Strona 1 z 8
: 05 wrz 2017, 17:21
autor: Rhaegranthur
Dawna grota Rhaegranthura.
Idąc wzdłuż Doliny Rozpaczy można było w końcu trafić na niewielką szczelinę częściowo zasypaną ziemią. Samiec rozkopał wejście i okazało się, że prowadzi ono do niezbyt wielkiej lecz głębokiej groty ciągnącej się wgłąb gruntu. Wybrał sobie owo miejsce na swój dom. Oczywiście wejście zawsze starał się kamuflować, podobnie jak swój zapach. Wiedział jednak, że jest sam wśród czterech stad dlatego też nie atakował gości którzy włazili do jego leża.
Jedzenie i wszelkie kamienie szlachetne trzymał jednak jeszcze głębiej. Przysypane pod odpowiednią ilością kamieni, tak by niespodziewany gość nie mógł znaleźć jego skarbów.
***
Wiele księżyców od zniknięcia samotnika z oblicza Wolnych Stad, ciasna i ciemna grota mogła stanowić schronienie przede wszystkim dla zagubionych, samotnych smoków, które nie widziały dla siebie lepszej alternatywy.
: 06 wrz 2017, 7:56
autor: Hila
Jego stosunek do przebywania w stadzie się nie zmienił i prawdopodobnie nie zmieni zbyt szybko, ale tym razem nie wywiało go ponownie nad wody. Jako że już uważał się za eksperta w poruszaniu się jak każdy normalny smok lądowy – umiał nawet biegać! – Hila postanowił zacząć eksplorować. Czarne Wzgórza przyciągnęły jego wzrok jako pierwsze. Zbliżał się jednak już wieczór, a czerń wydawała się sięgać swoją szponiastą łapą w stronę pisklęcia.
Kiedy dotarł do Doliny Rozpaczy poczuł lęk. Zmrużył ślepia i zastrzygł uszami. Brzmiało niczym jęki cierpiących.
– Halo? – zapytał cicho swym miękkim, delikatnym głosem. – Jest tam kto?
Wiatr zadął głośniej, zupełnie jakby próbował coś odpowiedzieć. Hila nie polubił swojego nowego towarzysza rozmów. W lęku, cofnął się... wpadając prosto do wykopanej szczeliny.
– Auć – burknął, nie wierząc, że mógł być tak głupi. Już nie był małym pisklęciem, powinien umieć o siebie zadbać. Co gorsza, nienawidził grot. Podniósł się z ziemi z godnością, po czym rozejrzał. Szczelina wydawała się prowadzić gdzieś w głąb. Zaczął węszyć ostentacyjnie. Był tutaj ktoś. I nie pachniał jak żaden smok z Wolnych Stad.
Zafascynowany, zaczął ostrożnie schodzić w dół, kierując się głównie węchem i słuchem.
: 06 wrz 2017, 22:35
autor: Rhaegranthur
Spał sobie w najlepsze gdy do jego uszu doszło coś jakby "auć"? Otworzył powoli powieki, delikatna błonka przesunęła się na bok i odkryła dwubarwne ślepia. Cóż to, myślał, że nieco lepiej zakrył swoje wejście przed nieproszonymi gośćmi. Końcówka ogona uniosła się i opadła, poczuł zapach młodego samca, nawet bardzo młodego. Uniósł do góry łuskową brew z lekkim zdziwieniem. W jego stronach nie do pomyślenia było by tak młode istoty odważyły się wchodzić do niezbadanych jam. Ciekawe. Tu faktycznie musiało być całkiem bezpiecznie. Uśmiechnęła się pod nosem nie wstając jednak z miejsca. Wygodnie mu tu było. Ciemno, chłodno... i wiedział doskonale którędy jego gość będzie szedł.
-Nie bój się młody smoku. Co prawda nie spodziewałem się gości, ale skoro już tu przyszedłeś to możesz zostać. Jak się nazywasz?– mówił spokojnym, nawet całkiem przyjacielskim głosem. Był zaintrygowany tym spotkaniem. Z resztą był ciekaw wszystkiego co związane z Wolnymi Stadami. Życie było tu tak odmienne... może nie bajkowe, ale spokojne.
-I nie martw się, nie jadam piskląt jak moja siostra. Z resztą nie ważne... ona już i tak nie żyje.– zaśmiał się chrypliwie uznając, że żart był wyborny.
Kiedy samczyk dojdzie wystarczająco głęboko będzie mógł ujrzeć w ciemnościach zarys ciała swojego rozmówcy. Jednak nie więcej... jednak bez źródła światło ciężko było cokolwiek widzieć, nawet jeśli było się drapieżnikiem.
-No tak, zapomniałem o świetle.– westchnął kręcąc łbem i chwilę później obok jego prawej przedniej łapy pojawił się niebieski ognik z błękitnymi oczami. Mrugał co jakiś czas i unosił się kilka szponów nad ziemią rozglądając dookoła. Teraz w końcu Hila mógł zobaczyć, że przypatruje mu się para ślepi, jedno błękitne drugie czerwone.
