Strona 1 z 1
Nadanie tytułów 20
: 19 lis 2024, 19:32
autor: Strażnik
Dziwnie się czuł. Apatycznie ale w ten pełen napięcia, nie rozluźniony, beznadziejnie bezczynny sposób. Miał w końcu pisklęta, którymi musiał się zajmować. Na zupełną stagnację nie mógł sobie pozwolić, ale żadnej przyszłości też nie potrafił zobaczyć. Po prostu wykonywał obowiązki, w tym te parentalne, niczym misję którą zlecił mu jakiś wyższy autorytet. Ojcostwo oczywiście miało jeszcze inną stronę, oprócz tej stoickiej i skupionej na niewiadomej skuteczności rozwoju. Stres odczuwał przede wszystkim przez wizję Mahvran, która mogłaby w nieokreślonej, raczej niemożliwej przyszłości, przyjrzeć się jego działaniom i uznać je za porażkę. Ah tak, to niewątpliwie przejmowało go bardziej niż potencjał psychicznego skrzywdzenia piskląt. Z emocjonalnej perspektywy rzecz jasna. Kognitywnie chciał sobie wmówić że te dzieci kocha, ale w zupełności wiedział że to nie prawda, tylko samego siebie na złość próbował oszukać, czy okazjonalnie zdenerwować. Zbyt często miał je obok żeby czuć komfort, a jednocześnie potrafił wytresować się dostatecznie, by w większy stres wprawiała go ich nieobecność. Tyle razy spieprzył wszystko, nie mógł sobie na to pozwolić kolejny raz.
– Spotkanie trochę potrwa, ale chciałbym żebyście przyjrzały się dokładniej obowiązkom związanym z moją funkcją. Jest odmienna od tych, które w stadach wykonują inne smoki, choć wszystkie rangi, zarówno te najrzadsze, jak i najpopularniejsze, są ważne dla poprawnej pracy społeczności. – wyjaśniał obu córkom po drodze. Hydra trzymała się z daleka, jak zwykle dźwigając torbę Mahvran ze sobą. Ven, bo tak zdecydował się w końcu określić starszą, mogłaby zarówno wędrować obok niego, jak siedzieć mu na grzbiecie, bo mimo coraz większych proporcji, był w stanie jeszcze ją znieść. Najmłodsza natomiast, wciąż siedziała wewnątrz skórzanej torby od Kalterala, choć wypełniała zadem niemal całą jej pojemność.
Trójnoga sarna jak zwykle leżała przewieszona przez smoczy kark, niczym zdobycz. Nie przeszkadzało jej to, bo lepsze było to niż chodzenie.
– Po zakończeniu mogę odpowiedzieć wam więcej na temat innych smoków. Może zdążycie zaobserwować w nich coś szczególnie interesującego. Po tym jak wezwę je przy pomocy magii będą powoli się gromadzić. Dopóki nie rozpocznę, możecie poruszać się swobodnie, jeśli chcecie – nie był pewien jak dokładnie zacząć wprowadzać młode w świat innych smoków. Wiedział że prędzej czy później będą musiały dołączyć do konkretnego stada, nawet jeśli jakoś za tą koniecznością nie przepadał.
W każdym razie tak jak zapowiedział córkom, tak też uczynił, rozsyłając wiadomość mentalną do właściwych smoków, zapraszając je na rozdanie tytułów. Krótka, oficjalna wiadomość z lokalizacją.
Dla zebranych Strażnik pozostawał taki jak zwykle. To czy był bardziej czy mniej napięty i tak przez jego oficjalny, sztywny styl bycia pozostawało niezauważalne. Witał się uprzejmie ruchem łba, ale nic nie dodawał. Córki także wiedziały, że z dorosłymi należy witać się skinięciem łba, słowa ani dotyk nie były konieczne. Nie był pewien jak sprawią się w praktyce.
Cekorax Venhedis
Wstępnie tydzień na zbiórkę!
