Strona 1 z 7
: 12 sie 2019, 18:44
autor: Milknący Szept
Witam na czternastym spotkaniu dla młodych!
Oto zasady naszego spotkania:
1. Udział w Spotkaniu może wziąć każda postać, która nie spełniła jeszcze wymagań na pełną profesję, nie ma jej oraz nie skończyła 25-tego księżyca.
Nawet multikonta!
2. Za udział w Spotkaniu przewidziane są nagrody – punkty umiejętności, przedmioty, a nawet Punkty Społeczności! Zależą one w głównej mierze od Waszego zaangażowania w sprawę!
Brak aktywności oznacza niestety brak nagrody!
3. Zgłoszenie uczestnictwa odbywa się poprzez napisania tutaj posta wprowadzającego Waszą postać do tematu. Uwaga! Zgłoszenia trwają do 16.08, godziny 20:00! Później nie będzie możliwości zapisu!
Od czasu mojego posta lub innej instancji wyższej, czas na odpis wynosi wstępnie 72h!
4. Od początku spotkania obowiązuje limit – jeden post na turę, nie przekraczający 800 słów.
Osobiście proszę również o używanie mało kontrastujących barw w postach, chyba że jest to niewielkie oznaczenie (np. imienia postaci, z którą wchodzicie w interakcje).

Tym razem Skały Pokoju kwitły.
Wzniesienie ukrywały zielone drzewa, odwracały od nich wzrok kwiaty mieniące się każdą z poznanych barw tęczy. Choć nie jedna krew splamiła wzgórze Pokoju, panoszyły się na nim wysokie trawy skrywające nagie zimą kamienie i skalne wybrzuszenia. O tej porze roku powietrze wypełniały zapachy roślin, śpiew ptaków i bzyczenie małej fauny zapylającej kwiaty. Otoczone ze wszech stron równiną pełną wesołej flory, zamknięte w szerokich objęciach Samnaru i Tyralu, zapraszało swoim majestatem Złotą Twarz.
I smoki.
Biało-srebrzysta postać oddzieliła się od jednej z chmur i wylądowała na miękkiej trawie, wśród połaci roślinności płaskiego wzniesienia, w przeszłości mieszczącego nawet cztery smocze stada. Jej błękitne, fioletowe i białe pióra zaszeleściły, ukracając zabawę słonecznych iskierek i cieni. Zostały złożone i skryte po bokach sylwetki. Uniosła trójkątny pyszczek osadzony na łabędziej szyi i osadziła swoje smukłe, zaokrąglone na piersi i zadzie ciało na zielonej posadzce.
Wpatrzyła się w niebo, szukając potwierdzenia swoich czynów.
Chwilę później każdy dojrzewający młodzieniec otrzymał zaproszenie na Skały Pokoju.
Oto rozpoczyna się kolejne Spotkanie Młodych.
Rozlegał się soczyście melodyjny głos, a zaraz za nim echo drogi, jaką każdy z zaproszonych musiał przejść, aby tu przybyć. Drogi, którą dopiero co pokonała informacja. Indywidualna dla każdego, możliwa do pokonania pieszo. Całość podszyta była zapachem miąższu brzoskwini – świeżego owocu, delikatnego, lecz zapadającego w pamięć. Oto będzie zapach, który jako pierwszy wyróżni się z gamy pyłków kwiatowych, gdy zaproszeni dotrą na miejsce – zapach samicy Ognia, urozmaicony wonią popiołu.
: 12 sie 2019, 19:22
autor: Słodycz Życia
Słysząc wezwanie nie mogłam powstrzymać ciekawości i rozłożyłam skrzydła lecąc w stronę w którą byłam wzywana. Kto wie może poznam tam jakieś ciekawe smoki. No i dowiem się czegoś więcej o tych wszystkich nogach. Nie do końca rozumiałam dlaczego są aż tak potrzebni. Za tą znikniętą barierą przecież też da się żyć! Kiedy ujrzałam kto poprowadzi tą zabawę skrzywiłam się. Zaraz jednak usłyszałam słowa siostry więc uśmiechnęłam się lekko. Dla tak starych smoków trzeba być miłym bo będzie nawiedzał zamiast pozostać w gwiazdach. Nie chciałam być nawiedzana, nawet przez matkę! Wylądowałam około skok od samicy zajmując miejsce na tyle blisko by wszystko słyszeć. Skinęłam samicy sztywno głową. Nie nawykłam do takiego witania się z innymi. To było tak... Zimne!
: 12 sie 2019, 19:28
autor: Kuszenie Diabła
W jej głowie znowu rozległ się czyiś głos, w dodatku zapraszający ją niemal w to samo miejsce co ostatnio. Musiała się chyba powoli przyzwyczajać do czyichś komend wdzierających się jej do umysłu, z dwojga złego to było lepsze od pozostawania w niewiedzy. Głos smoczycy był przyjemny dla uszu i śpiewny, ale nie spodobał jej się słodki zapach, który został przysłany z wiadomością. Czemu służył?
