Strona 1 z 30

Aleja Zakochanych

: 10 sty 2014, 19:20
autor: Moderator
Niedaleko Bliźniaczych Skał rozciąga się piękna alejka charakterystycznie pochylonych i koronami splątanych ze sobą drzew. Choć w okresie wiosennym jest najurodziwsza, ze względu na liściaste, kolorowe baldachimy, fantazyjnie powykręcane gałęzie przyciągają wzrok nawet pozbawione liści i kwiatów. Szczególnie magiczna jest tu także zima, gdy śnieżne czapy wygodnie ułożą się na koronach. Alejka biegnie po południowym obrzeżu lasu i choć łatwo z niej wyjść, w samym środku pnie drzew i gęste krzewy stanowią całkiem zwarty tunel, mogący na szerokość pomieścić trzy dorosłe smoki.
Jest to dobre miejsce na wędrówkę dla zakochanych, zarówno za dnia, jak i wieczorem, gdy przez prześwity w gałęziach do środka alejki wdziera się światło księżyca.

: 13 sty 2014, 23:00
autor: Cisza Wyklęta
Grr, romantyczne miejsce? Na pewno nie. Było to nieprzyjemne miejsce. Bardzo nieprzyjemne. Słońce o zachodzie raziło tak niemiłosiernie. Tak pomarańczowe, tak... świetliste! Samica nawet nie próbowała otwierać oczu, skończyłoby się to raczej na ich bólu. Próbowała natomiast iść bokiem wydeptanej ścieżki. Szła powoli, tak powoli, że aż... cóż. Stawiała ostrożne kroki, łapy podnosiła powoli i delikatnie kładła jakby sprawdzając teren na którym się porusza. Mimo, że poruszała się na wschód, a Złota Twarz świeciła prosto na jej zad to jej promienie nadal były wszędzie. Także wśród owych drzew, których liście Cisza czuła pod sobą.
Pochylała nieco łeb w niewiadomym geście, może po prostu czuła się osłabiona. Wyglądała na mniejszą niż w rzeczywistości jest smok w jej wieky, co odmładzało ją jako gada o parę księżycy, zaś kruchota jej ciała jakby nasilała się z wiekiem. A może po prostu za długo czeka ze zjedzeniem tej garstki pożywienia? Wygląda na drobną, chociaż gdyby się przyjrzeć można by zobaczyć wystające kości miednicy, żebra, czy karku. Nie była odwodniona. Nie czuła potrzeby jedzenia. Polowała, by karmić innych, nie siebie.
Wiedziała też, że jest sama. Jej nos sam z siebie już rejestrował zapachy wyczulając się na te drapieżników i innych smoków, a uszy nasłuchiwały jakichkolwiek dźwięków świadczących o obecności kogoś innego. Nie chciała, by ktoś ją widział w tym stanie. Wiatr wiał jej w pysk, tak, by mogła wyczuć to, co jest przed nią, jakby na polowaniu. Ale uszy nasłuchiwały teren dookoła.
Wspominała ten księżyc, w którym zmieniło się jej życie. Pysk był zamyślony. Trochę smutnawy, ale bardziej zamyślony. I to zamyślenie czasem zaważało na tym, że nic nie znajdowała na polowaniu.
Do licha!
Stanęła gwałtownie. Powinna bardziej się starać! Jest beznadziejnym łowcą? Nie... ma przecież jeszcze trochę czasu, stanie się lepsza. Gdy tylko odpocznie znów wyruszy. Przecież nie była bezbronna! Chociaż tak kompletnie wyglądała. No dobrze. Cieleśnie była osłabiona, ale jej umysł! Coś to kiedyś da. Ruszyła znów przed siebie, ostrożnie, jak wcześniej. Jej myśli zbaczały na coraz głębsze tematy, od zmiany stada, przez polowania, utratę wzroku po bogów. Niczym typowa kobieta, która popadła w melancholię!

