Strona 5 z 7
: 23 sie 2019, 21:46
autor: Fenomenalna Flądra
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
I tak oto milusie zebranie z kilkoma przekomarzaniami zmieniło się w.. waleczną wymianę gróźb? W sumie... całkiem podobne. No i te pisklaki płacące, bo co innego mają – umieją – zrobić w takiej sytuacji? Maaaaamo! Maaaamo! Sklejcie chociaż jadaczki, przecież widzicie że to wcale nie pomaga.
Zaraz po reakcji
Płomiennego Kolca, przyszłą łowczyni podążyła za nim. Szła powoli, z uniesionym łbem, o wyprostowanej postawie. Te stworzenia może i jakoś rozumne, ale dla Tradycyjnej nadal były to drapieżniki. O wiele za dużo drapieżników jak na zebranie głównie dla piskląt. Początkowo nie odzywała się, dopiero kiedy znalazła się pyskiem na równi z barkiem pomarańczowołuskiego z jej gardzieli wydobył się głośny, jaszczurowaty syk. Wszystkie płetwy Chromki uniosły się i drżały wraz z dźwiękiem, a ogon chodził niczym bicz na boki możliwe że kogoś nawet pacając po drodze. Wyszła aż przed Płomiennego, jednak szybko zakręciła mu przed pyskiem, poruszając się bokiem do przybyszek, ale nie odrywając od nich wzroku. Nadal milczała. Po chwili znalazła się przed
Nanshe w połowie drogi od niej do driad. Widziała jak ta jedna celowała w jej stronę palcami, więc nie znając słów, Chroma uznała, że to młoda może być kolejnym celem "łapanki" drapieżnych istot.
Beriemu pozostawiła więc ochronę złapanej już dwójki. Teraz ich przeciwniczki nie powinny rzucić się na unieruchomione młódki, bo mogłyby wtedy dostać atak od Chromy na plecy.
– Nie tkniecie ich. – Odezwała się nadal, a za wychodzącymi z jej pyska słowami słychać było nadal syk z gardzieli. Jeszcze głośniejszy niż wcześniejszy. Ustawiła się w pozycji bojowej, ale z uniesionym wyżej łbem i nawet skrzydłami. To tylko drapieżniki, więc może wystraszą się, gdyby wydawała się większa?
– Chyba naprawdę coś wam się przewróciło w głowach jeśli myślicie że którekolwiek z piskląt było w stanie zabić driadę. Jeśli wiecie kto to zrobił – pogadajcie sobie z nim, a nie z niewinnymi młodymi. – Kłapnęła po ostatnim słowie pyskiem i jakby zbliżając się na moment
~ Wzywamy któregoś z naszych wojowników, czarodziei? Lepiej żeby żadne młode nie zostało ranne...
Weź też zerkaj na tą "Istre", żeby głupia nie rzuciła się na driady... ~ Wysłała wiadomość mentalną do
Płomiennego. Gdyby skupił się w tym momencie na Chromie widziałby, że jej oczy świecą się jasnobłękitnym, niemal białym blaskiem. Również było to widoczne jedynie dla samca. Żeby lepiej mógł połączyć wiadomość z nadawcą. Do samej
Istry zaś rzuciła nieprzyjemne, nawet agresywne spojrzenie. Wolałaby żeby pisklaki oprócz słów się tutaj nie wtrącały. Albo i wcale, choć znając młode, i tak znajdą sposób, żeby przeszkadzać.
Następnie zerknęła na Owadzią. Może w takiej sytuacji ta przygłupka ruszy zad i wspomoże starszych przy otaczaniu przeciwnika? A może już tam z tyłu zasnęła z otwartymi ślepiami? Nie zdziwiłaby się.
– Ta Ognista ma rację. Co wam dadzą pisklaki. Ta wasza przyjaciółka nie żyje i tyle. Zabranie smoków nic wam nie da, a zemsta nie zwróci tej "Tazahar" życia... Nasze młode nie zaprzyjaźnią się z wami, nie zastąpią driady i jeśli macie coś w tych łbach to raczej powinnyście to wiedzieć... – Burknęła jeszcze do nich już spokojniejszym głosem, ale nadal w napiętej, agresywnej postawie. "Ognistą" była tu oczywiście
Skrwawiona. Nawet spojrzała się na nią podczas wypowiadania pierwszych słów.
