Strona 23 z 27

: 11 paź 2018, 21:58
autor: Remedium Lodu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

___Kleryk tym razem zrealizował od dawna tkwiący mu z tyłu łba pomysł, by dotrzeć aż do jednego z głównych źródeł zasilających Zimne Jezioro. Po drodze złapało go parę przelotnych deszczy, co tylko uatrakcyjniło wędrówkę. Kobalt poświęcił chwilę na podziwianie i obejrzenie samego źródła, z rozbawieniem przypominając sobie, jak skończyło się takie badanie ostatnim razem, gdy utknął w szczelinie skalnej. Nie mógł się jednak powstrzymać, doprawdy- wraził łeb między skały, w sam środek wodnej strugi i zamknąwszy wewnętrzną parę powiek podziwiał burzliwe wnętrze źródlanej krainy. Tym razem jednak wyciągnął szyję ze środka bez problemu i wziął kilka potężnych łyków lodowatej, przejrzystej cieczy. Nasyciwszy ciekawość i pragnienie ułożył swoje ciemnoniebieskie ciało na skałkach przy źródle.
___Akurat, gdy ucisnął już sobie wygodnie mech pod łapami, do jego nozdrzy dotarł zapach świeżo połamanych kości… i gruszek. Chwilę później dostrzegł, jak zza załomu lasu wzbija się w powietrze jego wuj. Kącik kobaltowego pyska wykrzywił się w lekkim uśmieszku- świat jest jednak mały. Grymas został jednak szybko starty gdy dotarło do niego, że strzępy zapachów nadpływające od strony resztek posiłku Przywódcy są dla niego samego wręcz kuszące. Kobalt przełknął ślinę, która gwałtownie wypełniła mu pysk. Naszła go wtem ironiczna myśl, by poigrać nieco z losem. Skoro spotkał jednego z Wodnych tak daleko od terenów ich Stada, to może…
___Ryknął, rozdziawiając paszczę. Może w tym wieku ten odgłos wciąż nie brzmiał tak, jak niebieskołuski by sobie tego życzył, lecz spełniał swoje zadanie. Poza tym, w połowie nieco przymknął pysk, by wpleść w swój okrzyk pewien drobny przekaz:
~Rybke!~
Masz rybke?

: 14 paź 2018, 18:09
autor: Dziadke
Przybył. A jakże.
Tylko, że w dosyć zwolnionym tempie, gdyż choroba ostatnio nie dawała mu zbytnio wytchnienia.
I w dodatku te długie polowania pod wodą... chyba zaczynał się starzeć, bo każde zejście na na prawdę sporą głębokość wymuszało na nim potem długie godziny odpoczynku w grocie...
Ale nic to.
Syreni wynurzył się spod powierzchni wody i wylazł na brzeg, niosąc w pyszczku całkiem sporą ilość pożywienia. Ba, wszystko ładnie posegregowane!
Na jedną stertę powrzucał małże, których ilość może nie powalała, ale zaraz dorzucił do nich stertę morskich alg. Owoce nie były rybke, ale też były pożywne.

A morski musiał w końcu sprawdzić jak naziemce reagują na takie pożywienie.

: 16 paź 2018, 0:59
autor: Remedium Lodu
___No proszę, przybył. Drobny wodny samczyk wynurzający się z rzeki z małym stosikiem małż oraz stertą swojego morskiego kamuflażu który zapewn.... chwilkę, to nie jest kamuflaż. Syreni właśnie wyłożył mu algi? Gdzież się podziały słynne rybke mistrza Rybke? Na szczęście dla czynionych przez morskiego obserwacji (oraz zapewne ku nieszczęściu przyszłych smoków karmionych z jego łap) Lonusso opowiadała już Kobaltowi o tym, jak na ludzkim "cesarskim dworze" spożywano różne w skomplikowany sposób obrabiane jedzenie, w tym i algi. Uważano je tam ponoć za niezwykle pożywne. Pytanie, jak to będzie z nimi w stanie surowym? Poza tym Kobalt nie był dwunogiem z jakiegoś dworu.
___Kto jak kto, ale niebieskołuski docenił, jak Łowca posegregował całe żarełko. Nieśpiesznie otworzył pierwszą muszlę, wydrążył ze środka miękkie mięso, owinął w solidny placek morskiej zieleniny i tak przygotowany pakunek uniósł do pyska. –Twoje zdrowie! Jak raz chyba Ci się przyda. – No cóż.. było to definitywnie odmienne od mięsa i owoców, do których przywykł. Z drugiej strony, jeśli tylko przywyknąć do tych lepiących się do kłów kawałków zielska... mlasnął z rozmysłem... chyba zaczynał doceniać dietę morskich. Jedząc w podobny sposób pochłonął w końcu całą porcję otrzymaną od Łowcy.
___ Dzięki! – Z pewnym rozbawieniem obserwował badawcze spojrzenie starszego samca. Miał wrażenie, że morski spodziewa się skutków ubocznych karmienia lądowych czymś tak dla nich egzotycznym. Patrzył na niego, jakby Kobaltowi miał zaraz odpaść łeb. – Muszę przyznać, że mnie to przekonuje. Choć nie wiem, ile smoków podzieliłoby moje zdanie. Z drugiej strony... przecież to Ty tutaj jesteś Łowcą, więc karmisz nas tym co masz. – Trochę ciężko byłoby mu uwierzyć, że ktoś postanowi kręcić pyskiem, kiedy samemu nie chciało się ruszyć zadu na polowanie. – Trafił Ci się już kiedyś jakiś smoczy grzyb z problemami?