: 07 wrz 2017, 8:04
autor: Hila
Na dźwięk głosu syknął, cały się jeżąc, niczym kot. Zmrużył malinowe ślepia. Zapomniał o jednej rzeczy – jego kropki przechodzące koło kręgosłupa świeciły się teraz, skoro był w ciemności. Widać go było tak wyraźnie! To, co sprawiało, że jego ród był rodem świetnych łowców, mogło go teraz zgubić.
– Jestem synem... matki... przywódczyni Ziemi – skłamał. – Jeśli mnie zabijesz, znajdą tą grotę po moim zapachu i skażą cię za zdradę!
Bardzo powoli dochodził do niego sens słów bezskrzydłego. Nie skrzywdzi go? Siostra... Wtedy z ciemności wyłoniła się para różnokolorowych ślepi. Piękne, pomyślał Hila. Wydłubałby je sobie na pamiątkę.
: 08 wrz 2017, 1:01
autor: Rhaegranthur
Widząc reakcję świecącego w ciemnościach samczyka musiał na prawdę mocno stłumić w sobie chęć zaśmiania się. Młodzież była przezabawna gdy działo się coś niespodziewanego. W jego stronach nie można było być nieprzygotowanym. Jeśli taki byłeś... no cóż, ginęło się. W świetle mógł lepiej przyjrzeć się młodemu, do zapachu doszedł wygląd więc mógł nieco lepiej określić jego wiek.
Z kolei słysząc dość naciągane tłumaczenie skinął jedynie łbem. Nadal się jednak uśmiechał.
-Kogo niby miałbym zdradzić podobnym postępkiem?– zapytał z zainteresowaniem. Ciekawy był jak samczyk poradzi sobie z wytłumaczeniem tej dość skomplikowanej treści. Słyszał od rodziców, że na tych ziemiach nie można było krzywdzić piskląt. I tak jednak nie miał takich planów bo i po co skoro chciał wszystkich poznać.
W jego umyśle jednak zadrżało jedno słowo szczególnie mocno – Ziemia. Czyż mógł lepiej trafić?
-Cieszy mnie, że jesteś ze stada Ziemi. To znaczy, że dobrze mną pokierowano. Jak nazywa się twoja mama i przywódczyni? Muszę się z nią spotkać.– dodał nadal spokojnym nieco zachrypniętym głosem. Położył jedną łapę na drugiej i nie spuszczał młodzieńca z oka.
-Nie dosłyszałem chyba twojego imienia młody smoku.– powiedział na sam koniec nadal czekając na przedstawienie się gościa.
: 21 wrz 2017, 13:14
autor: Hila
Na pierwsze pytanie zgłupiał. Jak to kogo? Ziemię. Jeśli nie ją, to Wolne Stada. Bo kto inny miał prawo chować się w tutejszej ziemi? Zastrzygł uszami i lekko położył je ku sobie, odsłaniając nieznacznie kły, niczym drapieżny kot w pułapce.
– Gonitwa Myśli – powiedział po krótkim zastanowieniu. Wiedział już, że matka Ziemi nie musi nazywać się Ziemią od czasu ostatniego spotkania. A teraz ten dziwny bezskrzydły mógł wykorzystać magię, aby skontaktować się z jego matką. Tyle wystarczyło dla zapewnienia bezpieczeństwa jego samego.
– Nie mam żadnego imienia – parsknął jedynie, odwracając łeb w drugą stronę. Nie widział, żeby ten smok należał do wspólnoty. Nie zrozumiałby.
: 22 wrz 2017, 14:16
autor: Rhaegranthur
Widząc ukazujące się przed nim młode kły nie zareagował nawet drgnięciem ogona. Co prawda Hila wpadł do jego groty, a chyba nie wypadało warczeć na gospodarza. Z drugiej jednak strony był jedynie obcym na Wolnych Ziemiach. Czyżby młodzik był na tyle dobrze wykształcony, że znał swoje prawa? No cóż... trudno. Westchnął jedynie ciężko i skinął łbem. Zapamięta zapewne to imię, warto było zbierać podobne informacje zwłaszcza, że nieco nie zgadzały się z tym co usłyszał od dziadka. Przywódcy mieli mieć w imieniu coś z Ziemi, Ognia, Wody i Cienia, tak miał ich odróżnić od reszty smoków. Skąd jednak miał wiedzieć o niedawnym wydarzeniu związanym z Prorokiem. Milczał jednak nie chcąc dalej drażnić młodzika, jeszcze ten gotów się na niego rzucić, a tego już Rhaegranthur nie puściłby płazem.
-Nie masz imienia? Dobrze więc Bezimienny.– odparł spokojnie wzruszając barkami. Każdy jakieś imię posiadał nawet zwierzęta które smokom towarzyszyły, skoro jednak malec nie chciał go zdradzić... samiec nie zamierzał ciągnąć go za jęzor. Spojrzał na wyczarowany przez siebie błękitny płomyk.
