Strona 1 z 1

: 13 sie 2018, 11:44
autor: Dzika Gwiazda
Dzika jeszcze lecąc w stronę Skał Pokoju rozesłała mentalną wiadomość do każdego z przywódców:

"Prorokini została porwana przez nieznanych sprawców. Zaatakowali i ogłuszyli smoka Ziemi, a potem uprowadzili Zmierzch Gwiazd. Wzmocnijcie patrole na granicach i wzdłuż rzek, czekam na was na Skałach Pokoju".

Nie miała do pokonania zbyt dużej odległości, wiec pierwsza wylądowała na miejscu zgromadzeń. Czekała na przybycie pozostałych przywódców z niecierpliwością spoglądając w niebo.

: 13 sie 2018, 12:34
autor: Administrator
I tak oto został gębunią stada Cienia na czas, gdy Khagar wybył gdzieś, nie wiadomo gdzie. Pewnie jeszcze wiele razy będzie na takich spędach, gdy staremu leniowi nie będzie się chciało ruszyć rzyci z groty. Ale nie narzekał szczególnie. Zawsze coś się dzieje, i nie są to rutynowe nauki. Dzieci to błogosławieństwo, ale czasem trzeba od nich odpocząć, dla zdrowia psychicznego.
Oczywiście jego pierwsze zebranie nie mogło być czymś spokojnym, jak dyskusją nad Prawami. Zaginął prorok, panie i panowie! Czasem zastanawiał się czy to przypadek, czy miał w zadzie jakiś magnes na nieszczęścia. No bo nie można obskoczyć tylu dziwnych, tragicznych i zagrażających życiu wydarzeń w jednym życiu bez powodu. Może rzeczywiście wykluł się pod złą gwiazdą. Albo znajdował się zawsze w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Przybył pierwszy, co chyba nie było niespodzianką. Ponadprzeciętne umiejętności lotnicze dawały mu przewagę nad resztą, był zwyczajnie szybszy i zwinniejszy w powietrzu. Zakołował nad Skałami Pokoju, obserwując przez chwilę otoczenie, po czym wylądował z gracją przed Dziką Ziemią.
Witaj, przywódczyni. Khagar nie może wziąć udziału w zebraniu, dlatego jestem tu ja, reprezentant Cienia. – skinął jej głową z szacunkiem – Zwą mnie Calamente – dodał, by wiedziała jak się do niego zwracać. Czy on jej już nie widział? To chyba była ta łowczyni, która przyniosła mu posiłek. Spojrzał w niebo, oczekując przywódców Ognia i Wody. Znał ich imiona, ale nie za bardzo kojarzył z widzenia. Pamiętał jednak że Pióro ma futro, a Nurt łuski. Pióro = futro, Nurt = łuski... Oby nie zapomniał.

: 13 sie 2018, 18:24
autor: Milknący Szept
Wkrótce na niebie pojawiła się i Melodia. Jej lśniące łuski bawiąc się refleksami jak spokojna tafla Zimnego Jeziora zwracały na siebie uwagę. Tym prędzej Odszczepiony mógł ją dojrzeć, uchwycić wzrokiem jej smukłą, niewielką sylwetkę i... technikę lotu. Było w niej coś więcej niż zdolności. Jej ciało zdawało się grać synchronicznie z wiatrem, kołysać się i wić wśród zmiennych prądów powietrza. To jej zgrabne ciało miało zbudowaną doświadczeniami predyspozycję do ciasnych akrobacji i precyzyjnych zawahań pomiędzy najdrobniejszymi zmianami fal ciepła i zimna. Przecinała je, jak gdyby narodziła się w powietrzu – takiego lotnika prawdopodobnie jeszcze nie widział. Lecz... mógłby widzieć lepszych. Mistrzów nad mistrzami.
