę bardziej przyjaźnie.
Otworzył lekko pysk, kiedy elf wyciągnął ku niemu dłoń z błyszczącym akwamarynem.
Dziwnie się poczuł w tym momencie. A co jeśli ten elf nie zamierzał go skrzywdzić?
On chciał mu tylko oddać jego własność. Smok zniżył głowę na wysokość wyciągniętej ku niemu dłoni strażnika. Postąpił najpierw jeden krok w jego stronę. Drugi, następny, zatrzymał w połowie jakby się wahając, ale w rzeczywistości sprawdzał czy nic się nie dzieje. Opuścił łapę na ziemię będąc już na tyle blisko elfa, żeby wyciągnąć łeb ku niemu i zbliżyć go do ludzkiej ręki. Gorące powietrze buchające z jego nozdrzy połaskotało skórę Elladana. Jego szczęki rozchyliły się delikatnie, a głowa przekręciła o dziewięćdziesiąt stopni w prawo, żeby potem przysunąć ją jeszcze bliżej i objąć szczękami opatrzonymi w ostre, białe kły, oddawany klejnot.
Czy się bał? Tak! Pewnie. Nie znał tej istoty, ale bał się czegoś innego. Tego dziwnego uczucia, kiedy patrzył Elladanowi w oczy. Teraz miał nos prawie przytknięty do jego koszuli na piersi rozwiewając mu ją swoim ciepłym oddechem. Zapamięta jego zapach na długo.
Błękitny smok nie wyglądał z początku na zainteresowanego osobą dwunożnej istoty. Zamierzał odejść zostawiając go z jego marzeniami.
– A więc udało mi się uwolnić ciebie od obowiązków? – zapytał zainteresowanym głosem. Skąd wiedział o tym? Sam tego nie pojmował. Kiedy tam w obozie patrzyli sobie w oczy, zdarzyło się coś osobliwego, co w teorii nie powinno się wydarzyć. Pieśń Słowika miał wrażenie, że czytał w myślach elfa. Elf wyczuwał natomiast jego emocje.
Zanim jednak błękitnołuski smok zdążył zrobić cokolwiek, mężczyzna sięgnął ręką do kieszeni spodni. Słowik zareagował na ten ruch małym zainteresowaniem. Zamrugał oczekując następnego ruchu.
Włócznia nadal leżała na ziemi, co chyba było jedynym powodem dla którego patrzył na Elladana trochę bardziej przyjaźnie.
Otworzył lekko pysk, kiedy elf wyciągnął ku niemu dłoń z błyszczącym akwamarynem.
Dziwnie się poczuł w tym momencie. A co jeśli ten elf nie zamierzał go skrzywdzić?
On chciał mu tylko oddać jego własność. Smok zniżył głowę na wysokość wyciągniętej ku niemu dłoni strażnika. Postąpił najpierw jeden krok w jego stronę. Drugi, następny, zatrzymał w połowie jakby się wahając, ale w rzeczywistości sprawdzał czy nic się nie dzieje. Opuścił łapę na ziemię będąc już na tyle blisko elfa, żeby wyciągnąć łeb ku niemu i zbliżyć go do ludzkiej ręki. Gorące powietrze buchające z jego nozdrzy połaskotało skórę Elladana. Jego szczęki rozchyliły się delikatnie, a głowa przekręciła o dziewięćdziesiąt stopni w prawo, żeby potem przysunąć ją jeszcze bliżej i objąć szczękami opatrzonymi w ostre, białe kły, oddawany klejnot.
Czy się bał? Tak! Pewnie. Nie znał tej istoty, ale bał się czegoś innego. Tego dziwnego uczucia, kiedy patrzył Elladanowi w oczy. Teraz miał nos prawie przytknięty do jego koszuli na piersi rozwiewając mu ją swoim ciepłym oddechem. Zapamięta jego zapach na długo.
Licznik słów: 350
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
ATUTY
Gr. I: Zwinny
Jednorazowo +1 do Zręczności
Gr. II: Oporny magik
Kiedy smok jest atakowany magią, atakujący ma dodatkowe +1 do ST
Gr. III: –
W POSIADANIU
–
STAN ZDROWIA
osłabienie organizmu: +1ST do wytrzymałości
STAN GŁODU
syty
FanARTy
by Dynamika
by Piewca
Tu nie chodziło o żaden wygląd, dostojeństwo, wielkość, czy nawet charakter. Tu chodziło o coś całkiem innego. Pieśń Słowika był najzwyklejszym smokiem na świecie, ale w tej swojej prostocie i zwykłości był wyjątkowy. Pobudził o wysokiego elfa dawne marzenia i tęsknotę do czegoś nieosiągalnego. Na chwilę zaćmił pustkę jego serca, a jego niespełnione pragnienia zniknęły. W chwili kiedy ten przybył do Obozu, jasnowłosy nie czuł już żalu, ani zazdrości (tu: odnośnie Vasile'go), a jedynie pogłębiającą się magię. To było uczucie tak silne i tak piękne, ale niestety jednorazowe. Elladan na próżno chciał je uzyskać na nowo. Przecież wiedział, że tego się nie powtórzy. A mimo braku nadziei, dalej próbował. –Można tak powiedzieć.– wymruczał w odpowiedzi, niemal skacząc z radości na to, że ten postanowił mu odpowiedzieć. Tak naprawdę nie uchylał się od obowiązków. Pracował bardzo długo i wiele razy zastępował swojego rudowłosego przyjaciela. Miał też prawo do chwili przerwy. Elf drgnął lekko i nieświadomie, odchylił się do tyłu, kiedy ta wielka, niebieska bestia zaczęła, powolnymi ruchami zbliżać się do niego. Nie bał się smoków. Nigdy się ich nie bał. Znał je jak mało kto, ale z jakiegoś dziwnego powodu podświadomie obawiał się tego smoka. Skąd się to brało? Nie łatwo było to stwierdzić, ale na pewno tkwiło w tym też to, że on był taki inny. Lęk jednak nie wyklucza zachwytu i miłości. Jasnowłosy pokochał tego smoka. Było to jednak uczucie niezwykle delikatne i sam o tym nie wiedział. Pokochał go na moment. W tamtej chwili, w Obozie. Teraz czuł mieszaninę różnych emocji. Przymknął jednak oczy, kiedy pysk sporej bestii przykuły się do jego dłoni. Kiedy jego nozdrza, wielkości jego oka, połaskotały jednocześnie zniszczoną i zadbaną dłoń mężczyzny. –Jestem Elladan.– wyszeptał, bardziej świadomie, niż kiedykolwiek wcześniej.
