Strona 1 z 33
: 10 sty 2014, 20:01
autor: Moderator
Na samym skraju Pisklęcej Równiny i Dzikiej Puszczy ukryte jest Ustronie. Pozornie wydaje się, że nie ma tu nic ciekawego oprócz wysokich krzewów i gąszczu zbitej roślinności, lecz ciekawscy zorientują się, że znaleźli osłoniętą, roślinną kryjówkę. Ustronie to niewielka pusta przestrzeń ciasno otoczona wszelakiej maści pnączami. Stanowi miejsce ciche, odosobnione i skryte przed wścibskimi oczami.
: 21 sty 2014, 17:42
autor: Rozsądny Kolec.
Gwiazda rozejrzała się dookoła i przysiadła lekko na jednym z osłoniętych krańcu ziemi. Pozbawiony śniegu fragment zdawał się być aż tak... inny. Parsknęła gniewnie, rozglądając się dookoła niemal z nienawiścią. Zima była najbardziej nielubianą przez nią porą roku – choć w połowie północna, przeważały w niej mocno geny zwyczajnego. Przez to było jej zimno, a do tego jako jej osobista fobia dochodził śniego- i wodowstręt. Rozgrzała powietrze wokół siebie i wzdrygnęła się. Czas wygonić lenia! Zaczynamy trening. Magia ataku.
Wysłała mentalną prośbę o naukę do Niegasnącej Iskry. Kobaltowy powiedział, że ta czarodziejka będzie pewnie mogła jej pomóc, więc postanowiła mu uwierzyć. Zawsze się zastanawiała, czy wszyscy Ogniści są tacy, jakich dotychczas spotykała – albo zamknięci w sobie, strachliwi i niezdecydowani, albo aroganccy, złośliwi i egocentryczni. Jedyne, co wiedziała o tamtej smoczycy to to, że walczyła z Tarramem. I jakkolwiek wciąż nie przepadała za tamtym siarkowym Stadem, postawienie się Bogowi Śmierci było dla niej dużym plusem.
: 21 sty 2014, 18:32
autor: Niegasnąca Iskra
Niegasnąca nie musiała długo czekać, bo już po chwili z pobliskich krzaków/skał wyłonił się śnieżnobiały łeb. A potem, automatycznie, i cała reszta ciała ognistej. Ogon zamykał cały pochód. Choć była już wiekowa, bardzo wiekowa, to nadal była żywotna, i właśnie takimi oto krokiem – ni truchtem, ni szybkim marszem – zmierzała w kierunku Zapalającej. Z Ziemi, z rangą czarodziei, znała tylko Skowyt Straconych, z którą prowadziła akurat dwie lekcje, ale Niegasnąca była otwarta także na inne smoki. Również i na Zapalającą, o której to, niestety, wiedziała tylko tyle, że kiedyś była Uzdrowicielką ... No cóż ... zdarza się. Jeśli się nie utrzymuje z danym stadem jakiś kontaktów, to słyszy się tylko plotki. Jakieś plotki, albo zdarzenia już po fakcie. Zatrzymała się przed Zapalającą, skinąwszy jej ówcześnie głową, i nieco jej się przyglądając. Ciało zapewne odziedziczyła po smoku bezskrzydłym, skrzydła po powietrznym ... ciekawa mieszanka. I te ślepia – prześliczne– Witaj, jestem Niegasnąca Iskra, o ile o mnie jeszcze nie słyszałaś, a Ty to pewnie Zapalająca Gwiazda, również Czarodziejka – odparła, uśmiechając się do niej przyjaźnie. – Prosiłaś o naukę magii ataku, czyż nie? – to było pytanie retoryczne, rzec jasna. – Jeśli nie masz jakiś pytań, to możemy zacząć już twoją naukę – nie żeby Zapalającą poganiała, ale i tak praktyka jest o wiele ciekawsza niż jakaś teoria – pytania ...
: 22 sty 2014, 17:32
autor: Rozsądny Kolec.
Gwiazda uniosła łeb, słysząc szelesty w najbliższej kępie zarośli. Chwilę zastanawiała się, kim może być ta biała smoczyca – w końcu słyszała, że Iskra ma ciemne, błękitne łuski – po czym potrząsnęła łbem. Zapewne chciała zaprowadzić w nim porządek, ale przedstawienie się obcej tylko jeszcze bardziej go zachwiało.
