Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewka dają schronienie przed słońcem, ale tez przed deszczem. Gdzieniegdzie niewielkie polany, na których można posiedzieć i porozmawiać. W Szklistym Zagajniku można poczuć się jak w domu...
Nie spodziewała się takiej ilości wiadomości na temat życia jej nowego małego znajomego. Został zabrany z miejsca w którym się wykluł? To brzmiało okrutnie, czyżby zabrali go od jego matki bądź ojca? Poza tym kim był ten Mancimilian? Najwyraźniej smokiem bez stada ale dlaczego to pisklę miało widzieć go po raz kolejny i to w momencie gdy ten smok nie był w dobrym stanie umysłu? Jej ogon uderzał o ziemie nerwowo, te ziemię mimo że kochane przez bogów nie były w pełni bezpieczne a jednak smoki nadal dają swoim młodym tyle wolności by poruszały się tylko pod ochroną kompana po wspólnych. Wspólne nie były aż tak bezpieczne! Zacisnęła szczękę, oddychając głęboko by uspokoić swoje nerwy. Nie chciała by Yngwe przestraszył się lub poczuł bardziej niekomfortowo. Po chwili uśmiechnęła się do niego ciepło jakby wcale nie buzował w niej gniew oraz smutek. -Chcesz się pobawić? Możemy ulepić bałwana- Zaproponowała mu, starając się rozpogodzić ich oboje oraz zmienić temat rozmowę. Lepienie bałwana było dobrą zabawą w taką porę, zwłaszcza dla młodych!
ThemeWyglądRaportyTeczka Atut 1: Boski ulubieniec- Duszki oraz bogowie patrzą na mnie łaskawszym okiem Atut 2: Szczęściarz- 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie Atut 3: Błyskotliwy: -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran
...Przyglądałem się jej jak reaguje na moje słowa. Była zbyt łatwo do odczytania. Niektórzy już tacy są. Widać po nich wszytko, zaś kleryczka wręcz niemo krzyczała, co czuje. Westchnąłem cicho, wypuszczając mały obłoczek dymu i posłałem jej uroczy uśmiech, z lekkim wyszczerzeniem kiełków.
– Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować. Po prostu lubię te tereny. Są na swój sposób spokojne. Zabawa?! – lekko się zdziwiłem, na tę propozycję. Po oddechu zaśmiałem sie radośnie, zrobiłem pętle wokół siebie z radości – Taak! Zabawa! Tylko co to jest bałwan? – stanąłem w miejscu, speszony. Moja radość uciekła jak bańka puszczona z pyska. Nie chciałem wyjść na ignoranta, nie wiedząc co mam lepić. Może nie byłem zbyt obeznany w wielu rzeczach, Od pory białych dywanów jestem w stadzie i unikam smoków. Wiekszość tylko patrzy na farcę co była z ojcem i z moim przybyciem do stada.
Musi chyba nauczyć się kontrolować swoje emocje. Jeżeli nawet małe pisklę zdawało się zauważać jej zdenerwowanie. Może jej to w sumie pomóc także gdy już będzie mogła przyjmować pacjentów. Mało kto chciałby przyjść z ranami do samicy która wydawała się niepewna swoich umiejętności lub możliwości. Widząc uśmiech Yngwe jej serce zalała fala ciepła, mimo wszystko ten maluszek był uroczy, niecodziennie wyglądający jednak nadal uroczy! -Oh maluszku, nie ty mnie zdenerwowałeś a raczej myśl o smokach tak zapatrzonych na swoje własne nosy że nie widzą większego obrazu zdarzeń- Uśmiechnęła się do niego ciepło, nie był przecież niczemu winien. Bogowie mogli go pokarać jednak prędzej był to problem duszy niż tego małego ciałka które przed sobą widziała. Utwierdziła się w tym przekonaniu bardziej gdy malec aż zrobił kółko w miejscu na myśl o zabawie. Zmartwiła się gdy uśmiech znikł jednak nie dała tym razem nic po sobie poznać. -To konstrukcja z trzech śnieżnych kul z których co wyższa jest mniejsza. Do środkowej można przyczepić patyki a do górnej jakieś kamyczki żeby zrobić twarz. Można jednak dorobić mu parę rzeczy jeśli będziesz chciał– Wyjaśniła mu łagodnym tonem, jakby słyszała to pytanie miliony razy. Nie ważne że kiedy ona się o tym dowiedziała była tak samo zdziwiona i zadawała niesamowicie wiele pytań!
