Znaleziono 17 wyników

autor: Tęgi Kolec
26 lip 2021, 21:35
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

“Przeklęte licha” nie rzucają tylko kamieniami! Zaraz zaczną robić rany cięte w ciele Kwintesencji o wiele głębsze niż będzie trzeba. Nie trzeba było być wielkim mózgiem, aby domyśleć się, iż ziemisty adept niebawem zastosuje w praktyce wszystkie rady samicy... bynajmniej bez dania jej cienia szansy na skuteczną obronę. Fakt faktem, był szybszy, ale nie mógł lekceważyć faktu, iż jeden potężniejszy zamach łapą miał szansę zakończyć nie tylko to spotkanie, ale także żywot miłośnika herbat. Ruszył początkowo powolnym kłusem ogonem merdając co najmniej jak zaaferowane kocię (po raz pierwszy w życiu widzące kotołaka), zbliżając się do niej delikatnym łukiem od jej lewej strony. Nie bawił się w jakiekolwiek subtelności, dokonując tego swoistego truchtu dość mechanicznie... do momentu, gdy środek jego ogona nie był w jednej linii z początkiem pyska Kwintesencji.
Od wtedy wszystko potoczyło się o wiele szybciej, zaczynając od z początku leniwego odchylenia się ogona w prawo aby po chwili wbić się w ziemię i z całej siły ruszyć się, wzbijając w stronę jej pyska tumany kurzu, nie wspominając o ogromnej ilości piachu która zapewne wylądowała w ślepiach Wodnej.
Nie oglądał się na efekty i po prostu tak szybko jak umiał wykonał sus przed siebie, byle szybciej znaleźć się w pobliżu ogona olbrzymki. Nie dbał o równomierne układanie łap; same się układały. Jak gdyby był już wprawiony, lecz ino zapomniał – biegł przed siebie nader lekko... do czasu. Trucht zmienił się w nieco ociężały bieg a on w niemalże sprint, wtórowany coraz bardziej świszczącym i urywkowym oddechem kogoś, kto niemalże wypluwał płuca bez wcześniejszej rozgrzewki. Ino kiedy w końcu po dość mocnym obróceniu łba mógł zobaczyć jej zad, wbił pazury w ziemię i zaparł się łapami byle wytracić prędkość tak szybko jak się tylko da, aby móc w dość “spokojnym” tempie zawrócić w tym właśnie kierunku i rzucić się zwinnie jak wiewiórka na tyły. Nie zamierzał jednak tylko na tym poprzestawać, bowiem celem było wykorzystanie różnicy wielkości i grzbiet. Chciał być niczym kleszcz; im prędzej przeskoczy nad ogonem, tym prędzej wgryzie się w kark.
Tak też i skoczył z ugiętych łapsk. Spiął mięśnie, z wszelkich sił odbił się od ziemi wszystkimi kończynami by rozcapierzonymi szponami przednich łap objąć olbrzymkę pod żebrami. Chciał się wbić wyłącznie dla przyczepności, jakoby przytulenie, ścisk; tylne chciał wbić po bokach zadu wojowniczki, co chwila ześlizgując się z szeleszczącego futra. Gdyż niczym zwierzę, drapieżnik z Wielkiej Puszczy, naskoczył na nią by szczęki wyskoczyły jak pięść w kark. Żeby ścisnęły się i szarpały to w lewo, to w prawo, aż wyrwały płat mięsiwa bardziej impetem tego ruchu, aniżeli siłą.
autor: Tęgi Kolec
23 lip 2021, 20:46
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111392

