Strona 41 z 42
Kanion Szeptów
: 23 wrz 2024, 1:58
autor: Laryssa
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zastrzygła uszami, w pierwszej chwili zamierając w miejscu, a wręcz kuląc się w sobie. Uszy opadły, a sama poczuła, jak część z włosów staje dęba. Co to było? Jakaś
bestia? Usłyszała echo jakiegoś odgłosu, jakiegoś... brzdęku?
Trochę jak u wuja.
Huh? Bardzo dziwne skojarzenie, ale... w sumie to tak. Ten dźwięk mógł dać takie wrażenie. Jej brzuch mówił jej jednak, że to może być coś potencjalnie bardzo groźnego, wspomniana już
bestia! Nie mogła więc tego zignorować. Przełknęła ślinę, obracając głowę, nasłuchując źródła dźwięku raz jeszcze. Musiała zorientować się, skąd dokładnie podchodzi, aby wiedzieć, w którą stronę powinna czmychnąć.
Jej oczy rozszerzyły się na widok sylwetki. Cień lasu nieco ją przysłaniał, toteż zadrżała, lecz po wyjrzeniu zza krzaka w zaskakującym przypływie brawury ujrzała coś na wzór, hm, obozu? Jej uszy uniosły się, lekko niepewne, ale do góry. Przekrzywiła głowę. To zdecydowanie był ktoś znający smoczą mowę. Czy jednak smok? Mogła jedynie się domyślać. Utrzymując bezpieczny dystans, oceniła to, co widzi. Garnki. To musiał być ten dźwięk, prawda? Ucieszyło ją jednak w głębi duszy, że JAKAŚ kolebka cywilizacji istnieje w tym lesie. Ba, ogółem, w Wolnych Stadach! Kręciła się przez chwilę, nie potrafiąc sobie znaleźć odpowiedniego miejsca do stania. Wyglądała na nieco skrępowaną. Przeczesała szponami włosy.
–
Kompotu? Jakiego kompotu? – dopytała machinalnie, mrugając zaskoczona. Czyżby rozmówca miał pożywienie? Hmm... –
Jestem Laryssa i, uhm, nie pochodzę stąd –
i ty prawdopodobnie też nie, oceniła. Nie, żeby widziała jakoś specjalnie dużo smoków stąd, rzecz jasna. Nie wyglądała jednak na kogoś ze stad. Nie pachniała nimi nawet. Aczkolwiek mogła się mylić. –
Nie zaszłam na tereny stad przez przypadek, prawda? – zapytała szybko, nim tamta odpowiedziała, robiąc duże oczy. Była pewna, że poczuje intensywny zapach, ale co jeśli jakimś cudem akurat trafiła na mniej pachnący fragment terenów? Psiakrew. Wolała dopytać.
Prip
Kanion Szeptów
: 29 wrz 2024, 19:14
autor: Prip
Prip zareagowała entuzjastycznie na nową nieznajomą! Która to najwyraźniej również nie była tutejsza. Nie zwracała jednak na to uwagi! Dla rajskiej liczył się sam fakt, że mogła zapoznać się z kimś nowym. Zawsze wprawiało ją w niesamowitą fascynacje. Przede wszystkim dlatego, że tutejsze smoki nawet jeżeli serdeczne wciąż były jedynie tubylcami. Dodatkowo podzielonymi.... brakowało jej tej jedności jaką dawał Monolit. Tak jakby tutejsze złe moce nawet nie próbowały zwodniczo scalić wszystkiego w jedno. Jeden silny kult był lepszy niż kilka mniejszych... słabych. Monolit w życiu nie pozwoliłby na takie marnowanie potencjału!
– Śliwkowy. – Powiedziała nieznajomej. – Dobry. Zdrowy. Ty chuda! Musieć dużo jeść. By zdrowa i silna. – Powiedziała czym prędzej prowadząc Larysse do swojego namiotu. – Dobrze jest. Nie stada. Dom Prip. – Zaraz potem zatrzymała się i bezemocjonalnym maskowym wzrokiem spojrzała na oczy samotniczki. – Zapomnieć! Eto ja Prip! L-L-Larasarysa! Dobre imię. Dobre. – Powiedziała z uznaniem. Na dodatek pokiwała na to pyskiem. – Usiedz.... siedzec.... uuuu.... usiondzonc. – wskazała na poduszki leżące bez ładu i składu na ziemi. – Brudno. Ja wiem. Wiem. Ja nie gości... spodziewać. – Powiedziała chowając co większe tumany brudu pod dywan. – Pełno ziemia tutaj. –
Laryssa
Kanion Szeptów
: 03 paź 2024, 19:06
autor: Laryssa
Laryssa średnio widziała jej entuzjazm. Zapał? A i owszem, w przygotowywaniu kompotu, lecz po samej mimice... cóż. Nachyliła się, przyglądając się jej posturze, kiedy ta krzątała się po swoim namiocie i pokazywała jej najwyraźniej swój obóz. Jej głowa. Czerń, czerwień, biel, zieleń, szarość, mogłaby wymieniać jeszcze dokładniejsze odcienie w nieskończoność.
