Strona 1 z 27

: 19 paź 2016, 11:23
autor: Figlarne Serce
Niezwykle piękne i romantyczne miejsce, szczególnie nocą, gdy krążące wśród traw i drzew świetliki czynią tutejszą atmosferę niemal magiczną. W dzień również jest to bardzo przyjemne miejsce, rosną tu majestatyczne drzewa i rozłożyste krzewy. Z samego szczytu wzgórza jest też przyjemny widok na najbliższą okolicę, czasem nawet późną jesienią może uchować się jakiś kwiat, głównie dziki wrzos lub nagietek. Jedynym minusem są pobliskie bagna, jednakże przykre zapachy oraz mgły rzadko kiedy zakłócają spokój Wzgórza Świetlików; zdarza się to jedynie, gdy wiatr jest ku temu sprzyjający i wyjątkowo porywisty.

: 22 paź 2016, 16:32
autor: Znamię Burzy
Znalazł więc trochę czasu i przyszedł w miejsce spotkania z Figlarną. Sam musiał przyznać, że Wzgórze wygląda niezwykle o zachodzie słońca... i to wprawiło go w swego rodzaju zakłopotanie. Miał już na dziś naprawdę dosyć. Kiedy dowiedział się, w jaki sposób Zatruta otrzymała rany zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. A jeszcze gorzej zrobiło się, gdy... zresztą nieważne. Przynajmniej na razie nieważne...
Mógłby jeszcze zawrócić, cieszyć się spokojem w swojej jaskini... ale nie. Przyszedł na Wzgórze, bo Figlarna chciała się z nim spotkać. W wyobraźni Burzowego kreował się scenariusz rozmowy. Miał cichą nadzieję, że nie będzie musiał się ziścić.
Podszedł do sylwetki majaczącej jeszcze niedawno w oddali i rzucił – chciałaś się ze mną widzieć?

: 22 paź 2016, 17:32
autor: Figlarne Serce
Jednak przyszedł, ale wcale nie sprawiło to, że poczuła się lepiej, a wręcz przeciwnie. Teraz gdy byli sami czuła się jeszcze bardziej niepewnie, a serce uderzało jej szybko i niespokojnie. Powoli odwróciła się w jego stronę z opuszczonymi uszami.
– Tak. Powiedz mi proszę...czy ja...zrobiłam coś złego? Ostatnio mówisz do mnie jakoś tak...oschle. Rozgniewałam cię czymś? – zapytała i wpatrzyła się w niego swoimi dwubarwnymi oczami. Postanowiła, że najpierw wyjaśni tę sprawę, gdyż nie dawała jej ona spokoju. Figlarna była niestety bardzo wrażliwą duszyczką, więc taki ton u osoby z którą łączyły ją pozytywne relacje był dość niepokojący.

: 23 paź 2016, 17:09
autor: Znamię Burzy
– Oschle? – na jego twarzy wymalował się nieśmiały uśmiech. Wymuszony? – raczej byłem po prostu zdenerwowany całą sytuacją – miał na myśli rzecz jasna spotkanie z Zatrutą. Jak mógłby się nie zdenerwować? Nieznana samica pojawia się na terenach Wody. Z ranami. A jak je zdobyła pozostawi już bez komentarza.
– Nie rozgniewałaś mnie niczym – z niewiadomych przyczyn na usta cisnęły mu się słowa przynajmniej dotychczas. Nie potrafił tego wyjaśnić. Może to całokształt zachowania samicy kształtował się w jego oczach w taki sposób, że patrzył na nią krytycznym okiem. Może miała na to wpływ sytuacja, która wywiązała się podczas ich pierwszego spotkania. A może coś innego... kto wie?
Tak czy inaczej jego głos brzmiał już zupełnie normalnie. A w jego myślach pojawiła się fraza na razie. Jeśli jego scenariusz będzie dalej się wypełniał, to pewnie tak, pewnie na razie.

: 23 paź 2016, 18:29
autor: Figlarne Serce
Uważnie obserwowała jego zachowanie, spojrzenie, wyraz pyska i wsłuchiwała się w ton jego głosu starając się dokładnie wybadać jak wygląda sytuacja. Intuicyjnie wyczuła, że Nefrytowa może jednak nie mieć do końca racji. W sumie łowy na serce samca można przyrównać do polowania na zwierzynę i to bardzo płochliwą zwierzynę. Jeden niewłaściwy gest uczyniony w złym momencie może wszystko zepsuć. Różnica była taka, że zwierzyna nie złamie ci serca, a osoba darzona uczuciem niestety tak. Zdecydowanie lepiej zaczekać z wyznawaniem miłości na lepszą okazję. A może sam kiedyś poczuje się gotowy to uczynić? Figlarna odetchnęła spokojniej słysząc, że nie jest na nią zły i uniosła uszy.
– Rzeczywiście zrobiło się wtedy nieciekawie. – przyznała. – Ale myślę, że naprawdę dobrze sobie z tym poradziłeś, jak na przywódcę przystało. – uśmiechnęła się. – Pewnie jesteś zmęczony, ale chciałam, żebyś przyszedł, bo mam do ciebie pewną prośbę. Pomógłbyś mi potrenować walkę, ale taką niemagiczną? Bo znam jedynie podstawy, a nigdy nie wiadomo kiedy dostanę bólu głowy i jakiś drapieżnik, odgryzie mi łapę na wyprawie. – rzekła na koniec żartobliwym tonem. Trening to zdecydowanie dobre rozwiązanie zaistniałej sytuacji, raz, że skupienie na nauce pomoże zapomnieć o wcześniejszych nerwach, a dwa, że naprawdę będzie przydatne.

