Strona 1 z 8
: 31 lip 2020, 1:29
autor: Strażnik
Miał zwołać smoki? Borze w co on się pakował. Nie zamierzał po raz pierwszy rozmawiać z dużą grupą, ale z jakiegoś powodu nie czuł aby nabyte dotąd doświadczenie przygotowało go na to co miało się wydarzyć. Nie była to prawdopodobnie kwestia skali, a prędzej wieku smoków i tego, że przynajmniej część z nich, nie wyrobiła sobie na jego temat zdecydowanej, negatywnej opinii. Cudownie, że gdy myślał już jakim to jest niezależnym emocjonalnie, poważnym smokiem, wszystko burzyło się w ostatnim momencie.
Nabrał powietrza głęboko, starając się skupić na drżeniu przednich łap, żeby je opanować. Ktokolwiek wpadł na pomysł iż pod wpływem stresu smokom zaczynały dygotać kończyny, zasługiwał na degradację z boskiego stanowiska. Ani przydatne, ani estetyczne, jedynie wydłużało czas przygotowania.
Sennah nie musiał zapraszać, bo jako bóg wiedziała o jego intencjach, nim jeszcze doleciał na szczyt. To właśnie jej sygnał dotarł do łbów wybranych smoków, aby je tutaj zaciągnąć. Nie było to szorstkie wezwanie, jakim najpewniej posłużyłby się Strażnik, a dzięki jej boskości nie drażniło też osobników, którzy byli bardziej przeczuleni na tle włamywania się im do łba. W ów przekazie, choć pozbawiony był konkretnych słów, zawierała się informacja, która uświadamiała młode smoki jak dotrzeć na Skały Pokoju. Cel mógł okazać się już bardziej enigmatyczny, lecz nikt nie powinien mieć wątpliwości, że jedynie badając wskazaną lokalizację można było dowiedzieć się czegoś więcej. Przyjemne ciepło, które uderzyło świadomości adresatów, prawdopodobnie najsilniej sugerowało boski udział, nawet jeśli to nie Lato była osobą, którą widziało się wchodząc na szczyt. Ano właśnie, na miejscu czekał tylko sztywno siedzący, drzewny smok. Prorok, jak kto wolał, choć jeszcze nie dla wszystkich. W jego posturze nie było wrogości, choć definitywnie roztaczał wokół siebie aurę chłodu, która od wielu księżyców była naturalną częścią jego prezentacji. Być może sarna ociepliłaby ten przykry widok, ale choć wbrew wszelkim instynktom chciała się tu zjawić, Strażnik wolał zadecydować za nią, dla jej psychicznego bezpieczeństwa.
Cokolwiek to znaczyło.
W rzeczy samej sarna nie miała większego pojęcia o czymkolwiek.
Mając swojego żyworodnego towarzysza wyłącznie w obrębie własnego łba, a boginkę czającą się niewidzialnie w przestrzeni, czekał cierpliwie na smoki. Już jedna osoba wystarczyła, aby wymusić w jego mięśniach napięcie, ale i profesjonalnie zamaskowanie stresu surową powagą.
♣ ♣ ♣
//Na spotkanie mają wstęp smoki nie starsze niż 20 księżyców, niezależnie od rangi, wyjątkiem są piastuni i smoki szkolące się na piastuna, które mają dowolny wstęp!
Po spotkaniu będzie można zaraportować umiejętności (w postaci PU lub konkretnej Umiejętności) oraz, za regularną aktywność, przedmioty które przydadzą się w późniejszej grze.
Jeśli nie przybędzie się na spotkanie w ciągu 48h od opublikowania tego posta, lub po jego rozpoczęciu nie będzie się w nim uczestniczyć, nie będzie żadnej nagrody.
Wraz z rozpoczęciem przyjmijcie limit jednego posta na turę.
Odpisy postaram się robić co 48h.
+ czas do 15:00 potem zamykam temat
: 31 lip 2020, 7:59
autor: Symbol Pustki
___Przekaz mentalny ani trochę mu się nie spodobał, skwitował go cichym warkotem. Nie potrafił jeszcze wypierać się niechcianych gości w swojej głowie, jednak już teraz stało się to jednym z jego priorytetów. Matka niespecjalnie chciała go puścić, jednak Bjallvar miał odrobinę dość monotonności, przyda mu się świeżość. Więc go puściła, ale oczywiście nie bez towarzystwa. Pięciogłową, karłowata hydra miała być jego obstawą, ale nie tylko jego. Zabrał kogoś jeszcze, tę małą, puchatą kulkę, którą znalazł wcześniej w opuszczonej grocie.
___Był większy od Ragana, nie miał problemu z niesieniem jego lekkiego ciałka na plecach. Co prawda proporcjami nie różnili się szczególnie, jednak dzięki magii kwarców syn Wiedźmy już od jajka potrafił znosić wiele więcej niż jego rówieśnicy. Nawet nie zasapał się podczas tej wędrówki na Skały Pokoju. Nie spieszył się, wyznaczał tempo, zerkając co jakiś czas na Ulfehdinna.
___Zauważył na horyzoncie sylwetkę proroka, którego znał z opowieści. Nie miał o nim najlepszego zdania, to jasne. Zmrużył błękitne ślepia i potrząsnął łbem, odwracając go do tyłu. Aż zabolał go kręgosłup, gdy tak się nadwyrężył. Musiał pilnować młodszego kolegi, niezależnie od wszystkiego. Niby był tu jeszcze kompan, niby nie miało im tu nic grozić, jednak Bjallvar nie ufał nikomu poza wąskim gronem.