-Nie powinieneś może wracać już do swej matki? Tak młode smoki nie powinny zapuszczać się w niebezpieczne rejony same, nieprawdaż?– uniósł lekko łuskowatą brew. Cały czas mówił jednakowym tonem.
: 26 wrz 2017, 12:12
autor: Hila
Na pytanie błękitnołuskiego wzruszył ramionami.
– Umiem już biegać. Radzę sobie na lądzie na tyle dobrze, że nie potrzebuję pomocy mamy – powiedział zuchwale, nie zdając sobie sprawy, jak zabawnie musi brzmieć dla smoka, który całe życie mieszkał na ziemi. Dla Hila to było spore osiągnięcie, by stać się równym swoim leśnym braciom.
– Poza tym technicznie rzecz ujmując, byłbym już Adeptem, gdyby nie to, że nie umiem jeszcze tego, co wszystkie pisklaki tutaj – parsknął, potrząsając łbem, a grzebień na karku łagodnie zafalował. – Nikt mi nic nie każe. Musisz mnie stąd wyrzucić, jeśli chcesz, żebym poszedł. A wtedy powiem mamie.
Sam nie wierzył, że robił się trochę bezczelny. Ale wydawało mu się, że ten smok jest w gruncie rzeczy mało groźny i tylko go straszy. Czuł się z grubsza chroniony również przez prawa.
– Zresztą, powiem jej przy najbliższej okazji. – Odwrócił się i czmychnął. Samotnik będzie mógł się spodziewać, że wieść o nim dotrze. Może nie do przywódcy, a zastępcy.
: 22 paź 2017, 14:00
autor: Rhaegranthur
Na ogół nie zapraszał do siebie obcych, ale jeśli by tak stanąć przed grotą? Poza tym był niesamowicie głody, a głód nie wybiera. Lepiej było zaryzykować i coś spożyć niż zdechnąć. Westchnął ciężko mało zadowolony z wyboru jaki mu został. Wyszedł przed swoją grotę której wejścia chroniły cierniste krzaczory. Miały bardziej je zasłonić niż odstraszyć gości. Uniósł łeb ku górze i ryknął głośno. Jaki był przekaz? Jestem głodny i nie mam złych zamiarów. To tak w mocnym skrócie. Nie wiedział czy ktoś się odezwie... w końcu był jedynie obcym na tych ziemiach. Przysiadł sobie wygodnie na ciemnej ziemi i czekał. Aktualnie deszcz tylko trochę siąpił, był wieczór.
: 22 paź 2017, 21:52
autor: Wirtuoz Szeptów
Słysząc ryk od razu wyruszyłem w drogę zostawiając w grocie trójkę mam nadzieję grzecznych piskląt. Ehh... Bycie za razem łowcą i rodzicem było strasznie trudne. Jednak na szczęście dla samotnika nie bagatelizowałem wezwań.
Nie musiał czekać długo na pojawienie się biało- szmaragdowego kształtu na niebie. Kształt ten zbliżał się coraz bardziej, aż w końcu wylądował kilka ogonów przed samcem. Podszedłem do niego bez słowa zdobiąc pysk tylko przyjaznym uśmiechem. Gdy znalazłem się już wystarczająco blisko przyzwałem ze swojej groty lekko podsuszone mięso, które wylądowało przed łapami samca. Oby tylko taki stan pożywienia mu nie przeszkadzał...
: 22 paź 2017, 22:03
autor: Rhaegranthur
Zastanawiające były te smoki wolnych stad... wystarczyło zawołać w niebo, że jest się głodującym i po jakimś czasie ktoś się zjawiał. To był już drugi raz gdy na niebie zobaczył łowcę. Co prawda przygotowany był również na atak, ale na szczęście nieznajomy posłał mu uśmiech po czym koło łap Rhae pojawiło się mięso. Deszcz nadal leniwie siąpił... Samotnik skinął mu łbem w szczerej podzięce. Otworzył nieznacznie pysk i ciepły płomień nagle omiótł wszystkie kawałki mięsiwa. Takie przypalone lubił najbardziej... może to kwestia zapotrzebowania na węgiel? Któż to wie... Wgryzł się w 4/4 mięsa i zaczął je dość szybko pochłaniać. Za barierą nie można było rozkoszować się posiłkiem i nadal miał w sobie tą cechę. Dopiero po pożarciu uzmysłowił sobie, że samiec który do niego przybył pachniał jak ziemie przez które przeszedł by dostać się do centrum smoczych terenów. Ciekawe czy ktokolwiek z nich go wyczuł... w każdym razie znów skinął mu łbem.
-Dzięki ci łowco, jestem ci dłużny.– rzucił krótko.
: 23 paź 2017, 20:48
autor: Wirtuoz Szeptów
Odruchowo odwróciłem wzork gdy samiec jadł. Choć dziwnym wydawało mi się takie podpiekanie mięsa, ale jak to mówią... Kwestia zwyczajów i upodobań. Może sam tak niedługo spróbuję? Skoro niektórym tak wygodnie.