Nadanie tytułów 20
: 20 lis 2024, 4:41
autor: Triada Herezji
- __Wędrówki były ciekawe, ale mimo wszystko nie aż tak jak wtedy, gdy były inicjowane przez nią samą, pod nieobecność Ojca. Jeżeli bowiem Strażnik aprobował jakieś wyjście, oznaczało to, że będzie ono raczej skrzętnie skryte pod postacią nauki, a nauka rzadko była ciekawa. Młoda jednak nie oponowała. Co więcej, wykazywała się ewidentną chęcią zwiedzania samodzielnego – nie korzystała już z ojcowskiego grzbietu, zamiast tego podążając przy nim. Albo w jakimś niewielkim dystansie od niego, bo jakiekolwiek próby bardziej intensywnego oddalania się wiązały się z natychmiastowym zwróceniem uwagi.
__Lub bezpardonowym dziabnięciem w kościsty zad od jednego z pięciu hydrzych pysków. Okazje, gdy mógł to zrobić były jednymi z niewielu, gdy miał okazję uzewnętrznić swój średnio przyjemny charakter. Drobinki żaru spadające na łuski pisklęcia po każdym takim uszczypnięciu dodatkowo parzyły przez chwilę, czyniąc ostrzeżenie bardziej dosadnym.
Nieważne, ile razy Strażnik mógłby potencjalnie próbować uciszyć tę praktykę, Ulfhedinn nie zamierzał z niej rezygnować. Chciał mieć coś z tego pieprzonego, nudnego życia.
Chwilami nienawidził Mahvran za to, w jakiej postawiła go sytuacji, ale nienawiść szybko tłamsiła pieprzona tęsknota, miażdżąca go za bardzo, by mógł kultywować wściekłość na dłużej niż kilka chwil. Naiwnie wierzył, że jakaś cząstka tak długo żywej między nim a wiedźmą więzi jeszcze w jakiś sposób się ostała – że była ona w stanie wyczuć jego frustrację, że kiedyś wróci i zabierze go znów ze sobą.
Gdzieś podświadomie wiedział, że to naiwne, a trzymanie się płonnych nadziei było znienawidzoną u niego cechą posiadaną przez Vídbláinn. Teraz jednak, nie mając u swojego boku dawnego towarzystwa, tęsknił nawet za jej obrzydliwym, wiecznie mokrym, hienim pyskiem.
Żałosne.
__Zatrzymała się obok Strażnika, gdy dotarli do celu, by następnie zacząć chodzić dookoła i rozglądać się po nowym miejscu, szukając czegokolwiek godnego uwagi, chociaż dosyć szybko skonstatowała, że do czynienia ma głównie z trawą i kamieniami.
Cóż, na kamienie mogła przynajmniej próbować się wspiąć.
Nadanie tytułów 20
: 21 lis 2024, 14:33
autor: Tonacje Deszczu
Przyszła na rozdanie tytułów stosunkowo wcześnie, skoro na skałach nie zastała nikogo poza prorokiem oraz... jego pisklętami? Zamrugała na ich widok. ale szybko spojrzeniem przeskoczyła z powrotem na samca, któremu uprzejmie kiwnęła głową. Może odnalazł je podobnie co Siderus swoje i postanowił przygarnąć, choć prawdą było, iż w stadzie byłyby bezpieczniejsze. Postanowiła jednak tego nie komentować, nawet jako była Piastunka. Nie jej busz, nie jej małpy i nie ona będzie zbierać potencjalne pokłosie tego typu dziwnych decyzji. No, chyba że maluchy już teraz kształciły się na piastowanie obowiązków Proroka... czym skorupka za młodu nasiąknie, jak to mówią. Przysiadła sobie wygodnie i otuliła się skrzydłami, by chronić ciało przed wiatrem.
Nadanie tytułów 20
: 21 lis 2024, 16:20
autor: Haniebny Czyn
Skał Pokoju nie dało się przeoczyć. Hieratyczne i niewzruszone – widział je z oddali i od razu zaczął przetasowywać swoją wiedzę w celu doszukania się logicznie uwarunkowanego w naturze powodu powstania tego typu formacji pośrodku niczego. Pogrążony w zadumie dotarł pod same podnóża, gdzie znajdowała się smoczyca Ziemi oraz Prorok. "No proszę", pomyślał. Kolejny żywy po wieludziesięciu księżycach. Łącznie było ich już ile... czworo? Pięcioro? Nie więcej niż miał palców u przednich łap.
