Strzeżony Dąb

Kiedyś podobny las nazywano Białą Puszczą, poświęconą bogom i spokojowi. Teraz jest to Dzika Puszcza, gdzie ograniczenia są zbędne.
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

  • Okrutnym było tak nagle się od niego dystansować, ale wyjątkowo tym razem wina nie leżała po jego stronie. Owszem, spektakularnie spieprzył wszystko, gdy postanowił przekroczyć granicę gorszą od tej międzystadnej i zacząć naciskać na jej więź z własnym ojcem. Jej opinia o proroku, już i tak chwiejna, znacząco się pogorszyła od tego momentu. Mimo, że nadal czuła do niego jakieś egoistyczne przywiązanie, a na samą myśl, w której poświęcał uwagę komukolwiek innego zaczynała się znacząco irytować. Nie chciała już jego czułości, ale nie chciała też, by oferował ją komukolwiek innemu. Chciała go cały czas posiadać, ale na odległość. Tak było wygodniej, bezpieczniej, a zarazem syciło jej wewnętrzną, chorą potrzebę kontroli nad bytem tak bliskim panteonowi.
    To nie tak, że już w ogóle nie żywiła do niego uczuć. Wręcz przeciwnie. Po prostu w świetle obecnych wydarzeń, tłumiła te uczucia tak głęboko, że sama była w stanie uwierzyć, że wcale ich już nie ma. Czasem jednak zdawała sobie sprawę z tego, jakie są realia w jej wnętrzu i to tylko podsycało jej generalną niechęć do wszystkiego. Dlatego zamykała się jeszcze bardziej, uciekała głębiej. Coś w niej zmieniło się do tego stopnia, że po prostu nie potrafiła już wpuścić Strażnika do środka, nawet jeśli by chciała. Blokadę nałożył jej własny umysł, nad którym wyjątkowo nie potrafiła już zapanować, mimo iż szczyciła się tą umiejętnością jako obrzydliwie długo żyjący czarodziej, który z magią spędził każdy dzień i każdą noc.
    Może to z magią powinna być w oficjalnym związku.

    Usłyszała jego odzywkę, nie reagując jednak agresją. Leniwie zerknęła na niego – w końcu – ale przelotnie, jakby od niechcenia. Lewy kącik jej pyska uniósł się minimalnie, malując ją w najlepiej znanym światu świetle – cynicznego rozbawienia, graniczącego z jawną drwiną.
    Nie odpowiedziała, jakby wystarczającą odpowiedzią była ta krótka zmiana maski. Pogardliwa uwaga, nawet jeśli nieplanowana i momentalnie wywołująca zażenowanie w nadawcy, była czymś co było jej po prostu dobrze znane. Automatycznie więc aktywowały się w niej konkretne odruchy i reakcje. Ale może dla niego ten krótki moment cynizmu będzie lepszy od jej zimnej obojętności i oderwania od realiów.
    Jego następne słowa, pozbawione konkretnego sedna, plączące się mu wokół języka były już inne, niewygodne, ale słuchała w ciszy, nie przerywając mu. To, że nie mówił z typową dla siebie – nawet, jeśli fałszywą – pewnością siebie i stanowczością nieco jej to wszystko ułatwiało. To oznaczało bowiem, że samiec był równie skonfundowany, co ona, tylko że ona nauczyła się po prostu pokazywać to w inny sposób, podczas gdy on wykładał wszystkie karty na stół. Czy też raczej – wysypywały mu się one z dłoni.


    – Wsparcie? – uniosła lekko łuk brwiowy. Nadal nie zwróciła do niego pyska, nie w całości, obserwując go z profilu, jednym okiem – ale faktycznie, tym razem, patrząc na brązowołuski łeb. – W jakim kontekście?
    Jej głos był neutralny, nieprzesycony niczym konkretnym. Ani zainteresowaniem, ani rozbawieniem, ani irytacją czy znużeniem.
    Na wspomnienie o grze zaszurała cicho ogonem po ziemi. Niesmocza gra. Kojarzyła jej się z dwunogami. Tymi z domu, daleko stąd. I ze Strażnikiem też, głównie.
    Wolała jednak sugerować się więzią ze Skyhrjøødem. Albo raczej Tamriaathem ogółem.

    – Możemy. – odparła, bez większego entuzjazmu. Lepsze to od siedzenia i czekania na Otchłań wie co. Gorzej, jeśli znowu przegra, psia jej mać.

Licznik słów: 538
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Jako, że odwrócił wzrok, jej złośliwy uśmieszek umknął jego uwadze. Nie spodziewał się po niej zresztą żadnego emocjonalnego wylewu, toteż nie przejmowała go ewentualna utrata którejś z ekspresji.
Nie wiedział czym była ostatecznie jego propozycja wspólnej gry. Jakąś próbą uratowania się przed zupełną porażką zapewne. Zazwyczaj mu to nie wychodziło. W relacjach ciężko sięgało mu się po półśrodki, nawet jeśli z perspektywy odbiorcy jego postępowanie nie było żadnym wyrazem desperackiej potrzeby zbudowania połączenia, a raczej fetyszem kontroli czy wychwalania się własną racją.


A byłby w stanie w zupełności to zanegować? Wybielał się bo było mu przykro, ale smutek jeszcze nigdy dla nikogo nie był usprawiedliwieniem.


Nie. Istotnie, nie.
Niemniej gdzie zaszedłby, wierząc wyłącznie w swoje złe intencje?


Dokładnie tu gdzie był teraz. Z tą różnicą, że nie była to kwestia wiary, tylko faktów.


Być może dałby się temu przekonać, gdyby nie Pasterz.
Nawet jeśli wierzył, że zasługuje na porażkę i tak się jej przeciwstawiał. Robił to czego nie powinien, sięgał po oczekiwania, które nie należały dla osób takich jak on. A potem sam się z tego rozliczał.
Dlatego nawet jeśli w obliczu jakiejś uniwersalnej kary zasłużył na zdradę Pasterza, tak nie chciał zgodzić się z myślą, że w tej mniejszej perspektywie, z punktu widzenia przywódcy Ziemi chociażby, zapracował na to własnym czynem.
Wiedział zatem, że istniały momenty, w których nie chodziło tylko o niego. Czasami marzył sobie naiwnie, że czynienie rzeczy obiektywnie poprawnych, nawet jeśli nie zrobiłoby z niego dobrej osoby, przynajmniej zapewniłoby mu usprawiedliwienie do dalszego życia.
Jeśli jednak stale się mylił...

Zamrugał krótko, wstrzymując oddech.
Znów zgubił się we własnej głowie, akurat gdy coś mówiła.
W jakim kontekście oczekiwał od niej wsparcia?

Nie wiem.
Nie potrafię... Huh...
– zaplątał się. Jej pytanie i zgoda na rozgrywkę sprawiły, że poczuł się jak osoba, której po księżycach separacji i nieskrywanego szyderstwa, zapewniono nagle wstęp na najważniejszą przemowę w samym środku stada.
Każdym słowem, a przecież miał ich tak wiele, mógłby wszystko zniszczyć.
Kontynuacja przyszła mu zatem z trudem, jakby każde zdanie było stertą kamieni, które musiał przepchnąć przez wąski przełyk.

Nie jestem taki jak ty. Nie mogę znieść, że nikt komu ufam... nikt komu chciałem ufać, nie stoi po mojej stronie. – kontynuował w końcu cicho, ze słyszalną niepewnością, ale i goryczą w głosie. Nie kierował jej jednak do niej. Czy w ogóle chciała go słuchać?
Cóż. Zgodziła się na grę, a chyba nie zakładała, że zdołałby ją przemilczeć. On natomiast i tak nie miał nic do stracenia. To znaczy miał, ale powinien oswajać się z myślą, że nie uniknie tego tak czy inaczej.


Chyba że szukała powodu i momentu by wytrzeć mu ryj jego własnymi słowami i odejść w bardziej dramatycznym stylu.


Warknął z bezsilnością do samego siebie.
Mam wrażenie że wyczerpałem swój limit. Ale to nie ma znaczenia.
To że stracę motywację oznacza jedynie, że ktoś lepszy powinien wystąpić na moje miejsce.
– zrobił krótką pauzę, krzywiąc się lekko do samego siebie.
Ale nie chcę tego. Więc znów zacznę się starać. Zbuduję coś wysiłkiem dziesiątek księżyców, a potem stracę jednego dnia.
I tak w kółko, bez żadnych zmian.
– w trakcie tej nagłej otwartości, przesunął skrzydło bliżej piersi, by tam upuścić trzymaną bezpiecznie skórzaną torbę. Otworzył ją pojedynczym, gwałtownym ruchem, a potem wydobył planszę. Dziwnie to wyglądało, bo na ogół poruszał się flegmatycznie, a potem robił coś niewielkiego z tak skondensowaną irytacją, jakby miał w sobie dość energii, żeby eksplodować.

Graliśmy pierwszy raz, niedługo po tym jak zginął Jaahvfadh. – zwrócił uwagę, odkładając drewienko na ziemi, a następnie po kolei stukając figurkami o jego powierzchnię. Wyjmował je bez pośpiechu, lecz odkładał je na tyle głośno, że przy paru pierwszych uderzeniach, miała wrażenie że co najmniej scali je z planszą.