Wylądowała miękko na Skałach Pokoju. Choć część drogi pikowała jakoby opal rzucony w wodę, ostatecznie dobrała czas i miejsce by wyrównać lot. Opadła bezszelestnie. Nawet jej skrzydła zapierające się o ścianę wiatru nie wydawały już żadnych dźwięków. Pochyliła głęboko głowę w ramach silnego szacunku do pełnionych przez Dziką i Odszczepionego funkcji. Był niezwykle młody. Gdzie podziała się czarna bestia patrząca na śmierć tej, której imienia nie wolno było Melodii wypowiadać? Zapewne jeszcze żył. Spóźni się? Może... Zdecydowała się zaczekać z przedstawieniem się na wszystkich. Chociaż czy będzie na to czas? Sama widziała swoje. Widziała i... chciała opowiedzieć o tym prorokowi. Spojrzała na Dziką Ziemię wzrokiem zimnym i poważnym. Wiedziała coś. Coś, co personalnie uważała za niezwykle istotne. Jej niewielki, trójkątny pyszczek pozostał nieruchomy, nie pozwalając mimice okazać niczego poza obejmującym ją poczuciem uwagi. Usiadła na ziemi, zachowując prosty grzbiet i szyję. A mimo tego i tak prawdopodobnie będzie tu najmniejszą z person.

: 14 sie 2018, 23:05
autor: Szlachetny Nurt
Pojawienie się jakichś tajemniczych sprawców, porywających proroka, no z całą pewnością nie był czymś, co zdarzało się na co dzień. Przeczuwał, że prawdopodobnie nie rozwiążą tego problemu tak od razu, a Zmierzch Gwiazd nie leży w pierwszej lepszej grocie, ogłuszona przez byle kogo. Byle kto nie rzucałby się na proroka, ściągając na siebie zainteresowanie wolnych. To musiała być... zaplanowana akcja. Ale póki co nie znał za dużo szczegółów, dlatego więc od razu udał się w stronę Skał Pokoju.
Ten dzień zapowiadał się na bardzo długi.
Jako ostatni z reprezentantów stad pojawił się Nurt. Złota postać o martwych oczach wylądowała przez Dziką Ziemią, kiwnął łbem Przywódczyni Ziemi, a następnie zajął wolne dla siebie miejsce gdzieś z boku.
– Witajcie. – Powiedział krótko i obojętnie, przyglądając się Cienistemu. Nie znał go, wyglądał też na młodego. Spodziewał się zobaczyć tutaj Khagara... czyżby nastąpiła zmiana władzy w Cieniu? Jeśli tak, to dlaczego? A Szklana Melodia? Dlaczego była tutaj w zastępstwie Krwawej? Te pytania musiał jednak odłożyć na bok, przybyli tutaj wszyscy w dość konkretnej sprawie i powinni się skupić właśnie na tym.
Zajął pozycję, w której to czuł się najlepiej. Czyli zawinął ogonem swoje łapy i zamarł w bezruchu. Patrzył się na Przywódczynię Ziemi, dobrze znanym jej już wzrokiem. Czekał na więcej szczegółów, dokładny przebieg tamtego wydarzenia. Dopiero wtedy będą mogli próbować coś temu zaradzić.

: 15 sie 2018, 16:12
autor: Dzika Gwiazda
Ogon łowczyni szurał niespokojnie po skałach, czarna kostna strzałka zgrzytała nieprzyjemnie na kamieniu. Przywódczyni nawet nie ukrywała wzburzenia. Po jej wezwaniu pierwszy na miejsce przybył wysłannik Cienia. Była ciekawa kogo wyślą Cienie. Znała już tego samca, zdaje się karmiła go na granicy. Pokładała wiarę w wybór czarnołuskiego, nie zamierzała się wtrącać ani komentować. Przywitała powietrznego skinieniem głowy.
