Strona 1 z 5
Kapliczka Ognvara
: 11 maja 2022, 3:31
autor: Ołtarz Wyniesionych
Na polanie w Dzikiej Puszczy któregoś dnia powstały zalążki kapliczki, a pewna piastunka często przy nich rzeźbiła, tworzyła ołtarz dla swojego boga. Kamień po kamieniu, aż w końcu stało się to prawdziwym świadectwem potęgi jej patrona. Rysy były gładkie, rzeźbienia naturalne, stworzone z dokładnością. Całość ozdobiona barwniki. Na pierwszy plan wychodzi wizerunek Boga Horgifell w jego smoczej postaci, jednocześnie przypominał jednak węża. Pełny był biżuterii, przyziemnych ozdób, które miały zbliżać go do jego poddanych, a może ci na jego cześć zaczęli takie stosować?
Z tyłu został wyrzeźbiony wąż zjadający swój własny ogon, zaś z boków można zauważać miniaturowe góry, które były symbolem państwa, z którego pochodziła piastunka. Ważnym elementem były z pewnością tabliczki.
~*~ Początek jest końcem. Koniec początkiem. Historia zatacza koło. To on splata czas, to on sprawuje pieczę nad jej pętlami. Chwała jego jest wieczna. ~*~
~*~Wypowiedz jego imię, przelej krew w jego imieniu, a pobłogosławi cię.~*~
~*~Ognvar, Bóg Czasu~*~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybrała swoją kapliczkę i jej okolicę, jako miejsce do spotkania ze Strażnikiem. Miała nadzieję, że całość nie była zbyt inwazyjna i nachalna, ale w razie czego dało się zetrzeć napisy i zastąpić je innymi, tworzyła je z myślą o potencjalnych zmianach, dlatego były grubsze, na zapas. Starała się, by jej dzieło było wspanialsze niż Miłosierdzie Tijhuute Kamatano, chciała prześcignąć swojego dziadka w dążeniu do doskonałości.
Zajęła miejsce pod jakimś samotnym drzewem i wysłała wiadomość mentalną do Proroka.
~ Strażniku, czy chciałbyś ze mną porozmawiać? Mam kilka spraw, które chciałam z tobą poruszyć. Jestem w Dzikiej Puszczy, obok kapliczki, którą skończyłam budować. – Przesłała mentalnie, jej głos był spokojny, jak zawsze. Wiadomości towarzyszył klasyczny dla Veir zapach kadzideł świątynnych, oraz krwi. Zostało jej już zatem tylko czekanie. Upewniła się, że jej poza jest nienaganna, dostojna i elegancka, łapy równo złączone ze sobą, skrzydła dociśnięte, postawa prosta. I również tutaj było klasycznie, jak na nią przystało. Zawsze dbała o swoją prezencję, nawet w przypadku tak małych szczegółów.
: 14 maja 2022, 13:42
autor: Strażnik
Na miejsce przybył piechotą, nie ociągając się, choć jednocześnie nie traktując wyprawy jako zdarzenia, w którym wybitnie gonił go czas. Zastanawiał się po drodze kiedy ostatnio czuł coś poza apatią lub gniewem.
Zastając Ołtarz czekającą na niego w dostojnej pozycji, jedynie poprawił skrzydła, przyspieszając marszu, by stanąć jej naprzeciw. Była w stanie dostrzec, jak zaciekawiony mruży ślepia, spoglądając w stronę zapisanych tabliczek, choć najwyraźniej ich głębszą analizę zdecydował się zostawić na później. Zawędrował jednocześnie dość blisko nich, aby przynajmniej przelotnie rzucić ślepiem na ich treść.
Przywitał samicę skinieniem łba, a potem przysiadł ostrożnie, w pozycji równie dostojnej, choć uważny obserwator wyczytałby, że również zdradzającej zmęczenie.
– Witaj Ołtarzu. Jestem wdzięczny za wezwanie, zwłaszcza że możemy mieć dziś wiele do omówienia. Zanim zabierzesz głos w sprawie, które interesuje cię najbardziej, czy byłabyś w stanie przybliżyć raz jeszcze, dlaczego zależało ci na wychwaleniu Ognvara właśnie na terenach Wspólnych? Czy stawianie go w centrum Wolnych ma znaczenie, jeśli znają go głównie smoki Plagi? – Nie było to złośliwe pytanie, a poza oczekiwaniem, w jego szorstkim głosie Veir mogła wyróżnić przede wszystkim ciekawość. Miał jednak swoje głębsze powody by pytać.
: 19 maja 2022, 4:32
autor: Ołtarz Wyniesionych
Nie spodziewała się pytania o powody, a raczej o słowa na kapliczce, o samego Boga. Nie mniej, odpowie na pytanie Strażnika, głównie ze względu na swoją uprzejmość.
– Zależało mi na wychwalaniu go przed Świątynią, ale skoro nie było zgody – wybrałam to miejsce. – Zaczęła.
– Zrobiłam to, dlatego, że wierzę. Dlatego, iż uważam, że Ognvar zasługuje na wyróżnienie, tak jak Kruczy Pan i Tijhuute Kamatano. Również jestem swego rodzaju prorokiem, chociaż nikogo nigdy nie zmuszałam do wiary. Dlaczego akurat w Wolnych i na Terenach Wspólnych? Każde miejsce jest dobre. – Mówiła dosyć zagadkowo i nie stawiała jasnej odpowiedzi, a bardziej kilka pomniejszych.
– Przechodząc do sprawy, dla której Cię tutaj wezwałam – Ryk Plagi zapadł w głęboki sen. Stado potrzebowało nowego przywódcy. Zostałam nim ja, przyjmując miano Ołtarzu Cieni. Chciałam Cię o tym poinformować. Liczę na naszą dalszą współpracę. – Powiedziała, nadal zachowując spokojną, elegancką postawę. Był to główny powód, ale nie jedyny. Zacznie od tych dobrych wiadomości, a może i skończy tylko i wyłącznie na nich? Miała trochę "brudów na Strażnika".
– Chciałam również odnieść się do tematu kronik. Teraz, jako osoba decyzyjna... mogę powiedzieć, że Kruczy Pan powinien znaleźć się w kronikach. Nie chcę, by było go dużo, Plaga woli mimo wszystko większość rzeczy zachowywać dla siebie, ale zasługuje na bycie ich częścią. – Trochę się pozmieniało od tamtego spotkania... Frar nie była już przywódczynią od dłuższego czasu, a ich poprzedni kapłan, Hebog, był martwy, albo przynajmniej zaginął. Veir nie była aż tak zadufana w swojej wierze i pozycji przywódcy, by zamiast Kruczego Pana proponować Ognvara. Przynajmniej na to wyglądało.
– Podczas tamtej rozmowy zaproponowałeś mi współpracę podczas tworzenia kronik. Zgodziłam się. Czy nadal jesteś na to chętny? – Zapytała.
– To nie wszystkie tematy. Chciałam dać ci jednak moment na wytchnięcie. Czy są jakieś kwestie, o których Ty chciałbyś ze mną porozmawiać? – Brudy zostawi na koniec.
: 26 maja 2022, 4:06
autor: Strażnik
O zawartość tabliczek rzeczywiście nie pytał, w sumie nie tylko dlatego że nie miał czasu dłużej reflektować na ich treścią, ale ponieważ nie do końca go do tego ciągnęło. Zapoznać się z nimi to jedno, ale zagłębiać w pokręconą filozofię kolejnego bytu? Być może później, tylko gdy już będzie musiał, chociaż biorąc pod uwagę nowe stanowisko Veir, a także jej chęć współpracy, prawdopodobnie nie będzie mógł uciekać przed tym zbyt długo.
Teraz zwyczajnie skinął samicy łbem. Była to informacja zarówno zamykająca temat Ognvara, jak i akceptująca wobec jej nowego miana. Do tej pory, jakkolwiek odległa nie była mu ta smoczyca, rozmowa z nią należała do jednych z wygodniejszych, które przeprowadzał z Plagijczykami. Dopóki była grzeczna i konkretna, a także zdawała się emanować tym samym rodzajem, dostojnego dystansu, czuł że byli na tym samym poziomie. Nie obchodziło go, czy w myślach kroi go sobie na kawałki.
