Strona 1 z 2
: 29 mar 2018, 13:10
autor: Mistrz Gry.
Dni pod barierą stawały się coraz dłuższe z każdym wschodem i zachodem Złotej Twarzy. Od kilku księżyców panowała już letnia pora, jednak zima ani myślała ustępować, wprost przeciwnie – wciąż utrzymywał się chłód, a śnieg który spadł jakiś czas temu nie topniał. Wszystko tonęło w biało-szarych barwach, a smoki nie mogły wyczuć tak upragnionego, ciepłego wiatru, zwiastującego rychłe nadejście wiosny. Roślinność także pozostawała uśpiona: na krzewach i drzewach trudno było ostrzec jakiekolwiek pąki lub malutkie, zielone listki, próżno było szukać także przebiśniegów lub krokusów. Nikt nie mógł wypatrzyć lub wytropić zwierzyny wracającej z zimowisk, a głodne i wściekłe drapieżniki wciąż panoszyły się po ziemiach czterech stad. Na domiar złego roślinożercy tacy jak dziki i łosie czy to z braku pożywienia, czy stałych ataków ze strony drapieżców same stały się agresywne, walcząc jakby wstąpiły w nie piekielne siły. Zima zdecydowanie nie była łatwą porą dla smoków Wolnych Stad.
Śnieg zdążył już zasypać ślady i krew po ostatnim spotkaniu na Skałach Pokoju. Miejsce to było ciche, zimne i puste. Gdyby ktokolwiek tu przybył mógłby dostrzec niezwykle ciekawe zjawisko: przez śnieg przebiła się w jednym miejscu chudziutka i wąska gałązka. W pewnym momencie zaczęła ona bardzo szybko rosnąć, wijąc się po śniegu niczym poskręcany, brązowy wąż. Od głównej gałęzi, z każdą chwilą odchodziły kolejne gałązki, coraz więcej i więcej. W końcu wzniosły się one tworząc piękny i rozłożysty krzak. Zielono-żółte plamy maddary zalśniły dookoła krzewu, pobudzając jego dalszy wzrost. Na nagich do tej pory gałęziach pojawiły się soczyście zielone listki, a potem pąki, które w jednej chwili rozkwitły ukazując światu przepiękne kwiaty. Ich płatki były jasnoróżowe na brzegach, białe w głębi, zaś z centrum wystawały żółte słupki z pyłkiem. Maddarowe ogniki złączyły się, tworząc jasną kulę brzasku, która przybrała kształt Alaleyi, pani natury. Światło zniknęło, gdy rozglądała się ona dookoła, wodząc wzrokiem po białych zaspach, unosząc się łagodnie nad krzewem. Chwilę przyglądała się mroźnemu krajobrazowi, po czym dotknęła jednej z gałązek. Zielona iskra maddary przeskoczyła z jej dłoni i spłynęła po gałęzi w kierunku ziemi. W jednej chwili od krzewu w każdym kierunku rozeszły się setki zielonych lini, błyszcząc pod śniegiem i na odsłoniętych skałach. Wszystkie gady mogły usłyszeć w swoich głowach muśnięcie niezwykle rozległego, dzikiego umysłu, a potem cichy szept przypominający szum lasu:
"Przybądźcie na skały pokoju, wolne smoki, jeśli tak jak ja pragniecie nadejścia wiosny..."
Zielone żyłki rozbłysły, a potem w jednej chwili zniknęły tak samo szybko jak się pojawiły. Alaleya , siadając na jednej z szerszych gałęzi, która przyjęła kształt siedziska, jak gdyby roślina pragnęła pomóc jej w odpoczynku. Aura emanująca od strażniczki natury była niczym las poruszany lekkimi powiewami wiatru. Spokojna i harmonijna, ale mająca w sobie coś tajemniczego, majestatycznego, cząstkę pradawnych czasów.
