Strona 1 z 25

: 10 sty 2014, 19:28
autor: Moderator
Ciemna Grota jest trudna do odnalezienia przez niewielkie wejście u podnóża Błękitnej Skały. W przeszłości została wyrzeźbiona przez wodę, a gdy źródło wyschło, zostawiło po sobie grotę mieszczącą kilku dużych smoków. Na jego środku widnieje jezioro, a od ścian odbija się gardłowe echo. Niektóre żyjątka obrały to miejsce za swoją kryjówkę, przez co czasem można tu znaleźć ślady obecności innych zwierząt. Niemniej grota jest rzadko uczęszczana, zarówno przez swoją skrytość jak i przez ciemności, które może rozświetlić tylko czarodziej.

: 27 sty 2014, 21:23
autor: Jad Duszy
Przyleciał do Ciemnej Groty, by spotkać się tu z Uzdrowicielką Wody – oczywiście o ile smoczyca wyrazi zgodę na przybycie. W końcu nie musiała go leczyć, ale Uzdrowicielki Ognia gdzieś się zmyły, a jego obrażenia, chociaż niezbyt poważne, zaczynały go powoli irytować. Ach, Esencja już nie raz go łatała. kto wie, może to był ostatni raz, gdy go leczyła? A może i nie. Przesłał do niej mentalny impuls, prosząc o przybycie, jednak w żadnym wypadku nie była to telepatia. On jej naprawdę nie znosił. Pyski miło się po to, by ich używać, a nie łazić innym do głowy.


////1x średnia – rany po kłach z obu stron karku, silne krwawienie, ogromny ból przy poruszaniu szyją

: 27 sty 2014, 21:40
autor: Esencja Przeszłości
Dostałam impuls od Ognistego Wojownika, którego nawet lubiłam. Jego sposób życia był dosyć ciekawy, a przynajmniej poglądy. Wiedziałam, że nie musze przybywać, ale skoro to były moje ostatnie dni, jako Uzdrowicielki nic mi nie szkodziło.
Odnalezienie Ciemnej Groty nie było łatwe, a dostanie się do jej wnętrza było jeszcze trudniejsze, zważywszy na moje gabaryty. Przecisnęłam się z trudem przez wąskie i niskie raczej wejście. Zatrzymałam się, mrugając powiekami, aby przyzwyczaić oczy do ciemności. Zlokalizowałam Wojownika nieopodal i zbliżyłam się do niego bezszelestnym krokiem.
Witaj, Jadzie Duszy, a gdzież to są wasze Uzdrowicielki, że musisz się zwracać do starej smoczycy? – rzuciłam z nutką kpiny, zwłaszcza przy słowie starszej. Wcale się taka nie czułam i nie pozwolę, aby ktoś tak mnie traktował.
Stworzyłam jasne, żółtawe światło, kulę dokładniej, którą zawiesiłam za mną, po prawej stronie, nada barkiem, aby móc obejrzeć rany.
Co cię tak urządziło? – spytałam, tworząc przy sobie trzy kamienne miseczki z wrzącą wodą, do jednej wsypałam nasiona lulka czarnego, by zadziałał przeciwbólowo, a do drugiej wrzuciłam korę topoli na zbicie gorączki. Do trzeciej listki jemioły. W moich łapach pojawiła się nawłoć, którą zgniotłam, tworząc z nich wilgotny opatrunek i przyłożyłam ostrożnie liście do jego szyi, chcąc odkazić rany. Kiedy napary przestygły, sięgnęłam najpierw po napar z lulka i podałam samcowi do wypicia. Po nim przyszła kolej na napar z topoli, a na koniec wywar z jemioły, a dokładniej to jej trzy części, gdyż ćwiartką posmarowałam krwawiącą ranę.
Przyłożyłam palce do jego barku i przesłałam wgł,ąb jego ciała Maddarę.
Zaczęłam łączyć zerwane naczynia krwionośne i żyły, pilnując aby były gładkie, elastyczne i wytrzymałe. Następnie odbudowałam tkanki mięśni i ścięgien, nie zapominając o ich właściwościach. Odbudowałam też połączenia nerwowe. Na koniec złączyłam ze sobą równo brzegi skóry i namnażając jej komórki zasklepiłam ją, usuwając zgrubienia i nierówności. Na sam koniec przyspieszyłam odrost łusek i zabrałam łapę, obserwując z uwagą, szyję samca.
/Konsyliarz, Szczęściarz <mp>, zioła – ogień