~ To już twój wybór.~
Rzekłem spokojnie po czym odwróciłem się i postąpiłem kilka kroków. Chyba czas już na mnie prawda? Po krótkim truchcie wzbiłem się w powietrze miarowo przebierając pierzastymi skrzydłami. Czas na mnie...
: 20 gru 2017, 20:10
autor: Rhaegranthur
Przeciągnął się z głośnym jęknięciem wypełniając prawie całe swoje legowisko. Mlasnął kilka razy i poruszył wąsiskami mrugając przy okazji, budząc wzrok do badania otoczenia. Nic się jednak nie zmieniało. Jakież to było odmienne od tego co ofiarowywał mu tamten świat. Ileż to już księżyców siedzi na tych ziemiach? Nos automatycznie poruszył się w kierunku mięsa zalegającego w grocie. Brzuch zaburczał przypominając mu, że jeszcze nie zdechł. Uśmiechnął się pod nosem i wstał powoli niemal rozgniatając niepozorne jajo przy którym spał ogrzewając je własnym ciałem. Otwarł paszczę i połknął bez większych sentymentów wszystkie kawały mięsa które miał. Głód powoli cichł, aż w końcu opuścił jego ciało na dobre. Dopiero teraz zerknął w kierunku jaja porzuconego na chłodnych kamieniach. Nie zdziwi się jak od braku wystarczającego ciepła wykluje się samczyk... westchnął ciężko oblizując skapującą mu z pyska lepką krew i podszedł powoli do prezentu jaki stworzyła dla niego Lḗthē. Zaskakujące, że poznał jej imię czyż nie? Młódka... ale powabna i kusząca, a przede wszystkim doświadczona. Mógł albo zostawić jajo z nią za barierą gdzie najpewniej by je porzuciła bądź zjadła, albo wziąć je ze sobą. Co mu strzeliło do tego starego łba?! Położył łapę na skorupce marszcząc brwi. Powinien je zniszczyć... Nacisnął lekko aż powierzchnia nie zaprotestowała. Zacisnął wtedy też zęby i cofnął szybko łapę. Nie był przecież jak zdziczałe smoki zza bariery, nie tego uczył go dziadek.
Westchnął znów ciężko i zrobił kilka kółek wokół jaja aż nie legł na zimną, kamienną ziemię podnosząc do góry kurz. Przysunął prezencik bliżej cielska i przymknął ślepa. W końcu nikt go w tej chwili nie widział... jedynym świadkiem była ciemna grota, przed nią mógł chyba pokazać jak czuły potrafił być. Zamknął ślepia czując powierzchnię szorstkiej skorupki na policzku. Zwinął się w kłębek i zamierzał dalej spać po posiłku.
: 20 gru 2017, 22:10
autor: Tialdreith
W momencie w którym samotnik nacisnął łapą na jajo prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że kryjące się pod delikatną i kruchą skorupką pisklę jest już gotowe na to, żeby ujrzeć światło dzienne. Małe żyjątko ukryte w środku leniwie się poruszyło pod wpływem działających na nie czynników z zewnątrz, po czym powoli otworzyło ślepia, które napotkały jedynie ciemność. Taki obrót spraw prawdopodobnie nie spodobał się młodemu, zapewne tak samo jak nie spodobała mu się coraz mniejsza ilość miejsca w jego dotychczasowym "domku". Mruknął przeciągle, jednocześnie próbując nieco rozprostować swoje niewielkie, drobne ciało. Zadnie łapy lekko naparły na dolną część skorupy, pozostawiając na jej ściance delikatne zarysowania zrobione przez granatowe szpony, natomiast przednie łapy młodzik wystawił do przodu i tu także napotkał twardą przeszkodę.
"Walka" ze skorupą nie trwała długo. Młody prawdopodobnie nawet nie zdążył sobie zdać sprawy z tego co tak naprawdę robi. Jak do tej pory w jego małym łebku panowała jedynie nieskalana niczym pustka, która zostanie wypełniona dopiero wtedy jak wydostanie się na zewnątrz... a może jednak coś tam już było? Nawet jeśli, młodzik nie był tego świadom.
Rhaegranthur mógł poczuć, że niewielkie jajo delikatnie drgnęło, a chwilę później pojawiło się na nim drobne pęknięcie. Do pierwszego dołączyło kolejne i kolejne, aż w końcu zaczęły tworzyć coś na wzór niewielkiej pajęczynki, która została przebita na samym środku przez niewielką, przyozdobioną błyszczącymi pazurkami łapkę. Kawałek fioletowo-szarawej skorupy upadł na ziemię z cichym trzaskiem, a młody przymrużył oczy, gdy tylko dotarło do nich światło.