Maska.
Och! Zastrzygła uszami, sama siebie wprowadzając w lekkie zaskoczenie. Przyjrzała się jej dokładniej, kiedy odwróciła się, by łamanym ogólnosmoczym powiedzieć o sobie coś więcej. Maska... faktycznie. Nie wiedziała, czemu w pierwszej chwili kompletnie ta myśl śmignęła jej koło nosa. Nieźle, wewnętrzny krytyku!
...
T-tak czy inaczej! Przekrzywiła lekko głowę, a część jej niezwiązanych włosów opadła zgodnie z kątem nachylenia na jej szyję. Wykrzywiła pysk w małe 'o', słysząc jej słowa. Pokiwała powoli głową, pysk ukrywając pod własną maską: uśmiechu.
– To... świetnie – przełknęła ślinę, niepewna, czym jest śliwka. Może nie znała tego po prostu pod tą nazwą albo nie rosło w jej rodzinnym domu nic przypominającego tę rzecz? Musiałaby zobaczyć sam owoc, aby to prawidłowo ocenić. – Dom Prip? Tutaj? – upewniła się, wskazując zaokrąglonym szponem. – A Prip mieszka sama, tak? – dopytała po chwili, lustrując ją uważnie wzrokiem.
Prawdziwa okazja.
Ano, ba! Jej serce aż drgnęło na samą myśl. Złączyła ze sobą łapy. Tak się podekscytowała, że nawet nie zauważyła błędu, z jakim Prip wypowiedziała jej imię. Niezbyt widziało jej się mieszkać w jakiejś zatęchłej jaskini, ale jeśli uda się przekonać Prip, by użyczyła jej miejsca lub nawet samego namiotu? Jakby umiała je wytwarzać, to by było świetne! Co prawda u niej z tego nie korzystano, ale nietrudno było domyśleć się czym był, doprawdy. Kiedy byli na pielgrzymce to sami potrafili robić sobie tymczasowe szałasy.
– Usiądę – uśmiechnęła się szeroko, grzecznie zajmując miejsce. – To nic – machnęła łapą szybko, rozglądając się po jej przedmiotach. – Długo już tu mieszkasz? – zainteresowała się grzecznie.
Prip
Kanion Szeptów
: 17 paź 2024, 20:30
autor: Prip
Prip raziła w te i we te, próbując ogarnąć nieco syf. – Da. Prip sama. – Odpowiedziała smoczycy. – Ale ja nie sama. Wielki Monolit jest ze mną. On paczy. On słucha. – Powiedziała wskazując łapą w górę. Co prawda wskazywała aktualnie na dach namiotu, ale jej intencje były skierowane ku nieboskłonowi! – Wielki Monolicie! Po-pogobosłaj Larasysie! Dobry smok. Musi zdrowy być. Samca zdobyć! – Szybko pokiwała głową na znak zapieczętowania błogosławieństwa! W końcu była kapłanem!
– Ja tu długo być. Ale ja nie stąd. Ja kapłan Wielkiego Monolitu! Z daleka. Bardzo daleka! Ja nieść słowo. – Powiedziała z dumą. Zaraz potem butelka białego płynu wypadła z jej torby. Rajska szybko chwyciła butelkę, obserwując ją z każdej strony. – Of. Całe. Szkoda zmarnować. – Powiedziała odkładając ją na mały stoliczek. Zaraz potem do niewielkich kubeczków nalała śliwkowego kompotu. – Kompot. Dobry. – Powiedziała wręczając samicy jeden z kubków.
Laryssa
Kanion Szeptów
: 24 paź 2024, 8:54
autor: Laryssa
Rozwarła szerzej oczy, przysłuchując się temu, co starsza smoczyca zaczęła mówić z na wpół otwartym pyskiem, jakby chciała coś rzec, lecz nawet nie wiedziała co. Monolit? Przez jej ciało przeszedł lekki dreszcz. Te ubrania, te słowa... coś w jej głowie kliknęło. Czy ona przypadkirm gdzieś kiedyś nie słyszała jakichś plotek o... kulcie? Nie była pewna. Ale jeśli Erranna... nie. Nie przypominała sobie nic o Monolicie, chyba. Tak jej się przynajmniej wydawało.
Zarumieniła się pod futerkiem, całe szczęście niewidocznie. Zignorowała całkowicie poprzednie myśli, choć nie ukrywała; nadal gdzieś tam w niej siedziały i dręczyły swoją tajemnicą.
