Strona 1 z 3

: 20 sie 2022, 10:23
autor: Strażnik
Sarna znów wyprzedziła obrońcę, zatrzymując się chwiejnie na kamieniu, z którego zamierzał przemawiać. Nie rozumiała do końca przez co przechodził i nie potrafiła z pewnością wczytać się w definicje, które przypisywał danym emocjom, ale to co uznawała za istotne, to obecność innego smoka w jego łbie. Nie darzył go pozytywni odczuciami, ni to nawet ciepłymi, ale nie wszystkie spływały irytacją, a to, jak przyszło jej nauczyć się tym cięższym sposobem, dla niego i tak było dużo.
A to oznaczało, że być może tym razem zdoła ja zrozumieć.


Nie pojmował skąd w sarnie brał się jakiegokolwiek rodzaju entuzjazm, ale był już dość popieprzoną osobą, by dokładać do tego świadome sabotowanie jej dobrego nastroju. Przysiadł obok niej, pozwalając by traciła go nosem w bark, wyrażając jakieś oczekiwanie. Wiedziała, że czegokolwiek od niego chciała, musiała pierw poczekać.
Usiadł sztywno, jak zwykle w prezentacyjnej pozycji i wezwał tych, których powinien. Cokolwiek więcej planował powiedzieć i tak Infamia mogła samodzielnie przekazać swojemu stadu.


Nie otrzymawszy reakcji, potrząsnęła rogatym łbem niezadowolona, choć zaakceptowała że do niczego nie zdoła go teraz przekonać. Stała zatem u jego prawego boku i obserwowała.

: 20 sie 2022, 15:26
autor: Infamia Nieumarłych
Z pewnością wszystkim byłoby łatwiej, gdyby Strażnik był w stanie przyznawać kryształy i tytuły na zebraniach nad Urwiskiem – ale Mahvran nie zamierzała ugiąć się w tej sprawie. Wolała już musieć lecieć na ziemie wspólne raz na osiem, czy dziesięć księżyców niż żyć ze świadomością, że wpuszcza kogoś z zewnątrz do serca stadnego obozu. Nikt nie miał prawa. Nawet on.
Dlaczego 'nawet on'? Od kiedy jest wyjątkowy?

Zdusiła irytującą myśl i leniwie wyruszyla na Skały Pokoju, których nazwa już wieki temu powinna ulec zmianie, ale najwyraźniej albo nikt na to nie wpadł, albo nikomu nie zależało. Mimo swojego niespiesznego tempa okazało się, że była pierwsza. Zakołowała lekko, po czym wylądowała gładko ogon od samca, witając go oszczędnie – skinieniem łba. Przecież nie podejdzie i nie zacznie wtulać się w jego szyję. Nie oszalała. Bez przesady.
Nie odezwałaby się ani słowem, nie mając w sumie nic nowego do przekazania, gdyby nie obecność sarny u boku proroka. Już nie pierwszy raz widziała to zwierzę, ale nie znała przesadnie szczegółów. A skoro, póki co, byli sami, mogła się pokusić o zdobycie nowej informacji.

– Ma jakieś imię? – Zapytała gładko, wskazując delikatnie na roślinożercę. Z jakiegoś powodu podejrzewała, że Strażnik nazwał ją po jakimś gatunku drzewa. Albo krzewu. O ile nazwał zwierzę w ogóle. Może to była po prostu 'sarna', prosto i dźwięcznie?
Przysiadła w bezpiecznej odległości, normalnej, tak by nie wzbudzać żadnych podejrzeń jakoby ich relacja była jakkolwiek inna od neutralno-znudzonej. W międzyczasie pomiędzy barkami samicy, jak zwykle, wylądował feniks, ogrzewający jej szyję przyjemnym ciepłem buchającym z jego ciała.

: 20 sie 2022, 15:49
autor: Słodkie Wspomnienie
Kolejne wezwanie, więc samica przybyła. Ciemne skrzydła złożyły się, a czarnołuska przycupnęła na skałach pokoju. Wiedziała, że ostatnio wykonywała dość dużo leczeń i ciekawiło ją, czy to w związku z nimi zostały tutaj przywołane. Infamii skinęła spokojnie łbem na powitanie. Nie zamierzała zawracać jej głowy sobą, więc milczała, spoglądając na dwójkę smoków.

: 21 sie 2022, 11:56
autor: Odłamek Raju
Erlyn pojawiła się nieco później bo nie mogła jeszcze za dużo latać. Poza tym nie chciała tego robić mając dwóch nielotnych kompanów. Eisern był stałym widokiem, pierwszym z ochroniarzy, ale to widłoróg o wodnym porożu i nogach był nowością. Jeszcze się oswajał z nową rzeczywistością. Po dotarciu na Skały Pokoju, Ehelos zatrzymał wzrok dłużej na Kazesie, ale ostatecznie przystanął nieco za swoją uzdrowicielką.

Smoczyca była pieruńsko zmęczona. Spać, zbierać zioła, leczyć, spać. To była jej ostatnia rutyna. Ziewnęła i usiadła, opierając się o bark demona.

: 26 sie 2022, 0:58
autor: Strażnik
Rutyna związana z dawaniem Plagijczykom ich tytułów już na tyle weszła mu w krew, że nie przejmował się szczególnie, nawet gdy zebranych było niewielu. Być może gdyby lepiej szło mu nawiązywanie kontaktów, skorzystałby z tej okazji, by lepiej ich poznać, czy to nawiązać jakieś porozumienie, ale musiał obejść się z prezentacją swojej neutralności. Po wystąpieniu na Skałach, zapewne było to trudniejsze, zwłaszcza że nie znał skali ich potencjalnej niechęci. Miał inne rzeczy na łbie, znacznie poważniejsze, ale to nie powstrzymywało go od martwienia się o opinię publiczną.

Pierwsza przybyła Mahvran, zatem krótko skinął jej łbem, a potem odprowadził wzrokiem do miejsca jej siedziska. Początkowo zupełnie nie zareagował na jej pytanie, jakby wyciągnięcie z pamięci imienia własnego towarzysza, było w jakiś sposób ciężkim zadaniem.
Zaledwie chwilę później zaczęła się zbierać reszta, w tym Erlyn, ze swoim wyjątkowym towarzystwem.