Zaciekawiona jednak czym może się okazać to Spotkanie Młodych, przerwała swoje polowanie i skręciła w kierunku Terenów Wspólnych. Znajdowała się blisko granicy, więc wędrówka nie powinna zająć jej dużo czasu. Gdy tylko mogła, wolała poruszać się na własnych łapach, poza tym wiadomość nie była nagląca. Ostatni odcinek drogi pokonała przypominając sobie trasę przesłaną jej przez nieznajomą i gdy już dotarła, do jej nozdrzy dotarł znajomy zapach brzoskwiń, gryzący się z ostrą wonią popiołu. Była przygotowana na dużą ilość smoków, nauczona doświadczeniami poprzedniego zebrania, ale tym razem zastała tylko białołuską staruszką. Był to już trzeci tak stary smok, którego widziała Pokrzyk w krótkim odstępie czasu, upewniając ją w przekonaniu, że wśród Wolnych Stad panował niespotykany dobrobyt.
Podeszła do niej na tyle blisko, aby ją dobrze słyszeć, skinąwszy uprzednio rogatym łbem. Wolała jednak mieć za grzbietem drzewa niż pustkę, dlatego schroniła się pod cieniem jednego z nich, wciągając w nozdrza woń rześkiego powietrza i wonnych kwiatów.
: 12 sie 2019, 19:34
autor: Światłość Wspomnień
Spotkanie młodych? Co to jest spotkanie młodych? Momentalnie ciekawość została rozbudzona w młodej ledwo odrośniętej od ziemi smoczycy, która usłyszała taką wiadomość. Tak też o to po raz pierwszy wymknęła się spoza bezpiecznych terenów stada ognia by znaleźć skały pokoju. Jakim cudem się nie zgubiła, trudno powiedzieć... ale proszę! Chyba zdołała dotrzeć na miejsce. Łapką poczochrała swoją głowę, rozglądając się. Czy oby na pewno to tutaj? Nie widziała póki co żadnego spotkania i to nie młodego! No może odrobinkę bo zobaczyła jedną na pewno znajomą twarz i kogoś innego kogo nie znała całkiem. Oraz starszą białą smoczycę.
Podeszła do trzech smoczyc, po czym usiadła sobie nieopodal nich i skinęła ładnie głową, mówiąc przy tym dzień dobry.
Ciekawiła się, czy jej przyjaciel Orka przyjdzie. Miała nadzieję, co to za przygoda bez potężnego Orkusa?
: 12 sie 2019, 19:52
autor: Spuścizna Krwi
Była ciekawa, czym w ogóle było spotkanie Młodych. Nie słyszała o podobnych zebraniach, ale była młoda, więc mogła się na nim zjawić. Leciała zatem powoli, rozkoszując się kroplami deszczu rozbijającymi się o błony skrzydeł. Przy Skałach pokoju zniżyła lot, lądując nieopodal smoków, które zdążyły się już zgromadzić. Biała smoczyca... Tak, była z Ognia, ale za nic nie wiedziała, jak ja zwano. Wieczorną znała, nawet skinęła jej głową na przywitanie. Bądź co bądź przelały nieco swoją krew, więc można było określić, że się "znały". Trzecia smoczyca z Ziemi przykuła na moment jej wzrok – ale tylko na moment. I jeszcze pisklę z Ognia, którego kompletnie nie znała. Skrwawiona usiadła na trawie, w pewnym oddaleniu od reszty, ale też wcale nie z boku czy z tyłu. jak to się działo, że lecąc tutaj mokła, a na samych Skałach panowała tak sielska atmosfera? Zapachy. Kwiaty, śpiewy ptaków... Fe, obrzydlistwo. Nie miała nastroju do rozkoszowania się pogodą. Była ciekawa, czym było to całe Spotkanie Młodych ale nie na tyle, by udawać pogodę ducha. Schludnie złożyła skrzydła, siadając na ziemi i owijając łapy ogonem. Po swojemu zastygła niemal całkiem nieruchomo, wodząc spojrzeniem po smokach, które zapewne wkrótce przybędą.
: 12 sie 2019, 20:20
autor: Berius
Jako iż młodzi był akurat niedaleko bo kręcił niedaleko skał gdy tylko usłyszał wezwanie odrazu ruszył na miejsce wyznaczone przez tajemniczy głos. Miał coś w sobie co nie pozwalało olać żadnego wezwania tylko kazało ruszyć tam niezwłocznie. Podczas przedzierania się przez zarośla kontem oka widział młode smoki które też leciały na spotkanie. Gdy przebił się przez ostatnie krzaki i wybiegł na łąkę jego nos został zaatakowany przez mnóstwo różnych zapachów, część była od kwiatów część od zgromadzonych obecnie samic z których jedną znał a jedną kojarzył. Rozejrzał się do okoła. Obecna wszędzie słodycz i piękno nasunęła mu pytanie czy to nie jest zebranie tylko dla samic. Mimo swoich wątpliwości podszedł do białej smoczycy i skłonił głową w geście powitania.
