Strona 1 z 6
: 21 lip 2019, 1:34
autor: Dzika Gwiazda
Dzika ponownie przybyła na Skały Pokoju, a wraz z nią Azura, która wyglądała jak obwieszona ozdobami choinka. Trzymała wszystkie wykonane przez smoczycę amulety, które Żółtooka zamierzała rozdać na stadnym zebraniu, o ile dożyje jego końca. Nie wykluczała, że decyzja by zaprowadzić Nauczyciela do kuli nie przysporzy jej zbyt wielu przyjaciół. Nawet jeśli jej łeb miał stać się dodatkiem do czyjegoś amuletu, musiała podjąć ryzyko. Sama przecież nie da rady przebudzić patronów.
Smoczyca przez chwilę zbierała myśli, wodząc łapą po naszyjniku z dziczych kłów. W pewnym momencie nabrała powietrza w płuca, jednocześnie sięgając do swojego źródła. Ryknęła potężnie, przyzywająco, wlewając w dźwięk także część swojej mocy by był słyszalny w najdalszych zakątkach terenów Wolnych Stad. Upłynęło wiele księżyców odkąd prorok ostatni raz ryczał na Skałach Pokoju. Pozostawało mieć jedynie nadzieję, że nie ostatni.
Gdy skończyła ryczeć, przysiadła na skałach oplatając sobie łapy ogonem i nasłuchując szumu skrzydeł. Niech zacznie się przedstawienie.
: 21 lip 2019, 2:43
autor: Światokrążca
Już spokojny, ale wciąż rozgoryczeny w środku wdrapał się na Skały Pokoju. Był pierwszy, był z siostrą. To wystarczyło by to rozweselić. Podszedł do niej żwawym krokiem i na przywitanie uderzył czołem o jej opancerzoną pierś. Cofnął się o krok i uśmiechnął, najpierw ciepło ale po chwili zmienił się w coś bardziej ironicznego.
– Iskro... wyglądasz bosko. Czy mam od razu założyć, że maczałaś łapy w zniknięciu Bariery oraz kuli? – zagadał do niej pewnym i lekko złośliwym tonem. Rozjerzał się po jeszcze pustym zebraniu i odsunął się od Iskry by zająć miejsce, w bliskiej ale dopuszczalnej odległości. Mrugnął do niej i wystawił koniuszek języka. Niedługo zaroi się tu od smoków, więc Czeluść spróbuje chociaż zachować pozory oficjalnosci.
Nawojka przyleciała na Skały trochę spóźniona. Cienista dziewczynka zawirowała w powietrzu i usiadła na grzbiecie Żeru, spoglądając białymi oczkami na Azure.
: 21 lip 2019, 11:26
autor: Infamia Nieumarłych
Jej chude ciało zamigotało na horyzoncie, gdy zbliżała się ku Skałom Pokoju – nie wiedziała, kto wymyślił nazwę tego miejsca, ale zdecydowanie nie grzeszył zdolnościami przewidywania wydarzeń. Nie zjawiła się w tym miejscu ani z ciekawości, ani dlatego, że po prostu chciała. W głębi duszy czuła, że musi; może skubnie trochę informacji o zmianach w stadach, lub czymś w tym rodzaju.
Wylądowała gładko na skalistym podłożu, dostrzegając tylko dwa smoki, ale jakże znajome. Nie powitała jednak żadnego z nich, nie czując potrzeby wyrażania szacunku ani Żerowi, ani Zarannej... Która, swoją drogą, zakrawała raczej na wroga, aniżeli sojusznika lub ważną personę. Mahvran nie wiedziała jeszcze, że ma do czynienia z prorokiem ale nawet gdyby to do niej dotarło, nie zmieniłaby swojego nastawienia. Bycie bożą marionetką z pewnością nie dodaje do respektu.