Przysiadł względnie pośrodku, wyprostował grzbiet i nonszalancko zaczął bawić się swoją maddarą w oczekiwaniu na pojawienie się innych smoków i rozpoczęcie tego całego przedsięwzięcia. Na grzbiecie wzniesionej prawej łapy stworzył ołowianą kulę wielkości owocu czereśni. Stoczył ją w dół, między palce, po czym zaczął poruszać nimi, przetaczając twór po wierzchu to w jedną, to w drugą stronę, ze wzrokiem utkwionym gdzieś w dalekiej przestrzeni. Skupiał dzięki temu swoje myśli oraz zmysły – wszystko przy uszach, jakie rejestrować miały wydarzenie we wzorcowy, ejdetyczny sposób.
Czy coś mu się należało... nie. Co nie zmieniało jego zainteresowania przebiegiem spotkania na którym warto było być, choćby w celu pokojarzenia imion oraz sylwetek.
Nadanie tytułów 20
: 22 lis 2024, 14:08
autor: Jesienna Migracja
Myślała nad przylotem na Skały, dla aż dwie osoby z ich małej grupki nie posiadały skrzydeł. Ponieważ była to aż połowa ich bandy, nie było sensu dalej się rozdzielać, a taki dłuższy marsz w grupie sprzyjał dyskusji i lepszemu poznaniu współstadnych, z którymi Sikorka nie miała znowu tak dużo ostatnio do czynienia.
– Naprawdę nie czujecie, że tracicie trochę z życia bez możliwości lotu? – spytała zaintrygowana Oddech i Rozkosznego, idąc między nimi. Jednocześnie powtarzała własne słowa mentalnie w stronę Okowów, bowiem szybko podczas tego marszu podłapała iż smoczyca jest głucha i mimo, że pytanie nie było skierowane bezpośrednio do niej, nie chciała by starsza Czarodziejka czuła się wyłączona z dyskusji przez swoje kalectwo – Od czasu w czas to musi być upierdliwe?
Pojawili się na miejscu, więc skinęła uprzejmie na powitanie Tonacjom i Strażnikowi, jednak wzrokiem zaraz powróciła do nielotów, zaintrygowana ich odpowiedzią.
Rozkoszny Kolec Odebrany Oddech Okowy Przeszłości
Nadanie tytułów 20
: 23 lis 2024, 14:29
autor: Barwy Ziemi
Wezwanie sięgnęło i jego uszu, więc całkiem sprawnie zebrał się z groty, by ruszyć w stronę Skał Pokoju. Na miejsce leciał nieśpiesznie, świadom że ów rozdania z reguły rozpoczynały się całkiem późno, by każdy spóźnialski zdołał zdążyć odebrać należne sobie tytuły. Zakołował więc ponad zgromadzonymi po kilku dłuższych chwilach, po czym wylądował miękko gdzieś na tyłach. Wówczas uśmiechnął się delikatnie i przywitał z wcześniej przybyłymi skinięciem łba. Wtedy też zorientował się, że na Skałach jak na razie są jedynie Ziemni, więc zaśmiał się cicho na widok tak wielu członków stada. Zbliżył się do nich i przysiadł w pobliżu, nie przeszkadzając przy tym w toczących się rozmowach. Zamiast tego skupił się na towarzyszących prorokowi maleństwach, których zdecydowanie wcześniej nie widział! No no, całkiem urocze z nich były szkraby!
Nadanie tytułów 20
: 24 lis 2024, 2:52
autor: Otchłań Ametystu
Przybyła również na spotkanie, wiedząc, że i ona zasłużyła na tytuł. Chociaż nie podobał jej się fakt, że to bogowie maczali w tym palce, gdyż nie pałała do nich sympatią przez ich głupie zasady, tak nie miała co sobie odmawiać ułatwień w życiu. Może i była to trochę hipokryzja, ale nie miała z tym żadnego problemu, zwłaszcza, że nawet jeśli chciałaby coś zmienić w tym kierunku to... miała za małą siłę, by móc się sprzeciwiać tym istotom, raczej nie miałaby szans, gdyby jakiś bóg był na nią zły.
Wylądowała więc i przywitała się z zebranymi smokami oraz Strażnikiem, uśmiechając się delikatnie i siadając sobie wśród zebranych, bardziej z brzegu, co by nie przeszkadzać smokom, które chciały sobie na spokojnie porozmawiać.