: 19 paź 2018, 22:21
autor: Dziadke
W spokoju przysiadł i obserwował jak tamten jadł. Przywykł do dziwnych spojrzeń, obiekcji oraz uwag, ale jak zauważył sam Kobaltowy, to gadzik był łowcą. To on wybierał kogo i czym karmi i komu przysługuje największy pstrąg (poza nim samym, oczywiście!).
– Moje zdrowie gadzik papać nie musi. Nie, nie. Gadzik od małego w morze i je tylko roślinke i rybke z ocean. Rybke dobro-smaczna i dla zdrówko i dla rybke! Tak, tak! Gadziko-naziemce chyżo-chyżo jedzo rybke i gadzik zadowolony. Tylko jeden naziemiec głupio-śmieszny powiedzieć, że gadzik pływać w brud, a woda przecież nie brud! Gadzik obrażon i nie karmi stado Ziemia póki tamten nie przeprosi rybke! Ale oni chyba majo inne łowco-myśliwe bo dużo chodzić, mnogo i zdrowo.
Odrzekł, rozgadując się znacznie jak na siebie, po czym podwinął pod siebie łapki i owinął resztę ciała długim ogonem zakończonym hakiem. Spojrzał przy tym na zasłane szarymi chmurami niebo, a jego pysk wykrzywił grymas.
– Ta zima móc być surowo-zła. Lód móc gruby być, ciężko wynurzyć jak pod woda źle ale potrzebować pomoc. Gadzik musi pospieszyć łowić rybke żeby naziemce miały co papać przez pora biały puch. Wtedy gadzik nie będzie nurkował tylko łapał foczke na brzeg, brzeg. Przyjdzie kiedyś po futerko foczke do Syreniego. Syreni da. Tak, tak! Dobre do wymoszczenie jaskinia. Kiedyś w dawne stado Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Co Wynalazł Gałąź, nosić futra foczke. On wielki czaruś i uzdrowiciel i mówić, że futro foczke chronić. Gadzik musi łapać rybke i foczke. Ach... tyle pracy dla biednego Neptunke!
Poskarżył się, niemo złorzecząc ku niebu spojrzeniem błękitnych ślepi.