Czuł jak coś z niego wypływa, przeto i słowa przywódcy były bardziej odległe od nagłej wizji – zdawało się, że oddalił się do mrożącego krew w żyłach miejsca. Jego pysk był pyskiem smoka iście obojętnego, ba, znudzonego swym własnym odbiciem; jakoby dopiero co wstał i z tym samym zrezygnowaniem, jakie istnieje w zawiedzionych matkach, patrzył przed siebie hen w nieznane. Może to złe określenie – a nuż bliżej mu było do osoby, co walczy zacięcie z myślami pod prysznicem, tylko po to by stracić wątek i wstrzymać cios. Odsłonić pierś, dać się żywcem w przekonaniu nader odległym.
Słysząc swoje imię, Brigim tak się stropił, że już sam nie wiedział czy na pewno tak się nazywał. Po chwili wybełkotał coś niezrozumiałego, a zderzywszy się z niezrozumieniem powziął jakoby ostateczną decyzję, otworzył wargi, jak mógł najszerzej, i rzucił gardłowo, niby groźba, słowo: Froildrinth.
Choć równie dobrze mógł powiedzieć Baraka. Ha, nawet gdyby chciał to, cholera, ugrzęzłoby mu w gardle! Ha... nawet... gdyby chciał powiedzieć więcej.
Miało się wrażenie, że zamarł. Nie wiadomo czy był sens kontynuowania. Nie wiadomo czy za chwilę odejdzie, czy nie, pozostawiając Rozkwit w niepewności.
autor: Tęgi Kolec
09 lip 2021, 13:02
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Rozwarł oczy; bo choć spodziewał się sparowania, jej silny dotyk był ciężki do zaakceptowania. Należał do tak uciążliwych uczuć jakoby kostka lodu na nagiej skórze, więc nie dziwota, że gdy tylko posłyszał uwagę, pociągnął łapsko do siebie. Próbował się wyrwać i szczerze, udało mu się wyłącznie z pozwolenia.
Po cholerę on się zgodził; wyjdzie z tego albo poraniony, albo niespełna rozumu i żadna z tych opcji opłacalną nie jest. Jednak, nerwowo strzeliwszy ogonem, stwierdził klasycznie "e tam". Stwierdził to tak, jak stwierdzają to pijani i tak, jak taplający się w nędzy, bo nie mają pieniędzy – żałośnie. Jak miał myśleć, jeśli wyrzuty sumienia zajmowały mu cały czas?
Rozcapierzył pazury. Wodził za nią wzrokiem w miejscu, w którym wylądował, jakoby wrósł w ziemię; naostrzone kły uśmiechały się od niechcenia w łbie, jaki zniżył się do zieleni wzgórza. Barki ściągnął do siebie, gorycz śliny przełknął z niesmakiem a wszelki chaos, zgodnie z radą, próbował odgonić. W prawdziwej sytuacji nie miał tyle czasu na analizowanie, to sobie go nie dał; nawałnicę myśli zbierał łapczywie w jedną papkę.
"Jestem szybszy. Ona: większa i silniejsza. Jeśli się zbliżę, złapie mnie ponownie. Bez dystansu nie dam rady. Liczy się celność. Im więcej ran, tym szybciej się wymęczy. Mogłaby nie nadążyć."
Złote ślepia błysnęły. Lustrowały otoczenie, ot, typem pokątnym na miarę ucznia, co się nie nauczył i szukał wsparcia w jesiennych chmurach. Czerwony smok był pochylony – jak kot o zgiętych łapach przygotowany do skoku – zaś jego ogon wirował niespokojnie. Łapy rozstawione dla balansu, ugięte w stawach dla lepszego przenoszenia ciężaru ciała i nie tylko. Skrzydła ściśnięte do boków, aby sobie nie przeszkadzać.
Nie wiedział ile oddechów minęło od uwagi wojowniczki... a miał się, do diaska, śpieszyć.
Zgięty, gotowy, spięty w łapskach i niepewny – wyglądał śmiesznie. Tak mu się zdawało. Więcej w nim było tremy niż wojowniczego hartu albo! nie pozwalał sobie na swobodę. Albo bał się na tyle, żeby udawać niepewnego, zestresowanego, a przede wszystkim zmartwionego.
Ogon coś poczuł pod sobą.
Ślepia błysnęły.
Miał dystans. Jeśli się obroni to futrzasta go nie złapie. Będzie musiała się skupić na czymś innym, a tedy czerwony przejdzie do kolejnego ataku. Ten nawet nie musiał być celny. Miał ją bardziej zainteresować niźli zranić.
Bierz, cholera, bierz!
Szybko objął kamień po lewej.
Wtem, upewniwszy się, że zgiął wszystkie łapska, wyskoczył z tylnych. Żeby ogon zyskał pędu, żeby Brigim okręcił się w prawo, bokiem do Wodnej. Skok podniósł ino tylne łapy, więc przednie wcisnął z całej siły w ziemię, ażeby się nie przewalić. Impet pociągnął ciało zgodnie z myślą. Wyglądało to na nader lekki półobrót. Ciężar, opleciony trójkątnym koniuszkiem i resztą ogona, świsnął w powietrzu. Dopiero gdy adept poczuł, że kamień jest bardziej noszony powietrzem niż ogonem, pozwolił mu się wymknąć – celując w czoło. Chciał strzelić małym głazem w głowę wojowniczki i co najwyżej rozciąć jej skórę.
Był gotów.
autor: Tęgi Kolec
08 lip 2021, 13:21
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Nie widziała tego w nim, co on zauważał; nie musiał czuć się gorzej na samą myśl, że go rozbroiła, nie musiał się bić z własną osobą, mógł nie tracić czasu na roztrząsanie – ach, niech będzie tak, jak jest!
Ograniczenia poszły w niepamięć. Samiec wyprostował się, zamknąwszy ślepia jak przed omenem, a łeb zakolebotał się na strzelających kręgach. Ściągnięte łopatki, łomot serca i gorąc w żyłach, jazgot pulsu oraz nieprzyjemna mgła przed oczyma. Dbając o kulturę, przekręcił łeb z klekotem łusek, strzelił ogonem jak z krwawego bicza by – spiąwszy mięśnie, ugiąwszy się na kończynach – pokłonić się w pełnym szacunku do samicy zgoła silniejszej.
Skrzydła zaszeleściły. Zostały złożone. Mięśnie napięte.
Siarczysty wyskok.
Łapy do przodu.
Przesadził dystans jednym susem.
Raptem wylądował jak piórko po lewej stronie Wojowniczki, wbiwszy szpony w trawę.
Buchnęła chmara kurzu. Stał na tylnych łapach.
Pęd pchał go wprzód, tylne łapska wrosły w ziemię i prawa łapa – w rozpędzie sobie właściwym – chciała ugodzić włochaty bark nim Tęgi padnie na cztery i ucieknie. Szpony szarpnęłyby skórę, zostawiłyby spory płat w objęciu – błysnęłyby po chwili gdzieś indziej.
autor: Tęgi Kolec
08 lip 2021, 11:20
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Niestety, wyżyny pewności siebie znów się wykoleiły i ta rzekoma domieszka zmieszania stała się raptem lawiną wątpliwości. Patrzył tępo z uśmiechem, jaki to nikł jakoby księżyc za drzewem i sylwetka Wodnej zdawała się zmazywać ten łuk.
Jego wzrok zaś nieobecny. Wspomnienie, co objawiło mu się oddechem tuż obok Rozkwitu Ziemi tętniło w jego żyłach, w sercu, jakie błagalnie skakało do suchego gardła. Wpół wypalona twarz migała mu jak gdyby maska wojowniczki, białawe włosie zamieniało się w złoto i szczecina w letni chruśniak; walcząca przemieniła się w poległą, w Barakę, jeśli jej imię tak w jego ustach brzmiało i cholera! Cholera, zachłysnął się śliną.
"Hwila!" burknął, zgiąwszy się wpół. Prawa łapa na miarę flagi uniosła się panicznie, przerywając odważną pozę na tyle, ile jej jeszcze zostało.
Gestem prosił o czas i cierpliwość. Ogień w ślepiach albo stał się ledwo widoczny, albo zbyt gorączkowy do wyłapania; zresztą, nie miało to znaczenia w narastających rytmicznych uderzeniach. Tak, gdyż ta flaga świsnęła i bokiem pięści łupała o beżową skorupę piersi. Ruch był wystarczająco logiczny by stwierdzić – Brigim nie był w malignie. Nie oszalał, nie zdziczał, po prostu się bał z powodów wojowniczce nieznanych. Nie łkał, nie krzyczał niczym mały wyrostek, bał się tak, jak boją się samce dostojni: niemo. Nie umiał się chować pod alibi zachłyśnięcia. Może nawet nie próbował.
Miał silne wypieki, oddech przyśpieszony i urywany, a puls mu bił jak przed obliczem śmierci. Myślał bowiem kim był w zwierciadle przeszłości i jak bardzo załamany był faktem, że nie wiedział: czy też morderca, czy też opiekun. Słowa nosiły się same:
"Ja panienki nie zranię... obiecaj mi tylko, że obronisz się przed każdym z moich-"
Kaszlnął chrapliwie. Nie chciał brzmieć jak prostak, więc obojętnie (na tyle obojętnie, na ile pozwoliły stargane nerwy) uniósł łepetynę. Zlustrował ją wzrokiem ciepłym, energicznym, lecz ostrym. Jak gdyby te nieposkładane słowa miały wagę większą od boskich spraw. Nieważne, co sobie wmawiał: w tym wzroku czaił się siewca śmierci. Ten wzrok, na pozór życzliwy, jawnie groził i trwogą mógł przejąć niejednego bezbożnika. Szczególnie Tęgiego Kolca, postawiwszy przed lustrem.
autor: Tęgi Kolec
07 lip 2021, 20:25
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Wytykać absurdy i błędy w jego nagłym rozumowaniu można w nieskończoność, toteż narrator skupi się na jednym – nieścisłości. Bo tak, jak przed chwilą czuł się przyciśnięty do ściany, tak teraz miał wrażenie wyniesionego na piedestał, uszanowanego i przede wszystkim: postawionego na równi. Jednak czemu, poza sugestią sparingu, dlaczego w ten sposób, tak raptownie i ordynarnie się uśmiechnął spośród nadal widocznego wstydu oraz kapki zażenowania.
Nie było innej odpowiedzi: najwyraźniej wziął to za komplement. Wystarczyło tylko, że miała ochotę go zaczepić, następnie spędzić czas, a teraz pobić – Brigim podniósł się na duchu, bowiem czuł się godzien uwagi. Wręcz zapomniał, że może to przez bliznę albo przeszłość odzianą w ciemne szaty tajemnicy; był przekonany, że to przez zachowanie, tonację oraz lekkie obycie. Te fragmenty jego nie wątłej struktury bez wątpienia stały się filarami ego, eksplozją, która ciągnęła za sobą istnie pisklęcą odwagę. Co jak co, jeśli trudno o sprowokowanie u niej ataku, a ta sama sugeruje rzekomy – cholera!
Nie zauważył kiedy podniósł na nią wzrok, teraz rozweselony i iskrzący jak dwa płomienie. Nawet nie spostrzegł się wyprostowania grzbietu ani wypięcia piersi.
"Chętnie, ino mnie... ten, nie przeceniaj" rzucił pogodnie, choć ciągle z domieszką zmieszania.
autor: Tęgi Kolec
05 lip 2021, 19:26
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 88987

