Zamącony Błysk pisze:PŁYWANIE
Wyobraź sobie, że znajdujesz się na samym środku bezkresnego oceanu. Wokół nie widać żadnego lądu, ani niebezpieczeństwa. Jesteś tylko ty. Niesiony przez niskie, spokojne, rytmiczne fale. Dryfujesz. Nie musisz nic robić, by utrzymać się na powierzchni. Rozkładasz skrzydła, jeśli je masz, dla większej pewności utrzymania się na powierzchni.
Przez kolejne dziesiątki, setki uderzeń serca nic się nie dzieje. Jesteś skazany na łaskę wszechobecnej wody.
Ale czy na pewno?
Uspokój oddech. Nie ma co panikować. Tu i tak nikt cię nie usłyszy. Skup się na swoich łapach. Zacznij nimi ruszać, nie ważne w jaki sposób. Poczuj na własnej łusce, czy własnym futrze, jaki woda stawia im opór. W jaki sposób zachowuje się Twoje ciało pod jej wpływem. Zauważ, że z każdym, dowolnym ruchem, obracasz się lub poruszasz w jakimś kierunku. Wyłap ruchy, które najefektywniej pchają Cię do przodu. Nim się obejrzysz, twoje łapy zaczną instynktownie, na przemian, podnosić się, wypychać w przód, by następnie zapętlić cykl jak najmocniejszym odepchnięciem cieczy za siebie. Jeśli masz błony, skorzystaj z nich. Rozłóż szeroko palce w trakcie wypychania ciała do przodu. Jeśli nie, nic nie szkodzi. Odpychając się, złóż palce. Też uformują spójną całość. Ćwicz rytm, nie przestawaj się napędzać. Pamiętaj o równie rytmicznym oddechu. To on nie pozwoli twojemu ciału i opaść z sił po chwili wysiłku, i opaść teraz i później na samo dno.
Niektórzy z was jednak nie poczują jeszcze tej prędkości. Jeśli miałeś rozłożone skrzydła, spróbuj je teraz powoli złożyć. Poczujesz, że przyspieszasz, ale jednocześnie, że Twoje ciało opada coraz niżej. Wykorzystaj nabytą już wiedzę, i zamiast odpychać się tylko do tyłu, kieruj wypychany strumień wody bardziej pod siebie. Od razu lepiej, czyż nie? Gdy poczujesz, że wszystko już załapałeś, dodaj do puli napędzających cię kończyn ogon. Machaj nim tak, jak ruszają się fale. Góra, dół. Góra, dół. Spokojnie. Rytmicznie. Wpadnij w trans.
Przez kolejne dziesiątki, setki uderzeń serca płyniesz wciąż naprzód. To już jakiś postęp. Przyzwyczaiłeś się przez ten czas do poruszania się w wodzie. Już wiesz, jak działa, jak reaguje na każdy twój ruch.
Wykorzystaj tą wiedzę, albowiem zza horyzontu, po twojej lewej, twym ślepiom ukazał się ląd, do którego zmierzasz. Nie dopłyniesz do niego, płynąc prosto. Zacznij więc od delikatnego przechylenia się w stronę, w którą zamierzasz skręcić. Poźniej dodaj do tego wypychanie wody bardziej na swoje prawo, niż za siebie. Na koniec wykrzyw swe smocze ciało w lekki łuk skierowany w lewo. Od łba po sam koniuszek ogona. Jeśli chcesz zakręcić jeszcze ostrzej, możesz nawet delikatnie rozłożyć skrzydło po wewnętrznej stronie Twego ciała-łuku, lecz nie zapomnij go potem znów złożyć.
No dobrze, skręciłeś, ale co się dzieje? Prąd zniósł Cię zbyt bardzo na lewo, i teraz ląd masz po swojej prawej. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, byś zrobił dokładnie to samo, tylko w drugą stronę. Może to być pierw mylące, lecz przecież nic Cię nie goni...
...Prawda?
Przez kolejne dziesiątki, setki uderzeń serca płyniesz w stronę lądu, ciągle korygując swój kierunek. Jest coraz lepiej, już możesz dokładnie dostrzec swój upragniony cel. Jednak nagle, gdzieś z tyłu głowy czujesz, że coś tu jest nie tak... Ktoś za Tobą leci. Zbliża się, i to bardzo szybko. Twój największy koszmar. Nie oglądaj się za siebie, schowaj się. Weź głęboki wdech, jeśli nie potrafisz oddychać pod wodą i zanurkuj.
Nie wiesz, jak to się robi? To proste. Przestań na moment machać łapami. Podnieś swój przód z łbem lekko w górę, a później opuść go na taflę wody, zginając się w dół. Użył przednich łap, wypychając wodę za siebie, czyli w tym przypadku w stronę powierzchni, i z postępem zanurzania się Twego ciała dodaj do tego faliste ruchy tułowia. Kontynuuj ruchy, dopóki cały nie zanurzysz się w swym oceanie. Pod żadnym pozorem nie rozluźniaj skrzydeł, one tylko przeszkadzają. Trzymaj je przy sobie i zanurzaj się dalej, płyń w stronę ciemności. Ciemności, która jest twoim drugim obliczem...