//Wspólna nauka, ewentualnie pomoc w nauce ataku i obrony na poziom II. Co ty na to?//

: 25 paź 2016, 22:27
autor: Znamię Burzy
No to został trochę zbity z tropu. Tak piękny scenariusz upadł. Może i dobrze...?
Nie da się ukryć, był zmęczony. Pewnie wolałby wrócić do swojej jaskini i położyć się na posłaniu. Zasnąłby w tym samym momencie, w którym zamknąłby oczy, więc nauka walki jest głupim pomysłem. Bardzo głupim – dobrze, możemy potrenować – powiedział jakby wbrew sobie i uśmiechnął się lekko. Ten brak asertywności pewnie niejeden raz da mu się we znaki. Trzeba będzie popracować nad tą cechą.
Jednak nie potrafił odmówić. Pewnie dręczyłoby go potem poczucie winy. Pewnie... zresztą, zgodził się. Figlarna chciała poćwiczyć umiejętność walki. A gdzieś tam w nieświadomości migała czerwona lampeczka.
– To... atakuję pierwszy – może powinien pozwolić Figlarnej zaatakować jako pierwszej? Może powinien.
Ugiął lekko łapy i zrobił kilka szybkich kroków w stronę samicy, a następnie skoczył w jej stronie. Zamierzał zacząć od prostego ataku. Wyskoczył do góry i ułamek sekundy przed dotknięciem łapami podłoża wyciągnął prawą łapę, rozłożył pazury i ciął w stronę lewego barku samicy. Gdyby atak się udał, to rozorałby cały bark, oraz pewnie kawałek przedniej łapy. Burzowy dotknął lekko ziemi, a jego łapa jeszcze bardziej wystrzeliła w stronę kleryczki.
Wzburzony podejrzewał, że jego ruchy są strasznie powolne. Pewnie nie problem ochronić się przed takim atakiem. Ale były i pozytywy – już czuł, że rytm serca przyspieszył, a jasność jego myślenia się zdecydowanie poprawiła.

: 28 paź 2016, 12:49
autor: Figlarne Serce
Naprężyła łapy zbierając w nich potrzebną energię, a gdy ostre pazury już mknęły w jej stronę wybiła się z nich mocno i odskoczyła w bok. Jako, że była mniej zmęczona, niż Wzburzony siłą rzeczy jej unik powinien być szybszy, a łapa samca nie powinna jej dosięgnąć.
– Całkiem nieźle, ale i tak jestem od ciebie zwinniejsza. – powiedziała nieco wyzywająco z drapieżnym uśmieszkiem. Teraz nadeszła kolej na jej ruch, więc niespodziewanie otworzyła paszczę i zionęła dużym strumieniem lodu w prawe skrzydło samca. Gdyby ów atak się powiódł przywódca Wody miałby spore odmrożenia na skrzydle. Figlarna czujnie obserwowała każdy jego ruch.

: 30 paź 2016, 17:59
autor: Znamię Burzy
Przyszła uzdrowicielka musiała być zwinna. Bandaże i te sprawy. On musiał panować nad maddarą, a to mu całkiem wychodziło. No dobra, nie zawsze, ale jednak nie było aż tak źle.
Zobaczył, że samica zamierza zaatakować go ogniem. Albo, jak się za chwilę miało okazać – lodem. Ugiął mocno wszystkie cztery łapy, jednak przeniósł ciężar ciała tak, aby odbić się z prawych kończyn. Skontrolował ogon, wyprostował grzbiet, schylił lekko łeb, tak aby jego skok był dokładniejszy. I odbił się. Wykonał długi sus, bo na odległość około dwóch ogonów w lewą stronę. Dotknął ziemi lekko ugiętymi łapami. Płynnie je wyprostował i przeszedł do biegu.
Zwinniejsza? Dziś na pewno. Jednak udało mu się odskoczyć.
Biegł na ugiętych nogach w stronę jej prawego barku. Przez cały czas zwracał uwagę na swój styl. odpowiednie ułożenie ogona, kręgosłupa, ochrona szyi. Przede wszystkim był o przecież trening. Gdy tylko zbliżył się na krok od samicy wyciągnął prawą łapę i zaatakował przy użyciu siły. Zrobił pozostały krok, a łapa wystrzeliła w stronę barku Figlarnej. Łapa była zwinięta w pięść, przez co jego atak pozostawał niegroźny. Tym razem jego ruchy były nieco szybsze.

