OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– O-ojej – wymamrotała i stworzyła z maddary miseczkę, do której wpakowała resztki pobliskiego śniegu. Podniosła temperaturę naczynia, roztapiając śnieg na wodę, którą dodatkowo oczyściła z zabrudzeń. Pomału wręczyła ją w łapki malca, cały czas patrząc uważnie na żywiołaka. Nie wykonywała gwałtownych ruchów. – N-napij s-się. P-przybiegłeś t-tu s-sam? – zmarszczyła nos wyczuwając na nim dość znajomy zapach, gdy już znalazła się odpowiednio blisko.Nie pomyliłaby go z żadnym innym. Obsydian wywarł na niej dość potężne wrażenie, może i przerażające. Pisklak ani trochę go nie przypominał, jednak nie takie cuda smoki widziały. Erlyn przekrzywiła głowę kiedy mały wydukał coś o złych wydarzeniach. Spróbowała skontaktować się mentalnie z wywerną. Trafiła jednak na ścianę, albo raczej nicość. To zwykle nie znaczyło nic dobrego. Spojrzała zmartwiona na jego, prawdopodobnie, krewnego. Może niekoniecznie syna?
– N-nie m-mogę s-się s-skontaktować z-ze s-smokiem k-którym p-pachniesz – powiedziała ostrożnie, chcąc wyłowić nieco więcej informacji nim zacznie panikować. – T-taki c-ciemny, p-pomarańczowe o-oczy? D-dwie ł-łapy, n-nie t-tak j-jak n-nasze cz-cztery – nakierowała pisklę na obraz. Mogłaby co prawda przywołać go iluzją, ale nie chciała zaalarmować żywiołaka bardziej niż to konieczne.
Zaraz, żywiołak! Skoro tu był to więź nie została zerwana, więc wywerna żyła. Ale czemu nie mogła go sięgnąć mentalką?