Posąg Immanora
- Administrator
- Smoków Wolnych Stad
- Posty: 19185
- Rejestracja: 30 paź 2022, 23:51
Widoczny niemal z samego wejścia do Świątyni, dobrotliwym spojrzeniem skrzących się ślepi z błękitnego diamentu witał wszystkich posąg najwyższego i najpotężniejszego z bogów, Immanora.
Podobizna ta zachowywała proporcje charakteryzujące wszystkie smoki zwyczajne, była także wielkości typowych przedstawicieli tego gatunku. Zbudowany z białego marmuru, o proporcjach przywodzących na myśl rasę smoka zwyczajnego, Immanor siedział w dostojnej pozie, ze skrzydłami złożonymi, ale nie przyciśniętymi do muskularnego korpusu, a górującymi nawet nad uniesionym łbem, osadzonym na smukłej szyi wygiętej w kształcie litery S. Łapy posągu były równo ułożone, a ogon spoczywał w ich pobliżu, wygięty w prawo i z koniuszkiem wyprostowanym tak, by wskazywał wyjście. Wzdłuż grzbietu posągu, od samego czoła aż do koniuszka ogona, biegła linia niezbyt obfitych w liczbie kolców. Trójkątny, masywny łeb skierowany lekko w dół każdego wyznawcę witał znajomym ciepłem delikatnego i dobrotliwego uśmiechu wiecznie obecnego na pysku. Uśmiech był na tyle zauważalny, że odsłaniał dwa smukłe kły. Ale i tak uwagę zwracały niemalże żywe ślepia posągu, których rolę pełniły błękitne diamenty. Skrzyły się one w delikatnym świetle spowijającym całą Świątynię, sprawiając wrażenie wesołych.
Podobizna ta zachowywała proporcje charakteryzujące wszystkie smoki zwyczajne, była także wielkości typowych przedstawicieli tego gatunku. Zbudowany z białego marmuru, o proporcjach przywodzących na myśl rasę smoka zwyczajnego, Immanor siedział w dostojnej pozie, ze skrzydłami złożonymi, ale nie przyciśniętymi do muskularnego korpusu, a górującymi nawet nad uniesionym łbem, osadzonym na smukłej szyi wygiętej w kształcie litery S. Łapy posągu były równo ułożone, a ogon spoczywał w ich pobliżu, wygięty w prawo i z koniuszkiem wyprostowanym tak, by wskazywał wyjście. Wzdłuż grzbietu posągu, od samego czoła aż do koniuszka ogona, biegła linia niezbyt obfitych w liczbie kolców. Trójkątny, masywny łeb skierowany lekko w dół każdego wyznawcę witał znajomym ciepłem delikatnego i dobrotliwego uśmiechu wiecznie obecnego na pysku. Uśmiech był na tyle zauważalny, że odsłaniał dwa smukłe kły. Ale i tak uwagę zwracały niemalże żywe ślepia posągu, których rolę pełniły błękitne diamenty. Skrzyły się one w delikatnym świetle spowijającym całą Świątynię, sprawiając wrażenie wesołych.
Licznik słów: 175
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
[ ■ ŻERKA | ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
- Aconitum
- Dawna postać
- Posty: 29
- Rejestracja: 25 lip 2019, 1:34
- Stado: Waham się
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 46
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Klasztor Nowego Świtu
- Mistrz: Klasztor Nowego Świtu
- Partner: Klasztor Nowego Świtu
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
U: B,Pł,O,A,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| W,Lcz,M: 2
Atuty: niestabilny; przyjaciel; magiczny śpiew
Grota pełna posągów... Sam fakt istnienia tego miejsca w świecie, gdzie smoki zdają się kryć wiedzę o własnych zwyczajach niczym najcięższe tajemnice, zdumiewał. I choć łapy niosły Aconitum naprzód, choć widział, nie dostrzegał, nie pojmował przeznaczenia miejsca, w którym się znalazł.
Zbliżył się do posągu najbardziej rzucającego się w oczy, przyglądając mu się uważnie. Powiódł końcem szpona po krawędzi ułamanego kła, spoglądając w lśniące ślepia posągu.
– Nie podpisali cię, co? – zagaił do posągu– Gdy umrze ostatni z tych, którzy cię znali, przepadnie też pamięć o tobie... Postawili ci taki ładny pomnik, a nie pomyśleli by wytrawić na piedestale twoje imię. Bo przecież musiałeś mieć jakieś imię. A tutejsi posiadają runy...
Obrzucił spojrzeniem całą Wewnętrzną Jaskinię, nim spojrzeniem powrócił do posągu.
– To jakaś sala bohaterów, prawda? Nie martw się, nie oczekuję że otworzysz kamienny pysk i mi odpowiesz... Ale ciekawisz mnie, marmurowy smoku. Wyglądasz na wojownika... I zarazem na niego nie wyglądasz. Zrodził cię czas pokoju, prawda? Nie mogłeś walczyć w więcej, jak jednej wojnie, skoro pamiętają cię właśnie takim. I nie mogłeś z niej wrócić... Marmurowy smoku pełen ideałów, za kogo oddałeś życie? Czy ktoś z żyjących jeszcze pamięta odpowiedź na to pytanie?
Długi, zakończony futrzastą kitą ogon omiótł barki posągu, usuwając wszelkie potencjalne drobinki kurzu. Granatowe, żywe ślepia uchwyciły spojrzenie błękitnych diamentów, jak gdyby chciały w chwili zadumy wyczytać z nich odpowiedź.
Zbliżył się do posągu najbardziej rzucającego się w oczy, przyglądając mu się uważnie. Powiódł końcem szpona po krawędzi ułamanego kła, spoglądając w lśniące ślepia posągu.
– Nie podpisali cię, co? – zagaił do posągu– Gdy umrze ostatni z tych, którzy cię znali, przepadnie też pamięć o tobie... Postawili ci taki ładny pomnik, a nie pomyśleli by wytrawić na piedestale twoje imię. Bo przecież musiałeś mieć jakieś imię. A tutejsi posiadają runy...
Obrzucił spojrzeniem całą Wewnętrzną Jaskinię, nim spojrzeniem powrócił do posągu.
– To jakaś sala bohaterów, prawda? Nie martw się, nie oczekuję że otworzysz kamienny pysk i mi odpowiesz... Ale ciekawisz mnie, marmurowy smoku. Wyglądasz na wojownika... I zarazem na niego nie wyglądasz. Zrodził cię czas pokoju, prawda? Nie mogłeś walczyć w więcej, jak jednej wojnie, skoro pamiętają cię właśnie takim. I nie mogłeś z niej wrócić... Marmurowy smoku pełen ideałów, za kogo oddałeś życie? Czy ktoś z żyjących jeszcze pamięta odpowiedź na to pytanie?