Chwilę zbierała myśli, po czym skinęła niemrawo łbem.
– Tak... Zapalająca. I nie, myślę, że nie mam żadnych pytań... to znaczy, może po trenignu – uśmiechnęła się lekko i poruszyła delikatnie łapami, przesuwając je po twardej, zmrożonej ziemi. Po raz bodajże setny dwudziesty tej zimy zastanowiła się ze złością, czemu nie może mieć więcej genów północnego – ona tu marzła! A nie miała zamiaru się ogrzewać magicznie. Nie chciała się rozpraszać podczas ćwiczeń.
Co oznaczało, że dobrych kilka godzin będzie wystawiona na mróz. Czego się nie robi dla nauki?
: 22 sty 2014, 18:46
autor: Niegasnąca Iskra
Poslala Zapalajacej wyrozumiale i nieco rozbawione spojrzenie. Jesli ma sie pytania to powinno sie je wyjasnic juz na poczatku, ale z drgiej strony rozumiala ziemna. nie chciala tracic czasu na teorie. – No dobrze, to mnie zaatakuj -polecila, odsuwajac sie na kilka krokow do tylu. Nawet juz przyzwyczajenia. Oczywiscie tez bardzo szybko przygotowala sie do uzycia maddary. Wyciszyla, skupila oczyscila mysli.
: 22 sty 2014, 18:57
autor: Rozsądny Kolec.
Gwiazda bystro podchwyciła spojrzenie Iskry, zastanawiając się, co ją tak rozbawiło. Pokręciła łbem i wyrzuciła to ze swoich myśli, zamykając ślepia.
Niemalże odruchowo zaczęła wizualizację. Uważając, że pomieszczenia są dobre do magii precyzyjnej, otaczająca ją w umyśle iluzoryczna grota rozpadła się, a pozostała po niej jedynie ciemność i obraz źródła maddary: woda, na wpół zamarznięta, wciąż zlewająca się po żłobkowatej ścianie jakiejś skały.
Po chwili przed tą skarpą pojawił się jeszcze niematerialny, okrągły kształt. Nie do końca idealna, ale... powiedzmy, że można było to nazwać kulą. Ściany, czy może ściana, była stworzona z warstwy maddary przekształconej w materiał o osobliwej właściwości: poza tym, że miał zatrzymywać zawartość do momentu uderzenia w jakikolwiek obiekt, żadnych innych cech specjalnych nie miał. Ot, błona, która miała nie pozwolić na wylanie się ze środka zielonkawego płynu, któy nagle się tam pojawił. Kwas. Mocno żrący, ostry kwas.
A zatem klasycznie. Kula miała pojawić się zaraz nad grzbietem Niegasnącej, po czym powinna dosięgnąć ją grawitacja – a zatem kula sama spadnie między barki jej nauczycielki, rozpryskując jad po jej ciele. Czarodziejka sięgnęła po maddarę i 'zaplotła' jeden z 'pędów' maddary w wiązkę, która za zadanie miała sprawić, by iluzja nabrała swoich właściwości i w ogóle się pojawiła.
A stało się to w mniej więcej kilka uderzeń serca w umyśle Ziemnej. Ta otwarła ślepia i spojrzała badawczo na Iskrę, chcąc odczytać z jej pyska jakiekolwiek oznaki zmęczenia, irytacji czy gniewu. A może po prostu rozbawienia i pobłażania...
: 24 sty 2014, 20:14
autor: Niegasnąca Iskra
Czuła wyraźną aurę maddary gdzieś nad swoim grzbietem. A więc to będzie atak z góry. Nic nowego, ale znowu nic starego – ten atak był rzadko stosowany, ale to wcale nie oznaczało, że nie można z niego skorzystać. Nad swoim grzbietem, a także i na swoich łapach – także na wszelki wypadek – stworzyła magiczną osłonkę, mającą ochronić ją przed czarem Zapalającej. Do neutralizacji zastosowała coś zbliżone do wodorotlenku sodu, choć jej samej ta substancja nie mogła zrobić żadnej krzywdy. Jak zwykle miała być elastyczna i nie za gruba. Ot, na kilka łusek grubości.