– Gratuluję stanowiska – wtrącił tylko, nim nie podjęła kolejnego tematu, który jedynie upewnił go, że oboje nie zamierzali marnować swojego czasu.
– Jeśli chodzi o kroniki, mam swoją perspektywę na temat istotnych zdarzeń, lecz jedynie te których byłem świadkiem posiadają najwięcej niuansu. Po pierwsze chciałbym zasugerować zaangażowanie twojego stada w publiczne zapiski. Zapewne nie zgodzisz się na zawieranie weń wewnętrznych perypetii Plagi, lecz sądzę że warto aby zaistniała tam przynajmniej wasza perspektywa na temat politycznych zagrywek, jeżeli dotykają także innych stad.
Jeśli natomiast nie to, sądzę że uniwersalnie racjonalnym, byłoby uczynić serce Giganta zbiorem nauk, z których smoki mogłyby czerpać niezależnie od przynależności. Tutaj na myśli mam wyprawy, wiedzę na temat obcych gatunków i... – westchnął.
– Tym podobne. W tym moglibyście zawrzeć treści wiary, czy inne definicje działania świata. To również wątek, który pragnąłem z tobą poruszyć, choć nie jedyny – Tutaj zamilkł na chwilę, namyślając się. Cel miał jasny, a chociaż nie mógł zakładać jej pełnej kooperacji, nie zamierzał z góry zakładać, że wzgardzi jego słowami. Był na to gotowy, lecz to wszystko. Kontynuował sprawnie, mimo chrypki.
– Odwiedzałaś już Skały Spokoju, więc wiesz, że są dla smoków miejscem neutralnych spotkań. Dawniej zbierano się tam nieco częściej, całymi stadami, by omówić istotne zdarzenia albo podsumować politykę między stadną. Chciałbym tę tradycję odnowić, lecz aby miała jakikolwiek sens, musiałbym mieć pewność że każde ze stad respektowałoby ów teren jako bezkonfliktowy. Czy Plaga brałaby udział w ów zebraniach całym stadem lub chociaż jego reprezentantami?
Odcinając się zupełnie z wzajemnej integracji, nie uczynilibyście swoich granic silniejszymi, czy kultury bardziej specjalną, a jedynie odcięli od potencjalnych sojuszy, co jak sama wiesz, może decydować o przetrwaniu lub utrzymaniu stada w dobrobycie. Nie chodzi zresztą o przyjazne kontakty, a polityczną asekurację – Kontynuowałby tak dalej, być może nawet niepotrzebnie, gdyby nie rozchodzący się w przestrzeni głos jakiegoś zrozpaczonego gada. Nie kojarzył go, o dziwo, więc chwilowo rozproszył się, zastanawiając czy to ktoś kogo widział już na ceremonii, czy obcy, który zawędrował aż do samego centrum Wolnych. Siłą odruchu, ciężko było się jego bytem nie zainteresować, zwłaszcza gdy coś w jego nawoływaniu było nie tak.
Nim podjął jakąkolwiek akcję, pierw spojrzał znów na Veir. Mimo przytomności zarysowanej w ślepiach, pozostał zupełnie spokojny, flegmatyczny wręcz.
– Czy możemy kontynuować naszą rozmowę, zbadawszy stan tamtej osoby? – Zakładając, że nie miał omamów słuchowych, raczej nie musiał tłumaczyć Ołtarzowi co dokładnie miał na myśli. Mogła odmówić, niechętna by maczać pazury w nie swoich sprawach, choć nie byłby sobą, gdyby przerwał dyskusję, nie dając jej szansy za sobą podążyć. Jego własne zasady były przecież ważniejsze niż rzucanie się na łeb i kark w stronę dźwięków, które równie dobrze mogły nie znaczyć nic ważnego. Jeśli jednak nie miałaby nic przeciwko, zapewne oboje przyspieszonym marszem, spróbowaliby dotrzeć do źródła odgłosu.
// zt jeśli Veir ma okejke
: 29 maja 2022, 12:36
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Dziękuję. – Odparła na gratulacje.
Treści wiary... cholera, kusiło ją, żeby jednak wpisać tam Ognvara, ale już powiedziała sobie, że tego nie zrobi. Od razu wszyscy wiedzieliby, że to jej dzieło. Postawiła sobie jednak jeden warunek: jeżeli inni będą wpisywali wiary niepowiązane z Wolnymi Stadami, to Ognvar również się tam znajdzie. Nie będzie gorsza.
– Nie spodziewam się, że wielu Plagijczyków będzie zainteresowanych wpisywaniem tam swoich odkryć, ale z pewnością poinformowałabym wszystkich o takiej możliwości. Sama byłam na kilku wyprawach. A ty, Strażniku? Swoją wiedzą z pewnością przyćmiewasz nasz wszystkich. – I powiedziała to bez krzty sarkazmu, chociaż mogło być to źle odebrane. Szanowała Strażnika, szanowała jego wiedzę. Znał jego dziadka, a z pewnością wcześniej żył jeszcze długo.
– O naszą perspektywę i połączenie tego ze skrytością Plagi oraz wpisami w kronikach, zadbam między innymi ja. – Dodała po chwili, zapewniając Strażnika. Przede wszystkim chciałaby, żeby Plaga byłaby nieco bardziej otwarta na innych. Trzymając się na uboczu, nigdy nie zbudują silnych relacji z innymi stadami. Znaczy, zbudują... tylko nie pozytywne.
– Pomysł jest dobry. Przypomina mi to groty kurierskie z Essyanu. Mogę wysłać swojego reprezentanta. I uważam, że każde Stado powinno wyznaczyć tylko jednego, ambasadora. Osobę odpowiedzialną za sprawy międzystadne. Uważam, że tworzenie większych grup byłoby katastrofalne w skutkach. Nie miałbyś gwarancji, że wszyscy będą stosowali się do reguł. Pojawią się pewne słowa, będzie również i gniew. Zapanujesz nad czwórką reprezentantów, ale nie zapanujesz nad wszystkimi stadami. – Poradziła Strażnikowi. Pomysł był dobry, ale przydałyby się małe poprawki. Jeżeli Prorok myślał, że wszyscy będą tam potulni jak baranki, to się mylił. Może nie na wszystkich spotkaniach wystąpią spory, ale te z pewnością się pojawią.
– Miałabym kilka propozycji, niepowiązanych z samymi spotkaniami, a bardziej ogólnie o... – I w tym momencie rozległ się krzyk.
– Dobrze. – Powiedziała, po czym udała się za nim. Wypadałoby to sprawdzić.
ZT → Do innego tematu
: 01 lip 2022, 1:37
autor: Strażnik
Powrót z
Lasu
Docierając z powrotem na miejsce, przysiadł w tym samym miejscu, jak zwykle zachowując swoją dostojną postawę.
– To niefortunne, że musieliśmy przerwać dyskusję, lecz skoro sytuacja została rozwiązana, możemy kontynuować. Odnosząc się jeszcze do twojego komentarza o moich wędrówkach. Nie pochodzę stąd, lecz dołączyłem do Wolnych Stad około dwudziestego piątego księżyca. – Nigdy nie pamiętał dokładnie. W każdym razie dzięki mocy Sennah aparycją prezentował się dokładnie tak samo, jak młody samiec, który niegdyś zawitał w Ziemi. Oboje różnili się od siebie, ale wciąż ciążyła im ta sama przeszłość.
– Resztę zwyczajnego życia spędziłem w stadzie, do którego dołączyłem, aż do starości. Nie zwiedzałem wtedy wiele świata, a i w obecnej roli, zwiadami zainteresowałem się dopiero od niedawna.
Nie odbiera mi to doświadczeń, bowiem wiele działo się wśród was, którzy interesują mnie najbardziej, ale to oznacza, że mogłabyś z łatwością znaleźć jednostkę, która o terytoriach poza Wolnymi wie więcej niż ja – postukał pazurami przed sobą, przez parę uderzeń serca zbierając myśli. Nie dlatego, że nie wiedział co powiedzieć, a by dać jej czas na odświeżenie swojej opinii o nim. Kontynuował równie sprawnie, z dziwną mieszanką flegmatyzmu i szczerego zaangażowania jednocześnie. Słowa padały stanowczo, jakby każde z nich miało go definiować.
