OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Postawił uszka, słysząc chrząknięcie proroka.Drgnął nimi przy kolejnym.
– Chrum chrum. – Powiedział pod noskiem, wracając do swojego zajęcia. Przez początek dialogu wpatrywał się w proroka… przez pierwsze dwa zdania. Po nich skalna roślinność była ważniejsze, a choć uboga w kwiaty to nie powstrzymywało to królika przed poszukiwaniami, którymi prędko się zajął.
Jeszcze prędzej zaprzestał tej, usiadł, i przymknął oczka na dłuższą chwilę, jakby nagłe skoki energii miały być dla niego dość męczące. Podniósł jednak łepek mniej więcej w momencie, gdy brązowołuski zaczął wyjaśniać zasady „gry”,
Gdy jednak wszystkie inne smoki zajęte były wchodzeniem w grupy, rozmowami i zapoznawaniem się, Lark poszedł sobie na boczek, by zerwać fioletowy, pojedynczy kwiatek, który malutki rosną sobie w kępce pomiędzy żwirem. Przycupnął, powąchał, wepchnął pod skrzydłową pachę, i przysiadł w miejscu, ponownie zamykając oczka.
Nie dane mu jednak było spanko.
Pac.
Duża łapa, a przynajmniej większa od jego własnej, wylądowała na jego główce, lekko zapadając się w grubej warstwie puchu.
Zamrugał, a do długich, puchatych uszów doszło proste polecenie. Nie otwierając nawet ślepi wstał, po czym z uśmiechem poszedł za Abellą, jakby nigdy nic.
A przynajmniej do czasu, aż ktoś nie zatrzymał jego trajektorii.
A kto?
Kolejny członek rodziny.
Gdy został popchnięty w przeciwną stronę przez nos o wiele większego smoka, który mógł odczuć ogrom miękkości i puszystości Larka. Ten płynnie, bez żadnej pauzy zmienił swój krok i zaczął iść tam, gdzie został poprowadzony, dalej mając zamknięte oczka.
Zatrzymał się jednak nagle, gdy prawie potknął się o szczelinę, i w końcu popatrzył powoli po obojgu ze swojej rodziny, ze swoim wiecznym uśmiechem i spojrzeniem, które można byłoby określić „zblazowanym”.
Po czym odwrócił się i poszedł w stronę, gdzie przesiadywała plagowa piastunka, zwana oficjalnie Wrotami Wspomnieć. Stanął przed nią, i nawet jeśli ta już go zauważyła, to i tak lekko pociągnął ją za futro na łapach, prosząc o uwagę.
– Będziesz ze mną w stadzie? – Zapytał Veir. – Bo i Adellka chce i Haezryl chce a ja nie wiem, czy wolno tak wybierać pomiędzy rodziną. – Powiedział swoiście zatroskanym, poważnym głosem, godnego pisklaka, który stoi pomiędzy trudną decyzją. Pysk jednak dalej malowany był uśmiechem.