Nadanie tytułów 20
: 24 lis 2024, 11:12
autor: Laryssa
Zagryzła lekko wargę na widok znajomych skał w oddali. Wisiały nad horyzontem także i ostatni raz, kiedy odwiedziła kurhany. Nie lubiła tego miejsca – nie ze względu na jego aparycję jednak. Przez to, jaki dyskpmfort w niej wywoływało. Nieświadomie poprawiła przewieszoną przez tułów skórzaną torbę, poszukując jakiegokolwiek rozproszenia, kiedy ruszyła w dalszą drogę.
Nikt jej tu nie zapraszał. Właściwie to czuła się jak zbir i szpieg. Skąd w ogóle pomysł, aby ruszyć w kierunku Skał Pokoju? Bardzo prosty. Była w świątyni. Znów chyliła czoła przed posągiem Czcigodnego, mrucząc pod nosem niezliczone przeprosimy i prośby. Przy wyjściu znów dostrzegła znajomą, brązową sylwetkę – Łącznika Larimara. Tego, który rozmawiał z Czcigodnym, jak sam powiadał. Zaciekawiła się, dokąd też idzie, nim widok paskudnego stworzenia o wielu łbach zmroził ją w miejscu. Och, słyszała o nich – zmutowane bestie, którym lepiej nie stawać na drodze. Czyżby Larimar pomógł Strażnikowi uspokoić atakujące zwierzę? Czy była właśnie świadkiem nowego, kolejnego już cudu?
Nie potrafiła nie poczuć smaku goryczy na języku.
Jej by nie pomógł. Była wadliwa.
Jej ciało wprawiło się w drżenie. Nie zamierzała zaakceptować tych słów. Nie chciała się z nimi zgadzać. I nie podda się. Nigdy.
Strażnik wraz z dwojgiem piskląt – o które go nawet naiwnie nie posądzała, nie potrafiąc w pełni zaakceptować jego długowieczności ani nie dostrzegając nigdzie w pobliżu potencjalnej matki – zniknął już jej z oczu. Nic dziwnego, bowiem i tak już widziała ich w oddali. Westchnęła. Miała dwie możliwości, gdzie jedną był, jak zwykle, spokojny powrót do namiotu Prip. Mogłaby poćwiczyć grę na którymś ze swoich instrumentów albo napić się wraz z Prip jej kompotu. Z drugiej strony jednak...
Ruszyła w kierunku, w którym podążali, pozostając wyraźnie w tyle. Liczyła, że może zdąży ich dogonić i dopytać trochę więcej na temat hydry. Albo tego, czy szkoli te pisklęta na nowych proroków w nadziei, że w przyszłości Czcigodny je przyjmie pod swoje skrzydła. W takim razie niech lepiej się, psiakrew, ustawią w kolejce – ona była tu pierwsza z jej kapłańskim obowiązkiem. Tak czy siak podróż ta zaprowadziła ją wpierw w okolice cmentarza, gdzie zaczęła zwalniać, wyraźnie poddając się nachalnym myślom. Huh, to dziwne. Wydawało jej się, że kierował się właśnie tutaj, a jednak już jej zniknął z widoku. Czy była tu jakaś inna kolebka cywilizacji, o której nie miała zielonego pojęcia? Czyżby udali się do innej świątyni? A co, jeśli było wręcz przeciwnie i tylko próbował jej namieszać w głowie i był tak naprawdę kimś grzesz- Otrząsnęła się nagle, widząc lecącą sylwetkę na niebie nad skałami. Czyżby to był on? Czy ktoś inny? Mrużyła ślepia, niezdolna do rozpoznania w takiej odległości i tym świetle. Coś jednak było na rzeczy. Postanowiła ruszyć z nową energią i zaciśniętymi zębami dalej. To nie tak, że było już ciemno. Nie musiała się niczego bać... prawda?
Pozostawała w oddali. Była już blisko podnóża, lecz w jej głowie krzyczeć na nią zaczęła niezrozumiała blokada.
Nie podchodź!