Białe są dla ciebie. – mruknął w międzyczasie, choć chwilę zajęłoby mu wydobycie wszystkich pionków, jako że wyciągał je pojedynczo, a następnie kierował we właściwe miejsce na kracie.
Zupełnie wyleciało mu z głowy, że jednego będzie brakować.

Licznik słów: 654
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Jego niepewność i niezdolność do poprawnego wyartykułowania swoich myśli była na tyle dziwna, by podsycać jej generalny dyskomfort. Oznaczało to bowiem, że w tym spotkaniu to na jej barki spadało brzemię podtrzymywania sytuacji przy życiu i bycia tą, hm, odpowiedzialną. Co było zarazem śmieszne jak i tragiczne, bo teraz musiała być gotowa na to, by Strażnik chwytał się jej, a nie ona jego. Niewygodne. Bardzo. Ograniczało jej wachlarz możliwości i tylko podsycało potrzebę siedzenia nienaturalnie sztywno. Czy możliwym było, by zamienili się umysłami?

    Prychnęła cicho, co było swego rodzaju wyłamaniem się ze schematu oficjalności – w masce znów pojawiło się pęknięcie, przez które przezierała jej autentyczna natura.

    – Tak, bo mi było to łatwo zaakceptować. Mhm. – odpowiedziała oschle na wzmiankę o problemach z zaufaniem. Nie była w stanie zaufać własnemu stadu, któremu przewodziła, do jasnej cholery. Co on mógł wiedzieć? I tak był sam, bo był prorokiem. Nie musiał nikomu ufać bo nijak nie przydawało się to jego roli. Dla niej z kolei było bardzo istotnym elementem. Niemalże fundamentalnym.
    Wiadomo, że stawiała siebie w gorszej sytuacji, bo dzięki temu nie musiała wysilać się z nawiązywaniem nici porozumienia i empatii. Nie musiała utożsamiać się z jego problemami, bo miała własne, poważniejsze, wymagające pełni skupienia z jej strony.

    Nie odniosła się do dalszej części jego wypowiedzi, chociaż wyraźnie zacisnęła zęby. Co za kretyn. Co za idiota. Co za melodramatyzujący debil. Opisywał jej życie, a nie swoje własne. To ona miała gorzej. To ona starała się przez całe życie kultywować coś cennego, tylko po to by niewdzięczne, nowe pokolenia z trocinami w czaszce rujnowały to i naciskały na jakąś chorą odmianę progresywności. Jego prorocze problemy były niczym w porównaniu z tym.
    Dopiero imię dawnego uzdrowiciela wywołało w niej jakąś reakcję. Tym razem było to lekkie zmrużenie ślepi, chociaż i tak patrzyła na planszę, a nie jego.

    Szara Rzeczywistość, jak już. – poprawiła go z wyraźnym naciskiem. – Nie wiem, dlaczego mówisz o nim jakby był w jakiś sposób istotny, bo nie był. Nijak.
    Pominęła to, że ledwo go znała, bo wróciła ze swojej długiej podróży u schyłku jego życia. Zdążyła podszkolić uzdrowiciela w magii ofensywnej, nim dał się zamordować jak ostatnie cielę. Biorąc pod uwagę sytuację z Hrasvelgiem, jakość smoków pozostawała równie beznadziejna, jak wtedy.

    Skrzywiła się minimalnie, otrzymując białą stronę, ale zaakceptowała to w ciszy. Skupiła się na obserwowaniu szczegółów w figurach. Tego, jak odbijały światło, jak przecinane były delikatnymi, szarawymi żyłkami. Niech będzie.
    Rzuciła okiem na czarne. Wiedziała, że będzie brakowało proroka, ale oczywistym było że nie chodziła z tą figurką wszędzie. Była bezpiecznie schowana wśród stosu innych artefaktów. Cóż, Strażnik będzie musiał posilić się magiczną iluzją. Znowu będzie mogła podziwiać jego prymitywną taktykę czarowania. Urocze.

Licznik słów: 447
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Twierdzenie, że nie raziłaby jej zdrada było rzucone trochę na wyrost. Wiedział, że nie mogło pokrywać się z rzeczywistością. Nie wierzył jednak, że nadawała owym uczuciom tę samą wagę. Nie rozdzierały jej każdego dnia, nie płakała przez nie, nie wyobrażała sobie że coś mogłoby pójść inaczej. Po prostu poddawała się żalowi, antagonizując resztę świata, a przez to ograniczając własne wnętrze. Była zatem ofiarą własnego rozumowania, ale cierpiała w chłodny i cyniczny sposób, podczas gdy on prędzej czy później wybuchał. Pragnął drapać, gryźć, szlochać, nienawidzić, syczeć i warczeć i krzyczeć, ale wstrzymywał większość, ponieważ musiał. Nie potrafił jednak przestać oczekiwać, dlatego choć porażki i zawody były nieuniknione, nie przestawały go wykańczać. Nigdy nie był na nie dość gotowy.

Kto wie. Może robiła to wszystko, ale w przeciwieństwie do niego miała po prostu odrobinę więcej godności.

Skrzywił się, spoglądając na planszę. Wszystkie piony stały już na swoim miejscu, więc nieobecność proroka stała się oczywista.
Uniósł wzrok krótko na samicę, jakby w niemym oczekiwaniu, że dostawi brakującą figurkę, choć był to prędzej odruch, niż realne w praktyce pragnienie.
Postukał o gładką powierzchnię pazurami prawej łapy.

Jaahvfadh był dla mnie bardzo ważny – podkreślił, z jeszcze większym naciskiem na pisklęce imię samca.
Chciałem być jego przyjacielem.
On także chciał być moim
– w jego głosie był wyrzut, ale nie o żadnej poważnej skali. Infamia nie miała zresztą żadnego związku z tym jak potoczyła się ich relacja.
Jaki był zatem sens w przytaczaniu teraz jego znaczenia?
Drzewny westchnął krótko, bo i sam nie miał na ten temat wielkiego pojęcia. Chciał po prostu mówić.
Nie do drzew, gdyż milczały, nie do bogów, gdyż nie rozumieli i nie do smoków, gdyż nie chciał ryzykować kolejnej zdrady albo utraty autorytetu.
Mahvran sterczała gdzieś pomiędzy, nawet nie jako partnerka, a po prostu ostatnia jednostka, której mógł się powierzyć w jednym z dwóch celów. Być może była jego przedłużeniem, ponieważ w podobny sposób nie dało się jej naprawić.

Niemniej... – kontynuował z pewnym oporem.
Odrzucałem perspektywę przyznania tego wprost. – Przy okazji odwrócił się od szachownicy w poszukiwaniu zastępstwa dla proroka.
Raczej bez wysiłku znalazł odpowiednie, sięgając po nie dwoma zakrzywionymi szponami.
Gdyż uznałem że przywilej tego rodzaju nie jest zjawiskiem na które mogę wyrazić zgodę – jego ton znów stał się nieco cichszy. Obiekt po który sięgnął w międzyczasie był zabrudzonym ziemią i ostrym na krawędziach, małym kamieniem.
Uniósł go wyżej, niczym wartościowy artefakt, żeby obejrzeć go z każdej strony.
Grudki brudu przyklejone do jego powierzchni zaczął ostrożnie wygrzebywać wolnym pazurem u skrzydła, które obniżył specjalnie do tego celu.
Został zabity niedługo po tym, jak zacząłem owe przywiązanie akceptować – cichutkie skrobanie co jakiś czas zajmowało całą jego uwagę, wymuszając krótką pauzę.
A potem grałem z tobą w szachy – podkreślił to samo, jakby wtrącenie szczegółów dotyczących Szarego miało pozwolić Infamii na zrozumienie jakieś wielce zawiłej zależności. Potem znów skrobanie w oczekiwaniu na odpowiedź.

Licznik słów: 482
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Spojrzała mu prosto w ślepia, a w jej własnych zatańczyły iskry niezadowolenia. Nie wiedziała, czy w tym momencie bardziej za skórę zaszedł jej Szary, który i tak od dawna był co najwyżej bielejącym szkieletem i który jak gdyby nigdy nic zdradził swoje prawdziwe imię smokowi spoza stada, czy Strażnik, który śmiał go faktycznie używać odnosząc się do uzdrowiciela.
    Brak szacunku do tradycji. Nie, żeby spodziewała się go po proroku, ale szarołuski kretyn, który przywlókł się do Plagi nie wiadomo skąd mógł chociaż próbować je uszanować i się do nich dostosować, zamiast uznawać się za Plagijczyka tylko dlatego, że jego tyłek leżał na ich terenach.
    Czepiała się? Oczywiście. Ale wszystko ją ostatnimi czasy drażniło. Zwłaszcza, jeżeli było jakkolwiek powiązanie ze...
    Strażnikiem?
    Nie, właściwie to czymkolwiek, cholera jasna. Drażnił ją nawet rytm oddychania rozmówcy, nieważne, kim akurat był.

    Sposób, w jaki Strażnik mówił o przyjaźni był wręcz komiczny. Jakby nie rozumiał pojęcia i próbował nadać mu sens, uważając to za jakąś abstrakcję której nie potrafi dokładnie opisać. Prychnęła cicho, ale nie odniosła się już do tematu Jaahvfadha. W jej oczach jego znaczenie było zerowe, jeden z wielu, którzy przeminęli nie zostawiając po sobie żadnego śladu, ziarnko piasku pośród niezliczonych wydm pustyni. Temat był więc dla niej martwy. I bardziej ją irytował, niż interesował, a zapas sił na opluwanie wszystkiego wolała zostawić na łowców.