Długi, zakończony futrzastą kitą ogon omiótł barki posągu, usuwając wszelkie potencjalne drobinki kurzu. Granatowe, żywe ślepia uchwyciły spojrzenie błękitnych diamentów, jak gdyby chciały w chwili zadumy wyczytać z nich odpowiedź.
Licznik słów: 226
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
| Fabuły 3/3 | Nauki 0/2 |
Kita Aconitum zmiotła sporą warstewkę kurzu i nawet drobne pajęczynki. Posąg, zgodnie z oczekiwaniami Samotnika, nie drgnął ani nie ruszył nawet skrawkiem marmurowego ciała. Nadal się uśmiechał. Może rozbawiłoby go to, że smok tak wątpi w pamięć Wolnych Smoków? A może by się z nim zgodził. Teraz jednak milczał, roztaczając wokół siebie ciężki, gruby kordon ciszy. Tylko w diamentowych oczach błysnęło – odbite od łusek Aconitum – światło. Jakby zachęcało zielonołuskiego do drążenie tematu, szukania odpowiedzi na swoje pytania wśród żyjących.
Oczyszczony posąg Immanora trwał.
Oczyszczony posąg Immanora trwał.
Licznik słów: 85
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
UCZĘ SIĘ
- Światokrążca
- Dawna postać
Na dworze Nytby - Posty: 2676
- Rejestracja: 18 cze 2018, 8:47
- Stado: Ziemi
- Płeć: samiec
- Księżyce: 200
- Rasa: morski
- Opiekun: Gonitwa Myśli [*]
- Mistrz: Szabla Kniei [*]
- Partner: Feeria Ciszy [*], Aderyn
A: S: 5| W: 3| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 4
U: Pł,W,MP,MO,Kż,Śl,Skr.Prs: 1 | B,O,MA: 2 | A: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Adrenalina, Nieugięty, Magiczny Śpiew, Pojemne Płuca, Wiecznie Młody
Trzęsienie wraz kilkoma smokami przybył do świątyni, pewnie krocząc przez jej halę i wsłuchując się w rytm własnych szponów odbijajacych się od posadzki.
– To jest Immamanor. Bóg wytrzymałości i nasz boski patron, a także najwyższy z wszystkich bogów. – swobodnie usiadł przed posągiem, patrząc mu w kryształowe ślepia.
– Wiele smoków nie rozumie bogów. Są to istoty niezwykle potężne a równocześnie dość... ograniczone. Bardziej jak żywioły niż śmiertelnik z pełną wolną wolą. Oczywiście, nie są głupi, mają własny charakter czasem nawet opinie ale zawsze podążają według pewnych zasad bo gdy je łamią... równowaga zostaje zachwiana. I pewnie te zasady złamał Kaltarel, zabijając Lato i za to został ukarany i pewnie te same zasady złamał Tarram gdy zszedł na ziemię zsyłając długą zimę. – Trzęsienie wskazał szponem na popękany obsydian stojący zamiast posągu tajemniczego boga – I może, i może. Ktoś złamał zasady więzi proroków i bogów, zmuszając ich do zerwania kontaktu. Wiecie, nawet ja nie pamiętam jak to było przed ciszą w świątyni. Ale siostra mi mówiła... A matka narzekała – parsknął – Że czasem gdy przyszło się do świątyni, bogowie odpowiadali a posągi się poruszały. Uśmiech, gest łapą drobne rzeczy. I do dziś żałuję, że nie spotkałem Aterala osobiście. Co najwyżej raz miałem wizję. – uśmiechnął się drwiąco – Problem w tym, że nie wiem przez kogo zesłaną. Okrutne tortury, łamanie kości, bicie ale najgorsze było... skrzywdznie kompanów. Jak się potem okazało, były to ostatnie chwile Jadu Duszy, proroka z Ognia, który piastował to stanowisko przed Zmierzchem Gwiazd. – opowiadał zebranym Ziemistym.
– To jest Immamanor. Bóg wytrzymałości i nasz boski patron, a także najwyższy z wszystkich bogów. – swobodnie usiadł przed posągiem, patrząc mu w kryształowe ślepia.
– Wiele smoków nie rozumie bogów. Są to istoty niezwykle potężne a równocześnie dość... ograniczone. Bardziej jak żywioły niż śmiertelnik z pełną wolną wolą. Oczywiście, nie są głupi, mają własny charakter czasem nawet opinie ale zawsze podążają według pewnych zasad bo gdy je łamią... równowaga zostaje zachwiana. I pewnie te zasady złamał Kaltarel, zabijając Lato i za to został ukarany i pewnie te same zasady złamał Tarram gdy zszedł na ziemię zsyłając długą zimę. – Trzęsienie wskazał szponem na popękany obsydian stojący zamiast posągu tajemniczego boga – I może, i może. Ktoś złamał zasady więzi proroków i bogów, zmuszając ich do zerwania kontaktu. Wiecie, nawet ja nie pamiętam jak to było przed ciszą w świątyni. Ale siostra mi mówiła... A matka narzekała – parsknął – Że czasem gdy przyszło się do świątyni, bogowie odpowiadali a posągi się poruszały. Uśmiech, gest łapą drobne rzeczy. I do dziś żałuję, że nie spotkałem Aterala osobiście. Co najwyżej raz miałem wizję. – uśmiechnął się drwiąco – Problem w tym, że nie wiem przez kogo zesłaną. Okrutne tortury, łamanie kości, bicie ale najgorsze było... skrzywdznie kompanów. Jak się potem okazało, były to ostatnie chwile Jadu Duszy, proroka z Ognia, który piastował to stanowisko przed Zmierzchem Gwiazd. – opowiadał zebranym Ziemistym.
Licznik słów: 254
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
- Szara Rzeczywistość
- Dawna postać
Jaahvfadh Gorliwy - Posty: 3801
- Rejestracja: 21 sie 2019, 22:15
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 67
- Rasa: Góski
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 5| P: 3| A: 1
U: L,Pł,O,A,MO,Kż,Skr,Śl,Prs,MA: 1| B,W,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Błyskotliwy, Wybraniec Bogów; Uzdolniony
Godny przybył zaraz za Trzęsieniem i na prawdę nie rozumiał co on tu robił. Dar nigdy nie grzeszył miłością wobec kamiennych posągów, ale wielokrotnie wyzywał boga śmierci co było równoznaczne z niepowodzeniem jakiegoś leczenia. Jaka była prawda? Przynajmniej szczątki informacji uzyskać można było z opowieści innych... Tak jak teraz od Trzęsienia.
Patron wydawał się wielki... Ciekawe czy był dokładnie taki sam wielkością co ten kamienny posąg.
Godny usiadł zaraz za przywódcą i zadarł łeb do góry.