Licznik słów: 286
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Strażnicy:
Vasile
Thyria
Vasile
Thyria
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Pomiędzy drzewami czmychnął cień.. a właściwie pisklak z stada cienia. Przynajmniej kiedyś Bez do niego należał. Teraz jednak już od kilku księżyców nie widział innego smoka na oczy, wolał izolację nawet jeżeli wiązało się to z jedzeniem resztek znalezionych tu i uwdzie po drapieżnikach.
Tak czy owak z wyuczoną ostrożnością przebiegał pomiędzy miejscami w których był całkowicie ukryty, za każdym razem badając czy odsłonięty teren polany był pusty. Śnieg chrupał głośno, za malcem zostawały głębokie ślady a jego dyszenie było słyszalne z odległości lotu ale.. cóż, jakoś się udawało przez te wszystkie dni.
Po kilku kursach drzewny uspokoił się; było czysto. Pewnym krokiem wyszedł spomiędzy drzew i zaczął się rozglądać za jakimś mięsem lub czymkolwiek do jedzenia. Kursował pomiędzy kupkami śniegu węsząc, raz na jakiś czas rozkopując jakąś. Zajęcie to, jak i głód całkowicie go pochłonęło. Przed chwilą bardzo ostrożny jak na swój wiek Bez teraz byłby dla agresora całkowicie bezbronny wobec jakiegokolwiek zaskoczenia.
Tak czy owak z wyuczoną ostrożnością przebiegał pomiędzy miejscami w których był całkowicie ukryty, za każdym razem badając czy odsłonięty teren polany był pusty. Śnieg chrupał głośno, za malcem zostawały głębokie ślady a jego dyszenie było słyszalne z odległości lotu ale.. cóż, jakoś się udawało przez te wszystkie dni.
Po kilku kursach drzewny uspokoił się; było czysto. Pewnym krokiem wyszedł spomiędzy drzew i zaczął się rozglądać za jakimś mięsem lub czymkolwiek do jedzenia. Kursował pomiędzy kupkami śniegu węsząc, raz na jakiś czas rozkopując jakąś. Zajęcie to, jak i głód całkowicie go pochłonęło. Przed chwilą bardzo ostrożny jak na swój wiek Bez teraz byłby dla agresora całkowicie bezbronny wobec jakiegokolwiek zaskoczenia.
Licznik słów: 154
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"Tu powinienem wstawić jakiś poruszający cytat, ale szkoda mi czasu na szukanie czegoś fajnego"
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Niezrażony panującą wszędzie zimą i tym uciążliwym swędzeniem łusek, samczyk wędrował przez Tereny Wspólne. Łapy same poniosły go do Dzikiej Puszczy, w której śnieg nie leżał grubą warstwą na ziemi, bo powstrzymały to gęste korony drzew, ale jednak było tu też sporo puchu, który przyjemnie skrzypiał pod łapami Piewcy. Ten szukał tu ukojenia, którego nie mógł zaznać na terenach swojego Stada, ani na granicy. Traf chciał, że nie tylko niebieskołuski pojawił się na Polanie tego dnia. Szybko zauważył ślady niedawnej obecności innego smoka w tej okolicy, a jego wzrok niedługo po tym uchwycił zielonołuski kształt smoka, który był czymś tak zajęty, że nie interesował się w ogóle otoczeniem. Samczyk nie był młody, to było pewne, ale nie był też starszy niż Opiewający. Pewnie umiałby się sam bronić, ale... Było w nim coś dzikiego i groźnego, czego Piewca nie potrafił uchwycić. Niebieskołuski usiadł na śniegu i obserwował poczynania obcego smoka o zapachu Stada Cienia, czekając aż ten go zauważy... Albo zniknie gdzieś między drzewami.
Licznik słów: 163
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Podczas gdy Opiewający właśnie wkraczał na polanę zamyślony pisklak włożył właśnie pysk głęboko w jedną z większych kupek. Ruszając nim energicznie rozgrzebywał śnieg na lewo i na prawo emanując nadzieją, że biały puch pokrywa coś martwego i jadalnego. W czasie gdy nowoprzybyły siadał w pobliżu i z zaciekawieniem obserwował tą scenę, Bez zanurzył w zaspie łeb aż po szyję eksponując światu jedynie ruszające się smocze ciało.
Po kilkunastu sekundach takiego grzebania pisklak zawiedziony wyjął pokrytą śnieżną warstwą głowę. Zamarznięta woda pokrywała go grubą warstwą całego, łącznie z zaciśniętymi ślepiami. Kilkoma ruchami strzepał z siebie zimne odzienie i widowiskowo kichnął pozbywając się drażniących nozdrza okruchów.
Niestety i tym razem nic nie znalazł.