Sarna aż nadstawiła uszu, podekscytowana widokiem innego roślinożercy. Był to wprawdzie pierwszy widłoróg z tego rodzaju kończynami i porożem, lecz zdawała sobie sprawę, że sama była tylko sarną i nie widziała jeszcze wszystkiego. Powęszyła w powietrzu, poruszając łbem z góry na dół, ukazując swoje zainteresowanie, ale finalnie nie poruszyła się nawet o krok. Nie chciała, by emocje obrońcy zapiekły ją w łeb.

~ Nazwałem ją po smoku, którego zabiłem ~ posłał wiadomość Infamii, choć wzrok skierował ku zebranym. Potem odchrząknął wymownie, w ramach rozpoczęcia ich krótkiego spotkania.
Zbieracie się po raz kolejny, by przyjąć wyraz boskiego uznania za waszą aktywność na rzecz siebie i swojego stada. – podjął dumnie, z dozą znajomej szorstkości, nic nie robiąc sobie z rozpoczętej prywatnie myśli.
Ostatnia Kołysanko. Za swą ciężką pracę uzdrowicielki otrzymujesz tytuł i kryształ Szamana. Okazany przy Ołtarzu, zapewni ci błogosławieństwo w postaci garści upragnionych przez ciebie ziół – to powiedziawszy, wyciągnął przed siebie jeden seledynowy i drugi złoty, łagodnie pulsujący mocą kamień.
Ponadto doceniona zostaje twoja praca na rzecz doskonalenia własnej formy, w zamian za co przysługuje ci kryształ Ideału. Jego moc pobłogosławi cię, gdy będziesz najbardziej tego potrzebować, a wtedy dostrzeżesz, że odnawialna energia wewnątrz kryształu osłabła. – Po tej wypowiedzi posłał ku samicy omawiane podarki, uwięzione wewnątrz niewidzialnej bańki. Gdy osiadły na ziemi, tuż przed jej łapami, magia proroka wokół nich zniknęła.
Następnie jego wzrok powędrował w stronę drugiej uzdrowicielki.
Odłamku Raju – kiwnął jej łbem z uznaniem, podobnie jak wcześniej Kołysance.
Zostałaś dostrzeżona już wielokrotnie. Wraz ze stworzeniem kolejnej więzi ze zwierzęciem i zdobyciem przysługującego za to tytułu Wiążącego, bogowie pragną pobłogosławić cię równocześnie mianem Doświadczonego. Kryształ związany z tym wyróżnieniem uczyni twoje ciało wytrzymalszym, nawet w tych rejonach, do których nie jesteś fizycznie przystosowana, tak długo jak sam będzie napełniony mocą. – Beżowy kamień wylądował u jej łap.
Wierzę, że nie potrzebujecie dużego przypomnienia w tym zakresie, ale choć tytuł Wiążącego nie jest upiększony żadną nagrodą, funkcjonuje jako świadectwo tego, iż bogowie stale obserwują wasze relacje z innymi istotami. Oby stworzone więzi służyły ci do samego końca, Odłamku.
Smoczyca miała powierzchownie bardzo przyjazne usposobienie, więc kompani najpewniej czuli się przy niej bezpiecznie. W każdym razie gdy myśl dotycząca zwierząt dobiegła końca, pozostało mu zająć się Infamią. Spojrzał na nią, w tym samym, neutralnym charakterze, co na pozostałych.
Infamio Nieumarłych. Od dziesiątek księżyców stanowisz godną podporę dla swojego stada – rzekł, czyniąc po tych słowach krótką pauzę. Nawet jeśli czuła się zagubiona i pracowała wyłącznie z konieczności albo w ramach wyuczonej rutyny, wciąż — choćby nawet nie doceniała boskiego uznania, tytuły mogły być formą przypomnienia, że nie istniała wyłącznie dla samej siebie.
Tytuł Mentora jest przyznawany smokom, które wielokrotnie poświęciły swój czas, jako nauczyciele dla innych smoków. Kryształ przydzielony wraz z nim, o ile będziesz uzupełniać jego energię przynajmniej raz na cztery księżyce, uczyni cię odporną na choroby i powikłania – Zielony kamień, tak jak wszystkie poprzednie, powędrował pod jej szpony w bezbarwnej kuli energii.
Ponadto, za twe wielokrotne interakcje z mrocznymi elfami i związane z nimi pozytywne stosunki, zostajesz dostrzeżona jako ich Dyplomata. Podobnie do Wiążącego, jest to tytuł stanowiący przypomnienie i wyraz szacunku, za wysiłek poświęcony tworzeniu relacji z istotami rozumnymi, zamiast sięgania po samą siłę szponów – Na zakończenie pokłonił się oszczędnie, ale z wyraźnym uznaniem.
To wszystko. Choć jeśli pozwolisz przewodniczko, chciałbym zamienić z tobą parę słów, na temat obecnych zagrożeń – Nie musiał najpewniej szukać specjalnego pretekstu, żeby z nią porozmawiać, więc choć miał na myśli sprawy niezwiązane z polityką, całkiem poważnie zamierzał podejść do swoich obowiązków. Niczego zresztą nie traktował inaczej.
~
Sarna nazywa się Kazes ~ Dodał mentalnie, jakby celowo, mimo że wystarczyło poczekać, aż pozostali się rozejdą.

Wyróżnienia
Infamia Nieumarłych
Dyplomata Mrocznych elfów

Odłamek Raju
Wiążący

Kryształy
Infamia Nieumarłych
+ kryształ Mentora

Odłamek Raju
+ kryształ Doświadczonego

Ostatnia Kołysanka
+ kryształ Szamana
+ kryształ Ideału

: 27 sie 2022, 0:01
autor: Infamia Nieumarłych
Powstrzymała jakąkolwiek reakcję, by nie sugerować komukolwiek że pozwala sobie na mentalną, nawet jeżeli pobieżną, rozmowę ze Strażnikiem. Zaintrygowała się jednak tym niespodziewanym wyznaniem; ścisnęła ten fakt niczym zdychającego szczura w łapie. Ugh, oczywiście że przeszedł najpierw do nudnych tytułów. Nawet jeżeli skupienie się na sensie zebranie w pierwszej kolejności miało sens, Infamia przypisała przeciąganie kwestii sarny złośliwości proroka. Po prostu tak było jej wygodniej.