Huh? Zdziwiła się wyraźnie myślą wyrastającą doprawdy znikąd, rozkazującą, skierowaną jako ostrzeżenie dla niej, zamiast część jej jestestwa. Przez jej ciało przeszła faktyczna obawa. Przycupnęła za jakimś krzakiem, drżąc z rozszerzającymi się ślepiami. No tak. Już pamiętała. Pamięć przedarła się do świadomości w desperackim skoku.
Samotnik.
Skrzywiła się, kiedy przypomniała sobie to słowo. No tak. Gościa wcale nie trzeba traktować tutaj dobrze, co? Robiło jej się niedobrze na samą myśl. I nie pomagał nawet fakt, że Strażnik zapewniał ochronę takich jak ona – instynkt działał niezależnie od wielkich idei na szczycie hierarchii. Mogła sobie wierzyć, że wszystko będzie dobrze, ale gdzieś pod spodem doskonale wiedziała, by nie kusić losu. Nie czuła się wcale ciepło przyjęta na tych ziemiach. Właściwie to były jednym wielkim zawodem i granicami kryjącymi w sobie jedną wielką rozpustę, chciwość, niewiarę oraz nędzę intelektualną. I nie rozumiała innych gości, którzy postanawiali dołączyć do tej całej stadnej farsy prowadzonej przez tubylców. Przykre. Bardzo.
Nie znała stąd nikogo poza samym Strażnikiem. Postanowiła więc pozostać w swojej nienajlepszej kryjówce, dopóki przynajmniej nie poczuje odpowiedniego wsparcia ze strony, no, nie wiem, Trzmielojada? Jakaś nadzieja w jej sercu kazała jej ufać, że przybyłby na to przedziwne, niezrozumiałe dla niej spotkanie.
Nadanie tytułów 20
: 26 lis 2024, 15:04
autor: Krewetkowe Lato
Ups, prawie zapomniała o wezwaniu Strażnika!! Akurat była na polowaniu, więc wiadomość dostała chwilę przed wykonaniem susa na królika... A gdy już go dogoniła, wezwanie zupełnie wyleciało jej z pamięci. No ale się ogarnęła w ostatniej chwili!! Pomknęła więc jak najszybciej na wskazane miejsce.
Na miejscu nie kojarzyła tylko paru z zebranych, więc pomachała wszystkim radośnie łapą i potruchtała do jednej z nieznajomych. Z jakiegoś powodu się chowała, ale może po prostu się wstydziła?? Shenjë pomyślała sobie, że może zagadując ją stworzy nieco lepszą atmosferę!!
– Hejka!! Nie kojarzę cię, jak masz na imię?? Nie pachniesz żadnym Stadem!! – zdziwiła się, ale przy tym kontynuowała paplanie. – Ja jestem Krewetkowe Lato z Ziemi, miło cię poznać!! – wyszczerzyła się radośnie. Niby miała już dorosłą rangę, ale jej zachowanie wcale się nie zmieniło....
Jej kompan natomiast rozejrzał się krótko i postanowił odpuścić sobie dziś poznawanie nowych smoków, więc siadł niedaleko Barw Ziemi. Zielonopióry pewnie tego nie wiedział, ale przez wpływ więzi i wspomnień dzielonych z Latem Mikeä trochę postrzegał Przywódcę Ziemi jako swojego tatę. No i też przez to, że uratował jego życie przed antycznym biesem.... W każdym razie mantykora mruknął na powitanie i usiadł, spoglądając na swoją nieco oddaloną kompankę i czekając aż wróci.
◇ Laryssa ◇ Barwy Ziemi ◇
Nadanie tytułów 20
: 27 lis 2024, 15:26
autor: Łaknący Przyjemności
Wezwanie starego proroka mnie jakkolwiek zaskoczyło. Ba! Było tak niespodziewanie, że upuściłem rybę w ogień. Moja biedna rybka i drugie śniadanko... Westchnąłem cicho i ruszyłem z małą obstawą na miejsce...