Nie skupił się wystarczająco by ją usłyszeć, lecz wyostrzone zmysły nadal złapały jakiś skrawek postaci – akurat tej, co nagle plasnęła mu przed mordą.
Brigim uniósł z niedowierzaniem łeb, łuk brwiowy też, i patrzył w osłupieniu na kawał zwierzyny; zdawało mu się, że niebieska smoczyca znała go bardziej niż on sam, bowiem zapomniał o głodzie. Uczucie stało się dla niego czymś na tyle obecnym, że aż mieszającym się z innymi przeczuciami zgoła obowiązkowymi. Jednak teraz w chwili, w której truchło nic ino kusi, a milcząca, zażenowana smoczyca stała nad nim jak patron, czerwonemu nie pozostało nic innego jak skurcz żołądka. Starsza mogła posłyszeć jak soki się mieszają, bo, cholera, jeździło mu w kiszkach i nawet nie przywitawszy się, wymieniwszy wzrok i skinienie łba, Brigim wystrzelił.
Chapsnął bebech. Trysnęło. Wgryzał się jak pasożyt, jakaś nieprzerwana siła, coś, co mogło wyłącznie rozwalać i rozrywać . Kły niczym rzędy ostrzy ciągnęły futro, odrywając płaty od tłuszczu i tłuszcz od mięśni. Znikał w lśniącej posoce, łamał, zgrzytał... a język raz po raz smagał powietrze i kapiącą krew z warg.
"Zaraz" jął, przerywając sobie co chwila "się przedstawię. Dzię-kuję. Chciał-" uniósł wzrok, otworzył chrapy i upewnił się co do płci smoczycy "-abyś posiedzieć ze mną na dłużej?"
Bo chciał, ba, czuł, że chce mówić, chce pytać o łapę z materiału co jego łańcuszek, chce wskazać chmurę, co jemu wyglądała na królika, jeśli jeszcze błąka się wśród niebieskich kształtów... ale najpierw musiał przełknąć. Nie mógł obiecać jej niczego, zachęcić, nie dał rady, żarł, anihilował, wsiąkał.
autor: Tęgi Kolec
05 lip 2021, 12:16
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 88987