___– Nie oddalaj się. – Mruknął cicho do białej kulki.
___Wywernowy zaniósł półboga bliżej siedzącego proroka. Równie dobrze mogli mieć lepszy widok, skoro znaleźli się tu jako pierwsi. Nie był pewien gdzie usiądzie kompan matki, prawdopodobnie w pobliżu. Bjallvar i tak wybrał nieco ustronne miejsca, bardziej z boku, nawet jeżeli stosunkowo blisko całego 'przedstawienia'. Gdy usiadł, a pasażer mógł zsunąć się z jego pleców, wyprostował się i wlepił zimne spojrzenie w proroka.
: 31 lip 2020, 8:02
autor: Brat Win
//pomimo że mam nieo. to alright, I can dig it
Aedal nie zwlekał, usłyszawszy delikatne wezwanie, jakoby kwitnięcie głogów na polach pszczelich. Ciepło jakie go ogarnęło nie wymusiło na nim pędu, toteż szedł lekko, łapami buchając o grunt. Misio chrzęszczała obok niego, zwinnie przeskakując z buczącym wyciem nad głazami. Scieżka piesza zajęła im niezmierną ilość czasu.
Jednak dotarł jako drugi, mącąc swój obraz w cieniu ogromnej hydry. I jako pierwszy na Skale zmrużył oczy, chyląc łeb na powitanie Proroka... na co pięć łbów zareagowało sykiem, świszcząc powietrzem w wąskich nozdrzach. Ich płaskie ryje szalały, wijąc się nieznośnie, to i patrzyły na wszystkich z góry, zrównując się z olbrzymim smokiem. Ich ciemna powłoka niszczyła harmonię i ład trikoloru Aedala, co chwila wyrastając kolcem. Ale ogrom bestii był nieprzyjemnie spokojny, choć naburmuszony w miejscu. Nie opuszczał Ognistego ani o krok i powielał jego ruchy. Niedługo po tym właściciel przysiadł, już większy w tuszy niż poprzednio, zaś ogromny pysk pokładł na szyi w spoczynku. Wąsy drżały na wietrze wraz z grzywą, a wzrok Spisanej leniwie unosił się znad spiłowanych szponów. Saleonia nachyliła się nad aureolą, przeczesując włosie Spisanej, wszak hydra przysiadła obok, chroniąc swego.
: 31 lip 2020, 8:34
autor: Słodycz Ziemi
Gdy Goździk usłyszała wezwanie, odbywała akuratnie trening ze Świetlikiem. Wrażenie jakie odebrała było... dziwne. Ale także przyjemne. Pierwszy raz ktoś kontaktował się z nią mentalnie. W pierwszej chwili jej reakcją było nerwowe rozglądanie się dookoła, aby wypatrzeć źródło przekazu. Nic takiego jednak nie dostrzegła. Upewniła się natomiast, że nie tylko do niej to dotarło. Świetlik także otrzymał mentalną wiadomość. Ciekawe co to było? Uzgodniła z drugim pisklakiem, że przyjdą we wskazane miejsce. Nie wpadła nawet na to aby poinformować Basiora o tym, że gdzieś się wybiera. Pomyślała tylko, że sprawdzą ze Świetlikiem o co chodzi i wrócą ponownie do Ziemi nim ktoś zauważy ich nieobecność. Maszerowali dość żwawo przez tereny wspólne, zatrzymując się tylko na chwilkę gdy Goździk zauważyła coś ciekawego. I ciągnąc za sobą Świetlika jeśli ten za bardzo oddalał się za jakąś żabą.. Doprawdy, wyglądało na to, iż polowanie na żaby i robaki to cel istnienia młodego samczyka.. W pierwszej chwili, gdy dotarli na miejsce, Goździk zauważyła Proroka i jeszcze jakiegoś obcego pisklaka. A także nieco starszą od nich smoczyce. Po zapachu jaki dotarł do jej nozdrzy domyśliła się, iż pisklę jest ze Stada Plagi, a smoczyca z Ognia. Zwróciła się natomiast do Świetlika zanim podeszli bliżej Strażnika.
– Zobacz Świetliku, to mój dziadek! Tamten dorosły smok. Czyli tatuś Basiora. Ale on nie lubi, gdy nazywam go dziadkiem. Chyba czuje się wtedy staro. Ale to dziwne, bo wygląda bardzo młodo. – wyjaśniła swojemu stadnemu koledze. – Tam jest jakiś pisklak. Ale on nie jest z Ziemi. Podejdźmy do niego – szepnęła i nie patrząc na pisklaka obok, ruszyła dalej przed siebie. Podeszła blisko Strażnika Gwiazd i wesoło się do niego uśmiechnęła.
-Witaj Proroku! – przywitała się ze znanym sobie smokiem, oprócz pisklęcego entuzjazmu, dało się w jej głosie słyszeć również nutę szacunku do starszego. – Strażniku, czy ty też odebrałeś ten przekaz? Czy to byli BOGOWIE? – rzekła z nadzieją w głosie, przy słowie "bogowie" zniżając głos do szeptu. Rozejrzała się także, jakby spodziewając się, że ich zaraz ujrzy. Zamiast tego, przypomniała sobie o obecności nieznych smoczków. Adeptce z ognia skinęła powoli łebkiem natomiast co do plagowego, zbliżyła się do niego, a ogon drgał jej z nadmiaru wrażeń.
