Znaleziono 255 wyników

autor: Niewinna Łuska
30 maja 2017, 19:45
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 51441

Gdy tylko samica zaczęła mówić, od razu było widać, że coś jest nie tak. Jednak byłam zajęta oglądaniem ognika i nie od razu byłam w stanie zareagować. Przestraszona nabrałam gwałtownie powietrza i doskoczyłam do chwiejącej się smoczycy.
– Na krew wieków, zgaś to! Zgaś to szybko! – zaczęłam krzyczeć, próbując podtrzymać jakoś ognistą, jednak wyślizgnęła mi się zupełnie, przewracając się na bok. Zaczęłam powtarzać pod nosem jedno słowo, próbując przywołać dar przodków. – Pomocy, pomocy, pomocy...
Udało mi się to zdecydowanie za późno, gdyż płomień już samoistnie gasł przez tracący kontakt z rzeczywistością mózg niebieskołuskiej samicy. Dla pewności, odcięłam dopływ paliwa do zaklęcia, żeby ognista na pewno nie zmarnowała ani odrobiny więcej magicznej energii. Wyglądała strasznie... Przez chwilę zastanawiałam się czy nie umiera przez wyczerpane źródło. Jednak bardzo szybko doszła do siebie. No cóż... najpewniej gorsze rzeczy już przeżywała. Ogon drgał za mną nerwowo, a ja upewniałam się zmartwionym spojrzeniem, że wszystko w porządku.
– Uważaj bardziej na wszystkich bogów... Nic ci nie jest? Na pewno? – próbowałam przywrócić do stabilnej postaci pobudzony nagłym impulsem umysł. – Wszystko było dobrze ale... Wkładaj w swoje zaklęcia dużo mniej magii... Dobrze? I nie czaruj na razie. Najlepiej w ogóle dzisiaj... Przepraszam, przez chwilę nie uważałam co robisz...

//Raport MP I jak czujesz się pewnie to spróbuj II
autor: Niewinna Łuska
15 maja 2017, 21:43
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5657
Odsłony: 218837

+ koral (z konkursu psotnych elfów)

Aktualizacja

OZ: Na przyszłość- z przedmiotów wygranych w konkursach składa się raporty, tak jak z każdych innych przedmiotów!
autor: Niewinna Łuska
09 maja 2017, 16:44
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89717

