Strona 30 z 34

: 24 lis 2020, 20:12
autor: Wyzwolony Rozrabiaka

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przywitał się z Pociskiem, przypominając sobie wyprawę, na której została porwana. Dobre wspomnienia. Wysłuchawszy jednak powodów i wytłumaczeń Koralowej, mina mu trochę zrzedła.
Oh... No dobra, może jednak nie powinien robić sobie żartów. Nawet nie przeszkadzał mu fakt zdrady, tylko to że to on częściowo ją spowodował. Ah, ty stary patyczaku, samemu się w to wplątałeś swoim długim jęzorem, to się kiedyś musiało stać.

– Heh, wyszedłem na kompletnego dupka...– Powiedział zakłopotany, grzebiąc łapą w trawie. Spoważniał teraz całkowicie i spojrzał na Koralową.
– Przepraszam, że cię w ten sposób ośmieszyłem. Nie było moją intencją zabrudzić twój honor, zwyczajnie przemówienia i ceremonie nie są moją mocną stroną. Jednak wiele smoków zdecydowanie zobaczyło w tych słowach moją winę i skarciło mnie odpowiednio. Wynika z tego, że mało kto zauważył cię jako mało ważną, wręcz przeciwnie pewnie, wielu cię zapamięta za mogą wpadkę. Małe pocieszenie, wiem, jeszcze raz przepraszam.– Wytłumaczył się jak mógł, wiedząc, że nie ma się co wypierać zarzutów. Popełnił błąd, bywa, teraz za to płaci. Nie spodziewał się jednak, że jego słowa mają taki duży wpływ, co dziennie uczy się czegoś o byciu przywódcą.
– Nie będę usprawiedliwiał twojego ojca, ale muszę powiedzieć, że całkiem normalnie jest, że rodzicie nie mają czasu na nauczanie swoich młodych. Od tego właśnie mamy Piastunów, to właśnie ich cała ich praca. A w dodatku Basior jest uzdrowicielem, co oznacza, że jego praca jest nie tylko czasochłonna, ale również bardzo ważna. Życia smoków zależą od jego czujności i zdolności. Lecz mamy jeszcze innych Uzdrowicieli, którzy mogli przejąć na moment inicjatywę, by mógł spędzić z tobą trochę czasu. Jak już mówiłem, nie usprawiedliwiam go. Jedyne co mnie zastanawia jednak, to czemu złożyłaś przysięgę wierności, jeżeli poczułaś się obrażona i chciałaś odejść. Było by o wiele łatwiej, gdybyś bez rangi postanowiła przejść do stada Wody. Wtedy teoretycznie nie łapałabyś przysięgi i jednocześnie nie zostałabyś zdrajczynią.– Zapytał, wyciągając z jej oskarżeń wniosek, że "zaniedbanie" dzieję się od dawna. Jeżeli na prawdę jego zlekceważenie przeważyło skalę, to czemu złożyła przysięgę.
– Czyli już nie chcesz bronić naszych granic i smoków tego stada? Wolałabyś jedynie patrzeć z dystansu jak jakieś zewnętrzne siły zabijają twojego tatę, albo mnie?– Spojrzał na nią pytająco, czekając z uniesioną brwią na jej odpowiedz.

: 25 lis 2020, 0:48
autor: Pajęcza Lilia
W niecierpliwej ciszy oczekiwała odpowiedzi ze strony Korony Ziemi. Nie spodziewała się jednak zjawienia się kolejnego smoka.
Koralowa Łuska – przedstawiła się Sosnowemu Pociskowi –N-nie żadne z tych rzeczy! – zaprotestowała z lekkim zakłopotaniem zastępczyni wody. Pełnia musiał być naprawdę kłopotliwym dzieckiem, albo tak lubią się droczyć. Nieco dziwne uczucie jej towarzyszy gdy tak wybiela Pełnię za każdym razem kiedy się ją zapyta, czy ma z nim problemy. Rzuciło się w jej ślepia, że partnerka Przesilenia Północnego jest bardzo puchata. Nawet miała wrażenie, że nieco bardziej od Pełni to musiała być północnym smokiem czystej krwi.

Narastająca cisza była torturą dla niej. Nie wiedziała co ma myśleć. Usłyszy zaprzeczenie ze strony przywódcy ziemi? Zaczynała spodziewać się najgorszego gdy Przesilenie Północne zabrał głos wspierając Ptasznik, za co w duchu mu podziękowała. To, jakie zrozumienie otrzymuje tylko od stada wody jeszcze bardziej pcha ją do stada wody. Była jednak ciekawa co Korona Ziemi ma do powiedzenia w tej sprawie. Nie obawiała się, że wyperswaduje coś przeciw niej. Zwykłe przeprosiny zwłaszcza po takim czasie są dla niej warte ile garść piachu.