Stanęła w cieniu jednej ze skał, leniwie wodząc wzrokiem pustych ślepi po otoczeniu, wciąż roznosząc wokół siebie typowo Cienistą woń stęchlizny jaskiń, aniżeli żywicę Ziemnych. Dbała o to, by nie stać się jedną z nich, spędzając jak najwięcej czasu w ciemnych jaskiniach i korytarzach, tak bardzo przypominających rozległe labirynty w górach Yraio.
: 21 lip 2019, 12:10
autor: Gorycz Losu
Na wezwanie dosyć szybko odpowiedziała Kaskada Kości. Była blisko granic Stada Wody, na swych nowych, więc nie musiała daleko iść. Nie spieszyła się jednak specjalnie. Z prostego powodu – miała wrażenie, że kojarzy głos ryczącego smoka. A nie był to ktoś, z kim chciała się – znowu – widzieć na Skałach Pokoju. Szczególnie, że teraz zapraszane były wszystkie smoki, a nie tylko Przywódcy.
Granatowy pysk wykrzywił szczególnie paskudny grymas gdy potwierdziła swoje podejrzenia. Dzika Gwiazda. Z miną godną smoka któremu ktoś szczeniaka zabił usiadła z boku, czekając aż zbierze się reszta smoków.
: 21 lip 2019, 12:24
autor: Poszept Nocy
Zapach Ognia jako pierwszy przyniósł na Skały Pokoju Poszept Nocy. Gdy usłyszał wzywający go ryk zerwał się do lotu i pędził ile sił w skrzydłach, by wylądować nieopodal i podejść energicznie bliżej. Srebrne ślepia patrzyły prosto na Dziką Gwiazdę. Pamiętał tą smoczycę. Pytała go o jego zdanie na temat bariery i bogów. Mówiła o tym, że brakowało jej proroków – podobnie jak Ognistemu. W jego sercu zrodziła się nadzieja. Czyżby się jej udało?
Ciepło wypełniło serce ślepo wierzącego w Bogów Wolnych Stad smoka. Piastun usiadł blisko i powitał wszystkich uprzejmym skinieniem łba, by z cierpliwością i przejęciem czekać na rozpoczęcie spotkania.
: 21 lip 2019, 13:46
autor: Spuścizna Krwi
Rakta nie spieszyła się. Ani trochę. leciała spokojnie, miarowo przebierając skrzydłami... Czy to geny smoków powietrznych sprawiły, że i tak przybyła tu dość wcześnie? Nie zwracała na to uwagi. Zatoczyła krąg nad skałami – których nazwy nie znała – obserwując z góry tych, którzy zdążyli się tu zebrać. A potem zniżyła lot, lądując przy Poszepcie. No, nie za blisko nie była kimś, kto szuka bliskości innych smoków.
W pierwszej chwili chciała wylądować niedaleko Mahvran. Szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Pamiętała ich spotkanie. Pamiętała, że smoczyca wolała pozostawić je w tajemnicy, więc... Niech tak będzie. Z wyjątkiem Poszeptu nikogo nie znała. I należał do Ognia. Nic dziwnego, że młoda Adeptka usiadła obok Piastuna. Nawet skinęła mu głowa na przywitanie. Postęp, doprawdy postęp. Ale na tym jej zachowania społeczne zdawały się zakończyć. Nie znała innych smoków, które tu przybyły. nawet gdyby znała i tak by się z nimi nie witała. powitania były głupie. nudne... Niepotrzebne. po co udawać, że cieszy się na widok tych wszystkich smoczych pysków? Z tymi nielicznymi wyjątkami mogłaby się witać, ale z resztą?
Smoczyca elegancko owinęła łapy ogonem, składając dość spore skrzydła i jak posag zamarła w bezruchu. Bezruch miała już opanowany. Jedynie złote oczy poruszały się od czasu do czasu, przyglądając się uważnie wszystkiemu, co miało tu miejsce. I słuchając, ale na razie nic ciekawego nie zostało powiedziane.