: 16 lis 2016, 10:16
autor: Figlarne Serce
Obserwowała uważnie wszystkie poczynania Wzburzonego i gdy ten wyprowadził swój atak energicznie ugięła łapy, wszystkie cztery niemal zupełnie przykucając i opierając się mocno nimi o podłoże. Skrzydła trzymała złożone tuż przy ciele, utrzymywała prostą postawę, a ogon wisiał teraz swobodnie nad ziemią. Skumulowała w łapach niezbędną do wykonania skoku energię rozkładając ciężar swojego ciała równomiernie na każdą z nich. Wreszcie po niemal skrajnym naprężeniu mięśni odepchnęła się łapami od ziemi z całych sił wykonując krótki i precyzyjny odskok w lewo. Będąc jeszcze w powietrzu opuściła niżej pysk wystawiając przednie łapy i uginając je w chwili kiedy stykały się już na nowo z ziemią. Kończąc ów manewr dostawiła do nich tylne i obróciła się tak, by ponownie znaleźć się do samca przodem. Przycisnęła mocniej skrzydła do boków, wyprostowała się, uniosła wyżej ogon, a łeb ustawiła w równej linii z kręgosłupem. Zaczęła biec ku niemu sprawiając wrażenie jakby szarżowała, by zaatakować jego lewą przednią łapę swoimi kłami, ale to był blef. Będąc już dość blisko smoka nagle ponownie ugięła łapy, ciężar przenosząc tym razem bardziej na tylne. Wybiła się z nich mocno i pewnie, a będąc w powietrzu wysunęła cały komplet swoich ostrych pazurów. Celowała oczywiście w grzbiet samca zamierzając na nim wylądować i z miejsca od razu zagłębić swe pazury w obu jego bokach.

: 02 gru 2016, 21:51
autor: Znamię Burzy
Uderzył prawą łapą w pustą przestrzeń. Do tego, aby pięść dosięgła Figlarnej zabrakło dosłownie kilku łusek. Starając się w miarę jasno myśleć, co po takim dniu naprawdę nie było proste, powędrował wzrokiem za kleryczką. Widział, że ledwo co dotknęła łapami ziemi, a już przygotowała się do szarży.
Ugiął więc łapy nie zapominając oczywiście o bojowej postawie. Nieco uniesiony ogon, skrzydła przyciśnięte do ciała. Lekko opuszczony łeb, w taki sposób, aby osłaniał szyję, no i rzecz jasna stabilnie rozstawione kończyny. Chciał uniknąć szarży Figlarnej poprzez prosty odskok w bok, więc ugiął łapy podświadomie rozkładając odpowiednio ciężar ciała... i podjął nagłą decyzję.
Decyzję spowodowaną nagłym skokiem samicy. Całe szczęście nie zdążył sam jeszcze wyskoczyć! Teraz odbił się prędko z prawych łap w taki sposób, aby siła jego ciała popchnęła go w lewą stronę. Czyli, krótko mówiąc, Burzowy zamierzał się przeturlać. Zwinnie i szybko przesunął się o trzy obroty ciała w lewo i stanął na równe łapy jednocześnie przekręcając się w prawo. Od razu później wysunął lewą przednią łapę i postawił ją przed prawą. Identyczny ruch zrobił z tylnymi łapami, a następnie dostawił prawe łapy, aby znajdować się idealnie naprzeciwko prawego boku Figlarnej. Wzburzony zobaczył, że ta w zasadzie dopiero co wylądowała na ziemi, może nawet przy uderzeniu w ziemię straciła na chwilę równowagę.
W takim razie mógł przejść do ataku. Tym razem, podobnie jak jeszcze przed chwilą kleryczka, zamierzał zaatakować ogniem. Bądź co bądź, miał do tego idealną sytuację. Stanął mocno na łapach, napiął mięśnie, wbił w ziemię pazury i zebrał w sobie, a dokładniej rzecz biorąc w płucach energię. Gdy poczuł znajome uczucie otworzył szeroko pysk i wyrzucił z siebie całą tę moc. Energię w postaci żywego ognia. Stożek miał być wąski, skupiony, płomień miał wyrządzić szkodę tylko na niewielkiej powierzchni ciała. Choć, jeśli jakiś czerwony język dotknie futra Figlarnej... trzeba będzie użyć maddary.

: 28 gru 2016, 16:39
autor: Aldranoth
//Dzwoneczki, gdzie jesteście?//

Rozsądny rzadko zapuszczał się na tereny wspólne, bo i nie miał po co, lecz tym razem to się zmieniło. Postanowił dołączyć do poszukiwań dzwoneczków, które odbywały się na masową skalę, wśród członków wszystkich stad. Tak właściwie to nie wiedział ani czego szuka, ani gdzie powinien szukać, ani nawet co mu z tego szukania przyjdzie, ale co mu szkodzi spróbować? Więc spacerował wśród świetlików, szukając czegokolwiek, co pasowałoby do jego, dosyć ogólnego, wyobrażenia dzwonka.