Nareszcie Korona Ziemi zebrał myśli i zabrał głos. Czuła w środku, że nawet i się może zdenerwować jego wytłumaczeniami jakby chciał teraz pokazać, że tak wcale nie było, źle to zrozumiała czy coś podobnego w tym stylu. Jednak nie wtrącała się, ani nie reagowała zbytnio. Z neutralnym wyrazem pyska słuchała co ma do powiedzenia. Nie przypomina sobie, żeby ktokolwiek skarcił Koronę. Została jedynie pocieszona, przez morskiego, czarnego smoka przypominający jej nieco salamandrę, lecz nawet nie wie kim on jest ani jaką role kiedyś pełnił. Dla niej był zwykłym starszym. Nie jest w stanie mu teraz wybaczyć. Świadomość, że robi to dopiero teraz nie daje jej spokoju.
Mną się nikt nie interesował. Ani piastun czy siostry – zakwestionowała. Nie podobało się jej to ani trochę, że dopiero teraz się o tym dowiaduje. Choć co się dziwić skoro ani ona, ani Pyzaty Kolec nie wiedzieli o swojej egzystencji i do teraz nawet nie wiedzą.
Bo nie miałam zamiaru robić sobie jeszcze większego wstydu na ceremonii i nie chciałam zostać zlinczowana – kolejna rzecz, która nie spodobała się jej. Co taki mały padalec jak ona zdoła osiągnąć? Na serio miałaby na środku ceremonii nie składać przysięgi zarazem narażając nawet i swoje życie? Natomiast pytanie przywódcy ziemi brzmiało nawet i trochę jak prowokacja, ale w porównaniu do innych ona tak naprawdę nie ma ojca więc Basior jest jej obojętny po tym wszystkim, a Korona? Cóż na pewno sobie poradziłby sobie, a jeśli miałby paść... Trudno. Ona musiała dbać o własny interes to dlaczego ma teraz dbać o nich.
Zgadza się. Chcę być wierna tylko stadzie wody i bronić ich granic – powiedziała bez wahania. Brzmiało chłodno? Być może, ale jej nie jest w nastroju na żarty. Chce pokazać Przesileniu Północnemu, że nie potraktuje ich w podobny sposób jak tylko pojawi się jakaś przykrość.

: 25 lis 2020, 23:37
autor: Niepokorny Hiacynt
Harda mina Kwiecistego złagodniała i uśmiechnął się po raz pierwszy słysząc Sosnową. Skłonił się jej krótko na przywitanie.
– "Jest w najlepszym zdrowiu. Ucieszyłaby się, że o niej pamiętałaś. Wolałem ją jednak zostawić na terenach, bo potrafi być bardzo niedelikatna w swoich słowach i mało czego się boi. Sprowokowana, byłaby gotowa wypowiedzieć wojnę całemu stadu."– Westchnął mentalnie.

Oczywiście szybko musiał spoważnieć na nowo. Po wysłuchaniu zarówno Korony jak i Koralowej, ponownie zmarszczył nos. W adeptce naprawdę nie było absolutnie nic z ziemistego ducha. Szczerze? Przywódca wymagał od niej sporej odwagi sugerując, że mogłaby nie złożyć przysięgi, ale w tym przypadku Kwiecisty musiał się z nim zgodzić. Odmowa przyjęcia rangi była niecodzienną opcją, ale jedyną moralnie poprawną. Dorastała, była więc dużo bardziej świadoma samej siebie i tego czego pragnie, niż gdy była zupełnym pisklakiem. To był moment na działanie.
Z resztą wychodziłoby na to, że Koralowa tak samo nie interesowała się smokami Ziemi jak one potencjalnie nie interesowały się nią, inaczej wiedziałaby, że absolutnie nikt nie podjąłby się "linczu". W tej sytuacji odmówienie przysięgi było jedyną drogą do zachowania twarzy, a ona ją odrzuciła. Była nieszczera. Wolała skłamać niż narazić się na niewygodę. Czy przy walce o swoje nowe stado również ucieknie, bojąc się porażki i bólu? Kwiecisty kliknął językiem.
Nie chciała zostać, nie powinna i nie mogła. Ewidentnie wyrzekła się bycia Ziemistą tak samo jak kiedyś jego brat...