Rozleniwionym ruchem oblatywał otoczenie nieobecnym spojrzeniem gdy jego wzrok padł na siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic smoka ziemi; nie tylko w zbyt bliskiej odległości a dodatkowo przypatrującego się mu od.. najwyraźniej długiego czasu. Bza przez moment dopadł amok; rozdarty między chęcią ucieczki a szukania szybkiej kryjówki wykonał jedynie raptowne szarpnięcie barkami w stronę pobliskich drzew i zamarł w bezruchu przypatrując się w przerażeniu obserwującemu go Piewcy.
Przez myśli malca przelatywały szybkie analityczne myśli sumujące się tylko do jednego: "Stało się, na pewno mnie dostrzegł. Teraz trzeba pogadać i może uda się uciec spowrotem w las". Nie były one jednak na tyle klarowne by pozwolić cienistemu na działanie bardziej skierowane niż stanie jak słup soli lampiąc się na nieproszonego gościa.
Po kilkunastu sekundach takiego grzebania pisklak zawiedziony wyjął pokrytą śnieżną warstwą głowę. Zamarznięta woda pokrywała go grubą warstwą całego, łącznie z zaciśniętymi ślepiami. Kilkoma ruchami strzepał z siebie zimne odzienie i widowiskowo kichnął pozbywając się drażniących nozdrza okruchów.
Niestety i tym razem nic nie znalazł.
Rozleniwionym ruchem oblatywał otoczenie nieobecnym spojrzeniem gdy jego wzrok padł na siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic smoka ziemi; nie tylko w zbyt bliskiej odległości a dodatkowo przypatrującego się mu od.. najwyraźniej długiego czasu. Bza przez moment dopadł amok; rozdarty między chęcią ucieczki a szukania szybkiej kryjówki wykonał jedynie raptowne szarpnięcie barkami w stronę pobliskich drzew i zamarł w bezruchu przypatrując się w przerażeniu obserwującemu go Piewcy.
Przez myśli malca przelatywały szybkie analityczne myśli sumujące się tylko do jednego: "Stało się, na pewno mnie dostrzegł. Teraz trzeba pogadać i może uda się uciec spowrotem w las". Nie były one jednak na tyle klarowne by pozwolić cienistemu na działanie bardziej skierowane niż stanie jak słup soli lampiąc się na nieproszonego gościa.
Licznik słów: 231
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"Tu powinienem wstawić jakiś poruszający cytat, ale szkoda mi czasu na szukanie czegoś fajnego"
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Z delikatnym rozbawieniem przypatrywał się wyrośniętemu pisklęciu, które zamarło niczym pokryte lodem jezioro na widok Piewcy. Aż taki był straszny? Samczyk zaśmiał się cicho, po czym mrugnął do obcego smoka. Nie było się czego bać ze strony Opiewającego, chociaż nie wiedział, czego mógł się spodziewać po smoku Stada Cienia – spotkał już wiele przedstawicieli tej grupy i wiedział, że byli bardzo nieprzewidywalni. Mógł być jak Babunia, albo wręcz przeciwnie – jak Martwy, albo jeszcze inny. Mimo to Piewca z całą swoją naiwnością skłonił się lekko obcemu.
– Czyżbym w twojej zabawie ci przeszkadzał?
No już, nic ci przecież nie zrobię złego.
Chcesz, żebym stąd poszedł i nie zawadzał –
To tylko mi to powiedz, mój kolego.
Wyszczerzył kiełki w uśmiechu, czekając na reakcję obcego samczyka.
– Czyżbym w twojej zabawie ci przeszkadzał?
No już, nic ci przecież nie zrobię złego.
Chcesz, żebym stąd poszedł i nie zawadzał –
To tylko mi to powiedz, mój kolego.
Wyszczerzył kiełki w uśmiechu, czekając na reakcję obcego samczyka.
Licznik słów: 125
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Konfuzja rymowaną wypowiedzią nowoprzybyłego sparaliżowała młodzika.. nie robiło to oczywiście wizualnej różnicy względem jego poprzedniego stanu paraliżującego strachu ale zdecydowanie postawiło to wewnętrzny świat emocji Bza na głowie. Nie wiedział właściwie czy teraz powinien się śmiać, płakać czy krzyczeć? Czy ten przybysz jest tak rozbrajająco niewinny czy to jakiś psychol, który rymując powyrywa wszystkie kończyny?
Nie wiedząc co zrobić, Bez kaszlnął i odpowiedział:
– Czy ten rym to tradycja, czy atmosferę nastraja?
Czy może zwyczajnie robisz sobie z mnie jaja?
Jego głos, chociaż cichy, poniósł się echem w całkiem zamilkłym zimowym lesie.
Nie wiedząc co zrobić, Bez kaszlnął i odpowiedział:
– Czy ten rym to tradycja, czy atmosferę nastraja?
Czy może zwyczajnie robisz sobie z mnie jaja?
Jego głos, chociaż cichy, poniósł się echem w całkiem zamilkłym zimowym lesie.
Licznik słów: 92
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Spojrzał na zielonego smoka jak ktoś, kto właśnie został wykpiony za to, że powiedział komuś godzinę. W każdym razie Opiewający odchrząknął z niezadowoleniem, opanowując się, a na jego pysku znów pojawił się uprzejmy uśmiech pasujący równie dobrze do jakiegoś przywódcy czy innego zajmującego się kierowaniem wieloma smokami osobnika. W każdym razie nie było po nim znać, jak bardzo obcy samiec zaminusował właśnie w ślepiach Piewcy, jednak to wina niebieskołuskiego – przecież dobrze wiedział, jak dziwne są smoki Stada Cienia, a i tak postanowił zagadać. No nic, pociągnie dalej tę szopkę, ale planował wykorzystać pierwszy lepszy moment, by jednak się wycofać. Tylko... Musiał to zrobić dyplomatycznie. Tak jak Chłodny zdobywał Azyl – musiał znaleźć odpowiedni moment, by to zrobić i... I tyle!