: 21 lip 2019, 16:03
autor: Skryta Łuska
Skowronek powoli zaczynała zadomawiać się w Stadzie Ognia. Wciąż była jeszcze praktycznie na uboczu, a ostatnie wydarzenia odczuła mocno na swoim zdrowiu, lecz nie zamierzała przeoczyć takiego dziwnego wezwania. Do tej pory za każdym razem okazywało się, że zadziało się coś ważnego, dlatego i tym razem pośpiesznie wyruszyła w drogę. Nie ciągała za sobą kompana, choć ten najprawdopodobniej kręcił się gdzieś po pobliskich terenach, w gotowości. Była w chmurnym nastroju, dlatego usiadła na uboczu. Skinęła łbem Dzikiej Gwieździe. Czyli to znaczyło, że Dzika stała się prorokiem? Samica pamiętała jeszcze ich naukę łowiectwa, gdzie Ziemna miała wokół siebie zupełnie inną "aurę" niż teraz. Teraz była jakby bardziej władcza... Nowa członkini Ognia czuła do niej szacunek, choć nie wiedziała do jakiego stopnia Dzika Gwiazda jest po stronie Szydercy.
Przysiadła, w skupieniu czekając na rozpoczęcie. Nie zwracała uwagi na inne smoki, jakby coś innego skupiało jej myśli. Po wyrazie oczu z pewnością nie było to nic dobrego...
: 21 lip 2019, 18:09
autor: Dymiące Zgliszcza
Zgliszcza, nieco pokrwawiony, bo prosto z Areny, również pojawił się na Skałach Pokoju. Rubinowołuski wojownik nieźle przejął się nowymi obowiązkami i uznał, że, mimo, że wszystkie smoki są zaproszone, od takich jak będzie się najbardziej oczekiwać obecności.
Szedł ciężko, wzbudzając obłok kurzu i usiadł nieco za Kaskadą, ale blisko niej, by w razie czego móc o coś zapytać szeptem i złożył skrzydła na grzbiecie oraz owinął ogonem przednie łapy. Czerwone łuski pokrywała zaschnięta krew, na maści, jaką posiadał wojownik trudno było rozpoznać, czy krew była jego, czy nie. W każdym razie nie okazywał żadnych oznak bólu, wręcz przeciwnie, obserwował zebranych z żywym, uprzejmym zainteresowaniem i zwykłym wesołym błyskiem w złotych oczach. Zupełnie inaczej, niż obecne smoki mogły go zapamiętać z Urwiska – posągowa postawa i monotonny ton dzisiaj nie pojawią się na obliczu i w słowach Zastępcy, o ile w ogóle się odezwie.
Jego barwa ostro kontrastowała się z łuskami Przywódczyni Wody, a muskulatura młodego Dymiącego obok chudości i drobności czarodziejki nadawała mu wygląd jej ochroniarza. Po kolei przyglądał się już zebranym, których nie było wielu. Prawie wszystkich już znał.
Ciekawie ubarwiony wojownik Ziemi, pisklę, które przeszkadzało na Urwisku, wyrośnięte już całkiem. Futrzasty Piastun Ognia, z Ognia również pisklak, którego pamiętał z granicy, Złodziejka Łusek. Nie znał tylko futrzastej smoczycy, podobnej nieco do Serca Płomieni. Może to rodzina?
Jedyną personą, którą Zgliszcza obdarzył mniej uprzejmym spojrzeniem, była sprawczyni dzisiejszego zamieszania, starucha z Ziemi. Dymiący oblizał kły i zamruczał z dezaprobatą, ale nic nie powiedział. Poczeka, co przyniosą kolejne minuty.
: 21 lip 2019, 18:42
autor: Pacyfikacja Pamięci
To nie był głos Serca. A to nowość.
Pacyfikacja pomknęła na skrzydłach w kierunku, z którego wydobył się ryk – w kierunku Skał Pokoju i znalazłszy się już w ich absolutnej okolicy, wylądowała.