– O-och. Nie, nie, ja już jestem oddana, uh. Samcowi – zamachała łapami na boki, dodatkowo kręcąc głową w te same kierunki na mocne zaprzeczenie. Na jej pysku zagościł przepraszający, delikatny uśmiech. – Właściwie to Larimarowi, ale, uhm, póki co nie jest dostatecznie zadowolony z mojej służby, aby mnie przyjąć w swoje ramiona – wyjaśniła szybko.
Na Czcigodnego. Czy ona zdawała sobie sprawę co właśnie wyszło z jej głupiego, paplającego bzdury języka?
...och. Mimochodem uniosła łapę, jak gdyby zasłonięcie pyska cokolwiek w tym momencie miało dać. Wyglądała na speszoną, uciekając wzrokiem. – Dziękuję. T-też jestem kapłanką, ale L-larimara. Prawie – przyjęła z wdzięcznością kubek, ciesząc się z że może skupić swoje zmysły na czynnikach rozpraszających jej myśli, takich jak (auć!) gorący kubek czy zapach śliwek. – Przeszkadzałoby ci, gdybym ci czasem potowarzyszyła? T-tak wiesz. Na stałe – dopytała znacznie ciszej, rozglądając się jeszcze raz dookoła. Było tu całkiem przytulnie, nawet pomimo ciemnych leśnych gęstwin.
Prip
Kanion Szeptów
: 12 lis 2024, 22:25
autor: Prip
Prip przekręciła głowę ze zdziwienia. Jak to niezadowolony z jej służby! Tak nie mogło być! Co to za bzdury! Prip aż się cała nastroszyła! Szybko pokręciła głową z niezadowolenia. – Gubi samiec! Gupi! Jako to nie dowolony. Bzdura! – Powiedziała obejmując Larysse(oczywiście jeżeli ta jej na to pozwoliła). – Ty Gorąca. Młoda. Dobre silne ciało. On gupi. On ślepy. – Dwa razy uderzyła w znajdujący się niedaleko stół. – Ja nie zgadzać się. Ty dobra. Ja czuć i widzeć. Monolit też. Widzi. Zdumiewa. Ale nie martwić się. Prip cieszyć się z bycia tutaj. Może przychodzić. Zostać ile chce. Dom Prip to dom La... La... Larasarasaryski! – Zaraz potem wystrzeliła przed siebie. Chwyciła porozrzucane koce oraz poduszki, które to zebrała w jednym z rogów namiotu. Staranie ułożyła z nich posłanie. Dbając, aby było jak najlepiej. – Tutaj może spać. Miekko. Dobrze. – Zaraz potem wskazała na ognisko. – Gdy chcieć pić gorące. Zapali. Podgrzeje. Prip pomoże. Da. – Zaraz potem szybko zaklaskała. – Monolit! Dziękować i cieszyć. Zesłać dobrego smoka. Ja dbać. Opiekować. Twoja wola Monolicie. Za Monolit. Za monolit! – Rozpaliła jakieś kadzidło rozpraszając przyjemny zapach palonego ziela po namiocie. Zaraz potem sama wróciła do stołu, wpatrując się w różowo-biała samice.
Laryssa
Kanion Szeptów
: 23 lis 2024, 22:54
autor: Laryssa
Nie uciekło jej zmarszczenie się materiału płaszcza starszej smoczycy, choć nie rozumiała, co powinien ów szelest oznaczać. Jej uszy nieco oklapły, a sama mimochodem cofnęła lekko głowę, rozszerzając oczy na tak niespodziewaną reakcję. Głos na dobrą chwilę ugrzązł jej w gardle, nim pokręciła głową, słuchając jej dalej. I nie dowierzając. I rumieniąc się lekko pod futerkiem.
– To... to nieprawda – bąknęła tylko, wciągając ciężko powietrze przez nozdrza i uciekając wzrokiem. Zmarszczyła brwi. – Nie, Larimar ma powód. Zawsze ma. Jest dobry i wspaniały. Jest istotą idealną. To zrozumiałe, że oczekuje ode mnie poprawy. A-ale... dziękuję – wymamrotała nieśmiało, spuszczając wzrok na łapy, które smyrały trawę pod nimi.
Obserwowała ukradkiem to, co Prip robiła, starając się nie przyglądać jej tak wprost, na totalnego bezczela. Drgnęła na zapach i widok kadzidła.
– Też używaliśmy kadzidła. Czasami – wspomniała, sama nie wiedząc czemu. Otrząsnęła się, posyłając Prip nieśmiały uśmiech. – Dziękuję, że mnie przyjęłaś. Nie każdy zrobiłby to z taką miłą chęcią jak ty. Jestem ci dozgonnie wdzięczna. Czuj się zaproszona przybyć do mojego ludu razem ze mną kiedyś – zaproponowała, odkładając swoją ciężką torbę na przygotowanym przez ubraną kapłankę posłaniu. Zawahała się dłuższą chwilę, lecz ostatecznie sięgnęła głęboko do jednego z bagaży, wyciągając ostrożnie, z czułością, pewien drewniany przedmiot.