– Cześć, jestem Goździk, a tamten drugi pisklak to Świetlik. Jesteśmy ze Stada Ziemi. Ty jesteś z Plagi prawda? Pachniesz podobnie do mojej mamusi, ona też jest ze Stada Plagi. – odezwała się pierwsza. Wprawdzie ojciec tłumaczył jej, iż Ziemia nie lubi się z Plagą, ale powiedział także, że nie można od razu skreślać wszystkich i należy samemu wyrobić sobie opinię. Nie widziała więc powodu, dla którego miałaby się trzymać z daleka od tamtego pisklaka.
: 31 lip 2020, 9:22
autor: Wrzawa Wierzb
Nigdy nie była jeszcze na Terenach Wspólnych – ba, do tej pory nie opuściła nawet obozu, zbyt niepewna tego, co leży poza nim i czy mogłaby sobie tam poradzić. Dorośli zawsze sugerowali, że świata jest więcej, niż ona ma pojęcie, a zewnątrz z pewnością wymagało od niej więcej niż sam obóz. Nie śpieszyło jej się tego zmieniać, choć myśl o zbliżającej się ceremonii łaskotała ją lekko w łapy.
Mimo to zareagowała na obraz Skał Pokoju, który wdarł się do jej umysłu. Na ogół smoki korzystały ze słów, ale to również była pewna wiadomość, prawda? Obietnica dowiedzenia się czegoś nowego, tak jak w przypadku nauki z Pyzatym Kolcem.
Szła wzłuż Rzeki Tdary, dla pewności. To była akurat łatwa do zapamiętania, choc długa trasa. Gorzej z Zimnym Jeziorem, które musiała samodzielnie przepłynąć – naprawdę szybko zaczęła żałować, że się pofatygowała. Nie przemyślała tego. I całą drogę będzie musiała przemierzyć z powrotem...
Doczłapała jednak do Skał, zrezygnowana, zmęczona i powoli schnąca. Wyczuła obce zapachy – Ognia i Plagi, nawet zarejestrowała obecność hydr, ale ciężkim spojrzeniem obdarzyła Strażnika, najbardziej znajomy tutaj element. Były tu pisklęta Ziemi, ale... wolała nie podchodzić.
: 31 lip 2020, 10:38
autor: Ostatni Uśmiech
Spotkanie to spotkanie! Kiedy Rhys przybiegła do niego z obwieszczeniem, że idą...czy mógł jej odmówić? Poleciał przodem by pokazywac jej kierunek, chociaż nigdy jeszcze nie był w tej okolicy. Nic dziwnego więc że dwa razy się spóźnili. W końcu wylądował na miejscu i obejrzał się na nadchodzącą koleżanką.
-Gdybyś nie kombinowała po drodze to na pewno szybciej znaleźlibyśmy drogę.
Kłapnął na nią zębami ale nic poza tym. Rozejrzał się po smokach i skinął im łbem. Po prostu. Na razie nie chciał wdawać się w dyskusje.
: 31 lip 2020, 10:44
autor: Szarża Rekina
Ah, trzeba korzystać póki się nie przekroczyło tego magicznego wieku. Byli teoretycznie całkiem młodzi więc co im szkodzi? Tak, musiała to obwieścić Marudzie jak tylko usłyszała o takim spotkaniu, i szybko ruszyli. Davh oczywiście leciał, a ona? Musiała oczywiście biegnąć za nim.... urok braku skrzydeł. Jak tylko się zatrzymali, sapnęła głośno ze zmeczenia
– Cicho, mogłeś nie lecieć! Byłoby łatwiej za tobą podążać – ofukała się, po czym pociągnęła go za jedno z jego piór, chociaż żadnego jeszcze nie wyrwała. No póki co, Rhys usiadła sobie nieopodal kumpla i patrzyła się na Strażnika, no i rozglądała się po zgromadzonych młodszych smokach. Ciekawe ile tu osób przyjdzie?
: 31 lip 2020, 11:10
autor: Echo Zbłąkanych
Mały usłyszał dziwne brzęczenie w głowie, z początku myślał, że to jakaś mucha lata mu wokół głowy, wywalił się na plecy próbując dorwać intruza. Dopiero po chwili zorientował się, że to nie żadna mucha, ale informacja ze wskazanym miejscem. Akurat byli w tym czasie na szkoleniu z Goździk, gdy dotarła do nich wiadomość, ustalili, że udadzą się na szkolenie wspólnie. Po drodze mały gamoń latał po krzakach, łapiąc i atakując wszystko, co napotkał, mimo fukania kompanki. Gdy dotarli na miejsce, poczuł obecność obcych zapachów. Od mame wiedział, że są to zapachy smoków z wrogich stad, ognia i plagi, widząc smoczycę ze stada ognia i plagowego pisklaka, zjeżył się cały i wydał cichy warkot.
Goździk tłumaczyła mu, kim jest ten dostojny smok, którego nazywała dziadkiem. To jest tata Basiora?, pomyślał, Przecież on jest ładny, dostojny, a nie tak strasznie gruby.