Dość blisko Dzikiej Gwiazdy – której posłała szeroki, szeroki uśmiech, trochę zaczepny. W sumie sama nie wiedziała dlaczego – nie nazwala by jej przyjaciółką, choć miała w zwyczaju szybko określać tak smoki, z którymi spędziła choć moment; wciąż też nie wiedziała, jak starucha ma na imię, kim była, bo kim jest teraz – podnóżkiem boga, tak, tego była świadkiem i to wiedziała. W rozumowaniu Pacyfikacji nigdy w życiu nie stałaby się nim bez jej pomocy, może stąd ciepłe powitanie? I ta śmiałość w pozwoleniu sobie zajęcia tak bliskiego miejsca.
Gdy rozsiadła się wygodnie, zaczęła rozglądać po przybyłych – Żer cuchnął podobnie co proroczka, jedno stado, teraz oczywiste, może i coś więcej? Łowczyni mlamnęła się jęzorem po nosie, ale nie poświęcała tej dwójce więcej swojej cennej uwagi – dojrzała siedzących dalej Ognistych! Posłała Poszeptowi, krwawej adeptce i nowoprzyjętej lżejszą wersję tego, co otrzymała zielona i powróciła łbem na miejsce i myślami do siebie. Szkoda trochę, że jej stosunkowo krótki, ale bardzo gruby ogon nie pozwoli opleść sobą łap jak mogą co poniektórzy tutaj swoimi.
: 22 lip 2019, 0:27
autor: Kuszenie Diabła
Młoda górska smoczyca nie zapuszczała się dotąd tak głęboko na tereny Wolnych Stad. W ciągu dwóch księżyców swojego pobytu tutaj zwiedziła już sporą część terenów Ziemi, a także liznęła szczyty gór Yraio, na których zresztą rozpoczęła się jej prawdziwa przygoda z tym miejscem. Dotychczas wystarczał jej ten stan rzeczy, bo wciąż miała wiele do odkrycia w stadzie, które najwyraźniej ją zaakceptowało, mimo że nikogo o to nie prosiła. Jednak znajdując się nieopodal Bagna Utah usłyszała ryk. Potężny, teraz myślała, że zapewne wspomagany magicznie, bo nie mogła uwierzyć, że dotarł tak daleko.
Ciekawość zaciągnęła ją aż na tereny, gdzie zapachy smoków się mieszały, minęło ją nawet kilka bestii pędzących w tą samą stronę, o pyskach których nie znała. Nie do końca jeszcze rozumiała to miejsce i wciąż była pełna podziwu jak taka ilość smoków może współżyć ze sobą we względnym spokoju.
Przystanęła dopiero kiedy ujrzała kilka smoków zgromadzonych wokół sędziwej smoczycy i postanowiła nie wychodzić na razie poza przyjemny chłód cienia rzucanego przez monumentalne skały. Jej ogonem wstrząsnął dreszcz zadowolenia, bo miała okazję przebywać w miejscu gdzie czuła się po prostu dobrze.
Pozwoliła temu momentowi chwilę trwać, po czym na powrót stała się czujna, stojąc za skrzydłami wszystkich zgromadzonych, a plecami do skał. Lubiła obserwować, dopóki nie wiedziała wystarczająco dużo. Usiadła na ziemi tak cicho jak tu przyszła i zamarła w oczekiwaniu.
: 22 lip 2019, 8:13
autor: Spękany Kamień
Szedł pieszo. Nie lubił latać. To jedna z rzeczy, których zdecydowanie nie lubił. Wiedział już jednak czym są ryki tutejszych smoków, więc poszedł za tym. Nie pamiętał, czy był tu już kiedyś przed swoim zaśnięciem. Ale nie było to istotne. Był już na Zgromadzeniach Ziemi i wyobrażał sobie co będzie. Nawet jeśli błędnie – nie interesowało go to do końca. Zainteresowała go blada samica, chłodząca się w cieniu wielkiej skały. Podszedł do niej jako współplemienniczki. Wydał z siebie gardłowy pomruk, na zaś gdyby wibracja ziemi od ciężkich stąpań nie wystarczyła. Gdy już zakomunikował swoje przybycie, usiadł za Pokrzykiem. Lecz nie na równi. Usiadł tak, że jego nasada ogona była najbliżej niej, zasłaniając ją nieco od strony gdzie nie było zgromadzenia. Zarazem mogła odskoczyć zarazem na oba boki, w przód i pod kątem w przód. Szczątkowo ograniczył i jej i jego pole manewru, z tym, że to on pokazywał jej kark. Niemniej chodziło mu o to, żeby to Pokrzyk miała jak największą dozę bezpieczeństwa. Zaznaczył, że est sprzymierzeńcem, który tak jak ona, z wyższej pozycji, będzie lustrował otoczenie przenikliwym spojrzeniem.