– Na ceremonii powiedziałaś nam dokładnie to samo Koralowa Łusko, a teraz próbujesz przekonać o tym przywódcę wody. – Odezwał się Rapsod spoglądając krótko na Przesilenie. Mówił spokojnie, powoli, nie zawierając w swoich słowach agresji. Po tym krótkim wstępie znów skupił wzrok na młodej samiczce.
– Mam nadzieję, że będziesz w swoim dalszym życiu podejmować lepsze decyzje niż wycedzenie przez kły, czegoś tak ważnego jak przysięga złożona stadu. Okłamałaś nas, mimo że twoje serce już od dawna podpowiadało ci co innego. Nie mówiąc prawdy okryłaś się większą hańbą niż ktokolwiek inny mógłby cię okryć.
W dodatku to, że nie chcesz zostać musiałaś wiedzieć już od dłuższego czasu. Niemożliwym jest by było inaczej, skoro z niespotykaną wręcz łatwością odrzucasz życie swojego opiekuna i zapewne nie tylko jego. O przywódcy już nie wspominając, bo w Ziemi, każdy jest częścią twojej rodziny.
– Wytłumaczył swój pogląd na sprawę.
– Skoro ich bezpieczeństwo nic dla ciebie nie znaczy, moim zdaniem, tylko niedopatrzenie naszego uzdrowiciela, mogłyby ochronić cię przed statusem zdrajcy – w końcu to on powinien nauczyć cię miłości do stada i niestety nie osiągnął w tym sukcesu. Ostateczna decyzja nie należy jednak do mnie. – Nie było łatwo mówić mu o takich rzeczach. Być może to właśnie Basior nie wypełnił swojego rodzicielskiego obowiązku i przez to samiczka się pogubiła.
– Mimo wszystkiego co powiedziałem, ja osobiście nie widzę przeszkód, by Koralowa mogła naprawiać swoje błędy w nowym stadzie jeżeli tylko przywódca tegoż stada jest gotowy na swoje ryzyko dać jej taką szansę. Każdy ma prawo do szczęścia i do jego poszukiwań, a jej droga się dopiero zaczęła. – Rozejrzał się po pyskach wszystkich zgromadzonych po czym skupił wyczekująco spojrzenie na Koronie. Ostatecznie przywódca wcale nie musiał się z nim zgadzać. Wystarczyło by wziął jego słowa pod uwagę.

: 29 lis 2020, 20:51
autor: Sosnowy Pocisk
Słysząc imię młodej, Szyszka krótko zerknęła na Fena. Takie same imię nosiła Toń, kiedy Sosnowa dołączyła do stada Wody księżyce temu. Smoczyca szybko jednak oddaliła od siebie wspomnienia, które samiczka wywołała i skinęła jej lekko łem. ~ Śliczne imię ~ skomentowała.
Zaraz przeniosła wzrok na Kwiecistego. ~ Och, o niej nie da się zapomnieć. Miło słyszeć, że wciąż jest w dobrej formie i niewiele się zmieniła od naszego ostatniego spotkania ~ przesłała, a w jej słowach można było rozpoznać sypmatię do wspomnianej kompanki i rozbawienie.
Pozwoliła smokom Ziemi wypowiedzieć się, a gdy ich słowa ucichły, spojrzała na każdego po kolei.
~ Na szczęście młoda nie będzie zmuszona do tak drastycznych wyborów. Jesteśmy sojusznikami, a ja nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli zabronić jej pomocy swoim bliskim, kiedy byliby w potrzebie ~ stwierdziła. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby wysłali ją wtedy ze wsparciem. Nie skomentowała zarzutów o ośmieszenie na ceremonii czy brak opieki ze strony Basiora i stada. Były to dla Szyszki wystarczające argumenty, aby zrozumieć, że samiczka mogła czuć się nieszczęśliwa i chciała spróbować zmienić tą sytuację.
~ Chyba wszyscy wiemy jak pod wpływem emocji łatwo o niewłaściwe lub lekkomyślne słowa ~ przesłała spokojnie. ~ Osobiście większą uwagę przykładam do czynów smoków, niż do ich przysięg, które można równie szybko złożyć co złamać. Jeśli ktoś dobrze będzie traktować moich najbliższych, może liczyć na moją sympatię, a o krzywdach im wyrządzonych nie zapomnę i będę szukać zemsty ~ przestrzegła. ~ Dałabym Ci szansę dołączenia do naszego stada. Mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz. Co o tym sądzisz Fen? ~ zwróciła się na koniec do partnera. Znała go na tyle, że mogła spodziewać się, iż podziela on jej opinię, a przynajmniej dużą część z nich.