// Zasady:
– będą aktualizowane w miarę postępowania wydarzenia
– udział może wziąć każdy bez względu na rangę (pisklęta także)
$
: 29 mar 2018, 13:26
autor: Popiół Przeszłości
Samiec przybył pospiesznie na Skały Pokoju, tam odbywały się tylko najważniejsze zebrania. Nie było to wołanie ani przywódczyni, ani żadnego smoka którego zna. A co jeśli to nie smok? Czy bogowie mogą wołać, no na pewno, ale... Z resztą nie ważne, jak przybędzie to się najpewniej dowie. Przyleciał na swoich czarnych rozległych skrzydłach, machnął parę razy a jego sporawe szpony dotknęły ziemi. Tu wszystko było takie inne, jakby wydarzył się cud. Nocny aż przetarł parę razy ślepia, czy to na pewno nie sen? I wtedy kogoś zobaczył, skinął pyskiem na znak szacunku. Zabrakło mu słów, więc zrobił tylko tyle. Potem wpatrzył się w piękne widoki natury, to było takie wspaniałe. Nawet jego to ruszyło, dziękował bogom za taki cudowny dar. To na pewno ich sprawka, bo kto inny mógł zdziałać aż tak dużo. Po długim szoku samiec usiadł całkiem niedaleko tej nieznanej duszyczki. Była cisza, ale to było na prawdę najpiękniejsze co w życiu przeżył. Tak mało jeszcze wiedział...
: 29 mar 2018, 13:28
autor: Pióro Krwi
Kiedy usłyszałam w swojej głowie głos wzywający na skały pokoju uśmiechnęłam się lekko. Głos był naprawdę nadzwyczajny a sam przekaz przekonywał mnie by tam polecieć. Mając na względzie to iż moje córki już się usamodzielniły rozprostowałam skrzydła i wzleciałam w przestworza kierując się na miejsce wezwania. Po chwili już lądowałam i rozglądałam się dookoła. Widząc jak się domyślałam Alaleye uśmiechnęłam się lekko i skłoniłam przed nią łeb z szacunkiem. Jeśli wezwała tu smoki pewnie trochę ich się zbierze. Zauważyłam także Nocnego więc podeszłam do niego i czule liznęłam w bok pyska. Usiadłam koło niego składając skrzydła i okrywając łapy ogonem. Geny północnych bez wątpienia pomagały mi w tym czasie.
-Nasze córki zostały adeptkami- Powiadomiłam go cicho z uśmiechem na pysku.
: 29 mar 2018, 15:14
autor: Blizny Wiatru
Prędki Gdy tylko usłyszał dziwny głos w głowię ruszył w kierunku skał pokoju. nie wiedział dlaczego ale miał wrażenie że musi sie tam pojawić, szedł szybko a w pewnym momęci ruszył biegiem przebijając się przez zarosla i suche trawy. gdy dotarł zobaczył krzew ... nie był ani uschły ani poczerniały ... był zywy i zielony!
Zszokowany spojrzał najpierw na Krwawą potem na Nocnego nierozumiejącym wzrokiem
: 29 mar 2018, 16:41
autor: Milknący Szept
Wtedy na Skały Pokoju przyleciała też Kołysanka. Jej platynowe, błękitne i fioletowe lotki lśniły żywo, odbijając od siebie światło Złotej Twarzy jak i te, które dotarło już do mieniącego się śniegu. Rek rozświetlona z góry i dołu mieniła się niczym platynowa figura wysmuklonego smoka o wąskich, długich skrzydłach. Wylądowała obok brata, unosząc w powietrzu platynowy, skromny w swej budowie tors, a wysuwając filigranowe, choć tylne, łapy. Dawno go nie widziała. Tak jak od dawna nie widziała żywych gałęzi Natury. A duch... Drogą dedukcji, dzięki swej wiedzy, doszła do tego kim może być. I szczęściem całym dostrzegła przed momentem wzrok brata. Podeszła do niego, by musnąć miękkim nosem jego szyję tuż za łbem. Ciepły gest na powitanie. Miała błękitne, zmęczone oczy... Wyglądała na starszą niż być powinna, choć wzrostem wciąż przypominała adepta. Rówieśniczka Prędkiego... Nie powinna taka być. Dwa księżyce to może niewiele, a jednak gdy smoki były tak młode... Prędki mógł wyczuć, że dojrzała. Szybko. Poczuć feromony wśród jej słodkiego zapachu.