– Niemniej to coś co zamierzam zmienić, nie tylko wędrówką, a skatalogowaniem tej wiedzy od innych, ale o tym już wiesz. – Łatwe do wypowiedzenia, cholernie trudne w realizacji.
– Wracając jeszcze co do zebrań, sądzę że w celu podsumowania politycznych stosunków i decyzji mała reprezentacja jest dobrym pomysłem. Nie wątpiłbym aż tak w zdolność smoków do koegzystowania, lecz to prawda, że nie należy kusić losu tam, gdzie nie jest to wymagane. Wspomniałaś w każdym razie o innych, niezwiązanych ze spotkaniami propozycjach?
Kapliczka Ognvara
: 24 mar 2023, 21:26
autor: Ołtarz Wyniesionych
Było to podczas jednej z jej wizyt w Dzikiej Puszczy... dawno nie była na Terenach Wspólnych. Baaardzo dawno. Nie miała właściwie powodów, by tu przychodzić. Pokomplikowało się w jej życiu i raczej zamknęła się na tereny jej własnego stada, nie wychodząc z niego. Dlatego też kapliczka, którą zbudowała, obrosła mchem i pnączami, możliwe nawet, że częściowo się zapadła.
Horgifellijka przyszła w to miejsce i doznała bardzo silnego ataku melancholii. Tamte czasy były... znacznie lepsze, prostsze. Dotknęła łapą zabrudzonej kapliczki, która teraz przypominała już powoli zwykły kamień. Stała tak dłuższą chwilę w bezruchu, patrząc się na słowa, które zapisała tutaj dawno temu. "Początek jest końcem. Koniec początkiem. Historia zatacza koło. To on splata czas, to on sprawuje pieczę nad jej pętlami. Chwała jego jest wieczna."
Wszystko zatoczyło koło, dokładnie tak, jak powinno. Veir popełniła błędy swojej matki, a jej córka zrobiła to samo, ostatecznie jednak ginąc przez chorobę. Jak głupia była, że myślała iż uda jej się uniknąć losu swojego rodzica. Jednak gdzie była teraz? Koniec znowu jest początkiem. Wróciła do punktu wyjścia. Byli niektórzy, którym udało się oszukać przeznaczenie, oszukać czas. Ale ona chyba nie miała tyle determinacji. Jej księga była już dawno zapisana, ale nie przeczytała jeszcze zakończenia.
Po chwili Veir Sakralna zaczęła czyścić kapliczkę za pomocą maddarowej szmatki z materiału, delikatnie wilgotnej. Odsłoniła pismo. Czeką ja bardzo dużo czasu, jeżeli chciała przywrócić to miejsce do jego dawnego stanu. Westchnęła. Zapomniała już nawet, po co tutaj przyszła. O kapliczce przypomniała sobie przypadkiem.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 26 mar 2023, 18:14
autor: Bezczas Gwiazd
Trafiła tu zupełnym przypadkiem. Nie miała nawet zamiaru zwiedzać, nie tym razem – założyła, że zna już wszystkie tajemnice terenów wspólnych. Kurhany, Gigant, świątynia... Mnóstwo do czytania, nie ze wszystkim była na bieżąco, ale się orientowała. Dlatego kamienna konstrukcja w puszczy ją... zafrapowała. Planowała odwiedzić Arenę Viliara, ale zmiana kursu była natychmiastowa. Tym bardziej że dostrzegła wśród drzew i zarośli skrzydło w znajomych barwach. Nie mogła się powstrzymać.
Nie próbowała iść cicho, żeby dać Mglistej przynajmniej takie ostrzeżenie o swojej obecności. Była pewna, że przerwie coś co najmniej prywatnego i już czuła się w związku z tym winna. Tak z wyprzedzeniem. Miała tylko nadzieję, że nie wzbudzi to jej gniewu.
– Ołtarzu Wyniesionych – odezwała się cicho; tylko pod takim imieniem znała smoczycę. Obserwowała jej poczynania z ciekawością, szybko orientując się o co chodzi: kamienie musiały być jakąś kapliczką lub symbolem. A Ołtarz ją sprzątała. Trafne imię.
Przez moment się wahała. Odruchowo zatopiła szpony w ziemi, łamiąc przy tym jakąś nieszczęśliwą gałązkę.
– Czy... pozwolisz, że ci pomogę? – zaproponowała ostrożnie. Nie ruszyła się jednak z miejsca, gotowa poczekać na odpowiedź Mglistej. Nie chciała się wtrącać bardziej niż już to zrobiła, nie wiedząc, czy jest mile widziana.
Wrota Dziejów
Kapliczka Ognvara
: 31 mar 2023, 0:32
autor: Ołtarz Wyniesionych
Cóż, imię "Ołtarz Wyniesionych" znaczyło dla niej znacznie więcej niż "Wrota Dziejów", dlatego ostatnio się nim przedstawiała i zamierzała to kontynuować. I tak imiona Stada Mgieł zawsze miały drugorzędne znaczenie. Przede wszystkim była Veir.
~ Może być także Veir. – Dlatego właśnie tak jej odparła. Nie odwracała się jeszcze do smoczycy ze Słońca. Nie spodziewała się spotkania, zbyt pochłonięta była wspomnieniami z przeszłości, teraz nie wiedziała za bardzo co powiedzieć. Tam podczas walki z ludzkim statkiem, powiedzmy, że nie wypadła najlepiej. Miała lepsze walki.
~ Nie mam nic przeciwko. – Odparła spokojnym głosem. Teraz obróciła się i przez moment patrzyła się na Słoneczną. Westchnęła. ~ Kiedyś wyglądała znacznie lepiej, lśniła, zawsze paliły się tutaj świeczki i kadzidła, które zostawiałam. Potem nadeszły gorsze czasy. – Przesłała mentalnie i kontynuowała ścieranie kurzu i brudu za pomocą maddarowej ściereczki, czasami odcinając pędy i winorośle, którymi ołtarzyk obrósł. Może była w tym jakaś metafora... i może była trafna. Bo i ona Ołtarz Wyniesionych, obrosła w taki sposób, jedynie ostatnimi księżycami zaczęła przypominać swoją dawną formę, stopniowo odrzucając kłujące ją wspomnienia, godząc się z nimi. Nie wystarczyło jedynie przejechanie szmatką. Trzeba było... trochę popracować nad tym wszystkim.
~ Wybacz. – Zaczęła, co mogło być małym zaskoczeniem dla Miodu. ~ Mój udział w walce ze statkiem nie był moją najlepszą walką. Zbyt szybko padłam. – Wszystko dobrze się skończyło, ale równie dobrze mogło być fatalne w skutkach dla wszystkich biorących udział, a to oznaczałoby, że w głównej inwazji nie mieliby żadnych szans.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 03 kwie 2023, 9:24
autor: Bezczas Gwiazd
Veir.
Nie spodziewała się tak szybko poznać innego miana dla tej smoczycy; może te pogłoski o powściągliwości Mglistych faktycznie były tylko pogłoskami? Zresztą – każde spotkanie z innym smokiem, czy to współstadnym czy nie, ją zaskakiwało. To była praktycznie drobnostka.
Mile widziana.
– Na mnie możesz mówić Arel – odparła półgłosem, niezobowiązująco; czuła potrzebę odwzajemnienia tego gestu, wręcz chciała, by czarodziejka poznała jej imię. Czy to było dziwne?
Na kolejne słowa Veir kiwnęła łbem i podeszła do kapliczki, by ostrożnie położyć łapę na kamieniu. Spojrzeniem lustrowała rzeźbienia, barwy, roślinny nalot...
– Kadzidła i świeczki? – spytała cicho, przekrzywiając przy tym łeb. Była prawie pewna, że oba te słowa już poznała w książkach, zapewne też zobaczyła oba te przedmioty, ale nie połączyła jeszcze potrzebnych faktów... I miała nadzieję, że ta niewiedza jej teraz przypadkiem nie ugryzie. Zawsze trochę głupio było się o to pytać, a w oczach tej Mglistej zdecydowanie nie chciała stracić. I tak już pozwalała sobie na sporo.