Leniwy poranek – bądź też dla rannych ptaszków popołudnie – otwierało przed Brigimem nowe doznanie; rzecz jasna, było to ukłucie goryczy, jakie to zagnieździło się w umyśle i nie chciało wyjść. Bo choć miał czas, a czas ten spędzał nader miło, nie można było mówić tu o pracowitości, o byciu godnym Ziemnym ani też łowcą. Lecz też narastało pytanie "co to znaczy godny" i czerwony smok niewiele już wiedział. Im więcej myślał, tym więcej rozumiał, że myślenie nie jest pozytywną cechą bycia gadem ni istotą rozumną; dlatego z uśmiechem na gębie, odrzuciwszy te wszystkie wyrzuty sumienia, położył się w środku drogi i dał sobie, ot, odsapnąć.
autor: Tęgi Kolec
01 lip 2021, 22:12
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Wtem łeb drastycznie obejrzał się w stronę samicy. Zestresowany, szeroki uśmiech rozmalował się na jego pysku. Oczy jak u skarconego jamnika, przerażonego pisklęcia uniosły się i, choć nadal posiadały tę samczą zgryzotę, wlepiły się panicznie w lico nieznajomej.
Łudził się. Cholera, łudził się, że go zostawi, nie odezwie się do niego – zwykłego przechodnia – i w rozmarzeniu wręcz utonie przed nim. Teraz wystarczyło marzyć o jednym z dwóch: albo jego trema będzie nieuzasadniona, albo zaraz mu powie, że ach, jednak nie chce. Bowiem czuł się zagrożony, jakoby palcem groził mu król, a nuż bóg sam w sobie, jak nagle postać spoza jego zasięgu pochyliła się i wyciągnęła szpon. Jednakże on stał z podkulonym ogonem, uśmiechając się jak głupi do sera, niekoniecznie wiedząc gdzie ponownie położyć oczy i co powiedzieć, albowiem coś go dusiło. Tłamsiło w gardle, zatkało, aż wreszcie zaczęło palić i nie wiedząc skąd, dym buchnął mu z nozdrzy i zasłonił zawstydzoną twarz.
Pochylił się, dukając niezdarnie kilka słów. Chodziło mu chyba o powitanie lub przedstawienie się wśród chaotycznych samogłosek – próby spełzły na niczym. Dlatego też spojrzał na nią wręcz błagalnie nim przerwał jąkanie się. Tedy próbował sięgnąć po kłamstwa, lecz te były przezroczystym krokiem do prawdy... jaką, nie patrząc w oczy, wypowiedział jak pierwszak zmuszony do podania ręki:
"Bo jesteś ładna i jest mi wstyd, że mogłabyś mnie zgnieść jak robaka."
autor: Tęgi Kolec
17 cze 2021, 21:42
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70306