: 22 lip 2019, 10:38
autor: Mgliste Wody
Razem ze Spękanym Kolcem przybył i Ilun. Młody olbrzym dreptał sobie za niedawnym rozmówcą, ponieważ ten stwierdził, że ktoś woła ich wszystkich. A Ilun znał ten ryk, była to mama. Nic więc dziwnego, że pospieszył za olbrzymem, jednak zgubił się po drodze, bo jeszcze nijak nie dorównywał większemu pobratymcowi. Gdy więc w końcu dotarł, zdyszany, rozejrzał się uważnie. Tyle nowych zapachów, tyle nowych pysków! Błękitne ślepia pisklęcia przesuwały się ze smoka na smoka z uwagą przyglądając się jeszcze niewielkiej grupce zebranych. Zaraz potem jednak ruszył do mamy, bo i czemu nie? Nie wiedział jeszcze, że to jakieś wielkie zebranie. W drodze do niej, jedynie uśmiechnął się do Spękanego Kamienia. Gdy w końcu dotarł do Dzikiej Gwiazdy, przysiadł przy niej, lekko ocierając się o jej przednią łapę.
– Co tutaj będzie się działo, mamo? – zapytał, unosząc łebek by spojrzeć w oczy matki. Był bardzo ciekaw, skąd tu tyle smoków.
: 22 lip 2019, 11:19
autor: Eskalacja Konfliktu
A za swoim braciszkiem podreptała także Eurith! Wyczuła jego zapach jeszcze nieopodal obozu i śledziła go, oraz smoka z którym przebywał. Na tego kamiennego kolosa łypała z daleka spode łba, nie ufała mu. Nie znała go, a Ilun zdawał się mu aż za bardzo ufać.
Gdy dotarli na skały pokoju, mała samiczka zorientowała się że tutaj jest znacznie więcej smoków niż by przypuszczała. Rozpoznała tylko starszą siostrę, reszta była jej zupełnie obca. Nie chciała jednak zastanawiać się który z obecnych jest członkiem stada Wody lub Ognia, tych zakłamanych, niemiłych smoków które wtrącały się w nie swoje sprawy. Wolała skupić się na bracie i... oo! Mama! Dopiero teraz ją dojrzała. Młódka pognała ile sił w łapkach, aby wpaść na brata w ramach przywitania, próbować częściowo wdrapać się na jego rosły grzbiet, a to wszystko będąc tuż przy Dzikiej Gwieździe. Nie miała pojęcia o awansie społecznym rodzicielki. Zadarła pyszczek i tylko wyszczerzyła ząbki w uśmiechu dla mamy, bo zdążyła usłyszeć pytanie Iluna – swojego więc zadawać nie musiała.
: 22 lip 2019, 12:56
autor: Zew Płomieni
W uszy czarodzieja uderzył ryk, kolejne z wezwań na zebranie. Tym razem nie było ono stadne, a sam dźwięk zdawałoby się dobiegał z dużo większej odległości i zupełnie innego miejsca. Skały Pokoju... Śpiew był tam raz może dwa gdy zwiedzał tereny wspólne. Kto był autorem wezwania i co mogło być omawiane na tym zebraniu? Samiec nie chcąc zastanawiać się dłużej wzbił się w powietrze kierując swój lot ku terenom wspólnym.