– To Alaleya bądź duszek jej pokrewny. – Powiedziała cichym, aksamitnie miękkim głosem. Choć niewiele było w nim czystych emocji, nuty przyjazności i ciepła widniały w nim zawieszone. – Możliwe, że Alaleyą nazywamy bardzo wiele duszków i ona jest jednym z nich. Chroni naturę, pomagamy jej zrywając z drzew owoce o w pełni wykształconych nasionach, które następnie, często bezwiednie, rozprowadzamy. Najwyraźniej... wybrała już porę, w której Życie powstanie ze swego snu. – Uśmiechała się... Inaczej niż zwykle. A w jej zmęczonych oczach pojawiła się żywa iskierka. Po raz pierwszy od czasów wojny. Pierwsza wiosna. Gdy świadoma zaczęła być swych myśli... to właśnie na nią czekała. Ile to już księżycy? Dwadzieścia? Wystąpiła kilka kroków, by pochylić łeb przed duszkiem. Choć "duszek" był nazwą zdrobniałą, byty ich były nieskazitelne i nieskończone, gromadzące wiekową mądrość. Piastunka wiedziała, że duszy winna była szacunek.
– Pani. Przybywamy na twoje wezwanie. Potwierdzam iż pragnę przywrócenia roślin do życia. Zarówno z powodu miąższu ich owoców, jak i z powodu ich piękna i niewinności. Nie ważne, czy natura potrzebuje naszego smoczego wsparcia czy nie, jestem gotowa na każde wezwanie na pomoc. – Zaczęła głośniej, by słowa jej dotarły do duszka. Częściowo Alaleya, jak reszta, była boginką. Nie taką jak Wielki Kammanor czy Immanor. A jednak w smoczej kulturze znaczyła naprawdę wiele. Nie ważne jak wiele wiedziały o niej smoki. Wykonywała swe zadanie. Chroniła naturę. A każdą rózgą uczyła smoki jak sobie pomóc, jak pomóc przetrwać bezbronnej roślinności. Cofnęła się zaraz, by móc usiąść blisko brata. Okazała cześć niematerialnemu bytowi. Tak, jak powinna.
: 29 mar 2018, 18:34
autor: Urągliwy Kolec
Na początku był chaos.
Głos, jakże cudowny i jednolity, rozbrzmiał w jego głowie kilka dobrych godzin temu. Był jak impuls, coś co kazało młodemu przebyć tyle lasów oraz tyle rozdeptanych dróg, aby dostać się na – dotąd – nieznane miejsce.
W szalonym pośpiechu, jego smukłe łapska delikatnie odbijały podłużne cielsko od białego atłasu rozrzucając tu i ówdzie śnieg. Kończyny przebierały tak szybko, że prawie były niewidoczne. Grzbiet elegancko wyginał się na boki, a noszone przez oziębły wiatr wąsy dodawały tylko majestatyczności tej istocie. Ogon zataczał kółka z każdym skrętem ciała, a bujna, obfita w zimne kolory czupryna falowała niczym zezłoszczony płomień na wietrze. Wśród białych loków, cyjankowy puch na nasadzie poroża wydawał się jaśniejszy, niż przedtem, a porośnięty grzebień nabrał metalicznych barw.
Został wypełniony spełnieniem. Zatrzymał się przerafinowanie, zaś ogonem odgarnął śnieg przed sobą robiąc półobrót. W krzakach, zasapany, trochę wymęczony – ustał. „To tutaj“ rzekł w myślach, rozejrzawszy się ponad gałęziami. Wszędzie było biało, to szaro na firmamencie. Drzewa w górze łączyły się w jedno, zaś większość żywych organizmów były odległymi punktami.
Nozdrza drgnęły, pokazały swoje śluzowate wnętrze, wtem Uran zrozumiał czym są różnokolorowe plamki. Najwidoczniej nie tylko on usłyszał ten enigmatyczny szelest. Woń popiołu przerastała wszystkie inne smrodki i zapachy, lecz... było coś jeszcze. Podobny zapach, gdy stworzy się śmiercionośny czar. Maddara, jeżeli dobrze pamiętał. Niczym orzeźwiająca bryza, jak parująca kropla rosy, czy nawet przypalone mięso wieprza. Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi smrodami i odorami znajdował się ten oto swąd. Każdy inny, lecz każdy tak samo świdrował w głowie młodego.
Dystyngowanym krokiem wyłonił się zza krzaków, powoli brnął do siedzących punktów przy zielonkawej linii.
– Nie ważne, czy natura potrzebuje naszego smoczego wsparcia czy nie, jestem gotowa na każde wezwanie na pomoc. – usłyszał donośny głos z daleka.
Znał ten ton za dobrze. Cioteczna Kołysanka przybyła tu przed nim. Zmarszczył nos, zmełł okropne słowa w kłach, wszak po chwili, z uśmiechem na twarzy, przybliżał się do zgrupowania.