: 04 lut 2014, 10:35
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały po raz pierwszy postanowił wybrać się na tereny wspólne...cóż, nigdy nie miał okazji ich zwiedzić. Jako, że posiadał nadmiar czasu, nie przeszkadzało mu to, ani trochę. Samiec uśmiechnął się delikatnie, by w pewnej chwili westchnąć lekko. Złota twarz była uciążliwa, szczególnie przy tej porze roku. Śnieg..nie ma nic gorszego od śniegu. Kolec zatrzymał się w jakimś miejscu, nie zdając sobie sprawy o jego nazwie. Jego głowę zajmowały inne myśli. Dlaczego było tak nieprzyjemne? Samiec nie potrafił zrozumieć, dlaczego wszystko tutaj było takie...chłodne! Nie cierpiał tego uczucia, wolał już zostać tam gdzie kiedyś, jednak nie...on musiał zachować się dosyć nie mądrze i podążyć za nieliczną grupą smoków. W pewnej chwili samiec zatrzymał się. Nigdy nie będzie wdzięczny żadnemu smokowi, ale przy nauce trzeba się jakoś podlizać.
Wolał nie sprowadzać na siebie gniew nauczyciela, który z pewnością nie będzie tolerował jego zachowania. Ale...on się nie nadawał na ucznia! Był zbyt wścibski...no chyba, że widział w tym jakąś korzyść. Wtedy nieco inaczej do tego podchodził. Jednakże na naukę mu się nie spieszyło...był leniem nad leniami.
Jego lodowo niebieskie oczy utknęły w jakimś martwym punkcie, nie przejmował się otoczeniem. I tak było tu nudno.
_________________

: 04 lut 2014, 20:34
autor: Niegasnąca Iskra
Kolejny smok i kolejne wezwanie. Ależ ona ma wzięcie, nie ma co! Wszystkie, no prawie wszystkie smoki, chcą się uczyć od niej magii. Wylądowała czym prędzej na ziemi, jakiś ogon od samca, po czym do niego podeszła. Naturalnie. – Witaj. Wzywałaś mnie? – zapytała, przekrzywiając lekko głowę na bok. – jestem Niegasnąca Iskra, czarodziejka z ognia. Obecnie na emeryturze – przedstawiła się, przyglądając mu się badawczo. Młodzik pachnący obcym zapachem. Pewnie cienisty.

: 08 lut 2014, 10:26
autor: Zuchwały Kolec
Samiec nie spodziewał się, że smoczyca tak szybko tutaj przyleci. Serio. Był pewien, że trochę sobie na nią poczeka...jednak po chwili na jego pysku zagościł wesoły uśmiech. Tak i oto stała przed nim jedna z najpotężniejszych czarodziei wolnych stad.
Samiec ukłonił się jej, po czym przytaknął lekko łbem.
– Tak, wyzywałem Cię Iskro. Jestem Zuchwały Kolec...adept Cienia. Prosiłem Cię o naukę magii...– Powiedział łagodnym głosem, który potrafił przyjmować na ten czas. Iskra była od niego dużo starsza i bardziej doświadczona, wiedział, gdzie jest jego miejsce.

: 08 lut 2014, 14:35
autor: Niegasnąca Iskra
Wysluchala dokladnie Zuchwalego. potwierdzajac to takze skinieniem glowy. – W porzadku, znasz moze pldstawy czy chcesz podszkolic swoje umiejetnosci? – zapytala. W koncu, inaczej sie szkoli smoka, ktory zna juz podstawy a inaczej smoka, ktory dopiero sie uczy nowej umiejetnodci. bo przy tym ostatnim nalezy dobrze tlumaczycc

: 08 lut 2014, 14:41
autor: Zuchwały Kolec
Smok uśmiechnął się raz jeszcze do Iskry, po czym zamyślił się na moment. W sumie najbardziej zależało mu jak najszybszym wyszkoleniu...
– Możemy najpierw zająć się podstawami magii ataku i magii obrony w wspólnym treningu walki? A potem przejdziemy do wyższych etapów... Oczywiście, jeśli Ci to pasuje. – Powiedział poważnym głosem, nie spuszczając z niej ślepi i czekając na jej decyzję.

: 08 lut 2014, 15:09
autor: Niegasnąca Iskra
Skinela glowa, ale zapytac musiala. – A znasz ppdstawy magii? to znaczy magie precyzyjna? – byc moze Kolec sie tej nauki juz uczyl, ale ona tego nie wiedziala. I dlatego chciala sie dowiedziec, czy Zuchwaly zna ta umiejetnosc czy tez i nie.