ThemeWyglądRaportyTeczka Atut 1: Boski ulubieniec- Duszki oraz bogowie patrzą na mnie łaskawszym okiem Atut 2: Szczęściarz- 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie Atut 3: Błyskotliwy: -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran
....Widziałem zmieszanie na pyszczku kleryczki po swych słowach. Podrapałem się łapą zmieszany i zawstydzony, stawiając ją w takim stanie. Nie chciałem niczego złego zrobić. Po prostu widzę więcej. Częste spotykanie smoka o kamiennym pysku jest tutaj przydatną lekcją. Dobrze, że całą sytuację załagodziła moja broń ostateczna. Pisklęca aparycja i suszenie kiełków. Zawsze potrafiło pomóc. Niestety znam i takie persony, dla których taki uśmiech to wyzwanie i krzywe spojrzenie. Obym jak najrzadziej widywał tę niemiłą personę.
....Gdy tylko zaczęła tłumaczyć, wsłuchałem się w jej słowa, nadstawiając dwóch par uszu, stojących w pełnym zainteresowaniu. Czyli tak to się robi. Zaskoczenie wylało się na pysku, wraz z zaintrygowaniem. Zazwyczaj śniegiem to się rzucałem niż lepiłem. Czułem, że to może być dobra zabawa. Nie wiele czekając, powoli zacząłem zagarniać puchatym ogonem śnieg, starając się go ukulać w ubitą kulkę, a następnie powoli toczyć, tworząc coś większego. Co jakiś czas patrzyłem na nią, i machałem ogonem, chcąc by i morskawa smoczyca ruszyła ku mnie.
Na jej sercu robiło się ciepło gdy widziała jak pisklak z entuzjazmem podchodzi do tworzenia śnieżnej kuli. Oby miał po tym spotkaniu jeszcze więcej czasu na bawienie się w taki czy inny sposób. Pisklęta miały się rozwijać poprzez zabawę inaczej mogły wyrosnąć na kogoś kto nie widzi nic interesującego w prostych przyjemnościach płynących z kontaktów z innymi smokami. Kiedy samczyk zerknął na nią, uśmiechnęła się ciepło. Sama wzięła w łapy trochę śniegu który ugniotła po czym ułożyła na śniegu, powoli tocząc swoją kulkę. Robiła to spokojnie, nie śpiesząc się. Dawała pisklęciu czas na przejęcie inicjatywy podczas tej nowej zabawy.
ThemeWyglądRaportyTeczka Atut 1: Boski ulubieniec- Duszki oraz bogowie patrzą na mnie łaskawszym okiem Atut 2: Szczęściarz- 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie Atut 3: Błyskotliwy: -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran
....Powoli i starannie lepiłem kulę śnieżną. Toczyłem ją po długości kilku ogonów. Dopiero wtedy, gdy była odpowiednio duża, skierowałem ja na środek tego miejsca. Rzuciłem spojrzenie na młodą samicę z uroczym i wcale nie wymuszonym uśmiechem numer pięć.