Jeśli którakolwiek z nich przyciągnie lub ruszy w kierunku któregoś ze smoków, nie ważne co powie, Chroma na pewno zareaguje atakiem. Jeśli przyjdzie ich więcej, po prostu zawołają wojowników i czarodziei, którzy pomogą im odeprzeć atak jakiś tam driad...
Chroma rozłożyła tylną część skrzydeł, przód jednak trzymając w miarę blisko ciała. W ten sposób niemal całkowicie zasłoniła
Nanshe, która mogła co najwyżej wyglądać przez pozostałą przestrzeń nad ziemią. Albo po prostu wyjrzeć zza nich jeśli jest głupia. Miejsca za Tradycyjną było jeszcze sporo, więc kiwnięciem łba "zaprosiła"
każdego, kto by chciał, lub tego potrzebował, że może się za nią schować.
: 23 sie 2019, 21:56
autor: Mackonur
Tak jest zawsze. Zostaw pisklęta na dosłownie chwilę, a znikąd pojawią się driady żądne zemsty, chcące je porwać! Klasyczny przypadek. Już myślał, że wróci do rozmowy z Piastunką i coś więcej dowie się o tych bogach. Ale oczywiście DRIADY musiały to ZEPSUĆ. Na początku się zezłościł i coś tam mówił pod nosem, widocznie niezadowolony. Potem sobie uświadomił, że stwory mogą go zabić i w ogóle.
– Oczko... myślisz, że one są groźne? Tak, na pewno są groźne. Inaczej by nie PORYWAŁY piskląt. – Mówiąc to, schował się za Mahvran, łapiąc ją gdzieś w okolicach uda i próbując się zasłonić, jak na prawdziwego samca przystało
– Zginiemy, ZGINIEMY. – Dodał po chwili, cały się trząsł. W tym momencie nie myślał zbyt racjonalnie. Nie znał się na driadach! Znaczy, wiedział, że istnieją i na tym kończyła się jego wiedza! Póki co, był bezpieczny za udem Oczka. Ale jak długo potrwa? Jego ochrona była ruchoma i w każdej chwili może sobie pójść.
I wtedy przypomniał sobie o Nanshe. Dlaczego akurat ona? Czemu nie mogli sobie wziąć Illuna? Najchętniej zostałby tutaj i byłby przerażony, do czasu aż wszystko się skończy. Ale nie może zostawić tak młodej! I tutaj pojawiła się DETERMINACJA.
– Zostań tu Oczko, ja się wszystkim zajmę. Wszyyyystkim. – I w tym momencie przestraszony królik zmienił się w drapieżnego oposa. Szepnął jedynie, co trzeba do Mahvran i wyszedł zza chroniącego go uda smoczycy.
Powoli zmierzał w stronę Nanshe, a gdy znalazł się przed nią, to spróbował ją zasłonić, o ile było to możliwe. Następnie popatrzył się w kierunku najbliższej driady.
– Pani Driado! Nawet nie próbuj jej tknąć! Wiesz czemu? Bo wezwę tutaj moją przyjaciółkę, Awanturę. Wykopie was tam, skąd przylazłyście. Takiego ma KOPA. Jest duża, silna i przerażająca. Wiecie, co zostało z takiego jelenia, do którego się dorwała? NIC. Dokładnie, NIC. Więc nie radzę wchodzić w jej drogę. – I naprawdę zamierzał to zrobić, jeśli się nie cofną. Co one sobie pomyślały? Że bezkarnie mogą sobie porywać pisklęta? Niedoczekanie!
– Ale bardziej od Awantury bałbym się KASKADY KOŚCI. Nie bez powodu ma KOŚCI w imieniu! Tyle z jej przeciwników zostaje! Zrobi z wami porządek, jak tylko dowie się, że tknęłyście jej pisklę. W ogóle... dlaczego chcecie to zrobić? Nie widzicie, że zabierając ją od nas, zrobicie to samo, co zrobiono wam? I będziemy tak samo rozpaczać? NO WŁAŚNIE. Trzeba pomyśleć, zanim się coś zrobi! – I te ostatnie słowa pasowały również do Axarusa. Z pewnością nie powinien nawet podchodzić do driad, które w każdej chwili mogą go zabić, albo przemienić w driadę. O ile męscy przedstawiciele tej rasy w ogóle istnieli! Problem był taki, że Kaskada by najchętniej utopiła swoje pisklęta. Ale one o tym nie wiedziały!