Słuchała więc. Powstrzymała bardzo, bardzo gorzki uśmiech gdy nazwał ją podporą stada. Doprawdy? Ciekawie jak wiele smoków Plagi by się z nim zgodziło. Siedziała jednak cicho i posłusznie, nie przykładając jednak specjalnej wagi do tego kto czym zostaje utytułowany. Nie miało to znaczenia. Ciężko było jej jakkolwiek interesować się tym tematem na tym etapie życia.
Przekrzywiła lekko głowę, gdy poprosił o rozmowę. Udawała zaskoczoną.
Zerknęła na skromną resztę zebranych i skinęła im łbem, czekając aż nikt poza nią i Strażnikiem nie zostanie na miejscu zebrań. To jest, nią, Strażnikiem, strzygącą uszami sarną i znudzonym feniksem.

– A więc jesteś sentymentalny. – Stwierdziła miękko, patrząc na roślinożercę. – Widzisz, tyle nas łączy.
Uśmiechnęła się złośliwie z błyskiem w ślepiach, nawiązując ponownie kontakt wzrokowy z samcem.

: 28 sie 2022, 21:52
autor: Strażnik
Odprowadzała gady jeden po drugim, spodziewając się, że zostanie z obrońcą sam na sam. Najwyraźniej jednak, miał interes dotyczącego jednego z nich. Odczuwała intensywną mieszankę niemożliwych do rozwikłania emocji, którymi go obdarzał, więc coś ważnego musiało być na rzeczy.
Spoglądała na podejrzana postać z wytrzeszczonymi ślepiami, podziwiając jednocześnie odmienną anatomię z bliska. Widziała już smoki bez przednich nóg, ale nigdy nie miała okazji przyjrzeć się ich sylwetce i skrzydłom, na których utrzymywały swój ciężar.


Najwyraźniej nie on jeden musiał przebyć okres przystosowawczy. Dawniej smoki wywernowe przypominały mu połamane ptaki, które opierały się na zrośniętych zwyrodnieniach. Nawet sam widok zdawał się bolesny.

Oboje mieli w sobie coś z ptaków

Egoistyczna forma niemożliwego zadośćuczynienia i pokuty, angażująca nie mogącą zdać sobie z tego sprawy istotę, co fundamentalnie czyni ów decyzję uprzedmiatawiającą. – postukał pazurami przed sobą, a następnie sztywno podszedł nieco bliżej samicy.
Nie sentyment – Podsumował szorstko. Niemniej czy sentymentalny być potrafił, to już rzecz do przemyślenia, bowiem obecnie nawet nie potrafił stwierdzić.
Obrzucił ją uważnie spojrzeniem, jakby spodziewał się na jej łusce czegoś nowego. Potem jednak wrócił do jej oczu. Zdawać by się mogło, że to dobry moment by rozpocząć od przekazania jej najistotniejszej wiedzy, lecz celowo wybrał bardziej okrężną drogę. Może w końcu dorastał do roli irytującego, mówiącego zagadkami proroka.
Oswoiłaś pięć kompanów, ponieważ posiadanie ich więcej, za bardzo zmeczyłoby twój umysł. Być może intuicyjnie wyczułaś limit do swoich zdolności. Może też, ów liczba uświadomiła ci, że dodatkowe rozrzedzanie swojej uwagi, osłabia twoją indywidualną relację z każdym z nich. – to powiedziawszy, z nienaganną pewnością, jakby nie mógł się mylić, usiadł przed nią prezentacyjnie.

Sarna strzygnela uszami. Gdy obrońca mówił, zdawał się nieco spokojniejszy, choć nie wiedziała czy to nie wynik apatii, która również towarzyszyła mi dość często. Nie żeby pojmowała dokładnie z czego wynika i czym pod względem wniosków życiowych się objawia, lecz wiedziała jak to jest doświadczać pustki.
Dlatego pragnęła w końcu przestać.
Uniosła prawą nogę w powietrze, a potem przebrała nią kilka razy, jakby chciała wykopać dołek w niewidzialnym kopcu ziemi. Niecierpliwiła się

: 28 sie 2022, 22:10
autor: Infamia Nieumarłych
Skrzywiła się bardzo wyraźnie, gdy samiec bezczelnie przyznał się do uprzedmiotowiania sarny. Onyksowe ślepia powędrowały w kierunku Kazesa. Może dziwnym zjawiskiem było to, jak ktoś z jej reputacją potrafi odczuwać tak dogłębną empatię i współczucie wobec zwierzęcia... Ale nie interesowało jej to. Zrobiło jej się trochę szkoda daedrom ducha winnego roślinożercy, który nie wiedział czym tak naprawdę jest w oczach smoka, któremu towarzyszy... Od jak dawna? Mahvran nie wiedziała. I chyba wolała nie wiedzieć. Mogła zgadywać.
– Oh, skarbie. – Mruknęła cicho do sarny, nim w końcu wróciła spojrzeniem na swojego rozmówcę. Wiecznie towarzyszący czarodziejce feniks siedział na jednak z okolicznych skał, na tyle daleko, by nie być bezpośrednią częścią rozmowy, ale też na tyle blisko by swobodnie wszystko widzieć i słyszeć.

Zamrugała powoli, słysząc jego teorię. Zakołysała się subtelnie. Zdawać by się mogło, że znów sięgnie po doskonale znaną im obu taktykę budowania napięcia poprzez długotrwałe milczenie, ale tym razem tak nie było. Odpowiedź Infamii może nie była natychmiastowa, ale wystarczająco sprawna by nie wyglądała nienaturalnie.