–Witaj Czcigodny Strażniku, odezwał się do dziadka Goździk, z należytym szacunkiem.
Nie dołączył do Goździk, która podeszła do pisklaka plagi, nie ufał im, i ich nie lubił, zaczął zwiedzać, jak to w jego zwyczaju okoliczne zarośla, poszukując swojej ofiary. Gdy tak buszował w krzakach, natrafił na monstrualnych rozmiarów żabisko, prawie wielkości Świetlika. Mały glut zapiszczał z radości, i rzucił się na nieszczęsna, która dała dyla z krzaków na otwarta przestrzeń, gdzie zaczęły gromadzić się smoki. Mały długo nie myśląc, rzucił się w pogoń, rozwalając wszystko dookoła jak taran, aby tylko pochwycić ofiarę. Pyrcia nauczył go dobrze biegać, wiec maluch dość sprawnie dopadł ofiarę, złapał ją w łapki, ale ze była słusznych rozmiarów, zaczął się turlać, walcząc zawzięcie z przeciwnikiem. Ostatecznie udało mu się zmęczyć żabę, wziął ją do pyska, i skierował się w kierunki Goździk, niosąc swoje trofeum, a bardziej ciągnąć je za sobą, bo ledwo mieściło się mu w pyszczku kawałek ciała żaby. Żaba wcale nie miała ochoty poddać się bez walki, wyszarpnęla się małemu, jednak on zdołał chwycić się jej grzbietu łapkami, i tak o to jako pierwszy z ziemistych Świetlik został żabim jeźdźcem. Żaba wykonywała ogromne susy, skacząc chaotycznie wszędzie dookoła, a Świetlik siedząc jej na grzbiecie, a dokładnie trzymając się kurczowo łapkami, wrzeszczał:
–Jestem pierwszym żabim jeźdźcem!.
: 31 lip 2020, 11:14
autor: Infamia Nieumarłych
Bajllvar, a więc i poniekąd Ragan, nie byli jednak sami. Hydra podążała w spokoju za nimi, pięć głów na długich szyjach kołysało się, każda w nieco innym rytmie, wodząc po otoczeniu ognistymi ślepiami. Zgodnie z oczekiwaniami Infamii, jedynym smokiem dorosłym był prorok, a reszta dotychczasowego zgromadzenia składała się z innych, marudzących piskląt.
Ulfhedinn stanął kawałek za swoim podopiecznym – na tyle daleko, by nie deptać mu ogona, czyli w odległości jakiejś jednej czwartej od niego. Jakby były problemy, to zareaguje.
Cóż, zaraz się okaże, czy będzie musiał, a więc czy rodzice tych młodych faktycznie je czegoś nauczyli. Póki co, kompan Mahvran był tu tylko od tego, by fukać na te młode, które za bardzo zbliżą się do Bjallvara. Im bardziej ograniczy się jego kontakty z resztą stad, tym lepiej.
: 31 lip 2020, 12:17
autor: Zgubna Słodycz
Rozkwit nie mogła ominąć spotkania młodych, szczególnie kiedy prośba o przybycie jest tak wyjątkowa. Smoczyca była niezwykle ciekawa tego wydarzenia, szczególnie, że jej mama brała udział w poprzednim. Opalowołuska wspinała się dłuższą chwilę na miejsce spotkania. Zabrała ze sobą młodsze rodzeństwo, aby nie musiało męczyć swoich młodych łapek.
Ognista smoczyca zbliżyła się w końcu do miejsca spotkania i usadowiła się przy Aedalu, cóż przynajmniej obok, bo widziała, że jakieś pisklęta się już do niego przyklejają. Skinęła łbem pozostałym smokom, nieco dłużej zawiesiła spojrzenie na smokach z wody, czyli na Marudnym i Rhys, których już poznała. Uśmiechnęła się do nich delikatnie, a potem spojrzała na finalnie na Strażnika. Jemu również skinęła łbem, w ramach tej odrobiny szacunku, którym wypadało obdarzyć proroka. Spoglądała co jakiś czas na rodzeństwo. Miała tylko nadzieję, że Kwari jej pomoże w razie jakiegoś kombinowania ze strony sióstr.
: 31 lip 2020, 12:58
autor: Maros
Nietypowe wezwanie zaskoczyło młodą w trakcie jednego ze spacerów. Pogodna uległa znacznej poprawie, deszczowe dni dobiegły końca co pozwoliło na wytknięcie nosa z Przystani. Co skłoniło ją aby tutaj przybyć? Najzwyklejsza ciekawość co też się tam dzieje, dodatkowo w tej części terenów jeszcze nie postawiła łapek ani razu – zatem jet to również okazja do zwiedzenia nowych połaci terenów.
Zaraz po wyjściu z groty, wzbiła się w powietrze. Przez całą drogę leciała na tyle nisko, aby spokojnie rozglądać się po terenach znajdujących się pod nią. Gdy znalazła się niedaleko miejsca docelowego, wiedziała, iż nie jest pierwszą przybyła. Grupka smoków siedziała czy też stała na przeciw Strażnika. Co nauczyciel tutaj robił?
Wylądowała nieopodal, nie podchodziła specjalnie blisko. Było tu kilka znajomych pyszczków, większość jednak widziała pierwszy raz. Skinęła jedynie głową na przywitanie zgromadzonym oraz drzewnemu samcowi.