Z każdym krokiem zapach magii oraz pyłu szczypał bardziej. Pomimo tej niebezpiecznej woni on czuł się bezpiecznie. "Są tu Ogniści, więc będą i Wodni" mruknął obojętnie w myślach. Niszcząc śnieg zbliżał się do białej anielicy. Prawdopodobnie jedynej osoby, jaką tutaj znał. Ach, ta animozja, ach.
Burknął perfidnie; cała papka kolorów powoli się wyostrzała.
Milion pytań, gąszcz intryg oraz jezioro wypełnione podejrzeniami – to wszystko, co było w mózgu Uranu. Powoli, ten cały początkowy chaos miał zamienić się w przepiękny krajobraz.
Ze słów swojej nemezis nie spreparował nic, czego nie wiedział. Coś potrzebuje pomocy, a my – delikwenci świata – mieliśmy temu czemuś pomóc. Był definitywnie zażenowany całą sytuacją; uśmiech leniwie nikł zamieniając się w bezuczuciowy grymas.
Pewien swojej niemożliwości zobaczenia całej afery, usiadł piętnaście pazurów za filigranową samicą, wypełniony grzechem, wyczekiwał czegokolwiek.
: 29 mar 2018, 23:15
autor: Ostatnie Ogniwo
Drzemałem sobie smacznie w ciszy i spokoju gdy nagle obudził mnie przekaz. Pani natury miała dla nas bardzo ważna misję, wstałem pomału i rozprostwałem skrzydła. Skinieniem łba dałem znać Sigerowi, który właśnie skradał się do jakiejś myszy polnej, że ruszamy. Wzbiłem się w powietrze i pędziłem na Skały Pokoju. Ciekawe co tym razem się tutaj wydarzy.
Minęło trochę czasu nim wylądowałem w tym miejscu. Rozejrzałem się uważnie i dostrzegłem kilka znanych mi smoków i samą panią natury. Podszedłem bliżej i usiadłem czekając, aż zacznie mówić co mamy zrobić, aby wiosna nadeszła. Nie chciałem już tej zimy, nie za bardzo ją lubiłem.
: 29 mar 2018, 23:29
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar nie miał pojęcia, o co chodzi, ale nauczony doświadczeniem wiedział, że lepiej nie ignorować takich głosów. Skręcił więc gwałtownie podczas lotu do swej groty i skierował się prosto na Skały Pokoju.
To miejsce niezbyt przyjemnie mu się kojarzyło. Wylądował z dala od pozostałych smoków i rozejrzał się uważnie. Zbieranina smoków z różnych stad podpowiedziała mu, że nie tylko on usłyszał dziwny głos. Nie zdziwiłby się, gdyby żaden inny Cienisty tu nie dotarł, wszyscy bez wyjątku to ignoranckie lenie.
Przysiadł, postanawiając zaczekać na ewentualny rozwój wypadków.
: 29 mar 2018, 23:52
autor: Stłuczona Klepsydra
Poruszyła łbem gdy usłyszała nieznajomy głos tuż przy uchu. Nie widziała nikogo w swoim otoczeniu a samo zaproszenie wydawało się podejrzane. Mimo to poszła na skały "pokoju", minęło ledwie parę księżyców odkąd ostatni raz tu była i wzmagało to w niej nieprzyjemne uczucia.
Wylądowała ze stukotem pazurów i brzdękiem klepsydry obijającej się o jej klatkę piersiową. Wygieła łabędzią szyję a jej ślepia spoczeły na drzewie i istocie na nim siedzącej. Wiedza miedzianołuskiej na temat panteonu Wolnych była wyjątkowo marna to też nie miała zielonego pojęcia kim była strażniczka natury. Przyglądała się zdumiona, nie mogąc oderwać wzroku od niezwykłego widoku. Z boku musiało to wyglądać przezabawnie gdy wielka długołapa cienista stała rozkraczona z komicznie wygiętom szyja i błyszczącymi jak u pisklecia ślepiami.
Drgnęła na tą myśl i poprawiła swoją postawę na godną najlepszej czarodziejki Cienistej Braci. Przeleciała wzrokiem po pyskach zgromadzonych. Jakiś ziemisty którego mało co kojarzyła, wiele obcych młodzików i o! Krwawa Żądza! Posuwistymi krokami podeszła do wojowniczki Ognia i kiwneła jej łbem.
