Strona 1 z 37
: 10 sty 2014, 19:24
autor: Moderator

Jest to, łąka znajdująca się niedaleko od Samotnej Sosny. Bardzo urokliwe miejsce, w którym można poznać wiele młodych smoków, bowiem starsi jakoś nie przepadają za tym miejscem. Ale, wyjątki się zdarzają. Tak więc, zostało to "miejscem adeptów i pisklaków". Co się wyglądu, rośnie tu długa trawa, idealne do zabawy. Łąkę porastają kwiaty różnych rodzajów a i krzewów nie brakuje. Mniej więcej po środku łąki, leży pień wielkiego drzewa. Idealnie byłoby z niego przemawiać. Łąka jest otoczona małym laskiem.
: 20 sty 2014, 21:00
autor: Pyszny Kolec
Złotołsuskie stworzenie wynurzyło rogaty łeb ponad wysokie trawy. Łąka o tej porze całkowicie przykryta była śniegiem, co z pewnością utrudni mu naukę, lecz cóż poradzić?
Rozejrzał się po otoczeniu. Był tu po raz pierwszy. Miał nadzieję, że trafił dobrze. Odkąd jego stado pojawiło się na tych terenach, zwiedził bardzo niewiele, więc istniała szansa, że się zgubi.
Jego nauczyciela jeszcze nie było. Odnalazł miejsce, gdzie względnie było najmniej śniegu, i usiadł, oplatając ogon wokół łap, czekając na Autentycznego. Zmrużył lekko ślepia, gdy zawiał mocniejszy wiatr. Uroki zimy. Pyszny nienawidzi zimy.
: 20 sty 2014, 22:41
autor: Błędny Ognik
Przyszły Łowca zjawił się na wezwanie.
Zaszedł Pysznego bezszelestnie od tyłu. Okrążył, wykorzystując technikę skradania, której jego mistrz ostatnio go nauczył. Nie zapadał się w śniegu, szedł niemal tylko po samej pokrywie.
Stanął przed pysznym. Nie wiadomo czy zadowolony był ze spotkania czy też nie. Na jego pysku rozciągnął się wyglądający na szczery uśmiech. Aiden przyjrzał się koledze niewiele młodszemu od niego. Pamiętał go. Wiedział na jego temat sporo,a przynajmniej tak mu się wydawało. Lubił zdobywać informację. Śledzić, podsłuchiwać... słuchać plotek. Jego czarne oczy błysnęły, a on skupił wzrok na adepcie. Z jego oczu nie można było nic wyczytać.
– Pyszny! Jak miło cię widzieć, przyjacielu. – powiedział tylko wesołym tonem głosu. Usiadł na śniegu i czekał. Tak bardzo przypomina jego siostrę...
: 21 sty 2014, 21:13
autor: Pyszny Kolec
Zadrżał nieznacznie za sprawą następnego podmuchu, który otulił jego ciało jak lepki całun. Wiatr dął niemiłosiernie, skupiając na sobie uwagę młodego gada. Głównie za jego sprawą Pyszny dał się podejść. Z pewnością uważał, iż tylko z owego powodu, wszak umiejętnościom nie zawsze można było zawierzać.
Koniuszek ogona drgnął wyraźnie, gdy przed pyskiem przesunął się smukły, zaledwie odrobinę starszy smok. Nozdrza zadrgały lekko. Zdusił w sobie niezadowolenie, iż dał się w ten sposób zaskoczyć. Podniósł się i oddalił trzema sprężystymi krokami, nie siadając już więcej. Niemal w ostatniej chwili pohamował psotny, pisklęcy uśmieszek, który miał stanowić jedynie wyzwanie.
– Aiden, jesteś wreszcie. – odparł i skinął, choć nie skwapliwie. Czynił to w sposób, jak to wymieniają się równi sobie, pomimo tego, iż nie byli. Czas jeszcze pokaże, że to Pyszny będzie kiedyś górą, tylko musi to innym uświadomić.
Zadarł lekko łeb i sapnął.
– Witaj. –
: 22 sty 2014, 11:00
autor: Błędny Ognik
Aiden o bardzo dobrze rozwiniętej precepcji dostrzegł każdy ruch samca. Nie dał po sobie poznać, aby był nieco rozbawiony. Zaskakiwanie smoków... jest słabą ale zawsze jakąś rozrywką.