– Rozejdźmy się w pokoju, drogie panie. W POKOJU. Najlepiej uczcijmy pamięć waszej przyjaciółki, spotykając się w jej miejscu śmierci. Zamiast użalać się nad poległymi, lepiej ucztujmy za ich pamięć! Mogę wam upolować trochę KRABÓW z dodatkiem ŻÓŁWIA MORSKIEGO. Co powiecie na to? Są smaczne! Pani Driado, co pani myśli o tym? WIEM. Propozycja nie do ODRZUCENIA. Nie, ale w ogóle, to nie dotknięcie tej młodej. Nie żartowałem! Znaczy, no już dotknęłyście, ale nie zabierzecie jej! DOKŁADNIE. NIE MA OPCJI. – Kraby zdecydowanie brzmiały cudownie! Niestety, pod sam koniec swojej wypowiedzi, Axarus uświadomił sobie, że w sumie to wszystko, to był debilny pomysł. Driady, to głupie cymbały, ale to one trzymały tutaj ostre włócznie!
Na sam koniec Zielonołuski uśmiechnął się do jednej z nich niezręcznie, licząc jakimś cudem na zrozumienie. Dlaczego on tu w ogóle przyszedł? Za udem Oczka było bezpiecznie i wygodnie!
: 23 sie 2019, 22:30
autor: Kuszenie Diabła
Słuchała starej smoczycy w milczeniu, raz po raz z niemałą irytacją spoglądając na przerywające jej młodziki. Mówiła monotonnie i długo, ale o ciekawych rzeczach, które Pokrzyk starannie zapamiętywała na przyszłość. Rzadko zdarzało się, aby ktoś rozdawał tyle informacji zupełnie za darmo. Całe mówienie o bogach jako istotach niepodważalnie prawdziwych wciąż wydawało jej się trochę abstrakcyjne, ale zaczęła się już przyzwyczajać. Jej magia w tym miejscu była silniejsza, była też w Świątyni, więc coś musiało być na rzeczy. Poprawiła skrzydło, którym otaczała dwójkę dzieci Kheldara, bo zdążyło już zdrętwieć podczas długiej przemowy.
W następnym momencie obracała szybko łeb, aby odszukać źródło głośnego dźwięku, który zakłócił ciszę zebrania. Odruchowo zagarnęła Iluna i Eurith między swoje łapy i zamknęła pod pokrywą skrzydeł, jakby kryjąc je przed wzrokiem obcych. Sama jednak nie była przestraszona, ani nawet nie wyglądała na zdziwioną, zaledwie ze spokojną ciekawością przyglądając się zdarzeniu. W głowie analizowała już zaistniałą sytuację, pisklęta w klatkach, zastanawiając się w jaki sposób może odwrócić ją na swoją korzyść. W następnej chwili nie mogła już mieć wątpliwości co do istnienia tutaj boskich sił, bo nad głową starszej pojawił się smok, którego zdecydowanie wcześniej tu nie było.
Zupełnie nie obchodziły jej obce pisklęta, ale nie można było pozwolić tym stworzeniom czuć się na tyle pewnie na nie swoich terenach, że posuwały się nawet do kradzieży piskląt. O ile perspektywa osłabienia wrogich stad cieszyła ją, to nie mogła pozwolić na taką bezczelność. Kiedyś mogły zagrozić również ich stadnemu narybkowi.
– Załatwcie to ze smokiem, który zabił waszą przyjaciółkę. Zabierzcie jego pisklęta albo lepiej – odpłaćcie pięknym za nadobne i zabijcie go, jeśli zdołacie. Uprowadzanie przypadkowych młodych jest nierozważne, bo naraża was na gniew całej smoczej społeczności, która zajmuje się ich ochroną. Pomimo żalu, powinnyście myśleć o konsekwencjach tego czynu. Ciąg nieszczęść się na tym nie skończy. – Pokrzyk nie mogła do końca zrozumieć ich reakcji, ale zdawała sobie sprawę z czego wynika. Do desperackich czynów zmusiły je pewnie emocje określane przez smoki jako żal i smutek. – Z pewnością nie chciałybyście, aby wasze dzieci cierpiały przez błędy jednej z was?