Może... Może niepotrzebnie tak się złościłam? Przyglądałam się nieznajomemu i widziałam jak zmienia się wyraz jego pyska i jak szuka odpowiedzi gdzieś po okolicy, zamiast w swoim łbie. Plątał się trochę w tym co mówił i wyglądał na... lekko zdezorientowanego? Lecz z drugiej strony, tym razem chyba wychwycił sens wszystkich moich słów, sądząc po jego adekwatnej reakcji, w przeciwieństwie do poprzedniego razu. Zaczęłam się lekko w tym gubić. Czy to wszystko to była tylko kolejna przykrywka? Poprzednio udawał głupiego, a teraz udaje zagubionego... Nie mogłam się zdecydować. Ale z drugiej strony... przecież tak jak powiedział, tylko ze mną rozmawiał. Może po prostu sam jest w tym zagubiony tak jak i ja, nie mogąc znaleźć dobrego powodu do konwersacji. Sama tego bardzo nie lubiłam. Wolałam jak ktoś temat znajduje za mnie. A ta jego sztuczka była właściwie dość oryginalna. Gdyby nie to, że poczułam się taka... wystawiona na atak. Mimo wszystko, potkałam co najmniej kilku agresywnych samców i żaden z nich nie zachowywał się podobnie do tego tutaj. Rozluźniłam się nieco. Przez cały czas siedziałam napięta, jakbym przygotowywała się do nagłego skoku. Chyba nie musiałam się aż tak przejmować. Położyłam ogon na ziemi, żeby trochę odpoczął i wzięłam to wszystko za dobrą kartę. To wszystko było... całkiem interesujące, jakby na to nie spojrzeć.
Gdy morski wyszedł ze strumienia, miałam wrażenie, że zaraz przekroczy tą niewidzialną linię, która leżała zawsze ukryta, wyrysowana na piasku i nie wiedząc kiedy, nagle ktoś stawiał za nią swoją łapę, przyprawiając mnie o uderzenia gorąca i przyspieszony oddech. Napięłam przednia łapę, która była wystawiona bliżej cienistego, jakbym chciała oderwać ją od ziemi. Na szczęście smok, zatrzymał się poza moją "bańką bezpieczeństwa". Rozluźniłam łapę, powoli wracając do zrelaksowanej postawy. No... dobrze. Dalej wszystko było w porządku.
– Jestem Niewinna Łuska. Albo Neiverlein... – wzięłam oddech, jakbym chciała powiedzieć coś jeszcze. Ale dodałam to już w myślach. Albo nazywaj mnie jak chcesz. Nie lubiłam się przedstawiać. Jakiegokolwiek imienia bym nie użyła, zawsze wydawało mi się, że jest długie i trudne do zapamiętania. Zawsze chciałam mieć imię, które nie kompromitowałoby mnie przed innymi.
Chciałam się uśmiechnąć, tak jak zwykle robiłam to w ramach powitania, jednak jakoś jeszcze nie mogłam się do tego zebrać. Zamiast tego popatrzyłam przez chwilę na przepływającą wodę, aby zaraz wrócić spojrzeniem do rozmówcy, przy okazji poprawiając się na swoim miejscu, zwracając się do niego przodem, zyskując bardziej komfortową postawę. Dopiero wtedy zaczęłam mówić.
– Ale wiesz... Umm... Ta sztuczka była całkiem niezła. Nigdy nie nabieram się na iluzję. A ty... Hm... Wiesz, poczułam się trochę... jakby ktoś na mnie polował... Ale właściwie, to nic się nie stało – teraz się uśmiechnęłam. Tak bardzo delikatnie, spod lekko opuszczonego łba, tak jakby przepraszająco. Właściwie, to samiec nic takiego nie zrobił, a ja prawie zaczęłam na niego warczeć. – Rozumiem cię trochę... Też jeszcze nie znam do końca wszystkich tutejszych zwyczajów i... Mam przez to różne problemy.
Trochę za długo już się na niego patrzyłam, w trakcie dłuższego monologu. Musiałam rozejrzeć się po koronach drzew, żeby rozluźnić atmosferę zbudowaną na długim gapieniu się sobie w ślepia.
– Czyli... Też nie jesteś stąd? Długo tu mieszkasz? – zamrugałam kilkukrotnie, gdy poczułam, że o czymś zapomniałam. Hmm... – Ah tak! A ty, jak masz na imię?
autor: Niewinna Łuska
09 maja 2017, 12:52
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89717