Pamiętam cię, spotkaliśmy się niedawno na granicy. Chyba ci się wtedy nie przedstawiłam, jestem Dzika Ziemia... – urwała, podnosząc głowę i spoglądając w niebo, gdy usłyszała kolejny szelest skrzydeł. Ku jej zaskoczeniu na wezwanie przybyła nie Pióro Ognia, ale jej zastępczyni. Nawet jeśli dziwiło to zielonołuską, również nie zamierzała tego komentować. To był interes Ognia, kogo wysyłał na zebranie przywódców. Platynową smoczycę także powitała krótkim skinieniem głowy. Sapnęła zniecierpliwiona, bo musieli czekać jeszcze na przywódcę Wody, a ona nie chciała wyjaśniać sprawy dwa razy. Gdy złota sylwetka Nurta zajaśniała na niebie, Dzika podniosła się stając pomiędzy przywódcami, również i złotołuskiemu kiwnęła głową. Gdy tylko i on się przywitał, zielonołuska zabrała głos.
Witajcie przywódcy wolnych. Pozwólcie, że kurtuazję zostawimy na później, bo musimy działać szybko. Niektórzy z was wiedzą, że planowałam zebranie przywódców w sprawie szalejącej zwierzyny, chciałam jednak by rozpoczęła je prorokini. Udałam się na wsypę na zimnym, aby omówić szczegóły ze Zmierzchem Gwiazd. Zabrałam ze sobą jednego z ziemnych adeptów, który chciał poznać i porozmawiać ze starszą. Gdy załatwiłam swoje sprawy udałam się w drogę powrotną pozostawiając prorokinię i Niebotycznego samych. W połowie drogi do granicy usłyszałam rozpaczliwy ryk Zmierzchu, wołanie o pomoc. Natychmiast zawróciłam na wyspę, wzywając także swojego zastępcę oraz naszą czarodziejkę. Przybyłam tam pierwsza i jedyne co znalazłam to mnogość tropów oraz nieprzytomnego Niebotycznego. Został ogłuszony, nie widział ani nie słyszał niczego. Zbadaliśmy jaskinię i całą wyspę. We wnętrzu groty znaleźliśmy tropy wskazujące na obecność przynajmniej trzech smoków oraz ślady szarpaniny. Nie mogliśmy jednak zidentyfikować napastników, ponieważ zamaskowali swój zapach ziołami oraz błotem i zrobili to dokładnie. Tropy prowadziły na północny brzeg wyspy gdzie w szuwarach odnaleźliśmy ślady po czymś w rodzaju tratwy, platformy lub czegoś co można nieść. Ślady łap były w tym miejscu głębsze, jakby zapakowali na na to Zmierzch i gdzieś ją zabrali. Nie było jednak widać śladów spychania tratwy, zakładamy więc dwie wersje: albo z nią odlecieli albo podnieśli ją i tak weszli pod wodę. – Dzika urwała na chwilę, patrząc po pysku każdego z przywódców. Czy któremukolwiek z nich mogło zależeć na zniknięciu prorokini? – Domyślam się, że musieli być to przybysze zza Bariery. – powiedziała wolno, poważnym i odmiennym od swojego zwyczajowego, pogodnego tonu głosem. Ktoś porwał jej Mistrzynię i zranił Niebotycznego. Ktoś zadarł z niewłaściwym stadem. – Będą więc kierować się w stronę granicy, pytanie tylko której. Kilka rzek wychodzi po za barierę, wysłałam smoki wzdłuż Tsuri i Tdary, ale wątpię by kierowali się w górę naszych rzek, bo będą musieli przekroczyć potem jeszcze góry. Tyral wpada do morza, ale musieliby płynąć potem jeszcze kawał drogi wzdłuż brzegu. Ale Samnar... – podniosła żółte ślepia na Szklaną Melodię. – Samnar, wypływa po za barierę? Jeśli uciekają wodą to mogą kierować się właśnie nią. Wysłałam Maestrię w górę Samnaru, ale zabroniłam jej przekraczać granicę, ktoś od was będzie musiał kontynuować poszukiwania. Jeśli jednak uciekli drogą powietrzną... – urwała na chwilę. – Pozostaje nam wzmocnienie patroli, zwłaszcza na granicy Bariery. Poderwijcie smoki, niech mają oczy dookoła głów, kto żyw niech obserwuje. Proponuję także, żebyśmy udali się do świątyni. Teraz, wszyscy, jak tu stoimy, czterej przedstawiciele czterech stad. Jeśli ktoś ma wiedzieć gdzie zaginął prorok, to chyba tylko boska familia. – dodała, patrząc po pozostałych smokach. Dzika była zdecydowana i zdeterminowana, nawet nie zauważyła, że w sumie wydawała polecenia przywódcom innych stad. W tej chwili nie było czasu na czczą gadaninę, prorokini mogła jeszcze być pod Barierą. Jeśli wypłynie lub wyleci po za nią... to będzie szukanie wiatru w polu.