– Dobrze cię widzieć przeciwniczko, powinnyśmy sobie upuścić trochę krwi później. – powiedziała z malującym się na jej pysku drapieżnym uśmiechem. Cieszyła się że samica wyglądała na zdrową, zbyt lubiła z nią walczyć by chcieć dla niej jakąkolwiek krzywdę (niespowodowaną maddarą czarodziejki oczywiście). Poczekała na jej reakcje (lub brak) po czym oddaliła się by znaleźć miejsce dla siebie.
Już miała usiąść gdy zatrzymała się w półkroku bo jej wzrok padł na przepiękną białą samice. Szczęka jej opadła a ślepia z zachwytem chłonęły widok ognistej. Na Pustynie! Czy ona wogole była dorosła? Czy Epi właśnie gapiła się na młódke? Nie. Wyglądała na dorosłą ale dlaczego była taka mała? Uhh wystarczy. Cienista potrząsneła łbem i usiadła tam gdzie zamierzała a wzrok skupiła na drzewku.
: 30 mar 2018, 0:59
autor: Wieczorna Aura
Aura także usłyszała nieznajomy głos nawołujący ją na Skały Pokoju, jednak nim ruszyła postanowiła się chwilę zastanowić. Miejsce to choć miało taką miłą nazwę to zwykle gościło niezbyt przyjemne sytuacje. Nie minęło jeszcze dużo czasu od ostatnich wydarzeń. Po przemyśleniach łowczyni stwierdziła, iż przekaz nie zawiera niczego złego, więc i ona wzbiwszy się w powietrze, skierowała się do celu. Już z góry dostrzegła ciekawe zjawisko, jakim obdarował smoki duszek. Piękne żywe rośliny pokryte świeżymi, dopiero co wzrastającymi pąkami. Czyżby to były oznaki zbliżającej się wiosny? Wiadomość o tym wspominała, więc możliwe że to prawda. Na te myśl smoczyca odruchowo zamachała mocniej skrzydłami z radości, po czym zniżyła lot, przymierzając się do lądowania. W tłumie przybyłych znalazła kilka znajomych pysków, jednak zdecydowała się przysiąść przy własnych dzieciach. Podeszła do nich powoli, nie mogąc się nadziwić jak przez ten czas wyrośli. Kiedy ostatni raz ich widziała byli małymi pisklakami. Teraz widać, iż są już dorośli. Wieczorna otarła się delikatnie o bok Prędkiego i Rek, uśmiechając się przy tym łagodnie. Zajęła miejsce obok córki, zwracając wzrok na duszka siedzącego na jednej z gałęzi. W ciszy czekała na dalsze wyjaśnienia
: 30 mar 2018, 9:32
autor: Cień Kruka
Gdy Feridę zbudziło tajemnicze wezwanie, również zareagowała. Takie wezwania nie zdarzają się często, a już to sugerowało, że będzie ciekawie. No, wpływ na decyzję miało też to, że chwilę po wyjściu z groty ujrzała sporą część Ognia lecącą na Skały Pokoju.
Zjawiła się tu chwilę po nich. Nabyte w okresie samotnictwa nawyki nie pozwalały porzucić groty bez zatarcia śladów, ani też odlecieć centralnie spod niej. Dopiero po ukryciu wszelkich śladów bytności w swej siedzibie i oddaleniu się na bezpieczną odległość złapała Javire mocno pod boki, po czym z wilczycą w szponach poleciała na Skały Pokoju.
Wylądowała niedaleko Ognistych, najpierw ostrożnie odstawiając wilczycę na ziemię, a następnie sama postawiła łapy na ziemi. Rozejrzała się, licząc pobieżnie smocze łby. To miejsce, Skały Pokoju, kojarzyło jej się z czymś zupełnie pokojowi przeciwnym. Jednak póki mieli przewagę liczebną, była spokojna – przeciwnicy nie zaryzykują przecież ataku.