Ah, więc tak wygląda koral... powinnam zapamiętać na przyszłość. Słyszałam, że ma coś wspólnego z wodą, lecz nigdy nie podejrzewałam, że można go znaleźć w takim miejscu... Zwykle rzeki i strumienie nie przedstawiały sobą wartości większej ponad ugaszenie pragnienia. A tutaj proszę, jeśli tylko wie się gdzie szukać... Dalej wpatrywałam się w nowość, kiedy nagle morski zmienił zdanie co do nazewnictwa. Odwróciłam łeb w jego stronę, mrużąc ślepia w wyrazie lekkiego zdziwienia, jakby jego słowa niosły ze sobą zbyt jasne światło złotej twarzy. Zrozumiałam ich znaczenie, lecz jeszcze kilka sekund nie mogłam dopasować go do rzeczywistości, układając w głowie proste matematyczne równie, którego wynik uparcie nie chciał się pojawić. Gdy nieznajomy ogłosił sztuczkę, której ma zamiar dokonać, ponownie zwróciłam ślepia w stronę wody, jakby nie chcąc uwierzyć mu na słowo. Rzeczywiście, po rzekomym kamieniu nie pozostało ani śladu. Niemożliwe! Jeszcze nikt mnie nie oszukał przy pomocy jakiejś głupiej iluzji! One zawsze miały pełno niedoskonałości... Zwykle też nie miały zapachu i... Chyba, że byłyby umieszczone pod wodą....
Nic nie odpowiedziałam, zabierając łapy ze strumienia, który zdążył już ładnie nasączyć je swoimi wodami. Wycofałam się z niego, równocześnie obracając się przodem do samca. Usiadłam o jakieś pół ogona dalej, niż początkowo udało mi się do niego zbliżyć. Niewidzialna bariera stała się twardsza i chłodniejsza. Właściwie, to zapach cienistego był nieco rybny. Miał nutę wodorostów. Jednym słowem, trochę śmierdział. A grzebienie po bokach szyi poruszały się jakoś tak dziwnie i nienaturalnie.
No i bum: jestem martwa. To znaczy byłabym. Gdyby to zdarzenie miało miejsce jeszcze przed moim wejściem pod bezpieczna barierę, prawdopodobnie właśnie teraz żegnałabym się z tym światem. Poruszyłam się niespokojnie, usadawiając na swoim miejscu pod lekkim kątem do rozmówcy, tak że prosta linia przechodząca przez środek mojego ciała celowała gdzieś w las, a ja przypatrywałam się morskiemu bardziej z ukosa, jednym ślepiem. Ogon poruszał się za mną w nieregularnych odstępach czasu.
– Nie, akurat przechodziłam obok. Własnie dlatego pachnę jakbym spędziła kilkanaście księżyców nasiąkając zapachem Ziemi... – jeśli wydawało mu się, że jest taki sprytny, to niech sam wywnioskuję skąd jestem. Choć poprzednio już udało mi się doświadczyć jego niskiego zrozumienia dla ironii. Postanowiłam więc jednak sprostować. – Ehh... tak, mieszkam tutaj. To znaczy na terenach Wolnych Stad, ale nie wyklułam się tutaj. Podróżowałam i pierwsi znaleźli mnie ziemni, więc u nich zostałam.
Spoglądałam na samca z dystansem. Nie miałam zamiaru zadać podobnego pytania w ramach grzecznościowej odpowiedzi na jego początek konwersacji. Po kilku uderzeniach serca, które spędziłam w ciszy, wyglądając jakbym nie miała zamiaru już nic powiedzieć, nabrałam nagle powietrza i wyrzuciłam z siebie kilka zdań na jednym wydechu:
– Wiesz, istnieją też inne ściągacze smoków. Na przykład takie miłe powitanie albo uśmiech... Nie trzeba nikogo wabić, jeśli chce się z nim porozmawiać. Ci, którzy chociaż czasami widują się z innymi smokami, powinni o tym wiedzieć.
Byłam już niemal pewna, że jest łowcą. Poluje przy rzekach, dlatego większość zapachów nie trzyma się na nim za długo. Większość czasu spędza poza obozem, dlatego nie czuć od niego innych smoków. Tylko on sam i jego dziwne zabawy w podchody...
Do tego czasu zdążyłam już całkowicie zapomnieć, że to ja chowałam się jeszcze chwilę temu za kamieniem, zamiast przywitać się w odpowiedniej manierze.
autor: Niewinna Łuska
08 maja 2017, 23:38
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5657
Odsłony: 218837

+1/4 mięsa od Spokojnej Łuski

Aktualizacja
autor: Niewinna Łuska
02 maja 2017, 13:53
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89717