: 24 paź 2018, 13:02
autor: Remedium Lodu
___Wysłuchał luźnej tyrady morskiego gadzika. Sam nie umościł się na wzór Syreniego- roślinke i owocke z ocean zamiast zachęcić do sjesty po posiłku pozostawiły niebieskołuskiego wyjątkowo rześkim. Kobalt oparł się więc tylko barkiem o przybrzeżny stosik skał.
___Ziemnemu daleko do morza, więc sobie odbił gadając o brudzie. Pewnie będzie mu z tym lepiej, kiedy będzie się turlał w słocie po swoich błotnistych polankach. – Wzrok Kobalta powędrował za spojrzeniem Łowcy ku szarówce ponad nimi. – Oby tylko im się nie zamarzyło przyłazić do nas nad morze i spłukiwać tam swoje błoto. – I on się skrzywił. Wizja stada jego własnej matki atakującego Wodę była zbyt paskudna.
___Dziękuję. Mamy z Ojcem zaledwie dwie skóry w grocie oraz łasą na wygody mantykorę, więc różnie to wygląda. Osobiście wolę wilgotny mech jaskiniowy, ale w zimę pewnie inaczej pisnę. – Uśmiechnął się do myśli o spędzaniu zimowych nocy na gołym kamieniu. Już teraz bywało mu zimno po przebudzeniu. – Co do Ziemi: u nich na pewno poluje moja matka. Ze swoją dwójką kompanów może przeczesywać trzy miejsca jednocześnie, więc pewnie nawet sama wykarmiłaby całe stado. Ty nie masz kompana, prawda? – Łeb przekrzywił się w bok. – Ktoś kto byłby zawsze obok, pomógł rozbić lód w zimę i pogonić foczki pewnie bardzo by ci pomógł. I mógłby poszukać dla was kamieni szlachetnych, kiedy ty polujesz. Choć Valisska kilkukrotnie próbowała się mnie pozbyć to nie mogę zaprzeczyć, że dla Wędrówki Słońca zrobiłaby pewnie tyle samo co i ja. Ciekawe, jaki kompan by ci pasował. – Kobalt zaczął po cichu przeglądać w pamięci istoty, które znał z opowieści Ojca.
___Wspomniany przez Mistrza Rybke Wielki Szaman Glonożuj Pierwszy rozbudził ciekawość kleryka, ten jednak wstrzymał swój język nim ten wypluł znak zapytania. Na parę chwil. – Mogę spytać o Wielkiego Szamana? Wodny Czarodziej i Uzdrowiciel… Do czego służyła Gałąź którą wynalazł? Nie wiedziałem nawet, że nie pochodzisz stąd. Dlaczego więc zostałeś z nami?

: 26 paź 2018, 14:48
autor: Dziadke
Próba zjednania sobie morskiego przez chwilowe, wspólne obgadulstwo na temat higieny ziemnych bez wątpienia schlebiła Neptunowi, chociaż jego poglądy na temat innych stad były... no cóż, mniej urągające, w każdym razie. Każdy kto przebywał daleko od linii brzegowej, był dla niego zagadką, tak jak spora część lądowej społeczności Wolnych Stad. Nie przepadał za stadem Ziemi, ale głównie dlatego, iż jego natura okazywała się być radykalnie inna niż jego. Tamte smoki może i nie były jakoś specjalnie wrogie, niemniej ich inność była dla gadzika czymś, od czego wolał stać daleko, żeby się przypadkiem nie zarazić. No i obraza ze strony Szyszkowego jakoś tak utwierdziła go w postanowieniu.
– Gadzik nie ma kompan. Gadzik zawsze łowi-łapie rybke bez kompan. Kiedyś gadzik łowił z Nazuz, inny morski gadzik co przygarnąć do stado, ale to nieuczciwe, bo inne gadziki jeść więcej niż my. Jakby Neptun miał brać-zabierać ze sobą kompan to albo musiałby latać-żeglować w powietrze żeby łapać rybke przy powierzchnia, albo dobrze-chyżo pływać żeby dotrzymać tempo Syreni. Syreni nie pływa dużo-mnogo, ale siedzi głęboko pod woda tam, gdzie nie dociera światło i czeka na rybke. Kompan musi być cierpliwy, bo rybke jest cierpliwa i cwana. Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Co Wynalazł Gałąź zawsze mówić za życie żeby być jak morze- pamiętającym, a nieustępliwo-wytrwałym. Tak, tak!
I tak powiedziawszy, został zaskoczony pytaniem o mądrości dawnego przewodnika duchowego.
-Wielka Szaman Glonożuj Pierwszy Co Wynalazł Gałąź wynalazł gałąź ze sznurke i taka haczyk jak ma gadzik na ogonke, tylko z ości rybke. Gałąź podparta o inna gałąź z haczykiem w wodzie, który łapały rybke. Inne gadziki, które słabo-miernie polowały, mogły łowić i robić co innego, bo czasami jak rybke złapać, to nie móc puścić. Gadzik przychodził i miał rybke, a nie był łowcą! Wielka być Szaman Glonożuj Pierwszy! On zawsze mówić "Jeśli próbujesz brać rybke, która jest większa od ciebie, to zostaw, bo to nie twoja rybke" i to być mądre i prawdziwe!