–Może trzeba było wezwać proroka? To chyba nadal członek naszego stada i ma najlepszy kontakt z tymi... bogami.
Skomentował zza pleców Żeru z nieco kwaśnym uśmiechem.
–Mamy nową boginię. To coś lepszego od rozmowy z kamieniem
Po raz kolejny odezwał się, chociaż tym razem ciszej, jakby przezorniej było ściszyć głos, niż jawnie obrażać posągi... W końcu lepiej dmuchać na zimne.
W końcu Godny jednak stwierdził, że spróbować nie zaszkodzi nikomu... Ostatnio musiał w świątyni dać się dotykać samicy, która mu za młodu zawróciła we łbie, a potem odprawiał dzikie tańce i śpiewy ku zadowoleniu duszków... Modlitwa raczej nie może być czymś gorszym, niż tamten dzień i chwile poniżenia się, kiedy ciało mówi tak, a mózg zdecydowane nie.
Zaraz, Trzęsienie miał wizje? To Ci dopiero historia... będzie musiał to koniecznie opowiedzieć mu... kiedyś, jak znajdą dla siebie nieco czasu.
Patron wydawał się wielki... Ciekawe czy był dokładnie taki sam wielkością co ten kamienny posąg.
Godny usiadł zaraz za przywódcą i zadarł łeb do góry.
–Może trzeba było wezwać proroka? To chyba nadal członek naszego stada i ma najlepszy kontakt z tymi... bogami.
Skomentował zza pleców Żeru z nieco kwaśnym uśmiechem.
–Mamy nową boginię. To coś lepszego od rozmowy z kamieniem
Po raz kolejny odezwał się, chociaż tym razem ciszej, jakby przezorniej było ściszyć głos, niż jawnie obrażać posągi... W końcu lepiej dmuchać na zimne.
W końcu Godny jednak stwierdził, że spróbować nie zaszkodzi nikomu... Ostatnio musiał w świątyni dać się dotykać samicy, która mu za młodu zawróciła we łbie, a potem odprawiał dzikie tańce i śpiewy ku zadowoleniu duszków... Modlitwa raczej nie może być czymś gorszym, niż tamten dzień i chwile poniżenia się, kiedy ciało mówi tak, a mózg zdecydowane nie.
Zaraz, Trzęsienie miał wizje? To Ci dopiero historia... będzie musiał to koniecznie opowiedzieć mu... kiedyś, jak znajdą dla siebie nieco czasu.
Licznik słów: 214
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Pechowiec : Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
Szczesciarz : 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie. Ostatnie użycie możliwe po: 11.09
Blyskotliwy : -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran
Wybraniec bogów : Raz tydzień w leczeniu + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST. Następne użycie możliwe po: 29.09
ZŁY(KK)
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,O,A,Skr: 1
Fullbody||Głos Smoka || Theme ||
- Niepokorny Hiacynt
- Starszy Ziemi
Ex-Supreme Leader - Posty: 858
- Rejestracja: 25 sie 2019, 16:33
- Stado: Ziemi
- Płeć: samiec
- Księżyce: 113
- Rasa: morski x pustynny
- Opiekun: Feeria Ciszy i Trzęsienie Ziemi
A: S: 2| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 1| A: 1
U: W,B,Pł,L,Prs,Śl,Skr,Kż: 1| MP,MO: 2| MA: 3
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Twardy jak diament, Nieulękły, Przezorny
"Hm... ciekawe."
Kwiecisty szedł tuż obok ojca. Uważnie wysłuchał tego co ten miał do powiedzenia i wyjątkowo nie miał nic błyskotliwego do dodania. To ciekawe, że Trzęsienie nazwał bogów "ograniczonymi". Wobec tego co z nich byli za bogowie? Na pewno są bardziej potężni od smoków, skoro one przychodzą do nich prosić o błogosławieństwa. Z drugiej strony nie łapie tego o czym mówi ojciec. Skoro Kaltarel złamał jakieś zasady to na pewno jego wolna wola była nienaruszona. Miał jakąś chęć lub opinię i za nią podążył. Bez wolnej woli nie ma anomalii. Jest tylko wzór.
Westchnął. Jego przemyślenia nie miały zbyt wielkiego znaczenia. Potrzebuje więcej źródeł zanim będą one miały jakąkolwiek wartość. Nie żeby uważał, że ojciec gada głupoty... Po prostu jak Żer sam powiedział, jego kontakt z bogami zawsze był ograniczony.
Kwiecisty szedł tuż obok ojca. Uważnie wysłuchał tego co ten miał do powiedzenia i wyjątkowo nie miał nic błyskotliwego do dodania. To ciekawe, że Trzęsienie nazwał bogów "ograniczonymi". Wobec tego co z nich byli za bogowie? Na pewno są bardziej potężni od smoków, skoro one przychodzą do nich prosić o błogosławieństwa. Z drugiej strony nie łapie tego o czym mówi ojciec. Skoro Kaltarel złamał jakieś zasady to na pewno jego wolna wola była nienaruszona. Miał jakąś chęć lub opinię i za nią podążył. Bez wolnej woli nie ma anomalii. Jest tylko wzór.
Westchnął. Jego przemyślenia nie miały zbyt wielkiego znaczenia. Potrzebuje więcej źródeł zanim będą one miały jakąkolwiek wartość. Nie żeby uważał, że ojciec gada głupoty... Po prostu jak Żer sam powiedział, jego kontakt z bogami zawsze był ograniczony.
Licznik słów: 131
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Boski ulubieniec
Raz na polowanie/dwa tygodnie wyprawy/polowania/misji smok spotyka duszka lub boską manifestację. Spotkanie to owocuje o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego”.
Niestabilny
Dodatkowa kość w testach na akcje magiczne (MA, MO, MP), w przypadku niepowodzenia akcji maksymalna rana wynikająca z sumy kostek na akcję.
Twardy jak diament
Smok ma -1 do ST we wszystkich rzutach na Wytrzymałość. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Nieulękły
Do smoka należy pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Przezorny
Przezorny: +2 ST do kontrataków przeciwników. Motyw walki Morrigan
S:1 | W:1 | Z:1 | M:1 | P:1 | A:2
L, Skr, A, O: 1
Raz na polowanie/dwa tygodnie wyprawy/polowania/misji smok spotyka duszka lub boską manifestację. Spotkanie to owocuje o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego”.
Niestabilny
Dodatkowa kość w testach na akcje magiczne (MA, MO, MP), w przypadku niepowodzenia akcji maksymalna rana wynikająca z sumy kostek na akcję.