: 12 sie 2019, 20:23
autor: Mgliste Wody
Ilun był już mocno wyrośnięty. Wręcz mógł uchodzić za adepta, takiego już starszego wręcz adepta. A był raptem pisklęciem, jeszcze. Ale co się dziwić, skoro był czystej krwi olbrzymem i po prostu rósł jak na drożdżach? Gdy tylko dostał dziwne wezwanie, z niewiadomego źródła i okazało się, że Eurith też, stwierdził, że warto by się przejść i zobaczyć, co tam się na tych całych Skałach Pokoju będzie działo. Musiał długo przekonywać siostrę, bo ów Skały znajdowały się na terenach wspólnych, a siostra nijak nie chciała widzieć smoków z Ognia i Wody. Nie dziwił się jej. On sam miał lekką awersję do tychże. Mimo to żądza przygód i ciekawość była wyższa od niechęci i w końcu jego entuzjazm udzielił się siostrze i w końcu razem ruszyli. Minęło trochę, nim dotarli na...nieziemsko pachnące miejsce. Ale to musiało być to miejsce, bo zebrało się już kilka smoków. Ilun uśmiechnął się pokrzepiająco do Eurith i przysiadł gdzieś z boku, nie racząc raczej obrzucić nikogo dłuższym spojrzeniem błękitnych ślepi.
: 12 sie 2019, 20:55
autor: Horyzont Świata
Ciężko aby zabrakło tutaj Tweeda. Młodzik nakręcił się kiedy usłyszał magiczną wiadomość, że aż o mało się nie wywalił kiedy ruszał z miejsca. Chciał tam być jak najszybciej więc kiedy wylądował, to dość nieładnie i mało co nie wpadł na niedużą, białą smoczycę. Tweed nie miał pojęcia kto wezwał tutaj te smoki ani dlaczego, jednak może dowie się na Spotkaniu Młodych czegoś ciekawego? Tak więc kiedy już przestał dziwnie stać w rozkroku, z rozłożonymi skrzydłami, za białą smoczycą, ogarnął się i wyminął ją. Popatrzył na smoki które się tu zebrały, najładniejszym była złotołuska samiczka. Inne też nie były złe ale.. Właściwie po co sobie zaprzątał tym głowę. Usiadł gdzieś tak, żeby móc mieć na oku złotołuską. Jego zainteresowanie wynikało tylko z tego, że jeszcze nie widział takich barw łusek na smoku. Tweed chcąc jakoś zabić czas oczekiwania na rozpoczęcie, składał i rozkładał swoje lewe skrzydło uważnie je obserwując.
: 12 sie 2019, 21:20
autor: Trująca Jagoda
Jak wszyscy inni, to i Scorpia też.
Młoda samiczka nie miała tak naprawdę pewności po co idzie, albo po kogo, lecz nie zważając na swoje zmartwienia ruszyła przed siebie... A raczej za innymi młodzikami którzy opuszczali z niewiadomo-wiadomej stado Ognia, mała zastanawiała się przez większość marszu, po jakiego licha oni się tam wybierają.
Nie była przygotowana jednak na to, co zobaczyła na miejscu do którego zawitała jej skromna osoba.
Inne smoki? Chciała już od razu wszystkiego spróbować, z każdym sobie porozmawiać, lecz jednak obecność białej, kościstej smoczycy sugerowała smoczej Scorpii, że jednak nie na rozmowy tu przyszli.
Poczuła nowe zapachy, a do tego jeszcze jej ślepia zauważyły różnorodne kwiatki czy inne krzewiki. Nozdrza smoczycy poszły w ruch, raz co raz wydawając z siebie dłuższy podmuch, dobrze, że nie ma w swoim nosie większych glutów, co kwiatów które wącha nie zaplami. Scorpia po chwili jednak klepła na zadek i ze świergoczącym dźwiękiem który opuścił jej gardło, przekręciła lekko łepek.
: 12 sie 2019, 21:41
autor: Przesilenie Północne
Usłyszawszy wezwanie, zalał Sztorm pytaniami: czemu, gdzie, jak długo, jak daleko, mogę iść sam? Wojownicza tłumaczyła mu cierpliwie, a on zdawał się być coraz bardziej podekscytowany, a na wiadomość, iż owszem, może iść sam, jeszcze trochę, a brakłoby mu słów. A więc mama faktycznie na ceremonii przekonała się, jaki jest już samodzielny!