Przybyłem i widziałem sporą grupę smoków. W tym też rodzinkę. Z uśmiechem na mordce, zleciałem w dół lądując przy Krewetce
– Cześć Krewetkowa siostrzyczko! – przywitałem się z siostrą z lekkim śmiechem, dając jej kuksańca w zielonkawą łapę. Nadal żałowałem, ze jej ta czerwień nie została. Wyglądała tak smakowicie, jak żywa krewetka... Cholibka, znowu robię się głodny. Spojrzałem na smoka, z którym gada. Och, samotnik?! Nie czuć od niej woni stad. Z lekkim uśmiechem kiwnąłem pyszczkiem
– Witaj, jestem Łasy – wyszczerzyłem się przyjaźnie i spojrzałem katem oka na Tal. Widać, że chyba zbiór smoków mógł być jak na drugi raz zbyt wiele. Obrzucała każdego lodowym spojrzeniem i wróciła do Barw, Cyba wolała być na uboczy, przy znanym zapachu.
Nadanie tytułów 20
: 02 gru 2024, 18:10
autor: Olchowy Cień
Po dotarciu na miejsce zatrzymał się w pewnej odległości od zebranych smoków. W pierwszej chwili pomyślał, że trafił źle, bowiem wszystkie pyski należały do Stada Ziemi. Uniósł na ten widok brew i uchylił lekko pysk, jakoby miał zaoponować całemu wszechświatu, ale to w tej właśnie chwili spojrzeniem opadł na Vaerenę.
Zacisnął wargi i z cichym, kocim furkotem upuścił powietrze przez gardziel. Nie zamierzał wdawać się w zbędną konwersację z łowczynią, niemniej jednak pewne poczucie solidarności nakazało mu przysiąść obok, po jej prawej stronie. Wyprostował grzbiet i spojrzał na Strażnika Gwiazd wyczekująco, zaintrygowany wydarzeniem.
Nadanie tytułów 20
: 07 gru 2024, 23:53
autor: Strażnik
Praktyka hydry istotnie była przez proroka potępiana, nawet jeśli po wielokroć mógłby zwyczajnie nie być w stanie zapobiec jej wybrykom. Nie przeszkadzało mu jednak, gdy już owe postępowanie widział, wejście pomiędzy młode a żywiołaka, żeby ściągnąć na siebie jego pełne pogardy spojrzenie.
Jakby to była moja wina, że kazała ci ze mną zostać – myślał sobie, patrząc na niego z podobną niechęcią.
Na miejscu na szczęście mógł młodym poświęcić więcej uwagi. Akceptował przy okazji świadomość prezentowania siebie jako ojca, niezależnie od konsekwencji jakie miałyby z tego tytułu wyniknąć. Na szczęście Wolni nie wydawali się szczególnie oburzeni, bądź w żaden, zbyt irytujący sposób ciekawscy, co było jednym z powodów do odetchnięcia. Nie przejmował się już tak opiniami śmiertelników, ale wciąż nie lubił gdy ktoś zawracał mu głowę, nie mając przy tym minimum wchodzących w pięty, czy gotujących krew argumentów, które usprawiedliwiłyby stratę czasu.
Z przybywającymi witał się krótkim skinieniem łba, lecz nie zabierał głosu. Zauważył też Laryssę i zmrużył ku niej ślepia. Zamiast dołączyć do reszty, której zapewne była ciekawa, samica postanowiła skryć swą śnieżnobiałą personę za jednym z oddalonych od grupy krzewów. Na szczęście jedna z Ziemistych postanowiła to zaadresować nim zdołał zrobić to on.
Prorok westchnął krótko. Rax siedziała w pobliżu, patrząc tęsknie na chodzącą po głazach siostrę. Nie miały dobrej relacji, a choć nie był tego prowodyrem, tak jak w przypadku pierwszej "serii" młodych, wciąż musiał wziąć odpowiedzialność za ich wzajemne stosunki. Niebywałe. Teraz jednak do załatwienia miał co innego. Dodał otuchy niebieskookiej, muskając końcówką ogona jej własny, który zawsze trzymała w pobliżu. Miała już jakieś zapędy do eksploracji, ale w porównaniu z Ven, coś wydawało się je blokować.
Uznawszy, że smoków przybyło już dość, nawet jeśli wciąż parę osób pozostało nieobecnych, drzewny odchrząknął głośno, chcąc ściągnąć ku sobie wszelką uwagę.