: 25 lut 2014, 21:57
autor: Kometa.
Kometa żwawym krokiem, niemal biegiem przybył szybko w to miejsce. Jak ono się nazywało? Bladego pojęcia nie miał jednak to chyba tutaj miał się spotkać z tą szarą miłą smoczycą od której dobiegał zapach ziół. Poruszyła kwestii które go interesowały. Ród lamentu? Przecież Skowyt nie była Lamentem. I jak to jest dokładnie z tymi łapkami?
Rozłożył lekko skrzydła, przyglądając się ich zgięciom. Faktycznie on takich nie miał.
Gdy jednak wiatr nadął delikatną błonę, złożył skrzydła do poprzedniej pozycji. Owinął łapy ogonem i czekał. Nie śpieszyło mu się. Doskonale rozumiał że nieznajoma miała dużo ważnych spraw. Ciekawe jak miała na imię.
: 25 lut 2014, 22:02
autor: Opiekunka Gwiazd
Kometa nie musiał zbyt długo czekać, bo gdy tylko zajął wygodne miejsce, tuż przed nim pojawiła się Opiekunka Gwiazd. Przekrzywiła lekko głowę, spoglądając czujnie na Kometę. Miała nadzieję, że nie przestraszyła malucha sposobem przybycia. Przyzwyczaiła się do tego sposobu przemieszczania się.
Jej drobny, szaro-biały pysk rozciągnął ciepły uśmiech. Usiadła, wygodnie owijając ogonem łapy i odprężyła się, zadowolona z możliwości posadzenia swego ciężaru na starej, dobrej ziemi. Starość nie radość, czyż nie?
~ Domyślam się, że masz masę pytań. Śmiało!
Uśmiechnęła się pogodnie, utkwiwszy czułe spojrzenie w Komecie.
: 27 lut 2014, 13:11
autor: Kometa.
Przestraszyć? Raczej nie, ale na pewno udało jej się go zaskoczyć. Gdyby wyczuł ją chociaż czy usłyszał może i to by się nie udało, jednak ktoś pojawia się przed nim, nie dając się w ogóle wykryć. To było doprawdy dziwne.
– Witaj, jestem Kometa. A Ci jak na imię? – Dziwnie czułby się, mówiąc do niej "Nieznajoma" dlatego mądrym wydało mu się spytanie ją o imię.
Starość nie radość? Pomińmy fakt że Opiekunka nie wyglądała wcale tak staro, ba, wyglądała niczym w kwiecie wieku.
– To prawda że mam kilka pytań, niektóre są dziwne, a niektóre to po prostu chęć wiedzy. Na początku jednak spytam. Kim jesteś? Pachniesz jak uzdrowicielka ale ziemia ma już dwóch uzdrowicieli, mimo to byłaś u naszego przywódcy. Wybacz, jeśli nie powinienem o to pytać – Mówił spokojnie, cicho, starając się przemyśleć każde swoje słowo, a gdy skończył swoją wypowiedź, usiadł obok Opiekunki przyglądając się jej z boku. Gdyby byłą Skowytem, pewnie wszedł by między jej łapy by było mu cieplej, jednak że ona mogła to źle odebrać, poprawił jedynie ułożenie skrzydeł i siedział tak sobie. Trzeba się hartować na przyszłość!
: 28 lut 2014, 18:15
autor: Opiekunka Gwiazd
Cóż, nie codziennie spotyka się kogoś, kto zamiast iść bądź latać, po prostu pojawia się tam, gdzie chce być. Choć z pewnością miało to minusy. Wiele minusów, znanych tylko drobniutkiej smoczycy.
~ Jestem Opiekunka Gwiazd, a kiedyś zwano mnie Białym Piórem.
Odparła z uśmiechem. Oh, z pewnością nie wyglądała na starą. Nawet za życia odznaczała się młodzieńczym wyglądem, nawet jeśli z wiekiem traciła na swojej dawnej sprawności. Ale lazurowe ślepia, choć jasne i lśniące energią, przepełnione były księżycami które minęły już szarej smoczycy.