– Uważasz więc, że otaczam się tymi istotami dlatego, że po prostu nie mogę mieć ich przy sobie więcej? – Zacmokała złośliwie, kręcąc lekko łbem, który następnie lekko uniosła, zupełnie jakby chciała minimalnie dorównać dostojnej pozie Strażnika. – Może cię to zdziwi, ale akurat moja lubieżność odnośnie idei posiadania jak najwięcej wszystkiego nie jest częścią tej idei.
Przekrzywiła ukoronowaną kręconymi rogami głowę. Na jej pysku błąkał się cień delikatnego, niepokojącego przez swoją pozornie łagodną naturę uśmiechu. Była po prostu zadowolona, ponieważ mogła powiedzieć Strażnikowi, że nie miał racji. Jej dzień stał się jakiś taki przyjemniejszy.

Jej uwaga znów jednak zwróciła się ku sarnie, gdy zauważyła jak zwierzę nerwowo młóci nogą powietrze. Zamyśliła się przez moment, a perspektywa ciągnięcia tematu jej licznych więzi nagle odeszła na dalszy plan.

Płochliwość. Mruknęła, przypominając sobie jedną z ich poprzednich rozmów, po czym bardzo powoli i ostrożnie wyciągnęła przed siebie prawe skrzydło, rozpościerając niesymetryczne palce nadgarstka. Niewypowiedziane pytanie zawisło w powietrzu; czy roślinożerca podejdzie, wbrew wszelkim jej oczekiwaniom, czy zaiste spłoszy się, lub w najlepszym wypadku pozostanie w miejscu, nie wiedząc co się dzieje.

: 28 sie 2022, 23:04
autor: Strażnik
Zmrużył ślepia minimalnie, gdy zwróciła się do sarny tym specyficznym, miękkim określeniem. Nie był zaskoczony jej łagodnością wobec zwierząt, bowiem wymagały zdecydowanie mniej cierpliwości i psychicznego wysiłku, aby je tolerować. Sam też je lubił, przynajmniej dopóki nie zaczynał rozważać dlaczego, bowiem wtedy niechybnie dochodził do wniosku, że nawet w tym miał jakiś ukryty motyw. Niczego nie robił, nie myślał, ani nie czuł bez powodu, a nie potrafił znaleźć w sobie zbyt wielu szlachetnych cech.
Przypominają ci coś. Każdego wiążesz symbolicznie z jakąś ideą albo cechą, którą sama posiadasz – zerknął w stronę feniksa.
Lub funkcją, którą pełnisz. Bądź przynajmniej powinnaś – Zgadywał, w dalszym ciągu zachowując pewność tonu, jakby spodziewał się, że jest na skraju pozyskania właściwej odpowiedzi. Nie wierzył w to do końca, a zwyczajnie angażował się w próbę wyciągnięcia z niej konkretnej myśli, jak gdyby rzuciła mi wyzwanie, któremu musiał sprostać – jeśli nie wiedzą, to przynajmniej zapałem.
W międzyczasie samica postanowiła wejść w interakcję z sarną, która pozostała parę kroków za jego grzbietem.


Ssak opuścił nogę i zesztywniał momentalnie, w przypływie inspiracji. Nie wiedział o co chodziło smokowi, ale fakt że zdawał się do niego zwracać, ściągnęło jego uwagę i ciekawość. Nie drgnął jednak, trzepiąc ogromnymi uszami to w jedną, to w drugą stronę.


Mogła podejść.

Mogła? Oh!
No ale nie podeszła. Węszyła tylko, wyraźnie poruszając nozdrzami i wpatrywała się w smoka.


Strażnik spojrzał w jej stronę pytająco, nie pojmując powodu, dla którego jego sygnał zdał się dla niej niewystarczający.

A gdyby tak...
Nie. Nie. Zbyt ryzykowne. Stała nadal, mrugając na nich niewinnie.

: 28 sie 2022, 23:22
autor: Infamia Nieumarłych
Tym razem nie odpowiedziała od razu. Zdawać by się mogło, że jego wypowiedź w ogóle do niej nie dotarła, bowiem nie odniosła się do niej w żaden sposób. Zupełnie, jakby roślinożerca był jedną godną uwagi kwestią zajmującą obecnie jej umysł.
Nie było tak, rzecz jasna. Chociaż nie dało się ukryć, że była zaintrygowana stworzeniem. Sarna, jako gatunek sam w sobie, była dla czarodziejki ciężka do skategoryzowania. Z jednej strony, zdawała się w jakiś sposób pasować do Strażnika. Z drugiej, wydawało się, że nie mogą być od siebie bardziej różni, choćby nawet celowo próbowali.

Obserwowała pozbawioną słów interakcję między smokiem a zwierzęciem. Nie sądziła, by sarna faktycznie zgodziła się podejść; Mahvran miała świadomość, że nie wyglądała raczej na godne zaufania, bezpieczne towarzystwo w oczach zwierzęcia, które potencjalnie wszędzie widzi zagrożenie, które ucieka przy najmniejszym szeleście. Mimo to, chciała spróbować. Nie miała przecież tutaj nic do stracenia. Mogła albo zyskać, albo zostać tylko z własnymi przemyśleniami.
Widziała wahanie, a więc nie zamierzała naciskać.

– Więź to ciekawa rzecz, z perspektywy czysto magicznej. – Odezwała się w końcu, nadal nienachalnie obserwując zwierzę. – Jest to niezwykle unikatowa i bliska forma połączenia dwóch umysłów. Do tego stopnia, że nieuniknione jest przekazanie sobie wzajemnie pewnych cech. Ty zyskujesz coś od zwierzęcia, a zwierzę zyskuje coś od ciebie. Jak? A poprzez codzienne interakcje. Każdą wiadomość, każde polecenie, za każdym razem gdy szturchasz tą magiczną linę, razem z treścią słów i emocji dorzucasz także część siebie, zabierając przy tym kawałek osobowości kompana dla siebie. Pozytywy, negatywy, czasem jedno i drugie. Mniej, lub więcej, zależy jakie ilości, podświadomie, zaakceptujesz.
Odstawiła powoli palce z powrotem na ziemię, w końcu przenosząc wzrok na smoka.
– Za dużo myśli, za dużo "co jeśli". Czyste niezdecydowanie. – Podsumowała miękko, w oczywisty sposób próbując rysować powiązanie między Strażnikiem, a jego kompanem. Wzajemna analiza psychologiczna, trafiona bądź też nie, zdawała się być już stałym elementem ich relacji, toteż grzechem byłoby odpuścić sobie taką okazję teraz.