– Nie wiem, w jaki sposób mogłabym się odwdzięczyć. Mam tu parę rzeczy, ale u nas, na pielgrzymce, moją główną rolą było granie. Najwięcej zdarzyło mi się na lirze – wyjaśniła, tuląc wspomniany przedmiot do puchatej piersi i wzdychając ciężko, z dziwną, chwilową nieobecnością błądzącą w ślepiach. Minęła dłuższa chwila, nim ostatecznie jej wzrok ponownie spoczął na Prip. Kryło się w nim coś, jakieś wspomnienie. Coś wyraźnie bolesnego. Na jej widok jednak ta iskierka w oczach zamgliła się porządnie, nie pokazując już nic konkretnego poza wdzięcznością.
Prip
Kanion Szeptów
: 01 gru 2024, 0:03
autor: Prip
Istotą idealną? Co za nonsens! Wyłącznie wielki Monolit może mianować się tym określeniem, a poprzez wiarę i on nas uczyni istotami idealnymi, kiedy to zasiądziemy w jego obecności. Ten cały Larimar brzmiał na jakiegoś manipulanta, którego ciągle było mało! Ona się już do niego przejdzie. Wygada mu jego okropne zachowanie.
– Jak go spotka. Ja mu powiedzieć. Ty wiara w siebie! – Powiedziała kładąc jedną z łap na jej barku. – Gdzie on? Gdzie go spotka? – Zapytała będąc gotowa na wszystko. Dopóki był z nią Monolit, to niczego się nie bała.
Rajska przyglądała się towarzyszce, kiedy ta wyciągała drewniany instrument. Zauważyła, że ta wiąże z nim jakieś głębokie wspomnienia, a tak przynajmniej wywnioskowała z zachowania samicy, które nawet jeżeli krótkie, to nie umknęło uwadze rajskiej. – Odwiedzić twoje strony. Nawet razem z tobą. – Powiedziała dobrodusznie. – Ja ci pokazać dom Monolitu! Tylko nie chodzić sama. Inni nie lubić obcych bez kapłan. – Dodając przybliżając się do samotniczki. – A ty może coś grać? Ja posłuchać. – Zaproponowała przybliżając się jeszcze bardziej, lustrując laryse swoimi maskowymi paczajkami. – U mnie też ludzie grają. Fajne pieśni. Ja nie pamiętać słów, ale lubić. – Mówić to już stykała się swoim płaszczem z bokiem Larysy. – Ja się przytulać do ludzie. Oni grać. Śmiać. I pić. Dużo pić. Przytulanie dobre. Też chcieć?– Zaproponowała podnosząc swój boczny płaszcz w góre, tak aby można było się pod nim schować. – Ja tak robić jak być bardzo zimno. U mnie w dom zimno. Bardzo. – Generalnie Prip nalegałaby na przytulasa, ale nie jakoś nachalnie.
Laryssa
Kanion Szeptów
: 05 sty 2025, 11:32
autor: Udany Połów
Zdawałoby się, że skoro już przychodził do Prip to powinien wiedzieć jak doń dotrzeć. Tymczasem kiedy przemierzał brzegiem rzeki wiodącej przez Kanion miał wrażenie, że się pogubił. Tyle było tu roślinności okrytej przez śnieg, że nic nie przypominało tego do czego wcześniej przybywał w porze bez śniegu. Kierował się pamięcią, wrażeniem, iż kojarzy. W istocie jednak więcej podpowiedział mu zapach dymu i rajskiej.
– Dzień dobry, Prip! – rzucił, kiedy w końcu połapał się, że dotarł przed jej obóz. Nie wiedział czy ją zastał, dlatego liczył, że jej odpowiedź lub jej brak rozjaśni mu tę kwestię.
Kanion Szeptów
: 05 sty 2025, 19:13
autor: Prip
Prip jak najbardziej znajdowała się w namiocie, a raczej obok swojego namiotu! Z pogodnym okrzykiem odpowiedziała Udanemu – Dzień Dobry, Dobrobyt! – Znajdowała się obok wejścia trzymając w łapkach spory kawałek kory, który to był cały we śniegu. Widać było, że w połowa przestrzeni wokół namiotu jest odśnieżona, co widać było poprzez dużą zaspę. Sama Rajska jednak nie czekała, wbiła korę prosto w zaspę, aby zaraz czmychnąć do zakrytego płachtą wejścia. – Wchodzi wchodzi. Zimno. W środku ciepło. Ogrzać się musi. – Pogodnym głosem zapraszała do środka, gdzie walały się koce i poduszki. Gdyby Połów zdecydowałby się wejść, mógłby się tutaj mocno rozgościć. Prip przytachała gdzieś walający się stolik, który to umieściła przed samcem, na którym to również znalazły się metalowe kubki.