Twardy jak diament
Smok ma -1 do ST we wszystkich rzutach na Wytrzymałość. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
Nieulękły
Do smoka należy pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Przezorny
Przezorny: +2 ST do kontrataków przeciwników. Motyw walki Morrigan
S:1 | W:1 | Z:1 | M:1 | P:1 | A:2
L, Skr, A, O: 1
- Administrator
- Smoków Wolnych Stad
- Posty: 19185
- Rejestracja: 30 paź 2022, 23:51
Cudownie że ktoś dbał o to aby historia Bogów Wolnych Stad trwała i była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Ziemiści wybrali sobie trochę smutny czas na wizytę.. Po śmierci Dzikiej Gwiazdy, niestety ale posągi spowiła cisza a smoki nie mogły nawet myśleć o sygnale obecności. Cóż, Immanor stał.. Ale nie było w jego ślepia żadnego błysku. Wokół zapanowała głucha cisza, smoki mogły poczuć jednak nieznośnie zimno które momentami zdawało się nasilać.
Cisza. I pustka. Coś, co sprawiało jakiś dziwny, wewnętrzny ból.
Cisza. I pustka. Coś, co sprawiało jakiś dziwny, wewnętrzny ból.
Licznik słów: 81
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
[ ■ ŻERKA | ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
- Pasterz Kóz
- Starszy Ziemi
Astral - Posty: 10603
- Rejestracja: 17 sty 2014, 21:04
- Stado: Ziemi
- Płeć: samiec
- Księżyce: 85
- Rasa: morski
- Opiekun: Morska Bryza
- Mistrz: Błysk Przeszłości
- Partner: Goździk!
A: S: 2| W: 5| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 2
U: Pł,L,Prs,O,Kż,Śl,A,W: 1 | B,Skr,MP,MA: 2 | MO: 3
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Zaklinacz, Opiekun, Uzdolniony, Zdrów jak ryba
Poranek był smokiem dość oddanym wierze w Bogów Wolnych Stad. Szanował istoty potężniejsze od siebie, nie tylko dzięki ich sile, ale ponieważ opiekowali się smokami i każdemu coś dawali. Immanor dał życie, Naranlea magię, Erycal leczył kalectwa (a teraz jego duszki), cała reszta też ofiarowywała coś smokom i wspierała w trudnych chwilach. Nawet Viliar dał arenę, dzięki której każdy chętny mógł zmierzyć się z jego drapieżnikami. Już nie ważne jakie pobudki nim kierowały, po prostu coś z tego mieli mimo wszystko.
Postanowił przyjść pomodlić się przed posągiem patrona Ziemi, nawet jeśli nie był teraz tutaj, wśród smoków. Gdziekolwiek by nie była jego iskra, być może nadal mógł słyszeć i obserwować. W końcu nieraz już Gwieździsty modlił się cicho do niego w trakcie walki, dzięki czemu potrafił wytrzymać bardzo poważne rany. Niektórzy nazwaliby to szczęściem, inni wyćwiczonym organizmem, on jednak wolał wierzyć w boską opatrzność.
Stanął przed marmurowym posągiem, chwilę podziwiając go w ciszy. Sam smok był trochę mniejszy od podobizny, lecz ta i tak nie była duża. W końcu po najpotężniejszym z Bogów można było spodziewać się ogromnej statuty, jednakże obecny rozmiar dawał wrażenie skromnego, jak gdyby pokazywał Immanora tak bardzo podobnego do każdego smoka. Jak gdyby był najzwyklejszym smokiem. Ciekawe. Błękitne diamenty osadzone zamiast ślepi sprawiały wrażenie wesołych, a w połączeniu z dobrotliwym uśmiechem jedynie dodawały otuchy Porankowi.
Pochylił łeb, kłaniając się posągowi w geście oddania szacunku, po czym dopiero przemówił.
– O Immanorze, stwórco smoków. Jestem Gwieździsty Poranek, wojownik ze stada, któremu patronujesz. Przybyłem tutaj, aby podziękować za wsparcie w trakcie wielu moich walk, kiedy wciąż stałem na łapach pomimo wielu ran. Nawet jeśli nie przyczyniałeś się do tego bezpośrednio, to nadal jestem wdzięczny za samo Twoje istnienie, bowiem myśl o Tobie dodawała mi otuchy w ciężkich chwilach. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się sprowadzić Ciebie, o potężny Immanorze, abyś mógł ponownie kroczyć wśród smoków i wspierać ich swoją boską pomocą. Jeszcze raz, dziękuję – zakończył modlitwę, a następnie uniósł swój łeb i spojrzał w diamentowe ślepia posągu. Nie spodziewał się odpowiedzi, prędzej Riromi zrobi sobie żarty, jednakże łudził się, że jest choć cień szans na jakiś znak. Cokolwiek co powie smokowi, iż został wysłuchany.
Postanowił przyjść pomodlić się przed posągiem patrona Ziemi, nawet jeśli nie był teraz tutaj, wśród smoków. Gdziekolwiek by nie była jego iskra, być może nadal mógł słyszeć i obserwować. W końcu nieraz już Gwieździsty modlił się cicho do niego w trakcie walki, dzięki czemu potrafił wytrzymać bardzo poważne rany. Niektórzy nazwaliby to szczęściem, inni wyćwiczonym organizmem, on jednak wolał wierzyć w boską opatrzność.
Stanął przed marmurowym posągiem, chwilę podziwiając go w ciszy. Sam smok był trochę mniejszy od podobizny, lecz ta i tak nie była duża. W końcu po najpotężniejszym z Bogów można było spodziewać się ogromnej statuty, jednakże obecny rozmiar dawał wrażenie skromnego, jak gdyby pokazywał Immanora tak bardzo podobnego do każdego smoka. Jak gdyby był najzwyklejszym smokiem. Ciekawe. Błękitne diamenty osadzone zamiast ślepi sprawiały wrażenie wesołych, a w połączeniu z dobrotliwym uśmiechem jedynie dodawały otuchy Porankowi.
Pochylił łeb, kłaniając się posągowi w geście oddania szacunku, po czym dopiero przemówił.
– O Immanorze, stwórco smoków. Jestem Gwieździsty Poranek, wojownik ze stada, któremu patronujesz. Przybyłem tutaj, aby podziękować za wsparcie w trakcie wielu moich walk, kiedy wciąż stałem na łapach pomimo wielu ran. Nawet jeśli nie przyczyniałeś się do tego bezpośrednio, to nadal jestem wdzięczny za samo Twoje istnienie, bowiem myśl o Tobie dodawała mi otuchy w ciężkich chwilach. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się sprowadzić Ciebie, o potężny Immanorze, abyś mógł ponownie kroczyć wśród smoków i wspierać ich swoją boską pomocą. Jeszcze raz, dziękuję – zakończył modlitwę, a następnie uniósł swój łeb i spojrzał w diamentowe ślepia posągu. Nie spodziewał się odpowiedzi, prędzej Riromi zrobi sobie żarty, jednakże łudził się, że jest choć cień szans na jakiś znak. Cokolwiek co powie smokowi, iż został wysłuchany.