: 28 gru 2016, 18:38
autor: Deszczowa Kołysanka

A więc kolejny poszukiwacz dzwoneczków ruszył na łowy.. Obrany cel, Wzgórze Świetlików, w sam raz nadawałoby się do schowania dzwoneczka, który świetnie by się tutaj czuł, pośród tych wszystkich latających światełek. Oczywiście gdyby tutaj był... Jednak, im dłużej Rozsądny szukał, tym bardziej nabierał przekonania, że owej błyskotki niestety tu nie znajdzie. Żadnego dzwonienia, żadnych srebrnych albo złotych iskierek. Żadnego śladu małego skarbu... Ale przecież nie można było się ot tak po prostu poddawać. Może jest ukryty gdzieś indziej?

: 03 lut 2017, 20:47
autor: Cień Kruka
Jaspis przydreptała na miejsce w wesołych podskokach. W końcu lubiła uczyć się nowych rzeczy, a dziś właśnie czekała ją nauka. I to nie byle jaka! Dziś w roli nauczycielki miała wystąpić jej ukochana siostra – Chaosia!
Młoda smoczyca nie mogła się doczekać. Była strasznie ciekawa, jak będzie wyglądała nauka. Jak raz, nie była to nauka niczego niebezpiecznego – nie groził jej dziś upadek z wysoka, utopienie, ani pożarcie przez Wroga. Dzisiaj będą uczyły się śledzenia.
Umiejętność ta z pewnością przyda się kiedyś Motylkowi podczas polowań, albo innych wypraw. Od wyśledzenia ofiary już tylko krok do złapania jej i zjedzenia, prawda? Wojownikowi również ta cecha się przyda. Będzie mogła śledzić Wrogów z Ziemi i Wody i ich zagryzać, jak akurat nie będą patrzeć. Śledzenie jest fajne. A w każdym razie takie się dla Motylka wydaje. Ciekawe, czy będzie dalej tak uważać, gdy skończy naukę?

: 03 lut 2017, 22:01
autor: Deszczowa Kołysanka
Chaos właściwie nie wiedziała jak to się stało, że umówiły się na naukę. Ale nie miała nic przeciwko. Ostatnio zbyt mało czasu spędzała z siostrzyczką.. Trzeba to szybko nadrobić! Możliwie jak najszybciej zjawiła się na wzgórzu świetlików, które wybrały jako miejsce spotkania. Możliwie jak najszybciej... Ale Jaspis była szybsza. Uśmiechnęła się, widząc siostrzyczkę. Ciekawe czy ona ją już zauważyła? Chaos akurat dzisiaj leciała, co było ostatnio troszkę rzadkością. Lubiła latać, ale w większość miejsc dostawała się raczej drogą naziemną. Jakoś tak to wychodziło.. Złożyła skrzydła i zapikowała w dół, rozkładając je dopiero wtedy, gdy była już nisko, a następnie przeleciała jeszcze kawałek, szybując i wylądowała obok siostrzyczki, od razu skacząc w jej kierunku. Chciała złapać w swoje łapki i moooooocno przytulić.
-Cześć!
Przytulaskowi oczywiście towarzyszyło też ciepłe powitanie. Gdy już wreszcie usiadła, przekrzywiła łeb na bok, z wesołym uśmiechem na pyszczku. Nauka miała dotyczyć śledzenia. Nie była w tym najlepsza, ale umiała na tyle, aby móc podzielić się wiedzą i podszkolić Jaspisię. No to zaczynamy.
-Wiesz co nieco o śledzeniu prawda?
Przechyliła łeb na drugą stronę. Ogólniki znał chyba każdy.
-Pozwala na znalezienie czegoś, w zależności od tego czego się szuka. Tropu zwierzęcia, zarówno drapieżnika jak i ofiary, lub na przykład smoka. Albo po prostu śladów w terenie.
Ot właśnie były te ogólniki. Taka.. Definicja. Wstała, aby przejść kawałek po okręgu, wokół siostrzyczki, łasząc się do niej jak dość duży kotek. Wypowiedź kontynuowała dopiero, kiedy wróciła na miejsce.
-Wszystko zostawia jakieś ślady, tropy, mniej lub bardziej widoczne. Mogą one zostać po tym, jak jakieś powiedzmy.. Zwierzę, przejdzie się po terenie, albo na skutek innej jego czynności. W ziemi, na gałęziach, na pniach. Ślady zostają też po jedzeniu z którego skorzystał śledzony osobnik, albo w miejscach gdzie została stoczona jakaś walka.
Uśmiechnęła się, ukazując szereg białych ząbków. Oj, nie zamierzała wszystkiego sama powiedzieć. Za łatwo by było.
-A teraz ty mi powiedz..
>Dramatyczna pauza okraszona zadziornym wyrazem pyszczka<
–.. Jakich tropów byś szukała śledząc jakieś zwierzątko? Lub smoka.
Zachichotała i wyraz pyszczka rozpogodził się. Popatrzyła gdzieś tam w górę. Pogoda była dobra, nie zanosiło się na deszcze. Trochę co prawda wiało, ale może to nawet będzie pomocne.