– Opowiadajta co u was. Dobrze? –
Udany Połów
Kanion Szeptów
: 12 sty 2025, 11:00
autor: Udany Połów
Udany bardzo ucieszył się, kiedy dojrzał Prip. Momentalnie na jego pysk powrócił uśmiech, zaś wraz z zaproszeniem podążył za rajską do jej namiotu. Czuł u niej, że mógł się rozgościć, temu choć nie było mu bardzo zimno, z przyjemnością znalazł sobie miejsce na miejscu rozgrzebanego koca i wśród walających się poduszek. Uniósł głowę, stawiając uszy, słysząc i widząc, że Prip do niego wraca ze stolikiem.
– Ah, stabilnie, stabilnie. Morale opadły, ale nie jest źle, kto może ten działa. Wierzę, że na wiosnę się podniesiemy. Na stare lata powróciłem do młodzieńczych obowiązków. Na szczęście nie tylko ja, więc mam też czas na noszenie się tu i tam. – Tu się zaśmiał spoglądając na samotniczkę. – A wy, jak tam? –
//Prip
Kanion Szeptów
: 20 sty 2025, 19:49
autor: Prip
– Dobrze słyszeć. – Powiedziała zalewając herbatę do przyniesionych wcześniej kubeczków. – A po staremu. Monolit zesłał śnieg. Ja trochę odśnieżać. Tutaj zimno, ale nie bardzo. w domu zimniej. – Powiedziała pogodnym wzrokiem zakrywając się płaszczem, aby napić się herbaty. – Ale dobrze tutaj. Monolit dobrze poprowadzić tutaj. On wiedzieć, że tutaj dobrze. – Powiedziała dumnie. – A wy w słońce czuć dobrze? Jak tam żyć? – Zapytała zaciekawiona. W sumie chyba nigdy o to nie pytała, a to była przecież ważna sprawa!
Udany Połów
Kanion Szeptów
: 30 sty 2025, 14:12
autor: Udany Połów
Skinął pyskiem na pytanie. – Stabilnie. Nadeszły nowe rządy i stado odreagowuje. Na szczęście zdaje się w większości akceptować przywódcę, więc się nie martwię. Przynajmniej puki mamy ogólny spokój. W porównaniu do wojny z ludźmi, to da się znieść. – powiedział obserwując przez chwilę zaangażowany parzące się rośliny. Na koniec podniósł wzrok na Prip. – To mówisz, że u ciebie w domu było zimno? –
//Prip
Kanion Szeptów
: 22 cze 2025, 21:21
autor: Dolina Paproci
Tajemnicza aura owiana grozą była najwidoczniej przyjacielem tego miejsca. Efekt podsycał silny wiatr i ciemne, grube chmury przysłaniające niebo, dając jeszcze więcej mroku i cienia. Dolina przyszła tutaj, aby porozmawiać z Rashem, wyznać mu to, co ostatnio sobie uświadomiła. Odrobinę naładowana pozytywną energią zyskaną dzięki Hektycznemu, sięgnęła maddarą do brata mówiąc mu o dokładnym położeniu. Usiadła przy jednej z wierzb płaczących, której długie i wiotkie gałęzie kołysały się w dyktowany przez wiatr rytmie.
Martwiła się o swojego brata, ale na ile mogła już ufać swoim emocjom? Westchnęła cichutko, czekając aż Barani pojawi się w miejscu spotkania.
Barani Kolec
Kanion Szeptów
: 22 cze 2025, 22:05
autor: Dogmat Krwi
Zdziwiony nagłą propozycją o spotkanie, nie odmówił, choć cholernie bardzo miał na to ochotę. Zająć się swoimi czaszkami, zapominając o otaczającym go świecie. Nie potrafiłby jednak odmówić siostrze. Nigdy nie potrafiłby odmówić własnej rodzinie, nawet jeśli stanowiłoby to rzecz niemożliwą do osiągnięcia.
Wspiął się po ścianie, opuszczając skutą lodem otoczkę odeonu i skoczył w przepaść, zapewniając sobie wręcz idealny start lotu. Niedługo przed zetknięciem z zielenią, rozstawił skrzydła, nabierając balansu.
Wylądował, oblizując ostatni raz pysk. Miał dziwne przekonanie, jakby nie domył resztek ostatniej kolacji, a szkarłat soczystej sarny w dalszym ciągu ozdabiał mu kącik ust. Sunął po podłożu jakby łapy były mu ciężkie. Nie mogąc ich unieść, przesuwał sylwetkę, choć ta dalej – jak na obecny stan – wyglądała niezwykle pewnie i silnie.
Stanął na odległość połowy ogona od Friren, łapą siegając do lewej skroni. Ruchem tak delikatnym, niemalże nie w jego stylu, rozmasował ją, próbując zebrać język w gębie.