Po mniej więcej spokojnym lądowaniu wywerna zaczęła rozglądać się po zebranych. Przedstawiciele każdego ze stad byli już na miejscu. Na miejscu byli też ogniści przy których czarodziej usiadł by dalej móc w spokoju obserwować. Co będą omawiać? Czy ponownie wszystko skupi się na Urwisku i terenach czy może teraz jest to coś ważniejszego niż trochę ziemi. Śpiew skinął łbem pozostałym zebranym i czekał.
: 22 lip 2019, 13:22
autor: Posępny Czerep
Smoczyca nie miała pojęcia o istnieniu Proroków, mgliście kojarzyła temat bogów. Nie wiadomo więc, czy była wiedziona bardziej poczuciem obowiązku, czy zwykłą ciekawością, lecz przybyła na miejsce wezwania. Lwią część drogi pokonała nadal średnio zdatnymi skrzydłami, pod koniec lądując i biegnąc na miejsce, by nie narobić sobie wstydu niezdarnością jaką emanowała w przestworzach.
Z zaskoczeniem oglądała wiele nieznanych sobie smoków z bardzo starą, a nadal elegancką – oliwkową smoczycą w centrum. Emanowała z niej dziwna siłą, na którą Aank zjeżyła długie futro na grzbiecie.
Co stanie się ze światopoglądem Perspektywy Wieczności, gdy dowie się, że niektóre smoki naprawdę stają się nieśmiertelne? W dodatku na własne życzenie? Że Dzika Gwiazda wcale nie znajduje się u kresu swoich dni?
Zupełnie nieświadoma Łowczyni weszła na Skały Pokoju i przywitała się ze znanymi sobie smokami. Uśmiechnęła się do Pacyfikacji, siedzącej zadziwiająco blisko centrum wydarzeń, gdyby no – nie była Pacyfikacją. Po za tym wysłała ciepłą myśl Poszeptowi i Szkarłatowi, mentalnie ocierając się szyją o ich szyję. Była w tej wiadomości wyłącznie intencja i przekazanie radości na ich widok.
Raktcie skłoniła krótko łeb, podobnie jak Skrytej, a przechodząc nieopodal, nieco za Dymiącymi Zgliszczami, ogonem pacnęła go w ogon, w geście bardzo bardzo subtelnego kuksańca. Dawno go nie widziała, a nadal darzyła zwyczajną, zadziorną sympatią.
Przechodząc nieopodal posłała głębszy ukłon Spękanemu Kamieniowi, zatrzymując się, by przekazać mu tym szacunek. Droga skończyła jednak nieopodal Śpiewu, usadawiając się nieco za nim. W końcu był Zastępcą, reprezentacją Ognia.
: 22 lip 2019, 14:46
autor: Dar Tdary
Słysząc wezwanie w tak odległy zakątek smoczych terenów dostępnych Ziemi przewrócił ślepiami. Oczywiście iż wiedział, że głos wzywającej należał do jego matki dlatego też pozwolił sobie właśnie na ciężkie westchnięcie. Nie bez powodów tuż przed śmiercią wypytywała go o barierę, a teraz wzywała wszystkich... wzywała mimo iż powinna być martwa. Bogowie doprawdy mieli wyśmienite poczucie humoru. Chcesz odkryć sposób na nieśmiertelność? Bam! Twoja matka dostaje nieśmiertelność od tak. Ciekawe czy nie podali jej jakiś ziół we śnie... zmarszczył brwi pragnąć niemal od razu przebadać Dziką.
Płynął rzeką Tdary aż nie dostał się do Zimnego Jeziora. Tam już bez problemów trafił na Skały Pokoju na które niestety musiał się wdrapać. Lothric z kolei wyglądał jakby dostał ataku paniki. Trząsł się cały mimo iż całą podróż na plecach Daru spędził w ochronnej bańce. Niestety nawet to nie wystarczyło by ukoić żywiołaczy umysł... Woda to zło! Koniec kwestii.