~ Byłam Uzdrowicielką dawnego Stada Wiatru. Teraz zaś jestem Prorokiem Wolnych Stad. Zostałam wybrana przez Bogów, by przekazywać ich wolę innym. A także pomagać, dzielić się swoją wiedzą i radzić. Nie krępuj się i pytaj o co chcesz, choć nie mogę obiecać, że znajdę odpowiedź na każde pytanie. Nawet jeśli jestem wśród was dzięki Nieśmiertelnym, to nie jestem jedną z nich.
Wyprostowała skrzydło, by objąć nim delikatnie siedzącego obok Kometę i podzielić się z nim swoim ciepłem.
: 10 mar 2014, 21:36
autor: Ciernisty Kwiat
Różany kręcił się akurat w okolicy, nie mając pomysłu na lepsze zajęcie, gdy dostrzegł na śniegu małe odciski łapek i wyraźnie bijący od nich zapach stada ziemi. Sądząc po wielkości odcisków, było to pisklę, już podrośnięte. W sumie – Różany pomyślał, czemu by nie poćwiczyć swych umiejętności śledzenia starając się odnaleźć to pisklę? Byłoby to bardziej praktyczne niż łażenie bez celu, a i tak planował to poćwiczyć od dłuższego czasu. Pochylił się bardziej nad odciskiem smoczej łapki i wysunął lekko język, niczym wąż poruszając nim aby wychwycić subtelne wonie z powietrza. Niewątpliwie było to pisklę z ziemi i mógłby przysiąc że już kiedyś czuł ten zapach i to nie raz. W sumie to wtedy gdy był na szczerbatej skale na ceremoniach. Przypomniał sobie małe pisklę które chodziło obok Kobaltowego i szarołuskiej smoczycy której imienia nie potrafił skojarzyć. Musiało tędy przechodzić samo. Teraz pozostało mu podążyć za śladem. Uniósł wzrok, spoglądając w kierunku w którym skierowany był odcisk łapy. Dostrzegł przez to ścieżkę, składającą się z innych, takich samych odcisków, ciągnącą się dalej i znikającą gdzieś za pozbawionymi liśći krzewami. Były od siebie dość oddalone co sugerowało że pisklę biegło. Unosił się nad nimi również nie zwietrzały jeszcze zapach. Powoli, węsząc uważnie Tehenbi podążył za śladem, by jak już wspomniał poćwiczyć zdolności tropienia, a także zobaczyć co porabiało pisklę z jego stada. Przy krzewach potwierdziły się jego przypuszczenia – ślad skręcał. Dalej podążał tą ścieżką, stwierdzając po odległościach między odciskami przednich i tylnych łapek, że pisklę przez całą drogę nie zwolniło. W końcu idąc za tym dość widocznym tropem doszedł do kolejnej kępy krzaków. Stamtąd już usłyszał jakiś głos. Nastawił uszy. Głos zdecydowanie nie był pisklęcy. Powiedziałby że należał on do jakiejś starszej samicy. Wyjrzał znad krzewu, po to by dojrzeć wreszcie wyvernową smoczycę, otulającą skrzydłem pisklę za którego śladami tu przybył. Zapach zdecydowanie się zgadzał. Jako że już pewnie i tak go zauważyli, postanowił że nieuprzejmie byłoby teraz sobie pójść bez słowa, choć gdyby nie pewne okoliczności tak by właśnie zrobił. Zrobił parę kroków w kierunku dwójki.
–Witam – Przywitał smoczycę oraz pisklę, akcentując to dodatkowo powitalnym skinięciem łbem.
: 06 kwie 2014, 17:21
autor: Kometa.
– Białe Pióro. Ładne imię. Myślę że pasowało idealnie, wyglądasz na dość delikatną, niczym piórko – – Jak to pisklę. Mówi co myśli a że w sumie smoczyca wydawała się miła to i on mógł taki być.
– Czy bogowie często przemawiają w snach? Ostatnio słyszałem w śnie głos który kazał mi powstrzymać Marzenie przed oddaniem trzech piór. Zresztą sama byłaś przy tym jak próbowałem. Wiedziałem że ktoś po nie przyjdzie i miałem racje. Czułem się trochę dziwnie, niczym zabawka w rękach innych. No i opowiesz mi coś o przeszłości? Jak było kiedyś? Dawno temu? Coś o moich przodkach. – Dobrze byłoby wiedzieć czyja i jaka krew płynie w jego żyłach a teraz miał idealną okazję. Nie dane mu jednak było porozmawiać sam na sam z Opiekunką i zasypać ją większą ilością pytań. Mimo iż był pisklakiem miał bardzo dobrze wyczulony węch dlatego nie było trudno wyczuć zbliżającego się samca. Odwrócił wzrok w jego stronę wtulając się nieco bardziej w bok Opiekunki.