Eugh, wybacz, za rozkojarzenie. Więc jesteś pod wodą. Dopiero teraz w całości doświadczasz tego, co ta życiodajna ciecz robi z twymi ruchami mięśni. Ruszałeś w niej łapami przez tak długo, więc instynktownie, bez żadnych problemów, będziesz już w stanie domyślić się, w jaki sposób ruszyć jaką łapą, aby popłynąć w obranym przez siebie kierunku. Możesz płynąć tu tak samo, jak na powierzchni, lecz to właśnie tu możesz również i w pełni wykorzystać ruchy swojego torsu i ogona. Możesz wykorzystać wszystkie błony, w jakie wyposażyła Cię natura. Śmiało, tutaj nic Cię nie powstrzymuje.
Och, chwila, no tak, powietrze. Nie wszyscy potrafią oddychać pod wodą. Jednak to żaden problem. Twój Koszmar dawno już odleciał, nie widział Cię...
Chyba...
Cóż, jeden sposób, aby się przekonać. Nie muszę już tłumaczyć, w jaki sposób się wynurzyć. Jeśli do tej pory nie zapoznałeś się z poruszaniem w wodzie, nie nauczysz się pływać.
No dobrze, jesteśmy z powrotem na powierzchni, sami ze sobą, a ląd jest na prawdę blisko. Postarajmy się dopłynąć tam jak najszybciej, aby nie być narażonym na Jego kolejne ataki.
Spójrz na mnie, jestem u Twego boku. Rób to, co Ja. Patrz, wyciągnę obie przednie łapy nad wodę, do przodu, zanurzę cały swój przód, odepchnę się nimi na raz, pociągając za sobą całe ciało, a ogon pójdzie w ślad za nim. Zaangażuj w ruch swój tors wraz z całym ogonem. Powtórz to. Kontynuuj. Wyobraź sobie, że jesteś... Wydrą. Delfinem z łapami. Falą. Cały poruszasz się, jak fala. Od razu szybciej. Poćwicz jeszcze, im szybciej załapiesz, tym szybciej dopłyniesz do brzegu.
Przez kolejne dziesiątki, setki uderzeń serca zbliżasz się do kresu morskiej wędrówki. Zmęczenie boli, ale niedługo zaznasz odpoczynku. Już widzisz piaszczystą plażę, nawet stos drewna w formie przygotowanego ogniska, perspektywę ogrzania się i relaksu...
Dobrze.
Zasłużyłeś sobie na to.
Wyjdź na brzeg, podejdź do ogniska. Ja rozpalę.
Skorzystaj z tej chwili, by przy dźwięku morskich fal, na spokojnie, uporządkować w swoim łbie wiedzę, którą właśnie nabyłeś. Wędrówkę, którą do tej pory przebyłeś. Przed tobą jeszcze długa droga. Droga przez taki sam ocean życia. Jednak dalej musisz radzić sobie sam. Ja już do niczego nie jestem Ci potrzebny.
Eskalacja Konfliktu pisze:KAMUFLAŻ
Smok jest jednym z niewielu znanych drapieżników, które potrafią być dodatkowo zabójcze i nieprzewidywalne. Większość zwierząt korzysta z naturalnych predyspozycji do ataku z zaskoczenia, ale co ma zrobić smok, którego barwa łusek alarmuje o jego obecności cały las, całą równinę i wszystkie szczyty gór? Odpowiedź jest prosta: kamuflaż.
Być może wolisz używać do tego maddary, a może wręcz chcesz jej unikać. Zasada jest jednak zawsze ta sama: wykorzystuj to, co cię otacza. Dzięki maddarze musisz tylko się skupić i chcieć wyglądać jak pobliskie drzewa czy ich liście, ale używając własnych sił do nakładania kamuflażu musisz niestety zebrać to, co pod łapą. Wszystko ma znaczenie. Zapach, wygląd, wielkość. Zwierzyna nie ucieknie od ciebie jeżeli nałożysz na siebie zapachy typowo leśne, ale gdy przesadzisz i zamaskujesz się zbyt zmyślnie, zaalarmujesz ją. W końcu dlaczego w lesie miałaby poczuć coś, co należy do biomu pustyni...?
Bazując na zręcznych ruchach łap, nie zapomnij o używaniu głowy. Nie przesadzaj z ilością nałożonego błota czy liści – mogą cię zdradzić. Nie chciałbyś przecież, aby twój kamuflaż cię wydał bo zbyt duża warstwa roślin szeleści podczas twoich ruchów. Albo ściekające po barkach błoto kapie na ziemię, co również nie jest ciche. Umiar. We wszystkim. Ostrożnie i skrupulatnie rozprowadzaj błoto po łuskach. Zasłaniaj tylko te części ciała, które najbardziej są widoczne – nie ma potrzeby zakrywać tego, co natura zakryła sama dając ci odpowiednie barwy. Gdy już oszukasz wzrok przeciwnika bądź ofiary, pamiętaj o jego nosie. Smoki pachną specyficznie, jak każdy drapieżnik. Dobierając elementy otoczenia na swój kamuflaż, pamiętaj aby ze sobą współgrały. Nie mieszaj za dużej ilości wilgotnego, lepkiego błota ze świeżymi listkami, gdy chcesz zamaskować się w lesie – będziesz cuchnąc jak bagno, a nawet sarna potrafi odróżniać las od mokradła.
A maddara? Cóż... zasada jest ta sama. Nie musisz po prostu przejmować się wysiłkiem fizycznym, ale kto powiedział, że twory magiczne nie męczą ich użytkownika? Gdy przepracujesz głowę, ciało także wiotczeje. Umiar.