Zastanawiał się kim właściwie chce być. Pyszny oczywiście. Nie sądził aby skupiał się na łowiectwie jak on. Za pewnie będzie w przyszłości chciał zaznać chwały podczas pojedynków.
Sam lubił pojedynki, ale aktywne bronienie strada i poświęcanie się dla innych było dla niego w obecnych czasach stratą energii... i życia. O to nigdy nie trudno. Ale dość o egoistycznej naturze Aidena. Kłamca nie był zadowolony, że Pyszny jego prawdziwe imię pamięta. Ledwie opanował się aby się nie skrzywić. To imię to klucz. Inne imiona to kłamstwo. Uwielbiał je.
Samiec usiadł na śniegu i udał zmęczenie. Westchnął ciężko.
– Te patrole mnie wykończą. – pożalił się, chodź ani zmęczenia ani niechęci... zbytniej do patroli nie miał.
– Czyżbyś chciał PROSIĆ mnie o coś? – zapytał przechodząc do rzeczy. Specjalnie podkreślił to słowo. Wiedział jak jego siostra reaguje na takie zwroty, taki smok jak pyszny niezwykle podobny do niej zapewne zareaguje to samo. W duchu się uśmiechał, ale na zewnątrz był śmiertelnie poważny .
: 22 sty 2014, 16:56
autor: Pyszny Kolec
Słyszał o nich – o patrolach, choć osobiście żadnego jeszcze nie odbył. Znając swoją narcystyczną i ciepłolubną osobę, powątpiewał, by udał się na zwiad. Będzie musiał uciec się do małego przekrętu, by wybrnąć z nieprzyjemnego obowiązku. On wcale nie był stworzony, do dbania o cudzy zad, szczególnie już, jeśli ma ryzykować odmrożeniem własnego. Owymi zamiarami również nie miał zamiaru się z nikim dzielić..., bo i po co?
Przestąpił z jednej łapy, na drugą, ugniatając śnieg w jednym miejscu. Niespodziewanie zmrużył ślepia, gdy zapatrzył się na drugiego adepta. Zaczerpnął zimny haust powietrza przez wzdęte nozdrza, po czym sapnął, nie kryjąc swej niechęci. Był narcyzem. Był Arogancki. Był Pysznym! Po co komu powściąganie swych reakcji i opinii, najwyżej ktoś weźmie go za niewyrośniętego, wrednego gada. Co go to obchodzi?
Koniec ogona podrygiwał niekontrolowanie.
– Nie. Chcę byś nauczył mnie pewnej umiejętności. – odpowiedział wprost, obserwując ślepia Autentycznego.
: 22 sty 2014, 21:18
autor: Błędny Ognik
Z ślepi Aidena i tak nigdy nie można nic wyczytać. Ale widok jakichkolwiek emocji wywołanych u Pysznego sprawił samcowi wielką skrywaną radość. Uwielbiał prowokować różne zachowania.
– Chcesz? – zastanowił się unosząc łeb lekko do góry, jego oczy również powędrowały w górę.
–... Nie podoba mi się to słowo. – stwierdził przytakując sam sobie łbem.
– Powinieneś ująć to inaczej. To przecież przysługa. O jaką naukę CHCESZ prosić? – spytał przekrzywiając i opuszczając lekko łeb. Uśmiechnął się delikatnie. Tym razem prawie szczerze. Nie przeszkadzał mu to w jakim odniósł się do niego samiec. Był przyzwyczajony. Zawsze prawie najmłodszy, mało dominujący... Rozkazy innych to chleb powszedni. Nie brał tego za ujmę. Miał po prostu ochotę się podroczyć.
// Zapraszam na ceremonie :D
Pamiętaj ze możesz być w kilku miejscach na raz.
: 22 sty 2014, 21:57
autor: Pyszny Kolec
Młodszy gad wykrzywił pysk, co uznać można było za lekki uśmiech. Nieco rozbawiony, biorąc pod wzgląd w jaki sposób Pyszny nań spojrzał. Nie chciał trwonić czasu na rozdrabnianie się nad słowami, ale...
– Prosić. – pociągnął Aidena za język, niemal w taki sam sposób, jak on uczynił to jemu. Był mściwy? A gdzieżby tam! ...no dobrze. Może odrobinę.