: 30 mar 2018, 11:22
autor: Delirium Obłąkanych
___Przybyła i ona, ale nie z ciekawości, zdecydowanie. Kojący głos boginki rozjuszył nadal na wpół dziką wywernę, która warknęła wściekle i zarzuciła rogatym łbem. Rozejrzała się po Cierniowej Dolinie, jakby sprawdzając, czy w ten sposób nie wygoniła głosu ze swojego umysłu. Tak się jednak nie stało. Nie wyruszyła od razu, na początku po prostu postanawiając to zignorować. W końcu jednak wzbiła się w powietrze, lecąc ku Skałom Pokoju. Dostrzegła w dole zbieraninę różnych smoków i różnych zapachów. Czuła żywicę, popiół, krew i deszcz. Fuknęła cicho, lądując nieopodal Khagara. Złożyła skrzydła i przejechła chorym, drapieżnym wzrokiem po smokach. Kojarzyła co najwyżej czerwonofutrego, z kolei szarofutra pasowała do jednego z opisów Matki. Wychudzona Chimera posłała jej znudzone spojrzenie i wróciła do badania reszty pysków, nie podchodząc jednak bliżej. Z lekko rozchylonego pyska dosłownie wylewał się czarny kwas, który po kontakcie z topniejącym śniegiem barwił go czernią i wyżerał zamarzniętą trawę.
: 30 mar 2018, 16:22
autor: Masochistyczny Kolec
Szydercze Licho mógł być zdziwiony, bowiem na wyzwanie odpowiedział nawet najbardziej ignorancki leń w stadzie Cienia, czyli Hidan. Jednak on, jak to on, nie spieszył się z dotarciem na Skały Pokoju. No raczej mu łba nie ukręcą, jak się nieco spóźni.
Rozwinął skrzydła i skierował się w stronę miejsca, do którego zapraszał go głos. Wylądował nieopodal, spojrzał się na duszka, po czym zagwizdał cichutko. No, niezła, niezła! Ostatnim razem w tym miejscu siedział ten cały staruch, który miał się za boga, a który potem odmroził mu pysk. To było ciekawe przeżycie, musiał przyznać.
Tak czy inaczej, zajął miejsce i czekał na rozpoczęcie tego spotkania.
: 30 mar 2018, 16:47
autor: Szabla Kniei
Nagietkowa Łuska zgodziła się z tajemniczym głosem, że zdecydowanie pragnie nadejścia wiosny. Zaciekawiona przekazem czym prędzej udała się na Skały Pokoju, dopiero w połowie drogi uświadamiając sobie, gdzie idzie – do miejsca nerwów i paskudnych wspomnień. Zatrzymała się, krzywiąc pysk. Poświęciła dobrą chwilę na zastanowienie, czy aby na pewno aż tak zależy jej na poznaniu nadawcy telepatycznej wiadomości. Doszła do wniosku, że tak, zależało jej. Ruszyła i wkrótce dotarła na miejsce, starając się odpędzić nieprzyjemne myśli.
Na Skałach spotkała sporą gromadę smoków głównie z obcych stad. Wiele z nich wpatrywało się w lśniący krzak, który na pewno wcześniej tutaj nie rósł. Nagietkowa przymrużyła ślepia. Spoglądając na istotę siedzącą na gałęzi krzewu, nie mogła pojąć, co takiego widzi. Wygląd istoty przywodził jej na myśl ciepło promieni słońca i zapach kwiatów, uczucie tęsknoty za dzieciństwem.
Ale żaden konkretny kształt czy gatunek.
Nagietkowa zamrugała parę razy oczami. Powinna przestać się nad tym zastanawiać, bo jeszcze mózg wypłynie jej uszami.
: 30 mar 2018, 20:19
autor: Dar Tdary
Nie miał pojęcia skąd znów ktoś miał dostęp do jego głowy ale odkrył jedną bardzo ważną zależność. Ci co mówili do niego w głowie nie pytali o pozwolenie. Przynajmniej ta jedna pani chociaż przemówiła szeptem. Do tego zaznaczyła w swej wypowiedzi coś czego nie mógł zignorować. Wiosna? Mama mu o niej mówiła... wtedy miało być ciepło, miały być ptaki, zwierzęta, rzeka miała płynąć, zielone dywany pod łapami pokryte płatkami różnokolorowych kwiatów... na samą myśl młode, gadzie ślepia rozbłysły niczym prawdziwe gwiazdy na niebie.
-Mamo wychodzę!
zakrzyknął w głąb groty chociaż nie oczekiwał, że Zaranna jeszcze w niej była. Pewnie wyszła wcześnie na polowanie. Truchtem pokonał większość terenów obozu. Zasapany wkroczył powolną łapą na tereny przesiąknięte wonią przeróżnych smoków. Jeszcze nigdy nie znajdował się tak daleko od bezpiecznego domu. Westchnął ciężko i postąpił powoli do przodu czując, że robi wielki krok do przodu w swoim dotychczasowym życiu. Niepewność kłóciła się z ciekawością jednak to ta druga wygrała. Chciał wiosny jak mało kto! Liście na modrzewiach, kumkające żaby wśród trzcin, i śpiew innych ptaków niż tylko paskudne krakanie wron.