: 26 paź 2018, 19:24
autor: Remedium Lodu
___Kobaltowy Kolec urągał wyłącznie temu smokowi, który poniżał Łowcę i jego wodne środowisko. Z resztą stado Ziemi było mu bliskie, choćby ze względu na jego mamę czy Dar Tdary. Pilnował się, by oceniać raczej pojedyncze smoki niż całe grupy, ponadto w przeciwieństwie do Neptuna Kobalt nie miał takiego jednego środowiska które mógłby nazwać swoim żywiołem. To ułatwiało nabranie dystansu, czego skutkiem ubocznym były jednak okazjonalne nieprzemyślane zgryźliwości. Na dodatek jeśli o dosłowność chodzi, to sam miał teraz grzbiet utytłany błotem o którym wspominał.
___Hmm… żywiołak wody? Albo kelpie. – Na wspomnienie tej istoty aż ciarki przeszły mu wzdłuż kręgosłupa. Istota fascynująca i groźna zarazem, chyba najbardziej tajemnicza ze wszystkich, o których słyszał. – Taka czarna kelpie byłaby równie niewidoczna co ty sam. Z kolei żywiołak może pomógłby ci lepiej poczuć się na lądzie? W końcu to żywy kawałek oceanu. Chyba zarówno on jak i drapieżna kelpie nie miałyby większych problemów z cierpliwym oczekiwaniem na ofiarę pod wodą. Ech, chciałbym kiedyś zobaczyć prawdziwe głębiny morskie, tak jak ty masz szansę. Szczerze ci tego zazdroszczę. – Dygresji towarzyszyło bezsilne rozłożenie skrzydeł.
___Z zainteresowaniem wysłuchał opisu gałęzi, którą wynalazł Szaman Glonożuj. Dla niego samego takie kwestie były niezwykle ciekawe. – Wielki Szaman być dobrym smokiem. Interesujące, że stworzył coś takiego będąc morskim, skoro ani on ani jego pobratymcy nie potrzebowali gałęzi do łowienia ryb. Szkoda, że nie każdemu Przywódcy tak zależy na dobrobycie smoków spoza stada. – Zachwalanie zachwalaniem, ale w Kobalcie mimochodem zakiełkowało podejrzenie, że jednak Wielki Szaman nie wynalazł sam tej gałęzi. Może po prostu znalazł gotowy przedmiot stworzony przez kogoś komu faktycznie był on potrzebny a później skopiował myśl? Nie chciał jednak ryzykować zdradzania się z takim czymś przed Syrenim. Zapewne skończyłoby się to kosą z Łowcą a tego smoka niebieskołuski nazbyt szanował by sobie pozwolić na nierozważne kłapanie paszczą. Mądrości Glonożuja o dużych rybach brzmiały jednak dobrze. – Zapamiętam to sobie. Choć wyobrażam sobie, że te słowa mogą pociągnąć kogoś do łowienia samych szprotek, jeśli się przesadnie je zinterpretuje.

: 23 maja 2021, 20:04
autor: Świadomy Fakt
Yeccaqui spacerował wokół Zimnego Jeziora, badając je bardzo dokładnie i zapamiętując wszystkie szczegóły. Teraz zatrzymał się u źródła rzeki. Odnotował, jak woda zwalnia w tym miejscu, i zaczął się zastanawiać, czy wiedzę te można wykorzystać. Bobry budowały tamy, co też spowalniało wodę – zastanawiał się, czy czynią to w jakimś konkretnym celu, czy też po prostu dlatego, że to lubią. Tutaj jednak spowolnienie było dziełem jedynie natury.

: 24 maja 2021, 8:39
autor: Despotyczny Ferwor
Podczas rozważań Yecca, ten mógł zauważyć w pewnym momencie jak w odległości kilku ogonów wzdłuż rzeki znajduję się jemu znany bagienny łowca. Niby na pierwszy rzut oka było to kompletnie zwyczajne, jednak gdy się dobrze przyjrzało, można było zobaczyć, że łowca coś tam kombinuje z drewnem i jakąś dużą siatką zrobioną z kilku mniejszych złączonych ze sobą bardzo solidnie, aby nie rozerwały się pod naporem wody i nie tylko. Jej jeden koniec był przymocowany do solidnie wbitej bely drewna, która znajdowała się na prawym brzegu rzeki. Na lewym za to siedział Plamisty, który to był w trakcie mocowania tego kawałka drewna. Nie były to zbyt długie kawałki, jednak dość grube. Idealne na to co chciał osiągnąć. Musiał jednak dobrze zrobić to co chciał teraz. Dlatego gdy umieścił bele pionowo w dziurze pewnym ruchem ogona wrzucił do niej jeszcze średniej wielkości kamień, który dla pewności jeszcze poprawił, aby całość była wytrzymalsza i bardziej stabilna. To też zaraz miał zakopywać, aby dokończyć pierwszą fazę swojego tworu.
Koło niego leżały dodatkowo tabliczki z zapiskami i całym rysunkiem projektu. Bardzo szczegółowo.
Obrazek
Czy jednak zaciekawi to drugiego łowce?