: 08 lut 2014, 15:12
autor: Zuchwały Kolec
Samiec skinął lekko łbem.
– Uczę się jej. – Powiedział zgodnie z prawdą, patrząc na nią z lekkim uśmiechem po czym oblizał lekko wargi. Magia była czymś pięknym, więc tę naukę musiał stawiać na pierwszym miejscu, tak jak teraz.
Zobaczymy co z tego wyniknie.

: 09 lut 2014, 12:03
autor: Niegasnąca Iskra
No dobrze, skoro tak? To ...
– Zaczynany w takim razie – skwitowała, zgadzając się tym samym na prośbę kolca. – Wiesz coś na temat magii ataku i obrony? Ale nie mówi mi o definicjach, bo one są akurat dość logiczne. Powiedź mi, na przykład, o czym należy pamiętać tworząc magiczne twory? Co możesz wykorzystać do ataku? I tak dalej, i tak dalej ... – gdy skończyła mówić, uważnie wpatrywała się w słowa Zuchwałego. Może to wiedzieć, a może tego nie wiedzieć ...

: 09 lut 2014, 12:08
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały uśmiechnął się do niej lekko, po czym zamyślony spojrzał w bok. Co miał odpowiedzieć? Słońce przygrzało mu w pysk, oświetlając jego złote łuski. Splamiony uśmiechnął się po raz kolejny.
– A więc. Przy tworzeniu magicznych tworów należy pamiętać o dokładności i szczegółach, miejsca, położenie, szerokości i wysokości, a także właściwości, kolor, zapach, smak, oczywiście te nie są konieczne. No i oczywiście działanie. Do ataku mogę wykorzystać niemal wszystko, pnącza, ogień, kwas, lód, wodę, ziemię, elektryczność, czystą maddarę, powietrze...jak już mówiłem, wszystko. W magii obrony pamiętamy o tym samy, co mówiłem wcześniej. Możemy zdecydować, czy tworzymy błonki, tarcze czy jakieś osłony... należy przedtem ustalić ich właściwości. Na przykład, kiedy leci do nas ognista kula, tworzymy lodową osłonę...i tak dalej i dalej. – Mruknął, patrząc uważnie na Nauczycielkę. Czy o to jej chodziło? Zaraz się okaże.

: 12 lut 2014, 11:22
autor: Niegasnąca Iskra
Słuchała uważnie Zuchwałego, kiwając od czasu do czasu. – Zapach i smak określa się tylko i aż tylko w magii precyzyjnej. W pozostałych rodzajach magii to jest po postu niepotrzebne. To po pierwsze, po drugie, nie ma czegoś takiego jak czysta maddara. Tworząc jakiś czas musisz, po prostu, określić swoją myśl, bo w przeciwnym razie atak czy obrona wogóle Ci nie wyjdzie – podsumowała, a raczej wytknęła dwa błędy. Bo stwierdzenie niekonieczne wcale nie oznacza tego samego co niepotrzebne. No, ale to są tylko szczegóły. – No dobrze. W takim razie zaatakuj mnie kulą ognia. Pamiętaj, aby dokładnie określić miejsce, do którego będzie zmierzać twój atak – poleciła, odsuwając się na krok do tyłu.

: 27 lut 2014, 20:18
autor: Zabójczy Umysł
Krok w prawo. krok w lewo, a nie wroc! Obrot musi byc. To jeszcze raz. Skok na prawo, obrot w miejscu, skok w lewo. No, ujdzie. Idealne to nie jest, ale grunt, ze cos sie robi. Drzewny, no w wiekszosci drzewny, musi byc zwinny. I szybki, i musi pracowac nad swoja rownowaga. Nie mozna popelniac bledow, nie mozna. Bo wystarczy jeden blad i ... lecisz w dol. Na leb na szyje. A potem, z twojego gardla wydobywa sie jek bolu, poprzedzony glosnym lubudu! Kosci? Jesli jakies sa to na pewno nie w jednym kawalku. No, ale kto miowil, ze lazenie p drzewach jest dla lalikow? No kto? Yo jest tylko dla zawodowcow. Takich jak ja, a co! Ah, my tu gadu-gadu,a czas leci. Cienistego jeszcze nie ma, wiec mozna cwiczyc dalej. Wyskok w gore, polaczony w obrotem. Ogon? Nisko polozony, jakbym chciala sobie na nim poskakac. Jak na skakance. Uda sie czy sie nie uda? Uda ... Udalo! Yeah! To to siup, trza wyladowac. No to ladujemy. Ogon unosimy i uginamy lapy. Hop! Jestesmy na dole.