    Zerknęła na kawałek skały, którą samiec powoli przerabiał na coś jakkolwiek przypominającego brakującą figurę. Starała się nie wracać wspomnieniami do czasów, w którym grała z nim po raz pierwszy. Inne czasy, inne podejście, inne priorytety. Miała wrażenie, że inne życie. Jedno z przynajmniej tuzina, które miała już za sobą.

    – Mhm. – podsumowała lakonicznie, ewidentnie nie w nastroju do długich wypowiedzi i rozmów. Widać było, że jej myśli faktycznie są w dużej mierze odseparowane od realiów. Słyszała, co smok do niej mówił, ale mimo kilku miejsc, w których zdecydowanie chwyciłaby przynętę i zaczęła się czepiać, teraz po prostu pozwalała temu odejść i stracić znaczenie. Jakby straciła nawet zapał do bycia typową dla siebie zołzą.
    – Białe zaczynają? – zapytała, bo faktycznie, cholera, nie pamiętała dokładnie. Jej umysł rozpadał się na jej własnych oczach. Wszystko się zlewało. Szlag, szlag, szlag.
    Zerknęła na niego. Miała nadzieję, że rozgrywkę zdołają przeprowadzić w ciszy, bo na długie dialogi nie miała sił ani ochoty, ale nie była na tyle naiwna, by wierzyć że faktycznie tak będzie. Nie z nim.

Licznik słów: 395
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Zadbawszy o oczyszczenie kamyka, w końcu odstawił go na planszy.
Sam nie wiedział jakiej odpowiedzi z jej strony oczekiwał. Być może zwyczajnie większej niż... żadna.
Wypuścił powietrze powoli, gdy zadała pytanie. Fakt, że nie pamiętała mógł wiązać się zarówno z jej przepracowaniem, jak i jakąś dobitną formą podkreślenia, że żadna interakcja, którą odbyli w przeszłości nie miała dla niej znaczenia. Do tego stopnia wręcz, że negowała nawet tak nieistotne detale.
Zacisnął zęby nerwowo, czując kolejne iskry frustracji zmieszane z żalem. Jak dwie różne barwy błyskające na jednolitej, mdłej powierzchni, próbując się nawzajem zdominować. Mimo regresu, którego znów doświadczał, potrafił zauważyć, ze przynajmniej nauczył się na dłużej przyjmować smutek, nie zastępując go, a przynajmniej nie w pełni, żadną inną emocją.
Męczył go okropnie i odbierał siły, ale przynajmniej przychodził mu naturalnie. Jeśli odczuwanie go tak po prostu w czyimś towarzystwie miało być jedynym co otrzyma, najwyraźniej musiał się z tym pogodzić.
Tak – odparł cicho, tłamsząc nerwowość.
Białe zaczynają – dodał z większą apatią, jakby się poddał.
Skupił wzrok na pionkach.

Może był po prostu zapatrzonym w siebie egoistą?
Co jeśli zmagała się z czymś i nie potrafiła przez to przebrnąć? Wtedy całe to napięcie i dysocjacja czyniłyby więcej sensu, nie musiały być nawet tak personalne. Przełknął ślinę nerwowo, jak zwykle pozwalając by cisza zraniła go głębiej niż słowa.
Był zmęczony i rozżalony ale to przecież nie dawało mu prawa, żeby się nią wysługiwać, bez żadnego baczenia na jej komfort.
Wiedział, że nie jest osobą od której chciała go otrzymać, ale mimo to dawała się zatrzymać, nawet gdy wiedziała, że gra będzie musiała pochłonąć więcej jej wolnego czasu i nerwów.

Samica wykonała pierwszy ruch. Prorok namyślał się chwilę nim wykonał własny, choć nie potrafił w żadnym stopniu skupić się na strategii.
Myślał tylko o tym, że więził ją w jakiś sposób i męczył, ale nie chciał i nie potrafił przestać, dopóki mu pozwalała.
Kolejne stuknięcie białej figury sprawiło że zakotwiczył na niej spojrzenie, nie podejmując żadnego ruchu.
Czy... – zaczął, wahając się nad kontynuacją.
Źle się czujesz? – domknął łagodnie, bez ponaglenia. Jakby rzeczywiście nie wiedział.
Oczywiste, że czuła się źle. Przez niego, przez wojnę, przez własne stado. Ale nie wiedział jak zacząć, jak inaczej sformułować pytanie, żeby go od siebie nie separowała. W końcu też spojrzał na nią, zawieszając lewą łapę nad planszą.

Licznik słów: 387
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Zamruczała tylko krótko na jego potwierdzenie. Jej ruch, podobnie jak w ich pierwszej grze, był natychmiastowy, jakoby pozbawiony namysłu. Z niezwykłą delikatnością przeniosła pion, szturchając jego podstawę końcówką szczerozłotego szponu. Może i nie dorównywała finezją czterołapym smokom, ale w poprzednim życiu była uzdrowicielką, więc to nie tak, że jej palce u nadgarstków skrzydeł były całkiem bezużyteczne i prymitywne w swoim działaniu.
    Gdzieś też, sprzed trzech pokoleń, tliły się w niej ledwo wyczuwalne skrawki drzewnych genów, a co za tym szło, jakaś chwytność się tliła, chociaż zdecydowanie większy wpływ na to miał jej dawny fach, aniżeli krew nieżyjącej od setek księżyców Ankai.

    Nie naciskała rozmowę, odnajdując swego rodzaju... Komfort w tej ciszy, nawet, jeśli nie trwała długo. Łączyła w sobie możliwość segregacji cwałujących po jej głowie myśli z dosyć miłym środowiskiem, sytuacją, która przypominała jej początki nawiązywania jakiejś głębszej znajomości z samcem. Dziwne, że wcale nie było to nie wiadomo jak dawno, a mimo to nie potrafiła jakoś sensowniej zempatyzować się ze swoim stanowiskiem z tamtych czasów. Ile jeszcze wewnętrznych zmian będzie musiała przejść w swoim życiu?

    Obserwowała jego ruch, i dosyć szybko odpowiedziała własnym, ze wzrokiem wbitym w planszę – mimo, że zdawał się być częściowo nieobecny. Pytanie samca sprawiło, że musiała zamrugać kilkukrotnie, jakby wyrwana z głębokiego transu. Spojrzała na niego przelotnie, nim znów nie przesunęła jednego z pionów na następne pole.

    – Jestem w trakcie samodzielnego leczenia układu nerwowego. Głównie elementów odpowiedzialnych za pamięć. – wyjaśniła neutralnym tonem głosu. – Buduję w wyobraźni znane sobie obrazy, głównie bliskich mi miejsc, albo takich, które zapadły mi w pamięć, aby podtrzymać jakość i siłę tych wspomnień i uniemożliwić im zaniknięcie.
    Suche, akademiczne wręcz wyjaśnienie, ale takie już miała podejście do magii. Liczyła zresztą, że nie będzie za bardzo drążył. Jak zwykle. I jak zwykle podejrzewała, że wręcz przeciwnie, samiec będzie drążył bardzo intensywnie, jak to miał w zwyczaju.
    Westchnęła.

Licznik słów: 309
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie był pewien co dokładnie miała na myśli, lecz skonfrontowany w ten sposób, poczuł kolejną falę zażenowania przemykającą mu po kręgosłupie.
Czy doprawdy perspektywa jakiegokolwiek dzielenia się z nią własnym dyskomfortem, przestała być już opcją dozwoloną? W końcu jakże śmiał karać ją za to, że nie radziła sobie z jego mentalną niepełnosprawnością, gdy sama była w strzępach?
Żałosne, że oczekiwał czegokolwiek, ale tedy przynajmniej wiedział, że ich relacja od początku była czysto transakcyjna, a nawet i w tym zakresie cholernie wymuszona. Jakby złapał za szyję dzikie zwierzę i ciągnął ze sobą, a każdy moment gdy zmęczyło się i przestało warczeć traktował jako przejaw sympatii.
Kolejne stuknięcie figury o planszę.
Mahvran nie ociągała się z wyprowadzaniem ruchów, w przeciwieństwie do niego, który głowił się zarówno nad strategią, ale i sensem gry jako takiej.
No bo co właściwie robili? Dlaczego miał chcieć jej wysłuchać, dlaczego miał ochotę pytać, jeśli każda cenna nić mogła zostać zerwana jednym ruchem łapy? Nie miał w sobie tyle bezinteresowności ile by pragnął. Cisza i łagodność stresowały go. Cierpliwość była tylko odkładaniem dyskomfortu na później, a na to nie miał już siły. Choć może żadne "już" nie byłoby tutaj adekwatnym słowem. Zawsze widział wszystko w ten sposób.
Zapewne dlatego nie potrafił w zupełności przejąć się jej stanem. Chciał, ale paraliżowała go myśl, że jeśli nie powie i nie zrobi nic co będzie miało dla niej znaczenie, samica zdoła znów zepchnąć go na dalszy plan uciążliwej konieczności. Nie mógł jej wtedy pomóc, ani nie mógł zrozumieć. Roił sobie tylko nierealistyczne scenariusze.