– Nie podoba mi się to słowo. –
I również skinął pyskiem, po czym zerwał się w przód, pokonując jednym susem odległość pomiędzy nim, a sobą.
– Odstępując od ciężkiego tematu. – odparł niespodziewanie, wiedząc, że Aiden nigdy nie wydusiłby z niego słowa, "proszę". Prędzej doszłoby do rozlewu krwi i powyrywanych skrzydeł. Tak to już bywa z dumnymi gadami. – Bieg. – uściślił z cieniem ekscytacji. – Naucz mnie. – dodał, co brzmiało prawie jak rozkaz. Jak coś, co się Pysznemu wręcz należy!
: 22 sty 2014, 22:21
autor: Błędny Ognik
Cóż smok poczuł, że stoi obok równej sobie istoty i... w pewnym sensie podobnej. Jego psyk wyszczerzył szeroki uśmiech kiedy wykorzystał jego słowa przeciwko niemu. To takie... ciekawe. Świetnie się bawił. Póki co.
Nie drgnął nawet gdy smok do niego doskoczył. Nadal tylko się uśmiechał. Gdy samiec wydyszał mu słowa w pysk również go to nie wzruszyło. Był jak jego siostra ewidentnie... Świetnie!
Samiec przestał się uśmiechać, a jego oczy znowu przybrały neutralny wyraz.
– Spokojnie kolego. – powiedział z pełną powagą, jakby uspokajając niesforne pisklę. W duchu, prosił o więcej dziwnych, niespodziewanych zachowań!
– Masz rację przejdźmy do rzeczy. Masz u nie dług. Zaczynajmy – skłamał, długu żadnego nie będzie... bo niby po co to tylko bieganie... ale może kiedyś to uda się wykorzystać ?
– Na początek pozycja. – powiedział wstając. Ustawił łapy nie za szeroko nie za wąsko tak aby było mu wygodnie. Przycisnął do siebie skrzydła, tak aby nie wystawały poza jego obręb ani nie ciągnęły się po ziemi. Nogi leciutko zgiął. Ogon uniósł do góry, tak aby był na linii kręgosłupa. Szyję wygiął tak aby było mu wygodnie.
Spojrzał na Pysznego i czekał na jego ruch,
// im więcej będziesz opisywać tym szybciej trening się skończy :3
: 23 sty 2014, 0:06
autor: Pyszny Kolec
Pyszny łypnął na Aidena krótko, gdy tylko usłyszał o oddaniu przysługi. Niby wydawało się to oczywistym, a jednak nie do końca. Dał po sobie znać, jakoby nie obeszło go to w żaden sposób, bo cóż mógłby sobie drugi adept zażyczyć? Co najwyżej obieca, że dorwie mu zająca, bądź ze dwa?
Usłyszawszy o rozpoczęciu zbystrzał momentalnie, niczym drapieżnik, który zwietrzył ranną ofiarę, a tym samym okazję dla pustego żołądka. Obserwował poczynania Aidena, śledząc niemal namacalnie każdy jego najdrobniejszy gest. Naturalnie, nie byłby sobą, gdyby... nie chciał wykonać tego lepiej!
Gdy przyszła jego kolej wybrał swoje, uklepane wcześniej miejsce. Wbił szpony w ubity śnieg, rozstawiając łapy nieco za szeroko, co wydało się Aidenowi komiczne. Pyszny tak się starał, tak pragnął pokazać, kto tu jest lepszy, że niemal całkowicie się zapomniał. Potrzebował chwili, by się zreflektować i zwęził rozstaw łap na taki, by był odrobinę szerzej, jak posiadał własne łopatki. Tylnie łapy niemal zjednały się szerokością z biodrami i w ten sposób Pyszny poradził sobie z dwoma parami nie do końca ogarniętych łap. Ogon uniósł nad ziemię nieco zbyt nisko, przez co musiał wyciągnąć szyję odrobinę mocniej.
Sapnął cicho. Wyglądał jakby faktycznie było mu wybitnie niewygodnie, lecz nie powie tego głośno, w życiu!
Jakkolwiek z łapami wydało się łatwo, skrzydła, w takiej pozycji trudno było mu okiełznać. Co za szyki kazał mu wykonywać ten Aiden?!