Mina mu nieco zrzedła, gdy Sztorm poinformowała go, że w takim razie przejmie wszystkie obowiązki Awantury i zajmie się również Nanshe, która najpewniej również dostała wezwanie, ale była to cena, jaką gotów był zapłacić. Wybrał się więc do groty czarodziejki, która napawała go głębokim niepokojem. Łuski miał przygładzone, szpony wymyte, sylwetkę wyprostowaną, a głowę przepełnioną przekonaniem, że być może wcale nie będzie nieprzyjemnie – w końcu zauważyła go na ostatniej ceremonii! Faktem było, że ciężko było nie zauważyć zazielenionego pisklęcia, które w łuskach miało sosnowe igły i mech, niosło za sobą odór mchu, lasu i jakiegoś zielska, a za którym wściekle stąpało kelpie – ale, rzecz jasna, wyłącznie w pozytywnym sensie.
– Pani przywódczyni? Zabieram Nanshe na Spotkanie Młodych – pisnął w wejściu i pośpiesznie wyprowadził ją z groty.
– Dostałaś wezwanie? Wszyscy młodzi spotykają się na Skałach Pokoju – wyjaśnił, z zadowoleniem przywołując wiedzę, którą kilkanaście minut wcześniej przekazała mu Sztorm. – Będzie dużo pytań i opowieści! Dlatego mama powiedziała, żebym wziął cię ze sobą. – Czy, dokładniej, by dopilnował, by Nanshe dotarła na miejsce bezpiecznie. – Na miejsce zaprowadzi mnie zapach. Ja prowadzę, trzymaj się mnie! – zarządził.
Ruszył przodem, węsząc głośno, jakby woń wcale nie była wyrazista, a stara i nieuchwytna, a jej odnalezienie było szczytem łowieckiej maestrii. Opiekunem, oczywiście, był gorszym niż Awantura – jeśli nie zapominał niemal o Nanshe, to uporczywie pilnował każdego jej kroku. Gubił też trop, a gdy jego towarzyszka prowadziła go w dobrą stronę, rzucał głośno:
– Tak! Właśnie tam szedłem. To ja prowadzę!
W połowie drogi zaczął zerknąć na Nanshe trochę częściej, aż w końcu wyrzucił z siebie to, co krążyło mu po głowie.
– Może zabierać cię do nas, albo przyjdziesz sama? Kaskada Kości nie może być dobra w chowanego, a mama jest świetna!
W końcu dotarli na miejsce, a Fen poczuł się onieśmielony ilością zebranych.
– Gdzie chcesz usiąść? Może tam? – wskazał na Wspomnianą Łuskę, która wyglądała przyjaźnie. – O, albo tam? – podekscytował się, spoglądając na Iluna, w którym rozpoznał smoka olbrzymiego. Ostatecznie jednak pozwolił wybrać miejsce swojej towarzyszce i usiadł wraz z nią, a smoki, przy których przysiadła, przywitał głośnym “Cześć!” i “Jestem Fen”.
: 12 sie 2019, 23:33
autor: Niespokojna Toń
Każdy moment spędzony poza grotą był dla Nanshe cudowną odmianą. Nie musiała już znosić dziwnych stanów psychicznych swojej matki lub wręcz przeciwnie, samotności. Nadarzała się okazja, by się stąd prędko ulotnić...
Wezwanie było dziwne, jak wszystko dotąd, czego doświadczyła. Jak to się działo, że słyszała smoki w swojej głowie? Czy to mogło być w ogóle możliwe, czy to tylko jej wybujała wyobraźnia? Nagłe pojawienie się Fena podpowiedziało jej, że to jednak opcja pierwsza. Nie zwlekała, lecz po nerwowym zerknięciu na Kaskadę szybko ruszyła za samczykiem, nie chcąc ryzykować, że matka jednak zmieni zdanie.
Jak tylko postawiła łapy na naturalnym, ziemistym podłożu, ekscytacja sięgnęła zenitu. Ich pierwsza samodzielna wędrówka! A wezwanie, o którym wspomniał samczyk to musiało być dokładnie to, co słyszała w swojej głowie!
–Tak, sły..szałam to w myślach! I widziałam.. no.. jakby.. gdzie iść? – Rozgadała się. Im więcej przebywała ze smokami normalniejszymi niż jej rodzicielka, tym przychodziło jej to z większą łatwością.
Poczuła ukłucie zazdrości, gdy samczyk nazwał Sztorm mamą, lecz nie pokazała niczego po sobie. On to miał dobrze, miał na co dzień wszystko to, co ona miała od święta. Ciekawe jak to było być synem Sztorm? I jeszcze mógł bawić się z Awanturą! Ukrywając w sobie chęć posiadania tego, co on, ruszyła za towarzyszem, słuchając się go jak starszego brata. Mimo, że była jego... ciocią.