Przechyliła łeb na bok, wpatrując się uważnie w driady. Była czujna, gotowa do działania w razie gdyby podeszły zbyt blisko, mimo, że pokazały już, że działają przy pomocy magii. Na zamknięte pisklęta, przestraszone wolne pisklęta i przekrzykujące się smoki zdawała się nie zwracać uwagi, mówiła spokojnie, patrząc przemawiającej driadzie prosto w oczy. Czy potrafiły postawić sobie siebie w tej samej sytuacji?
: 23 sie 2019, 23:46
autor: Milknący Szept
Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio
~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec
Zasady Kolejki!
~ Mój następny post pojawi się w Niedzielę o godzinie 23:00
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce
Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący
~ Jeżeli coś jest dla ciebie niezrozumiałe, lub chcesz zrobić coś śmiałego – napisz PW :D

Kilka smoków próbowało pomóc. Jasnoskóra draidka pociągnęła nosem na słowa Wspomnianej Łuski, nawet brzozowa driada spojrzała na chwilę z powątpiewaniem, widząc jak trzy małe pisklęta starają się ocucić bezskutecznie swoją mamę. Sio powiedział coś, co sprawiło, że nawet starsza, wściekła driada, zakwiliła cicho.
–
Nie, ona nie żyje. Jej drzewo umarło dzisiaj i zostało tylko to jedno, umierające nasionko. – Przyznała z głębokim żalem. Ale zaraz zacisnęła zęby, jakby przypominając coś sobie. –
Cień Kruka zabiła naszą siostrę, zniszczyła jej ciało i wyrwała jej Serce! – Krzyknęła, a dźwięk ten był przeszywający głowy i... umysły.
–
I nawet jej drzewo umarło... – Szepnęła przez cisnące się łzy młoda driada, przytulając nasionko do piersi.
–
To dlatego jesteśmy tu dzisiaj. – Brzozowa driada miała mniej przyjemny, zachrypnięty głos. I nawet echo Milknącego Szeptu nie było w stanie tego stłamsić.
–
Chcemy wychować te pisklęta. Tazahar już nie wróci... Ale możemy sprawić, by w jej miejscu żyło inne życie! Nawet jeśli krótsze i bardziej ulotne...
–
Dlatego chcemy trzech. – Kształtna driada przerwała w złości pełne nadziei słowa młodszej towarzyszki.
–
Być może da się uratować to nasionko...
Wtedy wypowiedziała się i Skrwawiona Łuska. Jej słowa wywołały mieszane emocje u driad. Zwątpienie, złość, żądza sprawiedliwości.
–
Zapominasz, że mamy te młode w naszej mocy. – Warknęła driada starszego drzewa. –
Nie potrzebujemy gasnącego życia, ani waszej łaski, ani tym bardziej matki. Ani tym bardziej zabijania matek. Jak w ogóle śmiesz... – Nie dokończyła.
Smoki zapomniały, że driady miały zakładników. Płomienny krzyknął. Mahvran, Obłędny, Griko otwarcie je wyśmiali. Choć reakcję Griko można było jeszcze zrozumieć... Tylko Zatracony spróbował załagodzić swoje słowa. A potem Zwierzchni im zagroził.
–
Milczeć! – Wrzasnęła oliwkowa driada. Dźwięk poniósł się po Skałach Pokoju. Werżnął się w głowy smoków, powodując bóle głowy. Podniosła w groźbie dłoń, ale młodziutka driada położyła na ramieniu przyjaciółki dłoń, pogłaskała ją, starając się uspokoić, przyciskając wciąż nasionko do piersi drugą ręką jak najcenniejszy skarb.
–
Jeżeli wypowiecie nam wojnę, wszystkie lasy odpowiedzą na to wyzwanie. – Powiedziała najwyraźniej najstarsza z obecnych tu istot. Choć miała szklane oczy, jej głos był najspokojniejszy i najmniej czysty ze wszystkich. Być może to jej obecność sprawiła, że skończyło się teraz tylko na wrzasku.