: 28 sty 2014, 21:12
autor: Jad Duszy
Uśmiechnął się ironicznie na widok Wodnej, le w jego ślepiach widać było błyski sympatii.
Są jak koty, chadzają własnymi ścieżkami i ciężko je znaleźć. Zupełnie jak reszta ognistych – puścił oko Uzdrowicielce, jednak po chwili umilkł, by jej nie rozpraszać. Poczuł wyraźna ulgę, gdy jego rany zostały sprawnie zaleczone. kto jak kto, ale esencja zdecydowanie znała się na swojej pracy.
Wilk. Mój przeklęty pech wciąż nie opuszcza mego boku, podobnie jak ten stwór – stwierdził, skinąwszy głową w kierunku czającego się z boku Ikelosa. Kotołak warknął w odpowiedzi, jednak wydawał się zadowolony z walki, która stoczył. Krwiożercza bestia... Ale w głosie Jadu pojawiły się cieplejsze nuty, których nigdy wcześniej nie dało się rady tam uświadczyć.
Wybacz, ze tym razem nie podziękuję ci jak należy. Polowania mi nie idą, a zapasów ledwie starczy dla mnie i Ikelosa... A niedługo zapewne dołączy do nas nowy towarzysz – powiedział, patrząc na Esencję Maddary, a w jego oczach na powrót zagościły kpiące błyski. Jak zwykle.

: 28 sty 2014, 21:33
autor: Esencja Przeszłości
Prychnęłam cicho, słysząc jego odpowiedź, a gdy ostatni błysk energii przepłynął przez moje palce do jego ciała, strzepnęłam lekko ogonem, kołysząc nim na boki i odsunęłam się, zabierając łapę, mimo wszystko zadowolona z tego, jak sobie poradziłam. Ostatnio szło mi idealnie, po długim czasie niepowodzeń byłam w końcu bezbłędna. Wątpiłam jednak, aby na Arenie miało iść mi równie dobrze, jak przy leczeniu.
Spojrzałam czarnymi ślepiami na samca, zasiadając na zadnich łapach.
W takim razie pech musi być dziedziczny, twój dziadek również miał pecha, ale był mimo wszystko walecznym Wojownikiem. Brakuje mi walk z nim – wspomniałam z lekkim kpiącym uśmiechem, ale w moich oczach błyszczała pustka i może odrobina melancholii.
Zobaczyłam sporego kota, który wcześniej umknął jakoś mojej uwadze. Uśmiechnęłam się nieco drapieżnie, ale nie poruszyłam, przenosząc spojrzenie na Wojownika.
Słyszałam, że drapieżniki są strasznie rozdrażnione, zwłaszcza te na waszych ziemiach. Czy to prawda? – spytałam swym cichym, spokojnym głosem.
Zacny kompan... mam nadzieję, że nie długo dołączy do mnie niedźwiedź, ale cóż, Nauczyciel chyba na starość wariuje. Wiem, że mnie nie lubi, ale obrzucanie mnie błotem i uniki raczej nie sprawią, że się mnie pozbędzie – w moich ślepiach odmalował się jakiś stalowy, przekorny błysk.
Zastrzygłam uchem, słysząc jego ostatnie słowa. Machnęłam od niechcenia łapą.
Daj spokój. Leczę kogo chcę i uznam za stosowne, nic nie jesteś mi winien, przynajmniej póki co – mówiąc to spojrzałam na niego z niejakim rozbawieniem.