Skrzydłaki przylgnęły do złotołuskiego ciała, choć krawędzie nieco dotykały puchatej pierzyny.
– Już! – odparł, jak gdyby chciał przejść do kolejnego etapu teraz! Zaraz, w tym momencie!
: 24 sty 2014, 12:32
autor: Błędny Ognik
Smok przyjrzał się uważnie Pysznemu przekrzywiając głowę.
– Ogon wyżej, ma tworzyć linię z kręgosłupem, szyja bardziej luźno, nie wyciągaj jej jak byle koń po całodniowej wycieczce. Nie zbijaj tak mocno szponów w ziemię. Używaj ich tylko wtedy kiedy jest bardzo ślisko lub będziesz wykonywał gwałtowne skręt– powiedział głosem bez żadnego wyrazu.
– Teraz bieg.Pamięta, aby nie opuszczać skrzydeł i ogona. Ogon to twoja równowaga. Tracisz ją? Zamachaj ogonem jak wilk po uczcie. – smok nie czekając ani chwili dłużej ruszył przed siebie. Nie z kopyta, o nie, delikatnym truchtem. Jego chód przypominał nieco chód konia, ale akcja nóg nie była aż tak wysoka. ?kręgosłup wyginał się delikatnie, łapy miarowo uderzały o zimie ogon był luźny, w stałe gotowości do ruchu.
Potem zaczął zwalniać. Przechodząc do chodu i zatrzymując się.
– Teraz ty! Spróbuj! – krzylknął i usiadł na ziemi.
// jeśli chcesz możesz opisać dokładne ruchy nóg, ja jestem stary wyjadacz mi się nie chce D:
: 26 sty 2014, 15:23
autor: Pyszny Kolec
Pyszny rozdął nozdrza, wydając z siebie skonsternowane sapnięcie, gdy przyrównano go do konia. Kto tu wydawał się być aroganckim?! Fakt, iż był nauczycielem, wcale Aidena nie usprawiedliwiał!
Złotemu zajęło trochę czasu dostosowanie się do poleceń starszego gada. Analizował w umyśle sposoby, nabrania równowagi, przy tak kuriozalnie trudnej do przyjęcia pozycji. Ogon wyżej, choć sama głowa winna być utrzymana luźno.
Weź tu, smoku, pojmij, jak to uczynić! Przeszło arogantowi przez myśl i tam już pozostało, nie ujrzawszy światła dziennego. Póki Aiden ofiarowuje mu swój czas, sam Pyszny może go wykorzystać. Wiedział, gdy język powinno się trzymać za ostrymi jak brzytwa kłami, oj tak, choć... czasami mogło mu się wymsknąć raz, czy dwa...
Gadzisko zachybotało się na łapach, gdy ostrzejszy powiew sprawił, iż lekcja stała się nieco trudniejsza. Pazury w owym momencie i tylko tym, wczepiły się głębiej w pokrywę śnieżną.
Gdy Aiden zdecydował się, by wreszcie przejść do ruchu, Pyszny wyrwał się w przód, od razu przechodząc do skocznego chodu. Szybko jednak tracił równowagę, toteż, gdy niespodziewanie potknął się o własne łapy, szybko uratował się przejściem do wolniejszego tempa. Wyglądało to komicznie, gdy złoty niemal ryje pyskiem w śniegu, ratując się – istotnie – machaniem ogona! Nie uśmiechało mu się, iż pomocny trik sprawi, iż upodobni się do wilków. Za każdym razem ma okazywać swoją radość, jak byle basior, gdy tylko potknie się o własne łapy?!
Dotruchtał spokojnie do Aidena, jednakowoż obserwując własne szpony. Jak niezwykle trudno się to wydawało! Cztery łapy, z dodatkiem dwóch skrzydeł, których krawędziami sunął po świeżo spadłym śniegu.
Sapnął w irytacji, gdy spojrzał drugiemu łuskaczowi prosto w ślepia. Gdyby było to możliwe posiadałby dumnie skwaszony pysk, lecz na szczęście okazał swoją papierową satysfakcję. Rogaty łeb uniósł wyżej, chcąc przez to powiedzieć, iż nie było dlań nic prostszego. Dla poparcia swych słów zdecydował się do podjęcia jeszcze kilku prób.