– Nie wiem, czy kpina płynie w żyłach waszych,
Jednak nie urazisz mnie tak banalnie.
Przekleństwem to moim i przodków naszych,
Że mówić muszę wciąż tak idealnie.
Nie chciał wyjaśniać szczegółów obcemu smokowi, który mógłby użyć tego w przyszłości przeciwko Piewcy, zatem zamilkł patrząc ze spokojem na zielonego samczyka.
– Nie wiem, czy kpina płynie w żyłach waszych,
Jednak nie urazisz mnie tak banalnie.
Przekleństwem to moim i przodków naszych,
Że mówić muszę wciąż tak idealnie.
Nie chciał wyjaśniać szczegółów obcemu smokowi, który mógłby użyć tego w przyszłości przeciwko Piewcy, zatem zamilkł patrząc ze spokojem na zielonego samczyka.
Licznik słów: 170
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Bez rozluźnił się zaciekawiony i usiadł miękko na tyłku, nie spuszczając z Opiewającego ślepia nawet na chwilę. Ciężko byłoby mu ukryć ekscytację jaką odczuwał na ten ewenement na który natrafił pośrodku opustoszałego lasu; ten smok właśnie stwierdził, że jakimś magicznym zrządzeniem pokoleń musi mówić rymami! W oczach malca było to zwyczajnie przekomiczne!
Nachylając się lekko w stronę samca przyglądał mu się z migoczącymi oczami, próbując wyłapać jak najwięcej szczegółów mogących go naprowadzić na rozwiązanie tej zagadki. Najwyraźniej socjoapatia Bza nie mogła się równać z jego dociekliwością i znudzeniem prostym życiem.
Po kilku sekundach wpatrywania się w Adepta jak zaczarowany, młodzik odchrząknął i kontynuował rozmowę:
– Czy chcesz mi przekazać swoimi słowami,
że mówić musisz rymowanymi aluzjami?
Doprawdy ciekawość budzisz w moim sercu,
w świecie próżno szukać wobec tego wzorcu!
Trudno dać wiarę w złożoność tej rzeczy,
wszak mój rozum istnieniu magi przeczy
Bez nie miał konkretnego powodu by mówić rymami, kierowało nim poczucie, że powinien. Traktował to spotkanie jak dawno utęsknioną zabawę, początek przygody. Dopiero po kilku sekundach dotarło do cienistego znaczenie pierwszej części wypowiedzi opiewającego. Było nudne, wyzywające ale groziło zabawie, więc naprędce dodał:
– Jeśli Cię uraziłem, przepraszam.
Że to nie żart to skąd miałem wiedzieć, sobie wypraszam?
Nachylając się lekko w stronę samca przyglądał mu się z migoczącymi oczami, próbując wyłapać jak najwięcej szczegółów mogących go naprowadzić na rozwiązanie tej zagadki. Najwyraźniej socjoapatia Bza nie mogła się równać z jego dociekliwością i znudzeniem prostym życiem.
Po kilku sekundach wpatrywania się w Adepta jak zaczarowany, młodzik odchrząknął i kontynuował rozmowę:
– Czy chcesz mi przekazać swoimi słowami,
że mówić musisz rymowanymi aluzjami?
Doprawdy ciekawość budzisz w moim sercu,
w świecie próżno szukać wobec tego wzorcu!
Trudno dać wiarę w złożoność tej rzeczy,
wszak mój rozum istnieniu magi przeczy
Bez nie miał konkretnego powodu by mówić rymami, kierowało nim poczucie, że powinien. Traktował to spotkanie jak dawno utęsknioną zabawę, początek przygody. Dopiero po kilku sekundach dotarło do cienistego znaczenie pierwszej części wypowiedzi opiewającego. Było nudne, wyzywające ale groziło zabawie, więc naprędce dodał:
– Jeśli Cię uraziłem, przepraszam.
Że to nie żart to skąd miałem wiedzieć, sobie wypraszam?
Licznik słów: 200
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
No i proszę – to już kolejny smok, który zaprzeczał istnieniu magii. Gdyby nie to, że Piewcę napadło jakieś dziwne lenistwo, stworzyłby znów jakiś magiczny twór tuż przed nosem zielonołuskiego samca o nieznanym mu imieniu, bo w końcu najlepszym dowodem jest zawsze dowód namacalny. Tym razem jednak niebieskołuski usiadł na śniegu i westchnął ciężko.
– Cóż... Według ciebie magia nie istnieje,
Ja zaś z nią wiążę moją rangę przyszłą...
Powiedz mi, smoku, jak to się więc dzieje,
Że różne smoki tak różnie wciąż myślą?
Nie wiem, czy chcę cię z błędu wyprowadzać,
Boś ty jest z Cienia – w tobie zło się czai.
Chociaż obiecałem młodszym doradzać...
Ale Cienia ignorancja mnie rani.
Powiedział to wszystko bardzo spokojnie. Owszem – jeśli zielony samiec będzie chciał, by Piewca otworzył przed nim drogę magii, to on to zrobi, ale tylko wtedy, jeśli obcy go poprosi.
– Cóż... Według ciebie magia nie istnieje,
Ja zaś z nią wiążę moją rangę przyszłą...
Powiedz mi, smoku, jak to się więc dzieje,
Że różne smoki tak różnie wciąż myślą?
Nie wiem, czy chcę cię z błędu wyprowadzać,
Boś ty jest z Cienia – w tobie zło się czai.