: 30 lis 2020, 1:41
autor: Wspomnienie Nocy
~ Mogło być znacznie gorzej, wiesz? ~ odparł niewinnie ojcu. ~ Wybacz, nie pomyślałem. Na przyszłość będę wiedział.
Bezgwiezdny usunął się na drugi plan i rozsiadł się wygodnie, wyciągając przed siebie przednie łapy. Był na tyle duży, że i tak widział wszystko bardzo dobrze z tej perspektywy, a jego rolą była i tak wyłącznie obserwacja. Jego wzrok spoczywał to na Koralowej, to na ojcu, a młody adept słuchał i zapamiętywał. Po raz pierwszy był świadkiem, jak ktoś zmienia stado i coś mu mówiło, że to nie zdarza się często. Każde nowe doświadczenie było na wagę złota.
Zamrugał, gdy przybył Korona Ziemi, nowy przywódca ich stada. Z początku nie zrobił na Pełni dobrego wrażenia, a jego żart wydał mu się wyjątkowo nie na miejscu, tak samo jak nonszalancki i sztuczny w mniemaniu białofutrego uśmiech. Bezgwiezdny zmrużył lekko dwubarwne ślepia, ale kiwnął mu głową na przywitanie, gdyż źle by wypadł gdyby nie zrobił nawet tego. Pierzasty ogon smoka drgnął, gdy przywódca zapytał o co chodzi, tak jakby przed chwilą sam sobie nie odpowiedział.
Zaraz za nim nadszedł kolejny smok, tym razem złoty i zdaje się, że bardziej poważny. Jemu również Pełnia skinął głową. Do kolekcji pojawiła się także Szyszka, która musiała, ach, musiała palnąć coś, co młodemu adeptowi się nie spodobało. Zmówiła się z Fenem, czy co? On? Naprzykrzać się? Pełnia parsknął cicho z oburzeniem, ale nic nie powiedział, żeby nie przeszkadzać rozmawiającym, a robiło się coraz ciekawiej.
Ku jego zdziwieniu Korona jakby się speszył i przyznał, że zachował się nie do końca w porządku, a nawet przeprosił, co sprawiło, iż Pełnia dał mu w myślach plusika, a w jego ślepiach błysnęła aprobata. Był adeptem, którego zdanie nijak się liczyło, ale stanie z boku i ocenianie sytuacji było całkiem niezłą rozrywką, zwłaszcza iż obserwował dwóch przywódców i zastępców, co na pewno nie zdarzało się codziennie. Nie zgodził się z opinią, iż rodzice nie mają czasu, gdyż jego właśni pełnili najwyższe funkcje w stadzie i dali radę odchować trójkę młodych samczyków jednocześnie, lecz co stado i co rodzina, to inne zasady oraz tradycje i trzeba to uszanować. Nie bez powodu żyli w różnych stadach. A tak poza tym to nijak jego sprawa i zbyt mało znał smoków z ziemi, żeby ich oceniać. Najważniejsze, iż zarówno Korona, jak i Rapsod zachowywali się całkiem w porządku jak na te okoliczności.
~ Jest taka stanowcza... ~ pomyślał z cichym zachwytem, podkreślając słowa Koralowej przed Szyszką i Fenem, na wypadek gdyby jednak się wahali przed przyjęciem jej do stada. Pewnie, że trzeba ją będzie nauczyć taktu i uważania na niektóre słowa oraz popracować nad jej lojalnością, lecz postawa młodej smoczycy zrobiła na Bezgwiezdnym niemałe wrażenie.