– ... Barwy schodzą. Mogłabym to odmalować przy następnej okazji... – wymruczała pod nosem w namyśle.
Sięgnęła po maddarę, by przywołać przed sobą bańkę wirującej szybko wody, którą zaczęła obmywać brzegi kamienia.
Kolejny przekaz od Veir sprawił, że Miód na chwilę przystanęła. Zacisnęła szpony oparte na kamieniu, uważając, by nie zostawić w nim śladów, i spojrzała na czarodziejkę w napięciu.
~ Nie przepraszaj. ~ Sama tym razem pokusiła się o przekaz mentalny. Nie widziała jeszcze, by rozmówczyni choć raz otworzyła pysk i nie była pewna dlaczego, ale nie wydawało jej się to ważne – może nawet była to sprawa piekielnie prywatna. Z drugiej strony przekaz wydawał się mieć w sobie coś... intymnego. Bardziej doniosłego. Nie była pewna czemu. ~ Ja też się nie popisałam. Nie poradziłam sobie ani z balistą, ani z magiem, ani nawet nie byłam w stanie ci pomóc. ~ A ja cię w to wciągnęłam. Pod wiadomością Arel odlegle kotłowała się gorycz i żal. Stłamszone poczucie winy. To ona powinna przepraszać.
Wrota Dziejów
Kapliczka Ognvara
: 04 kwie 2023, 22:47
autor: Ołtarz Wyniesionych
~ Ładne imię. – Odparła, takie... w stylu Plagi i Mgieł. Veir zauważyła, że Miód nie odzywała się również za pomocą swojego głosu. Zastanawiało ją, czy to ze względu na jej własne kalectwo, czy szacunek do rozmówcy. Jeżeli to drugie, to Arel była smoczycą z manierami, szanującą drugą stronę, zatem zyskałaby w oczach byłej piastunki.
~ Świeczki. Pokazujesz nimi, że ci zależy, że pamiętasz. Tak długo, jak ich płomień się tli. Kadzidła... – Tłumaczyła, neutralnie, bez pogardy. W którymś momencie wyciągnęła kamienną miseczkę, podobną do tych, które czasami nosili ze sobą uzdrowiciele. Zastanowiła się. Wrzuciła do środka nieco zasuszonych, górskich ziół, a także krysztalików soli. Lubiła ten zapach. Był kojący, a sól sprawiała, że nie było to coś nudnego. Do środka włożyła kilka patyczków, a wszystko podpaliła na tyle mocno, by jedynie produkowało dym i roznosiło wokół swój zapach. Położyła to na wystającym kawałku kapliczki, który stworzyła właśnie na tego typu przedmioty.
Spojrzała ze zdziwieniem na Miód. Nic nie powiedziała, ale wyraz jej pyska mówił mniej więcej: "Naprawdę?". Właściwie nikt nigdy nie przejął się tą kapliczką. Dlatego została zapomniana. Gdy Veir przestała tu przychodzić, zapomniał o niej cały świat.
~ Och. W porządku. Dziękuję. Znasz się na barwnikach? – Powiedziała, nieco zaskoczona, ale oczywiście pozytywnie. Sama znała się nieco na barwnikach, używała ich do nadawania kolorów swoim płaskorzeźbom. Wiedziała, jak wydobyć konkretne kolory z natury, niektóre były niestety trudniejsze do pozyskania.
Obie smoczyce czuły się w tym momencie winne. Pytanie, czy dzięki temu będą czuły się z tym wszystkim nieco lepiej. Veir zawiodła jako wojownik, a Mahvran... trochę jako przywódca. Nic Słońcu nie przyszło z pomocy Mgieł. Czarna Łuska była jedynie problemem dla reszty, a ona razem z Kharty padli jako pierwsi. Piastunka nieco dłuższą chwilę siedziała w ciszy, zastanawiając się nad swoimi następnymi słowami, obmywając napisy na kapliczce. By dotrzeć w wyżłobione miejsca, musiała się postarać.
~ Będziemy mieć wiele szans, żeby poprawić swoje błędy. Podczas następnych starć. Ale przynajmniej naruszyłyśmy nieco balistę, hm? Tam skąd pochodzę porażkę można było zmyć tylko w jeden sposób... Procesją Pokuty. Ale zaczęłam odchodzić od tego. – Westchnęła nieco. ~ Cieszę się, że się spotkałyśmy. Tam na statku wydawałaś mi się ciekawą osobą, chociaż nie znam zbyt wielu smoków z innych Stad. Mgły są raczej... bardziej zamknięte na siebie. – Dodała po chwili. Zauważyła w Miodzie podobną determinacją, którą sama miała. I też obie miały dosyć sporego pecha, mimo to się nie poddawały.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 07 kwie 2023, 2:01
autor: Bezczas Gwiazd
~ ... Oznacza słońce ~ odparła po dłuższej chwili, poniekąd zachęcona komentarzem Mglistej; uśmiechnęła się przy tym łagodnie. Z początku to imię było to dla niej idealnym symbolem, przesyconym jej pisklęcą dumą i mrzonkami – i choć nadal lubiła tak o nim myśleć, teraz to słowo nabrało pewnego ciężaru. Nie wiedziała jeszcze, jak pozbyć się tego wrażenia.
Przekrzywiła łeb, słuchając tłumaczenia Veir w zamyśleniu. Świeczki i płomień... Chyba wiedziała, o czym mowa. Teraz już jednak zbyt niezręcznie było dopytać.
Z zaciekawieniem obserwowała dalsze poczynania smoczycy, notując każdy element zapachowej mieszanki i – te tlące się patyki – czy chodziło o nie, czy o całą tę kompozycję? Nieważne. Wzięła głęboki, ostrożny oddech, trochę oszołomiona intensywną wonią kadzidła. Och. Zamarła na dłuższą chwilę, chłonąc dziwny, aczkolwiek kojący nastrój, jaki otoczył kapliczkę.
~ Mm... Trochę. Jeszcze nie potrafię wydobyć wszystkich kolorów, ale... powinny wystarczyć ~ odparła, trochę onieśmielona, a jednocześnie z uśmiechem; nie była w tej dziedzinie jeszcze tak wprawna, jak by chciała, lecz zaskoczenie Mglistej wypełniło ją ciepłem. Cieszyła się, że jej pomoc jest mile widziana. Że nawet taki drobiazg może być czymś dobrym.
Kontynuowała ocieranie brzegów kamienia bańką z wodą, kierując nią tak, by wymyła z zakamarków najdrobniejsze brudy. Łuska po łusce... Mozolna praca sprawiała jej przyjemność. Dlatego lubiła pleść z traw i eksperymentować z roślinami – efekt może i był marny, a nauka powolna, ale odnajdywała w tym spokój, którego jej na co dzień brakowało. Czytanie książek też było całkiem dobrym zajęciem, lecz od drobnego druku szybko zaczynały ją boleć ślepia...
Kolejne słowa Veir wypełniły ją dziwną mieszanką uczuć: żalem, ciekawością, zdziwieniem... i napięciem. Kilka pytań nasunęło jej się na język, ale żadne nie wydawało się na miejscu. Końcówka jej ogona zadrżała w napięciu – jeden z tych odruchów, których nadal nie w pełni okiełznała. Nie miała pojęcia co powiedzieć.
Uniosła wzrok na Mglistą, otwarcie jej się przyglądając wbrew własnemu skrępowaniu. Dziwnie wygięte rogi, głębokie, zielone ślepia... niebieskawe futro połączone z fiołkowymi łuskami i ozdobami z materiału, którego z pewnością nie byłaby w stanie nazwać. Nigdy nie przykładała szczególnej wagi do wyglądu, a jednak w Veir było coś magnetyzującego.
Przełknęła ślinę.
~ Ja też się cieszę. Miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię spotkam ~ odparła szczerze, choć serce podchodziło jej do gardła. Pozwoliła tym słowom wybrzmieć, nim podjęła znów przekaz. ~ ... Czy chcesz opowiedzieć mi o Procesji Pokuty? Czemu jej nie praktykujesz? ~ spytała nienachalnie, acz z ciekawością.
Uwielbiała słuchać o takich rzeczach...