: 15 sie 2018, 17:02
autor: Milknący Szept
Soundtrack

Dzika wyglądała na zniecierpliwioną. Zdawało się Melodii, że niewiele może wyprowadzić ją z równowagi. A teraz... Dobrze. Tak powinno być. Prorokini zaginęła. Została porwana. Melodia wiedziała, że starsza smoczyca pochodzi z Ziemi. Że była jej Przywódczynią. Dzika miała powody do nerwów. Jak postąpiłaby jałowa Kołysanka? Przemknęło jej przez moment nim zielonołuska podjęła wywód. Gdyby zaginął Rytm, szukałaby wszelkich sposobów. Jednak emocje... Zapewne tylko by je okazywała. Dlatego i teraz z uwagą słuchała Dzikiej Ziemi.
Emocje, które ukazywał jej pysk były znikome tego dnia. Podobne do wyrazu oczu Nurtu. Podobne do jego zachowania. Siedziała nieruchomo i tylko powaga dawała się we znaki. W momencie, w którym Ziemista zaczęła przytaczać szczegóły zdarzenia, umysł Rek coraz bardziej odcinał się od pokazywania wszelkiego typu emocji. Nigdy ich nie przeżywała. Dlatego potrafiła przez całe życie... uśmiechać się. Patrzeć łagodnie dzięki błękitnym ślepiom.
Przestała to robić. Było to nie na miejscu.
Dzika Ziemia zrobiła pauzę. Melodia zmrużyła oczy. Szybko połączyła fakty. Niech bogowie mają Zmierzch Gwiazd w swojej opiece. Może nie czuła nienawiści czy sympatii do kogokolwiek poza ojcem, lecz bogowie... Bogowie byli całym jej światem. A Prorokini była jego częścią. Była żywą świętością, błogosławieństwem.
Samnar wypływa poza północną, centralną część bariery świętej Naranlei. – Podjęła. Miała aksamitny, biegły w intonacji ton. Słowa płynęły wyraziście... zimną niczym kryształy Szklistego Lasu melodią. Powaga, czy może raczej... chłód, odbarwiały muzykę, którą tworzyła każdym, najkrótszym nawet słowem. – Lecz wrogowie nie tam zmierzają. – Odezwała się po zaledwie jednym krótkim wdechu. Słowa, choć tak delikatne dla uszu, twardo uderzać mogły do rozmówców. – Przybyłam tu dziś znad jednej z Ognistych odnóg Niri. Nad naszą granicą, przy Północnym Dębie w towarzystwie Feeri Ciszy dostrzegłam wielki twór mknący przez niebo. Tracąc na zwrotności, na pełnej prędkości przeciął je, podążając z południa na północ. Nie udało mi się zidentyfikować tworu. Mógł być to krępy smok, wywerna... lub niewielkie Stado uzdolnionych lotników. Podążyłam za tworem przez tereny Ognia by znaleźć innych świadków, być może zdolnych powiedzieć czym lecący twór był. Feerię poprosiłam o to samo. Nie znalazłam nikogo i skierowałam się nad Zimne Jezioro, by porozumieć się ze Zmierzchem Gwiazd lub Ateralem. Wtedy usłyszałam wezwanie. – Zakończyła, patrząc chłodnym, nieco porozumiewawczym spojrzeniem na Dziką Ziemię. Choć Melodia mogła się wydać w tej chwili obojętna i zaborcza w stosunku do terenów własnego Stada...