Podróż zajęła mu dużo czasu bo szedł za głosem w głowie, nie znał terenów. W dodatku strasznie się zmęczył na krótkich łapach... gdyby tylko rzeka nie była zamarznięta!
Na miejscu zobaczył trzy znajome pyski z własnego stada i kilka obcych. Dreptał cichutko czując, że jest tu najmniejszy dopóki nie dotarł do Shadowsa.
Jakaś biała mara przy nim siedziała i coś mówiła, ale pewnie nie obrazi się gdy siądzie obok samca.
-Cześć Shadows.
szepnął wyłaniając się zza skał i dopiero później rozdział pyszczek niemal do ziemi widząc piękne drzewo i coś siedzącego na jednej z gałęzi. Na wszystkich oddychających bogów. Co to?! Niemal od razu podbiegł do drzewa i siadł pod konarem machając długaśnym ogonem i patrząc na nieznaną mu boginkę. Te kwiaty, to ciepło, to drzewo... chłonął widok całym sobą jakby zapominając o całej zbieraninie smoków wokół.
: 30 mar 2018, 20:22
autor: Pióro Krwi
Kiedy podeszła do mnie Stłuczona Klepsydra odwzajemniłam drapieżny uśmiech, prezentując ostre mocne zęby.
-Ja także jestem zadowolona widząc cię całą. Bez wątpienia będziemy musiały zawalczyć- Zgodziłam się z nią z zadowoleniem widząc iż nikt nie uszkodził jej trwale w czasie innych walk które zapewne toczyła. Biłyśmy się często a walki z nią były na tyle interesujące by chcieć toczyć ich więcej. Rozejrzałam się i zauważyłam iż przybyło już naprawdę wiele smoków z wielu stad. Duszek natury będzie miał dużo łap do pomocy.
: 30 mar 2018, 20:47
autor: Szlachetny Nurt
Oczywiście dziwny przekaz dotarł też i do niego. Skały pokoju... no nie kojarzyły mu się zbyt dobrze, mimo iż ostatnim razem Wodzie nie stało się tutaj nic złego. Jednak jakieś dziwne uczucie pozostało, przez co mimo wszystko przybył tutaj dość niechętnie. To też przed nim pojawiło się tutaj dość sporo smoków, a sam zapewne przybył jako jeden z ostatnich. Nigdzie nie dostrzegł żadnego z Wodnych, a przynajmniej na samym początku. Wylądował zgrabnie na ziemi, a potem zajął miejsce gdzieś na samym boku. Osobą, która wezwała tutaj jego, jak i zapewne wszystkich innych, okazała się Alaleya, a przynajmniej tak mu się wydawało. Miał już wiele razy do czynienia z duszkami, głównie z Katamu. To też nie robiło to na nim jakiegoś szczególnego wrażenia, aczkolwiek nadal ciekawiło go, co też ma im do przekazania.
I właśnie dlatego tutaj przybył, ciekawość była chyba jedyną rzeczą, która jeszcze się w nim stało. Nie działała na niego tak mocno, jak kiedyś, ale jednak nadal nie mógł oprzeć się przybyciu tutaj i sprawdzeniu o co też chodzi. Nadejście nowej pory nie miało dla niego jakiegoś dużego znaczenia, co też sprawiało, że za bardzo go to nie obchodziło. Choć powinno. Sprawiłoby to, że o wiele łatwiej byłoby mu polować. Drapieżniki nie byłyby rozwścieczone, a samych zwierząt byłoby o wiele więcej. Jednak w tym momencie po prostu nie robiło to na nim zbyt dużej różnicy.
Jednak po chwili skupił swoją uwagę nie na duszku, a na młodziku znajdującym się na Skałach. Z pewnością pachniał Wodą, ale nie było mu dane jeszcze go spotkać. Węch miał jeszcze dobry, głównie dzięki tropieniu zwierzyny. O co wiec mogło chodzić? Albo postarzał się już tak mocno, że miał silne zaniki pamięci, albo jeszcze nikt mu go nie przedstawił, co powinno być uczynione raczej na samym początku. Stawiał raczej na to drugie. No nic, zajmie się tym już po zakończeniu tajemniczego zebrania. Póki co, znów przeniósł swój wzrok na Alelaye i oczekiwał rozpoczęcia się tego całego spotkania.