: 26 maja 2021, 20:34
autor: Świadomy Fakt
Zdecydowanie zaciekawiło to drugiego łowcę, nigdy bowiem nie widział kogoś, kto konstruowałby coś podobnego. Ponieważ Mułek był najprawdopodobniej najlepszym źródłem nowej wiedzy w okolicy, Yeccaqui spokojnie podszedł do niego, zatrzymując się przy konstrukcji. oczywiście doskonale pamiętał, jak wygląda Absolut, dlatego całkowicie skupił swoją uwagę na konstrukcji, przyglądając się jej i odnotowując w swojej pamięci każdy jej szczegół, być może nie do końca rozumiejąc, iż w pierwszej kolejności wypada się przywitać. Dopiero po chwili zwrócił się do Mułka, nie patrząc jednak smokowi w oczy, aby nie zastało to odebrane jako agresywne:
– Dlaczego stworzyłeś tę konstrukcję? Czy jest to jakiś rodzaj pułapki? – zapytał, gdyż z tym w pierwszej kolejności skojarzył mu się twór samca. Choć oczywiście mógł być w błędzie, dlatego oczekiwał na odpowiedź.

: 27 maja 2021, 12:24
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek zabrał się od razu na łączeniu drugiej końcówki siatki, z kłodą którą to właśnie przymocował. Był to bardzo ważny element w jego projekcie, którego to nie mogło zabraknąć... w między czasie przybył jednak przybył niespodziewanie fakt.
Despot omiótł go swoimi żółtymi ślepiami nie przerywając jednak przywiązywania siatki.
– Zależy. – Odrzekł odwracając od niego wzrok. – Podstawa jak najbardziej mogłaby służyć jako pułapka ryby przepływające akurat przez tą rzekę. Mogłoby to zlikwidować potrzebę ciągłego polowania. – Tutaj obejrzał bardzo dokładnie swój twór. – Jest to jednak nie doskonałe pod wieloma rzeczami. Dlatego w tym kontekście trzeba byłoby poświęcić czas na poprawki w rysunku... ale w obecnej formie służy do innej rzeczy. Poczekaj tutaj. – Polecił mu i zaraz odszedł na odległość dwój ogonów od całej budowli. Obok rzeki czekała już drewniana ławeczka, która niegdyś służyła jakiemuś niziołkowi. Ową ławeczkę wrzucił do rzeki, a ta dzięki nurtowi pognała w stronę siatki... i o którą się zatrzymała. Siatka skutecznie blokowała ten przedmiot, a Despotyczny towarzyszył jej przez całą drogę wracając do Yacca.
– To służy to transportu. Wiesz czasami potrzebuje ważnych dla mnie rzeczy w dużych odległościach od mojej groty, czy stanowiska pracy. Na piechotę byłoby to bardzo upierdliwe i niewygodne... dlatego wymyśliłem taki łatwy i szybki sposób na przemieszczanie skrzyń, koszy i innego w miarę nadającego się dziadostwa. Nazwałem to cudo "Wodną ścieżką" – Pochwalił się będąc dumny, ze swojej roboty.

: 30 maja 2021, 20:45
autor: Świadomy Fakt
– Rozumiem. Wydaje się to logiczne: nie musisz zużywać siły mięśni do transportu – wywnioskował, rozumiejąc teraz wynalazek Mułka.

– Czy transport w ten sposób można wykonywać także na większe odległości? Nie przeszkadzają w tym skręty rzeki? – od razu zaczął zalewać smoka pytaniami. – Czy myślisz, że gdyby w pobliżu pojawił się ktoś, kto chciałby ukraść część rzeczy, mógłbyś mu skutecznie przeszkodzić?

: 18 sie 2021, 14:31
autor: Jutrzenka Serc
//Absolut chyba już nie odpisze.

Samica tym razem wybrała się nad zimne jezioro. Tereny stada, chociaż wielkie, nie zawierały zbyt wiele zbiorników wodnych. Samica lubiła wodę i kąpiele w niej, więc nic dziwnego, że zaciekawiło ją spore jezioro na terenach wspólnych.
Rzeka była dobrym wyborem, bo można było odpocząć. Jutrzenka zwykle ćwiczyła przy wodzie czary, ale teraz chciała po prostu odpocząć. Usiadła na brzegu i zanurzyła przednie łapki w wodzie. Zimno otuliło jej łuski, ale chwilowo jej to nie przeszkadzało. Małe, zwinne, bo drzewne łapki zanurzyła w mule i uśmiechnęła się do siebie na to dziwne, łaskoczące uczucie.