: 01 lut 2014, 15:52
autor: Jad Duszy
W złotych ślepiach pojawił się błysk zainteresowania.
Znałaś mojego dziadka? – Zapytał, przekrzywiając lekko głowę. no proszę, to ile ona tak naprawdę miała księżyców? Chyba nie była tak stara jak Stary grzyb, ale na pewno w jego ozach jawiła się... Dość wiekowo. – Myślałem, ze Uzdrowiciele nie mogą walczyć – dodał z rozbawieniem. W końcu skąd mógł wiedzieć, że wcześniej pełniła inną funkcję? W końcu nie był wszechwiedzący. Gdy usłyszał o drapieżnikach wyszczerzył lekko kły.
Nie wiem, skąd czerpiesz te informacje – zauważył, wzruszając lekko barkami. W końcu skoro drapieżniki były rozdrażnione na terenach ognia, to skąd ona mogła to wiedzieć? Zabawa w szpiega? – Owszem, atakują częściej, ale wydaja się nieco wystraszone. Może w okolicy pojawiło się coś dużo gorszego od smoków – zasugerował, a w jego głosie zabrzmiała nuta cynizmu – a także tęsknoty, gdyż sam bardzo chętnie sprawdziłby, co też sprawiło, że drapieżniki zachowują się tak, a nie inaczej. Niestety raczej nie będzie mu to dane.
Słysząc, ze Esencja o nim mówi, Ikelos warknął ostrzegawczo, szczerząc kły w niezadowolonym grymasie.
Cóż, zacny czy nie, na prawo nie daje mi się nudzić. Musze ciągle uważać, żeby nie uznał piskląt za obiad... Albo czy nie wpadnie mu odo głowy zaatakowanie pierwszego lepszego smoka – stwierdził, krzywiąc się z udawanym niesmakiem, ale widać było, ze takie zachowanie bardzo mu się podobało. oczywiście on również należał do smoków, które zdarzało się zaatakować kotołakowi.
Niedźwiedź? Silny zwierz, będzie do ciebie pasował – stwierdził, a słysząc o Nauczycielu roześmiał się cicho, nieco drwiąco. Nie, z pewnością nie było w tym śmiechu ani odrobiny szacunku do czarnołuskiego. – Tak, nauczyciel jeszcze bardziej zdziadział. Gdy próbowałem założyć więź krukowi pozwolił napaść na nas gryfowi – stwierdził, wspominając owa przygodę z rozbawieniem. Oczywiście była ciekawa – a wszystko, co ciekawe uważał za dobre.
al powiedz, co tam u ciebie? Wodni ciągle dają ci się we znaki swoim lekceważeniem i wyzyskiwaniem cię? – Zapytał, przekrzywiając lekko głowę. ostatnio Esencja skarżyła się, ze w zasadzie uważają ją za swoja własność.