Początkowo, stale gdy zastanawiał się nad strategią uwzględniającą przewidzenie ścieżek figur wyższej rangi, Mahvran przemieszczała pustelników. Krótko wypuszczał wtedy powietrze, znów poddając sytuację analizie, jedynie po to by otrzymać odpowiedź niemal natychmiastowo. Sama nagłość jej ruchów nie wywoływała na nim presji, gdyż nie mając żadnego limitu czasowego, mógł nie zwracać uwagi na narwany styl, który zdecydowała się wybrać jego oponentka. Niemniej pasowało to do nich. Obstawiała się murem prostych, ale skutecznych argumentów, będących jedynie przedłużeniem jej nieufnej, chaotycznej natury. Prorok natomiast miał w głowie jedną, konkretną strategię i zaciskał zęby, irytując się gdy coś stawało mu na drodze, lecz wciąż dążąc do jej realizacji.
Czarny koń przemknął nad pustelnikami, ustawiając się bezpiecznie, w gotowości do kolejnego ruchu. Pierwsza nieśmiała groźba wobec rządcy została udaremniona zrywem białego proroka, który zbliżył się pod sam front czerni, strasząc swoją obecnością. Nie mógł nic zrobić jako tako, nie ryzykując, że zbije go okoliczny pustelnik, lecz zrealizował swoje zadanie na tyle skutecznie, że drzewny zupełnie przeoczył łucznika, który natychmiast pozbył się jego jeźdźca.
Zmrużył ślepia w dłuższym namyśle. Choć Mahvran zlikwidowała konia, okupiła to utratą własnej, w perspektywie samca znacznie groźniejszej figury, więc nie była to sytuacja tragiczna.
Zachował łapę uniesioną blisko siebie, w myślach wyliczając parę potencjalnych ruchów, znów tylko po to, by wybrała najmniej zakładaną, a jednocześnie oczywistą opcję. Pustelnika.
Prychnął pod nosem. Nie była to zła strategia, gdyż ich odpowiednie rozstawienie potrafiło bardzo utrudnić albo ułatwić grę. Zabawny, czy irytujący był jedynie fakt, że ta oczywistość zawsze w jakiś sposób umykała jego rozważaniom.
Huh... – mruknął pod nosem, spoglądając na nią krótko.
Nie potrafił otrząsnąć się z pewnego powierzchownego zauroczenia zmieszanego z nerwową melancholią, gdy smoczyca, którą desperacko chciał zrozumieć, tak by i ona zrozumiała jego, poświęcała czas i uwagę niezobowiązującej, odwracającej uwagę od innych spraw grze. Być może nie miał prawa sięgać po nic więcej, zbyt interesowny i nierówny, by nie infantylizować jej albo demonizować, przy okazji to samo czyniąc samemu sobie.
Co się stało, że musisz go leczyć? – zapytał w końcu, zachowując chłodno neutralny ton, choć potrafiła wyróżnić obecne w nim napięcie. Oczhwiste, że nie było w nim takiej swobody i obojętności, jak podczas pierwszej gry. Odpowie, nie odpowie. Nic go to wtedy nie obchodziło. Niczego nie chciał udowodnić, ani niczego zrobić. Teraz każde słowo go męczyło, jakby nieodpowiednia postawa miała mu zabrać wszystko.

Kontynuowali grę.
Samica zaczęła wystawiać naprzód silniejsze figury, mobilizując zarówno jeźdźca, jak i łucznika. Rządca nie był jeszcze zagrożony, lecz zignorowanie paru jej kolejnych ruchów z pewnością odcięłoby mu wszelkie drogi ucieczki. Samiec zmuszony do defensywy, w końcu odpowiedział tym samym, stopniowo godząc się z utratą pewnych rang, żeby nie ugrzęznąć w niewygodnej pozycji.
Poświęcenie ostatniego jeźdźca, kosztem złagodzenia sytuacji rządcy, oraz pozbawienia Mahvran wszystkich łuczników okazało się wstępem do aktywniejszej ofensywy.
Biały prorok czyhał w pobliżu czarnego rządcy, ale nie mógł przebić się w jego pobliże nie ryzykując zbicia, toteż stał, jak niewypowiedziana riposta i czekał. Na front w miedzyczasie wyruszył pełniący rolę czarnego proroka kamień, który bez żadnej konsekwencji wślizgnął się przed nos białego jeźdźca i stracił go z planszy.
Iskra satysfakcji zgasła natychmiast, stłumiona asekuracyjnością, a jednocześnie neurotycznym nastrojem drzewnego smoka.
Niemniej znów rzucił na nią ślepiem. Na ile radziła sobie z perspektywą potencjalnej porażki?
Parę kolejnych ruchów wykonał trochę szybciej, choć nigdy z takim pośpiechem jak ona. Stopniowo pozbył się jej ostatniego jeźdźca, samemu zachowując przewagę jednego łucznika i proroczego kamienia czyhającego, tuż przy białym rządcy.
Drzewny zacisnął wargi, nerwowo rozmyślając nad jej kolejnym krokiem.
Biały rządca obowiązkowo zaczął umykać, podczas gdy prorok zbił próbujący go osłonić taran.


X

Licznik słów: 842
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Mogła patrzeć na to pod kątem zwykłej rywalizacji, tak jak zwykła robić w większości przypadków. Tak się jednak nie stało. Nie tym razem. Jej umysł szybko potraktował tę rozgrywkę w zupełnie inny sposób – tworząc cały scenariusz. Tam, gdzie normalny gracz widziałby po prostu figury mające doprowadzić go do celu, Infamia wyobraziła sobie konkretne jednostki, nakładając na nie stosowne priorytety. Mimo, że kilka pierwszych wymian ruchów zdawało się być w miarę zwyczajnych, z czasem stawało się dla niej coraz bardziej jasne, że musi stać na straży ojca, czyli symbolu jej ideałów i starych tradycji – czyli przywódcy, bądź też króla. Co za tym szło, doprowadzenie do szachu Strażnika zeszło na dalszy plan. Z trybu ofensywnego smoczyca przestawiła się na defensywę, pozostawiając jednak proroka – królową, a w jej wypadku Raktę – tuż przy liniach wroga, by w razie potencjalnego otwarcia użyć jej do nagłego kontrataku... Lub po prostu poświęcić ją, by tylko kupić więcej czasu sobie i swojemu ojcu.
    Siebie widziała jako obie wieże – podzielona na dwie części, z konkretnym, prostym zadaniem, jakim była ochrona Kheldara i tego, co sobą symbolizował, dla niej i dla świata. Bez wahania wystawiła się więc na potencjalny cios, byle tylko zagwarantować ojcu więcej czasu. Armię pustelników, zwykłych smoków bez wpływu na historię pozostawiła na pastwę losu, ostatnie ruchy w grze w pełni poświęcając na podtrzymywanie słabnącego szyku obronnego wokól Szydercy. Gdy widziała okazję, uderzała w pojedyncze jednostki, małe oddziały proroka, nawet w obliczu nieuchronnej porażki pragnąc zabrać ze sobą jak najwięcej ofiar, tak, by jego zwycięstwo było okupione dużymi stratami – nawet, jeśli w szachach jako suchej grze miało to znaczenie zerowe.
    Ale ona zawsze miała inne spojrzenie na świat. Tchnęła w swoje figury życie.

    Z nienaturalnym jak dla siebie spokojem akceptowała zbliżające się widmo porażki, z pragmatyzmem i determinacją poświęcając się defensywie. Była to swego rodzaju metafora jej całego życia. Jedyną różnicą między życiem a szachami było to, że szach-mat kończył żywot króla i definitywnie zamykał rozgrywkę. Mahvran zaś chroniła ojca nawet ponad sto księżyców po jego śmierci, z tą samą, nieustającą wolą walki, nawet jeśli okupioną własnym zdrowiem psychicznym.
    Wychowywano ją w specyficznym rygorze, który częściowo nałożyła też sama na siebie. Była zaprogramowana tak, by działać w taki a nie inny sposób. Nie potrafiłaby już inaczej. Nie chciała inaczej. Wybór innej ścieżki oznaczałby skazanie poprzedniej na bycie bezwartościową i straconą, a to czyniłoby bezwartościowym jej całe, dotychczasowe życie.

    Słysząc pytanie nie podniosła nawet spojrzenia znad planszy, muskając jej krawędź końcówką ogona. Delikatnie, finezyjnie, świadoma że jedno gwałtowne szarpnięcie pośle rząd kolców pomiędzy figury, rozrzucając je na wszystkie strony.
    Wygrywanie poprzez przewrócenie stołu było znaną jej taktyką. I zdecydowanie jedną z ciekawszych, ale tutaj byłaby absolutnie zbędnym posunięciem.

    – Robię to raz na kilka księżyców. Profilaktycznie. – wyjaśniła krótko, z dziwną czułością chwytając figurę króla pomiędzy dwa palce i przesuwając go o punkt niżej. Bliżej swojej drugiej połowy, jedynej, jaka jeszcze się ostała i jedynej, jaka wciąż mogła go bronić.
    Widać było, że co jakiś czas jej wzrok na ułamek sekundy kierował się ku Rakcie, zastanawiając się, gdzie ją przestawić, gdzie poświęcić, by zyskać jedną turę więcej.

    – Przydatne przy długowieczności. – dodała po kilku chwilach, spoglądając na proroka znacząco. Też by mu się coś takiego przydało, by poukładał coś w swoim łbie.