Młodzieniec niekoniecznie czuł fenomen tak zwanej "socjalizacji"; tam, gdzie ustała jego łapa na miękkim, tam szedł dalej i poszczególne zapachy, pyski czy też głosy, co do niego dobiegały, były jakoby kontynuacją szmeru, który przeto towarzyszy każdemu ze spacerów. Szczególnie w ciężkie dni jak ten, gdzie naprzemiennie pszczoły wraz z muchami bzyczały wśród głogów czy też z lekka oklapniętych chabrów. Zerknąwszy na nie, miało się wrażenie obserwowania żywego obrazu, który zamarł w środku tętniącego, letniego ruchu i został starannie nakreślony na zakurzonym już płótnie.
Nagle jak niedopasowana przyprawa, jakaś woń zmąciła myśl młodzieńca. Zerwał się z amoku na miarę istoty głęboko zadumanej i przeszklony wzrok jak brzytwa skierował się w nową parę oczu, ot, nie zauważoną wcześniej. Wystarczyła chwila by dojrzeć ostrość ostrza mieniącego się w jednym z wielu snopów światła; ta drapieżność w jednym rzuconym na powitanie spojrzeniu zdradzała postać iście zażyłą w jakiejś oddalonej już o milę myśli.
Nie minęło długo, aż przypomniał sobie to, że w ogóle na kogoś patrzy.
W estymie smoka, co nie szuka zwady z drugim, Brigim spuścił oko z samicy rzecz jasna dwakroć większej od niego i na tyle szerszej w barach, że adept poczuł się stłamszony niczym kiełkujący kwiatek w cieniu olbrzymiego dębu. Jednak nie zatrzymało go to w uprzejmym skinieniu głową, jakie to natychmiast posłał bez zwłoki, ani nie powstrzymało od wstydliwego zerknięcia w jakiś ponury kąt ścieżki.
autor: Tęgi Kolec
04 cze 2021, 23:04
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111392