Dar skinął łbem większości dorosłych smoków po czym podszedł do matki obserwując obwieszoną Azurę oraz samą Dziką.
– Zdajesz sobie sprawę, że będę musiał cię zbadać prawda?
oczywiście nie zamierzał tego robić w tej chwili, ale Zaranna powinna poczuć się ostrzeżona. Lothric stał zaraz obok Daru i chyba próbował pokonać swój tik powieką.
: 22 lip 2019, 16:41
autor: Sztorm
Wezwanie... Nie od Kaskady? Nie rozumiała za bardzo o co chodziło, ani nie czuła się zobowiązana do odpowiedzi. Jednak poszła. Może ktoś potrzebował pomocy? Zostawiła Awanturę w frocie. Popłynęła Ataiur, a potem przeskoczyła do Tyral. Niewyobrażalnie przyjemnie było wreszcie móc przybyć na Tereny Wspólne bez latania nad obcymi ziemiami. Kiedy w końcu pojawiła się na Skałach, wciąż ociekała wodą. Sporo smoków. Sporo obcych. Czyżby coś zagrażało im wszystkim?
Prawie od razy wypatrzyła znajome, karminowe łuski. Zaczęła się do niego przepychać, mrucząc pozdrowienia dla Poszeptu i Pacyfikacji, jedyne smoki z obecnych, które jakoś jeszcze znała. Ojcu skinęła łbem z szacunkiem, w końcu był jej rodzicielem. Z nieco większym szacunkiem jednak skinęła Matce – ona dodatkowo była jej Przywódcą.
Kiedy w końcu stanęła obok Dymiącego, na powitanie uderzyła go z byka w bark. Następnie kłapnęła za zadzie i pochyliła łeb w jego stronę.
– Wiesz coś? – mruknęła cichutko, owiewając jego uszy chłodem oddechu i jednocześnie łypiąc na starą smoczycę obwieszoną paciorkami. W nozdrza uderzyła ją woń krwi, odruchowo więc zamruczała, a jej źrenice lekko się rozszerzyły. Nie zauważyła posoki wcześniej, na pewno wina czerwonego koloru jego łusek. Poczuła ciepło rozlewające się w podbrzuszu, zaraz jednak zapanowała nad sobą. Nie miejsce i nie pora na to.
– Śmierdzisz. – rzuciła zamiast tego zduszonym głosem i uśmiechnęła się drapieżnie.
Siedziała tak, obok umięśnionego samca, sama potężnej budowy. Wyglądała jak przeciwieństwo siedzącej po jego drugiej stronie Kaskady. Bladobłękitna samica i jej bułana grzywa, masywny rozmiar oraz ciepłe spojrzenie kontrastowały z wychudzonym ciałem bez skrzydeł, z granatowo-czarnym całunem łusek i niechętnym wzrokiem jej Matki. A pomiędzy nimi młody samiec, prężący muskuły grające pod powierzchnią rubinowych łusek. Delegacja Wody...
: 23 lip 2019, 18:07
autor: Karmazynowy Kolec
W pierwszym momencie Karhin nie zamierzał reagować na ryk, który dotarł do jego uszu. Ewidentnie nie brzmiał on jak głos Serca ani Śpiewu, do tego raczej dobiegał z daleka. Jeśli ktoś potrzebował pomocy, czy czegoś w tym rodzaju, to przecież na pewno jakiś smok znajdował się bliżej niż on.
Zmienił jednak swoje plany, gdy dostrzegł, że na niebie pojawiają się sylwetki Ognistych, które lecą w jednym kierunku. Może więc było to coś istotnego? Może fakt, iż dźwięk ewidentnie dobiegał z terenów wspólnych nie był przypadkiem?
Chcąc nie chcąc rozwinął skrzydła i podniósł swój zad z jednej z obozowych łączek. Już kilka sekund później leciał śladem reszty smoków, aby w końcu dotrzeć na Skały Pokoju, na których czekało już kilkanaście smoków, zaś w centrum uwagi ewidentnie znajdowała się ta stara Ziemista. Najpewniej to jej ryk słychać było na całych terenach Wolnych Stad. Zapowiadało się wspaniale.