Wrota Dziejów
Kapliczka Ognvara
: 13 kwie 2023, 0:15
autor: Ołtarz Wyniesionych
Ona również przez moment milczała. Zastanawiała się, czy Arel nie była zbyt... dumna ze znaczenia tego imienia? Możliwe, że przez jego prostotę. Słońce. Była w stadzie Słońca. Veir nie widziała w tym oczywiście nic złego.
~ Veir nic nie oznacza, ale jest kontynuacją tradycji mojego rodu z północy, gdzie każde imię zaczynało się na "V". – Odpowiedziała Miodowi. Już wkrótce Słoneczna zrozumie, że Ołtarz bardzo lubiła rozmawiać o tradycjach i kulturze, ale! To też nie tak, że nie zamykała jej się paszcza. Lubiła słuchać tego, co inni mówili o własnych zwyczajach.
Patrzyła na Miód, jakby próbując wyczytać z niej reakcję na zapach kadzideł. Jeżeli jej nie odpowiadał, miała jeszcze wiele innych. Leśne, morskie, zapachy bardziej jaskiniowe z dużą ilością minerałów i kryształów soli, kończąc na owocowych. Spoglądała na kadzidło, które ustawiła na kapliczce i na dym, który powoli unosił się w górę.
~ Z jakimi masz problem? Mogę doradzić. – Zapytała Arel. Sama również borykała się z takimi kwestiami w przeszłości, dla niej największym problemem nie było osiągnięcie konkretnej barwy, a sprawienie, by ta była trwała. Do tego niektóre z jej barwników lubiły być w przeszłości celem insektów, co oczywiście nie było pożądanym efektem.
Ona również zajmowała się cały czas kapliczką. Chyba... najgorsze do pozbycia się były porosty, które bardzo mocno przyległy do niektórych części ołtarzyka. Musiała ostrożnie je zdrapywać, próbując w ten sposób nie uszkodzić struktury skały. Znak nieskończoności, który niegdyś tutaj wyrzeźbiła... niemal zniknął. Odnowiła maddarowym dłutem ten święty symbol. Dotknęła go dłonią, na moment pozostając w bezruchu. Przez moment Miód była w stanie dostrzec, że spody łap Horgifellijki były pełne blizn. A miało to bezpośredni związek z następnym pytaniem Arel.
~ Procesja Pokuty to święty rytuał wywodzący się z państwa Horgifell, którego celem było zmycie porażki poprzez ból. Wierni przywiązywali materiałem do spodów swoich łap kawałki stłuczonego szkła i w ten sposób wspinali się na najwyższy szczyt góry, zostawiając za sobą ślady krwi. – Powiedziała z takim nieco... wstydem? Chyba pierwszy raz coś takiego odczuła, gdy mówiła o własnej kulturze. Zaczęła się zastanawiać dlaczego. Na początku mówiła o takich rzeczach z swego rodzaju dumą, później całkowicie neutralnie, a teraz? Westchnęła. Chyba chodziło o to, że Veir odczuła iż Miód była pozytywnie zaskoczona jej osobą, możliwe, że widziała ją jako miłą, normalną smoczycę, z którą można porozmawiać. Bardzo prawdopodobne, że prezentowała się dobrze na tle innych smoków Mgieł, które często nie były postrzegane zbyt pozytywnie. Czasami słusznie.
Rzeczywistość, to kim Horgifellijka była naprawdę, niestety odbiegała od obrazu normalnego smoka. Veir pochodziła z miejsca bardzo specyficznego, gdzie smoki... ich nie wychowywano. Pisklęta lepiono jak glinę. Tworząc idealnych wyznawców, posłusznych, kaleczących się z radością w imię Wybrańca i przyjmujących jego kary. A Ołtarz? Nie miała blizn tylko na łapach, ale też w głowie. Ale o tym chyba nie chciała mówić.
Interesująca i ciekawa na zewnątrz, inna od reszty. W środku jednak bezwartościowa i po prostu zwyczajna.
~ Nie praktykuję jej, bo do niczego to nie prowadziło. Zmycie z siebie porażki nie sprawiało, że unikałam kolejnej. Zamiast tego skupiam się na treningach, albo walczę na arenie. A jak... jak ty sobie radzisz z przegraną? Jeżeli mogę cię o to zapytać, Arel. Nie musisz mi odpowiadać, nie chcę być nachalna. – Odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy, wracając wzrokiem do swojej rozmówczyni.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 19 kwie 2023, 2:46
autor: Bezczas Gwiazd
Zbyt dumna? Kiedyś z pewnością była; kiedyś wystarczyły byle drobnostki, by czuła się ważna. W międzyczasie jednak została sprowadzona na ziemię tak dosadnie, że wszystkie takie mrzonki (i przy okazji kilka bardziej przydatnych elementów, takich jak pewność siebie) wypadły jej z łba. Najwyżej sentyment do tej pisklęcej naiwności tlił się w niej ciepłym płomieniem i dawało się to teraz we znaki.
Wyjaśnienie Mglistej przywołało na pysk Arel delikatny uśmiech.
~ To też symbol ~ skomentowała miękko, z zaciekawieniem, chcąc skontrować stwierdzenie, jakoby jej imię nie miało znaczenia. Miało – proste, ale nadal... cenne, zapewne.
Nie czuła potrzeby komentować woni kadzidła; jej początkowe oszołomienie po kilku chwilach przeszło w zwykłe rozluźnienie. Nie była oswojona z taką kombinacją zapachów, a jednak wydawały się... pasować. Do rozgrywającej się sceny, do smoczycy, z którą rozmawiała, do wzniosłości, jaką przez chwilę czuła.
Na chwilę zamarła, gdy padło pytanie o barwniki. Zaraz jednak kontynuowała pracę nad kapliczką. Czuła się dziwnie onieśmielona każdą ofertą pomocy, jaką otrzymywała od smoków, ale – nie miała powodu, żeby się przed tym wzbraniać, prawda?
~ Z granatowym, niebieskim, fioletowym ~ wymieniła po chwili namysłu. ~ Nie znalazłam jeszcze roślin, które dałyby takie barwy. Może istnieją takie minerały ~ przyznała z lekkim wzruszeniem barkami. Być może powinna poszukać i poeksperymentować z nimi na własną łapę, skoro w Słońcu były idealne do tego miejsca – góry poprzecinane systemami jaskiń i wulkan...
Obserwowała z nienachalną fascynacją, jak Mglista łapami i maddarą odświeżała żłobienia w kamieniu. Sama nie śmiała ich ruszać – nie wiedziała, jakie znaczenie w sobie kryją, a nie chciała przypadkiem uszkodzić jej dzieła. Nie umknęły jej spojrzeniu liczne ślady po bliznach; przez kilka chwil to na nich była skupiona, nim zmusiła się do przekierowania wzroku na rzeźbiony symbol. Wąż gryzący własny ogon. Ile księżyców musiało minąć, żeby aż tak się zatarł i zarósł...?
Wyjaśnienie Veir zmroziło krew w żyłach czarodziejki; jej ślepia rozszerzyły się w zaalarmowaniu, lecz miało ono więcej związku z faktami, które połączyła, niż z samym zwyczajem. Pobliźnione dłonie... świadectwo, że Mglista też kiedyś to praktykowała. Że nie była to tylko opowieść, a przeżycie.
Zwyczaj był... okrutny. Docierała do niej stojąca za nim symbolika, a jednak... widok tych blizn niemalże wzbudzał w niej gniew, zmieszany z odległym, nie najlepiej umiejscowionym podziwem. Jak niewyobrażalny musiał to być ból? Nie zostawiał pewnie miejsca na żadne myśli. Może i osiagnięcie celu dawało poczucie... zamknięcia jakiegoś rozdziału, nie wierzyła jednak w trwałość tego uczucia. Porażki i tak by wróciły.
Rozwarła szczęki na moment, ale jednak się nie odezwała. Niewiele wiedziała o Veir, lecz czuła odrobinę głupiej satysfakcji i ulgi w związku z tym, że smoczyca porzuciła tę praktykę, nawet jeśli podany powód był boleśnie niewystarczający. A dlaczego w ogóle brała w niej udział – nie miała pojęcia. Mgliście zmieniało to jej spojrzenie na Mglistą, ale nie w znaczący sposób.