: 01 gru 2020, 23:38
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Odpowiedź Koralowej była dla niego mało szokująca. Jakoś nie dziwiło go, że młoda posunie się tak daleko ze swoimi gniewami. Ale w sumie nie brał tego do siebie, bo przypominało to nastoletni bunt, bardziej niż właściwą zdradę. Mimo to, przywódca też nie był bez winy, tak samo jak i jej ojciec.
– Słowa mają równie wielką moc co pazury i kły, więc powinnaś używać ich rozważniej. Zwłaszcza, gdy używasz ich by złożyć przysięgę wierności. Nie zostałabyś zlinczowana, tak samo jak nie zostałaś wyśmiana, ani zapamiętana jako nikt. Nadanie tytułu to nie byle jaki zabieg, który nie ma znaczenia. Inaczej nie było by przy nim całego stada. Na przyszłość zapamiętaj, że jeżeli czujesz się przymuszona do wyboru między dwoma złami, to lepiej nie wybierać wcale.– Sosnowa zabrała głos, zdradzając w sumie sedno całego tego spotkania. Korona miał nadzieję przeciągnąć jeszcze trochę suspens, ale czar prysł.
– I masz też wielkie szczęście, że postanowiłaś wybrać akurat Wodę. Są dla nas prawie jak drugi dom, więc twoje przejście do nich jest w zasadzie tylko formalnością. Nie będzie żadnej kary, ani nie zostaniesz ogłoszona zdrajczynią. Wyrażam pełną zgodę, na twoje odejście i życzę spełnienia i powodzenia na czysto, w nowym środowisku. I jeszcze raz przepraszam.– Ukłonił się Koralowej, uśmiechając się ponowie.
– Oczywiście nie ma zamkniętych granic między naszymi stadami, więc ziemia jest ci dalej otwarta, poza obozem oczywiście. Jeżeli się nie mylę w tej kwestii, to chyba tylko luźne przywołanie układów z poprzednim przywódcą ziemi.– Spojrzał na Przesilenie i jemu również skinął łbem na dowód, że sprawa jest już załatwiona.
– Mam nadzieję, że ten mały gest wzmocni nasz sojusz, który bardzo chętnie chciałbym utrzymać. Jesteśmy w kontakcie w razie jakichkolwiek problemów, stado Ziemi zawsze do usług. Życzę powodzenia z młodą, przynajmniej teraz wiecie czego unikać.– Mrugnął do samca i ukłonił się również jemu, oraz Sosnowej.
– Do zobaczenia, mam nadzieje, że w lepszych okolicznościach.– Zrobił kilka kroków w stronę terenów ziemi, obracając się i czekając na swojego zastępcę. Nie odejdzie przecież bez niego, to by było niemiłe.

: 03 gru 2020, 20:38
autor: Przesilenie Północne
„Mogło być znacznie gorzej, na przyszłość będę wiedział.
~ To ile jeszcze smoków zamierzasz ze sobą przynieść?! ~ parsknął rozbawiony, dalej mentalnie dokuczając synowi.
Potem słuchał kolejnych smoków, nie wtrącając się już więcej. Spoglądał na Kwiecistego, słuchając wspomnienia o przysiędze. Sam jej nie wymagał. Czy mając siedem księżyców jest się w stanie wypowiedzieć ją świadomie? Uważał, że nie – i Koralowa jedynie ją w tym upewniła, chociaż czarodziej miał rację mówiąc, że zapewne nie wiązała się ze stadem już dawno. Ale – usprawiedliwiał ją dalej – czy będąc samemu i tak młodemu, na pewno tak łatwo odpowiednio szybko przestać iść z prądem? Wydawało mu się, że nie.
Szyszka sprecyzowała jego myśli, a on tylko skinął łbem, zanim Korona Ziemi zabrał głos. Jego słowa o Wodzie sprawiły, że się uśmiechnął, odwzajemniając skinięcie łbem dla przywódcy.
Dziękuję, Ziemio, Rapsodzie. O spotkanie w lepszych okolicznościach sami możemy się postarać – granice są otwarte, a i tereny poza barierą są dostępne. Możemy wybrać się na wspólne polowanie lub na wyprawą poza barierę lepszą, niż ostatnio. – Uśmiechnął się krzywo. – Moglibyśmy poznać się lepiej – poza tym, myślę, że miałbym sprawę, którą chciałbym z tobą omówić.
Pożegnał się z nimi, a potem zwrócił się ku Koralowej, która została z nimi.
Huh! Chyba nie było tak źle, co? – odetchnął. – Postaramy się, żebyś tej decyzji nie żałowała. – Wyszczerzył kły w uśmiechu. – Chodź, wytłumaczę ci więcej w drodze powrotnej.