— Fri — przywitał się tak oszczędnie, jak tylko potrafił. — Nasze spotkanie uwarunkowane jest jakimiś wydarzeniami? Czy to zwykła przechadzka po tym jakże uroczym miejscu. — Miał wrażenie, że świetnie wie, po co się tutaj spotkali. Dlatego czuł taki ciężar w klatce piersiowej. Próbował subtelnym, sarkastycznym uśmiechem i żartem przebić atmosferę.
Nie potrafił wspierać. Nie był do tego stworzony. Dlatego na myśl, że miałby zapewnić jej jakikolwiek komfort, wywracało mu organy do góry nogami.
Bo nie chciał jej zawieść. Nie ją.
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 8:42
autor: Dolina Paproci
Nie musiała długo czekać aby jej brat odpowiedział na wezwanie przybywając w wyznaczone miejsce. Zwykle, kiedy go widziała, ciepły uśmiech wkradał się mimowolnie – ale nie tym razem. Patrzyła na niego bez wyrazu wlepiając w jego sylwetkę chłodne, zielone tęczówki. Nie wiedziała od czego zacząć, więc najpierw postanowiła zwyczajnie z nim porozmawiać.
Ubrała maskę "starej siostry" starając się uśmiechnąć najnaturalniej jak tylko potrafiła. – To oczywiste, chciałam porozmawiać. Dawno się nie widzieliśmy, prawda? – przechyliła lekko łeb w bok. – Ostatnio wydawałeś się jakiś nieobecny, coś się stało? – zapytała łagodnie.
Nawet jeśli musiała grać, to szczerze martwiła się o niego. Ale jak w takiej sytuacji mogła ufać swoim uczuciom? Czy były skierowane do Rasha czy Blysa?
Barani Kolec
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 12:26
autor: Dogmat Krwi
Ekspresja, sceneria – w normalnych warunkach zapewne odczuwałby swego rodzaju ukłucie ciepła będąc w miejscu tak zimnym jak to. W obecnej sytuacji, nie potrafił zgubić przekonania, że coś było na rzeczy. Wisiało w powietrzu nie nad jego łbem, a tym siostry. Obojętność, jaka szybko wyszła na odpowiedź mimice siostry nie była okryta neutralnością.
Nie.
Skąpana w lodowatym jeziorze, które przeniknęło niczym brat bliźniak jego jadeitowe spojrzenie. Jedynie kolor się nie zgadzał, gdy z założenia kojąca zieleń wypełniona została lodowymi włóczniami.
— Jasne — skrzywił pysk w niepewnym uśmiechu, jakby samemu próbując przekonać się do jej słów. Choć jej mimika stanowczo sugerowała, że ta ukrywała całą prawdę. Nie kłamała. Jego rodzina nie była do tego zdolna, nie w obecności jej innych członków. Parsknął śmiechem przez zaciśnięte zębiska, co brzmiało raczej bardziej jak nieproszone westchnięcie, niż rzeczywista pozytywna interakcja.
— Ferelar — zaczął, choć słowa te jak największe przekleństwo zatarło mu o gardziel. — Nie rozumiem jak — przerywał, szukając odpowiednich słów. Pierwszy raz tak ciężko było mu dojść do głównej myśli. Pierwszy raz czuł, jak żałośnie te słowa wbijały się w jego gardło od środka, blokując przepływ powietrza. — Jak mógł zdradzić swoją rodzinę. Odszedł, racja? Bez słowa — syknął, gdy ogon przeciął podłożę z charakterystycznym świstem. — To jednoznaczne. — Naprawdę silił się, aby nie przerazić nikogo swoją całkowicie chaotyczną mimiką. Próbował się uśmiechać, lecz w tej próbie wyglądał raczej jak demon łaszący się na widok ofiary, z pyskiem tak skrzywionym, jakby szykował się do ataku. Ślepiami błądził, nie mogąc utrzymać kontaktu wzrokowego. Wyglądał tak żałośnie próbując odkryć prawdę, choć ta wcale nie była tak skryta, jak przypuszczał.
Nie, on wiedział, że prawda nie była wcale tak zawiła. Lecz próbował znaleźć wytłumaczenie. Coś, co nie zaprzepaści jego przekonań o nieskazitelności krwi, z której pochodził. O oddaniu i lojalności wobec tych, z którymi dzielił przodków.
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 12:52
autor: Dolina Paproci
Wymuszone ciepło wciąż malowało się na pysku smoczycy, mimo że czuła jakby każdy jej mięsień ważył tonę. Nie było łatwo utrzymać tę maskę, aby zagrać dobrą i kochaną siostrę, którą zawsze była dla Baraniego. Nawet kiedy spostrzegła pewną wątpliwość u samca, nie przestawała, jakby licząc w duchu, że ta fałszywa uprzejmość choć odrobinę załagodzi to, co miałoby nadejść.