– Hej. Jestem Kometa Kulturka musi być!
: 06 kwie 2014, 21:57
autor: Opiekunka Gwiazd
Smoczyca zaśmiała się, a jej głos pobrzmiewał ciepłem i czułością skierowanymi do Komety. Prorokini na swój sposób matkowała każdemu smokowi, ale pisklęta były jej oczkiem w głowie. Ah, brakowało tu tylko Scathach.
~ Dziękuję. Bogowie obdarzyli mnie ciałem idealnym do mego charakteru – nie mogłabym zostać Czarodziejem, Wojownikiem... Z łowcą także pewnie byłby kłopot. Choć smok, potężne stworzenie, dumnie zwie się drapieżnikiem, ja unikam zadawania bólu nawet najmniejszym zwierzętom.
Ze smukłego pyska Prorokini nie znikał delikatny, pogodny uśmiech.
~ Chętnie odpowiem na twoje pytania, ale na pewno nie na wszystkie na raz! Spokojnie, masz całe życie przed sobą na słuchanie opowieści, a ja nigdzie się nie wybieram. Od czego chciałbyś więc zacząć? Od początku Bogów, Stad? Czy od znanych mi opowieści związanych z twoimi przodkami? Tych niestety nie znam wszystkich, ale postaram się przekazać Ci jak najwięcej.
Zakołysała wesoło ogonem na boki. Energia piskląt była nieskończona. Nawet nurt górskiej rzeki miałby godnego przeciwnika!
~ Czy bogowie często przemawiają w snach? Ciężko jest znaleźć odpowiedź na to pytanie. Czasem smok nie jest w stanie rozpoznać boskiego przekazu w swym śnieniu. Nie zawsze jest on wyraźny i bezpośredni. Czasem to obraz, który trzeba zinterpretować. To jeden ze sposobów ich rozmowy z nami.
Powoli obróciła łeb, by spojrzeć na przybyłego Ziemnego. Nie wyglądała na zaskoczoną. Jak gdyby wiedziała, że pojawi się, nim ten odnalazł ślad Komety. Powitała go ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy.
~ Witaj, Ciernisty Kwiecie.
: 06 kwie 2014, 22:31
autor: Ciernisty Kwiat
Kąciki warg Tehenbiego uniosły się nieco w ledwo widocznym półuśmiechu, gdy Kometa się mu przedstawił. Już zdążył się zarazić tą słabością do małych, bezbronnych stworzonek jakimi były pisklęta, jednakże w zamyśleniu uniósł łuk brwiowy nad prawym ślepiem, gdy Prorokini powitała go, po imieniu. Nie pamiętał by była obecna na jego ceremonii, nie pamiętał żeby się jej przedstawiał. Mimo to zdążył zasłyszeć skrawki konwersacji pomiędzy nią a pisklęciem. Rozmawiali o bogach. Czy to możliwe że ta poczciwa starsza smoczyca była tą prorokinią, o której słyszał?
–Miło cię poznać, Kometo – Zwrócił się wpierw do pisklęcia, zniżając nieco łeb, by spojrzeć małemu w oczy z jego poziomu, po czym jego wzrok powtórnie skierowany został na smoczycę, prosto w jej ślepia. Cóż za przyzwyczajenie, że zawsze mierzył wzrokiem tych z którymi rozmawiał?
–Czy nie jesteś może... prorokinią, Opiekunką Gwiazd? – Zapytał jednostajnym tonem, podszytym nutą ciekawości. Niezręcznie tak kogoś pytać, czy nie jest czasem kimś o kim słyszał, aczkolwiek tym razem miał silne przeczucie, że nie pomylił tej smoczycy z nikim...
: 10 kwie 2014, 8:10
autor: Kometa.