Chociaż obiecałem młodszym doradzać...
Ale Cienia ignorancja mnie rani.
Powiedział to wszystko bardzo spokojnie. Owszem – jeśli zielony samiec będzie chciał, by Piewca otworzył przed nim drogę magii, to on to zrobi, ale tylko wtedy, jeśli obcy go poprosi.
Licznik słów: 142
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
//Dobra, załączyło mi się kompletnie. Mam nadzieję, że nikt się nie wkurzy xD
Zaperzył się strasznie samiec zielony,
bo swe stado opuścił w czas dawno miniony.
Swą matkę zostawił i siostrę porzucił
a teraz mu mówią "na próżno się trudził"!
Spojrzał więc w ślepia swojego rozmówcy:
– Nie czuję się z cienia! To zwrot dla mnie pusty!
Lecz jakże to magię łączysz z zapachem?
Czym zły jest dlatego iż widzę się z stadem?
Mym zdaniem bredzisz i sam wciąż obrażasz!
Twa magia wymówką, którą sobie wyobrażasz..
Chcesz przeprosin; udowodnij, że mówisz mi prawdę!
Stwórz coś magicznie!
W pół rymu zakończył swą długą wypowiedź,
w swym wzroku wyzwania ukrył zapowiedź.
//Mickiewicz to hardcore.
Zaperzył się strasznie samiec zielony,
bo swe stado opuścił w czas dawno miniony.
Swą matkę zostawił i siostrę porzucił
a teraz mu mówią "na próżno się trudził"!
Spojrzał więc w ślepia swojego rozmówcy:
– Nie czuję się z cienia! To zwrot dla mnie pusty!
Lecz jakże to magię łączysz z zapachem?
Czym zły jest dlatego iż widzę się z stadem?
Mym zdaniem bredzisz i sam wciąż obrażasz!
Twa magia wymówką, którą sobie wyobrażasz..
Chcesz przeprosin; udowodnij, że mówisz mi prawdę!
Stwórz coś magicznie!
W pół rymu zakończył swą długą wypowiedź,
w swym wzroku wyzwania ukrył zapowiedź.
//Mickiewicz to hardcore.
Licznik słów: 112
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"Tu powinienem wstawić jakiś poruszający cytat, ale szkoda mi czasu na szukanie czegoś fajnego"
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
Atuty:
I) Szczęściarz – W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek
II)
III)
IV)
Przedmioty posiadane:
Mięso: 100%
Owoce: 0%
Kamienie: —
Inne: —
Karta Postaci
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
//plox
Słysząc ton samczyka i to jak nieudolnie naśladował on Piewcę, niebieski smok uniósł pytająco łuk brwiowy. Nie trzymał stałego rytmu, a runy miał podstawowe jak za czasów młodości Opiewającego. W każdym razie przyszły Mag ciągle czuł się wyśmiewany przez zielonego samca i nie był bynajmniej zadowolony z tego faktu. Poruszył niespokojnie zakończoną kolcem końcówką ogona. Zaczynał rozumieć, czemu tak wiele smoków z jego Stada jak i z Wody nienawidzi Cienia. Byli dziwni, niesympatyczni i na dodatek udawali te śmieszne ptaki, które potrafią nauczyć się smoczej mowy – gwarki, kruki czy nawet nieznane Piewcy papugi. W każdym razie uznał, że skoro ten mały mądrala chce pokazu, to go dostanie. Opiewający wyobraził sobie malutką kulkę o średnicy łuski, która miała pojawić się tuż za smokiem Cienia, szpon nad jego nasadą ogona. Kulka miała być lekka, ale po upadku i zetknięciu się z ciałem zielonołuskiego miała wybuchnąć – nie zadając samcowi żadnej rany miała wydać z siebie bardzo głośny huk, taki jak wtedy gdy w lesie wali się drzewo. Hałas miał być na tyle głośny, by przestraszyć samca, ale nie by uszkodzić jego słuch. Był to zwykły pokaz iluzji i działania magii. Skupił się i wyszeptał zaklęcie:
– Skoro magię chcesz zobaczyć,
To przygotuj swoje ciało.
Zaraz będziesz mógł doświadczyć
Najprawdziwsze magii dzieło.
Po tych słowach przelał Maddarę w wyobrażenie z przebudzonego źródła i rozluźnił się, przygotowany na przedstawienie.
Słysząc ton samczyka i to jak nieudolnie naśladował on Piewcę, niebieski smok uniósł pytająco łuk brwiowy. Nie trzymał stałego rytmu, a runy miał podstawowe jak za czasów młodości Opiewającego. W każdym razie przyszły Mag ciągle czuł się wyśmiewany przez zielonego samca i nie był bynajmniej zadowolony z tego faktu. Poruszył niespokojnie zakończoną kolcem końcówką ogona. Zaczynał rozumieć, czemu tak wiele smoków z jego Stada jak i z Wody nienawidzi Cienia. Byli dziwni, niesympatyczni i na dodatek udawali te śmieszne ptaki, które potrafią nauczyć się smoczej mowy – gwarki, kruki czy nawet nieznane Piewcy papugi. W każdym razie uznał, że skoro ten mały mądrala chce pokazu, to go dostanie. Opiewający wyobraził sobie malutką kulkę o średnicy łuski, która miała pojawić się tuż za smokiem Cienia, szpon nad jego nasadą ogona. Kulka miała być lekka, ale po upadku i zetknięciu się z ciałem zielonołuskiego miała wybuchnąć – nie zadając samcowi żadnej rany miała wydać z siebie bardzo głośny huk, taki jak wtedy gdy w lesie wali się drzewo. Hałas miał być na tyle głośny, by przestraszyć samca, ale nie by uszkodzić jego słuch. Był to zwykły pokaz iluzji i działania magii. Skupił się i wyszeptał zaklęcie:
– Skoro magię chcesz zobaczyć,
To przygotuj swoje ciało.