: 28 lut 2014, 20:17
autor: Błędny Ognik
Aiden był już na dole.
W znacznej odległości od pisklaka nie mógł go więc zobaczyć. Uśmiechnął się, wspominając czasy gdy był młodszy, a jego ulubioną rozrywką było właśnie włażenie na drzewa. Mógł skakać po najcieńszych gałązkach... Teraz?
Phi z pewnością by się pod nim załamały. Chodzenie po pniu i szerokich gałęziach nie jest już tak fajne.
Podszedł powoli, niespiesznie do Chochlika. Lubił pisklęta.
Ale nie widział nigdy... oczywiście od czasu swojego dzieciństwa małego drzewnego, a ta samiczka właśnie tak wyglądała.
Ciekawe jak wyglądałyby jego pisklęta?
– Witam panienkę? Czy panienka chciała się przed chwilą zabić? Są lepsze sposoby. – powiedział w trakcie gdy się do niej zbliżał.

: 28 lut 2014, 21:30
autor: Zabójczy Umysł
Zaraz? Czy ja slyszalam kroki? Ciche, delikatne, ale jednak kroki. a moze to byl omam? Nie, nie wzrokowy ale sluchowe. A nie, jednak sie przeslyszalam, ale .. niuch. Czuje jakis zapach. Drugi niuch. Tak to na pewno jest zapach, ale czyj? Woda to to na pewno ne jest, Ziemia tez nie – akurat wiem jak pachna Ziemia, wiem jak pachne. Ogien? Cien? To musi byc to. Cos z tych dwoch slow. Nie znalam woni ani jednego, ani drugiego ... Obrocilam sie napiecie, ale bynajmniej nie ze strachem, ani ostroznoscia, ale z gracja drapieznika. Przez chwile, wpatrywalam sie w smoka, ktory ja zagadal. A ze bylam mala, za mala, musialam sie wspiac na zadnie lapy i nieco wyprostowac. Zabic? Ja mam sie chciec zabic z Tu i teraz? Co to za niedorzecznosc, no naprawde. Kiepski zart. – Czemu twierdzisz, ze chce sie zabic? Ja nie mam potrzeby sie zabijac, ja mam jeszcze wiele spraw do zrobienia ... – zmarszczylam kilka zmarszczek na pysku . Co za panienka? to jakas forma obrazliwa? Nigdy nie slyszalam takie okreslenia. Coz, trzeba to wyjasnic. – Jestem Chochlik, a nie jakwas ... panienka! – moje oburzenie bylo prawdziwe. Tupnelam takze prawa, zadnia, lapa. – A ty cos za jeden? Nie jestes ani z Wody ani z Ziemi.

: 01 mar 2014, 13:44
autor: Błędny Ognik
Smok śmiał się w duchu.
Cóż za rozkosznie zabawne pisklę. Mała buntowniczka, to źle rokuje na jej przyszłość.
Z charakterem jednak się rodzi, go się nie wybiera.
Aiden od urodzenia był kłamcą. Tego też nie wybrał... chociaż nie. To się nie liczy.
Pysk smoka nie wykrzywił się jednak w uśmiechu, stał się poważny. Zmrużył nieco ślepia patrząc na Chochlika jak rodzic karcący swoje pisklę. Właśnie taką postawę przybrał.
– To w takim razie po co wchodzisz na tak wysokie drzewo? Wiesz co mogło ci się stać? A gdybyś spadła i skręciła kark? Twoi rodzice musieli by pochować własne dziecko... – powiedział niezwykle poważnie kręcąc łbem z dezaprobatą. W duchu natomiast uśmiechał się do zadziornego pisklęcia. Sam też chętnie by tak sobie pohasał.
Kim jest?
Samiec wyszczerzył kły w duchu. Nie wymieniła ani Ognia ani Cienia, musiała nie znać zapachów, a skoro nie zna zapachów. Cóż im mniej wie o Aidenie tym lepiej dla niego samego.
– Mam na imię Płonący Szpon. Jestem wojownikiem stada Ognia. – przedstawił się uprzejmie, nieco łagodniejąc

: 01 mar 2014, 16:20
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały uśmiechnął się lekko i skinął ochoczo łbem. Następnie wyobraził sobie, jak atakuje smoczycę potężną kulą ognistą, wielkością smoczej łapy. Była ona pokryta żywym płomieniem, miała powstać tuż przed smokiem, a następnie polecieć w kierunku prawego skrzydła smoczycy, tuż przy nasadzie.
Oczywiście kula była z prawdziwego ognia, przypalenie kilku łusek nie byłoby przyjemnym uczuciem...
Samczyk dodał do tego maddary, czekając na rozwój wydarzeń. Zobaczymy, jak mu pójdzie.