Licznik słów: 358
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Atuty
– Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne)
– Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (27.06)
– Zaklinacz: stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
– Opiekun: stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu
– Zdrów jak ryba: całkowita odporność na choroby
Kompani
– Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne)
– Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (27.06)
– Zaklinacz: stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
– Opiekun: stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu
– Zdrów jak ryba: całkowita odporność na choroby
Kompani
Niewielu było wśród Wolnych gorliwych wyznawców, choć i bogowie bywali kapryśni, dlatego wzajemnie ich relacja musiała opierać się na cierpliwości. Definitywnie istniało coś wartościowego w milczeniu, bo ofiarowany bóstwom czas i zaangażowanie był językiem samym w sobie, którego opanowanie wymagało wielu księżyców. Dziś oddanie Gwieździstego również zostało wystawione próbie, choć istniała szansa, że jeszcze inne zjawiska blokowały dialog. Posąg Immanora trwał tak jak zawsze, samym wizerunkiem kreując aurę wytrzymałości, której był patronem. Było to jednak estetyczne doświadczenie, żadnej obcej siły, która wywoływałaby łagodne mrowienie pod łuską, czy tworzyła wrażenie obecności. Zupełnie jakby ta postać rzeczywiście była jedynie martwą, choć pięknie wyrzeźbioną skałą.
Dopiero gdy Poranek zdecydował się w końcu opuścić świątynię, bowiem obecnie prędzej padłby z głodu, niż otrzymał odpowiedź, dostrzegł przed sobą zwiniętą w kłębek, martwą sarnę. Leżała daleko od samego posągu i nic nie sugerowało, że miałaby być podarkiem od samego Immanora, więc być może kto inny zlitował się nad jego cierpliwością.
Gwieździsty Poranek:
+ 2/4 mięsa (sarna)
Dopiero gdy Poranek zdecydował się w końcu opuścić świątynię, bowiem obecnie prędzej padłby z głodu, niż otrzymał odpowiedź, dostrzegł przed sobą zwiniętą w kłębek, martwą sarnę. Leżała daleko od samego posągu i nic nie sugerowało, że miałaby być podarkiem od samego Immanora, więc być może kto inny zlitował się nad jego cierpliwością.
Gwieździsty Poranek:
+ 2/4 mięsa (sarna)
Licznik słów: 160
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
UCZĘ SIĘ
- Pasterz Kóz
- Starszy Ziemi
Astral - Posty: 10603
- Rejestracja: 17 sty 2014, 21:04
- Stado: Ziemi
- Płeć: samiec
- Księżyce: 85
- Rasa: morski
- Opiekun: Morska Bryza
- Mistrz: Błysk Przeszłości
- Partner: Goździk!
A: S: 2| W: 5| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 2
U: Pł,L,Prs,O,Kż,Śl,A,W: 1 | B,Skr,MP,MA: 2 | MO: 3
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Zaklinacz, Opiekun, Uzdolniony, Zdrów jak ryba
Jeśli nawet nie mógł odpowiedzieć osobiście, nawet jeśli w ogóle go nie słyszał, to przynajmniej Porankowi zrobiło się nieco lżej na sercu. Jakim Bogiem by nie był Immanor, smok w niego wierzył, choć wiedział, że istnieje faktycznie. Bardziej chciał oddać wyraz szacunku, swój podziw i pewną cześć. Gdy więc odpowiedź nie nadeszła, Gwieździsty nie przejął się tym jakoś szczególnie, bo być może po prostu gadał z posągiem. Dopiero martwa sarna leżąca sporo dalej natchnęła go wdzięcznością. Czyli ktoś słuchał i doceniał, być może był to sam Immanor. Niezależnie od tego, przyjął podarunek, obrócił się jeszcze raz ku posągowi, żeby móc na niego spojrzeć, po czym wyszedł ze Świątyni.
Licznik słów: 108
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Atuty
– Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne)
– Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (27.06)
– Zaklinacz: stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
– Opiekun: stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu
– Zdrów jak ryba: całkowita odporność na choroby
Kompani
– Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne)
– Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (27.06)
– Zaklinacz: stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
– Opiekun: stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu
– Zdrów jak ryba: całkowita odporność na choroby
Kompani
- Brat Win
- Dawna postać
Jeniec Trwałej Woli - Posty: 478
- Rejestracja: 29 kwie 2020, 21:36
- Stado: Umarli
- Płeć: samiec
- Księżyce: 42
- Rasa: wężowo-bagienny
- Opiekun: Sztorm Stulecia
- Partner: kamienna tabliczka
A: S: 5| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 4
U: B,Pł,L,A,Skr,Śl,Kż,MP,MO,MA: 1| W,O: 2| Prs: 3
Atuty: Boski ulubieniec, Szczęściarz, Altruista
Nie wiadomo czy można w pełnej szczerości opisać co działo się w umyśle Aedala; jakoby przeszedłszy przez wejście świątyni, zamarł w jej wnętrzu by spocząć w obrębie marmuru. Trząsł się, ledwo usiadłszy w cieniu, a ślina skapywała powolnym nurtem po ustach – nieznany dotychczas widok malował czarno-biały obraz w boskich objęciach. Opuszki palców stykały się łagodnie z pomnikiem, zaś pysk spoczął – pokonany – przy łapach Immanora.
Spoglądał w pustkę.
– To zadziwiające – wybełkotał bezsilnie, schowawszy pysk w ramieniu – nie sądziłem, że można się tak czuć.
Ale boga nie było. Bóg nie słuchał. Ostatnie słowo echem odbijało się od ścian w tych nocnych odwiedzinach, przypominając mu tylko o jednej osobie; Zgubna Słodycz, Zorza, czekała gdzieś na niego w Obozie Ognia, chociażby schowana w cieple łożyska. Ale Oblubieńca Ładu już nie było. Piszcząca pustka, nieokiełznana cisza dzwoniła we łbie. Nie miał sił zdobyć się na myśl. Na uzasadnienie. Bodaj nawet wspomnienie przychodziło z trudem – mógłby biec, gonić róż gdzieś zakopany, znaleźć choć sylwetkę tego, co kochał, ale obskurna czerwień nagliła się by to wszystko zaszyć. Zaszyć w podświadomości, zamknąć i nie pozwolić na wydobycie.
Nie było nic. Rozpacz, choć jej fala minęła, była gdzieś w oddali, nieomal sztywny pal przy plaży zasłonięty przypływem. Smok był niczym innym a pustą wydmuszką, pozostałością po sobie, ostatnią decyzją; ach, a jaka to niechęć opisywać te pustkowia. Wszystko, co było dla niego obrzydliwe – gniew, niechęć, pogarda, jednostronna decyzja – nagle stało się obojętne.