Zaraz będziesz mógł doświadczyć
Najprawdziwsze magii dzieło.
Po tych słowach przelał Maddarę w wyobrażenie z przebudzonego źródła i rozluźnił się, przygotowany na przedstawienie.
Licznik słów: 227
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Na dźwięk wystrzału tuż za plecami i lekki powiew ciepła na ogonie samczyk wyskoczył w powietrze i pognał między drzewa w amoku. Niewiele myśląc wskoczył między krzaki i schował się za pierwszym lepszym konarem, gdzie spędził kilka sekund próbując się opanować. Wciąż słyszał walenie serca w uszach a żyłach krążyły mu ogromne ilości adrenaliny – płynnego przerażenia. Najwyraźniej owy smok życia wcale nie był tak obłąkany jak Bez założył to na początku.
Minęło zdrowe 20 sekund nim malec zdążył sobie wszystko poukładać w głowie. Oczywiście nie uwierzył w magię, ale zdecydowanie dostrzegł potencjał w umiejętnościach siedzącego pośrodku polany smoku; zdolność materializowania groźnych wybuchów tuż za przeciwnikami.. Bez przeszły ciarki na samą myśl, że mógłby posiąść taką moc do własnych celów!
Nerwowo drapiąc ziemię z rozdarcia pomiędzy strachem wciąż pulsującym w żyłach, a nieposkromioną żądzą zdobycia siły walczył z sobą by wykonać jakiś ruch zanim magiczny przybysz odejdzie a z nim życiowa szansa Bzu na zdobycie siły zmienienia stad. Jedyne na co się ostatecznie zdobył to, bez opuszczania swojej kryjówki, zakrzyknięcie w przestrzeń:
– Więc mówiłeś prawdę! Przepraszam zgodnie z obietnicą! Czy mógłbym Cię teraz wybłagać byś mnie nie zabijał?
Treść tego krzyku zdecydowanie nie pasowała do małego buntownika i momentalnie zapiekła go w ego. Nie miał jednak nad nią kontroli bo przerażenie wciąż dusiło w nim wszelkie racjonalne myślenie.
Minęło zdrowe 20 sekund nim malec zdążył sobie wszystko poukładać w głowie. Oczywiście nie uwierzył w magię, ale zdecydowanie dostrzegł potencjał w umiejętnościach siedzącego pośrodku polany smoku; zdolność materializowania groźnych wybuchów tuż za przeciwnikami.. Bez przeszły ciarki na samą myśl, że mógłby posiąść taką moc do własnych celów!
Nerwowo drapiąc ziemię z rozdarcia pomiędzy strachem wciąż pulsującym w żyłach, a nieposkromioną żądzą zdobycia siły walczył z sobą by wykonać jakiś ruch zanim magiczny przybysz odejdzie a z nim życiowa szansa Bzu na zdobycie siły zmienienia stad. Jedyne na co się ostatecznie zdobył to, bez opuszczania swojej kryjówki, zakrzyknięcie w przestrzeń:
– Więc mówiłeś prawdę! Przepraszam zgodnie z obietnicą! Czy mógłbym Cię teraz wybłagać byś mnie nie zabijał?
Treść tego krzyku zdecydowanie nie pasowała do małego buntownika i momentalnie zapiekła go w ego. Nie miał jednak nad nią kontroli bo przerażenie wciąż dusiło w nim wszelkie racjonalne myślenie.
Licznik słów: 219
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Słowa samca poprawiły mu nastrój nawet bardziej niż jego komiczna reakcja na odrobinę hałasu. Piewca uśmiechnął się w stronę ukrytego smoka i skinął łbem, po czym wykonał łapą gest zachęcający młodzika do podejścia. Nie zamierzał nikogo zabijać – nawet nie ze względu na prawa Wolnych Stad, ale na własny kodeks moralny, którego przestrzegał.
– Nie zamierzam cię zabijać, przysięgam,
A teraz pozwól, że ci się przedstawię –
Opiewającym Kolcem się nazywam,
Tyś też Adeptem – czy myślę poprawnie?
Sztuki magii mógłbym cię tu nauczyć
Jeśli posłusznym mi być obiecujesz,
Bo ja nie zamierzam się z tobą męczyć –
Na mą cierpliwość wciąż nie zasługujesz.
Pierw jednak powiedz mi, po co ci czary?
Czy to na Maga się szkolić planujesz,
Czy też użyjesz natury dary
Do innych czynów? Co, młodzieńcze, knujesz?
Opiewający zaczął naukę, chociaż nie był pewny, czy smok Cienia to zauważy – w końcu Piewca nie czekał na odpowiedź w tej sprawie, lecz natychmiast zaczął nielubianą przez siebie teorię, by móc czym prędzej przejść do praktyki, którą uwielbiał.
– Nie zamierzam cię zabijać, przysięgam,
A teraz pozwól, że ci się przedstawię –
Opiewającym Kolcem się nazywam,
Tyś też Adeptem – czy myślę poprawnie?
Sztuki magii mógłbym cię tu nauczyć
Jeśli posłusznym mi być obiecujesz,
Bo ja nie zamierzam się z tobą męczyć –
Na mą cierpliwość wciąż nie zasługujesz.
Pierw jednak powiedz mi, po co ci czary?
Czy to na Maga się szkolić planujesz,
Czy też użyjesz natury dary
Do innych czynów? Co, młodzieńcze, knujesz?