: 07 lut 2014, 0:36
autor: Esencja Przeszłości
Uśmiechnęłam się nieznacznie, widząc błysk zainteresowania w złocistych ślepiach Ognistego Wojownika, gdy wspomniałam od dawna już nie żyjącym Wojowniku, a jak się okazało, był on jego dziadkiem.
Tak. Był dobrym wojownikiem, swego czasu być może nawet i najlepszym – odpowiedziałam z dozą melancholii. Parsknęłam cicho śmiechem pod nosem. – Bo i nie walczą na Arenach. Niegdyś jednak byłam Czarodziejką – odpowiedziałam szczerze swym cichym, dosyć spokojnym głosem, czarnymi ślepiami patrząc na karminowego samca.
Wyrósł od momentu, gdy widziałam go ostatni raz. Mógł być nawet w wieku mojego nie żyjącego syna. Westchnęłam cichutko pod nosem, z nostalgią. Który to już z kolei potomek, którego pochowałam? I dlaczego zawsze muszę chować ich parami? Czy było coś ze mną nie tak, że moje młode umierały w kwiecie i sile wieku? Jeżeli tak, to co?
Dostrzegłam niezadowolenie na pysku Jadu Duszy i lekkie odsłonięcie kłów. Przekrzywiłam niewzruszona łeb na prawo. Takie oznaki nie robiły na mnie wrażenia.
Jestem Uzdrowicielem. Mam kontakt z wieloma ranami, a ostatnio leczyłam też dosyć sporo Twych pobratymców. Potrafię rozpoznać ranę zadaną przez drapieżnika lub te na Arenie – odpowiedziałam ze stoickim spokojem. Byłam dobrą obserwatorką, węch też miałam nie zgorszy. Łatwo było wyczuć woń drapieżnika.
Z zainteresowaniem słuchałam kolejnych słów samca. Zamruczałam cicho. To było niepokojące, gdy drapieżniki tak szalały, zwiastowały nadchodzącą burzę. Tylko w jakiej postaci?
Kiedy kotołak warknął na mnie, zniżyłam nieco łeb. Miałam ochotę odpowiedzieć mu tym samym, pokazać mu jego miejsce. Jednak jedynie tylko zmrużyłam ślepia, skupiając się ponownie na Wojowniku.
To fakt. Jeżeli nauczyciel się zmienił, to na gorsze. Dasz wiarę, że próbował wszystkiego, aby zniechęcić mnie do oswojenia niedźwiedzicy? Łapał się każdych mozliwych sposób, przy okazji mnie obrażając – uśmiechnęłam się pod nosem nieco wrednie na to wspomnienie. – Ale pomylił przeciwników. Z warzeniem eliksirów również idzie opornie. Czasami mam wrażenie, że on wcale nie jest taki dobry, za jakiego go wszyscy uważają – dodałam z niejakim rozdrażnieniem.
Zastrzygłam pręgowanymi uszyma na pytanie o Wodę. Odchrząknęłam, owijając mocniej przednie łapy ogonem.
Nie należę już do Wody, odeszłam – odpowiedziałam nieco lakonicznie, patrząc z uwagą na samca, ciekawa jego reakcji.

: 08 lut 2014, 14:50
autor: Jad Duszy
Z tym, ze jego kły wyszczerzone były w uśmiechu, nie w niezadowoleniu, więc nie wiedział, skąd podobne obserwacje. Jego słowa o informacjach były żartem, ale najwidoczniej Esencja wzięła je na serio.
Podobno miał ambicje zostać najlepszym Wojownikiem Wolnych Stad. Pewnie było to meczące – odpowiedział. Oczywiście był dumny, ze w jego żyłach płynie krew tak doskonałego wojownika, ale z drugiej strony nie podzielał jego ambicji. W zasadzie nie miał żadnych ambicji. Liczyło się tylko to, by było interesująco. A drapieżniki na terenach Ognia z pewnością były interesujące. Nie tak dawno w końcu sam musiał bronić Zatopionego przed trzema wilkami. Pusty Adept wdał się w bójkę, której nie miał szans wygrać. No, pewne szanse miał, w końcu to on go uczył, jednak i tak powinien zastanowić się dwa razy, zanim stawi czoła watasze wilków.
Chętnie stoczyłbym z tobą walkę – powiedział, przekrzywiając głowę, a jego ślepia rozbłysły lekko. Może byłaby taka szansa? Esencja z pewnością byłaby równie dobra Czarodziejka co Uzdrowicielką. A to robiłoby z niej ciekawego, wartego uwagi przeciwnika – czy tez przeciwniczkę.
Nauczyciel bywa nieznośny. na szczęście przy treningu fizycznym bywa znośny. Może po prostu cię nie lubi? – Przekrzywił głowę, obrzucając smoczycę wzrokiem pełnym zastanowienia.
Ikelos napuszył się, gdy Esencja zniżyła głowę. Wyraźnie uznał to za wyzwanie. Już miał skoczyć, gdy do jaskini wleciał biały cień. A w zasadzie śnieżnobiały kruk, który zakrakał ochryple. Jego suchy głos odbił się echem po jaskini, a sam ptak zatoczył koło nad głowa kotołaka i zapikował, dziobiąc go w łeb. Zupełnie jakby go upominał, ale kolejne krakanie wyrażało raczej wielka uciechę. Oczywiście kuk szybko odleciał, lądując na jednym z rogów na głowie Jadu, spoglądając krwawoczerwonymi oczami na Esencję. Wydawał się wielce zadowolony z siebie, ale również i zaciekawiony. Ikelos wprost przeciwnie. Zamruczał gardłowo, patrząc na ptaka jak na przekąskę, chwilowo pozostająca poza jego zasięgiem.
To Antares – przedstawił kruka Jad, po czym z pewnym zdziwieniem wysłuchał kolejnych słów smoczycy.
Nie? Super – odpowiedział, szczerząc kły w uśmiechu. Cóż, jego głos brzmiał zupełnie szczerze, może tylko nieco kpiąco. – Teraz, gdy wyzwoliłaś się spod władzy Pozera jeszcze bardziej cię lubię – dodał z rozbawieniem w złotych ślepiach. Cóż, może nie tego się spodziewała? Może chciała usłyszeć potępienie dla swoich czynów? jeśli tak, to przyszła do nieodpowiedniej osoby.