Tymczasem Griko i Scorpia wciąż byli uwięzieni. Dokładnie w miejscu, w którym wcześniej siadali. Ale... korzenie na ich łapach... nieco popuszczały. Dlatego też Scorpia mogła zacząć próbować wyważać korzenie, ale w efekcie tego starła sobie kilka łusek na barku.
//+2ST do rzutów na magię – ból głowy – do odwołania, proszę nie raportować żadnej choroby.
: 23 sie 2019, 23:57
autor: Infamia Nieumarłych
Cień Kruka... Cień Kruka...
Ojej.
Mahvran nie wytrzymała i zaśmiała się niczym hiena, zniżając rogaty łeb. Czy przejmowała się losem uwięzionych piskląt? Nie, bo nie należały do Cienia, więc ich wartość sięgała jesiennych liści leżących w błocie. Jeżeli zginą... Cóż, wypadki się zdarzają. A Skały Pokoju po raz kolejny dowiodą tego, jak bardzo kretyńską nazwą je ochrzczono.
– Vanora też nie żyje, jej imię widnieje na kurhanie. Śmierć miała zresztą wybitnie nieprzyjemną, więc można by stwierdzić, że karma do niej powróciła. Kochacie naturę i służycie jej i to natura odebrała jej życie. – Wzruszyła niedbale barkami, w duszy dziękując Pokrzyk za to, że chroni Eurith i Iluna, trzyma ich z dala od zasięgu driad. Gdyby te spróbowały się do nich dostać, Mahvran skończyłaby z naśmiewania się, tylko od razu zaatakowała. Mimo, że byłoby to wyjątkowo głupie posunięcie biorąc pod uwagę przewagę rozpłakanych ślicznotek.
– Więc wasze lasy spłoną. Razem ze zwierzyną łowną i drapieżnikami... Ale taka jest cena głupoty. – Odparła z jawną ignorancją. Poniekąd jej tok myślenia był taki a nie inny z racji tego... Że Cień nie dysponował już lasami, więc po co przejmować się ich losem? Ich interesowały tylko góry, więc wszystko jedno. Reszta stad będzie wyć i lamentować – taki był jej tok myślenia. Bezwzględny i nieco dziurawy.
– A skoro powołujecie się teraz na to, że macie małe jaszczurki w swoich sidłach i próbujecie szantażu, to gratuluję logiki. Chcecie tulić te młode do snu i miziać je po brzuchach po obiedzie, ale z drugiej strony gdzieś z tyłu waszych słów jest sugestia, że może im się coś stać, jak nie będziemy śpiewać w rytm waszej muzyki. Nieładnie. – Uśmiechnęła się paskudnie, zaś w jej głosie pojawiło się jeszcze więcej jadu. Ból głowy był potworny i wcale nie poprawiał jej nastroju.
: 24 sie 2019, 0:22
autor: Mgliste Wody
Ilun z uśmiechem wysłuchał opisu Eurith o totosiach. Miała ona dar...tak je opisała, jakby posiadali broń masowego rażenia albo coś w tym stylu. Ilun przypomniał sobie o dziwnej zawartości jego totosia i wciąż nie był pewien co to i czy powinien to wypić, jednak wracając do głównego wątku...
Powoli miał dość tego spotkania i szczerze, to myślał nad tym, czy by go po prostu nie opuścić. Wcześniej nie słuchała jego słów ta stara baba, teraz nie słuchały go te driady, to po co w ogóle otwiera paszczę? Po co się produkuje, po co dopytuje, po co chce poznawać, skoro i tak to nie ma sensu? Ilun dlatego tym razem postanowił się nie produkować, a przynajmniej nie jako pierwszy. Spojrzał jedynie na starszą siostrę, która dalej ich miała za bezbronne pisklęta. A przecież sama ich uczyła walki...mogli to przetestować!