– Skoro nie zadajesz bólu, to co jadłaś? Wybacz że pytam – Głodziła się, jadła owoce czy może inaczej to wyglądało. Mimo swej delikatności Opiekunka nie wyglądała na zagłodzoną więc tą opcje był skłonny odrzucić jednak chciał dobrze poznać swoją rozmówczynię. Lubił ją a skoro miał być łowcą mógł jej zdobywać taki pokarm jakiego by chciała.
Zamruczał cicho czując lekkie zadowolenie, przyjemnie się rozmawiało z Opiekunką. Taka niczym ciocia na którą można liczyć.
– Chciałbym posłuchać o swoich przodkach. Znałaś ich osobiście? Jacy byli. – Przez to że Opiekunka wyglądała tak młodo nie umiał określić poprawnie jej wieku i nie wiedział jak daleko sięga pamięcią. Zwłaszcza że nie wyglądała na dużo starszą niż Lament czy Kobaltowy.
Do Ciernistego nie miał zbytnio co powiedzieć. W sumie nie chciał być niemiły ale tak go interesowała przeszłość że nie umiał wymyślić nic by nie wyjść na chamskiego odnośnie Ciernistego, a co za tym idzie musiał coś zagadać
– Ciernisty Kwiecie, szybko się wyszkoliłeś, pamiętam że byłem na twojej ceremonii na adepta a już piastujesz pełna rangę. Gratuluje – Nie był na ceremonii Ciernistego, ciekawe czy samiec się czepiał. Oby nie, w końcu to nie wina Komety że zapadł w kilku księżycowy letarg
: 01 cze 2014, 23:35
autor: Znamię Chaosu
Zycie samotnika nie bylo zle. Bylo dla Naznaczonego w zasadzie tym, czego od dawien dawna szukal. Spokojem. Jednakze wiedzial, ze ten stan wiecznie trwac nie moze. W koncu zwierzyna nie zapuszcza sie tutaj, a zerowac na lowcach innych stad wiecznie nie moze. Musial znalezc stado, wyznawcow, cokolwiek, byle miec jakis plan dzialania. Byl zdesperowany? Nie, raczej teraz zachowywal sie bardziej jak on, jak psychopata o umysle tak poplatanym i pelnym szczerych i niepohamowanych zachcianek, ze niekiedy sam siebie zadziwial. Tym razem rozmyslal jak zniszczyc kogos, kto zalazl mu za skore, nie znajac go. Wydalenie go ze stada....za nic, bo wszak rozmawial z Przewodniczka Plomieni tylko i wylacznie raz...bylo dlan jawnym pokazem trwogi. A w glowie Naznaczonego kielkowalo juz ziarno zemsty, okrutnej i nieprzewidywalnej. Szedl tak spkojnie nie niepokojony przez nikogo nad zacisznym ustroniem, zanurzony w swoich rozmyslaniach.
: 01 cze 2014, 23:55
autor: Krzyk Honoru
Chwila oddechu od wszystkich obowiązków przydaje się każdemu. W końcu nikt nie jest doskonały, każdy ma gorsze i lepsze dni. Dzisiejszy zdecydowanie należy do tych gorszych. A ponieważ obóz jest miejscem, które może przytłoczyć każdego, zwłaszcza, gdy w stadzie znajdują się same pisklaki i od siedmiu boleści bogowie, musiałem wybrać się na spacer.
Ustronie idealnie się do tego nadawało. Tak, mi się przynajmniej zdawało, gdy opuszczałem obóz.
Szedłem sobie spokojnie, zatopiony w swoich rozmyślaniach. Ostatnimi czasy jest ich dość sporo. Nie licząc tego, że Ogień jest słaby tak, jak nigdy dotychczas, że właściwie wszyscy Ogniści to pisklęta, to dochodzi do tego jeszcze zgraja leniwych smoków, uważających się za bogów. Gdyby przynajmniej coś robili! Ale nie. Ceremonie- nie, patrole-nie......I co ja mam z nimi zrobić?
No oczywiście..... jakżeby inaczej. Wychodzę odpocząć i natrafiam na kogo?! Na jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego boga wojny. Uśmiechnąłem się kwaśno. Może by go tak wyminąć i udać, że go nie zauważyłem? Nie. Tak nie wypada, to niehonorowe i wbrew wszelkim regułom!