: 21 sie 2021, 23:48
autor: Wspomnienie Nocy
Rzadko wybierał się poza tereny Wody. Ostatnio średnio pozwalał mu na to nastrój oraz galopujące po sobie wydarzenia. Nie mógł wysiedzieć w jaskini, a dzieciaki prędko dorastały i na pewno poradzą sobie parę chwil same.
Trudno powiedzieć, co podkusiło go do zaczspinia samotnej smoczycy. Pewnie zwykła ciekawość, może potrzeba kontaktu z kimś nieznajomym, jako że nie widział tej osobniczki na arenach. Pewnie zajmowała się czymś innym niż wojaczka.
Cześć. Nie przeszkadzam? – spytał lekko, niezobowiązująco. Trzymał się trochę za nieznajomą, nie naruszając jej przestrzeni prywatnej.

: 22 sie 2021, 12:13
autor: Jutrzenka Serc
Iskra przesuwała łapami po dnie, aż usłyszała czyjś głos. Podniosła spojrzenie na samca, aby go obadać. Nie wyglądał groźnie. Przesadnie groźnie. Skinęła mu lekko łbem na powitanie, ale nie odpowiedziała nic. Mógł robić co chciał, a ona na razie była pierwsza, więc po prostu poświęciła chwilę na czyszczenie łap z mułu. Delikatnie obmyła pazurki i wyszła z wody. Przycupnęła na brzegu i usiadła. Końcówką ogona poruszał delikatnie, aby nieco wysuszyć łapki powiewem powietrza.

: 17 lis 2021, 17:37
autor: Kościany Kolec
Szybciej od księżyców przybywało mu pewności siebie. Wychodził z obozu Ognia coraz dalej i na dłużej, a raz nawet nie było go cały dzień. Na Terenach Wspólnych był już parę razy, ale nie miał jeszcze okazji zwiedzić wszystkiego.
Czas to zmienić. Tu było tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia, tyle smoków do poznania. Zapach tutaj był znacząco inny od tego, który drażnił jego nozdrza na terenach jego stada, a przez to znacznie ciekawszy i wołający o znalezienie jego źródła.
Nad źródłem rzeki siedział już dłuższy czas, układając z pietyzmem te z liści, które jeszcze nie zostały pochłonięte przez rozkład natury. Dzielił je na kształt, który przypisywał odpowiednim drzewom i na kolor, układając je od tych najbardziej żółtych do brązowych, podniszczonych gorszymi warunkami pogodowymi. Zaciekawiony tak banalną rzeczą Nithirai doszedł do wniosku, że różne kształty liści czasem nabywają innych kolorów od pozostałych. Przykładowo, liście klonu wyróżniały się od liści topoli tym, że nabierały różowego odcienia, gdy schodziły już z żółci. Za czasów zupełnie małego brzdąca pamiętał zielone liście, które jeszcze trzymały się kurczowo drzew. Ciekawe, czy gdy odrosną, będą niebieskie?
Wtem znikąd nadleciały dwa gawrony, jakiś ogon od Ognistego i jego kupki liści. Pierzaste najpierw przyjrzały się smokowi i liściom, po czym powoli jeden z nich zaczął się zbliżać, po drodze dziobiąc coś i odkopując w ziemi, szukając pożywienia. Może myślały, że Nithirai coś dla nich by miał?
Młodzik przechylił łebek w bok, a jego źrenice gwałtownie się zwęziły. Zastygł w miejscu, pozwalając temu gawronowi z przodu się zbliżyć, docierając do samej kupki liści, którą zaczął sobie śmiało przekładać.
A krótką chwilę potem wydobył się z niego skrzek. I łamanie kości.
Ptasi kolega natychmiast zerwał się z ziemi i odleciał, alarmując swym krzykiem okoliczne ptactwo o zagrożeniu. Ognisty zaś zaskakująco szybko pożałował swojej zdobyczy, zdając sobie sprawę, że pióra za nic w świecie nie nadają się do jedzenia. Wypluł z pyska zabitą, zakrwawioną zwierzynę przed siebie, wycierając język z piór o swoje zębiska, a te o dłoń swojego skrzydła. Po czym spojrzał raz jeszcze na ofiarę...
I z podobnym pietyzmem, co przy liściach, przytrzymał gawrona łapkami i zębami zaczął wyskubywać pióra ze zdobyczy.