Zwykłe znudzenie.
Ziewnięcie.
Czyżby? Serce skakało w piersi.
Ostatni oddech. Spojrzenie w ciepłe oczy Najwyższego.
Delikatne muśnięcie łap o poliki. Palce wchodziły wyżej. Szpony wdzierały się pod powiekę jak mrówki. Dwa palce wskazujące, kciuki dla balansu na bokach kufy, skóra zgięta pod naciskiem; szare pazury bólem wyginały gałkę. Pysk skoczył w impulsie do góry. Patrzył wprost na Immanora. Łzy leciały same. Szpony szły dalej i nagle mięsisty, lepki dźwięk wykręcił ślepia.
Krótki wdech, stłamszony, przełknięcie śliny, zgrzyt kłów, pisk utkwiony pod językiem.
Ślina skapnęła cichutko. Zaraz po niej krew. Brzmiało jakby ktoś rozrywał mięso. Okropny zapach rozpostarł się po całej świątyni.
Raptem Piastun zgiął się wpół, ogromny ból przedarł się przez gałki oczne i trząsł się, dusząc własną śliną. Krew brudziła łapy posągu. Czoło oparło się o marmur, marszcząc się w tępym krzyku.
Samogłoska A trwała wieczność, a może lepiej – do chwili, w której z mlaśnięciem szpony wyjęły nadziane oczyska.
Stęk.
Dlaczego oddech wydawał się... wyraźniejszy?
Spoglądał w pustkę.
– To zadziwiające – wybełkotał bezsilnie, schowawszy pysk w ramieniu – nie sądziłem, że można się tak czuć.
Ale boga nie było. Bóg nie słuchał. Ostatnie słowo echem odbijało się od ścian w tych nocnych odwiedzinach, przypominając mu tylko o jednej osobie; Zgubna Słodycz, Zorza, czekała gdzieś na niego w Obozie Ognia, chociażby schowana w cieple łożyska. Ale Oblubieńca Ładu już nie było. Piszcząca pustka, nieokiełznana cisza dzwoniła we łbie. Nie miał sił zdobyć się na myśl. Na uzasadnienie. Bodaj nawet wspomnienie przychodziło z trudem – mógłby biec, gonić róż gdzieś zakopany, znaleźć choć sylwetkę tego, co kochał, ale obskurna czerwień nagliła się by to wszystko zaszyć. Zaszyć w podświadomości, zamknąć i nie pozwolić na wydobycie.
Nie było nic. Rozpacz, choć jej fala minęła, była gdzieś w oddali, nieomal sztywny pal przy plaży zasłonięty przypływem. Smok był niczym innym a pustą wydmuszką, pozostałością po sobie, ostatnią decyzją; ach, a jaka to niechęć opisywać te pustkowia. Wszystko, co było dla niego obrzydliwe – gniew, niechęć, pogarda, jednostronna decyzja – nagle stało się obojętne.
Zwykłe znudzenie.
Ziewnięcie.
Czyżby? Serce skakało w piersi.
Ostatni oddech. Spojrzenie w ciepłe oczy Najwyższego.
Delikatne muśnięcie łap o poliki. Palce wchodziły wyżej. Szpony wdzierały się pod powiekę jak mrówki. Dwa palce wskazujące, kciuki dla balansu na bokach kufy, skóra zgięta pod naciskiem; szare pazury bólem wyginały gałkę. Pysk skoczył w impulsie do góry. Patrzył wprost na Immanora. Łzy leciały same. Szpony szły dalej i nagle mięsisty, lepki dźwięk wykręcił ślepia.
Krótki wdech, stłamszony, przełknięcie śliny, zgrzyt kłów, pisk utkwiony pod językiem.
Ślina skapnęła cichutko. Zaraz po niej krew. Brzmiało jakby ktoś rozrywał mięso. Okropny zapach rozpostarł się po całej świątyni.
Raptem Piastun zgiął się wpół, ogromny ból przedarł się przez gałki oczne i trząsł się, dusząc własną śliną. Krew brudziła łapy posągu. Czoło oparło się o marmur, marszcząc się w tępym krzyku.
Samogłoska A trwała wieczność, a może lepiej – do chwili, w której z mlaśnięciem szpony wyjęły nadziane oczyska.
Stęk.
Dlaczego oddech wydawał się... wyraźniejszy?
Licznik słów: 399
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Ω boski ulubieniec – spotkanie duszka raz na polowanie lub misję, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego"
Ω szczęściarz (xx.xx) – odwrócenie porażki akcji lub rzutu na wytrzymałość; do użycia raz na dwa tygodnie
Ω altruista – stałe -2 ST do wszystkich akcji towarzysza na misji lub polowaniu; modlitewny dar Dadu dla innego smoka raz na miesiąc
KK — MISIO (samica hydry)
S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
B, Skr: 1| A, O, Pł: 2
▐ Kalectwa: +2ST do akcji fiz. i mag. ; +2ST do Perc. (wzrok)
Ω szczęściarz (xx.xx) – odwrócenie porażki akcji lub rzutu na wytrzymałość; do użycia raz na dwa tygodnie
Ω altruista – stałe -2 ST do wszystkich akcji towarzysza na misji lub polowaniu; modlitewny dar Dadu dla innego smoka raz na miesiąc
KK — MISIO (samica hydry)
S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
B, Skr: 1| A, O, Pł: 2
▐ Kalectwa: +2ST do akcji fiz. i mag. ; +2ST do Perc. (wzrok)
- Strażnik Gwiazd
- Prorok
Drzewo - Posty: 4249
- Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
- Stado: Prorocy
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 28
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Lato
- Partner: Infamia Nieumarłych
A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Trudno, żeby dochodzący od rzadko użytkowanej części świątyni wrzask, nie przykuł jego uwagi, dlatego dość prędko Aedal doczekał się towarzystwa. Zapach krwi rozchodzący się wokół, zdołał wyprzedzić zastany obraz, dlatego pierw w Strażnika wstąpiły gotowość i napięcie, a dopiero potem... irytacja.
Marszem dotarł do wygiętej postaci, która podobnie jak Berius kiedyś, bez racjonalnego uzasadnienia wiła się po kamieniu, brudząc go swoją zawartością. Wokół nie było woni nikogo innego, a i krew na łapach Oblubieńca należała do niego samego, więc właśnie dokonał się akt, którego celu nie pojmował. Paradoksalnie do dotychczasowych doświadczeń, nadal interesowało go, skąd w smokach mogły brać się takie pokłady egoistycznej autoagresji. Skrzywił się, balansując pomiędzy żalem, a chęcią zdzielenia go w łeb. W oba raczej nie zamierzał zaangażować się na poważnie. Znalazł się jednak na tyle blisko, że zdołałby przynajmniej powstrzymać go przed kolejnym zranieniem
– Po co to zrobiłeś Oblubieńcu? – spytał rzeczowo, bez krytyki, ale i współczucia w głosie. Dostatecznie głośno, aby uderzyć go w uszy – Mogę wezwać waszą uzdrowicielkę, jeśli pozwolisz – dodał lżej, mrużąc ślepia. Nie miał pewności, czy z potraktowanymi jak dzika mysz ślepiami, dało się coś jeszcze zrobić, ale być może przydałaby się tutaj jakiś uzdrowicielski autorytet.