Nie spodziewał się tego. Mruknął gardłowo, jednocześnie cofając krótką łapę. Przez moment jakby się zawahał, zastanowił nad tym, czy jednak nie popełnia żadnego błędu, ale w końcu zdał sobie sprawę, że w tym momencie nie ma już innego wyboru niż brnąć w to wszystko dalej. Z lekko przymkniętymi oczami ruszył dalej, rozprawiając się z resztą jaja i powoli wygrzebując z tego wszystkiego, aż w końcu jego łapy zetknęły się z chłodną podłogą jaskini, a pazurki stuknęły przy spotkaniu z chłodnym podłożem. Fioletowołuski rozprostował długą szyję, żeby po chwili znów delikatnie wygiąć ją ku górze. Błękitne źrenice rozejrzały się dookoła, a ślepia otworzyły szerzej pod wpływem wszystkich nowych rzeczy i odczuć, które w tym momencie "zaatakowały" pisklę. Każda rzecz jaką zauważył, dźwięk jaki usłyszał, wszystko co poczuł... było całkowicie nowe, dziwne, niecodzienne. Nie znał tego i czuł się... przerażony? A mimo to jednocześnie odczuwał niepowstrzymaną chęć żeby poznać to wszystko samemu.
Cienki ogon zakołysał się na boki, a jego końcówka zetknęła się z czymś... ciepłym? Pisklak wykręcił szyję na bok, obracając łeb i dostrzegł... smoka. Odruchowo zrobił jeden, niewielki krok do tyłu, nie spuszczając spojrzenia niebieskich źrenic z bezskrzydłego. Skulił się, chowając wszystkie cztery łapy pod siebie i lekko wyginając długie plecy ku górze. Skrzydła położył po bokach, końcówkami piór zahaczając o ziemię, a ogon gwałtownie poruszał się na boki. Pochylił także łeb, ale nie odwracał wzroku – ten cały czas był skierowany w stronę nieznajomego... a może to wcale nie był nieznajomy? Młode, które dopiero co wyszło jaja raczej niezbyt wiele wiedziało o otaczającym je świecie... ale będzie jeszcze mieć okazje żeby go poznać.
: 20 gru 2017, 22:44
autor: Rhaegranthur
Na jajku powstały pęknięcia czyż tak? Jak miał zareagować na to samiec?! Oczywiście w jedyny prawidłowy dla siebie sposób... zakrył pęknięcia przednią łapą udając, że nie czuje drgnięć.
-Nie, nie... to jeszcze nie ten czas. Śpij dalej.– szeptał kołysząc lekko jajem. Najwyżej potem młodzian zhaftuje się dumnemu tacie białkiem na łapy. Czując, że to coś w środku wcale nie zamiera przestać się rozpychać Rhae westchnął ciężko i przejechał łapą po pysku.
-Nie mogłeś posiedzieć tam aż znajdę ci jakąś mamę?– jęknął pod nosem widząc jak skorupka zapada się i wystają z niej granatowe szponki.
Choć na początku z niechęcią teraz obserwował uważnie co się działo. Pierwszy raz widział jak wykluwa się jego własne pisklę i szczerze mówiąc... ogon i wąsy co chwila drgały mu nerwowo. Czy na pewno to coś sobie poradzi? Czy wylezie? Czy będzie trzeba je umyć? Na samą myśl zacisnął mocniej pysk. No musiał... przecież jak drapieżniki poczują woń małego smoka... a niech to! Na prawdę nie chciał tego robić i wydął dość zabawnie wargi kiedy mały już stał na ziemi.
-Dobra pokazuj coś ty za jeden czy jedna.– rzucił nagle. Maluch uciec nie mógł bo Rhae nadal był zwinięty w kłębek tworząc w środku miejsce na młode i jajko. Pochylił łeb i pchnął cośka na plecy tak by móc zobaczyć jego brzucho i ...
-Klejnoty rodowe. Dobra chłopie, co powiesz na Tialdreith?– dodał jakby to imię od zawsze siedziało gdzieś mu w głowie. Dwukolorowe ślepia zlustrowały malca po czym dość niechętnie (bardzo i krzywiąc się) samiec wylizał dokładnie swoje pisklę. Zakrztusił się kilka razy ale chociaż pozbył się zapachu jajka czy pierworodnemu się to podobało czy nie.
-Rany jak one to znoszą.– jęknął nadal wystawiając końcówkę jęzora.
Tialdreith nadal musiał siedzieć w "zamknięciu" cielska swojego taty, jedynie jajko zniknęło ponieważ Rhae przeniósł je maddarą wgłąb jaskini i spalił ogniem magicznym.
: 21 gru 2017, 19:38
autor: Tialdreith
Młodzik drgnął, kiedy zauważył, że duży smok się poruszył, a gdy do jego małego łebka dotarło, że jest "otoczony" przez cielsko nieznajomego, zaczął się niekontrolowanie trząść. Ani trochę nie podobała mu się sytuacja w której się znajdował i natychmiast zaczął żałować tego, że zdecydował się opuścić swoje dotychczasowe schronienie.
