Strona 1 z 5

: 11 lip 2014, 19:04
autor: Ateral
Pewnego wiosennego poranka Ateral pojawił się na Skałach Pokoju. Nadszedł czas na Spotkanie. Było parę rzeczy, o których smoki winny usłyszeć.
Bóg stał tam, gdzie zwykle gromadziły się smoki i rozesłał do Stad wiadomość. Ale nie była ona magiczna. Po prostu każdy smok, który ukończył 6 księżyców, usłyszał przy swoim uchu cichy głos Boga Śmierci mówiący: "Zapraszam na Skały Pokoju na Spotkanie".
To spotkanie prawdopodobnie będzie się różniło od poprzednich. A to dlatego, że u boku Aterala stała elfka, której twarz – tak różna od znajomych smoczych pysków – miała niezwykle dziwny wyraz. A może tak po prostu wyglądały pyski dwunogów?

: 11 lip 2014, 20:37
autor: Zwiastująca Łuska
Samica usłyszała odgłos w uszach, i wiedziała do kogo należy. Musiała przyjść. Dlatego też kilkoma silnymi machnięciami skrzydeł znalazła się w powietrzu i opuściła obóz Cienia. Leciała dość szybko, nie wiadomo, może to coś ważnego. Widząc pod sobą Skały Pokoju złożyła skrzydła i zapikowała, w ostatnim momencie rozkładając swoje narzędzia lotu i lądując z gracją jak na nią przystało. Kiwnęła łbem Ateralowi, po czym usiadła, owijając ogonem swoje łapy, co weszło jej w nawyk. Co też może się tutaj wydarzyć? Była pierwsza, co ją trochę zdziwiło. Ale najbardziej zdziwiła ją elfka.

: 11 lip 2014, 21:24
autor: Pani Wojny
Wojenna Łuska przydreptała pod Skały pokoju z pogodnym uśmiechem na fioletowym pyszczku. Ateral był jej znajomy. Była w grupie smoków, której odpowiadał on na pytania. A ponieważ tamto Spotkanie jej się przydało, nie zamierzała ignorować kolejnego wezwania. Kto wie, może teraz także dowie się czegoś ciekawego.
Ale stanęła jak wryta na obrzeżach, kiedy w jej polu widzenia pojawiło się dziwne, blade, miękkoskórne stworzenie z bezbarwną – w przeciwieństwie do jej własnej, ognistej – grzywą. Zapach tego czegoś też był dziwny. Na tyle dziwny, że Runa musiała kichnąć.
O co chodzi?
Zbliżyła się do boga i jakiegoś pisklaka z Cienia, ale usiadła w pewnym oddaleniu od nich, nie spuszczając czujnych, złotych ślepi z dwunogiego stwora.

: 11 lip 2014, 22:14
autor: Jaskiniowy Kolec
Przybył też i Oko Zmierzchu. Przecież nie mogło zabraknąć kiedy wzywał bóg śmierci.
Po wylądowaniu, podszedł naprzeciw boga i ukłonił się mu, a następnie zajął miejsce obok Wojennej.
Witaj-Rzekł krótko do adeptki ognia, po czym po prostu zaczął się patrzeć na boga, oczekując aż przemówi.
Na ostatnim spotkaniu jako adept, mógł zadawać pytania. Tym razem jednak nie zanosiło się na rozmowy z adeptami. Tym razem będzie to coś... Ciekawszego.
Elfka. Już widział te istoty. Już z nimi nawet rozmawiał.
Czego elfka chciała od smoków? Ledwie się pojawili, a już chcieli ich pomocy?

: 11 lip 2014, 22:38
autor: Esencja Przeszłości
Esencja ostatnimi czasy znacznie usunęła się z życia zarówno Stadnego, jak i jakiegokolwiek. Była Przeszłością, jej echem, ledwie słyszalnym wydźwiękiem, o wyraźnym kształcie, ciele i starczej już duszy, która przeżyła swe dwa żywoty. Teraz już czuła, że nie wiele może dać swemu Stadu, ale nadal chciała dać mu to, co tylko mogła, bo miała tylko je, jak i inne dusze, chociaż nikt jej widzieć nie mogł, ani doświadczyć z nią rozmowy. Smoczyca zamierzała jednak to zmienić, nie chciała zniknąć całkowicie, niczym sen, o którym zapominaliśmy tuż po zbudzeniu.
Idąc pełnym gracji, jak na tak wiekową smoczycę, poprzez tereny rozległe i pełne ukrytego piękna spozierającego spomiędzy topniejącego śniegu, tworzącego błotniste kałuże, uważnymi, czarnymi ślepiami naznaczonymi wąską błękitną źrenicą rozglądała się bacznie dookoła, z tą dziwną mieszaniną spokoju, dogłębnego i niewzruszonego, zmieszanego z dziwną wyraźną nutką chaosu...
Długi pasiasty ogon kołysał się za matroną, gdy przestępowała kolejne ścieżki..., aż dotarła nad Skały, niegdyś tłumnie odwiedzane przez smoki czterech Stad, teraz już tylko trzech. Tyle się zmieniło przez żywot, który wiodła, tak nie wiele pozostało z echa przeszłości, ale jednak nadal było widoczne, w nowych pokoleniach niosących oddech, powiew świeżości.
Przywdziewając spokojny, łagodny uśmiech na gadzich wargach stanęła na skraju zgromadzenia, chłonąc sylwetki smoków nieznanych jej, bądź tych, które jedynie kojarzyła z przygodnego spotkania.
Skinęła im smukłym grzywiasto rogatym łbem, a następnie zasiadła mniej więcej po środku od prawego skraju Skał, układając długi, mięsisty ogon tuż przy przednich łapach.