: 03 maja 2014, 18:32
autor: Bławatek
Eliksir Euforii już od jakiegoś czasu zauważyła że pogarsza się jej wzrok. Z każdym dniem było coraz gorzej. Drażniły ją wszelkie zmiany oświetlenia i otocznia. Bolały ją gałki oczne i była poddenerwowana. Na początku myślała że to przemęczenie albo niedobór snu. Lecz po pewnym czasie stwierdziła że chyba dopadło ją zapalenie rogówki. Jakimś cudem dotarła się na tereny wspólne i dotarła do dziwnej groty. Była ciemna co odpowiadało Uzdrowicielce, bo światło jej tak nie dokuczało. Wiedziała że sama nie da rady sobie pomóc więc wezwała magicznym impulsem, który to sposób choć raz się przydał, Esencję Maddary. Tak dawno jej nie widziała...Usiadła przy wejsciu i czekała na ukochaną matkę.

: 05 maja 2014, 23:28
autor: Esencja Przeszłości
Poczułam w umyśle lekkie szarpnięcie, gdy cudza mana przedostała się do niego... W sumie nie cudza, ale tak dawno nie odczuwana. Dostrzegłam znajome wejście do Ciemnej Groty, dlatego też zaintrygowana wyleciałam ze swej jaskini, kierując się ku terenom wspólnym – ku Błękitnej Skale. Wylądowałam, odszukując wejście do groty, a nastepnie przecisnęłam się przez nią, mrużąc przez chwilę oczy, ponieważ nagła zmiana oświetlenia nieco mnie oślepiła. W końcu wzrok wysotrzył się na tyle, iż dostrzegłam sylwetkę Eliksiru, przysupniętej nieco dalej.
Podeszłam do niej, stąpając cicho, czując wzruszenie ściskające mnie za gardło. Stanęłam na przeciw niej, przez chwilę po prostu na nią patrząc, chłoną jej widok, a następnie musnełam nosem jej policzek na przywitanie.
Witaj, córeczko. A cóż to za miejsce na spotkanie? Czy coś się stało? – spojrzałam na nią badawczo, starając się całkowicie przyzwyczaić ślepia do mroku.

: 06 maja 2014, 10:21
autor: Bławatek
Euforia nie od razu zorientowała się o obecności matki. Po pierwsze oświetlenie i widoczność w Ciemnej Grocie na to nie pozwalały, a po drugie przez stan jej ślepi. Dopiero gdy usłyszała jej znajomy głos, wiedziała że Esencja jest w środku. Liznęła matkę w policzek, witając się. Zamrugała kilka razy, by być może widzieć nieco więcej. – Witaj, mamo. Wiem że to nie jest przyjemne miejsce do rozmów, ale tutaj światło odbijające się od śniegu mnie tak nie oślepia. Z moimi oczami dzieje się coś niedobrego. Pomożesz mi? Miło cię widzieć, mamo. Mam ci sporo do opowiedzenia. – Ciekawe czy Uzdrowicielka wiec o rozpadzie Wody, a także o śmierci Świtu, Jaskółki, Wyśnionych Wód. Oby tak było, wtedy nie przeżywałaby tego tak teraz. A może aż tak nią to nie wstrząśnie? Przecież straciła większą część swych piskląt. Choć Eliksir wiedziała że do takich rzeczy nie da się przyzwyczaić. A może nie będzie jej mówić? Nie, to nic nie da. Esencja i tak prędzej czy pózniej się dowie.
Uśmiechnęła się radośnie do Esencji, ale potem znów się skrzywiła gdy zapiekły ją oczy.