Opiewający zaczął naukę, chociaż nie był pewny, czy smok Cienia to zauważy – w końcu Piewca nie czekał na odpowiedź w tej sprawie, lecz natychmiast zaczął nielubianą przez siebie teorię, by móc czym prędzej przejść do praktyki, którą uwielbiał.
Licznik słów: 169
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Bez na myśl, że właśnie zaoferowano mu możliwość nauczenia się tego ucieleśnienia marzeń zadrżał. Wydawało się mu niewiarygodnym szczęście jakie go spotkało pośrodku tego zadu.. odludzia. Co prawda nie znalazł tu upragnionego jedzenia a w brzuchu wciąż mu burczało, ale jeżeli tylko się nauczy to sam sobie upoluje jakiegoś lisa.. albo lepiej! Jakiegoś żubra!
Bez śladów ociągania się wyszedł z kryjówki, w trakcie ostrożnie rozglądając się najpierw czy Opiewający nie zmienił miejsca i nie czeka z zasadzką. Jednakże świadomość, że gdyby tylko celem obcego smoka było zabicie malca to już by nie żył wypełniała go skłonnością do zagrania "wszystko albo nic".
Gdy tylko dostrzegł, że smok życia dalej siedzi na środku polany, skierował się wprost przed niego intensywnie myśląc nad odpowiedzią, która mogła go przecież pozbawić tej okazji. W końcu spokojnie usiadł ogon przed Opiewającym, westchnął głęboko i odpowiedział:
– Mówili do mnie "Bez" i chcę nauczyć się tej.. magii.. by upolować sobie jedzenie! Nawet jak to oznacza, że będę musiał wiecznie mówić wierszem to.. – uczynił w tym miejscu dłuższy odstęp jakby z wątpliwościami co do tego co miał zamiar powiedzieć. W dodatku jakoby na potwierdzenie jego słów szczęśliwie głośno zaburczało mu w żołądku – i tak nie za wiele rozmawiam
Stwierdził, że równie dobrym wyjściem z tej sytuacji będzie wyjawienie tylko części prawdy. Przynajmniej do czasu gdy przekazana mu będą tajemnicze arkana Bez nie chciał grać w otwarte karty. Jednakże obawiał się też, że dziwny smok może odczytać w nim kłamstwo lub nie pochwalić jego agresywnych planów, co byłoby przecież równie niebezpieczne.
Bez śladów ociągania się wyszedł z kryjówki, w trakcie ostrożnie rozglądając się najpierw czy Opiewający nie zmienił miejsca i nie czeka z zasadzką. Jednakże świadomość, że gdyby tylko celem obcego smoka było zabicie malca to już by nie żył wypełniała go skłonnością do zagrania "wszystko albo nic".
Gdy tylko dostrzegł, że smok życia dalej siedzi na środku polany, skierował się wprost przed niego intensywnie myśląc nad odpowiedzią, która mogła go przecież pozbawić tej okazji. W końcu spokojnie usiadł ogon przed Opiewającym, westchnął głęboko i odpowiedział:
– Mówili do mnie "Bez" i chcę nauczyć się tej.. magii.. by upolować sobie jedzenie! Nawet jak to oznacza, że będę musiał wiecznie mówić wierszem to.. – uczynił w tym miejscu dłuższy odstęp jakby z wątpliwościami co do tego co miał zamiar powiedzieć. W dodatku jakoby na potwierdzenie jego słów szczęśliwie głośno zaburczało mu w żołądku – i tak nie za wiele rozmawiam
Stwierdził, że równie dobrym wyjściem z tej sytuacji będzie wyjawienie tylko części prawdy. Przynajmniej do czasu gdy przekazana mu będą tajemnicze arkana Bez nie chciał grać w otwarte karty. Jednakże obawiał się też, że dziwny smok może odczytać w nim kłamstwo lub nie pochwalić jego agresywnych planów, co byłoby przecież równie niebezpieczne.
Licznik słów: 254
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Opiewający nie miał powodu by wątpić w prawdomówność Bzu. Swoją drogą... Miał ciekawe imię. Z tego co wiedział, to większość smoków Cienia wybierała jednak słowa bez znaczeń – zlepki losowych run, które da się wymówić z trudem i wielokrotnie łamiąc sobie na tym jęzor. Tym razem jednak samiec nosił miano oznaczające jego przeznaczenie – a przynajmniej tak to funkcjonowało w dawnym Klanie Piewcy. W każdym razie samiec westchnął cicho. Ta nauka wymagała od niego nieco gadania... Ale co mu tam – da radę. Trzeba tylko zacząć i zebrać w sobie wystarczająco dużo dobrej woli.
– Najpierw zacznij od wyciszenia siebie –
Pozbądź się myśli, zignoruj świat cały.
Będę tu czekał spokojnie na ciebie,
Więc nie spiesz się – zrób to porządnie, mały.
Samiec dobrze wiedział, że Bez w przeciwieństwie do niego nie będzie musiał cały czas używać Mowy. Ta "przypadłość" była charakterystyczna dla Piewcy wychowanego w Klanie, gdzie od wielu Obrotów uważano, że Mowa pobudza Moc do działania. Mała rzecz, a boli – chociaż po wielu księżycach życia wśród Wolnych Opiewający zdążył już przywyknąć do swej odmienności tutaj.
– Najpierw zacznij od wyciszenia siebie –
Pozbądź się myśli, zignoruj świat cały.
Będę tu czekał spokojnie na ciebie,
Więc nie spiesz się – zrób to porządnie, mały.