-Witaj Naznaczony Kolcu.– przywitałem się lekkim skinieniem łba. Samiec wyglądał dość dobrze, jak na smoka, który aktualnie nieprzynależny do żadnego ze stad. Podszedłem bliżej. Spróbowałem nawet wymusić na pysku coś, na kształt uśmiechu. Jakby nie było ten smok niczym mi nie zawinił, przynajmniej dotychczas. -Jak sobie radzisz?– zapytałem od niechcenia, by jakoś zagaić rozmowę.
: 02 cze 2014, 12:17
autor: Znamię Chaosu
Niczym nie skazone futro Naznaczonego, a mianowicie chodzilo tu o zapach wyroznialo sie zdecydowanie na tych terenach. Byl teraz faktycznie jedyny w swoim rodzaju, bowiem byl samotnikiem, ale zapewne nie na dlugo, a moze? Kto wie, co sie telepie po glowie takiego smoka. Tak czy inaczej gdy do jego nozdrzy dotarl znajomy, acz niezbyt przyjemny zapach siarki juz wiedzial, z kiim ma do czynienia, z Ognistym. Przelotnie widzial tego smoka na zebraniu, gdzie glupota popisala sie Przewodniczka Plomieni i wyrzucila go ze stada...w zasdzie bezpowodu, wyrzucila wojownika, ktory prosperowal, a teraz? Teraz widzial, jak jej stado gnije, gnije od srodka i Naznaczony nie kiwnal nawet palcem, by temu zaradzic, a bo i czemu mialby pomagac komus, kto jego pomoc odrzucil? Na pysku boga wojny pojawil sie krzywy usmiech.
-Naznaczony. Kolec to wasza tradycja, smoku Ognia, a ja nie uznaje waszej tradycji, bowiem wy nie uznajecie mojej.
Odparl spokojnym, glebokim glosem, ktory moglby zahipnotyzowac kazdego, ale nie mial tego na celu. Pod gruba warstwa futra, na boku smok posiadal blizny, gojace sie juz, znikajace, pamiatka po walce, w ktorej to dowiedzial sie, ze jego cialo potrzebuje wiecej treningu, by bylo bardziej wytrzymale. Szkoda, wielka szkoda, ze przegral, a mimo wszystko zadal wieksze obrazenia swojemu przeciwnikowi. No coz, take tu panowaly reguly, kto padnie, przegrywa. Zaraz potem wzruszyl barkami, mniejsza o to.
-Jak widac, radze sobie dobrze.
Odrzekl dosc oszczednie, jesli ten Ognisty chcial z nim pokonwersowac, coz...nie wybral sobie dobrego rozmowcy.
: 02 cze 2014, 14:09
autor: Krzyk Honoru
-Wybacz, nie chciałem cię urazić.– powiedziałem poważnie. Tego aspektu nie wziąłem pod uwagę. Ale tutaj Naznaczony....czy jakkolwiek inaczej chce, by na niego wołać, ma rację. -Jak więc powinienem się do ciebie zwracać?– starałem się być uprzejmy. W końcu smok ten niczym mi nie zawinił. Nie mogę przecież być mu przeciwny tylko dlatego, że wyznaje inną hmmm...religię, jeśli można uznać nazywanie się bogiem religią.
-Twoja tradycja jest dla nas niejasna, dlatego podchodzimy do niej z dystansem. – stwierdziłem patrząc badawczo w ślepia wojownika.– Ty poznałeś naszą tradycję i ją odrzuciłeś. Nie pozwoliłeś jednak na to, byśmy my poznali twoją.
Westchnąłem ciężko. Jakim cudem to wszystko tak się pogmatwało? Nieśmiertelna zapewne nie była by zadowolona z tego, jak postępuję. Najwyraźniej jednak ja nie potrafię trzymać wszystkich twardą łapą tak, jak robiła to ona. Dalej nie rozumiem o co tak właściwe jej chodziło? Ahh....tej smoczycy chyba nikt, nigdy nie rozumiał.
Skinąłem łbem. Patrząc na tego smoka, który rozwija się dość szybko i nie leni jak jego bracia zaczynam żałować, że dopuściłem do tego, by Nieśmiertelna go wyrzuciła. Ale co się stało, to się nie odstanie.