Z gardła smoka wydobyło się niezadowolone mruknięcie, gdy został popchnięty i przerzucony na plecy. Położył się na swoich własnych skrzydłach, które jednocześnie niewygodnie przygniótł, a jego łapki powędrowały do góry, dzięki czemu miał okazję obejrzeć je w pełnej okazałości. Mały natychmiast przybrał naburmuszony wyraz pyska i posłał dużemu obrażone spojrzenie...
I na moment zamarł. Gdy tylko błękit jego oczu spotkał się z różnobarwnymi ślepiami ciemnołuskiego, poczuł coś... dziwnego. Z jednej strony było to znajome, przyjemne uczucie, które wypełniało go spokojem, podczas gdy z drugiej... nie mógł znieść tego spojrzenia. Nie chodziło tu o same ślepia, nie miała tu znaczenia ich niecodzienna barwa, a jedynie sam sposób w jaki smok patrzył się na pisklę. Mogłoby się zdawać, że nie ma w tym nic szczególnego, ot ojciec patrzący się na swoje dopiero co wyklute dziecko, ale młodzik dostrzegał w tym coś jeszcze. Coś całkowicie innego, co wypełniało zdecydowanie zbyt dużą ilością odczuć, których nie był w stanie zrozumieć. Denerwowało go to. Był zły sam na siebie, że znalazł się w takiej sytuacji. Ale najbardziej irytowało go to, że z każdą sekundą jaką spędził na wpatrywaniu się w ślepia skrajnego, całe to spojrzenie wydawało mu się coraz bardziej znajome... choć do tej pory nie było nikogo kto mógłby na niego spojrzeć.
Do uszu pisklęcia dotarły wypowiedziane przez ojca, niezrozumiałe dla młodego słowa. Lekko przekrzywił łeb, jednocześnie lekko otwierając pysk, podczas gdy starał wyłapać się każdy nowy, nieznany mu wyraz, ale w tym momencie nie miało to raczej dla niego zbyt wielkiego znaczenia. Nie był w stanie spamiętać tych słów, a tym bardziej ich powtórzyć.
Przymknął ślepia i lekko drgnął, gdy samiec zdecydował się go wyczyścić. Mały do tej pory nawet nie zwrócił uwagi na to, że był cały ubrudzony śluzem, który "siedział" razem z nim w jednym jaju. Może po prostu tak się do niego przyzwyczaił? W każdym razie, cierpliwie leżał, czekając aż jego ojciec zrobi to co ma do zrobienia, a gdy tylko ten spróbował cofnąć łeb... młodzik gwałtownie uniósł drobną szyję do góry, a niewielkie szczęki rozwarły się, żeby zamknąć pomiędzy drobnymi, ostrymi kiełkami jeden z sumiastych wąsów skrajnego.
Dlaczego to zrobił? Sam nie wiedział. Może po prostu chciał się "odegrać" za to, że duży go przewrócił? Prawdopodobnie, tym bardziej, że gdy tylko pisklak wyszedł ze swojego poprzedniego stanu, na jego pysk znów wrócił grymas niezadowolenia, a w ślepiach było widać lekkie poirytowanie. Aż zacisnął mocniej szczęki i najwyraźniej nie miał najmniejszego zamiaru puścić.
: 22 gru 2017, 17:31
autor: Rhaegranthur
Zastanowił się chwilę cóż też powinien teraz zrobić... szkoda, że ktoś nie napisał jakiegoś poradnika na temat wychowywania piskląt przydałby mu się teraz. Co robiła jego matka, wyklute – jest, wylizane – jest, jajko zniszczone – jest... Zachmurzył się szukając w pamięci dalszych instrukcji i wtedy też poczuł coś na wąsie. Coś zmieniło się po chwili w ból gdy igełki zębów zaczęły przebijać delikatną w tym miejscu smoczą łuskę.
-Do kroćset.– warknął przez zęby nie chcąc wrzasnąć, a łzy odważyły się zamajaczyć w jego ślepiach. Na bogów, ależ boli! I to przez takiego małego smoka. Wielka łapa pojawiła się obok pyszczka młodzika i nagle zamknęła mu oba skrzydełka nosa. Rhae mógł być bardziej brutalny i po prostu rozewrzeć mu pyszczek, ale... pisklę było jeszcze zbyt delikatne. Dlatego też postawił na podduszenie! Nie mogąc oddychać nochalem w końcu otworzy paszczę.
-Ty mały... czekaj no aż twoje urosną.– rzucił spomiędzy zębów ewidentnie dając młodemu znać, że nie podoba mu się to co robił.
Po ewentualnym uwolnieniu się Rhae złapał młode łapą za kark i uniósł do góry.
-I co ja mam z tobą począć.– westchnął przyglądając mu się z dołu. Może...
-Ej, chcesz jeść może?– uniósł brew rozglądając się po grocie i postawił młode na ziemi. Wstał powoli i w końcu cielsko uwolniło pisklę. Jedyne co znalazł to kilka skrawków po swoim posiłku... no cóż... nie miał zbytnio szczęście z jedzeniem. Podsunął młodemu mięso i siadł patrząc na niego roziskrzonymi w półciemnościach ślepiami.