Licznik słów: 541
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Zdziwiło go zdefiniowanie ładowanej zdarzeniami pamięci jako uszkodzoną, ale jeśli czuła się przytłoczona, najwyraźniej takie określenie pasowało najlepiej. Nie sądził, że dzielił z nią to doświadczenie. To o czym pragnął pamiętać, regularnie przewijało się w jego myślach, wszystko inne natomiast wygasało z księżyca na księżyc, tak jak powinno. Parę długotrwałych medytacji wciąż pozwalało mu z niejaką skutecznością odtworzyć przynajmniej ogół dawnych zdarzeń, choć dla własnej wygody nie polegał już tylko na tym, stale skrobiąc coś na znalezionym pergaminie albo skórach.
Tyle jeśli chodzi o tę techniczną refleksję. Gdyby komunikował się właśnie z kimkolwiek innym, być może na tym pozostawiłby szwędanie się po swojej głowie, dorzucając ewentualnie teoretyzowanie na temat możliwie wrogich intencji rozmówcy.
Spojrzał na planszę. W międzyczasie podjęli parę kolejnych ruchów.
Biały rządca nie miał wielkiego wyboru, jak odsunąć się od kamienia reprezentującego czarnego proroka.
Stopniowo sytuacja drzewnego wyglądała coraz lepiej, zarówno pod względem pozycji taranów, łucznika i proroka, które utrzymywały ofensywę, podczas gdy piony Mahvran przesuwały się w ostrożnej manierze.
Z kraty za sprawą czarnego taranu zniknął biały pustelnik, po czym smoczyca zaczęła zabezpieczać pozycję rządcy, z jednej strony taranem, z drugiej prorokiem, który nie miał sposobu przebić się do czarnego rządcy.
Samiec wypuścił powietrze nerwowo.
Dlaczego czuł się z jej komentarzem tak nieswojo? Jakby wcale nie sugerowała mu, że jedynie naprawia swój umysł, ale i pewne ustalenia, miejsca i jednostki po prostu z niego wyrzuca – nie dosłownie, ale prędzej czy później, poprzez nadanie im niższego priorytetu.
Czy po całym tym napięciu, w którym nie pozwoliła do siebie dotrzeć, nie oczywistym było, że pośród jej priorytetów, nigdzie nie było dla niego miejsca?
...
Nie potrafił się zdenerwować. Wolał wyzywać siebie w myślach, za to jak naiwnym był desperatem, ale teraz wydałoby mu się to takie puste.
Wiedział że był taki i co z tego? Raz na ile pragnął, żeby rezultat był inny, żeby nie tracił wszystkiego tak jak tracił więzi, nadzieje, szacunek i cierpliwość do czegokolwiek. Wiedział, że to głupie upierać się przy osobie, która chciała by zostawić ją w spokoju i pozwolić tonąć we własnej głowie, tak jak robiła dawniej, teraz i z pewnością będzie robić zawsze. Nie różnili się w tym sensie, choć gdy Mahvran obejmował chłód, powoli ściągając ku dnu, jego stale trawił ogień.

Przesunął kamień niżej, więżąc białego rządce między sobą, a taranem. Z tej pozycji samica mogła podjąć wyłącznie jeden ruch, żeby uchronić się od przegranej.
W ciągu paru kolejnych stuknięć o planszę, zbity został zarówno biały, jak i czarny prorok.
W kontekście figur, drzewny zachował zatem przewagę, wciąż pozostając w ofensywie, podczas gdy Mahvran musiała poradzić sobie z garstką pustelników i jednym taranem.

Samiec wypuścił powietrze nerwowo.
Co to będzie znaczyło, jeśli z nią teraz wygra? Zdoła jej coś udowodnić? Zbudować sobie trochę miejsca w jej głowie, żeby nie spisała go na straty? A może jedynie zirytuje ją faktem, że odtwarza stary scenariusz, po drodze nie oferując nic nowego, ani lepszego.
Co miał zrobić? Dlaczego nie mógł dostać żadnego planu za którym miałby szansę podążyć? Nawet gdyby był trudny, świadomość że dawał mu jakiekolwiek szanse, z pewnością byłby wystarczający. Teraz natomiast błądził bez sensu, bojąc się każdego słowa i ruchu.
Podczas gdy ona nie czuła nic.

Czarny taran stanął obok białego, po tym jak oczyścił sobie doń odpowiednią trasę. W oczywistej odpowiedzi smoczyca przesunęła własną figurę i bez żadnych kosztów zbiła najsilniejszą formę przewagi jaką posiadał.
Aż zamrugał do siebie.
Przesunął wzrokiem po planszy w jedną i drugą stronę, zmrużył oczy.
Bez sensu. Wykonał kluczowy ruch całkowicie bez sensu. Czy to przez to że parę kolejnych chciał wykonać szybciej? Czy zdurniał do reszty?
Wiedział, że to tylko gra i wprost o nic się nawet nie zakładali, ale w porównaniu z ich pierwszym spotkaniem, czuł jakby stawki były ogromne. Pojmował oczywiście, że w większości była to jego paranoja, ale na litość boską, nie potrafił samego siebie pocieszyć.
Nadal miał przecież duże szanse. Bezpieczna pozycja rządcy, przewaga łucznika.
Jak się okazało, nic z tego nie miało znaczenia. Nerwowość, która uczepiła się go od stracenia istotnej postaci, po prostu pozostała, odbierając mu resztki cierpliwości. W kolejnych ruchach potrafił przewidzieć co zrobi samica, jeszcze zanim uniosła skrzydło, ale nie potrafił wynaleźć strategii, która będzie na to jakąkolwiek odpowiedzią. Po prostu przesuwał jeden pionek po drugim, cośtam sobie myślał, a potem już wyłącznie tracił, do tego stopnia że z gry strategicznej zrobiła się parodia i taniec figurek.
W pewnym momencie wypuścił powietrze przez zęby, niemal sycząc, chociaż nie ze zdenerwowania, a jakiejś formy wyładowania wewnętrznego napięcia. Wiedział że stracił szansę na wygraną. Odwlekanie tego byłoby żałosne.
Wahał się z oczywistej niechęci wobec konsekwencji. Nie miał tego problemu z Aedalem z którym w szachowej potyczce poradził sobie zdecydowanie gorzej, bo nie chodziło wcale o parę pieprzonych przedmiotów strąconych z płaskiego drewna.
O ile bardziej bezużyteczny był jako przegrany. Ile razy mógł nie dowodzić nic, żeby w końcu dla każdego stało się to oczywiste.
Co za dramatyzowanie, próbował sobie powtarzać, ale nadal, zamiast irytacji albo gniewu czuł jedynie smutek. Niemniej sięgnął w końcu do czarnego rządcy i przewrócił go łagodnym ruchem szponu, obwieszczając koniec gry.

Nic już w sumie nie powiedział, przez chwilę patrząc tępo na ustawienie pozostałych.
Jeśli także ona nic nie doda, prędzej czy później, zamierzał flegmatycznie zrzucić pozostałe pionki, by jeden po drugim schować je z powrotem do torby. Trudno powiedzieć jakie wrażenie tedy sprawiał. Na pewno uszła z niego jakakolwiek energia.

Licznik słów: 887
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Przywykła do beznadziejnych sytuacji. Nie zmieniało to faktu, że wywoływały w niej niesmak, ale była też w stanie je jakoś przełknąć, nawet jeśli kosztem była długowieczna uraza na dumie. Walczyła jednak dalej, nie myśląc nawet o wywieszaniu białej flagi. Kultury porażki dzieliły się zazwyczaj na dwie główne kategorie – takie, w której przegraną należy zaakceptować z honorem oraz takie, w której przegranej nie akceptuje się w ogóle, nawet kosztem własnego życia. Infamia zdecydowanie zaliczała się do tej drugiej, z bardzo nielicznymi wyjątkami.

    Dalej przesuwała więc piony po planszy, poświęcając kolejne figury, budując zarazem fortyfikacje wokół swojego rzadcy z tych figur, które zachowały jeszcze życie. Poświęcenie Rakty było gorzkie, ale przynajmniej w jakiś sposób też osłabiło Strażnika, więc mogła to znieść. A gdy tylko wyczuła po jego stronie błąd – zareagowała od razu, zbijając czarną wieżę i stopniowo, acz pewnie, przechodząc do zajadłej kontrofensywy. Figura po figurze, szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na jej stronę, aż ostatecznie z armii jej oponenta nie zachował się nikt z wyjątkiem rządcy i jednego, ostatniego pustelnika, bez szans na dotarcie na koniec planszy i stworzenie chociaż iskierki nadziei na powrót do bitewnych łask.

    Wygrana nie wywołała w niej jednak zachwytu. Nie doszło do ostrego przypływu endorfin. Nie, zaakceptowała ją w ciszy, ze swego rodzaju godnością, wbrew swojej podłej naturze nie próbując dobić Strażnika żadnymi, raniącymi słowami. Może to zmęczenie. Może to stres. Może to ta pieprzona słabość, którą cały czas gdzieś wobec niego chowała, a której nie potrafiła wykorzenić bez względu na siłę swoich intencji. Był niczym chwast pośrodku jej umysłu, który mogła wyrywać bez końca, a on i tak zawsze powracał. Zastanawiała się czasem, czy nie splotła swojego losu z jego własnym w momencie, gdy wraz z dziesiątkami innych smoków nie dotknęła jaja, z którego potem wykluła się Sennah, przekazując zarazem wspomnienia ze swoich narodzin. Z perspektywy czasu oczywistym było, że mogła tego nie robić, ale skąd do cholery mogła wiedzieć, że spod skorupy wyskoczy kolejna durna, fałszywa boginka? Jakby panteon Wolnych Stad nie miał wystarczająco dużo zbędnych idiotów.