: 04 lut 2017, 0:35
autor: Cień Kruka
Jaspis spodziewała się raczej, że siostra przybędzie ziemią. Nie przewidziała tego, że dużo odważniejsza od niej Chaosia nie uzna wiatru za problem. Może to dlatego, że ona latała dłużej, miała więcej czasu na ćwiczenia? W przeciwieństwie do Motylka, nie była świeżo po naukach. To musiało robić swoje.
W każdym razie zielona smoczyca oczekiwała raczej, że ujrzy znajomą sylwetkę na horyzoncie. W pierwszej chwili zaskoczył ją więc łopot skrzydeł. Zaraz jednak, po zadarciu łba do góry i dostrzeżeniu szybko zbliżającej się siostry, pyszczek Jaspisu rozjaśnił szeroki uśmiech. Strasznie się za nią stęskniła! Była ciekawa, gdzie Chaosia była, co widziała, czego się nauczyła i jak wiele razy otarła się o śmierć.
Południowa odwzajemniła uścisk, przytulając siostrę mocno do swojego puszystego futerka tak blisko, by poczuć jak bije jej serduszko.
– Cześć! – odparła. pyszczkiem ocierając się o szyję Północnej.
Tak się cieszyła, że będą się uczyć razem! Chaosia była strasznie mądra, na pewno wie bardzo dużo różnych rzeczy o śledzeniu i o wszystkim! A jak Jaspis się wszystkich tych rzeczy dowie, to będzie mogła też być mądra i sama kiedyś uczyć. I przede wszystkim będzie mogła być Wojownikiem i chronić wszystkich przed Wrogami. Wrogowie byli bardzo niedobrzy i wrodzy, mogliby zrobić krzywdę Chaosi!
Smoczyca usiadła, owijając ogonkiem łapki i okrywając się pierzastymi skrzydełkami. Nie ma co kryć, zimno jej nieco dokuczało. Skrzydła zaś stanowiły idealną izolację termiczną i grzały jak kocyk. Zimno nie przeszkadzało więc w skupianiu się na lekcji. A lekcja zapowiadała się naprawdę ciekawie...
W reakcji na pytanie siostry kiwnęła łebkiem.
– Chodzi o to, żeby iść po śladach, nawet jak ich nie ma. – odpowiedziała.
Coś tam wiedziała, nie? Tak właśnie Drago zdemaskował kiedyś ich kryjówkę podczas zabawy w chowanego. Szedł po śladach, ale wtedy nie było śladów. Nie było przecież śniegu! Wtedy myślała, że to jakaś magia, ale on prawdopodobnie użył właśnie śledzenia.
Gdy Chaosia zakończyła obchód wokół Jaspisu, zielona smoczyca wstała, odwzajemniając się tym samym, ocierając się i tuląc do siostry. W końcu tak dawno nie miały okazji porządnie się wyściskać!
Gdy padło pytanie, zamyśliła się na chwilę. W końcu brzegiem skrzydła wygładziła kawałek śniegu i odbiła w nim kilka razy swoją prawą łapkę.
– Takie ślady, tylko większe. – stwierdziła z przekonaniem. – Jak są ślady takie w śniegu, to można poznać, że chodził tędy smok.
Ależ ona sprytna! To w końcu logiczne, prawda? Była smokiem, więc siłą rzeczy jej ślady były śladami smoka.