Za każdym razem przyjmował pozycją co raz bardziej zbliżoną do tej, jakiej oczekiwał Aiden. Nie pozostawiał już po sobie śladów na śniegu po szponach, ogon chybotał się już co raz mniej, a skrzydła, jak gdyby powoli zaczęły wspinać się wyżej, nie ocierając się już końcami o podłoże.
Nauczyciel mógł dostrzec z rozbawieniem, że im bardziej uczeń skupia się na zadaniu, tym mniej w nim pychy, jak gdyby zupełnie o niej zapomniał.
Po pewnym czasie, odwrócił się do Aidena i wyszczerzył końce kłów. Wykonał kilka płynnych, a nie jak wcześniej niezwykle pokracznych susów i już znalazł się przy nim.
– No i jak? Niesamowicie doskonale, prawda? – rzekł i uniósł wyżej pysk, wraz... z końcem ogona. Czyżby weszło mu to w nawyk? Z czasem pewnie mu przejdzie.
: 02 lut 2014, 13:58
autor: Błędny Ognik
Smok uśmiechnął się widząc jego zdenerwowanie. Lekkie, ale i tak był zabawny.
Samiec machnął łapą.
– Tyle na razie Ci wystarczy, przyjacielu. – powiedział lekko.
– Teraz jak mniemam, chcesz się dalej dokształcać i nadrobić te zaległości, których narobiłeś sobie gdy leniłeś się podczas podróży. – powiedział niby poważnie, ale zaraz potem pokazał mu język. Tak to żart. Ciężki, bez sensu, ale bardzo Autentyczny.
Przyjrzał się badawczo samcowi. Przekrzywił łeb.
– Na twoim miejsc z tym pięknym i szlachetnym kolorem łusek zacząłbym od kamuflażu... Wiesz w ogóle co to jest? Kiedy i do czego jest nam potrzebny? – rozpoczął tymi słowami kolejną naukę swojego... dość bliskiego kumpla.
: 02 lut 2014, 14:17
autor: Pyszny Kolec
Ślepia złotołuskiego zwęziły się nieznacznie. Sugestia, ba! nawet się gad nie połasił w byciu delikatnym, wprost wytykając mu lenistwo! Jeśli sądził, iż przez szacunek zmieli wulgaryzmy, to się grubo mylił! Chyba...
Pyszny nadął nozdrza w zaczątkach okazania swej irytacji. W obliczu wyświadczenia przysługi winno się pozostać we względnie pokojowych stosunkach, jednakże...
– Inne istotności skupiły na sobie moją uwagę! – odparł dumnie, jak gdyby co najmniej był odpowiedzialny za tworzenie strategii wojennych, bądź los stada Cienia został powierzony w jego zupełnie niedoświadczone łapy. Nie miał zamiaru dokładniej tłumaczyć się swemu obecnemu nauczycielowi, nawet jeśli ten zacząłby naciskać. Nie musiał wiedzieć, że nic takiego nie miało miejsca.
Złoty pysk uniósł się lekko, gdy jego narcystyczne ego zostało mile połechtane. Oczywiście, że był piękny!
– Ależ mi odkrycie. – odparł jednak, jak gdyby było to oczywiste, po czym zaraz przekrzywił łeb. – Jest nam potrzebny by się ukryć. – dodał zaraz, co pierwsze przyszło mu na myśl. Na tym zawsze mu zależało. Skryć się przez wzrokiem pozostałych, odnaleźć bezpieczne miejsce i pozostać w nim, bez odniesienia krzywdy. Jakże śmieszną, pisklęcą wówczas mrzonką się to wydawało.
– Coś jak; posiadanie zielonej łuski pozwala nam ukryć się w..ee... trawie? Wysokiej trawie! – poprawił się i uniósł pysk, chcąc poprzeć własne słowa pewnością siebie. Przez chwilę przeszła mu myśl, gdzie on sam mógłby się schować...? Trawa jest zielona. Niebo... niebieskie. Złote jest... hmm.
: 05 lut 2014, 22:51
autor: Błędny Ognik
// sorry za opóźnienia. Sesję mam D: i jak jestem to najczęściej na komie.
Smok pokręcił głową.