Wylądował w pobliżu innych Ognistych, skinął łbem zielonej samicy, po czym podobnie przywitał się ze smokami własnego stada. Zebrała się tu już naprawdę spora liczba smoków, ale wciąż nie było ani Serca, ani Khagara, ani Tropiciela. Usiadł, obserwując jednak wszystkie zgromadzone smoki. Minęło już z osiem księżyców, ale wciąż nie zaadaptował się w pełni pośród Wolnych. Raczej stał się już Ognistym, ale Wolnym?
: 23 lip 2019, 18:52
autor: Wieczna Perła
Przybyła i ona, aby chociaż raz odpowiedzieć na wezwanie z tych stron. Dawniej słyszała już takie, ale za bardzo się wtedy bała wszystkiego... teraz, kiedy ma tę odwagę tu przybyć na nieznany ryk, pora dowiedzieć się co zazwyczaj robią zwoływane tu smoki.
Wylądowała niedaleko Ognistych, kiedy tylko Adira ich wypatrzyła. Usiadła gdzieś bardziej z boku, rozglądając się po zebranych. Część kojarzyła, części nie. Do tego wychodzi na to, że zebrała ich tu ta zielona samica z zebrania z Cieniem. Była w Ziemi... czyżby to wszystko znowu miało tego dotyczyć? Innego powodu nie widziała, chociaż i tak dziwnym był fakt, że wyglądała na starą. No i roztaczała jakąś taką... inną aurę? Eh, mniejsza. Za chwilę i tak się wszystko wyjaśni.
: 23 lip 2019, 20:05
autor: Dymiące Zgliszcza
Stęknął lekko, gdy Zwierzątko go potrąciła, ale odwzajemnił się drapieżnym uśmiechem. Ognisty futrzak zdobył jego sympatię już księżyce temu. Może zapyta po wszystkim, czy samica chce nadrobić zaległości?
Zachwiał się, otrzymując podobne powitanie od Sztorm, ale wyszczerzył się dziko do samicy, mimo bólu, który przeszył jego ciało.
– Nie jeszcze – odparł, pochylając się ku jej uchu, ciesząc się delikatnym łaskotaniem grzywy smoczycy i jej zapachem. – Dowiemy się niedługo, zapewne – dodał, nieco ironicznym tonem, wskazując dyskretnym gestem łba na Dziką, tym samym dając przyjaciółce do zrozumienia, że nie darzy sprawczyni zamieszania zbytnią sympatią. Przewrócił oczami na komentarz o jego zapachu i poruszył się, machinalnie dotykając łapą delikatnie piersi.
– Przyszedłem z Areny – odpowiedział niechętnie, po czym zdjął iluzję, która zasłaniała rany, które zadał mu Ziemny samiec. Całą pierś i część szyi wojownika pokrywały głębokie poparzenia, zwęglone łuski, a gdzie ogień był słabszy, wielkie bąble. Nasada jednego ze skrzydeł była opuchnięta i ewidentnie kość została złamana. Rany nad nadgarstkami nie były zakryte, ale te też zademonstrował, podsuwając Sztorm jedną z łap pod nos. Wszystko to wyglądało nieco drastycznie i widać było, że wojownik ma trudności z oddychaniem, jednak nie powstrzymywało go to od wyglądania na dumnego z ran.
– Chowam je, bo nie wiem, ile tu będzie pisklaków – dodał, nakładając iluzję z powrotem. Nie było to wprawne użycie maddary, zapach spalenizny i krwi pozostał, ale Zgliszcza był zadowolony. Przynajmniej nikt nie będzie komentował i sugerował mu, żeby szedł do medyka, jakby nie wiedział, że musi. A że co jakiś czas kręciło mu się w głowie z bólu – trudno. Wytrzyma.