–Też czułam ten za..zapach! Mogę ci pomóc! – Zaoferowała, chcąc również mieć jakiś swój udział w wyczynie samodzielnego dotarcia na miejsce. Świerzbiło ją, by na złość wyprzedzić pisklaka i samodzielnie wybrać kolejny zakręt, lecz on i tak czasem nie zwracał na nią uwagi, a czasem wręcz przeciwnie, pałętał się jej pod łapami, co trochę ją drażniło, bo czuła się jak jakiś ledwo wykluty wypłosz. A ona chciała być już duża i im wszystkim pokazać!
Mimo starań to Fen wciąż pozostawał na prowadzeniu. Gdy to ona przypadkiem odgadła poprawny kierunek, zaraz zgarniał dla siebie całą chwałę. Była jednak zbyt spragniona towarzystwa i jakichś wrażeń, by ryzykować kłótnię. Parła przed siebie z miną pisklaka, który zakrztusił się wolnością.
Zastrzygła uchem zakończonym dziwną wypustką. Zawsze miała wrażenie, że w tym momencie jakoś śmiesznie się kołysze, dlatego zaraz stuliła uszy wśród grzywy. Zrównała się z Fenem, patrząc na niego z wdzięcznością. – O.. tak! Bardzo bym chciała. Mat..ka.. nie umie się bawić. – Powiedziała, krzywiąc się na myśl o rodzicielce. I znowu będzie mogła zobaczyć Sztorm i Awanturę! Wyglądała, jakby spełniło się jej odwieczne marzenie.
Na bardzo ważne pytanie o wybór miejsca zawahała się, marszcząc czoło. Było to bardzo istotne, z kim spędzą czas na zgromadzeniu. Przekonała się już, że w towarzystwie niektórych smoków można się zanudzić na śmierć lub zestresować, a inne są ekscytującymi osobnikami i można się z nimi świetnie bawić. Albo poprzytulać, jak do mamy. Ale takiej.. prawdziwej. Takiej ze snów.
Ostatecznie wskazała na Illuna, co było najprostszym wyjściem. Był olbrzymi, więc zwracał na siebie uwagę. Nawet pojęcia nie miała, że był to syn smoka, którego jej stado ograbiło z terenów. – O, ten jest ciekawy. – Powiedziała ciszej, kierując się w jego stronę, jednak cały czas specjalnie zostając o jeden krok za starszym od siebie siostrzeńcem. Nie była wprawiona w kontaktach z innymi, więc zostawiła odpowiedzialność za udane zapoznanie na barkach syna Sztorm.
–A ja Nanshe! – Dodała szybko tonem idealnie naśladującym głos samczyka, który odezwał się tuż przed nią. Z wyraźnym zaciekawieniem wpatrywała się w posturę pisklaka. Sama była niewielka, dlatego kontrast był powalający.
: 13 sie 2019, 8:46
autor: Eskalacja Konfliktu
Całą drogę jęczała bratu nad uchem. Nie chciała tam iść, sam zapach wzywającego ich smoka budził w samiczce niechęć. Była mimo wszystko bardziej uprzedzona niż zaciekawiona, ale nie chciała wystawić Iluna do wiatru. A co jeżeli będą dla niego niemili? Przecież wtedy będzie musiała go uratować, jako ta waleczna! Totosie zostawili w grocie, były zbyt cenne aby pokazywać je byle komu. Mogłyby wzbudzić niemałą sensację, a ostatnie czego chciała to utracić je tuż po tym, jak je odzyskali.
Na miejscu Eurith spostrzegła sporą garstkę smoków. Większość była starsza od rodzeństwa, niektórzy wręcz dorośli. Nikogo tu nie rozpoznała... a nie, jest! Pokrzyk! Od razu chwyciła Iluna za przegub i pociągnęła go w kierunku białej smoczycy. Wesoło się z nią przywitała, ocierając o jej przednie łapy. Usiadła między nimi. Teraz będzie na pewno nieco lżej czerwonołuskiej, nie byli tu sami z braciszkiem. Do tego mieli miejscówkę w cieniu, co niezwykle młódkę ucieszyło!
Później mogła dokładnie obejrzeć zgromadzonych, każdemu poświęcając uderzenie serca. Dosłownie zerknięcie. Więc tak wyglądają potwory. Tata miał rację, to kreatury chowające się pod maskami normalności. Miała się na baczności, była lekko spięta, ale siedząc przy dużym bracie nie obawiała się niczego.
: 13 sie 2019, 19:27
autor: Heroiczna Łuska
Mały, pokryty futrem łebek wyjrzał zza pleców jasnołuskiej samicy, z zaciekawieniem przypatrując się zebranym smokom. Przez cały lot była zajęta podgryzaniem piór z grzbietu swej rodzicielki i z racji, że bardzo lubiła to robić, chwilkę jej zajęło, nim zorientowała się o obecnej sytuacji. Mając za sobą dwójkę młodszych braci, zaczęła wspinać się niezdarnie po szyi Ciotecznej Kołysanki. Wystarczył jednak jeden niewłaściwy ruch, by Istra za moment wylądowała z cichym łupnięciem na twardym podłożu.