Proponuję udać się wzdłuż Wichrów Snu do północnej granicy bariery. Z obciążeniem w końcu muszą wylądować. – Zdecydowała natychmiast. Twardo. Myślałao tym już w czasie drogi. – Kilka smoków mojego Stada dostrzegło na naszych terenach – oglądnęła się po wszystkich przedstawicielach – smocze ślady, których nie sposób było zidentyfikować. Miały tylko jedną cechę wspólną – zapach losowego ze Stad. Obcy przeprowadzili rekonesans, prawdopodobnie chcąc stworzyć aurę nieufności i niepokoju. Lub porywaczami jest kilka jednostek z naszych Stad. Łowcy potrafiący ukryć swą obecność lub lotni Piastuni. W Ogniu nie ma nikogo dość kwalifikowanego by móc go podejrzewać o Zdradę przeciwko bogom. Poza mną. – Mówiła chłodno, racjonalizując wszelkie przeanalizowane wcześniej tropy.
Feeria Ciszy, Uzdrowiciele, bogowie oraz świadkowie spotkania z Riromim i Naqimią mogą jednak wykluczyć mnie z grona porywaczy. – Wiedziała, że wciąż była chora. Pamiętała dotyk Erycala tchnionego w Naqimię. Była silniejsza niż kiedykolwiek. Nie groził jej nagły, wieczny sen. Lecz nie była jeszcze zdrowa i uzdrowiciele sondujący jej ciało czuli nieprawidłowości, o których niegdyś wspomniała jej Piętno Klątwy.
Dzika Ziemio, Stado odleciało poza nasz zasięg. Proponuję udać się wpierw do Świątyni lub Aterala. Choć smoki rzadko są wysłuchiwane przez bogów, Prorokini jest związana z panteonem szczególną więzią. Jeżeli jej nie skreślili, nadzieja na odzyskanie błogosławionej Gwiazdy nigdy nie zgaśnie. – Wszystko to mówiła patrząc w oczy Dzikiej Ziemi. Czy Woda i Cień zdecydują, że ich to obchodzi? Cień wiązał sojusz z Ziemią. Lecz Woda...?

: 15 sie 2018, 22:40
autor: Administrator
I szlag trafił jego pamięciówę, bo oto na zebranie przybyła nie przywódczyni, a zastępczyni Ognia. Gdyby jeszcze wiedział, że w Ogniu ma miejsce walka o władzę, to by się chyba kompletnie załamał. Ale to nic, takiej zjawiskowej smoczycy nie będzie można zapomnieć. Bo Szklana Melodia była naprawdę piękna, w ten delikatny sposób, tak rzadki u smoków. Przynajmniej Nurt go niczym nie zaskoczył. Zauważył zdziwienie na pyskach przybyłych smoków. Pora coś im wyjaśnić.
Khagar nadal jest przywódcą i ma się dobrze. Po prostu nie może się tu stawić, dlatego jestem tu by reprezentować Cień w jego imieniu – wytłumaczył. Naprawdę nie chciał by ktokolwiek wziął go za przywódcę. To byłoby wiele odpowiedzialności. A co najważniejsze wiele uwagi, której naprawdę nie chciał. Był tylko szeregowym smokiem który został wybrany przez przywódcę na pewien czas! I niczym więcej. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Wysłuchał obu smoczyc, szczerze zaszokowany. Zawsze postać proroka jawiła mu się jako archetyp smoka nietykalnego, nad którym bogowie, istoty niezwykłe i niezrozumiałe (którym nie ufał, ale jednocześnie nie chciał nadepnąć na odcisk, jak niektórzy Cieniści) roztoczyły swą pieczę. A teraz ktoś go porywa? Nie, coś mu tu poważnie śmierdziało. Czuł że w tym jest jakieś drugie dno.