    Onyksowe ślepia powędrowały ku długim, ptasim palcom samca, gdy zajął się chowaniem figur z powrotem do torby. Westchnęła cicho, niemal niesłyszalnie, po czym powoli wstała, poruszając barkami. Coś strzyknęło jej w karku, więc zacisnęła lekko zęby. Jej ciało źle znosiło jakiekolwiek dłuższe siedzenie. Musiała być w stałym ruchu.
    Podrapała się po boku szyi, za żuchwą. Nie patrzyła już na Strażnika, chociaż w jakiś sposób wciąż poświęcała uwagę jego obecności.

    – Leć ze mną. – powiedziała krótko, gdy wszystkie figury były na swoim miejscu, po czym odbiła się od ziemi i rozłożyła skrzydła, zgrabnie wzbijając się w powietrze i stopniowo zyskując na wysokości, znajdując odpowiednio duży prześwit między starymi drzewami Dzikiej Puszczy.

Licznik słów: 446
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Zamknął torbę.
Aż taki dramatyzm nie był typowy dla jego zachowania, ale przecież nie było w obecnej sytuacji niczego typowego.
Nie lubił smutku. Nie pojmował co w tym mechanizmie było przydatnego. Odbierał siły, pchał ku bezsilności. Gniew przynajmniej można było ukierunkować, nawet jeśli bez tego stanowił niszczycielską siłę.
Żal do siebie, czy wyrzuty sumienia czyniły go może nie lepszą, ale przynajmniej mniej złą osobą. Strach pozwalał czujniej badać otoczenie, rozważać różne opcje.
Obrzydzenie i zażenowanie uświadamiały mu uprzedzenia albo przyzwyczajenia siedzące w jego podświadomości, bądź pozwalały na stworzenie koherentnej opinii o sytuacji.
Smutek jednak...
Był po prostu żałosny. W pełni skupiony na sobie, ale nie opiniotwórczy. Całkowicie pasywny.
Stanowił zjawisko które musiał zachować dla siebie, bowiem nie dało się go przepracować bez zmiany rzeczywistości, która mu się nie należała.
No dawaj na litość boską! Bądź wściekły, chociaż na siebie, za to że musisz toczyć ten ckliwy monolog.

Nienawidził, że najbardziej miał siebie dosyć akurat przy niej. Jakby była przezroczystą barierą, podczas gdy w większości innych interakcji stale brał pod uwagę konwenanse i dbałość o szczegóły. Nie zawsze wychodziło mu świetnie, lecz starał się, bo spojrzenia innych blokowały przynajmniej część jego myśli. Miał siłę i ochotę poświęcić się jakiemuś zadaniu, toteż nie miał czasu na autosabotaż.
Przy Mahvran nic z tego nie działało, zwyczajnie. Czuł się bardziej sobą, ale właśnie ta wersja była cholernie nieznośna, niepełnosprawna wręcz.
Nie miał prezencji w prawdzie tak złej, jak sobie wyobrażał. Nie garbił się, nie krzywił, nie ronił łez, mimo że miał na to ochotę. Mimo zachowania zewnętrznego chłodu, co wysysało z niego wszelkie siły życiowe, czuł jakby się przed nią w jakiś sposób obnażał. Rozdzierała mu mózg, dosłownie NIC nie robiąc.

Wessał powietrze zaskoczony, słysząc jej głos. Ledwie zwracał na nią uwagę, wbijając wzrok w zaciskające się na torbie ptasie palce. Miał wrażenie, że drżą, choć wcale nie drżały.
Co ona mówiła? Żeby za nią leciał?
Zamrugał krótko, jakby nawilżenie spojówek miało w jakiś sposób pomóc interpretację dźwięków.
Nim zdołał odpowiedzieć, odwróciła się i odleciała. Chciała żeby podążył, ale po co? Dokąd?
Nerwowo zarzucił torbę na grzbiet, żeby nie przeszkadzała mu podczas lotu i dołączył do samicy, jeszcze zanim zdążyła nabrać wysokości.
Sam miał wątpliwości co do wspinania się skrzydłami na wyższy pułap, więc spróbował dotrzymać jej tempa przynajmniej te kilka ogonów nad ziemią, gdzie już i tak zaczęło mu ściskać żołądek.
Być może powinien w końcu zwerbalizować swoją niepewność, ale odkąd była tak silna, że na chwilę sparaliżowała wszelkie myśli, nie chciał niczego psuć. Po prostu podążał, z dołu wpatrując się w jej zwinną sylwetkę i pracę ogromnych skrzydeł.


Powiedziała "leć ze mną", nie "za mną".
Mógłby stworzyć na ten temat jakąś...


Nie ma myśli! Nie ma oczekiwań!! Niczego nie ma i nie chce mieć!!! Teraz tylko lot, machanie skrzydłami.

Licznik słów: 457
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
***

Ból?
Trójnoga zwolniła kroku. Idący za nią koziołek wyprzedził ją lekko, żeby przyjrzeć się czy wszystko w porządku. Tak przynajmniej jej się zdawało, nawet jeśli wciąż miała wrażenie że nie pierwszy raz mogła nie mieć prawidłowego rozeznania wobec jego intencji. Rozumowała na prostych zasadach więc nic dziwnego, że nie potrafiła połączyć większości zjawisk z adekwatną do nich konsekwencją. Dyskomfort cielesny, w zestawieniu z tym niemożliwym do logicznego podsumowania niezdecydowaniem wywołał w niej iskrę niechęci, która pochłonęła zmysły, w miarę z nasilającym się żarem bólu.
Zarzuciła łbem nerwowo, wycofując się od samca, choć z dodatkowym ciężarem w brzuchu miała wrażenie, że zaraz straci równowagę.
Nie rozumiała co i dlaczego się z nią działo. Skąd w jej ciele wzięły się te obce elementy i dlaczego ją krzywdziły?
W żaden sposób jej to nie gruntowało, bowiem tak jak wtedy, gdy straciła nogę – jedyną pewnością był jej brak kontroli nad własnym ciałem. Jakby coś przejęło nad nim władzę, a ona musiała poddać się cierpieniu, bez zrozumienia ani nadziei wobec tego kiedy dobiegnie końca.
Jej oddech przyspieszył, a drżące tylne nogi niemal ugięły się pod ciężarem jej ciała. Materia w jej brzuchu znów poruszyła się boleśnie. Miała wrażenie, że pęknie.


Koziołek również miał o obecnym procesie zerowe pojęcie. Chciał wesprzeć partnerkę, ale zaskoczenie wypisane na jej pysku i strach wpleciony w jej mowę ciała pozostawiał go zupełnie bezsilnym. Wiedział, że jest ciężarna i należy ją traktować z ogromną ostrożnością, dlatego że w środku nosi młode, ale pojęcie dlaczego dokładnie znalazła się w tym stanie było dla niego trudne do pełnego zinternalizowania.
Bardzo ją lubił, dlatego byli razem. Dlatego nie chciał żeby spotkało ją coś złego.


Gdy koziołek zbliżył się do niej z profilu, żeby nosem dotknąć jej brzucha, nieprzyjemny prąd wstrząsnął jej ciałem, w końcu posyłając na ziemię. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku, choć zgrzytnęła zębami, a jej serce przyspieszyło, choć zdawałoby się że już wcześniej biło jak oszalałe. Otworzyła pysk, dysząc jak ukąszona przez węża, a jej wzrok utkwił bezradnie na horyzoncie.


Drzewny podniósł się zaskoczony, gdy całe spektrum niezrozumienia i lęku uderzyło w jego umysł. Nie wystarczyło to by wiedział co dokładnie ma miejsce, gdyż równie dobrze sarny mogły zmagać się z drapieżnikiem, ale pojmował dość, by porzucić obecne zajęcie i natychmiast ruszyć im na spotkanie. Zostawianie saren bez opieki nie było mu po drodze, ale wiedział że nie mógł nosić ich ze sobą tak po prostu, zwłaszcza gdy trójnoga była drażliwa na każdą formę dotyku.
Wspólne rzadko gościły drapieżniki, więc czyżby rzeczywiście nadszedł moment porodu? Oh.
Cholera. Nie miał pojęcia jak to wygląda, ani jak długo trwa. Jedyna jego wiedza dotyczyła tego, że ssaki nie są jajorodne, a wtedy logicznym następstwem byłaby świadomość iż wyrzucanie z ciała w pełni ukształtowanego zwierzęcia mogło być zwyczajnie nieprzyjemne. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak bardzo. Już zwyczajne procesy fizjologiczne brzydziły go bez reszty, by był w stanie empatycznie utożsamić się z doświadczeniem wyrzucania na świat nowej formy życia.
Pojmował jednak, że to nie trójnoga była winna. Im dłużej trwał lot, i im intensywniejsze było zagubienie obu saren, tym większy ścisk winy towarzyszył jemu samemu. Dlaczego pozwolił by kozioł ją zapłodnił, skoro samica ledwie rozumiała w jakim stanie dokładnie się znajduje? Jak mógł tak zlekceważyć jej bezpieczeństwo, zupełnie wykluczając buchający w zwierzętach instynkt? Jak mógłby w takim momencie negować, że więzią nie skazał jej jedynie na wydłużone cierpienie?