– To o czym mówisz to jedynie drobna namiastka. A po co będziesz się ukrywał? Przed czym? Pamiętasz równinnych? Ukryliśmy się w jaskini i dlatego przetrwaliśmy. Wtedy mieliśmy zwyczajnie szczęście... cóż ale następnym razem takiego mieć nie musimy. Przed wrogami, oprócz tego możesz stawać się niewidoczny na polowaniu, ale osobiście tego nie polecam. Strata energii. Łuskom trzeba czasem pomóc, nawet tak zielony smok jak ja w środku lata jest zauważalny. Jak myślisz czego można użyć aby ukryć się przed wzrokiem innych? Jakich elementów otoczenia? Tak przykładowo. – powiedział bawiąc się śniegiem przed sobą. Dawno tyle nie mówił. Dziwnie się z tym czuł. Bardzo dziwnie.
Spojrzał na złotego oczekując odpowiedzi.
: 30 kwie 2014, 21:24
autor: Lodowy Kolec
Lodowy po raz pierwszy wybrał się całkiem sam na tereny wspólne. Do tej pory przebywał w większości na terenach Cienia i przy granicy tego stada z innymi. Teraz szedł przez śnieg po czymś, co w czasie cieplejszych pór roku mogło być łąką. Rozglądał się, starając wypatrzyć inne smoki, jednak miejsce to było puste. Młody samiec był zadowolony z tego powodu, nigdy nie lubił zbyt dużych tłumów. Powoli brnął przez biały puch, zastanawiając się jednocześnie nad tym gdzie ucieknie, gdy już to zrobi. Uczył się szybko, więc pewnie niedługo osiągnie umiejętności, dzięki którym poradzi sobie sam. A wtedy opuści to miejsce, choć powoli zaczął przyzwyczajać się do Cienistych. Mimo, że byli dziwni, a niektórzy dodatkowo chcieli go zabić przyzwyczaił się do tej grupy smoków.
: 30 kwie 2014, 22:08
autor: Tatuowany Kolec
Stado Cienia to jedna wielka i wspaniała rodzina. Co z tego, że niektórzy chcą cię tam zwyczajnie zabić – w końcu to tylko oznaka miłości, tylko takiej... innego rodzaju!
Śnieg skrzypiał pod łapami. Z każdym krokiem Irracjonalny słyszą miliony skarg płatków białego puchu, krzyczących do niego z głębokich odcisków, jakie zostawiał. Pewnie normalnie nie zwracałby na to najmniejszej uwagi, bo to przecież tylko śnieg, biała wydzielina nieba, ale w ciągu niecałego księżyca przebywania pod barierą nabrał szacunku do... Niemal wszystkiego. Członkowie stada Ognia, podejrzanie zbyt kolorowy krzak na rozdrożu, a nawet dwa głupie kamulce, które mijał w trakcie masochistycznej przechadzki stanowiły dla niego obraz jakiegoś pomniejszego bóstwa. Kiedy w myślach odprawiał modły za mijany odcinek nie obsypanego puchem żwiru, nagle natrafił na coś, co przykuło jego uwagę – ślady. Ale to nie były zwykłe ślady. Były na tyle niesamowite, że nawet nie zdążył się przed nimi ukorzyć, nim skojarzył do kogo one należą. "Lodowy? Ty... Tutaj?" Nie wiedział, czy płakać, czy się śmiać, dowiedziawszy się, że jego kochanemu braciszkowi nic się nie stało. Już prawie banan wyskoczył mu na pysk, kiedy przypomniał sobie ile nerwów stracił na przeklinaniu Ciebie, a w zasadzie twojego tropu, który poprowadził go w zupełnie inne miejsce niż pewnie chciałby się znaleźć. Bez zbytniej zwłoki popędził naprzód. Zanim się zorientował, ujrzał Cię na horyzoncie i jakby nigdy nic, wyprostowany oraz sztucznie pewny siebie, podszedł bliżej. Odkaszlnął ostentacyjnie i odezwał się.