Na szczęście była wytrzymała jak mało który pisklak – upadek zabolał ją jedynie odrobinkę. Prędko więc zebrała się na równe nogi i rzekła tonem, po którym nikt by nie rozpoznał, że jeszcze chwilę temu przywaliła głową o grunt.
– Kto to? Kto to? – Szturchała łapę swej matki białym jak śnieg ogonem, tymczasem omiatając wzrokiem zebranych. Nigdy wcześniej nie widziała tylu smoków w jednym miejscu i być może właśnie dlatego nie mogła się na nich napatrzeć. Każdy wydał jej się zachwycający na swój własny sposób.
: 13 sie 2019, 21:38
autor: Fenomenalna Flądra
Zjawiła się i chroma. Wymagania na rangę niby i mogła spełniać. W końcu umiała polować i skończyła zadanie a jednak ten drzewosmok nadal jej nie awansował...
Tak więc jak na razie nadal była adeptką. Całkiem starą, choć jej to nie przeszkadzało. Bywali o wiele starsi adepci, więc i ona może jeszcze trochę nim pobyć. Nawet była uznana za "młodą" przez ten chorerny głos w jej łbie. Tym razem nie halucynacja, a wezwanie od rzeczywistego smoka. Wiedziała gdzie te spotkania się odbywają, więc trafiła tu bez problemu. A jednak nie pierwsza. No cóż, po prostu się nie śpieszyła.
Było tu strasznie dużo smoków... O wiele za dużo tych siarczanów i jakieś przesiąkłe półfutrzaki. Nie zwracała za bardzo na nie uwagę. Podeszła do swojego braciszka, Obłędnego Kolca, świeżego adepta. Usiadła obok, składając do końca płetwiaste wachlarze i pozostawiając za sobą również złożony ogon.
W drodze do brata skinęła łbem tym, którzy zwrócili na nią uwagę. Jej wyraz pyska był raczej nieprzyjemny i widać, że nie miała ochoty na poznawanie nowych kolegów i koleżanek. Przyszła tu tylko i wyłącznie z ciekawości.
Oprócz wymiany skinięć posłała też dłuższe i jakby spokojniejsze spojrzenie Płomiennemu Kolcowi. Jej uwagę najbardziej przykuła jednak obecność nieprzyjemnej dla nosa "białuchy". Ten starej, największej. Chyba to ona ich tutaj wezwała, bo wątpiła by był to któryś z przybyłych młodzików. Swój wzrok zawiesiła więc ostatecznie na niej. Wciąż taki nieprzyjemny, odganiający spojrzenia, a jednak z widocznym zaciekawieniem... oczekiwaniem.
: 14 sie 2019, 9:31
autor: Szeptucha Roju
Smoczyca nie znała głosu, który rozbrzmiał w jej głowie.
Był jednakże przesadnie słodki, dźwięczny niczym dzwonienie delikatnych kryształów owiewanych przez wiatr. Miał w sobie coś hipnotycznego, a chociaż sama Goblin była szpetnym stworzeniem, potrafiła docenić piękno poprzez swoją pogłębiającą się gburowatość.
Przybyła na miejsce, wychudzona, ze zmatowiałą łuską. Wyglądała gorzej, niż zawsze. Dotąd zapadłe boki straszyły wystającymi żebrami oraz kośćmi miednicy.
Krótkie łapy zdawały się móc pęknąć przy każdym kolejnym kroku. Długi wachlarzowaty ogon kołysał się na boki i jedynie ślepia osadzone w klinowatym łbie błyszczały żywo, płonęły, jakby trawiła ją gorączka.
Przysiadła na skraju kręgu skał, nikomu nie rzucając spojrzenia.
Spojrzenie utkiwło jedynie w maleńkiej perłowej smoczycy, opalizującej kolorami.
: 14 sie 2019, 12:01
autor: Kres Pragnień
Oczywiście że Istra musiała zając najlepsze miejsce, a on i Sío musieli siedzieć z tyłu. Phi! I tak mieli super widoki, i nawet pod lepszym kątem niż ona miała. Inną sprawą był fakt że Lorelei i tak dużo nie patrzył. Był przyciśnięty do grzbietu swojej matki tak mocno jak tylko się dało, wbijając z całej siły swoje pazurki. Bał się tak niekontrolowanych lotów. Tak, mama leciała z gracją jaka.. nie była dla niego zwyczajnie świadoma – ale z pewnością gdyby miał przesiąść się na grzbiet innego smoka, zaraz by z płaczem wrócił do matki. Zwyczajnie natomiast brak możliwości kontroli nad tym co się dzieje trochę go przytłaczała i całe szczęście że mamuś nie wierciła się za mocno.