Nie sądzę, żeby winni pochodzili z Wolnych Stad. Sama wspomniałaś, Dzika Ziemio że to smoki znakomicie znające sztukę kamuflażu, na dodatek bardzo przebiegłe. Na pewno podrzucili fałszywe tropy, by utrudnić nam pościg, każdy sprytny uciekinier tak robi. Spójrzmy na to z logicznego punktu widzenia: komu z nas opłacałoby się porwać proroka? Nikt nie ma motywu, bo jaki mógłby być? Prorok jest bezstadny, nikogo nie wspiera, służy tylko bogom. To najmniej kontrowersyjna persona pod barierą. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że ktoś próbuje zaszkodzić nam wszystkim. Po co mieliby porywać autorytet? By nas przestraszyć, zdemoralizować, podzielić. Być może tu nie chodzi o Zmierzch Gwiazd – zrobił krótką pauzę – Tylko o nasze morale. – och jak czasy się zmieniły. Były uciekinier, banita i wyrzutek próbuje teraz rozwiązać zagadkę kryminalną. Nie ma co, cieszył się z takiego obrotu spraw. Ale mimo wszystko, było to dość ironiczne.
Zdecydowanie powinniśmy skontaktować się z bogami. Na pewno nie opuścili swej wysłanniczki w takim momencie – jak w ogóle pozwolili na to by została porwana samo w sobie było dla niego zagadką, ale hej, to tylko jego prywatna opinia – Powiadomię Krąg o tym by obserwowali sytuację na naszych terenach i na siebie uważali – na szczęście dzięki Cienistej percepcji widzieli więcej, niż inne smoki. Oby to pomogło.

: 20 sie 2018, 21:34
autor: Szlachetny Nurt
Wysłuchał Dzikiej i tego, co miała do powiedzenia. A było tego dużo. To wszystko brzmiało interesująco, bardzo interesująco. To nie była zwyczajna napaść. Coś mu tu nie grało... napastnicy byli za dobrze przygotowani. Na szczęście nie zrobili tego perfekcyjnie, nadal zostawiali ślady. Nie wszystko poszło jednak po ich myśli, Dzika zorientowała się o co chodzi. Musieli działać szybko, przez co nie starczyło im czasu na coś tak prostego, jak zamaskowanie śladów.
Przywódczyni Ziemi nie próżnowała... zebrała dużo tropów, rozważyła wiele możliwości. Jednak w tym momencie wszyscy mieli związane łapy – nie wiedzieli, dokąd zmierzać mogą napastnicy. Mogli udać się dosłownie wszędzie, a w tym momencie, gdy trwa spotkanie przywódców, gdy wszyscy tutaj rozmawiają – ich cel ucieka. Oddala się coraz bardziej i ma znaczną przewagę.
– Póki co, przestańmy szukać winnych wśród nas samych. To najgorsze, co możemy teraz zrobić. Obwiniać się wzajemnie, podczas gdy problem nie przestaje być obecny. Ustalmy jedno – żaden ze smoków, pochodzących z naszych tego nie zrobił. – Skierował ślepia w stronę Szklanej Melodii. Typowanie porywaczy wśród członków stad nie było dobrym rozwiązaniem. Nie działało to na ich korzyść. A być może właśnie tego chcieli przybysze? Wywołać zamieszanie? Ubezpieczyć w ten sposób swoją ucieczkę?