» https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 172#404172

: 09 gru 2020, 18:04
autor: Pajęcza Lilia
Wiele smoków wypowiedziało swoje zdanie i stronę, a Ptasznik już jedynie w ciszy obserwowała rozwój wydarzeń. Powiedziała co jest najważniejsze jest dla niej, a kolejnych pytań jej nie zadawano więc nie miała po co zabierać jeszcze raz głos. Oczywiście niektóre wypowiedzi działały na nią jak płachta na byka, przemilczała je. Ptasznik jest impulsywna, ale nie głupia, żeby robić sceny za kilka słów zwłaszcza gdy jej los wacha się między bycia nazwanym zdrajcą a przyjęciem do stada wody. Minuty czekania trwały dla niej jak wieczność, a towarzyszący trzy nim stres wcale nie pomagał, aż w końcu Korona Ziemi podjął decyzję, która szczerze nawet lekko zaskoczyła wężowa. Ale takie zaskoczenie z wielką chęcią przyjmie.
Dziękuje za pozwolenie mi dołączyć do wody i za nie nazwaniem mnie zdrajcą – podziękowała ze szczerym uśmiechem na pysku i skinęła głową przywódcy i Kwiecistemu na pożegnanie, gdy oboje zbierali się do powrotu. Ma najgorsze za sobą i teraz może oddychać swobodnie, bez żadnych ograniczeń, jakie czuła na sobie przez całe życie. Faktycznie poszło o wiele lepiej niż się spodziewała, ale to nie jest żadna negatywna rzecz, tylko pozytywna. Na laurach oczywiście nie spocznie teraz, bo czeka ją dużo pracy, aby przekuć swoje słowa w czyny. Podążyła za Przesileniem Północnym kontynuując ich rozmowę gdzie indziej.

zt/

: 10 gru 2020, 1:15
autor: Niepokorny Hiacynt
I decyzja została podjęta. Nie miał zamiaru się z nią kłócić. Młoda dostała szansę co było niezaprzeczalnie właściwe, skoro wszyscy życzyli jej odnalezienia jej własnej drogi. Sprawa zakończyła się więc szczęśliwie. Kwiecisty pożegnał się ukłonami zarówno z Sosnową jak i Przesileniem, skinął lekko głową młodym smokom po czym podążył za Rozrabiaką na tereny Ziemi.

//zt

: 08 sty 2021, 12:42
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca przybyła na tereny wspólne z Łuną u boku. Zdawała sobie sprawę, że jej stan wcale nie wygląda lepiej i musiała się wziąć za siebie. Przebłysk nie była już Przebłyskiem, więc musiała prosić o pomoc innych. Miała nadzieję, że pomoc rzeczywiście przyjdzie, więc usiadła pod skałą i spojrzała w niebo. Wysłała mentalną wiadomość w tylko jej znanym kierunku i tylko jej znanej zawartości. Liczyła, że przybędzie odpowiedni smok i spędzą razem chwilę. Trochę bała się oddawać swoje zdrowie w cudze łapy, ale cóż mogła zrobić, prawda?

: 08 sty 2021, 15:36
autor: Pikujący Upiór
Wkrótce na miejsce przybył pewien smok, który wcale nie pochodził ze stada Ognia. Wylądował obok smoczycy północny samczyk, witając lekkim uśmieszkiem.
Witaj! – przywitał się – A więc mówisz, że macie trhudności z pewną chorhobą, tak? – spytał retorycznie, po czym obejrzał uzdrowicielkę.
Ciekawe... – mruknął. Nigdy nie miał do czynienia z czymś podobnym. Pierwsze, co mu przyszło do łba, to użycie melisy, chociaż może nie?
Jakie zioła już prhóbowaliście użyć? – spytał na wszelki wypadek. Kiedy dowiedział się, że już próbowali leczenie z użyciem melisy, lecz nic z tego, mruknął z rozczarowaniem. Ale była też i dobra wiadomość – jedno z potrzebnych do leczenia ziół zostało już ujawnione i nie będzie musiał w pełni w ciemno leczyć.
Westchnął.
Uh... No dobrha, sprhóbujmy! – powiedział, po czym przystąpił do leczenia tego dziwactwa.

Postanowił zacząć od działającego zioła, czyli od buteleczki z wielokrotnie gotowanego naparu z topoli, który poprosił u uzdrowicielki i podał jej do wypicia w ściśle wymierzonej dawce. Następnie wyciągnął miseczkę, nalał do niej wody i postawił na maddarowy ogień. Kiedy woda się zagotowała, poprosił o gałązki lawendy i wrzucił je do miski. Mieszał szponem, aż uzyskał odpowiedni wywar i – ostudzony – także podał do picia.
Teraz leczenie magią. Położył łapę na łbie Zgubnej i wniknął maddarą w jej ciało. Ciekawe było to, że nerwy wcale nie były uszkodzone. W takim razie maddara skupiła się na wyszukiwaniu i likwidowaniu wszelkich mikroorganizmów i wirusów, które mogłyby powodować takie schorzenia. Następnie zniżyła ciśnienie krwi i temperaturę ciała do odpowiedniego poziomu oraz spróbowała zrelaksować smoczycę poprzez rozluźnianie mięśnie w ciele i pomocy w wyciszeniu się. Po wykonanych czynnościach powróciła do Heboga. Czy to pomogło?