~ Też myślę, że... dobrze, że przestałaś. ~ Czemu nawet w przekazach mentalnych tak trudno było jej dobrać odpowiednie słowa? Na bogów. Nie chciała znieważać jej kultury ani zanadto się spoufalać, ale nie mogła nie wyrazić tej myśli, przy wszystkich emocjach, jakie się w niej zakotłowały.
~ Możesz pytać. Nie krępuj się ~ zapewniła smoczycę, przełykając tkliwość, którą wzbudziła w niej ostrożność Veir. Mimo to jej przekaz przywodził na myśl głos, który obawiał się przerwać ciszę. ~ Ja... to zależy od porażki. Czasami rozważam, co mogłam zrobić lepiej. Czasami postaję na myśli, że następnym razem postaram się bardziej. Czasami... też idę walczyć, a czasami szukam rozmowy z kimś innym ~ kontynuowała myśl w zastanowieniu, a na jej pysk wymalował się przepraszający uśmiech.
~ Właściwie nie mam na to dobrej metody. Takie rzeczy i tak wracają ~ przyznała z mieszanką goryczy i akceptacji.
Wrota Dziejów
Kapliczka Ognvara
: 24 kwie 2023, 20:28
autor: Ołtarz Wyniesionych
Symbol... pamięci? Rodziny? Chyba można było to tak nazwać. Veir próbowała się doszukać jakiegoś znaczenia w swym imieniu, czy raczej czego mogłoby być symbolem.
~ Moja córka nazywała się Vesserana. "Hesserana" oznaczyło Kryształową Niedźwiedzicę, zamieniłam tylko pierwszą literę, gdy ją nazywałam. – Dodała po krótkiej chwili ciszy, jednak takie momenty milczenia w tej konwersacji nie dziwiły już żadną z nich. Na szczęście Veir nie postanowiła zejść na temat rodzaju: "Też masz jakieś pisklęta?". Mimo wszystko nie lubiła za bardzo o nich rozmawiać. Po prostu... chciała powiedzieć o tym imieniu.
Kapliczka szybko zaczęła przypominać dawną wersję siebie, ale to czasów świetności z pewnością nigdy nie wróci. Veir może usunęła porosty, ale nieco wyżarły kamień i nie tylko one. Jednak wyglądało to już jak coś, czego nie trzeba było się wstydzić.
~ Niebieski uzyskasz z rybich łusek, ale musisz je wcześniej rozgotować, żeby straciły swój zapach. – Ponownie wróciła myślami do wspomnień z przeszłości. Ten dzień... ten dzień bardzo źle na nią działał. Dużo bodźców wywołujących wspomnienia. Niekoniecznie złe. Po prostu ma obrazy czegoś, co już nigdy nie wróci, bo te osoby są martwe. Przypomniała sobie pewnego smoka, którego sama niegdyś pytała o niebieski kolor i jak uzyskać takowy barwnik. Westchnęła mimowolnie.
~ Granatowy uzyskasz ściemniając wcześniej opisany niebieski, odrobiną czarnego na przykład. Fioletowy, chyba najlepiej będzie z jagód. Jak teraz myślę, mogłabyś pokombinować, żeby i z tego wyszedł niebieski, mieszając ze sobą inne kolory. – Wytłumaczyła. Tak bardzo "naukowo", czy może bardziej, tak jak tłumaczyłby komuś nauczyciel. Bo przez większość życia była piastunką. Dlatego nigdy to z niej nie wyszło.
~ Uroboros oznacza wieczny cykl śmierci i odrodzenia, powtarzający się od zarania dziejów. – Powiedziała w którymś momencie, gdy jeszcze czyściła wyrzeźbiony przez siebie nieco wcześniej symbol. Nie chciała zanudzać ją swoją religią, dlatego jedynie napomknęła o jej fundamentalnej części.
Gdy Veir czekała na odpowiedź Arel, zrobiło się jej nieco duszno, możliwe, że odczuwała stres? Stres i wstyd. Dwa uczucia, które nie pojawiały się u niej przez te wszystkie księżyce. Czy to będą odosobnione przypadki? Zastanawiało ją, co musiało się zmienić w jej głowie, że doznawała takich rzeczy. Wiedziała czym jest stres czy wstyd. Z definicji. Dlatego to poznała.
Czy Arel nazwie ją barbarzyńcą? Szaloną fanatyczką? Powie, że pochodzi z kultu wariatów? Spodziewała się takiej odpowiedzi. Na szczęście taka się nie pojawiła.
~ Dziękuję. – Powiedziała w którymś momencie. Jakby kamień spadł z jej serca. To znaczy, nadal miała wrażenie, że te słowa pojawiły się w głowie Arel, ale przynajmniej nie były tak silne, by wypowiedzieć je na głos.
~ Jest wiele tradycji, których się wyrzekłam. Ale też wiele, które nadal kultywuję. Jak pogrzeby według tradycji Essyańskich, czy zawiązanie przymierza z przywódcą. Tak jak kiedyś z Wybrańcem, jarlem Horgifell, jako akt lojalności. – Odpowiedziała. Zaszła w niej ulga, jak po otrzymaniu pokuty od Wybrańca. Jeżeli zaś chodzi o tradycję związaną z przymierzem... nie zastosowała jej w przypadku Mahvran, ale było to zabiegiem celowym.
~ Rozumiem. Jeżeli znowu przegramy... możemy ponownie się spotkać, żeby porozmawiać. – Zaproponowała. Zgadzała się, że idealna metoda nie istniała. Procesja Pokuty działała tylko dlatego, że wierzyli w Wybrańca. Dla niego zrobiliby wszystko. Zaślepione owieczki, słuchające swego pasterza, który oddawał je na rzeź. A jednak w jego słowach czasami pojawiała się mądrość.
~ Myślę... myślę, że lepiej nie będzie. Dziękuję, Arel. – Spojrzała najpierw na kapliczkę, a potem na Miód. Dołożyła kilka świeczek na miejsce i mały kosmyk swojego futra, jako kolejne symbole pamięci. Spojrzała na smoczycę.
~ Masz ochotę na spacer po terenach wspólnych? By dokończyć rozmowę. – Zapytała na sam koniec. Przy okazji, musiała zdobyć nieco skał o dobrej jakości, których użyłaby do stworzenia mniejszej płaskorzeźby. Chciała jakoś odwzajemnić gest pomocy w czyszczeniu jej kapliczki, ale jeszcze nic nie zdradzała Miodowi.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 04 maja 2023, 22:27
autor: Bezczas Gwiazd
Uśmiechnęła się szerzej i mruknęła pogodnie, gdy Veir objaśniła imię swojej córki – nie sposób było się nie zachwycić takim pomysłem połączonym z utrzymaniem rodowej tradycji. Sama wieść, że czarodziejka miała córkę, nie poruszyła Arel zanadto – choć może poczuła się trochę dziwnie. Rozbieżności wiekowe wśród smoków były jednak czymś wpisanym w ich gatunek. Po spotkaniu Mackonura czy Sekcji coś takiego nie powinno jej szczególnie zaskakiwać, prawda?
Z nadstawionymi uszami – odruchowo, bo przecież przekaz trafiał prosto do jej łba – słuchała przepisu na barwnik, jaki podawała jej Ołtarz. Może było to głupie, ale sposób, w jaki samica to objaśniała, działał na nią... uspokajająco. Lubiła jasne wytyczne – wiedzieć, co i jak, w co włożyć łapy, żeby dotrzeć do konkretnego efektu. Lubiła słuchać. Było w tym coś prostego, zdejmującego z niej presję, nieważne czy chodziło o barwniki, jak teraz, czy zawiłości smoczej psychiki, jakie objaśniała jej niegdyś Citi.
Pierwsi nauczyciele Miodu zbyt szybko znikli z jej życia, a niepewność co do następnego kroku pozostała.
~ Dziękuję ~ odparła, nieświadoma tego, że coś jeszcze dręczyło jej rozmówczynię. ~ Mam nadzieję, że będę miała okazję podzielić się efektami ~ dodała, unosząc spojrzenie znad kapliczki, by odnaleźć zielone ślepia Veir i posłać jej wdzięczny uśmiech. Brak źrenic...