Gdy wylądował nieopodal drzewa, jego obawy prędko okazały się rzeczywistością. Jasne, poród był mniej tragiczny, niż śmierć w paszczy drapieżnika, ale zachowanie saren wskazywało, że nie było to wcale przyjemniejsze doświadczenie.
Wyczuł uderzenie serca ulgi dobiegające od spiętego kozła, który natychmiast podbiegł do niego, nerwowo kopiąc powietrze i kiwając łbem, jakby błagał o jakąś pomoc.

Ale co mógł zrobić smok? Dać zioła przeciwbólowe, coś na uspokojenie, ale to wszystko. Cała reszta powinna, zgodnie z prawami natury, wydarzyć się sama.
Podchodząc bliżej do dyszącej samicy zorientował się że nie do końca. Być może nie parła tak jak powinna albo młode utknęło jej gdzieś w środku – nie potrafił stwierdzić niczego ponad to, że po prostu nie radziła sobie z wypchnięciem młodych na zewnątrz.


Niemal nie dostrzegła smoczej obecności, choć wyczuła jego zapach. Miała nadzieję, że będzie tak jak wcześniej. Że on albo ktoś mu podobny przyniesie ukojenie w bólu.


Obecność krwi również zdecydowanie go zaskoczyła. Być może odrobina była zupełnie naturalna? Ale co jeśli nie? Co jeśli coś w środku popękało i teraz umrze z powodu krwotoku wewnętrznego?
Najgorsze możliwe myśli kotłowały mu się w czaszce, gdy zacisnął szczęki, przysiadając przy tylnej partii ciała samicy. Dwie czarne nogi wystawały na zewnątrz. Wahał się czy chwycić je i pociągnąć, czy skupić na samej matce. Być może gdyby oferował jej trochę mentalnego wsparcia, byłaby w stanie jakoś przebrnąć przez poród bez zewnętrznej pomocy?
Nie potrafił jednak oferować duchowego podbudowania, gdy sam czuł jedynie niepokój i obrzydzenie. Żałował, że sarna musiała doświadczać jego reakcji przez więź, bowiem z pewnością nie ułatwiało jej to samego procesu. Jeśli bowiem bał się sam smok, jaka była szansa na to iż ból ustanie.


Jak mógł nie wpaść na to, że samiec sarny zechce w końcu się pieprzyć? Czy nie dlatego tak kleił się do samicy? Czy nie dlatego tak zależało mu na jej uratowaniu? Oczywiście, że instynkt w końcu przejął nad nim kontrolę, do tego stopnia iż nawet nie dostrzegł jak upośledzona mentalnie musi być jego partnerka. Najgorszym w tym wszystkim nie był jednak oczywisty gwałt, ale fakt że on jako opiekun do niego dopuścił, pozostawiając niekompatybilne sarny samym sobie. Za jej cierpienie mógł winić jedynie samego siebie.


Kogo miał wezwać? Znał paru uzdrowicieli, więc skorzystanie z ich pomocy powinno być oczywiste, ale...


Był egoistą. Nie chciał by Topola zobaczyła go od najgorszej strony, ani nie chciał o pomoc prosić Pasterza, od którego próbował stworzyć większy dystans. Jego prywatne uprzedzenia i lęki były najwyraźniej znacznie ważniejsze niż życie sarny, które naraził.


Wypuścił powietrze nerwowo.
Może to żadna filozofia. Ciało było przystosowane do porodu, więc dlaczego proste pociągnięcie miałoby nie wystarczyć?
Wysunął łapę w stronę ciemnych kończyn i ujął je obie palcami. Odliczywszy do czterech, pociągnął lekko, żeby ocenić ile siły powinien włożyć w swoje działanie.
Dreszcz wstrząsnął ciałem trójnogiej do tego stopnia, że spróbowała zerwać się na równe nogi. Bezskutecznie, zarówno ze względu na zmęczenie, jak i rozdzierający ból. Poczuł go przez więź, więc natychmiast wycofał kończynę.
Przepraszam, przepraszam – jęknął przez ściśnięte gardło. Kończyny nie drżały mu, choć nieprzyjemny chłód przemknął mu po kręgosłupie.
Chyba nie mogła umrzeć od samego porodu, prawda?


A zamierzał się przekonać?


Wypuścił powietrze ze świstem, próbując bezskutecznie się uspokoić.
~
Witaj Inmh...-Mahvran ~ spróbował zacząć oficjalnie, ale nie miał pewności czy powinien, więc rozkojarzył się w trakcie. Czy powinien wzywać akurat ją? Staż uzdrowicielski miała przecież dawno temu, czemu miałoby być w tej sytuacji lepsza niż Topola?
Pokręcił łbem nerwowo, jakby nie chciał wsłuchiwać się we własną argumentację, a potem sięgnął do torby, w poszukiwaniu czegoś przeciwbólowego.
~
Czy możesz... ~ Żadnych ziół przeciwbólowych, serio?! Gniew niemal automatycznie wtłoczył w swoją wiadomość mentalną.
~
Nie wiem jak.. a samica rodzi i nie potrafi.. wiem że nie masz żadnego obowiązku, ale czy.. ~ nie miał pojęcia jak sformułować pytanie. Perspektywa proszenia o pomoc wydawała mu się w tej sytuacji tak cholernie abstrakcyjna. Nienawidził tego robić. Niemniej odetchnął głośno, starając się zbudować wiadomości z większą, emocjonalną rezerwą.
~
Czy możesz... być tu? ~ Nie było krzty logiki w jego prośbie, ale wyjątkowo – to nie nią się kierował. Teoretycznie nie, bowiem czy strategicznego separowania się od osób, których nie chciał widzieć nie mógłby nazwać parszywie wyrachowanym?
Wiedział zwyczajnie, że tylko Mahvran zdawała sobie sprawę z relatywnie największej skali jego słabości. Miała też konkretne opinie na temat więzi, a nie potrzebował niczego poza krytyką.


Jak mógł w takim momencie myśleć tylko o sobie i własnym komforcie?


To nie tak, że nie wiedziała nic, prawda? Była wprawną czarodziejką więc mogła... coś.

Licznik słów: 1301
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Dopiero co zaczynała wybudzać się ze snu, przeciągając niczym kocię i wychodząc na zewnątrz, przemykając siecią podziemnych labiryntów, by w końcu znaleźć się na skraju jednego z wyjść. Mentalne słowa, tak znajome, a jednak zawsze drażniące, musnęły jej umysł w tym samym momencie, w którym ciemniejące wraz z niebem łuski napotkały się z dotykiem zimnego, górskiego wiatru.
    Zmarszczyła lekko pysk. O co mu chodziło? Dlaczego brzmiał na tak... Zestresowanego, mając do czynienia ze zwyczajnym procesem, będącym częścią życiowego cyklu? Przecież miał samice, wiedziała o tym. Nigdy nie był świadkiem składania jaj?
    Hmm.
    Hmmmmmm.

    ~ Rodzi czy składa jaja, bo to znacząca różnica? ~ spytała, minimalnie skonfundowana, czekając na odzew. Odzew, który, cóż, rozjaśnił sytuację, ale nie zniwelowało to całkiem jej, hmm, zdziwienia jego reakcją. Tak długo żył, i nigdy nie widział, cóż, nie-gadziego porodu? Bah, co za nudne życie.

    Przypomniała sobie o sarnie z charakterystycznie zaokrąglonym brzuchem. Zapewne o to chodziło, bo nie potrafiła sobie wyobrazić anomalii, w której to smoczyca rodzi metodą ssaków. Czarodziejka westchnęła, zawróciła do podziemnych korytarzy, wygrzebała ze składu ziół trochę melisy i lulka czarnego. Niewiele. Sarna była znacznie mniejszych gabarytów niż smok.
    Pozostawało jej tylko mieć nadzieję, że pamięć mięśniowa z uzdrowicielskiej młodości nie opuściła jej całkowicie. W towarzystwie feniksa wzbiła się w powietrze, sprawnie lecąc w doskonale znane sobie miejsce. Charakter wezwania nie zmieniał jednak faktu, że była zirytowana tym, że zostaje znów wciągnięta do lasu. Pieprzone drzewa, pieprzona roślinność, pieprzona zieleń.
    Czarnopióry ptak zdawał się minimalnie rozbawiony jej frustracją, ale szybko przywrócił się do porządku, wracając do bycia pozbawionym emocji, ożywionym posągiem.

    Jak się więc okazało – tak, mogła być tu. Przebiła się sprawnie przez prześwit, jaki oferowały korony drzew, przechodząc resztę dystansu pieszo. Ciężko było jej nie usłyszeć – co i rusz rozrywała jakąś roślinę ogonem bądź skrzydłem, nie mając zamiaru silić się na dyskrecję. Gdy w końcu wyszła spomiędzy zarośli, jej czoło częściowo przysłaniała rozerwana w pół paproć, którą smoczyca chwyciła w złote szpony i zrzuciła na ziemię obok.