Zrobiła krok w jego stronę, spodziewając się kolejnej, wymijającej odpowiedzi ze strony brata. Zawsze było w porządku, albo ciężko trenował. Teraz miało być podobnie, trywialne pytanie które miało być tylko preludium do ujawnienia mrocznego sekretu, stał się początkiem rozdzierającej rozpaczy.
Słuchała go uważnie, jak się zacinał. Na imię Fera delikatnie zamarła, nie poruszyła się nawet o włos. Faktycznie, dawno go nie widziała, ale przecież miał partnerkę, przyjaciela, więc pewnie z nimi spędzał swoje wolne chwile poza walką na arenie, prawda?
Czuła jakby coś pękło i z każdym wypowiedzianym słowem rysy stawały się coraz większe. Uśmiech znikł, ustępując jedynie szeroko otwartym oczom.
– Hej, nie żartuj tak, Fer przecież by nie odszedł. – parsknęła w końcu i pokręciła głową. – Przecież by powiedział, dałby znać – głos jej zadrżał.
Na chwilę zapadła cisza, trwała ona klika głębszych wdechów.
– Ha...Haha...HAHAHA! – wybuchła histerycznym śmiechem zasłaniając łapą oczy. – Czyli tak to ma teraz wyglądać?! Nasze rodzeństwo będzie się wykluwać , a potem bezpowrotnie odchodzić zostawiając kolejną pustkę?! – zadrżała nie mogąc uspokoić napadu histerii. – Hej, Rash.... Może, zabijmy ich zanim to znowu się wydarzy? Wtedy po prostu zostaną z nami. Na zawsze. – przekręciła łeb w bok patrząc na brata bez wyrazu, z pustym spojrzeniem.
Barani Kolec
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 14:42
autor: Dogmat Krwi
Stał w ciszy. Friren nie wiedziała? Wrócił do granic świadomości, a cała, chaotyczna otoczka opadła niczym kurtyna po nieudanym występie. Pozwolił jej odczuć wszystko, każdą, najmniej ważną emocję, która przejechała przez jej pysk. Nawet nie wzruszył się na jej nagły, histeryczny napad. Siedział jak skała, z miną tak nieprzeniknioną, jak miał to w zwyczaju.
Nie przerywał jej. Nie chciał jej przeszkadzać. Sam miał problemy z ułożeniem całej tej wizji w głowie, choć w jego przypadku uwarunkowana była ona innymi pobudkami i wartościami. Dla niego była to zdrada wartości rodziny. Zdrada tego, co wyznawał i co wydawał się wkładać wszystkim innym między karty.
Ferelar był pierwszym, który odszedł bez słowa. Rashediah nie miał prawa wiedzieć o innych, którzy opuścili bok Friren. Dla niego od zawsze miał jedynie trójkę starszego rodzeństwa. Eynell, Ferelara i Friren. Nikt poza nimi nie istniał w czasie, w którym on żałośnie wygrzebał swe ciało ze skorupy jaja. Nikt. Teraz jednak, kolejny stracony książę dołączył do ponurych zapisów, niestarannie wyrwanych z ram czasu.
Widok siostry w tym stanie mógłby zostać oszczędzony. Jednym, prostym "odchodzę, szukajcie mnie za granicami świadomości". Cokolwiek, jakiś znak, który świadczyłby o jego pamięci względem bliskich. Względem tych, którzy jako jedyni liczyli się na tym świecie.
Propozycja powybijania krwi z krwi, w normalnych warunkach diabelec nie czekałby na drugie zaproszenie.
— Po wykluciu to krew z naszej krwi. Nie pragnę być samobójcą, Friren — odparł niezwykle łagodnie, lecz za grosz nie było w tym pogodności. Czysty chłód, nieskalany nieproszonym ciepłem. Nie potrafiłby zabić rodzeństwa, które dopiero co przyszło na świat. Nie miał ku temu celu, nie póki łączyła ich krew. Ferelar natomiast... zaprzepaścił swoją genetyczną wyższość, mieszając się z miernotą. — Odchodząc bez słowa, nie znaczą dla mnie nic więcej niż szary, bezpłciowy osobnik — odsłonił nieumyślnie kły po lewej stronie pyska, gdy nagła dzikość i agresja wstąpiła w jego wypowiedź. Nawet ten, którego obserwował jak autorytet. Nawet ten, którego wielbił nie mniej niż swego własnego ojca. Nawet on sądzony miał być na równych prawach, bez kompromisów. Gdyby tylko natknął się na jego cielsko za granicami, uradowane, beztroskie, pozbawione sowitych wytłumaczeń – bez ostrzeżenia wbiłby mu kły w szyję, rozszarpując wszystko, co tylko w niej skrywał. Zza pleców, niespodziewanie, zupełnie tak, jak on zrobił to im. Im wszystkim.