Samiec dobrze wiedział, że Bez w przeciwieństwie do niego nie będzie musiał cały czas używać Mowy. Ta "przypadłość" była charakterystyczna dla Piewcy wychowanego w Klanie, gdzie od wielu Obrotów uważano, że Mowa pobudza Moc do działania. Mała rzecz, a boli – chociaż po wielu księżycach życia wśród Wolnych Opiewający zdążył już przywyknąć do swej odmienności tutaj.
Licznik słów: 178
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bezsensowny Kolec
- Dawna postać
Zielę
- Posty: 108
- Rejestracja: 15 gru 2015, 21:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 11
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Jeździec Apokalipsy
- Mistrz: Geniusze go nie potrzebują!

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 2
U: S, Pł, A, O, W, Śl, Skr: 1 | MO, B: 2| MP, MA:3
Atuty: Szczęściarz;
Bez przechylił głowę w zastanowieniu nad celem tej zabawy z wyciszaniem umysłu. Dalej w pozycji siedzącej zerkał na Piewcę w poszukiwaniu jakiejś oznaki zdrady lub żartu, jednak nie mógł niczego takiego dostrzec.
Samo zadanie nie byłoby normalnie dla malca wyzwaniem; Był naturalnym filozofem, który zawsze gdy tylko nie jadł – myślał lub spał, z naciskiem na to drugie. Jednakże niefortunnie akurat ta chwila była niekorzystna dla takich mnisich zadań, bowiem Bez wciąż był rozbudzony przerażeniem sprzed chwili: serce wciąż mu waliło a łapy lekko drżały.
Chcąc lub nie, podjął się próby od której zależała przecież szansa na zrealizowanie marzeń malca. Zamknął oczy i mruknął:
– Tylko mnie nie zabijaj teraz.. – zaspanym głosem.
Był wymęczony wszystkimi wydarzeniami minionego dnia, więc pod jego powiekami zaczęły latać niezidentyfikowane kształty potencjalnych snów. Jeden z nich przypominał kupkę kości, inny karykaturę Opiewającego strzelającą grzmotami z oczu. Ruszając energicznie łbem w lewo i w prawo Bez wyrzucił je z myśli zdecydowanie nie mając zamiaru teraz zasypiać.
– Gotowe – Mruknął z trudem utrzymując się w owym stanie – Jak teraz wywoływać eksplozje? – Dodał z zniecierpliwieniem.
Samo zadanie nie byłoby normalnie dla malca wyzwaniem; Był naturalnym filozofem, który zawsze gdy tylko nie jadł – myślał lub spał, z naciskiem na to drugie. Jednakże niefortunnie akurat ta chwila była niekorzystna dla takich mnisich zadań, bowiem Bez wciąż był rozbudzony przerażeniem sprzed chwili: serce wciąż mu waliło a łapy lekko drżały.
Chcąc lub nie, podjął się próby od której zależała przecież szansa na zrealizowanie marzeń malca. Zamknął oczy i mruknął:
– Tylko mnie nie zabijaj teraz.. – zaspanym głosem.
Był wymęczony wszystkimi wydarzeniami minionego dnia, więc pod jego powiekami zaczęły latać niezidentyfikowane kształty potencjalnych snów. Jeden z nich przypominał kupkę kości, inny karykaturę Opiewającego strzelającą grzmotami z oczu. Ruszając energicznie łbem w lewo i w prawo Bez wyrzucił je z myśli zdecydowanie nie mając zamiaru teraz zasypiać.
– Gotowe – Mruknął z trudem utrzymując się w owym stanie – Jak teraz wywoływać eksplozje? – Dodał z zniecierpliwieniem.
Licznik słów: 181
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zawierzony Kolec
- Dawna postać

- Posty: 1213
- Rejestracja: 01 gru 2015, 19:44
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,A,MP,MA,MO,W,Skr,Śl,M,Kż: 1|
Atuty: Inteligentny, Niezdarny Wojownik
Uśmiechnął się, słysząc zniecierpliwienie w głosie młodszego smoka. Czy on też taki był, gdy Śmiały uczył go magii? Piewca był prawie pewien, że nie, ale kto wie, jak odbierał to czarnołuski smok Ognia. No, ale teraz nie o tym... Bez był już gotowy, a jeśli nie, to najwyżej będzie miał kilka trudności z kolejnym zadaniem.
– Teraz wyobraź sobie coś prostego
Z jak największą precyzją, dokładnością.
Niech to będzie cokolwiek nieżywego –
Pochwal mi się swoją pomysłowością.
Następnie sięgnij wgłąb siebie i szukaj
Obiektu, co Mocą wciąż promieniuje.
Sam się pojawi – tego nie wymuszaj.
Ślepiami nie szukaj – duchem poczujesz.
Ze spokojem powiedział od razu dwa pierwsze etapy nauki magii, które Śmiały podzielił na dwie osobne części. Piewca zastanawiał się, czy Bez sam dotrze do tego, jak połączyć źródło z wyobrażeniem i czy w ogóle znajdzie źródło... Jak nie, to cóż – inaczej się zabawią.
– Teraz wyobraź sobie coś prostego
Z jak największą precyzją, dokładnością.
Niech to będzie cokolwiek nieżywego –
Pochwal mi się swoją pomysłowością.
Następnie sięgnij wgłąb siebie i szukaj
Obiektu, co Mocą wciąż promieniuje.
Sam się pojawi – tego nie wymuszaj.
Ślepiami nie szukaj – duchem poczujesz.
Ze spokojem powiedział od razu dwa pierwsze etapy nauki magii, które Śmiały podzielił na dwie osobne części. Piewca zastanawiał się, czy Bez sam dotrze do tego, jak połączyć źródło z wyobrażeniem i czy w ogóle znajdzie źródło... Jak nie, to cóż – inaczej się zabawią.
Licznik słów: 146
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!