: 06 maja 2014, 16:08
autor: Esencja Przeszłości
Uśmiechnęłam się ciepło, ze wzruszeniem ściskającym mą gardziel nieubłaganymi szponami, gdy poczułam ciepły język na swym poliku. Tak dawno nie widziałam swej córki...
Dopiero teraz dostrzegłam, że ma obrzęknięte, załzawione oczy. To był trudny czas, smoki chorowały, jak widać z powrotem Bogów wiązały się też i inne następstwa.
Czułam od niej wyraźny zapach sosnowych igieł i żywicy. Wiedziałam, że dołączyła do Ziemi, wiedziałam, że prócz Krwiożerczego Obłędu trafił tam każdy członek mego dawnego domu. Tylko, czy miałam prawo do myślenia o Wodzie w ten sposób, skoro się od niej odwróciłam w najczarniejszej godzinie? Czy Bogowie i moja... rodzina mieli mi kiedyś wybaczyć ten postępek. Ukryłam westchnienie. Nie zmienię tego, co było, kto wie, może nawet, jeżeli miałabym moc cofnięcia niektórych decyzji, pozostawiłabym je takimi, jakimi zostały podjęte.
Naprawdę cieszę się, że Cię widzę. Martwiłam się o was... Słyszałam, co się stało z Wodą. Tak mi przykro – szepnęłam dotykając szponiastymi palcami polika smoczycy. Była już dorosła, ten czas tak szybko płynął.
Postaram ci się pomóc, jak tylko mogę. Zdążyłaś w ostatnim momencie mnie wezwać, ponieważ szykuję się do... opuszczenia drogi Erycala – dodałam miękkim głosem, w którym słychać było nutę zamyślenia.
Nic już nie mówiąc, przywołałam trzy kamienne misy o błękitnawej barwie z wrzącą wodą. Do pierwszej wsypałam dwa korzenie żywokostu, do drugiej dwa kwiaty ostróżeczki, a do ostatniej dwa kwiatki rumianku. W milczeniu patrzyłam, jak zioła się parzą. Pierwszy przestudziłam wywar z ostróżeczką. Wycięgnęłam letnie płatki.
Przymknij powieki, postaraj się nie ruszać, kochanie – mruknęłam, nakładając ostrożnie płatki ostróżeczki na jej powieki. Odczekałam, aż ich dobroczynne działanie zacznie wpływać na jej ciało, w tym czasie studziłam rumianek. Zdjęłam płatki ostróżeczki i nałożyłam płatki rumianku, podsuwając powoli misę Eliksirowi.
Wypij, kochanie. Zadziała również od wewnątrz, wzmocni działanie – dodałam, czekając, aż samica opróżni misę.
Dopiero wtedy przestudziłam wywar z żywokostu. Zdjęłam płatki rumianku.
Spójrz w górę, nie ruszaj się, to będzie nieco nieprzyjemne, ale powinno pomóc – przemówiłam o poczęłam ostrożnie polewać oczy smoczycy kropla po kropli naparem. Jego cząsteczki spływały po policzkach smoczycy. W końcu stwierdziłam, że tyle wystarczy.
Przyłożyłam ostrożnie palce do polika córki i przesłałam do jej ciała własną energię, odnajdując w tym połączeniu dziwne ukojenie.
Skupiłam ogniska energii na ślepiach, poczęłam usuwać skupiska bakterii i wirusów, robiąc to na tyle delikatnie, aby nie uszkodzić oczu smoczycy. Poczęłam pobudzać komórki oka do wzmożonej regeneracji, usuwać zaczerwienienia i popękane naczynka, regenerować je, zespalać. Tchnęłam manę w swe dzieło i zaprałam powoli palce, patrząc w pysk córki wyczekująco.