: 31 lip 2020, 13:11
autor: Palenie Piskląt
Na spotkanie przybyła również i pewna samiczka... z pewnym niecnym planem, którego wykonanie wymagało masy skupienia i samozaparcia. Brzoskwinka otrzymała konkretnie pewną rzecz... a bardziej znalazła, ale nie dajmy się w niepotrzebne szczegóły ważne, że to coś powodowało... dziwne rzeczy, które już zdążyła przetestować i które zapewne przetestuje Goździk wraz z Świetlikiem. Musieli tylko stać na baczności! Nie mogli się zdradzać z tego co przynieśli, bo nie daj Thaharowi by im to pozabierali... a to było niedopuszczalne!
Tak więc Brzoskwinka wkroczyła w momencie, gdy jej siostra gadała z jakimś dziwnym smokiem. Wpierw pomyślała, że ten jest jakiś upośledzony, czy coś bo nie posiadał przednich łapek... tak jakby skrzydełka zrosły się jakoś z łapami tworząc coś... dziwnego. Gdy tak szła to zawiesiła w niego niezrozumiałe spojrzenie, zastanawiając się czym on tak na prawdę jest. Przypominał smoka, ale... czy był nim na prawdę? A może to jakaś... istota. Przybrała formę smoko-cosia i zapewne planuje na nich atak! To wszystko wyjaśniało... trzeba było się pilnować w kontaktach z nim... chwila... jej siostra właśnie z nim gada! Szybko więc zaczęła ''biec'' w stronę Goździka, który to najpewniej nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia! Zwłaszcza, że im bliżej do nich podchodziła, to tym bardziej czuła zapach jakim pachniała jej mama... to coś był mądrzejsze niż myślała....
Gdy znalazła się już koło siostry, ta złapała ją pewnie za bark i lekko odsunęła ją do tyłu i zaraz szepnęła jej do ucha tak, że słyszeć ją mogła tylko ona... i nawet jeżeli ktoś chciał podsłuchać, to ta momentalnie przerwałaby swoje szeptanie.
– Slusaj siostla. To cios jest glozne.. sposz na to. – I dyskretnie wskazała na Bjallvara. – Glozne. – I zaraz też... wyciągnęła pewną puszkę bardzo interesującej cieczy, którą to pokazała siostrze i jej ton głosu wrócił do normalnego brzmienia. – Sluchal. Znalazlam to... i mysle ze to jest to samo, co ziolka taty. tylko jako woda! musimy to s-splawdzic. – Zaproponowała i gestem łapki zachęcała Świetlika żeby do nich podszedł... muszą omówić to na osobności.
: 31 lip 2020, 14:07
autor: Ruda Ciocia
Hohoho! Nie tylko kompani Infamii postanowili robić tutaj za obstawę – Pojawiła się również Mortadelka! Wielka, potężna biesica kroczyła przy prawym boku Heboga pilnując czy przypadkiem niczemu lub nikomu nie umyśli się go zaatakować. Pozwoliła mu jednak na swobodne poruszanie się bo.. No właśnie.
Mortadelka zwróciła uwagę na dwie Ziemiste samiczki. Normalnie niezbyt obchodziło ją jakiekolwiek dziecie które nie pochodziło z Plagi lecz te małe glizdy pachniały.. Znajomo. Biesica delikatnie zniżyła łeb, nabrała powietrza w płuca i.. Ryknęła w stronę dzieciątek, które kombinowały coś co niekoniecznie dostosowane było do ich wieku. Skąd w ogóle to wzięły?
– Puść to lepiej słodka! – usłyszała Brzoskwinka za sobą i nagle silny podmuch wiatru lekko zaburzył jej wizję, burząc gęstą grzywę na jej łbie. Podobnie było z Goździk, chociaż jeżeli chodzi o nią podmuch ten mógł jedynie lekko zaważyć na jej równowadze. Co ważniejsze jednak, wiatr ten był na tyle bezczelny by zwyczajnie skonfiskować małą puszkę smacznej cieczy! Gdy ślepia były w stanie już widzieć..
Burdig wylądował lekko, wprawiony po kilkudziesięciu księżycach doskonalenia swoich lotniczych zdolności nie miał problemu ze sprawnym lądowanie jak i również przechwyceniem tego, co według raportu Mortadelki było podejrzane w pisklęcych łapach. Motyle skrzydła złożyły się dopiero po chwili, gdy samiec odwrócił się do dzieciątek.. I cóż – Córki Basiora nie mogły nie dostrzec podobieństwa do Szarlatańskiej Obietnicy, patrząc po uszach, kształcie ślepi czy samej grzywie. Sam Piastun również szybko zwrócił uwagę na pewne podobieństwa, szczególnie u Brzoskwinki na co jedynie uśmiechnął się pod nosem, przeskakując wzrokiem po obu panienkach.
– Ahh pisklęta nie powinny posiadać takich rzeczy! Brzuszki by was po tym bolały! – zaświergolił dramatycznie, kiedy próbował tak na dobrą sprawę dojść do tego co to jest. Intensywny zapach przebijał się przez jeszcze zamkniętą puszkę, dedukcja więc nie trwała zbyt długo. Ta rodzina miała z pokolenia na pokolenie coraz większe skłonności do używek, to pewne – Samiec nie wiedział kto im to dał czy skąd w ogóle dostały się w ich łapki takie rzeczy ale
– Ojojoj będę zmuszony wam to teraz zabrać i oddać waszemu opiekunowi. Ale nie zostaniecie z pustymi łapkami! – wyszczerzył kły a potem wyciągnął z małej torby
coś co spokojnie można byłoby nosić na małym rogu – Bliźniacze narożnice znalazły się za pomocą maddary tuż przed małymi samiczkami a sam Chochlik mrugnął do nich ślepiem i podszedł do Strażnika. Bardzo ostentacyjnie położył on puszkę przed jego obliczem, spoglądając na niego z.. Zaciekawieniem.
– Dziękuje za zaproszenie, Proroku – odchrząknął a potem wyprostował się, spoglądając po zebranych młodzikach. Trzeba przyznać iż branie udziału w czymś takim było dla starego już nauczyciela bardzo ekscytujące i ciekawiło go czy zaproszeni zostali pozostali Piastuni. Miło gdyby zjawił się Poszept lub Rucze!
Póki co jednak siedział cicho i czekał na rozpoczęcie.
: 31 lip 2020, 14:56
autor: Bogini Piękna
Wezwanie na spotkanie od bogini? Nie może na nim zabraknąć Mango! Czym prędzej wyleciał z terenów Ziemi w towarzystwie cienistej GĘSI Jagódki i machając rytmicznie skrzydłami, zastanawiał się cóż takiego będą tam robić.
Droga przebiegła mu sprawnie i oglądając cel z góry, na szybko rozeznał się w obecnym smoczym gronie. Było parę pysków, których nie znał, ale znalazły się też takie, które dobrze kojarzył. Zatoczył łuk, rozglądając się za dogodnym lądowiskiem, lecz ostatecznie wylądował poza tłumem, nie chcąc kogoś zmiażdżyć przez brak wolnej przestrzeni.
Jednak nie zamierzał siadać na uboczy i od razu zaczął torować sobie drogę bliżej proroka. Z wysokości wypatrzył Zorzę, która przybyła otoczona Ognistą młodzieżą i nie bardzo miała miejsce obok siebie, co nie znaczy, iż nie zamierzał próbować się dosiąść.
Wpierw powitanie.
-Ahoj smoki wszystkich stad i każdego z osobna. Macie dzisiaj szczęście, bo oto możecie się nacieszyć obecnością mojej osoby. Soczystego Mango ze stada Ziemi – przedstawił się głośno wyraźnie i bez najmniejszego zawahania, mówiąc do wszystkich obecnych na raz. Posłał każdemu promienny uśmiech, po czym podszedł bardziej od przodu do znajomej smoczycy.
-Ahoj Zorzo, Aedal, młodsze smoki, których nie znam. Znajdzie się tu i trochę miejsca dla mnie? – przywitał się już cichszym głosem z Ognistymi, choć patrzył głównie na Rozkwitającą, którą znał najlepiej.
Jagódka w tym czasie wypatrzyła coś ciekawego i zamierzała to zbadać. Przemieniając się z GĘSI w kruka, wylądowała przed obliczem proroka i podskoczyła do puszki zabranej wcześniej od piskląt. Podskakując wokół przedmiotu, przyglądała się uważnie i zaczęła nawet dziobać, przesuwając ją coraz bardziej, jakby próbowała ją przewrócić i zobaczyć co się wtedy stanie.
: 31 lip 2020, 17:12
autor: Dziedzictwo Wojny
Trzeba przyznać, że "pasażer" znosił noszenie na grzbiecie ze stoickim spokojem. Co prawda pazurki wbiły się między łuski, żeby utrzymać się na grzbiecie Bjallvara, jednak nie szamotał się, nie wrzeszczał ani nie próbował zeskakiwać. Po prostu siedział z miną, która spokojnie można było nazwać "a rób co chcesz". w końcu czy miał jakikolwiek wpływ na to, co się z nim działo? Oczywiście poza spadnięciem z grzbietu Bjalla, gdy tylko niewiele starszy od niego pisklak usiadł.
Biała kulka poturlała się lekko obok skrzydeł "kolegi", nieporadnie gramoląc się na łapki. Zdążył zauważyć sylwetkę czegoś ogromnego, zwłaszcza ze swojego punktu widzenia, gdy zewsząd zaczęły zlatywać się inne cosie. Niektóre z cosiów zbliżały się nawet za bardzo, więc żeby nie zostać zdeptanym – znowu – przysunął się do boku Bjallvara. Cóż, cześć z cosiów była podobna do niego, z futerkiem i wszystkimi łapami. Ragan zaczął zastanawiać się, kto zabrał Bjallowi jego łapki i ogolił go na łyso, zostawiając jakiś twarde łuski zamiast miękkiego futerka.
Potem jego zmysły zostały nieprzyjemnie zalane falami nowych bodźców. Dziwne zapachy, inne niż jego i Bjallvara, nieprzyjemnie drażniące jego nozdrza wonią tej mokrej substancji, która zlepiła jego futerko i sprawiła, że było mu wcześniej zimno, zapachem czegoś, co mgliście skojarzył ze spalenizną oraz wonią... Cóż, ziemi, która przy upadku powłaziła mu do nosa. I na dodatek te wszystkie dźwięki! W większości nieznośnie wysokie i głośne, wypowiadane za szybko i wwiercające się w uszy. Aż położył je sobie na karku!
Nie umknęło mu jednak, że niektóre z przybyłych cosiów kiwały sobie głowami, cokolwiek to znaczyło, a jeszcze inne były z jakiegoś powodu ruchliwe. Bardzo ruchliwe. nie rozumiał, dlaczego. Obserwował je wielkimi oczami, zatrzymując wzrok na każdym z osobna, również na tych wielkich cosiach, które wydawały się nie pasować do całej reszty. Nie wiedząc, jak ma się zachować znów skopiował Bjallvara – zimne spojrzenie, które przy jego gabarytach i ogólnej puchowatości raczej nie robiło na nikim wrażenia.
Miał się nie oddalać? Nie miał zamiaru. Nie miał pojęcia, jak się zachować w takiej sytuacji, więc lepiej nie zachowywać się wcale.
: 31 lip 2020, 17:50
autor: Pikujący Upiór
Usłyszał podczas kolejnej podróży po obozie jakiś ciekawy głos, który ani trochę nie przypominał kogokolwiek z plagijczyków. Cóż to było? Co to za wezwanie młodych? Hebog nie zwlekał ani chwili dłużej i udał się w podróż po wolnych terenach, lecąc na Burku. Nigdy nie był na Skałach Pokoju, ale był na Błękitnych Skałkach. No cóż, czas poznać nowe miejsce.
Kiedy dotarł... UH cóż to za zaskoczenie! Nie spodziewał się, że przybędzie tutaj aż tyle smoków! Wszystkie do tego są młode! Tyle nieznajomych i to z różnych zakątków świata! Na szczęście byli tutaj i smoki z jego stada. Przez pierwsze uderzenia serca młody nawet się zawahał, bo naprawdę taka liczebność robiła na niego wrażenie.
Po chwili przedzierania się przez tłum pisklaków, ponownie odwrócił się do tatusia, po czym rzekł:
– A co tu się dzieje i... Kto to jest? – spytał i wskazał ruchem głowy na boga z Ziemi. Był bardzo nietypowy jak na smoka. A dokładniej to nie widział takich akcesoriów w życiu. Czy to przywódca? Chyba nie.
Potem rozejrzał się, chcąc zobaczyć, kto tu jeszcze przyszedł. Był jeszcze pisklak wywernowy z Plagi, którego widział na swojej ceremonii, czarodziejka i inny pisklak, którego nie kojarzył, ale też był północnym i duużo innych kolorowych smoków. Najbardziej w oczy jednak rzucał mu się czerwono-zielony smok z Ziemi, cały pewny w siebie i radosny. Od razy Hebogowi przypadł do gustu, ale jednocześnie chciało mu się go podrażnić, rzucając mu wyzwanie na walkę... ŻARTAMI! Bo dlaczego by nie, co? Mimo tego wolał tym razem odpuścić, nie ze względu na wiek, a na nieodpowiednie do tego miejsce i czas. Chociaż w sumie to czy kiedykolwiek to go powstrzymywało? W każdym bądź razie bardziej go obchodziło to, cóż to jest za zebranie dla młodych. Czy to coś w rodzaju ceremonii, czy co?
: 31 lip 2020, 19:01
autor: Wspomnienie Nocy
Życie pisklęcia okazało się ciekawsze, niż mógł się spodziewać. Urozmaicone było różnorodnymi atrakcjami, gdzie kolejną było spotkanie młodych. Pełnia zeskoczył z grzbietu rodziców, którzy go tu przynieśli i rozejrzał się wokół, dostrzegając mnóstwo różnobarwnych i obcych smoków. Nie odczuwał strachu czy obaw, jedynie ciekawość oraz podekscytowanie. Omiótł wzrokiem Strażnika Gwiazd oraz resztę smoków, wyglądających na zdecydowanie dorosłych, lecz jego niebiesko-zielone ślepia zatrzymały się na Soczystym Kolcu, kolorowym smoku, który wydawał się najśmielszy i najgłośniejszy.
– Heej – przywitał się z samcem, zaciekawiony jego osobą. Jego oraz smoków, które siedziały obok niego i którym też kiwnął łebkiem w ramach przywitania. – Pełnia jestem, ze stada wody! Aleś ty kolorowy. Wszyscy ze stada ziemi tacy są? – ostatnie zdanie powiedział już głównie do Soczystego, przy którym sam wyglądał bardzo przeciętnie: jego samego zdobiła jedynie biel upstrzona czarnymi kreskami oraz cętkami.
: 31 lip 2020, 21:28
autor: Poszept Nocy
Na Skały Pokoju przybył również zaproszony Piastun Ognia. Niespiesznym krokiem zbliżył się do zebranej już całkiem sporej grupy, a po jego bokach kroczyły dwie białe gryfice. Jasne bestie z widocznym zainteresowaniem oglądały pisklęta, ciesząc się z ich towarzystwa, ale przede wszystkim wspierały swojego smoka. Akaer wciąż był słaby fizycznie, o psychicznym zdrowiu nie wspominając, choć to skrywało się pod wyrazem spokoju wymalowanym na jego pysku. Ciemną pierś zdobił czerwony krzyż z krótkiego futra, a jego ruchy były – choć pełne swego rodzaju gracji – niespieszne i oszczędne.