~ Jest symbolem... Ognvara? ~ spytała badawczo, spoglądając z powrotem na odświeżone przez Mglistą ryty. Zżerała ją ciekawość co do tego wszystkiego, jak najbardziej, choć do tego momentu wstrzymywała się przed pytaniem. Nie było na to dobrej chwili i nadal, nawet teraz, bardziej fascynowała ją sama smoczyca. Jeśli jednak Veir sama chciała o tym opowiedzieć... W końcu to było dla niej coś ewidentnie ważnego, nieważne jak bardzo zdążyła tę kapliczkę zaniedbać.
Uśmiechnęła się lekko, mimo wszystko, gdy dotarły do niej podziękowania Veir. Miała wrażenie, że przypisuje temu wszystkiemu za dużo znaczenia; że żywi do Mglistej zbyt dużo sympatii na tak krótką znajomość. Była nieostrożna – i może trochę nachalna w swoich odczuciach, dlatego tym powściągliwiej je wyrażała. Z drugiej strony nie potrafiła sobie powiedzieć, że to coś złego.
~ Tęsknisz za swoimi stronami? ~ Jej pytanie nie sugerowało, aby się spodziewała jakiejś konkretnej odpowiedzi; właściwie niewiele w nim było czuć poza nieobecnym zastanowieniem. Widać było, że miała... mieszany stosunek do zwyczajów własnej ojczyzny. Pytanie samo się nasuwało.
Porozmawiać przy następnej przegranej? Cóż za dziwaczne ustalenie wypłynęło z jej rozmowy – a może nowa tradycja dla nich obu. Arel kiwnęła łbem, bezsłowną zgodę wyrażając prostym impulsem.
Czemu tyle jej dziękowała? Naprawdę nie wiedziała, co z tym zrobić poza uprzejmym potakiwaniem. Doceniała taki wyraz wdzięczności, a jednocześnie to co, zrobiła, nie znaczyło tak wiele; a jednocześnie nie mogła bagatelizować słów Veir, mówiąc, że "nie ma za co". Same złe wyjścia.
Znowu za dużo myślała. Weź się otrząśnij, na bogów.
~ Oczywiście ~ odpowiedziała prawie natychmiast. Gdyby nie uwaga Mglistej, nie zorientowałaby się, że był to dobry punkt na zakończenie spotkania. ~ Nieopodal jest wzgórze, na którym można się ogrzać w słońcu. Chyba że masz już na myśli jakieś miejsce ~ zasugerowała, podziwiając ostatni raz kapliczkę.
~ Jest niezwykła.
Wrota Dziejów
Kapliczka Ognvara
: 12 maja 2023, 0:10
autor: Ołtarz Wyniesionych
Często podczas tej rozmowy wracała myślami do przeszłości. Małe, nic nie znaczące słowa naprowadzały ją na konkretne katalogi wspomnień. Rozmowa o barwnikach na przykład przypomniała jej o tym, do czego stosowano je na Północy, gdzie zdobycie konkretnych kolorów było jeszcze cięższe. Pamiętała główną świątynię w Horgrfoldzie, największym mieście Horgifell. Jej ściany były całkowicie pokryte płaskorzeźbami przedstawiającymi konkretne wydarzenia z historii państwa, jak i niektóre legendy. Wszystko dodatkowo pokryte barwnikami, które cały czas odnawiano. Historia miała tam olbrzymie znaczenie. Wszyscy musieli ją znać, bowiem ten kto zapomina o błędach swoich przodków, ten skazany jest na powtarzanie ich.
~ Chętnie wtedy posłucham. – Powiedziała. Cóż obie wyraziły chęć ponownego spotkania. Wcześniej mowa była o porażce teraz bardziej... ogólnie. ~ Pokaże ci wtedy, jak te wszystkie barwniki wykorzystać w rzeźbiarstwie. – Dodała jeszcze. Cóż... to nie takie proste, jakby się wydawało. Po pierwsze, zwykłe barwniki nie trzymają się kamienia. Po drugie, trzeba uczynić je trwalszymi.
~ Może być wzgórze. I dziękuję. Ale sama bym jej nie odnowiła. – Odpowiedziała krótko. ~ Spodobałyby ci się niektóre budowle w Horgifell, albo w państwie Ziborg. – Na moment się zamyśliła. Jak Arel często katowała się za to, że myśli za dużo nad niektórymi rzeczami, które są dosyć proste, tak Veir często mówiła do siebie: "Przestań tyle mówić o tym". Jakby nie miała nic innego do zaoferowania oprócz swej historii i kultury. "Horgifell to, Horgifell tamto. Bla, bla, bla, Horgifell. Zamknij się, Veir Sakralna. Jesteś niczym, więc mówisz tylko o tym". Często ją to prześladowało. Musiała coś z tym zrobić, wynieść się ponad to.
~ Tak. Ognvar jako Bóg Czasu, jest nieskończonością. Niektórzy ekstremiści religijni twierdzą, że przed jego nadejściem, nie istniał w ogóle upływ czasu. Rośliny nie umierały, wszystkie istoty były nieśmiertelne i w pewnym sensie skazane na jedno życie i jedną egzystencję, co ostatecznie prowadziło do cierpienia. Wszystko stało w miejscu, jedzenie się nie psuło. Nie pojawiało się nowe życie. Ognvar wkraczając w nasz wymiar egzystencji miał dopiero stworzyć czas. Dać nam możliwość odradzania się, starzenia i życia w zaświatach, bądź powrotu w ramach wiecznego cyklu. A sprawiając iż życie nie było wieczne, stawało się wyjątkowe. Tak jak nasza rozmowa teraz. Inni uważają, że czas był chaotyczny, jedno dnia wykluwało się, by drugiego być już starym smokiem, a trzeciego młodym dorosłym. Wszystko mieszało się ze sobą, bez konkretnego ciągu. Dopiero Ognvar miał to okiełznać i nadać temu konkretny kształt. – Mówiła, a żeby było wygodniej, jednocześnie powoli zmierzała w kierunku wzgórza, o którym mówiła Arel. Podróżowała przy niej, czasami patrząc się w jej żółte oczy, czasami przed siebie, a innym razem w jej łatki futra innego koloru na ciele. Zdawały się byłej piastunce bardzo ciekawe, bo nigdy wcześniej chyba takich nie widziała.
~ Tęsknię. Chciałabym jeszcze raz przejść się ścieżkami mojego miasta, zobaczyć Wielkie Wrota, olbrzymią budowlę z kamienia, przy której składano podarki dla zmarłych przed ich przejściem na drugą stronę. Jeszcze raz poszybować przez klify i wdrapać się na najwyższy ze szczytów. Myślałam, by tam wrócić na chwilę, po zakończeniu starć z łowcami. Ale nie jest mi to pisane. Widzisz, gdybym tam wróciła, skończyłabym jak moja matka. Tam się już nie wraca. Ale mogę zawsze odwiedzić inne państwa. W samym Essyanie było ich jeszcze dwanaście. – Nie mówiła tego zbyt wielu osobom. Nie powiedziała wszystkiego. Dostała kiedyś konkretne zadanie od Wybrańca. Szerzyć wiarę w Wolnych Stadach. Gdyby wróciła z pustymi łapami, jak jej matka, która miała takie same wytyczne, czekałyby ją tortury i długa, powolna śmierć. To nie tyczyło się tylko jej rodu, chociaż była w tym pewna zależność. Nikt kto odszedł, a wrócił nie skończył jeszcze w tym państwie dobrze.
Była piastunka, teraz czarodziejka, zmierzała dalej w kierunku wzgórza, idąc dosyć powolnym krokiem razem z Arel. Nie spieszyło jej się.
Gorzki Miód
Kapliczka Ognvara
: 10 sie 2023, 11:26
autor: Czarodziejka Śmiechu
Minęło już przeszło dwa księżyce, jak zawitałam w te jakże urocze strony. Czy czegoś się nauczyłam przez dany mi czas, czy mnie oświeciło?
A skądże znowu! Czułam się równie nowa, jak dwa księżyce temu i nie zapowiadało się, aby jakakolwiek zmiana nastała w najbliższym czasie.
Czy przejmowałam się tym? Oczywiście, że nie.