//choroba – topola, lawenda

: 08 sty 2021, 19:28
autor: Zgubna Słodycz
Zorza uśmiechnęła się łagodnie na widok nieznanego jej samca. Pachniał Plagą, więc wiedziała, że dobry smok przybył jej na pomoc. Odpowiedziała na jego pytania wedle potrzeby i samiec przeszedł do leczenia. Nie przeszkadzała mu, ani się nie mądrowała. Gdyby była taka mądra, to by sobie sama poradziła, a było ciężko. Bardzo ciężko. Czuła, że objawy ustępuję, ale znała już to uczucie. Znowu nic. Znowu się powtórzy.
Dziękuję, ale obawiam się, że to chwilowe. Wiele księżyców choruję i wiem, że choroba nawróci. Niektóre objawy nadal się mogą utrzymać. Czy zechciałbyś spróbować jeszcze raz? Myślałam o rzęśli, ale... nie mam jej wiele. – Wyjęła ostatnie gałązki z torby. Spoglądała na samca niepewnie, licząc, że jej pomoże, ale nie miała tak naprawdę pewności. Wiedziała, że zawraca mu gitarę, ale potrzebowała jego pomocy.

: 10 sty 2021, 15:33
autor: Pikujący Upiór
Hebog kiwnął łbem na znak, że wszystko rozumie.
Meh, on rhaczej nic nie zadziała. Sprhóbujmy coś innego. – powiedział, po czym ponownie zabrał się za leczenie.

Jako że gorączki już nie było, to topola tutaj była niepotrzebna. Zaczął więc od czegoś innego.
Wyciągnął miskę, wlał do niej wody i postawił na maddarowy ogień. Kiedy woda się zagotowała, wrzucił niewielką ilość sproszkowanych za pomocą kamienia liści kozłka. Mieszał cierpliwie szponem, aż uzyskał odpowiedni napar, po czym podał do Zgubnej wdychania na niezbyt długi czas. Następnie umył miskę i ponownie nalał do niej wody, postawił na maddarowy ogień i czekał, aż się zagotuje. Następnie wrzucił do zagotowanej wody korzenie kaliny i mieszał, aż uzyskał odpowiedni wywar, który po ostygnięciu podał do wypicia. Na koniec użył listki mięty, które starł w miseczce i podał do wdychania, jako dodatkowy środek na uspokojenie.
Ponownie położył łapę na łeb smoczycy i wniknął maddarą w jej ciało. O co chodzi? Najpierw spróbował maddarą rozprowadzić lecznicze działania ziół po całym ciele, dla lepszego i szybszego efektu. Następnie jeszcze raz rozmasowała delikatnie mięśnie dla zrelaksowania i... to tyle. Ciężko było powiedzieć co tu jeszcze można zdziałać. Maddara znów wróciła do właściciela, a ten zabrał łapę. Może teraz zadziała?

//choroba – kozłek, korzenie kaliny, mięta

No jak? Lepiej, czy jeszcze rhaz? – spytał na koniec. To był naprawdę twardy orzech do zgryzienia, w którym nie wiedział, co i gdzie poszło nie tak. To jest chyba jakaś uzdrowicielka gra w ciemno.

: 13 sty 2021, 9:15
autor: Zgubna Słodycz
Smoczyca poddała się pomysłowi samca, bo i co miała poczynić. Sama nie miała pojęcia, a samiec mógł mieć świeży pomysł.
Dziękuję, jest lepiej. Pulsowanie zniknęło. – Po dłuższej chwili mogła w końcu przyznać, że przyszła wyczekiwana ulga. – Dziękuję. Pierwszy raz się z tym spotkałam i przyznam, że nie mam pojęcia skąd ta zaraza się wzięła. Jak Ci się mogę odwdzięczyć? – Zapytała samca. Nie chciała mieć u niego długu, ale może porcja mięsa go zachęci do spłaty. Może mu lepiej nasunąć ten pomysł. – Mam trochę mięsa, owoców.