: 11 lip 2014, 23:32
autor: Agresja
Chłodny, słysząc wezwanie, zareagował niemal od razu. Akurat leciał, wracając do obozu Cienia z terenów wspólnych, więc musiał wykonać szybko manewr, podczas którego zawrócił. Nie spieszył się jakoś bardzo, pozwolił się nieść przez łagodny, ciepły wiatr. Trzeba dodać, że nie podobał mu się on ani trochę. Zresztą, wystarczy powtórzyć jego imię. Chłodny Kolec. Był białym futrzakiem, który uwielbiał zimę... a z każdym dniem, im bliżej była wiosna, tym podlej czuł się sam Ingmar. O tyle dobrze, że jego futro już błyszczało, zmienione z grubego, zimowego na krótsze, bardziej przylegające do ciała.
Wylądował tuż obok swojej matki, którą poznał od razu, nawet z tak dużej wysokości na jakiej leciał. Ukłonił się przed Ateralem oraz elfką, skinął łbem Oku oraz Cassandrze, po czym przybliżył się nieco do matki i... otarł bokiem o jej bok. Mógł sobie na to pozwolić, jeszcze nie zebrało się dużo smoków, a on sam strasznie się za Esencją stęsknił.
Dobrze, że jesteś. – powiedział jeszcze, dość cicho, tak, aby tylko czarodziejka mogła to usłyszeć. Uśmiechnął się do niej lekko i usiadł normalnie, nie oddalając się za bardzo od matki, ale usadawiając się tak, aby nie wyglądało to na zbytnią czułość wobec rodzicielki.

: 11 lip 2014, 23:44
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca przyleciał dość szybko, jak na siebie. Może akurat był w pobliżu, bo znając jego, wolałby zrobić efektowne wejście będąc duuużo spóźnionym. Bo jemu po prostu było szkoda czasu na te spotkania, bo też niezbyt go interesowały poruszane na nich tematy.
Wylądował zgrabnie tuż obok Esencji. Zgrabnie, jak na siebie. Ziemia lekko zadrżała, a ostre pazury zaorały skały z nieprzyjemnym dźwiękiem. Sapnął, pozbywając się dymu z paszczy i ignorując absolutnie wszystkich innych, skierował łeb w stronę nowomianowanej Czarodziejki Cienia, obejmując ją lekko skrzydłem.
– Miło cię widzieć, mój Głosie Rozsądku – mruknął z typową dla siebie nutą złośliwości, ale słowa z pewnością były szczere. Zabrał skrzydło i usiadł, rozglądając się z politowaniem po reszcie zebranych. Ileż czasu zmarnuje tym razem?

: 11 lip 2014, 23:46
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Na wezwanie odpowiedział i Skrzydło. Zjawił się na zebraniu, a obok niego kroczyli jego kompani. Wyrwij, wciąż nieco poobijany i Chrapa, która wyglądała na zatroskaną. Złudzenie skinął łbem zebranym, na samym początku witając się z Ateralem i Amarie. Jego kompani zostali tam, gdzie zbierały się jego smoki, a on sam zwinnie wskoczył na podwyższenie, które przysługiwało mu z racji bycia Przywódcą Życia. Usiadł na nim i owinął łapy ogonem, czekając.

: 12 lip 2014, 0:16
autor: Arradir
Oczywiście, że się zjawiła. Na wezwanie boga zareagowała od razu i przerwała wyprawę, by zjawić się na Skałach Pokoju. Była inną smoczycą niż przez wiele poprzednich księżyców. Jakby odżyła wreszcie tak jak rodziła się na powrót do życia fauna i flora tutejszych terenów. Jej futro było brązowawe, a zielona grzywa powiewała na wiosennym wietrze. Talaith szła wyprostowana i kołysała się lekko na boki. Na jej pysku widział nieobecny uśmieszek. Gdy spostrzegła swoją grupę zaraz się zbliżyła. Ukłoniła się z szacunkiem do Przywódcy i trąciła czule nosem Esencję.
– Witajcie. – odparła po prostu pogodnym głosem, pełnym matczynej troski. Potem już zasiadła na zadzie i spoglądała zamyślona w stronę Aterala.

