OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przyjrzał się badawczo Igowi. Lot? A więc tak... wszystko jasne.– Więc tak naprawdę nie jesteście smokami, tylko nietoperzami? – zmrużyłem oczy badawczo. Rzuciłem spojrzenie ku Pożeraczowi. Ciężko było mi sobie wyobrazić tą istotę zwisającą do góry nogami w jaskini. Być może dlatego żyli na zewnątrz. Byli zbyt duzi na przebywanie w środku. – Nietoperze latają. Smoki je jedzą. Takie są reguły gry – powiedziałem pewien swego. A więc tak naprawdę przebywałem wśród przerośniętych maszyn do produkowania bobków, które Uczniowie co jakiś czas musieli sprzątać, ćwicząc podstawę Magii Przetrwania? Skrzywiłem się. A więc możemy go zjeść, kiedy nie będzie tego dużego. Dają nam tutaj wystarczająco dużo pożywienia, Głodzie. W myślach szybko sam siebie skarciłem za przyjazne prawie-zaakceptowanie oferty Głodu. Prawie nie robiło tak wielkiej różnicy w tym momencie.
Wsłuchiwałem się niezwykle uważnie w opowieść Pożeracza, choć faktycznie mogła być nieco nudna. Fakt faktem, właśnie tego chciałem. Dowiedzieć się czegoś o nich. O tych ogromnych nietoperzach.
– Nie nauczysz mnie latać. Smoki nie latają – odparłem na jego propozycję niezbyt grzecznym tonem i parsknąłem. To było niedorzeczne. Czułem się coraz gorzej wśród tych przerośniętych nietoperzy.
– U nas nigdy nie było podziału na rangi i było dobrze. Wszyscy wiedzieliśmy, kim się staniemy. Wszyscy prawie od urodzenia mają zacząć uczyć się wykrywać obecność maddary, a później podtrzymywać obecność Światła, aby karmić nim nasze rośliny. Po prostu sprawialiśmy, że w najwyższych grotach ściana górna była przezroczysta. Każdy dokładał się do tego. W ten sposób utrzymywaliśmy nasze Ogrody i Sady. U was też jest magia, czuję ją – zastygłem w bezruchu, wsłuchując się w szmer maddary. Słowo, o którym nie wiedziałem, że było znane Smokom Wolnych Stad, bo mój Klan pochodził od smoków, które również nimi kiedyś były. Przed Równinnymi. – A więc... jakie to są rangi? Po co ich tyle? Czy czarodzieje są po to, aby utrzymywać waszą ścianą górną przezroczystą? Nie widziałem tu jeszcze ani jednego potężnego maga.
Mimo wszystko, czułem się teraz w tym towarzystwie nieco luźniej i mówiłem więcej, niż zwykle. Możliwe, że wywoływała to postawa największego z nietoperzy, którego do tej pory widziałem, oprócz Uśmiechu Cienia. Był przepełniony spokojem i czułem jego wiedzę. Jednocześnie dalej coś we mnie wzbudzało we mnie dyskomfort. Wątpliwe, żebym się kiedykolwiek przyzwyczaił do traktowania innych na równi i z szacunkiem, a nie przez pryzmat fizycznej przewagi. Bardzo wątpliwe.