: 07 maja 2014, 20:08
autor: Bławatek
Cóż, nie ma się co dziwić. Minęło już sporo czasu odkąd stada Wody i Ziemi się połączyły. Poza ty wieści w Wolnych Stadach szybko się rozchodzą. A Esencja jako Uzdrowicielka miała kontakt z wieloma smokami. No i nie siedziała przecież od wzejścia do zachodu Złotej Twarzy w swojej jaskini. Ciekawe tylko czy było jej żal Wody, w końcu sama ją opuściła. Choć z drugiej strony przeżyła w tym stadzie całe swe dzieciństwo większą część życia. Musiała być w jakiś sposób związana nadal z Wodą.
Euforia posłusznie i bez słowa wykonywała wszystkie polecenia matki. Zastanawiała się przy okazji co mogło oznaczać ''opuszczenie drogi Erycala''. Czyżby Esencja nie chciała już być Medykiem? W sumie z wyboru była Czarodziejką, Eliksir o tym wiedziała. Do zmiany rangi nakłoniła ją sytuacja, której młodsza smoczyca nie znała.
Po zakończeniu leczenia Eliksir od razu poczuła ulgę. Przynajmniej w bólu i pieczeniu. Zamrugała kilkakrotnie, rozejrzała się po grocie i stwierdziła że już wszystko w porządku. Juz widzi normalnie. A przynajmniej dużo lepiej. Uśmiechnęła się do matki i kiwnęła jej głową w podzięce. – Jesteś cudotwórczynią. Hmm..a jaką drogę teraz obierzesz? Kammanora, Naranlei a może Thahara? Czuję że to ta druga opcja, mam racje? – Postanowiła porozmawiać z matką. Dawno się nie widziały. Trzeba nadrobić zaległości. Nigdzie jej się nie spieszyło.

: 08 sie 2014, 14:44
autor: Zwiastująca Łuska
Tego słonecznego dnia smoczyca postanowiła znaleźć jakieś ciche miejsce z dala od obozu. Gdzieś, gdzie jest małe prawdopodobieństwo na zakłócenie jej spokoju.
Kilkoma machnięciami skrzydeł wzbiła się w powietrze i z góry obserwowała teren, nad którym przelatywała, by znaleźć jakąś odludną lokację.
Szukała na próżno, i chciała już zawrócić, gdy nagle jej uwagę zwróciła dziwna grota. Wylądowała tuż przed wejściem i gdy weszła w jej głąb, zauważyła, że jest tutaj dość ciemno. Nikogo nie było, więc wykorzystując okazję, położyła się na brzuchu i położyła łeb na łapach, z chęcią zaśnięcia. Ciężko było powiedzieć, czy śpi. Może nie?

: 10 sie 2014, 15:13
autor: Śnieżny Kolec.
Od kiedy Plugawy właściwie zakończył wszystkie swoje nauki zaczynał się... nudzić. Tak zwyczajnie. To nie było dobre, nie w jego przypadku. Gdy Khan zaczynał się nudzić, przychodziły mu do łba dziwaczne pomysły. Dzisiaj szwendał się po terenach wspólnych omijając plamy cienia i wystawiając się na pieszczotę słonecznych promieni. Zapewne gdyby w nos nie załaskotała go znajoma woń, przeszedłby koło groty nawet na nią nie spoglądając, ale... Wyczuł charakterystyczny dla Zwiastującej zapach, więc był niemal pewny, że samica właśnie tam siedzi. Włożył łeb w wejście do groty, podniósł pysk do góry i... zionął. Ciemność rozświetlił ciepły plask ognia, a chwilę po tym rozniósł się zapach spalenizny i w grocie podniosła się wrzawa. Kilkanaście nietoperzy piszcząc wyleciało z groty. Samiec uśmiechnął się pod nosem i ryknął do wnętrza w którym podczas zionięcia błysnęły mu fioletowe łuski Cass.
– Wyłaź na słońce, a nie chowasz się po jaskiniach jak jakiś nietoperz. – W głosie samca prócz charakterystycznej, charkliwej nuty wyraźnie było słychać rozbawienie.