– A co z Niebotycznym Kolcem? Czy jego rany widział uzdrowiciel? Na ich podstawie moglibyśmy dowiedzieć się nieco więcej. – Tym razem skierował słowa do Dzikiej Ziemi. Coś w tym wszystkim mu nie pasowało. Przybysze mieli plan, nie działali instynktownie – to było pewne. Musieli czekać na dogodny moment, gdy Dzika odejdzie z miejsca spotkania. Dlaczego jednak nie poczekali dłużej? Aż Dzika odejdzie dalej, a rozmowa z Niebotycznym się skończy. Czy coś mogło zmusić ich do szybszego działania? Czy może byli niecierpliwi?
– Nasi "napastnicy" nie mogli porwać Zmierzchu Gwiazd tak po prostu przypadkowo, jakby chcieli pierwszego lepszego smoka i trafili akurat na naszą prorokinie. Potrzebowali jej. Pytanie... dlaczego? Obstawiam dwie opcje – albo jest im potrzebna do czegoś konkretnego. – Zrobił krótką pauzę, a następnie wziął głęboki oddech. – Może być to też celowe działanie, po to by nas gdzieś zwabić. Nie zostawili prostej dróżki, po której moglibyśmy dotrzeć do nich, dali nam ślady, ale tylko trochę. Co jeśli jest to zasadzka? Musieli wiedzieć kim jest dla nas prorok, w innym przypadku by jej nie porywali. Musieli wiedzieć, że podążymy ich tropem, że nie zrobi tego kilka smoków, a większość Wolnych będzie brała udział w tych poszukiwaniach. Lepiej być ostrożnym, jeśli chodzi o tę kwestię. Może być tak, że będziemy podażać prosto w ich szpony. – Rzekł w końcu, przedstawiając swoją uwagę na ten temat. Jego zdaniem napastnicy nie byli bandą idiotów, a kimś, kto miał w tym wszystkim jakiś cel, był zorganizowany.
– A co z tą tratwą? Czy gdzieś indziej znaleźliście jej ślady? Może warto się na tym skupić? Jeśli nie powstała ona za sprawą maddary, to musieli ją tutaj zabrać ze sobą, a co za tym idzie – gdzieś z nią wylądować. A to mogłoby nam pomóc w znalezieniu, nie tych, które zostawili uciekając, a tych, które powstały wcześniej. – Znów skierował swe martwe ślepia na Dziką Ziemię. Starał się dogłębnie analizować całą sytuację, brać pod uwagę każdy szczegół. Wiedział, że w tym wszystkim kryła się odpowiedź. Trzeba tylko ją znaleźć.
– Powiadomię Wodnych. Nasi najlepsi tropiciele zajmą się szukaniem. A reszta Wody będzie miała się na baczności. – Tymczasem reszta przywódców wspólnie zaakceptowała pomysł wybrania się do świątyni. To... mogło sporo zmienić. Bogowie bywali różni, mogli równie dobrze zostawić ich z tym. Jednak warto było chociaż spróbować.
– Ja również przystaję za opcją spotkania z bogami. Jeśli mają na coś odpowiedzieć, to z pewnością na coś związanego z porwaniem Zmierzchu. Jednak nie zaniedbujmy tym samym poszukiwań, niech smoki nadal przeszukują tereny w poszukiwaniu poszlak. – Nie wierzył, że zostawili jedynie trochę śladów i odbicie tratwy. Musiało być tego więcej.

: 25 sie 2018, 17:34
autor: Administrator
Wysłuchał Nurta. Przynajmniej przywódcy mieli na tyle rozumu, by nie szukać winnych, bazując na kilku bardzo niejasnych przesłankach. W tym momencie nie mieli praktycznie żadnego namacalnego dowodu, który mógłby wskazywać na konkretną osobę czy motyw.
Na razie skupmy się na poszukiwaniach. Najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo proroka. Mam silne przeczucie że gdy ją znajdziemy, zlokalizowanie porywaczy będzie pisklęco proste – nie "jeśli". "Gdy". Dobór słów był kluczowy. Jeśli będą pewni że operacja się powiedzie, tym łatwiej poradzą sobie emocjonalnie z tym dramatycznym wydarzeniem. Spojrzał po zebranych. Dwóch łowców i para piastunów. Drużyna idealna. Z jednej strony mistrzowie śledzenia, z drugiej smoki o dużej wiedzy ogólnej, znające się na mediacji oraz logice. Lepiej się nie dało, tak szczerze.