: 28 gru 2017, 13:52
autor: Tialdreith
Tial nie spuszczał wzroku ze swojego ojca nawet na moment, a gdy usłyszał warknięcie, w jego ślepiach pojawiła się odrobina... strachu? Młody nie spodziewał się takiej reakcji po tym co zrobił i był nieco zaskoczony z powodu zaistniałej sytuacji. Lekko drgnął, kiedy ojciec zbliżył do niego łapę, a jak pazury zacisnęły się na skrzydełkach malutkiego nosa... Rhae musiał zdać sobie sprawę, że popełnił błąd.
Młody gwałtownie szarpnął łebkiem, cofając go do tyłu, mając na celu wyrwanie się z "uścisku". Jednocześnie warknął gardłowo, a drobne kiełki, które cały czas trzymały sumiastego wąsa, przejechały po sporym odcinku jego długości, zanim pisklak zdecydował się otworzyć pysk. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę co zrobił, a spojrzenie błękitnych oczu znów skupiło się na większym smoku. Tym razem nie było w nich ani strachu, ani poirytowania, jednie lekki szok i zaskoczenie spowodowany czynami Rhae. To chyba jednak było za dużo, żeby mały, pisklęcy łebek był w stanie sobie to przyswoić.
Gdy zawisł w powietrzu, trzymany za kark przez łapę ojca, na pysk znów wrócił grymas zdenerwowania i irytacji. Zdecydowanie nie podobało mu się to wszystko, co ten duży z nim robił! Wykorzystywał swoją przewagę i podnosił go sobie, przekładał, popychał, robił to co mu się podobało! Pisklak zaczął już obmyślał kolejną zemstę, gdy ojciec wpadł na kolejny pomysł i odłożył go na ziemię. Na to tylko czekał! Z trudem obrócił swoje długie cielsko i małymi, niezgrabnymi kroczkami zaczął dreptać w kompletnie inną stronę, nie przejmując się tym, że prawdopodobnie zaraz zaliczy bliskie spotkanie z jakąś ścianą. Byleby uciec jak najdalej!
Ale... zaraz... Pisklak poruszył noskiem, a do jego nozdrzy dotarł zapach, który wydawał mu się dość... przyjemny. Chude łapki zatrzymały się, a młody padł zadkiem na zimną podłogę jaskini. Potrzebował krótkiej chwili na obmyślenie dalszego planu działania. Poruszył niewielkimi skrzydłami, które irytowały go jak wiele innych rzeczy do tej pory – no bo w końcu siedziało mu to to na plecach, było ciężkie i na dodatek wydawało dziwne dźwięki jak się tym ruszyło za mocno, albo dotknęło ziemi. I on ma z tym żyć? Mruknął niezadowolony.
Nie potrzebował dużo czasu żeby zapomnieć o swoich poprzednich przemyśleniach. Powoli wstał i ponownie się obrócił, żeby wrócić do miejsca z którego przed chwilą chciał uciekać... i miał nadzieję, że będzie warto! A jednak... niebieskie ślepka ujrzały jedynie skrawki mięsa. I on ma się tym najeść? Posłał ojcu obrażone spojrzenie, po czym zbliżył się do resztek pożywienia i zaczął je powoli żuć. Nie czuł się najlepiej, ale skoro ma przynajmniej tyle to szkoda byłoby nie skorzystać, prawda?
: 28 gru 2017, 14:27
autor: Rhaegranthur
Po tym jak maluch przeciągnął zębami po prawie całej długości jego wąsa miał wielką, ale to na prawdę wielką ochotę postąpić jak jego siostra. Zjeść go tu i teraz, mieć spokój i znów grotę tylko dla siebie. Poparzył na niego oceniając wartości odżywcze po czym westchnął ciężko. Przeżył wylizanie pisklęcia chyba nie mogło być aż tak źle by go od razu musiał mordować. Przejechał łapą po pysku po czym skupił się na szukaniu mięsa.
Jasne, że kątem oka zauważył jak mały się oddala. I co potem... wylazłby na zewnątrz i jakieś bydle by go złapało, chciało zjeść. I co by było jeszcze później? Wołanie o pomoc rzecz jasna, dlatego też Rhae miał gdzieś to co wyczyniał młody przynajmniej w tej chwili. Poza tym pewnie ciapa zgubiłaby się w ciemnościach i zaczęła piszczeć w proteście, że jak to tak. Tu było jasno, a tam w głębi ciemno. Pozostawał też ostatni fakt, zanim Tial wyszedłby z okręgu światła Rhae już dawno zdążyłby mu podłożyć po łapy własny ogon. No dajcie spokój, taki maluch daleko by nie polazł jak ledwo ze skorupy wyszedł.