W końcu wylądowali. Nikogo jeszcze wówczas nie było. Malec zeskoczył zaraz po Istrze, choć trochę ostrożniej niż ona i udało mu się uniknąć upadku, lądując wpierw na przednich łapkach, a potem dostawiając tylne. Cóż za gracja, jak na pisklę oczywiście.
– Ajej jak zielono! – Zawołał zaskoczony, widząc tak idylliczny krajobraz dookoła siebie. Jednocześnie chwalił się nowo poznanymi słowami które wciągał niesamowicie szybko. Zielony był kolorem większych łusek jego brata Sío, i też polanka była zielona, w różnych oczywiście tonach tej barwy.
– Łooo inne duzie. – Wybąkał, widząc jak przylatuje inny smok – Słodycz Życia. Jeszcze nie wiedział że należy do tego samego stada co on.
– Ale mama jest najdużsia. – Dodał, ukazując swoje wspaniałe zdolności do porównywania. Mama była najwspanialsza. Dawała jeść, opowiadała, bawiła się i była najmądrzejsza, toteż właśnie za każdym razem, gdy pojawiał się kolejny smok, Lorelei pytał się do swojej matki: "A kto to?" "A on?" "A ten?", dręcząc ją dla odpowiedzi. Na tą chwilę jego uwaga była skupiona w stronę matki, ale gdzieś tam był świadom że rodzeństwo się kręci i zaraz będzie coś się działo, jak na przykład wzajemne gryzienie się i pokazy siły..
: 14 sie 2019, 22:10
autor: Czerwony Świt
Griko sam nie wiedział co ma uczynić, odległe wezwanie brzmiało raczej jak zaproszenie niż rozkaz, ale czuł dziwaczną siłę pchającą go do konfrontacji ze smokiem lub smokami które go oczekiwały.
Z drugiej strony czuł, że coś jest nie tak, musiał ruszyć sam, bo co powiedział by innym?
-Że słyszy głosy w głowie?
-Że nie ma pojęcia skąd pochodzą, ale musi tam iść?
Nawet dla niego wydawało się to absurdalne.
Taka podróż to niepotrzebne niebezpieczeństwo, jeśli coś się stanie to...
– Za dużo myślisz Griko – Rzucił sam do siebie żeby wreszcie podjąć decyzję.
Zadziałało, przestał się zastanawiać nad konsekwencjami i ruszył.
– Niedługo wrócę – to tyle jeśli chodzi o pytanie o zgodę, jeśli opiekun nie odpowiada to znaczy że nie ma nic przeciwko.
Dotarł na miejsce bez specjalnych trudności i rozejrzał się po miejscu spotkania, było tu kilka smoków, które widział w czasie ceremonii, ale i mnóstwo innych, wszyscy szukali sobie miejsca na trawie, on postanowił zrobić to samo.
Znalezienie odpowiedniego miejsca było trudniejsze niż się wydawało, nikogo tutaj nie znał, ale w końcu wypatrzył jedyną smoczycę ze stada którą jakkolwiek znał, Rakta... czy jakoś tak, budziła w nim nie tyle strach co raczej niepokój, postanowił dosiąść się właśnie do niej, choć to nie musiał być najlepszy pomysł.
Podszedł do Skrwawionej nieco od tyłu, tak aby od razu go nie przegoniła, po czym usiadł obok niej.
– Nie masz nic przeciwko?
: 15 sie 2019, 16:34
autor: Infamia Nieumarłych
Na wezwanie odpowiedziała jako jedna z ostatnich. Wylądowała miękko, a powodem jej przybycia była nie tyle chęć zdobycia wiedzy – chociaż to też mogło być przydatne – a raczej lekkie zbadanie stosunków międzystadnych. Polityka, polityka... Czyli coś, co można kochać i nienawidzić jednocześnie.
Puste ślepia poruszającej się niczym wygłodzony drapieżnik wywerny wyłapały jej młodsze rodzeństwo. Będzie miała ich na oku, ale nie podeszła do nich nawet. Bardziej zainteresowała się Raktą, która zdecydowanie wyrosła od czasu pierwszego spotkania. Cienista nonszalancko do niej podeszła i zwyczajnie położyła się obok Ognistej, jak gdyby nigdy nic, niemalże dotykając swoim skrzydłem jej łap, drapiąc się złotym szponem po czarnych łuskach podgardla.
Nie odezwała się. Nie musiała. Skrawioną powitała tylko niskim pomrukiem, niczym starą znajomą, ale nie obdarzyła jej chociażby krótkim spojrzeniem.
: 15 sie 2019, 17:13
autor: Legenda Samotnika
Przyszedł naprawdę niechętnie. Właściwie właśnie zamierzał iść do ojca, aby wreszcie nauczyć się magii, ale usłyszał wezwanie. Z tego, co mówiła mu matka, na takich spotkaniach czasem są cenne nagrody. Orca niezwykle leniwie jak na niego rozważył wszystkie plusy i minusy, ostatecznie decydując, że nie ma nic wielkiego do stracenia. Przecież Nyx nie ucieknie mu z naukami, a przynajmniej miał taką nadzieję.