// będę się już rozpisywać. ;–;

: 01 mar 2014, 20:13
autor: Zabójczy Umysł
No nie, to było dopiero coś. Skaczę sobie po ziemi, a tutaj próbują mi wmówić, że łażę po drzewach. I to w dodatku wysokich. Z tego szoku, niedowierzaniu i ogłupienia – tak, tak, słowa "ognistego" mnie ogłupiły – klapnęłam na zadzie (z takim głośnym puffff), otwierając przy tym pysk. Szeroko. Jakbym próbowała się wkupić w stwierdzenie, kopara mu/mi/ opadła. I w takiej udziwnionej pozycji, przez dobrą chwilę, wpatrywałam się w Szpona, od czasu do czasu mrugając ślepiami.Zaraz! Jakie od czasu do czasu? Przecież moje patrzałki, co kilka sekund, były zamykane przez powieki. Houston mamy problem! Chochlik się zawiesił, i to tak konkretnie. I chyba trzeba zasadzić jej porządnego kopa! Ktoś chętny? Co? Nikogo nie ma? No cóż za strata, no naprawdę. Ale nie, chyba nie trzeba będzie jej kopać, bo chyba, ale tylko chyba, ziemna wraca do życia. – Yyyy ... Co? – zamknęłam z trzaskiem swoją własną szczękę, dalej jednak wpatrując się w ognistego. Ale ty razem tak, jakbym rozmawiała z kimś niespełna rozumu. I tak się właśnie czułam – Ale ja przecież nie łaziłam po drzewach! Moich rodziców? Ale ja nie mam rodziców, ja mam tylko opiekunkę która i tak jest dość kiepską opiekunką, bo odsyła mnie tylko do innych smoków. – wysunęłam błyskawicznie swój różowy, rozwidlony jęzor, parokrotnie nim machając. Jak jaszczurka w komiksach. – Chochlik, jak narazie wieczne pisklę. – uniosłam jeden kącik pyska, zamykając w międzyczasie jedno ślepio.

: 01 mar 2014, 20:58
autor: Niegasnąca Iskra
Kula Zuchwalego owszem i ppjawila sie, ale do ognistej nie doleciala, bo zostala zneutralizowana przez barier bariere. Wodna bariere, postawiona kilkanasciu lusek od niej samej. Gdy doszlo do kontaktu, znikla tak i tarcza Iskry. – W porzadku, etap drugi. Tarcza. Stworz, prosze, tarcze, dopasowana do mojego ataku.Pamietaj jednak;, ze jesli stworzysz wodna tarcze, nie moze ona splywac w dol. – tym razem do ognista stworzyla ognista tarcze. Wycelowana w jego lape. prawa

: 02 mar 2014, 11:24
autor: Zuchwały Kolec
Samiec uśmiechnął się lekko i skinął łbem na znak, że zrozumiał polecenie. Następnie wyobraził sobie jak o dwie łuski przed nim powstaje wodna tarcza, osłaniająca go od łba po łapy. Była ona z wody, jednak o dziwo utrzymywała się ona w tym samym miejscu co się pojawiła. Miała ona za zadanie zneutralizować ognistą kulę, aby nie wyrządziła mu żadnej krzywdy. Samczyk zadbał o wszystkie szczegóły, aby jego obrona wypaliła. Następnie dodał do tego maddary i czekał na dalszy rozwój wydarzeń, gdyż był pewien, że idzie mu to wszystko całkiem dobrze.
Zuchwały wierzył w swoją magię i znał swoje umiejętności. Był więc gotowy na wszystko, a także wiedział co na czym mniej więcej polega.
Musiał się postarać, by mógł zostać czarodziejem. Było to bowiem jego największe marzenie...