: 04 lut 2017, 14:49
autor: Deszczowa Kołysanka
Och, jak wspaniale jest przytulać się! Uśmiechnęła się słysząc definicję śledzenia Jaspisi.
-Tak, dobrze mówisz. Nawet jak nie ma śladów, to śledzenie jest przydatne, żeby je znaleźć. Zresztą, ślad to nie zawsze coś widocznego. Czasem o obecności czegoś co jest obiektem poszukiwań świadczy zapach przynoszony z wiatrem, lub jakiś na przykład odgłos. Trzeba na to zwracać uwagę, bo zamiast znajdywania tropów, może się zdarzyć tak, że usłyszysz coś lub poczujesz tego zapach.
Ale najczęściej jednak były to tropy.. Tak właśnie znalazł je Drago wtedy. Bo Chaos nie umiała jeszcze śledzić i zostawiła mnóstwo tropów, które po prostu doprowadziły go do ich kryjówki. Oparła łebek o Motylka, kiedy i ona podeszła, tuląc się do niej. Mając ją blisko siebie czuła się o wiele lepiej. Odchodziło to głupie wrażenie, że musi wszystkim udowadniać ile jest warta. Nadal pamiętała o naukach i obowiązkach, ale obecność Jaspisu sprawiała, że Chaos była pewna, że jest właśnie tutaj, gdzie ją chcą, potrzebują i kochają.
-Tak.. Ślady łapek to jedne z tych najbardziej widocznych i rozpoznawalnych, jakie mogą istnieć. Można po nich rozpoznać czy tędy przechodził na przykład smok.. I ślady smoka są z reguły podobne właśnie do tych, które stworzyłaś. Czy na przykład jakieś zwierzę. Ślady zwierząt mogą być różne. Zarówno łapy, również te podobne do smoczych, jak i kopytka. Takie odciski łap nazywane są też tropami. Na przykład ślad wilka, będzie wyglądał trochę jak taki trójkącik z mocno zaokrąglonymi rogami i cztery trochę spłaszczone koła, ustawione obok siebie, przy dwóch ścianach. No i jeszcze będą tam ślady pazurów. Podobnie ślady pumy, czy rysia. Tylko że ich ślady nie będą miały zazwyczaj odcisków pazurków i pozostaną tylko te plamki. A na przykład ślad lisa, powinien wyglądać trochę jak pięć takich spłaszczonych kółek, ustawione w kole.
Dla pewności że siostrzyczka zrozumie, narysowała pazurkiem te tropy na wygładzonym śniegu w kolejności takiej, w jakiej je opisywała.
-Oprócz śladów łapek, można znaleźć też inne, na przykład kopyt. Tropy sarny i podobnych do niej zwierząt, będą wyglądać jak takie dwa podłużne placki, ustawione obok siebie. Czasem wygięte trochę końcówkami do drugiego z pary. Mogą mieć też dwie kropki, za tymi plackami. Ślady racic dzika, będą miały te kropki dużo bardziej widoczne niż u innych, a w dodatku, trochę ustawione na bok w stosunku do tej głównej części odcisku. Są jeszcze ślady należące do ptaków, warto żebyś wiedziała jak wyglądają, wtedy nie pomylisz z innymi. To takie trzy kreski, rozchodzące się z jednego punktu w stronę w którą szedł ptak. Czasem jeszcze jest tam czwarta, odchodząca w tył.
Te ślady również narysowała na śniegu.
-Zwierzę szło w tą stronę, w którą są ustawione te mniejsze plamki w wypadku wilka, pumy lub podobnych.. Tą są zazwyczaj drapieżniki, więc trzeba na nie uważać. Drugi typ śladów, sarny, jelenie, to z reguły ślady zwierząt roślinożernych i o kierunku w którym zwierzą szło, świadczą zwężania się przednich końcówek. No i przednia część śladu jest też z reguły bardziej wgnieciona w podłożu niż tylna. I pamiętaj, bo to ważne: zawsze trzeba sprawdzać czy ślad jest świeży.
No właśnie.. Tropy już omówione. A co jeszcze oprócz tropów?
-Ale zwierzęta zostawiają nie tylko odciski łap lub kopyt. Jak myślisz.. Co może jeszcze świadczyć o tym że były w jakimś miejscu?
Kolejne pole do popisu. Teraz już omówią sobie resztę śladów, zaczynając od tych, które wymyśli Jaspis, a kończąc na innych. A potem, kiedy teoria będzie za nimi, zajmą się częścią praktyczną.

//Wilk i lis: klik
Sarna: klik
Ryś: klik

: 04 lut 2017, 19:19
autor: Cień Kruka
Jaspis kiwała łebkiem w strategicznych momentach, zapamiętując kolejne informacje. Z uwagą przyjrzała się nakreślonym na śniegu śladom, starając się utrwalić sobie w pamięci ich dokładny kształt. Nie mogła się doczekać, kiedy zaczną te umiejętności wykorzystywać w praktyce! Chciała sama spróbować coś wytropić i upolować. Ale najpierw musiała dużo się jeszcze nauczyć...
– Może... Jak jakieś ciężkie zwierzę idzie po suchej trawie, albo długo w niej leży, to robią się takie wgniecenia. I jak to jest sztywna trawa, to nawet czasem jest połamana. Ale nie wiem, czy w ten sposób można poznać, jakie zwierzę tam było... Ale na przykład sarny, to obgryzają korę z drzew i wykopują spod śniegu rośliny, A jelenie drapią rogami drzewa, wyżej, niż sarny obgryzają.
Ależ ona dużo wie! Ciekawe, czy miała rację? Nie była tego do końca pewna.
– Oprócz tego wilki, lisy i inne gryzące zwierzęta jak coś zjedzą, to śnieg jest cały czerwony. Ogólnie jak coś krwawi, to zostawia czerwone plamy. I jak się widzi taki czerwony śnieg przy śladach, ale nie ma kości, to znaczy, że szło tędy coś, co łatwo upolować. A jak się widzi żółty śnieg przy śladach, to znaczy że zwierzę tam...
Urwała, nie rozwijając już tej niesmacznej myśli.
– Albo jak coś zjada krzaki – zaczęła nową wypowiedź, szybko, żeby urwać ewentualne próby kontynuowania tematu żółtego śniegu – Jak zjada krzaki, to widać że są zjedzone. Mają pourywane listki, połamane gałązki... Na przykład kozy jedzą krzaki. Nie wiem, dlaczego. Mi tam krzaki nie smakują.
Do dziś nie wiedziała, co ją podkusiło, żeby spróbować zjeść kolczasty krzak. Ale wynikła z tego ważna nauka – odkryła, że smoki nie są kozami. To jedna z takich rzeczy, które dobrze jest wiedzieć, prawda?
– I do gałązek może też czepiać się futerko, prawdaa? Albo piórka. Podobno jak jest ciepło, to od tego ciepła piórka wypadają. I można też iść za takimi piórkami. A sierść i piórka pachną nami, więc stąd wiadomo, że to nasze. I tak wąchając można tropić.
Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że tyle wie.
– Wytropimy coś i upolujemy? – zaproponowała – A w ogóle, to czy jak leciałaś, to da się ciebie wytropić?