Z tych wszystkich powodów razem dumny tatuś po prostu rzucił ochłapem mięsa i zaczekał aż synek do niego wróci. Uśmiechnął się pod nosem widząc w tył zwrot. Następnie to posępne niemal oburzone spojrzenie.
-Ej młody myślisz, że tak łatwo o pożywienie? Ja w twoim wieku nie dostałem nic więc powinieneś się cieszyć chociaż z takiego skrawka. Trzeba dziękować naturze za to co nam daje a nie grymasić jakby się było co najmniej człowiekiem.– rzucił poważnym tonem. Ciekawe czy chociaż szczypta informacji trafi do tego małego łepka.
Rhae sprawił, że magiczny płomyk unoszący się przy suficie nieco zwiększył swoją moc. Dzięki temu w grocie było jaśniej, ciepłe pomarańczowo-żółte światło oblało oba smoki.
Zaczekał aż młodzik zje po czym podumał chwilę. Najważniejsze to umieć uciekać...
-Dobra, dość leniuchowania. Wstawaj na równe łapki jak tata. Jestem twoim zhangbèi, Rhaegranthur. Czyli ja, jasne? Ja jestem tata ty mój syn Tialdreith.– powiedział spokojniej i wstał. Mimo krótkich łap teraz znacznie górował nad młodzikiem.
-Pierwsze zadanie to... widzisz ten duży kamień.– wskazał go łapą na granicy światła.
-Musisz szybko do niego dobiec, na razie po prostu szybko idź.
: 28 gru 2017, 16:21
autor: Tialdreith
Przeżuwał resztki mięsa, podczas gdy jego ojciec znów coś do niego mówił – a do małego łebka nie trafiały praktycznie żadne informacje, bo czego można oczekiwać po tak młodym pisklęciu? Nie potrafił mówić, nie znał też znaczenia żadnych słów, więc do jego uszu trafiały jedynie pozbawione jakiegokolwiek sensu dźwięku. No, może mógł się nieco sugerować tonem jakim mówił Rhae – i wychodziło na to, że to coś ważnego. Ale co z tego, skoro młody i tak nie wie co?
Pionowe źrenice na moment powędrowały do góry, skupiając swój wzrok na płomieniu, na który wcześniej nie zwróciły uwagi. Mały na moment przerwał jedzenie i zaczął obserwować magiczny twór z zainteresowaniem. Niezwykle zaciekawiło go to, jak płomyczek rozświetla całą grotę, w czego efekcie nie muszą siedzieć w ciemności.
Ale mimo wszystko jedzenie okazało się bardziej interesujące, dlatego Tial zaraz wrócił do posiłku, a zaraz po tym jak skończył, powoli wstał i zamruczał zadowolony. Najchętniej poszedłby spać.
Jedyny problem w tym momencie tkwił w tym, że duży najwyraźniej nadal nie zamierzał dać mu spokoju. Młody przymrużył oczy, spoglądając na starszego z lekkim znudzeniem, ale tym razem przyłożył większą wagę do wypowiadanych przez niego słów. Być może coś tam zostało w tym małym, głupim łebku, być może zapamiętał jakieś pojedyncze słowo lub mniej więcej zrozumiał co znaczy... ale jakoś nie śpieszyło mu się do tego żeby któreś z nich powtórzyć.
Polecenie wydane przez samca też raczej nie zostało zbyt dobrze zrozumiane i gdyby nie to, że zdecydował się wskazać na oddalony od nich kamień to młodzik w życiu nie domyśliłby się o co mu chodzi. Przez chwilę pomyślał, wpatrując się w ojca, po czym doszedł do wniosku, że tym razem łaskawie go posłucha i nie będzie z nim "walczyć". Odwrócił się w stronę swojego "celu", po czym zaczął dreptać w jego stronę. Powoli, niezgrabnie, najpierw lewa łapa, potem prawa i od nowa. Długie ciało niezbyt mu w tym pomagało, tak samo ogon, który jak na złość nie chciał trzymać się z tyłu, bo uznał, że dużo wygodniej będzie mu pod łapami pisklęcia. Mimo to młody usilnie go pilnował i starał się nie popełnić żadnego błędu – no bo w końcu nie może się tak po prostu potknąć i pozwolić żeby duży to zobaczył! Pewnie znowu poczuje się lepszy, a do tego nie można dopuścić. A to, że jest większy też nie oznacza, że może się tak czuć. Niech tylko poczeka aż Tial urośnie!
Wracając do pisklęcia, gdy tylko poczuło się nieco pewniej, przyśpieszyło kroku. Stawiało na przemian łapy, cicho stukając pazurami o podłogę jaskini. Ogon mimowolnie zaczął lekko kiwać się na boki, ale przynajmniej nie dotykał ziemi. A skrzydła, które wcześniej zwisały mu po bokach, prawie ciągnąc się po ziemi, nieco uniósł żeby go nie spowalniały, choć nadal nie wiedział co ma z nimi zrobić. I w ten sposób dotarł do kamienia, obok którego stanął, będąc niezwykle zadowolonym z samego siebie.