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 15:12
autor: Dolina Paproci
Ciemne chmury kłębiły się nad głowami obu smoków, jakby karmiły się ciężką atmosferą. Ciche, pomruki grozy zabrzmiały nad Czarnymi Wzgórzami, tłumione jedynie głosami obu gadów.
Spojrzała beznamiętnie w bok. Gdyby podniosła łapę na jakiekolwiek pisklę, kara boska dosięgnęłaby ją szybciej, niż byłaby w stanie zrobić cokolwiek. Kiedyś, taka myśl nawet by nie przyszła jej do głowy, jednak ramiona rozpaczy otulały ją, zabierając resztki zdrowego rozsądku. Leniwie skierowała spojrzenie na Rasha przekręcając łeb d drugą stronę.
Łypnęła na niego groźnie – Tyle dla Ciebie znaczy nasz brat? – wycedziła przez zaciśnięte szczeki. Krok za krokiem zbliżała się do Baraniego z grymasem bólu i gniewu wymalowanym na pysku. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak łatwo potrafił porzucić miłość do niego Nieskalanego.
Miała ochotę zacisnąć łapy na jego gardzieli aby już nic nie mówił, aby przestał oddychać. Skrzywiła się, stając przed nim zostawiając dystans co najmniej kroku.
Parsknęła gorzkim śmiechem. Z jakiegoś chorego, niewytłumaczalnego dla niej powodu, chciała aby on cierpiał. Cierpiał tak, jak ona a nawet bardziej.
– Rashediah, wiesz dlaczego byłam dla Ciebie dobrą siostrą? Bo przypominałeś mi Blysgira. Jesteś tylko jego marną podróbką w której ulokowałam miłość i uczucie tęsknoty. – powiedziała spokojnie, beznamiętnie. – ... ale teraz, dla mnie możesz gdzieś zdechnąć w jakimś rowie, nie obchodzi mnie to. – zamknęła oczy.
Jedyne czego najbardziej teraz pragnęła, to zostać sama, bez rodzinnej otoczki, bez nikogo. W końcu, on też odejdzie pozostawiając u niej kolejną pustkę.
Barani Kolec
Kanion Szeptów
: 23 cze 2025, 16:31
autor: Dogmat Krwi
Znów – zamilkł, jakby cisza zabrała mu język. Słuchał – bo został do tego zmuszony, nie dlatego, że chciał. Jednak z każdym następnym jej słowem, jego mimika pozostawała niewzruszona. Jakby słuchał, lecz nie słyszał.
Ale słyszał. Każde pojedyncze słowo, które padło z jej pyska. Każde, bez wyjątku, nie ważne jak kłopotliwe miałoby nie być.
Pozwolił jej dokończyć lawinę żałości, nie odpuszczając tym razem tych przesiąkniętych chłodem ślepi. Wpatrywał się w nią jakby już kiedyś to słyszał. Jakby już kiedyś prowadził dokładnie tą samą konwersację.
Stał niewzruszony, jak ta forteca, której nikomu nie przyszło zdobyć. Nie potrafił się smucić. Nie potrafił od czasu odejścia Nell, gdy raz w życiu, to uczucie przesiąkło przez jego serce, zmuszając go do tego próżnego uczucia. Była jego siostrą, lecz nie była tą siostrą. Dlatego stał nieugięty, dlatego nie wzruszył nawet kącikiem ust.
— Ja już nie mam brata, Friren, ty z resztą też — odparł tak bezbarwnie, tak bezpłciowo, jakby to nie on przemawiał, a ktoś stojący tuż za jego grzbietem, chcący wtrącić się w całą tę dyskusję. — Masz jedynie mnie, nawet, jeśli jestem tylko nagrodą pocieszenia. — Z rodzeństwa rzecz jasna, gdyż reszta była albo za młoda, albo wiecznie zabiegana, nie potrafiąca znaleźć czasu dla własnej siostry. Pragnął dodać, że nie jest Eynell, więc jej opinia na jego temat nie miała żadnego rzeczywistego odzwierciedlenia w życiu. Pragnął, lecz powstrzymał uwagę dla siebie, nie miałaby ona sensu. Nic by nią nie zyskał.
— Zrób z tym co chcesz — rozłożył skrzydła, ustawiając się do niej grzbietem. — I ochłoń, zanim pokażesz się matce — zasugerował, po czym z podmuchem wiatru odleciał w swoim kierunku.
Nie obejrzał się nawet raz. Jeśli zrobi coś, czego będzie żałować, to jej decyzja, której nie zamierzał podważać. Jeśli potrzebowała wyrzucić z siebie te cierpkie słowa, tyle mógł dla niej zrobić, słuchając o kimś, kogo nawet nie znał. Nie interesowało go kim Blysgir był, ani co zrobił. Dlatego nie drążył, nie dopytywał.
//zt