    – Co ty tu... – zaczęła, patrząc to na samca, to na dyszącą w agonii sarnę. Feniks przysiadł na okolicznej gałęzi, jak zwykle niezainteresowany czymkolwiek, poza poczynaniami smoczycy samej w sobie.
    Podeszła bliżej Strażnika, dostrzegając ślady krwi i charakterystycznego śluzu na jego palcach, chwytając go bezceremonialnie za nadgarstek, by przyjrzeć się dokładnie i potwierdzić swoje przypuszczenia.

    – Wymyłeś chociaż łapy przed dotykaniem płodu? Eeeh, nieważne, nie odpowiadaj mi nawet. – westchnęła, puszczając jego łapę i podchodząc ostrożnie do sarny. Obramowane złotem łuski podgardla zadrżały, gdy samica zaczęła nucić niską, powolną pieśń.
    – Oh, ao mijegindita dōna.Oh, biedna. mruknęła, klinicznym wzrokiem patrząc na tylną część tułowia sarny, z której wystawała para ciemnych nóżek. Uh... Ciemnych? Zōbrie?Czarne? stwierdziła ze słyszalnym w głosie zdziwieniem, które szybko zastąpiła nuta zmartwienia. I zmęczenia. Konir sagon... sȳz daor.To... Niedobrze.
    Westchnęła znów, wracając do nucenia pieśni. Przysiadła ostrożnie, delikatnie, obok sarny, przy jej brzuchu. Wyciągnęła melisę i lulek, ale nie podawała jej jeszcze. Chciała w ogóle sprawdzić, czy Trójnoga zaakceptuje jej obecność, czy zacznie panikować. Jeśli to drugie, to nawet nie opłacało jej się podejmować prób tworzenia naparów.
    – Albo doszło tutaj do jakiejś dziwnej mutacji, albo jakiegoś urazu. Możliwe, że już poroniła i urodzą się martwe. – wyjaśniła cicho samcowi, nie patrząc nawet na niego. Głos miała spokojny, beznamiętny, jakby stwierdzała coś prostego, niezobowiązującego.

Licznik słów: 550
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Strzeżony Dąb

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Jej pytanie cholernie go zirytowało. Pytała o szczegóły, które powinna kojarzyć już w momencie wezwania, więc dlaczego podważała jego zdolność formułowania myśli?
Na litość boską.
Wdech. Wydech. Jego odpowiedź była jasna, nawet jeśli niezbyt uprzejma, wskazując jedynie na to, że wiedział o czym mówi. Wątpliwej jakości potwierdzenie, biorąc pod uwagę jego obecny stan, ale lubił siłą wtłaczać w siebie pewność, której w ogóle nie posiadał.
Nie potrafił stwierdzić ile czasu minęło do jej przybycia, zbyt skupiony na emocjach trójnogiej i okropnym odgłosie jej oddechu.


Kozioł również panikował, choć w przeciwieństwie do obrońcy nie siedział sztywno, a kręcił się wokół, wydreptując kółka w ziemi. Być może nie mógł znieść obrazu cierpienia swojej partnerki zestawionego z nerwowością przepływającą przez więź – od której wyjątkowo bał się teraz odcinać.


Odgłos łamanych gałęzi i odtrącanych roślin natychmiast przyciągnął jego uwagę, choć nie dlatego że po drodze było mu teraz krytykowanie sposobu poruszania się wywerny.
Nim zdążył wydusić słowo, podeszła do niego i bezceremonialnie pochwyciła za nadgarstek. Choć wymusiła reakcję obronną, stłumił ją czym prędzej, żeby nie utrudniać jej pracy. Następstwem tego, była krótka fala zażenowania uderzająca go w pysk wraz z jej pytaniem o higienę. Zazwyczaj o niej pamiętał, ale teraz uznał że może nie być konieczna, skoro młode wystaje już na zewnątrz. Chociaż może niczego nie uznał, może w nerwach po prostu nie myślał jasno.

Bez słów przyglądał się jak smoczyca odchodzi i przysiada przy sarnie. Nie pamiętał jak często słyszał ją mówiącą w innym języku, żeby jasno stwierdzić na ile swobodniej się nim teraz posługuje. Zresztą jakie miałoby to teraz znaczenie.


Podobnie jak w przypadku niebieskiego smoka, trójnoga nie wykazała żadnego przestrachu w konfrontacji z obcym. Odwróciła ku niemu łeb, choć jej spojrzenie było nieobecne. Dyszenie nie ustało mimo płynnych dźwięków wydostających się z drapieżnej gardzieli. Ból był głośniejszy. Nie malał, nie zatrzymywał się.


Ostatnia wiadomość Mahvran wywołała w drzewnym kolejne spięcie, toteż odruchowo poprawił sztywną pozycję, szczelnie obejmując samego siebie ogonem. Młode mogło umrzeć w środku? Bogowie, za cóż natura tak pokarała te ssaki? Obraz był obrzydliwy, odgłosy były obrzydliwe, uczucia były potworne, a to wszystko jeszcze mogło prowadzić do niczego, poza produkcją zwłok?
Ale ona nie musi umierać? – zapytał cierpko, jakby całą odpowiedzialność za życie sarny zwalił już na barki Mglistej, choć była w jego głosie także nuta prośby, której inaczej nie potrafił sformułować.
Jasne, nie chciał by niewinne stworzenia zostały skazane na śmierć, ale trójnoga doświadczyła znacznie więcej cierpienia, tylko by zakończyć życie w ten sposób, przez to że nie zadbał o jej bezpieczeństwo.

Licznik słów: 417
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Strzeżony Dąb

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Obserwowała zachowanie płowej sarny, mając także baczenie na ruchy jej brzucha. Czy Mahvran była specjalistką w porodach ssaków? Em... Nie, bo nawet nie miała jeszcze okazji faktycznie wspomagać jakiegoś w tym procesie. Po prostu widziała go kilka razy przypadkiem – ot, oswojona przez ludzi w wiosce kotka akurat przechodziła przez to piekło, albo mroczna elfka miała okazję poczuć, jak cudownie jest rozpocząć proces bycia matką. Każde z tych widowisk, poparte krwią i, w przypadku dwunogów, absolutnie niewyobrażalnymi wrzaskami tylko utwierdzało samicę w przekonaniu, że lepiej trzymać tylne łapy zamknięte. W przypadku gadów wszystko wyglądało generalnie łatwiej, ale to nie oznaczało, że miała ochotę testować bezpośrednio na sobie, jak znaczące było to biologiczne ułatwienie. Odechciało jej się jeszcze bardziej po ostatnich rewelacjach z Yrasvellai. Spanikowany wyraz błękitnych oczu córki był dodatkowym przypomnieniem, by myśleć, zanim się coś zrobi.

    Zamrugała powoli, ani na moment nie spuszczając oczu z sarny, jakby co najmniej zależało od tego jej życie. Jakby jedna dygresja miała wywołać w niej momentalne zatrzymanie wszelkich procesów.

    – Może, ale nie musi. – odparła. – Poronienia są częstsze u dwunogów, ale u nich ogółem proces porodu jest absolutnie makabryczny, przy tym to, przez co przechodzi ona, jest dosyć łagodne. – wskazała szponem na Trójnogą. To, że w sumie głównym czynnikiem makabry u ras dwunożnych są te pieprzone wrzaski już nie wspomniała. Ssak to ssak, różnica niewielka. – W najgorszym wypadku zginie i ona, i młode, ale wątpię, by do tego doszło, chociaż szansa zawsze istnieje. Z tym że jeżeli zginie młode, a ona przeżyje, to skończy z traumą na całe życie. – tym razem spojrzała na samca, po raz pierwszy od dłuższego czasu. – Więź utrwala też pamięć, niestety.
    W jej głosie nie było wyrzutu, tylko kolejny, suchy fakt. Westchnęła kolejny raz, wracając do cichego nucenia, po czym wyciągnęła dwie miseczki. Stare, wyszlifowane z kamieni szlachetnych. Używała ich za czasów swojej tragicznie zakończonej kariery. Zachowała z sentymentu. Ah, no i czasem przydawały się przy warzeniu eliksirów.
    Utworzyła napar z melisy i z lulka, magicznie wspomagając wszelkie procesy wrzenia, a następnie chłodząc całość. Nie były to wybitne twory, jako iż wyszła trochę z wprawy, ale liczyła, że zachowają swoje kluczowe właściwości – nawet, jeśli nie rozwiną pełni potencjału.
    Bardzo ostrożnie i powoli wyciągnęła w stronę smukłej, sarniej głowy miskę z naparem z melisy, próbując przysunąć go sarnie do pyska. Jeśli pozwoliłaby – samica chciała nakierować jej głowę, by wspomóc picie. Ugh. Ze smokiem byłoby łatwiej.


    – Przemyj łapy. – mruknęła, wskazując ekspresyjną końcówką ogona na leżący nieopodal niej bukłak z zimną, górską, zebraną przed jej wyruszeniem wodą. Większa część poszła na wytworzenie naparów, ale trochę było jeszcze w środku. – I postaraj się ich potem nie położyć w jakimś błocie.
    Nie sądziła, by samiec faktycznie miał jej się przydać, ale wolała dmuchać na zimne. Kontynuowała próby napojenia sarny. Jeśli się nie uda, będzie musiała zaimprowizować.

Licznik słów: 473
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej