Strona 38 z 38

Podnóże Skał

: 29 cze 2023, 13:47
autor: Serenada Poległych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Słowa które odpowiedział Omszały na jej wyznanie wydawały się być dla niej wypowiedziane bardzo niepewnie oraz z pewną dozą przymusu jednak nie skomentowała tego, uśmiechając się łagodnie. To prawda że nie byli z sobą długo jednak może kiedyś uda jej się sprawić że jej partner będzie bardziej wierzył w uczucie do niej albo naprawdę ją pokocha. Była to dosyć gorzka myśl jednak nie przysłoniła radości. Żeby jakoś rozładować napięcie, uśmiechnęła się złośliwie po czym rzuciła na niego, przewracając na grzbiet całą masą swojego ciała.
-Taki duży samiec a wydaje się bać słów- Stwierdziła lekkim tonem, opierając przednie łapy mocno o klatkę piersiową partnera. Ponownie widać było że żyje i ma się coraz lepiej. Już nie była tą pustą skorupą która wegetowała sobie przez ostatnie księżyce. Odżyła i nie zamierzała tego już zmieniać!

Omszałogrzbiety

Podnóże Skał

: 01 lip 2023, 1:21
autor: Zamszony Bór
Można w takim razie rzec, że zamienili się rolami. Serenada odżyła, a on z kolei zapadł się w sobie, dając się pożreć poczuciu winy, które odczuwał. Było mu głupio. Nieprzyjemnie. Czuł się przy tym podle, jakby właśnie rzucił partnerce w pysk najgorszym z kłamstw. Nie uważał tego za dojrzały rodzaj miłości. W tej chwili nazwałby się raczej pogubionym podlotkiem, który przypadkiem dorwał pięknego ptaszka i teraz nie chciał go wypuścić ze szponów, jednocześnie wiedząc że jedynie mu tym zaszkodzi. A jednak cała ta obawa była przecież irracjonalna. Bowiem nie kłamał. No, przynajmniej nie całkowicie. Po prostu się pośpieszył, zamieniając odczuwaną sympatię w pełnoprawne uczucie. Uczucie, co do którego nadejścia był przecież pewien. Nie był tylko w stanie określić, kiedy się ono pojawi.

Serenada nie dała mu jednak odczuć, że przejrzała jego zagranie. Zamiast tego uśmiechnęła się do niego łagodnie, wbijając w jego cielsko kolejną szpilę. Taką, której nie potrafił wyciągnąć, pomimo jawnej radości, którą okazywała jego partnerka. W końcu udało mu się w pełni przywrócić roześmianą Celeste którą znał, ale przypłacił to pogorszeniem własnego samopoczucia. Cóż, w ostatecznym rozrachunku i tak mu się to opłaciło. A przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy partnerka ze złośliwym uśmiechem powaliła go na ziemie. Jęknął przy zderzeniu z glebą, nawet nie próbując złagodzić impetu. Należało mu się.
To tylko jedna z moich wad – odparł, wpuszczając na pysk niewielki uśmiech. Czyżby Serenada szykowała dla niego kolejną słowną gierkę? Jej zaczepka przypomniała mu o ich pierwszym spotkaniu, a to wspomnienie wystarczyło, by nieco przyćmić czarne myśli sprzed kilku chwil.

Na razie nie próbował jej z siebie zrzucić. Zamiast tego przyjął jej chwilową wyższość i wygiął szyję, żeby móc bez przeszkód spojrzeć w jej roziskrzone oczy. Lubił te chwile, kiedy Serenada była taka wesoła i podobało mu się, że wróciła do starej siebie. Znów robiła co tylko chciała, a jemu to odpowiadało. W rezultacie uśmiechnął się szeroko.

Serenada Poległych

Podnóże Skał

: 01 lip 2023, 12:42
autor: Serenada Poległych
Tak łatwo dał się położyć? Ani trochę werwy! Samica jednak uśmiechnęła się do niego po części rozbawiona kapitulacją a po części odrobinę zawiedziona brakiem oporu. Samiec nawet z szerokim uśmiechem na pysku wyciągnął szyję, mogła wykorzystać ten moment by się do niej z łatwością dostać.
-Każdy ma wady, poza tym kto jak kto ale w słowach jesteś bardzo biegły. Oh ileż czasu minęłoby podczas gdy ja wymieniałabym swoje wady- Zakończyła zniżając coraz bardziej głos a także zbliżając pysk do szyi partnera. Skubnęła delikatnie futro z lewego boku jego szyi, nadal naciskając na niego łapami.
-Robię co mi się podoba- Mruknęła, i bez ostrzeżenia przejechała ostrymi kłami po delikatnej skórze na jego szyi, łapy przestawiając na miejsce niedaleko ramion jego skrzydeł a tym samym przednich łap bo to ich do tego używał.
-Jestem zaborcza, mój partner należy tylko do mnie. Żadnej innej- Stwierdziła liżąc go w bok pyska czule, lecz jeśli spojrzałby jej w oczy w tym momencie zobaczyłby groźne iskierki które mówiły że nie miała zamiaru wybaczyć żadnej takiej zdrady i obie strony tego działania by ucierpiały.
-To nie wszystkie ale jestem ciekawa twoich wad kochany- Mruknęła, wracając pyskiem do jego gardła które liznęła mrucząc z zadowoleniem na taką wolność jej działań.


Omszałogrzbiety

Podnóże Skał

: 03 lip 2023, 0:09
autor: Zamszony Bór
Może i Serenada miała rację i był biegły w słowach, ale z reguły raczej ich nie używał. Wolał milczeć, tym samym nie narażając się na stres, który był dla niego równoznaczny z oczekiwaniem na cudzą odpowiedź. No, co prawda nie zawsze tak się czuł i od pewnego czasu starał się walczyć z tym złym nawykiem, ale dalej w dużej mierze zależało to po prostu od charakteru jego rozmówcy i tematu rozmowy, co najpewniej dało jego partnerce złudzenie, że w rozmowach daje sobie radę z każdym. A prawda była taka, że po prostu z nią rozmawiało mu się wyjątkowo łatwo. Chyba że akurat próbował dać jej prezent. Wtedy brakowało mu słów, co udowodnił nieco wcześniej tego dnia. Tym samym chciał jej odpowiedzieć by naprostować sytuację, ale Celeste zbliżyła łeb do jego szyi i skubnęła ją delikatnie, sprawiając że przeszła mu na to ochota. Zamiast tego zamruczał z zadowoleniem, poddając się przyjemności, którą mu podarowała.

Już chwilę później mruknął ponownie, czując na skórze dotyk kłów. Nie wiedział co Serenada dla niego planowała, ale bardzo chętnie poddał się pieszczotom, zamierzając przyjąć wszystko, co ta tylko miała mu do zaoferowania. Jak się wszak mogła już wcześniej zorientować, on wyjątkowo lubił jej bliskość, chłonąc przy tym ciepło jej ciała.
W moich uszach to same zalety – odmruknął, kiedy zdołał odzyskać głos po jej ostatnim pocałunku. W tym momencie próbował też dotknąć palcami jej policzka by czule go pogładzić, ale Serenada znacząco ograniczyła mu ruchy, przytrzymując go za ramiona skrzydeł. Tym samym mógł jej jedynie posłać roziskrzone spojrzenie, bo wciąż nie zamierzał rozpoczynać walki o dominację. Być może uznał, że tym razem spróbuje strategii na przetrzymanie, by zobaczyć reakcję partnerki na takie zagranie z jego strony.

Potem zaczął z zainteresowaniem śledzić jej dalsze ruchy, obnażając kły w zadziornym uśmiechu, którym odwzajemnił ten zdobiący pysk Serenady. Jego wady? Naprawdę chciała je poznać? Zmrużył ślepia w niemym rozbawieniu, wiedząc że sam ma ich więcej niż mógłby zliczyć.
Nie mówię dużo. Ignoruję to, co mnie nie dotyczy. Słucham autorytetów, kryjąc własne zdanie. Nie lubię zmian i nie wykazuję inicjatywy. Działam na bazie schematów, a kiedy je gubię, to tracę wątek. Lubię stare tradycje i sentymenty. Boję się marzyć, żyję w nudnej rzeczywistości i nie mam zainteresowań. Nie wierzę w wasze bóstwa, nie mam wielu znajomych i zatracam się we własnej niepewności – wymieniał, z zadziwiającą dla siebie wylewnością, powoli zbliżając nos do szyi Serenady. Nie dotknął jej jednak, a jedynie połaskotał ją wypuszczonym z nozdrzy powietrzem, udając że nie jest w stanie sięgnąć dalej przez chwyt, który ta na nim zastosowała – Moje emocje są płaskie, a prawdziwie denerwują mnie tylko dwie rzeczy – kontynuował, przemykając wzrokiem po Celeste aż skrzyżował z nią spojrzenie – No, teraz już trzy – dodał z łobuzerskim uśmiechem, kierując w stronę jej pyska kłębek czarnego dymu.

Potem ponownie oparł łeb o ziemię, nie odrywając od niej spojrzenia. Nie chciał wszak by czar prysł. W końcu krył przed nią największą ze swoich wad, nie chcąc rozmawiać o własnej przeszłości.

Serenada Poległych

Podnóże Skał

: 21 lip 2023, 19:05
autor: Serenada Poległych
Samica uśmiechnęła się drapieżnie. Podobało jej się że partner bardziej się przed nią otworzył, w końcu dowiedziała się o nim odrobinę więcej. Powoli poznawali się nawzajem i to było dobre, tempo które nie narzucało od razu dzielenia się wszystkimi fragmentami swojego życia.
-Oh, cóż to cię tu właśnie denerwuje? Bo jeśli ja to wypadałoby żebyś chociaż trochę postarał się to okazać kochanie- Szepnęła mu, warcząc miękko. Jakby się z nim bawiąc lub sprawdzając granicę, rozluźniła delikatnie chwyty na ramionach jego skrzydła, przygryzając delikatnie bok jego pyska. Figlarne iskierki w jej oczach oraz spojrzenie które widocznie rzucało mu wyzwanie dawało poznać że byłaby chętna na poznanie bardziej agresywnej strony partnera.

Omszałogrzbiety

Podnóże Skał

: 25 lip 2023, 19:42
autor: Zamszony Bór
Serenada oczekiwała większej agresji, ale on akurat jej w sobie nie miał. Ledwie kilka chwil temu zdradził jej tak wiele ze swoich wad, a ona po prostu je przyjęła, nie kwestionując nawet jednej z nich. Czuł się... dziwnie. Jakby cała ta sprawa zbyt łatwo odeszła w zapomnienie. Nie potrafił pojąć, dlaczego partnerka wszystko to zaakceptowała bez choćby najmniejszego zająknięcia, nawet nie próbując bardziej pociągnąć go za język. Czy naprawdę nie dostrzegała, że nie mówił jej wszystkiego? Nie chciała wydobyć z niego każdego skrawka prawdy? A może... może naprawdę ufała mu tak bardzo, że nawet nie przypuszczała, że on mógłby taić tak wielki fragment swojej przeszłości? Albo to on nieświadomie założył jedną ze swoich masek, chcąc zatrzymać ją przy sobie tak bardzo, że nieopatrznie wrócił do swoich dawnych nawyków? Chciał wierzyć, że tego nie zrobił, ale przecież udawał tak długo i tak skutecznie, że teraz mógł nie potrafić się od tego odciąć w chwilach największego stresu. Zacisnął szczęki, nie mogąc się zdecydować, czy był zadowolony czy jednak zawiedziony takim obrotem sytuacji. Czuł, że wkrótce te tajemnice zaczną mu ciążyć, a przecież powszechnie wiadomo, że im dłużej się je ukrywa, tym trudniej jest je potem zdradzić z własnej woli.

Myślał nad tym na tyle intensywnie, że jednak zawrzał w nim gniew. Był zły na siebie. Wściekły, że nawet we własnych myślach miota się jak chorągiewka. Specjalnie używał przecież tylko najczulszych słówek, a potem irytował się, że samica dawała się temu zaślepić, zamiast się na niego zdenerwować. Powinna przecież być zła... choćby dlatego, że przez tę całą gonitwę myśli nie potrafił w pełni skupić się na chwili obecnej. Serenada czule przygryzała jego skórę, a on ledwo czuł jej dotyk. Tak skupiony był na swoim wyimaginowanym problemie, doskonale przecież wiedząc, że i tak nie podejmie próby jego rozwiązania! Naprawdę był beznadziejnym przypadkiem. Dlaczego samica tego nie widziała? Wróć. Co w ogóle ona w nim widziała? Czemu go chciała? Dalej nie potrafił tego pojąć. I oczywiście dalej nie potrafił zapytać.

Warknął. Głośno. I choć to on był adresatem tego warknięcia, to zgrał się on akurat z poluźnieniem przez Serenadę chwytu na jego skrzydłach. Gwałtownie chwycił ją więc za łapy, przemieszczając je na swoją klatkę piersiową, gdzie ponownie mocno je docisnął. Nie chciał żeby oddawała mu inicjatywę. Chciał żeby dalej go ograniczała. Powinna mu zabrać tę swobodę ruchu, tak jak on z upartością trzymał ją przy sobie. Podniósł łeb, by sięgnąć nim do jej pyska.
Nie przestawaj. Zasłużyłem – wyszeptał, przygryzając jej ucho. Mocno. Chyba nawet za mocno, bo z tego całego podirytowania nie zapanował nad własną siłą. Zauważył to i w natychmiastowym odruchu polizał to miejsce, jakby samym dotykiem chciał złagodzić ból który wyrządził.

Na jej pytanie niemalże wypluł z siebie słowa "Ja sam", ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Wiedział przecież, że nie tego oczekiwała. To było nawiązanie do jego poprzednich słów, które po tym wszystkim ledwo przywołał z pamięci. Zwiększył więc uścisk na nadgarstkach Serenady, by ta przypadkiem nie próbowała ponownie poluzować chwytu i odpowiedział cicho:
Winowajcą był twój smutek. Na szczęście zdołałem go odgonić – powiedział, ocierając się delikatnie nosem o jej policzek. Nie kłamał, choć słowa i tak zakuły go w język. Znowu dobierał je tak, by spodobały się samicy, a przecież właśnie to tak bardzo go w nim samym irytowało. Przymknął ślepia. Chcąc nie chcąc, chyba i tak zdołał okłamać Serenadę. Pomylił się wszak w liczeniu. Nie denerwowały go trzy, a cztery rzeczy – istnienie gatunku ludzkiego, krzywda piskląt, smutek partnerki i jego własny charakter. Zdaje się, że dopiero ten ostatni podpunkt domykał listę.

Serenada Poległych