– Brawo, teraz już byłeś bliżej prawdy. – Skomentowała w końcu, odnosząc się do poprzedniego tematu.

: 29 sie 2022, 0:02
autor: Strażnik
Niedługo analizował zwierzęcego towarzysza, zwłaszcza że jego emocje mówiły mu znacznie więcej niż jego ciało. Gdy zresztą lodowate ślepia przestały wędrować po jego rudym futrze, zwierzę rozluźniło się minimalnie. Wiedział, że ceniło jakiś aspekt ich relacji, nawet jeśli nie możnaby nazwać jej nieskazitelną.
Przeszkadzało mu to czasem, ale kontynuował bycie złą osobą.


Sarna miała natomiast wrażenie, że czymś go zirytowała, na co prychnela krótko, co dla obcego mogło wyglądać jak kichnięcie albo pozbycie się muszki z nosa. Intensywniejsza nerwowość którą się zarażali na szczęście była równie wzajemna co krótka.


Czujesz się wybrakowana, więc więzią uzupełniasz emocje, do których samodzielnie nie masz zasięgu, lub nie potrafisz ich poukładać.
Jesteś w ten sposób mniej upośledzona.
– mówił swobodnie, nawet jeśli z naturalnym dla siebie napięciem. Nie planował obrazić jej bezpośrednim językiem, choć celowo nie hamował się, chcąc wiedzieć na ile musi wygładzać przy niej swoje myśli.
Przez cokolwiek przechodziła, bądź do czego w rzeczywistości wykorzystywała kompanów, powierzchownie zdawała się dobrze zgrywać z wizją, którą dopasowywał do samego siebie. Nie usprawiedliwiał ich w ten sposób, lecz dla samego głodu wiedzy, chciał zorientować się na ile byli podobni.
Polityka. Śmierć. Łowcy. Głupie nic w rywalizacji z ulotniejszą teraźniejszością. Jego własny egoizm już nawet go nie zaskakiwał.


Podeszła nieco bliżej, ale nie do obcego, a samego ogona obrońcy. Kroki stawiała w nierówny, kaleki sposób, nawet jeśli wydawała się zupełnie zdrowa. Nie spuszczała wzroku z ciemnołbego smoka.

: 29 sie 2022, 0:20
autor: Infamia Nieumarłych
Prychnięcie, chociaż niegroźne, sprawiło że instynktownie jej ślepia zwróciły się w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Samica nie podjęła jednak żadnej większej reakcji poza tym, wodząc jeszcze krótko wzrokiem po długich, chudych nogach sarny, nim wróciła do utrzymywania kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą.
Dopiero teraz przypomniała sobie, w jaki sposób ich relacja została... Podniesiona? Zmieniona? Zidentyfikowana. Uznała jednak to, że owa zmiana nie rzucała jej się za bardzo w oczy i nie siedziała jej na tyłach umysłu za dobry znak. Mogli kontynuować swoje docinki, analizy i serie pytań oraz niepełnych odpowiedzi jak dotychczas. Wszystko zdawało się być więc stabilne – o ile ich interakcje można było takimi określić. Nie był to może pełen profesjonalizm, ale był to swego rodzaju komfortowy chłód, który nie wywoływał u niej takiej wewnętrznej paniki jak ich rozmowa pod Świątynią.


– Zwooolnij. Podnieciłeś się i teraz już wyciągasz złe wnioski. – Zganiła go lekkodusznie, błyskając onyksowymi zębiskami w krótkim półuśmiechu. – Pośpiech ci nie służy. Może więc, póki co, spróbuj przejść do kwestii, dla której mnie zatrzymałeś? Obecne zagrożenia, jeśli dobrze pamiętam.
Znowu przekrzywiła głowę, niczym zaciekawione szczenię. Nawet jeśli rozmowa o bardziej naglących sprawach zapowiadała się znacznie mniej interesująco, przy swojej obecnej pozycji nie mogła zignorować szansy na dowiedzenie się czegoś nowego.
Pozwoliła sobie znów spojrzeć na sarnę, która zdawała się nadal próbować podjąć jakąś decyzję. Nie wykonywała jednak żadnego ruchu w jej stronę. Jeżeli jednak spróbuje podejść, niech zrobi to z własnej inicjatywy.

: 29 sie 2022, 0:59
autor: Strażnik
Złe wnioski?

Okłamywała samą siebie. Śmieszność. Nie mogła pierw mówić o wartości płynącej z więzi i emocji, które dostarczała, a potem wycofywać się z tego i udawać, że istnieje lepszy powód.


Albo za bardzo projektował siebie na nią. Przecież wiedział, że lepiej przetwarzała emocje. Nie musiała mieć najbardziej egoistycznego możliwego powodu, żeby się z nimi łączyć.


Lub zwyczajnie nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą. Spijała ich emocje jak kleszcz krew, żeby zagłuszyć własne braki. Własną pustkę.


Odchrząknął nerwowo, słysząc przy okazji, jak ssak oddała się znowu o parę kroków. Nic dziwnego zresztą. Nie musiał ranić go pazurami, żeby go zdewastować.
Chciałbym wiedzieć więcej o mrocznych elfach. Czego doświadczyłaś na wyprawach które ich dotyczyły – rzekł, w pierwszym odruchu bardziej rozkazującym i nieprzyjaznym tonem. Złapał się na nim jednak i znów głośno przeczyścil gardło.
Mógłbym zacząć od podzielenia się swoją częścią, abyś w zamian przekazała mi takie informacje, które wartością byłyby do niej proporcjonalne. – zaproponował, wyraźnie starając się stępić głos, do lżejszego tonu.
Żył zdecydowanie zbyt długo by nie potrafić na żądanie nad sobą zapanować, choć teraz zwyczajnie nie poświęcał temu takiej samej uwagi. Starał się dozować tę tak zwaną szczerość, za którą smoki go nienawidziły.