Rozejrzał się krótko, mając nadzieję że pojawi się więcej piskląt Ognia. Nie został poproszony o przyprowadzenie żadnego, więc jedynie zerkał czujnie i czuwał na młode Płomyki. Powitał Burdiga, Strażnika Gwiazd, Spisaną Łuskę i Rozkwitającą Łuskę ruchem łba i usiadł wygodnie z boku. Na moment zawiesił spojrzenie srebrnych ślepi na białym maluchu niewątpliwie należącym do Plagi. To ubarwienie... Kolory niemalże kropla w kroplę. Czy Rakta pozostawiła po sobie jeszcze jaja z ich miotu? Czy zwykły zbieg okoliczności? W końcu ani ona, ani Villiar futra nie posiadali. Uśmiechnął się delikatnie do przyszłych potężnych Plagusów i powrócił do wodzenia spojrzeniem po zebranych, oglądając zachowania piskląt. Choć jego myśli pozostawały nieco dalej.
Gryfice położyły się po obu stronach Piastuna Ognia, ostentacyjnie odsłaniając miękkie brzuchy. Zarówno Brzask jak i Jutrzenka strzegły swojego smoka, ale jednocześnie uwielbiały pisklęta i wyraźnie pokazywały, że nie miałyby nic przeciwko smoczym łapeczkom na swych bokach.
: 31 lip 2020, 22:45
autor: Szelest Kroków
Nie spodziewał się wezwania. Właściwie życie zaskakiwało go niemalże na każdym kroku – najpierw wyprawa do świątyni, a później... Coś takiego. I, jak się okazało, nie był jedynym, bowiem i jego rodzeństwo otrzymało wiadomość, nawet to starsze. Zareagował na to wszystko z entuzjazmem, chętnie wskakując na grzbiet jednego z rodziców. Podróż była równie długa, jak ta do świątyni. Wiercił się niesamowicie, kręcił i nie potrafił doczekać do przybycia na miejsce. A kiedy już przybyli – jego oczom ukazało się pełno smoków. Głównie młodych, ale znajdowały się też starsze, o wiele starsze. Zeskoczył za bratem, żegnając się szybko z rodzicami, by zaraz zapomnieć o ich istnieniu. Podreptał za Pełnią, który podszedł do Soczystego Kolca.
— Jaaa, cześć, Szakłak jestem. Patrz, nawet Zorza nie jest taki kolorowy — przedstawił się, by zaraz szybko przejść do konspiracyjnego szeptu skierowanego w stronę brata. I ani trochę nie obchodziło go, że samczyk z Ziemi i tak go pewnie słyszał. Klapnął tyłkiem na ziemię. — Ej, a wiesz co tu się będzie działo? — zapytał już głośniej nowego dużego kolegi, po którym oczekiwał większego rozeznania w temacie. Rozejrzał się dookoła. Dostrzegł, że oprócz smoków pojawiali się także kompani, na co zareagował zaskoczonym spojrzeniem. I co, że ich rodzice dawali im kompanów, a oni teraz mieli tu tak siedzieć bez Hedwigi i Bójki? Chyba będzie musiał rozmówić się z rodzicami.
: 31 lip 2020, 23:28
autor: Zorza.
Zorza lubił przebywać na grzbiecie taty od kiedy raz tego spróbował i teraz chętnie na niego wskakiwał... choć ze schodzeniem było trudniej. Na dodatek całą drogę Szakłak wiercił się tuż przed nim i czasem szturchał go zadkiem. Różowo-niebieski smoczek miał ochotę ugryźć go w ogon, by przestał. Powstrzymał się jednak, bo nie chciał zachowywać się niegrzecznie przy rodzicach, szczególnie przy tacie.
Obecność wielu smoków nieco go przytłoczyła, co widać było po minie na jego pyszczku, która sprawiała wrażenie jeszcze bardziej naburmuszonej. Mimo to gdzieś w środku obudziła się ciekawość, dlaczego zostali tu przyniesieni. Ufał rodzicom, na pewno nie zostawiliby ich w jakimś... niebezpiecznym miejscu. Położył długie uszy po sobie, niepewnie zeskakując z grzbietu taty i zerknął na Żabę, a następnie zorientował się, że większość braci zostawiła go w tyle. Nie chcąc zostawać sam nadgonił Szakłaka i Pełnie, decydując się orbitować gdzieś w ich okolicy i nie oddalać za bardzo. Przy okazji rozejrzał się po smokach i różnych dziwnych stworzeniach które wypełniały otoczenie. Stosunkowo szybko dostrzegł siostrę, Chaotyczną Łuskę. Poza nią nie wiedział które smoki skąd były, ani kim był ten, przed którym wszyscy się zbierali. Wyglądał trochę jak kora drzewa.
Odwrócił głowę ku bratu, gdy usłyszał swoje imię. Dopiero wtedy się zorientował, że rodzeństwo rozmawiało z jakimś kolorowym smokiem. Zorza spojrzał na niego niechętnie, a następnie na swoje skrzydła, na których powoli pojawiał się kolor zielonkawy, różowawy oraz dziwne blade punkciki. Niechętnie przyznał w duchu, że faktycznie obcy smok był bardziej kolory. Nawet bardzo ładny w oczach młodzika. Nie powiedział jednak tego na głos, zamiast tego dalej wyglądając jakby połknął coś wyjątkowo gorzkiego. Trudno powiedzieć czy celowo robił taką minę, czy to jego puchate brwi nad oczami dawały taki efekt.