– Och, milordzie, widzę, że doskonale Ci się powodzi – jego spojrzenie nabrało majestatycznego wyrazu, kiedy oglądnąwszy cię bezczelnie od dołu do góry, wrócił do dialogu – Wiesz, trudno cię rozpoznać pośród tego śniegu i zamieci – mogłoby się zdawać, że w odpowiedzi na ironiczną uwagę następny powiew wiatru był swego rodzaju prychnięciem – Nibyś zwyczajny smok, a bliżej ci do bałwana – rzucając ci obelgę prosto w pysk, podszedł jeszcze kawałek. Zaciągnął się powietrzem – Pachniesz jakoś inaczej... Gdzie ty właściwie trafiłeś, zią, po swojej niesamowitej podróży? – w ułamku uderzenia serca jego głos dostroił się do wesołego wyrazu, zupełnie, jakby jakiś niewidzialny dyplomata poradził mu nie przeciągać struny. Usiadł na ziemi, mrożąc sobie niemiłosiernie zadek. Starał nie patrzyć ci się w ślepia, ale jednocześnie nie odwracać wzroku. Normalnie mission imposible, a on... w roli głównej.
: 01 maja 2014, 8:35
autor: Lodowy Kolec
Białofutry przez chwilę wciąż brnął przez śnieg, patrząc pod swoje łapy. Jednak po chwili usłyszał coś. Ostatnio spędził trochę czasu na ćwiczeniach śledzenia, a że jak większość Cienistych miał nieco wyczulone zmysły, bez większego trudu domyślił się, że ktoś tu zmierza. Nastawił uszy, by lepiej słyszeć odgłosy łap uderzających o śnieg. Uniósł łeb i rozejrzał się, starając się zauważyć co idzie ku niemu. Smok? Zwierzę? Drapieżnik? Jego brat? Nie, to ostatnie było raczej niemożliwe. Choć smocza sylwetka, którą widział coraz wyraźniej dość przypomniała mu Irracjonalnego. Tylko co on by tu robił? Czy tak trudno było zrozumieć, że Mróz nie po to uciekał od rodziny by spotkać ich tutaj? Cofnął się parę kroków, bo widział już dokładnie, że jest to on. Jego brat, który oczywiście musiał przybyć tu za nim. Zatrzymał się, wiedząc że i tak już nie ucieknie przed zielonołuskim. Swoje niezbyt duże zadowolenie z tego spotkania wyraził w krótkim westchnięciu, które wydobyło się z jego pyska. Usiadł na ziemi, przed swoim bratem i słuchał jego słów. Irracjonalny zdecydowanie był tum, który z ich dwójki mówił więcej. I do tego robił to... hmmm... w dość dziwny sposób, przynajmniej dla Mroza.
-Do Cienia. -odparł.
Wciągnął nozdrzami powietrze, starając się wyczuć czy i jego brat dostał się do któregoś ze stad. Poczuł delikatną woń siarki, charakterystyczną dla Ognistych. Na przykład tamtej smoczycy o różowych łuskach, którą niedawno poznał.
– A ty co to robisz?-spytał się go, głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
Może i był to jego brat, ale Mróz traktował go jak większość napotkanych smoków. Machnął ogonem, co raczej nie było jednak oznaką radości. Ciekawiło go jednak, co sprowadza tutaj Irracjonalnego, więc postanowił zostać w tym miejscu jeszcze jakiś czas.
: 17 maja 2014, 14:14
autor: Cicha Łuska.
Cicha pierwszy raz przybyła na tereny Bliźniaczych Skał. Skierowała się w stronę Łąki, gdzie często spotykają się ze sobą adepci i pisklęta, aby porozmawiać. Adeptce brakowało tego dnia towarzystwa, więc może i dobrze by było, gdyby ktoś tu przyszedł. Rozejrzała się wokół, ale nikogo nie zauważyła. Długa trawa była przykryta białym, puszystym śniegiem. Smoczyca podeszła do jednego z drzew i usiadła w jego cieniu, oczekując na czyjeś przybycie.
: 17 maja 2014, 14:24
autor: Lodowy Kolec
Po pewnym czasie od spotkanie z bratem Lodowy znów przybył w to miejsce. Szedł spokojnym, powolnym krokiem rozglądając się. Nie spieszył się zbytnio, po prostu idąc przed siebie. Zauważył smoczycę siedząca pod jednym z drzew. Znał ją, uczyła go kiedyś jak skakać. Nie przypominała większości Cienistych i ie była niemiła, ale białofutry nie był raczej w nastroju do rozmów. On nigdy nie był w nastroju do rozmów. Skinął jej lekko głową, po czym poszedł dalej, jakby ignorując jej obecność. O ile ona w jakiś sposób go tu nie zatrzyma, pewnie sobie pójdzie.