Oh. Dopiero teraz pojęła! A zatem obrońca darzył smoka sympatią!


Okropne przeskalowanie krótkiego, wmieszanego w wiele innych, znacznie bliższych prawdy, wrazenia.


Cokolwiek właśnie pomyślał. Nie sądziła że obrońca zdolny był do wylewanej sympatii, ale potrafiła już rozszyfrować które smoki chętnie widziałby martwymi, a których nie. Było to okropnie wymagające wyzwanie i zabrało jej przynajmniej jedno sarnie życie do objęcia, ale w końcu zdawała się nadążać.
W większym skrócie i niego jaśniej – smoki których chyba-wcale-może-jednak nie chciał nabitych na gałęzi, były bezpiecznymi towarzyszami dla istoty takiej jak ona.


Ale nie podeszła.


Do tego jeszcze obrońca musiał się opanować.

: 29 sie 2022, 7:55
autor: Infamia Nieumarłych
Zmiana w jej podejściu, gdy Strażnik wspomniał o mrocznych elfach zdawała się być wręcz namacalna. Czarodziejka wypuściła powoli powietrze z płuc, a wszelkie emocje, szczere bądź teatralne, opuściły jej pysk, zamieniając się w ostrożny chłód.
Przejechała przydługim ogonem po ziemi, zagarniając przy tym część trawy.

– Możesz zacząć, ale traktuj tę rozmowę na równym poziomie, jakbyś próbował teraz wypytywać mnie o kwestie wewnętrzne Plagi. – Przyznała beznamiętnie, przestępując lekko z łapy na łapę. – Są rzeczy, których nie mogę po prostu powiedzieć w imieniu przysiąg i lojalności.
Wolała już na samym początku upewnić się, że jest to jasne, niż zwodniczo ciągnąć go za nos. Była to swego rodzaju forma przywileju, którą może zauważy i doceni, a może też nie. Niemniej jednak, tym razem chciała jasno określić granice swojej wiedzy – a raczej tego, jaką częścią jest skłonna się podzielić. Jak się okazywało, niezbyt dużą. Czy jej przywiązanie tych otoczonych złą reputacją dwunogów przewyższające to do smoków było chore? Może, ale nie interesowały jej w tym zakresie poglądy reszty. Kavhirom miała do zawdzięczenia znacznie więcej, niż jakiejkolwiek latającej jaszczurce. To, że trudności w kontaktach ze smokami Mahvran mogła przypisać sama sobie to już inna sprawa. Elfy miały druzgocącą przewagę tego, co dla Infamii było irracjonalnie ważne – sentymentu.

: 02 wrz 2022, 14:29
autor: Strażnik
Nie powinien być zaskoczony takim obrotem zdarzeń, nawet jeśli każdego rodzaju separacja od wiedzy przysparzała mu jakiegoś rodzaju frustrację. To naturalne, że miała swoje bariery, które musiał respektować i nie zamierzał desperacko naciskać tam, gdzie zdecydowanie go nie chciała. Jedyny problem w tym, że rozróżnienie, w którym momencie powinien zabiegać o odpowiedź, a w którym tego nie robić, było mu zdecydowanie utrudnione, poprzez brak stosownej instrukcji. Nie sądził, że by mu ją oferowała, nawet gdyby takową posiadała — w co wątpił, więc pozostało mu błądzić dalej i zbierać punkty.
Naturalnie – przyznał ze słyszalnym chłodem, najpewniej w bezpośredniej odpowiedzi na jej ton.
Jesteś już świadoma obecności łowców, a także jak narażone mogę być granice twojego stada. Wieść, której powinnaś być świadoma brzmi, że z czasem może być tylko gorzej – odchrząknął krótko, przygotowując się do dłuższego monologu. Gdy już rozpoczął, prowadził go bez problemu, zaangażowanym, choć nie emocjonalnym tonem, jak gdyby czytał dawno zapisaną kronikę.
Jeśli ufać informacjom elfa imieniem Linterol, na którego natknąłem się w wiosce odwiedzonej wcześniej razem z tobą, daleko na południu znajduje się duże miasto zwane Trundia. Aspiracją jego nowego władcy jest pozbycie się smoków, więc dwunożni łowcy nie polują na was już wyłącznie w poszukiwaniu składników wspomagających ich magię, lecz także dla zwyczajnego zarobku. Ponadto łowcy są coraz bardziej świadomi zysku, jaki mogą im przynieść Wolne Stada oraz ich okolice i choć wielu może nie mieć doświadczenia, są wśród nich także zorganizowane grupy zakładające niebezpieczne obozy. – wykonał krótką pauzę, jak gdyby dla zebrania myśli. Wzrokiem nie wędrował nigdzie na bok, chyba że na uderzenie serca, by wyciągnąć z pamięci odpowiednie dane.
Wioska, którą widziałaś ze mną na zwiadzie, została zaatakowana. Przygotowani do walki, z bronią i w czarnych, zdobionych zbrojach otoczyli niewielki azyl, bez dialogu – z jasnym celem. Nie widzieli przeszkody w zabijaniu innych dwunogów, więc zgodnie z relacją świadka, niemal żaden z obecnych tedy mieszkańców nie uszedł z życiem.
Uśmiercili zatem nie tylko większość zamieszkujących tam smoków, wyłączywszy jedynie Różę, lecz także Niezapomnianą Pogawędkę – piastunkę Ziemi, która znalazła się tam z dwójką innych zwiadowców.
– Tutaj zamilkł na chwilę z nieco innych pobudek. Skupiony na Mahvran, zastanawiał się, czy jakkolwiek zareaguje na pochodzenie wspomnianej ofiary. Przerwa w monologu nie była jednak na tyle długa, by wtrącić się w nią z komentarzem.
Gdyby nie obecność kilku Wolnych, najpewniej zginęliby wszyscy, a łowcy nie ponieśli żadnych istotnych strat.
Jak się okazało, w ich szeregach walczył również smok, nie tylko osłonięty dostosowaną do jego anatomii zbroją i sztucznie wzmocnionymi szponami, lecz także szpilą w piersi. Wojownik Ziemi zdołał uśmiercić go w pojedynku, co między innymi przyczyniło się do zmniejszenia potęgi łowców, mimo ich przytłaczającej liczby.
Uciekając odbiegli na południe, podczas gdy Róża podążyła na wschód od wioski.
Wśród dwunogów formuje się pewna opozycja, która zabijanie smoków w takiej proporcji uznaje za błędne. Linterol jest jednym z jej członków i gdy miałem okazję z nim rozmawiać, odwiedzał wioskę w ramach porozumienia z krasnoludem, który mógłby pomóc mu zaopatrzyć jego grupę. Nie wiem jak elf miewa się obecnie, lecz jeśli żyje, Róża powinna być już w jego szeregach.
– na zakończenie odchrząknął krótko. Mimo surowego i iście smoczego, zachrypniętego głosu, dykcję miał wręcz idealną.