– Witajcie na dwudziestym rozdaniu tytułów. Tak jak zawsze, dziękuję wam za przybycie, które pozwala mi na pobłogosławienie was w imieniu bogów sprawujących pieczę nad Wolnymi stadami. – tutaj uczynił krótką pauzę i kątem oka spojrzał ku Laryssie. Głos prorok miał taki sam jak zawsze, donośny, zdecydowany i bardzo wyraźnie intonujący każdą sylabę, coby odwrócić uwagę od nieco deformującej ton chrypki.
~ Za moment wspomnę o tobie z imienia i chciałbym abyś z tej okazji zbliżyła się do społeczności ~ przesłał samotniczce mentalną wiadomość. Zamierzał dać jej parę głębokich oddechów na reakcję, nim sam kontynuował.
– Dzisiejsze zgromadzenie dominują tytuły młodych smoków, które dopiero wstępują na ścieżkę pełnych rang. Chciałbym wspomnieć iż obecność samotniczki Laryssy, a także moich, jeszcze nie należących nigdzie młodych stanowi warty uwagi kontrast z ową uroczystością.
Bogowie błogosławią przede wszystkim was, członków stad, gdyż we wspólnocie stanowicie prawdziwą siłę i zdolność do realizacji ich planów. Wasze społeczności i strategie w nich praktykowane różnią się jednak, podobnie jak wybory poszczególnych jednostek, nie podlegających żadnym przywódcom.
Chciałbym, aby było jasne, że samotnicy dostosowujący się do praw Wolnych, a także nie przynoszący tutejszym żadnej szkody są mile widziani, a jeśli nie zdecydują się na dołączenie do którejkolwiek z grup, pozostaną pod moją opieką. – to powiedziawszy, znów wskazał ku Laryssie, niezależnie od tego czy wyszła zza krzewu czy nie, a także ku swoim córkom.
– To powiedziawszy, na wyróżnienie boskie zasługują tylko ci, którzy nie rozwijają się jedynie dla samych siebie.
Przechodząc do powodu waszego zebrania – na tytuł Pojętnych Uczniów zapracowali Otchłań Ametystu, Krewetkowe Lato, Pe... – przerwał na moment i odchrząknął. No tak, nieobecna.
– Jesienna Migracja oraz Łasy Kolec*.
Owe wyróżnienie, przysługujące tym którzy dołożyli wysiłku, aby zakończyć szkolenie w młodym wieku, dzięki związanym z nim kryształom, będzie stanowić błogosławieństwo dla skuteczności waszych przyszłych treningów – Nawet jeśli samo w sobie było to niejasne, młodzi kończyli przynajmniej z ładnym podarkiem! W tym przypadku były to białe, pulsujące delikatną mocą kamienie, które prorok posłał w przezroczystych bańkach, prosto pod łapy wymienionych jednostek i z szacunkiem kiwnął im łbem.
– Następnie tytuły chciałbym skierować ku wędrowcom. Wiedza którą zdobywacie za bezpiecznymi granicami jest tak samo cenna, jak każdy inny rozwój. Za swe pierwsze wyprawy Łasy Kolec* i Pozorny Kolec otrzymują tytuł Odkrywcy, a wraz z nim jednorazowy upust podczas opłaty za błogosławieństwo.
Okowy Przeszłości natomiast, jako przykład wytrwałego i szczególnie doświadczonego zwiadowcy, otrzymuje tytuł oraz kryształ Obieżyświata, a wraz z nim, szerszą ofertę wymian w świątyni. – tym razem wędrujący ku samicy kamyczek był czarny, choć mieniący się miejscami złotymi żyłkami.
– Wśród innych, zasłużonych smoków na wymienienie zasługują Barwy Ziemi oraz Tonacje Deszczu.
Barwy tytułem Poskramiacza, a Tonacje, tytułem Szczodrobliwego zapracowali także na osobne wyróżnienie Doświadczonych – czyli dodatkową nagrodę za wcześniej, licznie zebrane osiągnięcia.
Poskramiacz należny jest tym, którzy samodzielnie kilkakrotnie pokonali szczególnie niebezpieczne drapieżniki, a kryształ z nimi związany będzie błogosławieństwem do przyszłych walk przeciwko niektórym z nich. Szczodrobliwy natomiast, w przypadku Tonacji, za dzielenie się swymi łupami, będzie oznaczał błogosławieństwo do przyszłych poszukiwań kamieni szlachetnych.