: 05 lut 2017, 22:46
autor: Deszczowa Kołysanka
Chaos kiwnęła łebkiem z uśmiechem, potwierdzając słowa siostry.
-Tak, trawa jest w takich miejscach wgnieciona. I nie tylko trawa, bo też śnieg, piasek, błotko.. Różne typy podłoża mogą być wgniecione. Dobrze mówisz o tych sarnach i jeleniach.
No proszę, siostrzyczka bardzo dużo wiedziała.. Tylko trzeba było tę wiedzę wydobyć i przyporządkować do śledzenia. To bardzo ucieszyło Chaosię.
Pokiwała łebkiem, słysząc o śladach. I za chwilkę lekko skrzywiła się. To też prawda, ale tematu żółtego śniegu może lepiej nie kontynuować. Obie wiedziały o co chodzi, oraz że to również jest trop. I tyle wystarczy w tej kwestii.
-Bo kozy są roślinożercami.
Postanowiła rozjaśnić nieco zawiłości jedzenia krzaków.
-Tak jak mówiłam, zwierzęta dzielą się na te, które jedzą mięsko i te, które jedzą rośliny. Niektóre mogą jeść też i mięsko i rośliny.
Słuchając dalej, miarowo kiwała łebkiem, aż do czasu, kiedy usłyszała o wypadających piórach.
-Właściwie to jeszcze o tym nie słyszałam, ale całkiem możliwe. Zwierzęta które mają futerko, z tego co wiem, zmieniają je sobie powoli, w zależności od pór roku.. Wiesz, żeby było grubsze zimą. Więc może być podobnie z piórkami. To zostawianie piórek, czy futerka jest też bardzo cenną wskazówką, bo jeśli gdzieś jest zaczepiona taka pozostałość, to można po niej zobaczyć z czym lub z kim ma się do czynienia. Po zapachu, kolorze..

Uśmiechnęła się, przechylając łebek na bok. Odgłosy i zapachy przerobione, tropy przerobione, ślady futra, piór i pozostałości po jedzeniu też. Ale zaraz zaraz.. Latanie. Na pyszczku Chaosi pojawił się wyraz, sugerujący, że się nad czymś zastanawia. To dość trudne pytanie.
-Z lataniem jest ten problem, że nie ma tropów na ziemi, bo powietrze to przecież przestrzeń.. Ale zawsze pozostaje zapach. Ktoś kto dobrze umie tropić, możliwe że będzie umiał określić mniej więcej, z której strony leciał smok, lub inne stworzenie latające. To jest też kwestia wiatru. Trzeba na niego zwracać uwagę, bo on niesie zapachy, od ich źródła w stronę, w którą wieje. Więc w powietrzu szybko zmyli trop. Ale również odgłosy, jak furkot skrzydeł, a przede wszystkim wzrok. Nie ma przeszkód, więc, o ile nie ma też jakiś gęstych chmur, czy mgły, to bardzo łatwo zobaczyć latającą osobę nawet z bardzo dużej odległości i to będzie główny znak czyjejś obecności.

Uniosła nieco łebek, zadowolona, że udało jej się odpowiedzieć na to, jakże trudne pytanie.
-Najpierw jeszcze muszę ci powiedzieć jak się tropi. Skoro znasz już ślady i tropy to wiesz czego szukać. To jeszcze jak szukać. Jest kilka takich ogólnych wyznaczników, które pomagają w tym, żeby śledzenie bardziej się udawało. Przede wszystkim, trzeba być ostrożnym i czujnym, bo śledząc, można przez przypadek odnaleźć jakiegoś drapieżnika. Dlatego trzeba kontrolować teren, aby wiedzieć w którą stronę się idzie, oraz czy gdzieś się coś nie czai. Co do tego chodzenia podczas śledzenia, to najlepiej jest iść wolno, aby móc dokładnie się wszystkiemu przyjrzeć i niczego nie przegapić. Warto też iść pod wiatr, aby ewentualny zapach skierował się w twoją stronę, a nie w stronę ofiary. No a trasa może być różna. Ja chodziłam po takim dość dużym slalomie, ale można też po spirali, zwiększając ją, albo zwyczajnie, po prostej. Są różne opinie. No i po trzecie, to ta świeżość o której mówiłam. Bo stary trop do niczego nie doprowadzi.
Chaos rozejrzała się po terenie. Nie było tu nikogo oprócz nich. Zwróciła wzrok ku Jaspisi i konspiracyjnym szeptem powiedziała.
-I oczywiście że coś wytropisz... Gdzieś tutaj wyczarowałam jakieś zwierzę. Zupeeełnie nie wiem jakie.
Przechyliła łebek, udając niewiniątko.
-Poszukasz go?
No to do dzieła. Część praktyczną czas zacząć.