Zastanawiałem się nad kursem następnych działań, lecz jestem ciekaw twojej obecnej opinii. – przemówił już nieco zwyczajniej, w "teraźniejszej", a przez co surowszej manierze.
Plaga nie jest jedynym stadem, które miało styczność z łowcami, którzy w przeciwieństwie do smoków, mają większą zdolność do łączenia się, we wspólnym celu.

: 02 wrz 2022, 22:08
autor: Infamia Nieumarłych
Kącik pyska jej drgnął, gdy samiec potwierdził jej przypuszczenia; sytuacja będzie się pogarszać. Właściwie, już zaczęła. Czarodziejka postanowiła jednak postarać się zachować spokój i nie zdradzać zbyt wiele.
Ciężko będzie to zrobić; zawsze była dosyć... Komunikatywna niewerbalnie, nawet jeżeli przekazy jakie dawała potrafiły być niespójne, chaotyczne, lub najzwyczajniej w świecie wprowadzające w błąd.
Nie byłaby oczywiście sobą, gdyby nie poprawiła samca w jakiś sposób. Pozwoliła mu jednak dokończyć. Mimo wielu swoich wad, nie zwykła przerywać. Słuchała; wieść o śmierci jakiejś piastunki Ziemi przyjęła z absolutnym brakiem zainteresowania. To imię nic jej nie mówiło, zaś utrata piastuna nie była nijak, w jej mniemaniu, osłabieniem dla stada. Co za tym szło, stan Ziemi pozostawał względnie taki sam.


– Polują na nas. Nie was. – Mruknęła, z niezwykłą cierpliwością, jakby tłumaczyła coś dziecku. – Tak, mieliśmy już o tym rozmowę, Strażniku, ale pamiętaj że smokiem będziesz zawsze, z boskim pseudoprotektoratem, czy też nie. Dorzucę garstkę informacji od siebie – łowców znacznie bardziej interesują smoki z łuskami, niż te z futrem, co wyczytałam z przetłumaczonego listu, który do nich należał. A więc...
Przejechała znacząco wzrokiem po ciele swojego partnera, po czym zacmokała wymownie.
– Z twoich łusek na pewno też mieliby pożytek. Jak i z krwi. – Uśmiechnęła się minimalnie, bardziej oczami niż pyskiem, nim ciągnęła dalej. – Cóż mogę ci powiedzieć? Moje stado to dla mnie priorytet i jestem zobowiązana do jego ochrony. Jeżeli w imię tego paktu będę musiała rzucić Ziemię bądź Słońce pod włócznie i łuki, zrobię to bez mrugnięcia ślepiem. Od wojowników po pisklęta.
Powstrzymała wzruszenie barkami – nie chciała wychodzić na nonszalancką, tylko absolutnie poważną. Los innych stad był dla niej nieistotny. Inne smoki były dla niej bezwartościowe. Jedynym, co napędzało Infamię na tym etapie życia było dbanie o to, by dziedzictwo jej przodków, jej ojca, nie wymarło.
– Mam nadzieję, że nie oczekiwałeś po mnie wielkich sojuszy i wpuszczania innych stad na moje ziemie. Nie chciałabym cię zawieść. – Dodała, pół drwiąco, pół... Szczerze. Nie chciała go zawieść, cholera, naprawdę nie chciała. Tylko wiedziała że to nieuniknione. Ale przecież wiedział, jaka była.

: 02 wrz 2022, 22:39
autor: Strażnik
Zwierzęce zdenerwowanie zaiskrzyło w jego ślepiach, gdy któryś raz z kolei poprawiła jego manieryzm. Nie skrzywił się jednak, pozwalając jej dokończyć wypowiedź, nim nie dodał czegoś od siebie.
Jestem smokiem. Zdaję sobie z tego sprawę, Infamio Nieumarłych, ale zamierzam trzymać się hipokrytycznego i separującego emocjonalnie sposobu wypowiedzi, dla własnego, chętnie przez innych nadgryzanego komfortu – wyjaśnił sucho, z taką powagą, jakby co najmniej bronił w ten sposób honoru swojego i swojej wymarłej rodziny
Dopiero jego następne słowa wybrzmiało łagodniej.
Czyli nie masz w planach niczego poza posłaniem smoków na regularniejsze patrole. Czy gdy wróg zdoła was osłabić, również będziecie polegać na naprędce zawartej umowie, której potem nie będziecie respektować, czy liczysz, że łowcy zgodzą się na układ, w którym przechodzą wolno przez wasze ziemie, żeby zadowolić się smokami z innych stad? – z tymi słowami wycofał łeb łagodnie, ustawiając go w bardziej prezentacyjnej manierze.
Nie sądzisz, że istnieją lepsze metody działania? – wiedział, że wkładał jej w pysk rzeczy których nie powiedziała, ale też był to jakiś sposób na rozmowę, zwłaszcza gdy było się zirytowanym.

Czemu był zirytowany?


Pytanie czemu miał nie być.

Sarna przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Nie takiej interakcji oczekiwała, zwłaszcza jeśli obrońca miał jej w czymś pomóc.