: 12 lip 2014, 10:21
autor: Jad Duszy
Jad nie omieszkał zjawić się, gdy usłyszał głos Aterala, który poniekąd wcale nie był mu obcy. Sze3dł krokiem pełnym gracji polującego drapieżnika, z kotołakiem u boku i lecącym nad nimi białym krukiem. Jego kompani wykazali zainteresowanie spotkaniem, co w przypadku Ikelosa było sytuacja niecodzienną. Sam jad mierzył zebranych typowym dla siebie kpiącym wzrokiem, posyłając jednak uśmiech Esencji. Dobrze było widzieć ją po tak długim czasie. Usiadł przy Wojennej, spoglądając na Aterala, któremu również posłał cyniczny uśmiech, ale w końcu Bóg Śmierci z pewnością już się do tego przyzwyczaił i doskonale rozumiał Jad... Może nawet zbyt dobrze go znał? Potem jego spojrzenie przesunęło się na stojącą koło szarego Boga postaci.... Zmrużył lekko złote ślepia, w których rozbłysło coś na kształt zainteresowania. I znów, kolejna nowość po tej stronie bariery...

: 12 lip 2014, 14:00
autor: Rozpaczliwa Łuska
Kiedy usłyszała głos boga śmierci obok swojego ucha była nieco zdziwiona. Takie rzeczy nie są codziennością, przynajmniej nie dla niej. Skały Pokoju... Nigdy tutaj nie była, jednak dzięki umiejętności lotu mogła bardzo szybko zlokalizować miejsce spotkania. Latając po terenach wspólnych, szukała skupiska smoków. Wylądowała i przywitała się z zebranymi. Zajęła miejsce gdzieś na uboczu. Nie chciała się rzucać w oczy. Przecież i tak czuła się niekomfortowo w tak wielkim towarzystwie.

: 12 lip 2014, 19:46
autor: Czarna Łuska.
Smoczyca czuła się dziwnie, przychodząc na spotkanie, bo jeszcze nikogo tutaj nie znała. Dotarła jednak na miejsce. Podreptała na spokojne pod Skały Pokoju i usiadła w cieniu, sama. Czuła się jeszcze niepewnie wśród innych smoków, ale powoli przyzwyczajała się do różnych zapachów. Interesowało ją bardzo o czym będzie to spotkanie.

: 12 lip 2014, 20:38
autor: Jaskiniowy Kolec
Oko Zmierzchu zarazem jednak sprawował pieczę nad Czarną Łuską, do której podszedł i stanął obok niej.
Nie lękaj się. To jest Ateral, bóg śmierci, który kroczy pośród nas. Wezwał nas tutaj na zebranie, które ma kluczowe znaczenie dla wszystkich stad wokoło...
Wyjaśnił krótko nie patrząc na swoją uczennicę. Patrzył znów przed siebie. Na Aterala i elfkę, która stała obok niego. Ciekawe, ciekawe... Nie mógł się doczekać, aż bóg zacznie mówić...

: 12 lip 2014, 20:41
autor: Czarna Łuska.
Smoczyca w zrozumieniu skinęła łbem. Bóg? A to ci dopiero. Poczuła się dziwnie że się odpowiednio nie przywitała. Teraz schyliła głęboko łeb, witając się z oddali w Ateralem. Dalej czuła ścisk w żołądku, ale mimo to czuła się lepiej, kiedy ktoś wyjaśnił o co chodzi. Takie spotkania to dobra rzecz. Czarna siedziała grzecznie i czekała na rozwój wydarzeń.

: 12 lip 2014, 20:56
autor: Spojrzenie Mroku
Atramentowy przyleciał tutaj jako kolejny cienisty. Skinął łbem bogowi, z niepewnością patrząc na Uśmiech, nie wiedząc jak ten zareaguje. Z pewnością nie najlepiej, z racji stosunku przywódcy do wszelkich bóstw. Następnie szybko zajął miejsce u boku matki i oczekując na rozpoczęcie. Dla niego robiło to już się nudne. Był tu kilka razy i za każdym razem raczej niewiele się działo... same nudy

: 12 lip 2014, 21:51
autor: Pasterz Kóz
Chyba nikt nie polubi tego sposobu wzywania na Spotkania czyli, gdy bóg śmierci szepcze mu do ucha. Mimo początkowego zdziwienia, przybył na miejsce jako jeden z wielu, tak szybko jak tylko mógł. Jego bystrym oczom nie umknęła elfka. Zainteresowała go jej obecność, bo nie miał bladego pojęcia o ostatnich wydarzeniach. Skinął głową bogowi, a potem dwunożnej. Wypadało być miłym, nawet jeśli była to inna rasa. Zajął miejsce między smokami ze swojego stada, a następnie oplótł łapy ogonem. Mogło być ciekawie.