: 30 mar 2018, 21:33
autor: Feeria Ciszy
Koniec zimy? Początek wiosny? Ciężko było ukryć, że dla Wyciszonej ta wizja wydawała się czymś pięknym. I nie chodziło tu o to całe zimno... Łatwiej będzie znaleźć zioła. Będą one dorodniejsze i po prostu – będą!
Dlatego też nie zwlekała, choć ze względu na fakt, że była w miejscu znacznie oddalonym od Skał, nie przybyła jako pierwsza. Nie bardzo się tym przejęła.
Wylądowała nieopodal Skał Pokoju, skąd ruszyła spokojniejszym krokiem ku zebranym. Jej wzrok nieustannie przeskakiwał po smokach już przybyłych. Oraz tej osobie, która ich tu wezwała... Nie była pewna, kim ona właściwie mogła być. Raczej nie jakieś bóstwo. Ale też nie smok.
Tego się pewnie niedługo dowie.
W końcu dodreptała na miejsce. Początkowo chciała usiąść po prostu "gdzieś". Obok jakiegoś smoka Ziemi. Ale wtedy jej wzrok wypatrzył inną, samotną sylwetkę z boku zebrania. Ruszyła właśnie ku niej.
Szybko znalazła się przy Szlachetnym Nurcie. Otarła lekko swoje skrzydło o jego bok. Gest będący nie tyle przywitaniem, co w ogóle powiadomieniem o swojej obecności. Potem posłała mu krótki uśmiech i wbiła zaciekawione spojrzenie w tę personę, której głos przywiódł ją w to miejsce.
: 30 mar 2018, 22:17
autor: Żar Zmierzchu
Alaleya osobiście wzywała smoki na Skały Pokoju? Płomień nie mógł uwierzyć własnym uszon gdy nadeszło wezwanie od boginki z którą żył w bardzo dobrych układach. W końcu dzięki jej łasce odnajdywał sporo ziół, nawet w nieprzyjaznej Porze Białych Ziem. A nadejście wiosny... pory cyklu która wiele dla niego znaczyła, podczas niej zaczął zdobywać pierwsze doświadczenia jako uzdrowiciel, znalazł swoje pierwsze rośliny leczące, doświadczył... prawdy o losie uzdrowicieli. A cieplejsza pora oznaczała rozkwit roślin i owoców, tłustszą zwierzynę za którą nie będą podążały stada wygłodniałych drapieżników i wiele, wiele innych korzyści. Przyjdą na świat nowe pisklęta, a obecne dojrzeją i zaczną wypełniać swoje obrane role dla Stada.
Nie zwlekając przybył na Skały Pokoju, nieco już spóźniony sądząc po ilości zebranych smoków. Pokoju, pomyślał ze zgryzotą przypominając sobie co niedawno tutaj zaszło. Miejsce pokojowych spotkań skalane butą Cienia i Ziemi... nim wylądował rozejrzał się po zebranych. Nie było tutaj przywódczyni Ziemi, był za to nowy przywódca Cienia. Czy będzie równie destrukcyjny dla swojego stada jak po trzykroć przeklęta poprzedniczka? Czas pokaże.
– Witajcie – wylądował zgrabnie nieopodal skinąwszy łbem zebranym, a skłaniając się przed dobrym duszkiem, po czym zajął miejsce wśród Ognistych.
: 30 mar 2018, 22:21
autor: Wirtuoz Szeptów
Zima jest jak zawsze zimą... Tym razem jednak trwała dłużej niż ostatnio, a przynajmniej z tego co pamiętam. Codziennie modliłem się do Geingolslena o jej szybki koniec. Wezwanie? Zdziwiło mnie to. Nie sama treść, lecz sposób w jaki usłyszałem słowa. Bez zbędnego czekania wyleciałem z groty kierując się w stronę Skał Pokoju.
Na miejscu dojrzałem kilka znajomych mi smoków, w tym dzieci i Aurę. Obok nich też zająłem miejsce po kolei obdarowywując każdego z nich uśmiechem.
Teraz miałem chwilę by przyjrzeć się samemu duszkowi. Czyżby to było wcielenie Geingolslena? W końcu jest bogiem może pojawić się w jakiejkolwiek postaci...