Podeszłam jeszcze bliżej nieznajomego, każdy krok stawiając coraz wolniej, jakby jakaś fizyczna siła zaczynała odpychać mnie w kierunku przeciwnym, niż jego strefa komfortu. Tak, teraz było idealnie. Nie za blisko, ale nie za daleko. Nie musieliśmy już podnosić głosów, a także nie odczuwałam niezręczności, spowodowanej zbytnią bliskością obcego smoka. Teraz czułam wszystko. Pierwotne przypuszczenia się potwierdziły i w moje nozdrza uderzył dość mocny, samczy zapach, aczkolwiek całkiem znośny, bo przykryty jakby... czystością? Zupełnie jakby nieznajomy mył się w rzece codziennie rano i wieczorem. No a jeśli chodziło o jego identyfikację stadną, to szybko stało się jasnym, że należy do Cienia. Ten lekko niepokojący, niestały zapach od razu łatwo dawał się rozpoznać. Ah, no cóż... niezbyt mi to odpowiadało. Wolałabym, żeby smok okazał się jakimś ukrytym wodnym, którego zapach kojarzył mi się dużo milej. Aczkolwiek, aromat cienistych też był dziwnie przytłumiony. Tak samo rozmyty i niezbyt wyraźny, jakby smok od niedawna gościł na ich terenach, albo wręcz celowo zmywał z siebie woń stada. Nie spotkałam się jeszcze z tak... niewyraźnym i mało wyrazistym zapachem u żadnego osobnika. Może dzięki temu zapomnę o jego stadnej przynależności i będę mogła skupić się na pozytywnych aspektach. Nawet sam charakter samca był zupełnie inny, niż powiedzmy taka cienista łowczyni, zachowująca się jak sam mrok, w którego towarzystwie tylko i wyłącznie się pojawiała. Inny także niż klucz cichych wojowników pojawiających się na stadnym zebraniu, samą swoją postawą wypowiadający jedną, wielką niemą groźbę. Ciekawe kim wobec tego był? Jeśli nie wojownikiem, to może uzdrowicielem. Choć sam wspominał o swojej niewielkiej zręczności, wiec to raczej nie było możliwe. Mógł być też łowcą, to bardzo mi do niego pasowało. Zdawał się być uważny i spostrzegawczy. Ale równie dobrze mógł być piastunem, tak jak ja miałam zamiar być! Ale nie, raczej nie... Nie wyglądał na takiego nieudacznika, żeby podobnie do mnie, z racji na brak innych talentów, zajmować się pisklętami.
Zmieszałam się trochę, gdy nieznajomy nie zrozumiał żartu. Ahh... wiedziałam, że nie powinnam żartować. Moje poczucie humoru zwykle nie przemawiało do innych. Na szczęście samiec nie drążył tematu. Z zaciekawieniem odwróciłam łeb w kierunku wskazanej przez niego... rzeczy.
– Oh, nie mam pojęcia... A co to takiego? Jakiś... kamień szlachetny? – zapytałam nieco zbita z tropu, patrząc na czerwone coś pod kamieniem. Przednimi łapami weszłam do strumyka, żeby móc zobaczyć z bliższej odległości. Potem zwróciłam ślepia z powrotem na morskiego. Uśmiechnęłam się do niego pogodnie. Kiedy mówił... Nie miałam pojęcia o czym mówił, ale robił to z takim zaangażowaniem, niemal pisklęcym, że aż mimo swojej raczej nieszczególnej aparycji, wydał mi się okropnie słodki i uroczy. Miałam ochotę wytarmosić go za te jego czerwone płetwy grzbietowe i przytulić się do śliskich łusek z cichym piskiem uwielbienia. Jednakże... nie mogłam zrobić zupełnie nic poza łagodnym uśmiechem i radosnym spojrzeniem. Jeszcze tego brakowało, żebym zachowała się jak totalna kretynka. Uh... powinnam trochę panować nad swoimi... dziwnymi myślami. Totalnie kupił mnie tym swoim niewinnym sposobem zachowania. Nie czułam już się nieswojo i byłam gotowa pomóc z... tym czymś. Jednak dalej nie wiedziałam nawet co to, ani jak się za to zabrać.
autor: Niewinna Łuska
29 kwie 2017, 23:02
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89717

W pierwszym odruchu, cofnęłam łeb za skałę. O nie, więc jednak się zdradziłam... Ciężar interakcji z obcym osobnikiem zwalił się na mnie w jednej chwili, jak kolosalna, przytłaczająca lawina. Co teraz? Co mam powiedzieć? Wyjść do niego? No raczej tak, przecież nie będę mówić ukryta za kamieniem. Bogowie, czemu ja się za nim chowałam?
Powoli, bardzo powoli, wysunęłam się z ukrycia i stanęłam na widoku, spoglądając w stronę rybiego osobnika ze spora rezerwą. Dwie łapy nie wystarczą? Albo wyławiał stamtąd wielkie głazy, albo chciał się ze mnie ponabijać. To z resztą nie byłoby nic dziwnego. Przez swoją drobną budowę przypominałam zaledwie podlotka, nie zdradzając ani krzty dojrzałości, ani zbliżających się powoli 30 księżyców życia. No dobrze, może nie będę wyprowadzać go z błędu? Nie chciałam tego robić, jakby moja myląca aparycja była moją winą.
– Oh, a co tam wyławiasz? Żubra?– zapytałam najsłodszym i najbardziej niewinnym głosem, na jaki było mnie stać.
Żeby dodać trochę kolorytu, poparłam go równie infantylnym uśmiechem. Tak uzbrojona, postąpiłam kilka kroków w kierunku obcego, łypiąc bez przekonania w stronę wody. Niemożliwe, żeby było tam coś dużego, przecież bym zauważyła.