: 12 lip 2014, 23:48
autor: Melodia Ciał
I on w końcu raczył się zjawić na Skałach Pokoju, był jednak ciekaw po co Ateral wyciągał JEGO Spalonego z cieplutkiego, wygodnego legowiska, staremu adeptowi nie chciało się nigdzie ruszać. Jednak w końcu zebrał się i pofrunął na miejsce spotkania. Kilka smoków tam już było i jeszcze coś nieznajomego u boku Boga Śmierci.
Na widok dwunogiej, płaskopyskiej istoty Kolec przekrzywił łeb w geście zainteresowania, ciekawe o co tu chodziło i kim było to Coś.

: 13 lip 2014, 0:10
autor: Niebieski Kolec
Gdy byłem dość zajęty rozmyślaniem usłyszałem w uchu głos Aterala. Nie zdziwiło mnie to. Był przecież Bogiem i mógł nas wzywać po co chciał i kiedy chciał. Jednak skoro to on wzywa to trzeba się pojawić. Przybyłem na Skały Pokoju w dość krótkim czasie od wezwania. Było tu tyle różnych zapachów. Zapach każdego stada, co nie było dla mnie miłą wiadomością, ponieważ były tu smoki z cienia. Ale najbardziej moją uwagę przykuł całkiem obcy zapach i to co stało obok Aterala. Zapewne chodziło o to samo, tylko kim jest ta dziwna istota. Nie ufałem jej. Lekko lecz prawie niesłyszalnie warknąłem w jej stronę. A może ma ona coś wspólnego z wiosną? Zapewne to kim jest i co tu robi zostanie niedługo wyjaśnione. Zająłem miejsce obok znanej już sobie Nuty. Po drodze posyłając jej lekki uśmiech. Ciekawe jak to się potoczy.

: 13 lip 2014, 20:49
autor: Niepamięć Świtu
Wzdrygnęła się, słysząc tuż przy sobie obcy głos. Jednak nie zamierzała zignorować wezwania. Piechotą – bo jak inaczej – przybyła na Skały Pokoju. Na miejscu znajdowało się już sporo smoków, nikogo stąd praktycznie nie znała. Ognistych była zaledwie dwójka. Zadra ostrożnym krokiem zbliżyła się do Wojennej Łuski i Jadu Duszy, chociaż i od nich siadając w pewnej odległości. Żółte ślepia wlepiła w postać Aterala, którego z imienia nie znała, zastanawiając się, kim on jest, dlaczego ich tu wezwał. Zaraz potem jej uwaga skupiła się na dziwnym, dwunożnym stworzeniu. Zmarszczyła nieco pysk, próbując przywołać w myślach jakieś urywki rozmów, które przypomniałyby jej cokolwiek na temat dwunożnych istot, ale niczego takiego nie znalazła. Boga i elfkę obserwowała z uprzejmym, choć raczej chłodnym zainteresowaniem.

: 13 lip 2014, 23:25
autor: Śnieżny Kolec.
Dawno już minęły czasy, kiedy to latorośl Szydercy woziła się na jego grzbiecie. By podążyć za ojcem, Khantar musiał używać własnych łap i skrzydeł, co oczywiście zrobił także tym razem. Gdy tylko ojciec wraz z innymi cienistymi opuścili grotę, młodzik poszedł w ich ślady. Nie łatwo było za nimi nadążyć, ale opłaciło się. Khantar pierwszy raz widział tak duże zgromadzenie. Odczuwał mimowolne podekscytowanie, które mieszało się z dziwaczną niechęcią do wszelkich "obcych". Ta mieszanka uczuć wywołała typową dlań reakcję – wszystkie kolce, którymi naszpikowane było ciało Khantara, nastroszyły się jak u przestraszonego jeża. Zdyszany wylądował na skałach i ruszył w kierunku znanych sobie pysków, skrzętnie omijając tych, którzy siedzieli wszędzie wokół. Z resztą otarcie się o niego w tej chwili można było przypłacić kilkoma rysami na łuskach.
Gdy znalazł się wśród cienistych, przysiadł nieopodal ojca rzucając mu jedynie krótkie spojrzenie fioletowych ślepi. Zwyczajowo też zaczął drapać pazurami podłoże, a im większy były, tym większe bruzdy po sobie zostawiały. Cóż poradzić, młody Khan rósł całkiem szybko.