– Taka może być? – nie specjalnie czekając na odpowiedź, zacząłem szukać ładnych kamieni, aby ozdobić tego bałwana. Przeszukiwałem korzenie drzew. Bo tam śniegu było najmniej. Po drodze znalazłem kilka bryłek ciemnoszarych kamieni. Kamieniarzowi by się pewnie nie spodobały. Nie są szlachetne. Jestem Ciekaw co u tego milusińskiego... Zachodząca Łuska
Lubiła szklisty zagajnik, może nie tak jak Dziką Puszczę, ale lubiła. Przede wszystkim przez powiązanie z tym specyficznym materiałem, z którego zresztą zrobione są wszystkie jej ozdoby. Rozsiadła się pod cieniem jednej z większych wierzb, gdyż nie przepadała za wysoką temperaturą, może i to dopiero początek wiosny, ale dla niej i tak było to już zbyt dużo.
Do spotkania przygotowała się o wiele wcześniej, jak zawsze. Spakowała do torby kilka przedmiotów, w tym materiały na przygotowanie potencjalnie jakiejś herbaty. Wypolerowała swoje obręcze i zadbała o swój zapach, żeby pachniała jak świątynne kadzidła, nieco ziołowe i z delikatną nutką soli, może krwi. Poprawiła także wszystkie swoje warkoczyki (a miała ich dosyć sporo). Wyglądało to jakby przyszła na jakąś randkę, albo piknik, ale tak naprawdę był to proces, który stosowała przed każdym spotkaniem. Nienaganna aparycja była bardzo ważna. Nigdy nie przyszłaby rozkudłana i śmierdząca, do tego z niewypolerowanymi ozdobami, o które dbała tak, jakby były częścią jej ciała. Bo tak właśnie uważała. Bez nich nie byłaby już Veir. ~ Baelyn, miałabyś chwilę, żeby spotkać się ze mną? To nic politycznie ważnego, chciałabym po prostu z tobą porozmawiać, może wypić jakąś herbatę. To dobry, cichy dzień. Jestem w Szklistym Zagajniku, w dolinie z wierzbami. – Przesłała mentalnie i zajęła wyprostowaną pozycję, spokojnie czekając, lekko przez moment medytując. Wierzby wydawały bardzo kojące dźwięki, gdy wiatr delikatnie nimi poruszał.
~ Postaram się, ale ze względu na młode, nie będę miała całego dnia – odpowiada przepraszającym tonem, nim prosi Sekerina, aby dziś wyjątkowo zajął się dziećmi. Przyda się jej zapewne chwila wytchnienia. Nie ma pojęcia, jak Goździk dawała sobie radę. Stado na głowie, obowiązki łowcy, do tego macierzyństwo...
Po jakimś czasie pojawia się na niebie i ląduje, choć Ołtarz Wyniesionych musiała nieco się naczekać. Uzdrowicielka jest... w średnim stanie. Znaczy, fizycznie wygląda okej, zwyczajnie nie ma każdego dnia czasu na doprowadzenie futra do porządku, a do tego sypia mniej odkąd ma na głowie całe stado jako jedyny uzdrowiciel. Nie narzeka jednak. Mama kiedyś jej opowiadała, że również musiała się zmagać ze samotną pracą przez pół życia.
– Hej – wita się luźno, podchodząc bliżej piastunki. – Jak tam z waszym adeptem? – zagaduje niezobowiązująco. Przez Kodeks pewnie wiele się nie dowie, ale która samica nie lubiła ploteczek?
» wybraniec bogów « raz na tydzień ma +1 sukces do wybranej akcji
» szczęściarz « raz na dwa tygodnie zamienia porażkę na sukces
» ostry węch « dodatkowa kość percepcji dla testów na węch (zioła, zwierzyna)
» gojenie ran « raz na tydzień wyleczenie jednej rany lekkiej lub
zmniejszenie powagi innej rany powagi maks. ciężkiej (20.04)
» znawca terenów « dwa razy na wyprawę znajduje 4/4 jedzenia, kamień szlachetny
lub 10 szt. wybranego zioła. Zawsze trafia na min. 2 sztuki małej zwierzyny.