Drugim powodem była chęć zobaczenia swojej jedynej przyjaciółki, bo liczył, że ją tu spotka. Urzara zdecydowanie była bardziej towarzyska niż on, ale z nią nawet poważny Adept dawał się ponieść fantazji.
Gdy w końcu zmienił kierunek, żeby ruszyć w ślad za zaproszeniem, nie spieszył się za bardzo. Minął grotę Pacyfikacji, z zaskoczeniem zauważając ślady drobnych łap od wejścia. Rozpoznał w nich odbicia stóp siostry. Zaniepokoił się lekko – jeżeli też tam poszła, zupełnie sama, była ogromna szansa na to, że się zgubi. Chociaż nigdy nie dał po sobie tego poznać, nawet Zwierzchni przejmował się rodziną. Nie za bardzo, oczywiście, ale nie był też kompletnie obojętny. Zamiast więc ruszyć jak najdłuższą, okrężną drogą, żeby "przypadkiem" się spóźnić, poszedł za śladami Scorpii, uważnie rozglądając się na boki i węsząc w poszukiwaniu jej zapachu, dokładnie tak, jak uczyła go mama.
Przez dłuższy czas drogą śladów siostry szła prosto do celu, więc już w połowie samczyk zaczął nabierać pewności, że dotarła bezpiecznie. Iskra niepokoju zniknęła z przeszywających oczu, a Adept zwolnił krok, już nigdzie się nie spiesząc.
Gdy wreszcie dotarł na miejsce, przede wszystkim rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu czerwonych łusek. Gdy zobaczył kluskowatą siostrę, bezpiecznie siedzącą wśród innych młodych smoków, mimowolnie odetchnął, po czym skierował się do Wspomnianej, której blask łusek zauważył już wcześniej. Podszedł niespiesznie, po drodze trącając lekko Scorpię błoną ogona, żeby wiedziała, że w razie czego też tu jest. Usiadł przy przyjaciółce i mruknął ciche "cześć", po czym ucichł kompletnie i czekał na przybycie innych i rozpoczęcie tego całego Spotkania.
: 15 sie 2019, 22:21
autor: Rytm Lasu
Małemu Sío wystarczyły pierwsze chwile lotu, żeby osądzić że tak właściwie, to to całe latanie nie jest dla niego. Przylgnął do grzbietu matki, kurczowo się jej trzymając i próbując mimo ciekawości nie popatrzeć się na ten jakże straszny widok "w dół". A skąd się wzieła ta awersja do wysokości? Stąd, że mimo że był mały, zdążył zauważyć, że upadki nie są fajne. Logiczne było też dla niego, że skoro spadnięcie z grzbietu kompana mamy było nieprzyjemne, to "nieprzyjemny" musi też być zeskok z lecącej mamy. Co najmniej jak z dwóch Athairów. Albo trzech! Sío wolał więc siedzieć bezpiecznie na grzbiecie, a nie testować zdolności skakania, tak jak to zrobił wcześniej, w grocie.
Po wylądowaniu, dość szybko zlazł na ziemię. Oczarowany zielenią wokół, na początku kompletnie nie zwrócił uwagi na przylatujące po kolei smoki. Jego uwagę przez dobrą chwilę całkowicie zajmowały rośliny, co objawiało się tym, że pacał łapką pobliskie wyższe źdźbła trawy, z wesołym uśmiechem na pyszczku mrucząc sobie pod nosem.
-Zielone, zielone!
Zajęcie to w końcu jednak musiało mu się znudzić, a kiedy to się stało, odwrócił łebek w kierunku rodzeństwa i centrum zgromadzenia. Tam będzie więcej zielonych roślinek, prawda? I smoków też oczywiście. Oceniając wstępnie sytuację, stwierdził że rodzeństwo mogłoby trochę pomóc w oglądaniu rzeczy. Tylko że ich była aż dwójka... Padło więc na pomoc od Istry. Nie myśląc o tym, czy siostra podziela jego zdanie, Sío spróbował wspiąć się na jej grzbiet, zupełnie zapominając o tym, że tak właściwie, może jeszcze lepszy widoczek miałby, gdyby został na grzbiecie mamy.
Niezdarnie wyciągnął łapkę do przodu w kierunku losowego smoka ze zgromadzenia, którym okazał się akurat Ilun i do niego jako jedynego zawołał wesoło
-Cieść!
No a potem? O ile w ogóle zdążył przed reakcją, siostry, to zaczął szukać wzrokiem co ciekawszych zielonych lub beżowych rzeczy. Tak jak jego łuski! Podobały mu się te kolory.