Cieszę się, że komuś się podoba jak pisze xD Wydawało mi się, że strasznie ssę jak używam pierwszoosobowej narracji...
autor: Niewinna Łuska
28 kwie 2017, 22:22
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 89717

Uh, więc tak wyglądał smok morski? Pierwszy raz widziałam... Zdawał się być taki... oślizgły. I tak jakby... łysy? No wiem, dużo smoków nie miało futra, ale mają za to jakieś inne atrybuty, którymi nadrabiają jego brak. Tymczasem ten tutaj... chyba samiec, wnioskując po dość niechlujnym sposobie w jaki stał, miał tylko jakieś dziwne wyrostki w okolicy szyi. I tyle. Jego łuska przypominała tą rybią. Ciekawe czy tak samo pachniał, jak sugerowałby jego wygląd.
Wychylałam się zza pobliskiej skałki nieopodal brzegu, niezbyt przekonana, by wejść w interakcję z osobnikiem. Na pierwszy rzut oka wydał mi się nieprzyjemny. Próbowałam wywęszyć coś, żeby chociaż dowiedzieć się do którego stada należy, jednak wiatr nie sprzyjał. Paradoksalnie, gdyby należał do Wody, najprędzej przekonałabym się do tego, aby nawiązać z nim rozmowę. Tak, teoretycznie Wodni stanowili dla nas teraz największe zagrożenie, ale jak dla mnie... Cień i Ogień wciąż wydawały się trochę niepokojące. To zapewne wina moich wcześniejszych spotkań z ich smokami. Nie powinnam chyba rzutować ich zachowania na pozostałe smoki z ich stada, jednak nic nie mogłam poradzić. Ogień i Cień kojarzyły mi się tylko i wyłącznie z agresją i brutalnością. A Woda? To wciąż była rodzina. Ten tu nie był wodny. Nie widziałam go nigdy. Nie możliwe żebym przeoczyła kogoś tak charakterystycznego. Z reszta, czy którykolwiek smok tutaj był nie charakterystyczny?
Stałam schroniona za kawałkiem skały, wciąż niepewna co robić. Nie wyjdę przecież na przeciw obcemu i wykrzyczę mu w pysk że wygląda mi na rybę wiec chcę sobie uciąć z nim pogawędkę. Mimo wszystko, nie mogłam jakoś oderwać się od obserwowania jego nieświadomego mojej obecności zachowania. Wpatrywał się w coś ukrytego pod taflą wody, jakby była to najciekawsza rzecz na świecie. Ja tam nic nie widziałam... Wychyliłam się jeszcze trochę, i wyciągnęłam szyję w górę, próbując przebić wzrokiem wodną barierę. Na próżno. Fuknęłam niezadowolona, ale natychmiast tego pożałowałam. Wstrzymałam oddech, licząc na to, że mnie nie usłyszał. Co też by sobie pomyślał? To co robiłam mogło wyglądać na trochę... nienormalne, jeśli nie użyć by dosadniejszego słowa. Podglądanie obcych z ukrycia raczej nie kojarzyło się dobrze.
autor: Niewinna Łuska
28 kwie 2017, 22:04
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 51441

Słuchałam opisu ognistej, przez chwilę oniemiała przez imersję i wyrazistość jej wizji. Zupełnie... zupełnie inaczej niż moje doświadczenia z magią. Dla niej magia objawiała się jako namacalny, wyrazisty obraz, jakby głęboko wyryty w jej łbie. Tymczasem dla mnie było to jedynie nagromadzenie przeróżnych uczuć i przeczuć, rezydujących bardziej w podświadomości, niż w zasięgu mojej percepcji.
– Łał... – tak tylko potrafiłam skomentować całą sprawę. Zapatrzyłam się w dal, spoglądając na wskroś przez częściowo skąpaną w mroku samicę, odtwarzając w swojej wyobraźni jej wizję. Dopiero po chwili, wróciłam swoim spojrzeniem do rzeczywistości. I do adeptki, która nagle wyglądała na niezwykle skoncentrowaną. Oh, zaczyna się! Było blisko, żebym zupełnie przeoczyła moment powstania jej pierwszego zaklęcia... Jeśli w ogóle powstanie. Lecz sądząc po wizji jaką opisała... coś musiało być na rzeczy. Albo była po prostu zdrowo pokręcona. Stawiałam jednak na to pierwsze. Ruch energii jaki poczułam wokół niej potwierdzał moją intuicję. I prawdę mówiąc... ruch ten był całkiem wyraźny. Zupełnie inaczej, niż przypadku ledwie piskląt, uczących się swoich pierwszych czarów. Czuć było magię dorosłego smoka, konkretną i uporządkowaną. Która w dodatku rezonowała coraz mocniej z każdą chwilą, gdy z niepokojem przyglądałam się pogrążonej w myślach ognistej. Czy ona w ogóle była tu jeszcze ze mną? We wszystko co robiła musiała wkładać całą siebie, gdyż tworząc zaklęcie dosłownie zniknęła z tego świata. Tak silne drgania magii w obliczu pierwszego zaklęcia napełniły mnie obawami. Postanowiłam jednak nic nie mówić, nie przerywać. Zbyt ciekawa byłam rezultatu. Mocniej tylko schwyciłam własną nić łączącą mnie z mocą minionych wieków i czekałam w gotowości. Wreszcie wyzwoliła energie, uporządkowane poruszenie opuściło jej ciało. Drgnęłam zaskoczona, po dość długim czasie oczekiwania, ale wbrew obawom, absolutnie nic złego się nie stało. Zaklęcie ognistej uformowało piękny, wyraźny płomień, unoszący się nad nią jak aureola, lub wschodząca złota twarz, wyrazistymi, mocnymi kolorami oświetlając całą grotę. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam krok bliżej, wlepiając ślepia w twór. Przechyliłam się, aby obejrzeć go też z boku.
– To... jest świetne... Taki dokładny płomień – nie przestawiałam pochylać się, by obejrzeć zaklęcia z każdej możliwej perspektywy. – Na prawdę nie czarowałaś nigdy? To... chyba rzadko się zdarza, żeby stworzyć coś tak dobrego w pierwszym podejściu. Nawet się tak naturalnie porusza...
Wzięłam drobną iskierkę ze skumulowanej przeze mnie mocy i zamiast zaklęcia ochronnego, na które pierwotnie miałam zamiar ją przeznaczyć, wytworzyłam łagodną bryzę skierowaną w stronę płomienia, aby przekonać się jak zareaguje na subtelny powiew. Nie spodziewałam się po niej... czegoś takiego. Musiała mieć naturalny talent. Albo szczęście? Sama już nie wiedziałam.
– Wyczaruj coś jeszcze. Proszę... Zrób dokładnie tak jak tym razem,
bo wyszło ci genialnie. Dokładne wyobrażenie i skupienie...

Ale co ja jej tam mówiłam, widać było, że słuchała co do niej mówiłam. Chciałam zobaczyć więcej jej twórczości.
autor: Niewinna Łuska
23 kwie 2017, 21:05
Forum: Błękitna Skała
Temat: Lazurowe Jeziorko
Odpowiedzi: 826
Odsłony: 96977

Może powinnam wiedzieć, że podkradanie się do łowczyni nie jest najlepszym pomysłem, jednak przecież postarałam się, abym była przynajmniej z jakiejś odległości widoczna. Tym bardziej była zdziwiona, gdy ta na mój widok zareagowała w taki sposób. Wyglądała doprawdy jakby... zobaczyła ducha? Przez chwile patrzyła na mnie z niemal nabożną czcią, jakbym była boginią, która zstąpiła ku niej z nocnego nieba. Pod naporem tego spojrzenia, aż dyskretnie spoglądnęłam przez ramię, aby upewnić się, że faktycznie jakaś astralna istota nie stoi za moimi plecami. Zupełnie nie przywykłam do tego, żeby ktoś patrzył na mnie w TAKI sposób. W sposób jakbym... była ważna? Była kimś, na kogo widok serce bije mocniej a w głowie pozostaje tylko jedna myśl: teraz już wszystko będzie dobrze. Spojrzenie minęło błyskawicznie, pozostawiając po sobie wyraz rozczarowania. Oh... To akurat coś, do czego bardziej zdążyłam przywyknąć... Lekko opuściłam łeb, czując się niemal skarcona tym spojrzeniem, choć przecież tylko się przywitałam. Czy już zdążyłam zrobić coś nie tak? Słowa cienistej zbiły mnie z tropu jeszcze bardziej... Szerzej otworzyłam ślepia, próbując przeanalizować co właśnie zostało powiedziane.
– J-jak kto? – mój głos natychmiast zadrgał zdradliwie, gdy tylko straciłam grunt pod łapami. Nie panowałam nad tym i zawsze natychmiast mój ton wbrew mojej woli zdradzał mą konsternację. – Ja n-nie jestem...?
Poczułam się źle. Czułam się źle że nie jestem nim. Choć nie miałam pojęcia kim jest "on", ani tym bardziej nie ponosiłam winy za bycie odrębną osobą. Jednak, to rozczarowanie malujące się na pysku smoczycy... Czułam się sprawcą owego zawodu, samą swoją obecnością i samym swoim istnieniem. Nie byłam jej winna praktycznie nic, była mi obca. Ale pomimo to... bardzo chciałam, żeby moja obecność kiedyś była powodem do radości, zamiast konsternacji i zniechęcenia.
– P-przepraszam, że... nie jestem... jak on. Nie chciałam przeszkadzać... – jakakolwiek odpowiedź w tej sytuacji była równie bezsensowna, co postawione mi zarzuty. Tak więc przerzucanie się nonsensem, zamiast prawienia sobie znanych, oklepanych formułek, zwykle wypluwanych na powitanie innego smoka własnego gatunku, trwało. Można by powiedzieć, że przełamywałyśmy pewne zastałe schematy. Gdybym tylko nie czuła się pośrednim sprawcą jakiegoś niezrozumiałego wydarzenia, które doprowadziło dumną łowczynię do takiego stanu jak teraz. Poprzednio nie odniosłam nawet wrażenia żeby miała ona jakieś... uczucia. Tym bardziej uderzyło mnie, że coś było w stanie wywołać u niej tak emocjonalną reakcję na zwykłe spotkanie... mnie.
– Przepraszam... kim jest on? – bardzo chciałam jakoś pomóc, zaoferować chociaż swoją obecność. Jednak nie mogłam zrobić absolutnie nic, dopóki nie wiedziałam z kim zostałam pomylona. Ani nie wiedziałam nawet, czy będąc tutaj, nie byłam widziana jak uciążliwa mucha, bzycząca nad uchem Zmory. Czy odgoni mnie po prostu i powie, żebym dała jej spokój?
autor: Niewinna Łuska
23 kwie 2017, 12:59
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5657
Odsłony: 218837

+1/4 mięsa od Mistycznookiej

Aktualizacja
autor: Niewinna Łuska
11 kwie 2017, 19:55
Forum: Błękitna Skała
Temat: Ciemna Grota
Odpowiedzi: 369
Odsłony: 51441

– Hyyy! Na prawdę? – prawie zapowietrzyłam się z zaskoczenia. Miała to? Tak szybko? Wstałam ze swojego miejsca, jakby to miało mi pomóc zobaczyć przepływ maddary ognistej. Jednakże, początkowe podniecenie ustąpiło szybko miejsca sceptycyzmowi. Czy nie powiedziała tak tylko po to, żebym dała jej wreszcie spokój?
– A... co zobaczyłaś? Albo poczułaś? – postarałam się, żeby pytanie zadane było jak od niechcenia. Nie chciałam przecież, żeby pomyślała, że jej nie ufam. Wtedy na pewno nic mi nie powie. – Jeśli faktycznie czujesz przepływ mocy to... teraz musisz nauczyć się ją kontrolować. W dużym uproszczeniu, musisz wyobrazić sobie jakąś rzecz bardzo, bardzo dokładnie, uwzględniając jej różne atrybuty, zaczynając od wyglądu i zapachu, a kończąc na smaku i temperaturze. Im więcej zmysłów zaangażujesz w wyobrażenie, tym lepiej wyjdzie zaklęcie.
Przerwałam na chwilę, spoglądając na Veress w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak potwierdzenia, że mówię wystarczająco zrozumiale i nie za szybko.
– No a potem, gdy masz już zebrane te wszystkie rzeczy w swojej głowie to... musisz tak jakby połączyć swoje "źródło" z tym wyobrażeniem. Przelać magię w miejsce, gdzie powinno znajdować się twoje zaklęcie. Rozumiesz? Na początek spróbuj z czymś prostym, co dobrze znasz. Kamień albo światło, wiatr albo woda... Tylko proszę, nie zaczynaj od czegoś... niebezpiecznego.
To nie tak, że jej nie ufałam, czy miałam jakieś wątpliwości co do jej magicznego potencjału... po prostu... lepiej było się upewnić?
– Uchrońcie przed dziełami naszych łap – mruknęłam cicho, sama zbierając moc w swoim ciele, którą mogłabym w razie problemów przeciwdziałać... czemuś.
autor: Niewinna Łuska
11 kwie 2017, 0:03
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 639
Odsłony: 81628

Siedziałam grzecznie na miejscu, nie ruszając się ani odrobinę, aby nie przeszkadzać uzdrowicielowi. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Może nie znałam Kapłanki Cienia ale... jego motywacja była taka szlachetna. Słowa takie wyważone, pełne spokoju, a nawet dystyngowanej maniery. Patrzyłam jak zajmuje się mną i wykonywałam nieliczne polecenia. Kiedy dotknął mnie swoją magią, poczułam się dziwnie. Musiałam walczyć ze sobą, żeby nie odsunąć się od jego łapy. Czułam obcy wpływ w obrębie swojego własnego ciała. Na szczęście, nie trwało to zbyt długo. Dalej spoglądałam na uzdrowiciela z zaintrygowaniem i... wdzięcznością? A może raczej czcią.
-Dobrze, tak zrobię... Ja po prostu... Wcześniej zupełnie nie czułam, że coś mi dolega. Dopiero niedawno nagle... poczułam to wszystko. Dziękuję...
Dalej nie byłam pewna, czy faktycznie zabieg mi pomógł. Czułam trochę mrowienia przy powierzchni skóry. Poruszyłam skrzydłami, sprawdzając czy nie wyczuje lepiej swojego stanu. Na niewiele się to zdało.
autor: Niewinna Łuska
09 kwie 2017, 0:36
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4003

Krok za krokiem, bardzo powoli, weszłam na miejsce spotkania, ukradkiem spoglądając na Proroka, ale szybko odwracając wzrok. Prześlizgnęłam się po obrębie zgromadzonych, chcąc jak najmniej rzucać się w oczy i przysiadłam kawałek za jakimś dużym samcem pachnącym Ogniem. Całkiem nieźle zasłaniał mnie przed ślepiami Oprawcy, przynajmniej w moim mniemaniu. Czułam się głupio, że w ogóle pokazuję się na oczy Prorokowi. Czemu wiec tu przyszłam? Sama się zastanawiałam, oglądając ziemie pod swoimi łapami, oraz ogon nieznajomego, wplatający się w pole mojego widzenia. Prawdopodobnie nie chciałam przegapić okazji, która już może się nie powtórzyć.
autor: Niewinna Łuska
09 kwie 2017, 0:23
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 639
Odsłony: 81628

Przestrzeń osobistą? W pierwszej chwili miałam ochotę rzucić się na ciebie i polizać z wdzięczności po pysku. Na szczęście nie pozwoliła mi na to nieśmiałość. Aura jaką wokół siebie roztaczałeś, była dla mnie dystyngowana i... ułożona. Jakby każdy twój ruch i słowo były dokładnie przemyślane chwilę przed wypowiedzeniem. Wpatrywałam siew ciebie jak w obrazek, ślepiami wypełnionymi wdzięcznością. W końcu wcale nie musiałeś odpowiadać na moje wezwanie. Ukłoniłam się grzecznie, kiedy się przedstawiłeś.
– T-tak! Oczywiście, zgadzam się... – nie znałam się do końca na tym, jak działały Dary uzdrowicieli, jednak zawsze leczenie kojarzyło mi się z fizycznym kontaktem, także wcale nie byłam zaskoczona. Wszystko, byle pozbyć się tego palącego, natrętnego uczucia pełzającego po mojej skórze, sprawiającego, że czułam się nieczysta i skażona. – Ja... jeszcze raz dziękuję. Mam trochę mięsa w grocie jakbyś potrzebował... Żadnych ziół niestety nie mam...

Wyszukiwanie zaawansowane