– Obiecałeś wzmocnić Ogień, a nie go osłabić – mruknął jeszcze w międzyczasie, chyba że Aedal zrobiłby coś gwałtownego.
Marszem dotarł do wygiętej postaci, która podobnie jak Berius kiedyś, bez racjonalnego uzasadnienia wiła się po kamieniu, brudząc go swoją zawartością. Wokół nie było woni nikogo innego, a i krew na łapach Oblubieńca należała do niego samego, więc właśnie dokonał się akt, którego celu nie pojmował. Paradoksalnie do dotychczasowych doświadczeń, nadal interesowało go, skąd w smokach mogły brać się takie pokłady egoistycznej autoagresji. Skrzywił się, balansując pomiędzy żalem, a chęcią zdzielenia go w łeb. W oba raczej nie zamierzał zaangażować się na poważnie. Znalazł się jednak na tyle blisko, że zdołałby przynajmniej powstrzymać go przed kolejnym zranieniem
– Po co to zrobiłeś Oblubieńcu? – spytał rzeczowo, bez krytyki, ale i współczucia w głosie. Dostatecznie głośno, aby uderzyć go w uszy – Mogę wezwać waszą uzdrowicielkę, jeśli pozwolisz – dodał lżej, mrużąc ślepia. Nie miał pewności, czy z potraktowanymi jak dzika mysz ślepiami, dało się coś jeszcze zrobić, ale być może przydałaby się tutaj jakiś uzdrowicielski autorytet.
– Obiecałeś wzmocnić Ogień, a nie go osłabić – mruknął jeszcze w międzyczasie, chyba że Aedal zrobiłby coś gwałtownego.
Licznik słów: 216
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
Brat Win nie mógł odpowiedzieć na pytania Strażnika Gwiazd. Jego zakrwawione ciało zastygło w bezruchu pod łapami proroka – był nieprzytomny. Być może udało by się go ocucić, ale bez udzielenia pomocy świadomość przyniosłaby rannemu tylko więcej cierpienia. Na szczęście Strażnik miał kontakt z uzdrowicielką Ognia – jeśli powiadomi ją teraz o "wypadku", być może uda jej się przybyć na czas.
Brat Win: rana krytyczna (zniszczone gałki oczne wyrwane z oczodołów, intensywny ból i krwawienie, zakażenie) – 3 dni na leczenie, potem smok umiera
Brat Win: rana krytyczna (zniszczone gałki oczne wyrwane z oczodołów, intensywny ból i krwawienie, zakażenie) – 3 dni na leczenie, potem smok umiera
Licznik słów: 84
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
- Strażnik Gwiazd
- Prorok
Drzewo - Posty: 4249
- Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
- Stado: Prorocy
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 28
- Rasa: Drzewny
- Opiekun: Lato
- Partner: Infamia Nieumarłych
A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
No świetnie. Przywykł już, żeby gadać do samego siebie.
Postukał pazurami o posadzkę, jakby tym bardziej zirytowany brakiem odpowiedzi Oblubieńca, niż jego potencjalną śmiercią. Czemu te przeklęte gady nie mogły same zadbać o swoje głupie życie.
~ W świątyni przy pomniku Immanora leży nieprzytomny Oblunieniec Ładu, który właśnie, a to znaczy przed chwilą wydłubał sobie oczy ~ Przekazał Zgubnej, która przyszła mu na myśl jako pierwsza, zapewne ze względu na to że otrzymała swoją rangę stosunkowo niedawno w porównaniu z Przebłyskiem. Potem siadł obok i czekał, bo w zasadzie niewiele więcej mógł zrobić. Drażniło go to że był na miejscu i mógł jedynie patrzeć.
Postukał pazurami o posadzkę, jakby tym bardziej zirytowany brakiem odpowiedzi Oblubieńca, niż jego potencjalną śmiercią. Czemu te przeklęte gady nie mogły same zadbać o swoje głupie życie.
~ W świątyni przy pomniku Immanora leży nieprzytomny Oblunieniec Ładu, który właśnie, a to znaczy przed chwilą wydłubał sobie oczy ~ Przekazał Zgubnej, która przyszła mu na myśl jako pierwsza, zapewne ze względu na to że otrzymała swoją rangę stosunkowo niedawno w porównaniu z Przebłyskiem. Potem siadł obok i czekał, bo w zasadzie niewiele więcej mógł zrobić. Drażniło go to że był na miejscu i mógł jedynie patrzeć.
Licznik słów: 104
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
- Lekkość Wiatru
- Dawna postać
Aderyn - Posty: 705
- Rejestracja: 02 lis 2019, 19:23
- Stado: Umarli
- Płeć: samica
- Księżyce: 180
- Rasa: północno-górski
- Partner: Światokrążca
A: S: 3| W: 3| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 3
U: B,Pł,L,Skr,Prs,A,O,Kż,Śl,MA,MO: 1| MP: 2| MO,Lecz: 3
Atuty: Okaz zdrowia; Pamięć przodka; Błyskotliwy; Utalentowany; Wybraniec bogów;
Zamierzała podładować swoje kryształy, ale nim podeszła do kwarców, wyczuła w powietrzu zapach smoczej krwi – dochodził z wnętrza świątyni. Co u licha?... Smoki zaczęły składać bogom ofiary ze swoich pobratymców?
Niezdrowa ciekawość skłoniła Aderyn do wejścia do jaskini. Kilka kroków dalej znalazła Strażnika Gwiazd nad ciałem nieprzytomnego smoka. Znała go – to był tamten wężowy z walki z Berim. Miała o nim raczej negatywną opinię, ale to nie oznaczało, że zostawiłaby go na śmierć, skoro już widziała, że umiera.
– Wiesz, co mu strzeliło do głowy? – zapytała proroka. Nie rzucała w jego stronę żadnych oskarżeń, bo miał czyste łapy, a wokół niego nie dało się wyczuć niedawno użytej maddary... Gałki oczne nabite na pazury rannego zauważyła kilka uderzeń serca później. Skrzywiła się wyraziście. Dlaczego to musiały być oczy?