Jej wyraz, jej zaznaczenie lub też jej twarz – cokolwiek, co samcowi przyszło na myśl – nie opuszczała go ani na chwilę. Nieznajoma prześladowała jego myśli, była każdym ich cieniem i smętny, zgryźliwy wzrok jadowicie złotych ślepi przeczesywał aż z utęsknieniem jakiegoś nowego pyska. Bowiem przecież każdy spacer zaczyna się z jakimś celem; nie ma spaceru bo, ot tak, stało się. Jest albo spacer, że hm, chciało mi się wyjść na spacer, bo pięknie dzisiaj ptaki śpiewają, albo to, że hej, liczę kroki i próbuję znaleźć sobie normę albo najprostsze: rozkaz. Rozkaz odetchnięcia, przejścia się gdzieś, może znanymi ścieżkami, może i nie, ale cel był wiadomy, często też... osiągnięty. Gdyż w chwili, w której Brigim pojrzał ślepiem lewym na ukos, gdzieś u boku swego pyska, ujrzał nie tyle, co wodę, ale sylwetkę nad nią. Na tyle jaskrawą w jego umyśle, że wystarczył niepełny oddech by w zupełności odświeżyć wszystkie dane na temat "niego". Znane, rzecz jasna.
Bo sylwetka koronowanej postaci była mu widziana raz, ale niezależnie od nawrotów zaników pamięci, czy czegokolwiek tam może być nawrót, że łeb nawala i rzygać się chce niemiłosiernie, to Rozkwit Ziemi był latarnią w mglistym jak wiosenny poranek pejzażu.
"Wszystko gra?" rzucił z uśmiechem już z daleka, leniwym krokiem zmniejszając dystans między sobą, a przywódcą. Jednak w tym nazbyt brawurowym kroku, który przecie mówił wszystko o chodzącym, widać było służalczość; poczucie niższości, jakoby piąte koło u wozu, acz dodał, już bliżej, nieomal półszeptem: "Ten se piasek... cholera... ino włazi między szpony."
autor: Tęgi Kolec
31 maja 2021, 23:07
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 93036

Nie było tu wiele do myślenia; skąpe oko ujrzało, łapy wzięły i Brigim, nochalem upewniwszy się, że trucizna to przeto nie jest, powziął się do żarcia – bo przecież niewiele w tym filozofii było, tam, gdzie smok istnie zdycha z głodu, a goni go czas i jakiś obowiązek wewnętrzny.