: 02 wrz 2022, 22:54
autor: Infamia Nieumarłych
Widząc nuty irytacji w jego ślepiach zamruczała cicho, jakby ukontentowana. Lubiła, gdy się denerwował. Dzięki temu pozbywała się wrażenia, że mówi z posągiem.
– Mmmm, tak... Zawsze dumny. Zawsze wyprostowany. Zawsze patrzący na innych tymi urokliwymi, bladobłękitnymi ślepiami ze skrzętnie skrywaną wyższością. Zawsze wy, nigdy ja. – Uśmiechnęła się łagodnie, co oczywiście w jej wypadku było sygnałem ostrzegawczym. Jej łagodne uśmiechy nigdy takie nie były z natury. Jak już, to podchodziły pod kategorię pobłażliwych.
– Nie będę akceptować żadnych układów z łowcami. Będziemy walczyć o przetrwanie przelewając krew, tak jak należy. – Odpowiedziała sucho, szurając z wyraźną irytacją ogonem po podłożu, bezlitośnie zdzierając trawę kolcami. – Może i są. Ale jakie? Trójsojusz wszystkich stad? Łudzisz się, że to coś da? Jak już, to może lepiej po prostu porzucić na zawsze tereny wolnych stad i szukać miejsca do życia gdzieś indziej.
Było to dosyć płytkie rozumowanie, z czego zdawała sobie sprawę, ale bardzo szybko zaczynała być rozdrażniona. Tym razem wolała nie bawić się w grę odbijania od siebie wzajemnie pytań. Chciała dosłowności. Krótko, konkretnie, do celu.
– A co ty będziesz robił, gdy już dojdzie do nieuchronnego ultimatum? – Spytała nagle, na przekór własnym myślom. A więc jednak będą dalej odbijać od siebie pytania. – Będziesz starał się być mediatorem, dopóki będzie to miało resztki sensu, a potem co? Gdzie będziesz stał w czasie konfliktu?
Głos zadrżał jej lekko, jakby z góry zakładała odpowiedź, która jej się nie spodoba. Nie rozumiała tylko, dlaczego perspektywa wywoływała w niej raczej żal, niż wściekłość.

: 02 wrz 2022, 23:17
autor: Strażnik
Partnerstwo między nimi, cokolwiek w ogóle oznaczało, najwyraźniej nie wpłynęło w żaden sposób na ich styl wypowiedzi. Pod tym względem, na dobre i na złe traktowali się tak samo, ale z większym przyzwyczajeniem do swoich aspołecznych nawyków.
Nie wiedział tylko jaka miała być obecna funkcja jej złośliwości. Czy była taka płytka, żeby drapnąć go w nos i odejść, jak ślepy kot, czy chciała sprowokować konkretną reakcję?
Moje zirytowanie nie jest żadnym osiągnięciem, gdybyś była zainteresowana. Okazuje je wprost, wyłącznie przez wzgląd na szczerość, ale w środku czuję je nieustannie, nawet gdy śpię – zmrużył ślepia, tym razem dla kontrastu, w geście znudzonego zmęczenia, zakrawającego na zażenowanie jej postępowaniem.

Kolejne kwestie były trudniejsze. Jednym jest dochodzić się na temat swojego nastroju, drugim ustalać konsekwentne reakcje w obliczu zagrożonego gatunku.
Istnieją sprawy ważniejsze niż małostkowość i wydumana konsekwencja wobec niewypowiedzianych zasad. Każda racjonalna jednostka zda sobie sprawę, że w konfrontacji z większym zagrożeniem, zjednoczyć się może nawet ze swoim wrogiem. Nie czyni to wszystkich relacji przyjaznymi, a sojuszu nierozerwalnym, nawet jeśli ma ku temu potencjał, przeciw któremu warto znaleźć lepszy argument, niż negatywny sentyment. – wyjaśnił cierpliwie i choć przemycił swoistą krytykę, nie zaznaczał jej jakoś specjalnie.
Potem prychnął krótko, ale w niezbyt rozbawionej manierze. Prędzej jakby pytała o coś oczywistego. Niemniej samo pytanie zadał nieco łagodniej.
Gdzie spodziewasz się widzieć proroka, w czasie konfliktu? – Co takiego jej zdaniem byłoby zarówno konsekwentne, jak i zadowalające jej ego?

: 02 wrz 2022, 23:29
autor: Infamia Nieumarłych
Nie skomentowała już kwestii jego życia w wiecznej irytacji. Nie mogła mu przecież pomóc w żaden sposób, nawet gdyby faktycznie chciała. Jak już, to była dodatkowym źródłem z którego owa frustracja mogła wypływać – a nie gdzieś, gdzie można było się jej pozbyć.
Dziwny wybór podjął, wychodząc do niej z tą całą propozycją, doprawdy. Może jednak masochizm miał w sobie jakiś urok?

Znowu nastała ta dobrze im znana, przydługa cisza. Samica wpatrywała się w niego, kołysząc się lekko na boki, niczym jesienny liść na subtelnym wietrze. Wszystko, co do tej pory jej powiedział zdawało się albo do niej nie dotrzeć, albo stracić w zupełności jakąkolwiek wartość w obliczu pytania, które jej zadał.
Nie wiedziała, dlaczego tak dziwnie poczuła się, gdy zapytał ją o jej opinię, albo raczej o jej wyobrażenie sytuacji. Zawahała się na moment, jakby ważyła słowa, dobierała je z godną pochwały ostrożnością, chociaż efekt był mieszany i wątpliwej jakości.


– Widzę siebie, wpełzającą resztkami sił do świątyni, ze szlakiem krwi ciągnącym się za mną. – Przemówiła w końcu, odchrząkując lekko by pozbyć się niechcianej ochrypłości w głosie. – I ciebie, stojącego na jednym z tych pustych piedestałów, obserwującego wszystko z tą sztuczną neutralnością.
Może nie do końca odpowiedziała na pytanie w sposób, w jaki tego oczekiwał, bądź w jaki powinna, ale zdawała się być niezdolna do skonstruowania jakiejkolwiek innej myśli. Zrobiła się dziwnie sztywna.