Nie ma czegoś takiego jak zbrodnia doskonała. Każdy przestępca popełnia błędy. Ci bardziej finezyjni potrafią odwrócić od nich uwagę. My nie możemy się dać zdezorientować – na szczęście mieli tu byłą zawodową szelmę, a kto zrozumie złoczyńcę lepiej niż ktoś, kto kiedyś zajmował się między innymi kradzieżą i oszustwami? No dobra, nigdy nikogo nie porywał, za dużo z tym zachodu. Ale pewne mechanizmy i sposoby myślenia rozumiał jak mało kto pod barierą.
Wstał i rozłożył skrzydła. Nie było sensu tu czekać, w końcu wszyscy zgadzali się że czas na udanie się do Domu Bożego. Im szybciej to załatwią, tym lepiej.
Nawet jeśli bogowie nie będą chcieli z nami rozmawiać, warto się do nich zwrócić. Przynajmniej wyczepiemy wszystkie opcje. Nie traćmy czasu, każde uderzenie serca jest cenne. Spotkajmy się w świątyni – nie było miejsca na konwenanse, czas lecieć. Wzbił się w powietrze z bardzo konkretnym miejscem docelowym.
//zt
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 026#256026

: 31 sie 2018, 12:27
autor: Dzika Gwiazda
Dzika starała się nie denerwować, chociaż spodziewała się, że przekazanie i ustalenie wszystkiego zajmie chwilę. Organizowanie smoków nigdy nie było łatwe w obrębie jednego stada, nie mówiąc już o wszystkich czterech i to na raz. Tym bardziej, że sytuacja nie należała do standardowych. Łowczyni słyszała wiele opowieści i historii, w żadnej jednak nikt nie wspominał o tym, by prorokini została przez kogokolwiek porwana. Gdyby Dzika miała uszy, zapewne podniosłyby się na wieść o tym, że zastępczyni Ognia oraz Feeria dostrzegły dziwny, latający obiekt. Nie wierzyła w przypadki. Coś dziwnego pojawia się nad smoczymi terenami i w tym samym momencie ginie prorok. Czy ten latający obiekt był platformą, która zabrała Zmierzch?
Niebotyczny nie otrzymał żadnych ran, został po prostu ogłuszony i czuje się dobrze. Przepytałam go i obejrzałam uważnie, nie sądzę byśmy coś więcej z niego wyciągnęli. – odpowiedziała na sugestię Nurta, a potem skinęła potakująco głową. – Zatem postanowione. Do świątyni. – powiedziała, rozkładając skrzydła, odbijając się od ziemi i zmierzając w stronę świętych grot za Odszczepionym.


: 31 sie 2018, 17:52
autor: Milknący Szept
Dobrym była wiadomość, że na tym etapie nikt nie podejrzewał brata. Dość bystrzy by nie szerzyć na siebie kłów, dość opanowani, by dojść do jakiegokolwiek rozwiązania. – Obiekt nie maskował się. To faktycznie może być zaproszenie na północ. – Powiedziała Rek, przytakując jednemu z poprzednich rozmówców. Rozłożyła swoje trójbarwne skrzydła. Nie podzieliła się myślą, że jeżeli ktoś mógł pozwolić na porwanie lub zrobienie Prorokowi krzywdy, to tylko bogowie. Oznaczało to, że zło zrodziło się w kolebce, Tarram lub jego dzieci maczali w tym palce, lub panteon coś szykował. Złego czy nie – nie jej należało to oceniać. Zwłaszcza teraz. Jeżeli był to test – należało go zdać. Uderzyła skrzydłami, jednomyślnie kierując się z pozostałymi Przywódcami do Świątyni.