– Zrób mi miejsce, proroku, to pozbieram go z ziemi. – Ponagliła go ruchem przedniej łapy, a potem – bez względu na to, czy usunął się po dobroci czy musiała go zepchnąć na bok – podeszła bliżej i ściągnęła gałki ze szponów wężowego. Przyjrzała się im. Nie było z nimi aaaaż tak źle, prawda? Chciało jej się wymiotować, ale to nic nowego. Zamknęła na moment własne ślepia, a potem wzięła się do roboty – przemyła gałki wodą z bukłaka, a potem oczyściła oczodół. Wcisnęła te paskudne kulki z powrotem na miejsce i skropiła je sokiem wyciśniętym z plechy morszczynu. Jedno ze ślepi przekrzywiło się, wywołując u Aderyn kolejną falę mdłości, ale dała radę powstrzymać się przed wymiotami. Przełknęła ślinę. Wyciągnęła z sakiewki uprzednio sproszkowane nasiona lulka, liście czosnku, liście melisy i korę topoli. Wrzuciła je do osobnych misek i zalała wodą. Lulka wystarczyło wymieszać, resztę podgrzała aż do wrzenia – topolę parę razy. Ostudziła lekko napary i powoli wlała je do gardła wężowego. Na koniec wycisnęła trochę olejku z liści mięty, żeby rozsmarować go poniżej nozdrzy smoka.
Przytknęła palce do skroni smoka. Używając maddary, poprawiła ułożenie oczu. Zreperowała przerwane nerwy, naczynia krwionośne i wszystkie inne delikatne tkanki. Kiedy krwawienie całkiem ustało, a ślepia znowu trzymały się ciała jak należy, Aderyn poświęciła sporo czasu na ich regenerację. Były zbyt zniszczone, żeby po tym leczeniu nie zostały żadne blizny, ale liczyło się choć częściowe odzyskanie wzroku. Uzdrowicielka przechodziła od jednego elementu oka do drugiego, aż wreszcie gałka znowu była w całości. Poprawiła jej nawilżenie i odcięła dopływ maddary.
– Pobudka. – Aderyn poklepała go po barku. – Wyrwałeś sobie ślepia, ale spróbowałam włożyć je na miejsce. – W dużym skrócie. – Widzisz coś?
Zdawała sobie sprawę z tego, że smok na coś chorował, ale w porównaniu do umierania i ślepoty był to mały, nienaglący problem. Cóż, to też mogłaby spróbować naprawić, ale raczej nie spodziewała się, że wężowy jej na to pozwoli.
// 3x morszczyn, 3x lulek, 3x topola, 3x czosnek, 3x melisa, 3x mięta
wybraniec na I etap
Niezdrowa ciekawość skłoniła Aderyn do wejścia do jaskini. Kilka kroków dalej znalazła Strażnika Gwiazd nad ciałem nieprzytomnego smoka. Znała go – to był tamten wężowy z walki z Berim. Miała o nim raczej negatywną opinię, ale to nie oznaczało, że zostawiłaby go na śmierć, skoro już widziała, że umiera.
– Wiesz, co mu strzeliło do głowy? – zapytała proroka. Nie rzucała w jego stronę żadnych oskarżeń, bo miał czyste łapy, a wokół niego nie dało się wyczuć niedawno użytej maddary... Gałki oczne nabite na pazury rannego zauważyła kilka uderzeń serca później. Skrzywiła się wyraziście. Dlaczego to musiały być oczy?
– Zrób mi miejsce, proroku, to pozbieram go z ziemi. – Ponagliła go ruchem przedniej łapy, a potem – bez względu na to, czy usunął się po dobroci czy musiała go zepchnąć na bok – podeszła bliżej i ściągnęła gałki ze szponów wężowego. Przyjrzała się im. Nie było z nimi aaaaż tak źle, prawda? Chciało jej się wymiotować, ale to nic nowego. Zamknęła na moment własne ślepia, a potem wzięła się do roboty – przemyła gałki wodą z bukłaka, a potem oczyściła oczodół. Wcisnęła te paskudne kulki z powrotem na miejsce i skropiła je sokiem wyciśniętym z plechy morszczynu. Jedno ze ślepi przekrzywiło się, wywołując u Aderyn kolejną falę mdłości, ale dała radę powstrzymać się przed wymiotami. Przełknęła ślinę. Wyciągnęła z sakiewki uprzednio sproszkowane nasiona lulka, liście czosnku, liście melisy i korę topoli. Wrzuciła je do osobnych misek i zalała wodą. Lulka wystarczyło wymieszać, resztę podgrzała aż do wrzenia – topolę parę razy. Ostudziła lekko napary i powoli wlała je do gardła wężowego. Na koniec wycisnęła trochę olejku z liści mięty, żeby rozsmarować go poniżej nozdrzy smoka.
Przytknęła palce do skroni smoka. Używając maddary, poprawiła ułożenie oczu. Zreperowała przerwane nerwy, naczynia krwionośne i wszystkie inne delikatne tkanki. Kiedy krwawienie całkiem ustało, a ślepia znowu trzymały się ciała jak należy, Aderyn poświęciła sporo czasu na ich regenerację. Były zbyt zniszczone, żeby po tym leczeniu nie zostały żadne blizny, ale liczyło się choć częściowe odzyskanie wzroku. Uzdrowicielka przechodziła od jednego elementu oka do drugiego, aż wreszcie gałka znowu była w całości. Poprawiła jej nawilżenie i odcięła dopływ maddary.
– Pobudka. – Aderyn poklepała go po barku. – Wyrwałeś sobie ślepia, ale spróbowałam włożyć je na miejsce. – W dużym skrócie. – Widzisz coś?
Zdawała sobie sprawę z tego, że smok na coś chorował, ale w porównaniu do umierania i ślepoty był to mały, nienaglący problem. Cóż, to też mogłaby spróbować naprawić, ale raczej nie spodziewała się, że wężowy jej na to pozwoli.
// 3x morszczyn, 3x lulek, 3x topola, 3x czosnek, 3x melisa, 3x mięta
wybraniec na I etap
Licznik słów: 467
Link: | |
BBcode: | |
Ukryj linki do postu |
okaz zdrowia / brak chorób, brak +ST po 100 ks.
pamięć przodka / –2 ST do walki z drapieżnikami
błyskotliwy / –1 ST do drugiego etapu leczenia
wybraniec bogów / +1 sukces do dowolnej akcji raz na tydzień
kryształ zielarza / +1 sztuka do wszystkich zebranych ziół
___________________
Ceredig, leszy
S,W,Z,M:1 / P:3 / A:2
B,MA,MO,Skr: 1
___________________
Przypominajki:
wybraniec użyty 11.02
kr. doświadczonego – wieczny
kr. szamana do użycia 05.03
głód postaci do 16.07
– – [color=#b1b0be[/size">[color=#8b8a9c
– [color=#b1b0be[/size]
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!