Kryształ Doświadczonego natomiast zapewni większą wytrzymałość dla waszych ciał, oczywiście tak długo jak pozostanie naładowany – skiwnąwszy łbem wymienionym smokom, posłał ku nim jeden czerwony, drugi różowy kamień. Te które dzielili razem miały natomiast zimną, złotą barwę.
– Na koniec zaś tytuły nie mniej ważne, lecz nie wiążące się z żadną fizyczną nagrodą. Bogowie chcą w ten sposób podkreślić, iż dostrzegają każdy z waszych wysiłków, włącznie z początkami.
Pozorny Kolec, za oferowanie wsparcia swojej społeczności poprzez dzielenie się żywnością otrzymuje tytuł Przewodnika.
Jesienna Migracja za realizowanie się wewnątrz swej łowczej rangi zostaje wyróżniona jako Myśliwy. Za cierpliwość i opiekę okazaną zwierzętom podczas zakładania więzi – dostaje tytuł Wiążącego.
To wszystko. Możecie się rozejść, chyba że ktoś ma jakieś pytania – No i jeszcze raz, tym razem wyraźniej skłonił się przed społecznością. Jeśli nie z Laryssą, to z własnymi młodymi mógł zamienić jeszcze parę słów.
* edytuję na dorosłe imię, jak dostanie na cerce
Krewetkowe Lato
+ kryształ pojętnego ucznia
Jesienna Migracja
+ kryształ pojętnego ucznia
wyróżnienia: myśliwy, wiążący
Łasy Kolec
+ kryształ pojętnego ucznia
wyróżnienia: odkrywca
Barwy Ziemi
+ kryształ doświadczonego, kryształ poskramiacz
Okowy Przeszłości
+ kryształ obieżyświata
Tonacje Deszczu
+ kryształ szczodrobliwego, kryształ doświadczonego
Otchłań Ametystu
+ kryształ pojętnego ucznia
Pozorny Kolec
wyróżnienia: Przewodnik, Odkrywca
Nadanie tytułów 20
: 08 gru 2024, 1:26
autor: Cekorax
Wiedziała już co nieco na temat innych smoków, ale wciąż tylko na podstawie obserwacji, no i opowiadań ojca. Nie potrafiła jakoś odważyć się na porozumienie z nimi, przede wszystkim z obawy, że będą wobec niej tak samo niechętni, jak Ven. Być może miałaby w sobie więcej buntowniczej iskry, by zostawiać gniazdo, gdyby nie strach, że jedyna osoba, która nie próbuje aktywnie od niej uciec, również w końcu zdenerwuje się z powodu nieprzestrzeganych zasad.
Teraz okazja wydawała się inna. Ojciec który niewiele mówił na placu, teraz z taką samą pewnością, co podczas oferowanych jej i siostrze wykładów, zwracał się do całej społeczności. Nie żeby nie wierzyła, gdy opowiadał o swojej roli proroka, ale widzieć takie czary, to zupełnie co innego ha! Światło Sennah nie fascynowało jej tak bardzo jak smoki po prostu siedzące w ciszy i przyglądające się jej opiekunowi. Ślepia aż zalśniły z krótkiej, ale intensywnej ekscytacji, sama Rax zaś, wypięła pierś dumnie, mimikując sztywną postawę Strażnika.
Może też mogłaby coś dodać? Należała niby do bez-stadnych, ale sam wspomniał, że byli tutaj mile widziani. Czy to znaczy, że ojciec był lubiany przez innych? W sumie miałoby to sens! Przyszli wszak na jego wezwanie!
Jasne, rozdawał im prezenty, wedle warunków, które wypełnili, ale to znaczy że istniało między nimi obopólne zaufanie. Też chciała być tego częścią.
– Witajcie!! Jestem Rax, a to moja siostra Ven. My też dziękujemy za przyjście! Więc... teraz to właściwie żegnajcie!– powiedziała głośno, niechcący niemal krzycząc przy pierwszej literze. Nie mogła nadziwić się, że ojciec potrafił mówić donośnie, ale bez skrzeczenia. Potem zaś, jak wyuczyła się z obserwacji, skłoniła się nisko przed grupą.