Podejmując decyzję, aby opuścić ówczesną ostoję, zdawałam sobie sprawę, jak wiele wyzwań może na mnie czekać w tych zabawnych Wolnych Stadach, hehe. Dalej nie mogłam się przyzwyczaić. Skąd w ogóle ta nazwa? To było dobre pytanie, nie uważacie? W końcu skądś musiała się wziąć.
Żyjąc pośród społeczności zwącej siebie samych Słońcem – cóż to za pieruńskie nazewnictwo? – dostrzegałam, że wcale aż tak się nie różniliśmy. Byli równie beztroscy, co moja dusza, więc wiedziałam, że ten przypadek wiedział, co robi, właśnie tam mnie upychając.
Jako, że cholernie mi się nudziło siedząc całymi dniami na zadzie, wszak większość czasu walczyłam, przez całe dwadzieścia księzyców, wieczór w wieczór, poza chwilami, gdy moja droga Ankamira nie dawała rady poskładać do końca mojego drobnego cielska. Ależ ile ducha było w tych gnatach! Tego nikt nigdy nie mógł mi odebrać, a starali się nie raz.
Ale trochę odeszłam od meritum, w każdym bądź razie, wychynęłam ze swojego tymczasowego leża i postanowiłam w końcu odwiedzić ziemię, którą tajemniczo nazywali wspólnymi. Podążając wskazówkami węgielka – Bestia chyba nie zapała do nie miłością przez zawracanie białego kupra topolki – leciałam beztrosko nad rozległymi ziemiami. Nadziwić się nie mogłam, ile urodzaju w tych stronach, nawet pomimo potężnej suszy przetaczającej się po krainie, nie tylko w tych stronach. Jak to zwykle bywa, las najpiękniej do mnie śpiewał, więc właśnie ów część światka miało być moim pierwszym przystankiem. Piękna, wiekowa puszcza, tylko kwiecia trochę za mało. Zauważyłam, że z wiekiem stawałam się niebezpiecznie sentymentalna, choroba jakaś czy coś?
Zaśmiałam się pod nosem, pomarańczowymi ślepiami wyszukując idealnego miejsca, aż coś mignęło mi w przecince drzew.
Całkiem zaintrygowana zniżyłam lot, trzepocząc swoimi podwójnymi bliźniaczkami skrzydeł, aż wylądowałam na zdumiewająco zielonej trawie poprzetykanej mchem.
Sapnęłam szczęśliwie i padłam w ten miękki dywan, aby wytarzać się zacnie, jak na samicę przystało. Miałam dosyć już pyłu unoszącego się w powietrzu.
Czereda Czerwi
Kapliczka Ognvara
: 10 sie 2023, 19:47
autor: Czereda Czerwi
- Puszcze i lasy: można w nich spędzić księżyce, a i tak całych się ich nie pozna. Można poznać ścieżki, owszem. Nawet całkiem szybko, jeśli się wie, co się robi, ale faktycznie znać cały las? Każde drzewo stanowiło mały świat, liście, konary, pnie i korzenie. Tysiące mrówek odbywających każdego dnia tą samą wędrówkę, rodzina lisów ukryta w dziurze między korzeniami. Termity pod korą, ptaki między gałęziami. Muchomor tam, borówki tu. Upadłe liście tworzące poszycie...
Żeby całkiem poznać las, trzeba spędzić w nim dużo, dużo czasu.
Nie trzeba chyba mówić, że Keni tego nie zrobił. I tym bardziej nie w tym lesie. Może, może, gdyby wszystkie te księżyce, które spędził w półśnie i pełnym śnie, zamienić na wędrówki po puszczy, to mógłby się poszczycić, że zna ten las. No, ale tego nie zrobił. Bah, był tutaj tylko raz w życiu, tak na prawdę. W bagnie. Było to bardzo fajne bagno, pełne życia, tak jak każde szanujące się bagno powinno być. Miało dodatkowe punkty za dobre wspomnienia.
Czerw podleciał pod Dziką Puszczę, rozkoszując się szybkością oraz wiatrem w skrzydłach, a następnie już na czterech łapach, powoli wędrował wśród roślinności. Słuchając. Obserwując. Czuł zapachy, jednak nie było to polowanie; smok nie ukrywał się, ani nie szukał śladów zwierzyny. Nie miał celu, poza samej wędrówką.
Nie powinno być to jednak zaskoczeniem, że Keni nie wiedział, że w puszczy jest jakiś ołtarz, ani już tym bardziej gdzie dokładniej on się znajduje. Po prostu szedł, aż usłyszał dźwięki, które zakłócały kakofonię ciszy. Stanął i zamrugał, jakby wyciągnięty z transu.
Uhhhh.
Tam było jakieś przejaśnienie. Polana?
Skręcił, idąc już głośniej, i faktycznie. Polana, smok i.. coś. Kamień, rzeźba i kolory. Oh? Keni czuł bardzo wyraźną potrzebę podejścia bliżej, ale najpierw wypadało się przywitać, wiec dokładnie to zrobił:
– Hejka, hejka – Mmmm tak. Elokwencja powinno być w imieniu żółtogłowego. Czereda Elokwencja Czerwi.– Wybacz, że tak wbijam, ale wiesz może co to za miejsce?– zaczął podchodzić bliżej ołtarza, próbując zauważyć jak najwięcej szczegółów z daleka. Jednak zanim, zdążył w pełni podejść, zatrzymał się nagle i potrząsnął łbem i uśmiechnął się w stronę smoczycy -Ah, nazywam się Czereda Czerwi, tak w ogóle, miło spotkać – zaśmiał się, obserwując smoka. Zapach ognia, ale nie zbyt silny. Nowoprzybyła? Ale mimo wszystko Ogień, więc Keni pozwolił sobie na mniejszą ostrożność niż w przypadku Mgieł. Lepsze stosunki stadne i tak dalej.
Illianah
Kapliczka Ognvara
: 12 sie 2023, 10:43
autor: Czarodziejka Śmiechu
Uwielbiałam zapach świeżego, wilgotnego mchu, tego jak kipiał żywotnością własną, jak i skrywających się pod nim małych stworzeń, tworzących swoje małe skomplikowane społeczności. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że kawałki roślinności wczepiały się w odstające łuski na moim łbie, czy grzbiecie.
Chwytnymi palcami skrzydeł wpijałam szpony w to dobro, chłonąc spokój tego miejsca, wsłuchując się w śpiew samej natury, szelest koron drzew pokrytych licznym listowiem, zapachem ziemi.
W którymś momencie tej przedniej zabawy posyłszałam kroki.
Znieruchomiałam w mało chlubnej pozycji na grzbiecie, wyginając szyję wraz z łbem, aby spojrzeć od góry łapami na... smoka, chyba to był smok. Miał przedziwną aparycję, równie dwoistą, jak węgielek. Czy to jakaś cecha tutejszych smoków?
Ale hej, sama miałam białą żuchwę, szyję, pierś i dwie przednie łapy... hm. Heloł, kuzynie!
Obserwowałam, jak zbliża się do ołtarzyka, niby nim zainteresowany, ale też patrzący na mnie. Nie przypominałam go sobie ze spotkania w Słońcu, no i też pachniał inaczej. Pochodził z innej społeczności?
Ah, tyle pytań i ile okazji do odpowiedzi!
Ale najpierw zamierzałam się nieco zabawić.
Przekręciłam się powoli na brzuch, a moje oczy rozszerzyły się trwożliwie.
– Zaczekaj, robaczku, nie widzisz tego wężydła? – szepnęłam przestrogą, wskazując białą łapą w stronę ołtarza, gdzie stała dumna smocza, wężowa postać, a za nim wąż. Ów wąż poruszył rozwidlonym jęzsorem, puszczając koniec swojego ogona. Syknął, zwijając swe ciało po ramieniu kamiennego bożka, jego łuski przesuwały się z suchym szelestem. Następnie spiął ciało i wystrzelił w kierunku piaskowogłowego, prost w jego pysk. Tuż przed nim rozpadł się na dziesiątki kolorowych, wonnych kwiatków, a ja zaśmiałam się gardłowo, dźwigając się na łapy.
– Tada daaam, Ilka do usług – wykrztusiłam pomiędzy jednym, a drugim śmiechem..
Czereda Czerwi