//resztę dopiszę jutro
autor: Tęgi Kolec
18 kwie 2021, 21:44
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 131116

"Chyba gdzieś to już słyszałem" roześmiany, cierpki głos na miarę burzy popiołów zaszturmował główkę rozmówczyni. Czerwony smok wyjrzał zza pawilon jasnozielonych listków, chcąc wzrokiem ogarnąć jej intencje. Szybowała po niebie jak sęp, choć ruchy miała swawolne jak koliber i rzecz jasna, Brigim nie poczuł zagrożenia; spięte mięśnie na karku od razu puściły, ramię samo się uniosło by niemo pomachać lotnikowi i zwyczajny smok – rarytas w tych terenach – zniknął w cieniu drzewa. Ino jego krwiste umaszczenie prześwitywało przez gałęzie równie dobrze, co jej ciało przeszywało chmury. Nim zauważył, rozlał się w słowa: "musimy mieć bardzo bezpieczny czas, wiesz, między sobą, jako smoki, racja? Niestety nie mam herbaty, choć muszę przyznać, że w Ziemi potrafią ją zrobić, szczerze, nie wiem czy piłem lepszą... ach, tak, ale gdyby ci to nie przeszkadzało i miałabyś garstkę czasu to wiesz, gdzie siedzę. Pewnie minie mi dość długa chwila nim się ruszę, no ale jeśli nie to sprzyjających wichrów ci życzę."
Po co to mówiłeś, za dużo, zawsze za dużo gadasz, a kiedy musisz za dużo gadać to gadasz za mało. Cholera, muszę zawsze ze sobą brać kubki. Za-wsze.
autor: Tęgi Kolec
17 kwie 2021, 23:03
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 131116

Chyba miał ciężary wokół łap, bo każda coraz bardziej się wlokła i wszelkie próby pójścia prosto kończyły się lekkim zboczeniem – aż łupnął, bezsilnie i tępo, bokiem o drzewo. Nie było w tym dźwięku oprócz pustego "tump", zakończonego szelestem podrzuconych liści w zrywie siły.
Czerwonego smoka na chwilę nie było. Zniknął, rozpłynął się, ciało opadło a dusza gdzieś uciekła hen daleko, bo w ślepiach ni żalu ni światła; zamarł sekunda, dwie na widok wody i znów oddychał, teraz z łapą zaciśniętą wokół schowanego serca i szeptem liczył uderzenia na tyle, ile pamiętał liczenie. Gdzieś po szesnastu zdarzyło mu się zgubić i stąd z dziesiątek przeszedł głosem na setki a z setek na czterdziestki; ale dzień był rzeczywiście ładny. Nieprzyzwyczajone złocisze skakały od skały do skały, unikały zderzenia z taflą, patrzyły na niebo, na odbicie chmur w gromadach liści aż do chwili, w której sam objął się tęsknie ogonem.
Świat przez chwilę, nieomal chwilę zajmującą cały cykl wdechów i wydechów, zdawał mu się rozłączony. Odcięty, daleki, za wnykami groty i czerwony smok ino osunął się grzbietem po korze. Miał poczucie walki, nierozłącznego brzemienia, które było znacznie odłączone od czegokolwiek, co było mu jakkolwiek znane i nawet ten moment odpoczynku, który wybrał jako pierwszy po przebudzeniu... był niczym innym a nowym doświadczeniem.
Świat zniknął. Zmrużyły się oczy, istniał tylko oddech i wreszcie ten prostacki uśmiech, co łamał łuski w pocieszny łuk, objawił się pod zawieszonym leniwie nosem włóczęgi.
autor: Tęgi Kolec
27 lut 2021, 15:52
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Percepcji i Aparycji
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 11989

Nadal nie wiedział skąd posiadał wiedzę, że kamienie jakoś ulepszają smoka – no ale nią nie pogardzi, racja? Toteż zebrał wszystko co miał, podszedł intuicyjnie do tego, który mu wspomoże w byciu łowcą i bam, kamienie wraz z jedzeniem rozsypały się to z plaśnięciem, to ze stukotem. I ogromny, czerwony smok czekał, przyglądając się z zaciekawieniem.
//– 9/4 mięsa, 3/4 owoce, turkus, szmaragd, onyks za Percepcję II

Wyszukiwanie zaawansowane