: 13 lut 2021, 16:20
autor: Pikujący Upiór
Cieszył się, że zniknęła ta uporczywa choroba, bo już mu się powoli kończyły pomysły na leczenie tego świństwa. Szkoda tylko, że nie wiedział, które z tych ziół podziałało.
Cieszę się – odpowiedział na słowa Zgubnej.
Nie spodziewał się zapłaty za zwyczajne wyleczenie choroby, ale nie miał nic przeciwko takiego wynagrodzenia.
Nie musisz, ale jak chcesz, to mogę wziąć trhochę mięsa. – powiedział.
Ciekawe, czy gdyby z plagi wszyscy płacili tak za każde leczenie, to byłby już bogaczem?
Tak prho po, to jak długo się zmagaliście z tą chorhobą? – spytał po chwili, przysiadując na śniegu – W Pladze rzadko kogo leczymy i nie śpieszy mi się do obozu, więc możemy jeszcze chwilkę porhozmawiać. – dodał.

Dodano: 2021-02-13, 16:20[/i] ] * * *

Wkrótce nowa zastępczyni w Ogniu znów poprosiła Heboga o pomoc. Ten nie miał w sumie nic przeciwko, w końcu dawno nie miał kogo leczyć. Spotkali się w tym samym miejscu o umówionej porze.
Witaj! – przywitał się, po czym zerknął na jej ranę – Gdzie ty łaziłaś, że ci tak przebili szyję? – spytał, nie oczekując zbytnio na odpowiedź. Przyszedł tutaj tylko aby wyleczyć. Z drugiej strony... czy Ogień na serio nie ma więcej uzdrowicieli?
Przepłukał najpierw ranę maddarową wodą, po czym ostrożnie nastawił kość żuchwy. Następnie wziął miskę i nalał do niej wody z bukłaku, po czym postawił na maddarowy ogień. Kiedy woda się zagotowała, wrzucił do niej owoce kaliny, które wcześniej poprosił. Mieszał czystym szponem, aż uzyskał gęsty napar, który ostudził i podsunął pod nos smoczycy.
Prhoszę, popij, tylko ostrhożnie. – polecił, podtrzymując lekko miskę, aby niczego nie wylała.
Kolejnym i ostatnim ziołem od Ognia były jagody jałowca. Podał jej do jedzenia odpowiednią ilość i czekał, aż wszystko na spokojnie połknie.
Teraz czas na maddarę. Położył swoją łapę na piersi pacjentki, po czym wniknął maddarą w głąb jej ciała. Ta w mig zawędrowała do zranionego miejsca. Jeszcze raz na wszelki wypadek oczyściła ranę, po czym zabrała się do działania. Zrosnela ze sobą złamaną kość wraz ze szpikiem i innymi istotnymi rzeczami, pozbywając się przy tym zbyt drobnych okruchów. Następnie w obu miejscach odbudowała naczynia krwionośne, najpierw je wydłużając poprzez dodawanie nowych komórek na ściankach, a następnie łącząc je w odpowiednich miejscach. Pozbyła się na koniec nadmiaru krwi oraz opuchlizny, po czym powróciła do właściciela.
No jak, lepiej? – spytał na koniec z lekkim uśmiechem, patrząc na rezultat jego pracy.

//ze składzika Ognia: owoce kaliny, jałowiec

: 07 mar 2021, 12:20
autor: Świadomy Fakt
W przerwach między łowami, kiedy obliczenia wskazywały, iż może sobie na to pozwolić, Yeccaqui zachodził czasem na tereny wspólne. Nie znał ich jeszcze dobrze – a przynajmniej nie tak dobrze, jak uważał, iż jest to odpowiednie – wiedział też, iż jedynie tutaj może spotkać smoki z innych stad. Spacerując po okolicy, znalazł żuka, który w swym nieporadnym locie uderzył o skałę, zatrzymując się. Na zawsze – Świadomy Fakt bowiem chwycił małe stworzenie i z drobną pomocą maddary, bardzo ostrożnie przekroił robaczka na pół, przyglądając się, jak wygląda w środku. Potem jeszcze przez dłuższą chwilę dłubał pazurem w jego wnętrznościach, aby zobaczyć, jak są położone względem siebie żucze narządy i jak bardzo różnią się od narządów innych robaków.

To była bardzo dobra śmierć – nie bezsensowna, jak zazwyczaj to bywa w przypadku żuków, ale mająca głębszy cel, ktoś dzięki niej zdobędzie nową wiedzę! A że żuk wcale nie musiał umrzeć? No cóż...