: 06 lut 2017, 20:49
autor: Cień Kruka
Jaspis słuchała najwyższą z uwagą, jednocześnie czujnie rozglądając się dookoła. Gdy padła propozycja zapolowania, uśmiechnęła się szeroko, tak od ucha do ucha. Aż dziw, że jej czubek głowy nie odpadł, tak wielki był ten uśmiech.
– Taaak! – zawołała z entuzjazmem, zaraz jednak ściszyła głos do szeptu – Powoli i cichutko, żeby go nie spłoszyć...
Zaczęła zataczać kręgi, coraz większe i większe, rozszerzające się niczym koła na tafli gładkiego jeziora, próbując znaleźć chociażby najmniejszy ślad czekającego na upolowanie zwierzątka. Pyszczek trzymała nisko przy ziemi, by mieć pewność, że nie przegapi żadnego śladu. Jednocześnie intensywnie węszyła, chcąc wyłapać najdrobniejszą nawet nutkę obcej woni, by następnie podążyć jej tropem niczym najlepszy, doskonale wyszkolony pies myśliwski o perfekcyjnym nosie i śmiesznie majtających się w biegu uszach – prosto do celu. Korzystając ze swego wzroku, ostrego jak u orła, sokoła, lub innego drapieżnego ptaka, wypatrywała też pilnie wszelkiego rodzaju śladów niezwiązanych z odbijaniem łapek na śniegu – złamanych gałązek, kłaczków sierści przyczepionych do krzaków, drzew lub traw, lub zagubionych przez ofiarę piórek. Albo żółtego śniegu... Jej zielone uszy zakończone plamkami w kolorze zaschniętej krwi poruszały się niczym dwa radary prowadzące nasłuch radiowy w celu przechwycenia supertajnych wiadomości, łapiąc każdy, nawet najcichszy szelest. Wiedziała, że bliżej niezidentyfikowane tajemnicze zwierzątko nie pojawiło się tuż obok nich, ale zwiększała obszar poszukiwań powoli, chcąc dokładnie zbadać każdy skrawek terenu. Od czasu do czasu też zerkała na swoją jedyną i ukochaną siostrę, licząc na jakieś wskazówki odnośnie tego, czy radzi sobie dobrze, czy też nie. Nie liczyła, że ta jej podpowie, gdzie ukryła zwierzątko – to zresztą byłoby spojlerem zmniejszającym radość z polowania. Jeśli jednak popełni jakiś błąd w samym tropieniu, Chaosia zapewne w jakiś sposób, czy to słownie, czy gestem da jej znać, lub chociaż można to będzie poznać po jej minie, tym, czy wyraża aprobatę, czy też nie. Zerknięcia na siostrę były jednak krótkie – dziewięćdziesiąt dziewięć przecinek dziewięć dziewięć dziewięć procent uwagi poświęcała śladom.

: 08 lut 2017, 21:24
autor: Deszczowa Kołysanka
Chaos zamilkła, przypatrując się siostrzyczce. Tak, zachowanie ciszy było istotne w śledzeniu. Przechyliła nieco łebek na bok, analizując strategię Jaspisu. Szła po spirali... Ona kiedyś wybrała slalom. Teraz widziała, że spirala również jest dobra, tak jak zresztą powiedziała jej kiedyś Zmora. Póki co, Jaspis nie znajdywała żadnych śladów. Jęsko jednak nie wskazywała żadnych błędów dotyczących tego, w jaki sposób były prowadzone poszukiwania, a to oznaczało że strategia była dobra, no nie? No prawie... Kiedy tak siostrzyczka szła, zupełnie znienacka, przed jej nos wyleciał dość głośno skrzeczący kruk, wysunął pazury, szarpnął za grzywkę, ale ostatecznie nic złego nie zrobił. Mógł za to mocno przestraszyć skupioną prawie wyłącznie na śladach Motylek.
~Pamiętaj o tym, że należy kontrolować otoczenie.~

Usłyszała wiadomość mentalną, a po chwili mogła dalej przystąpić do poszukiwań. Samo rozglądanie się za śladami i nasłuchiwanie mogło potem nie wystarczyć. Trzeba mieć oko chociażby na to, gdzie się idzie, nie wspominając już o czających się wszędzie iluzyjnych krukach. Hehe.. Po dłuższym czasie szukania kolejnych śladów, Jaspis doleciał nikły zapach, bardzo ulotny, prawie niewyczuwalny. Wiatr niósł go gdzieś z jej lewej strony.