Olbrzym jednak nie chciał walczyć, bo i po co? Sam niedawno stracił matkę i wiedział, że ból po utracie kogoś bliskiego jest straszny. Dlatego potrafił współczuć tym driadom, jednak to, co robiły nijak miało się do tego wszystkiego, co tu się działo. Po co to wszystko? Po co ta cała szopka? Skoro miał wierzyć słowom Mahvran to wszystko było kłamstwem. Ale czy ktoś potrafiłby aż z takim przekonaniem odgrywać żal po utracie? Odpowiedź brzmiała: nie.
Przez to też stwierdził, że nie posłucha starszej siostry i spróbuje raz jeszcze odezwać się do tych istot, być może tym razem go wysłuchają. Być może zwrócą uwagę na tych, którzy ich nie obrażają, jak pozostali...być może...
Znał już odpowiedzi na swoje pytania, chociaż miał wrażenie, że Driady mówią do kogoś innego, a nie odpowiadają mu. Tak czy siak, zdobył pomniejsze informacje. Cień Kruka....Nie znał. Ale ze słów Mahvran wynikało, że ten ktoś już dawno nie żyje.
– Rozumiem więc, że Tazahar była waszą przyjaciółką...a z tego co mówi moja siostra, ten ktoś, kto ją zabił od dawna nie żyje, więc nie będziecie miały możliwości zemsty – Ilun myślał sobie głośno. I tak wątpił, że ktokolwiek go będzie słuchał.
– Zostało wam jednak nasiono. Czemu więc nie posadziłyście je w ziemi i nie zadbałyście o nie, by wyrosło z niego nowe drzewo? Drzewo, które byłoby upamiętnieniem waszej Tazahar – zapytał tej, która wydawała się najspokojniejsza i najwyraźniej najstarsza – Na pewno takie upamiętnienie jej istnienia i jej drzewa byłoby dla niej lepsze, niż wzięcie na wychowanie obcej rasy i co dalej? Smoki podrosną, staną się niezależne...opuszczą was. Nic wam nie da chowanie pisklęcia obcej rasy. Za to może zadbałybyście o siebie i swoje drzewa? Jeśli chcecie, mogę pomóc posadzić to nasionko w odpowiednim miejscu. Podlejemy je, poczekamy...aż wyrośnie. Trzeba je w końcu pielęgnować, by miało szansę wykiełkować, a potem urosnąć...pomyślcie i skupcie się na tym, co jest wam bliższe. Nasiono drzewa, które potem może być pięknym towarzyszem i pamiątką, czy my, smoki, które są niewdzięczne i grożą wam śmiercią? – zapytał w swoim stylu, czyli takim, który uruchamia myślenie, bez konkretnej odpowiedzi.
Ilun miał dość tego wszystkiego plus ten ból głowy...Chciał już stąd iść.
: 24 sie 2019, 0:30
autor: Światłość Wspomnień
Ale zrobiło się zamieszanie, że nie nadążała nad tym co wszyscy mówią. Jednakże, nie wszyscy raczej byli przyjaźnie nastawieni- no dobrze mogła zrozumieć. Zaatakowano ich, wzięto niektóre pisklęta jako zakładników. Jednakże musiało być jakieś wyjście z tego. Czuła się jednak odrobinę dobrze, że nie była jedynym smokiem tutaj który nie chciał od razu wywoływać wojny Driadom.
Ten wrzask spowodował, że było serio ciężko coś wymyślić... Gdyby miała pod łapą nawłoć, byłoby miło. Ale niestety, musiała jakoś wytrzymać ten uporczywy ból. Przymrużyła oczy na chwilę by zebrać myśli
–Proszę... Proszę was, zastanówcie się chwilę... -powiedziała przez zęby, wzdychając przy tym głośno –Nie róbcie nic pochopnego, to nie może być tego warte. -Nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej na chwilę obecną. Spojrzała się jeszcze tak na driadę.
–Umierające... Nie da się tego wyleczyć Maddarą? Czymkolwiek? Przecież mamy uzdrowicieli którzy może by na to poradzili, nie jedne ciężkie rany potrafią wyleczyć! Tylko proszę, współpracujmy jakoś albo porozmawiajmy! -Na pewno musi być jakieś wyjście wygodne dla dwóch stron. Rozumowała bardziej że to jakieś magiczne nasiono, więc kto wie? Może by się to udało? Bała się serio tego, że jeszcze jakieś wojowniczo nastawione smoki rozwścieczą bardziej te istoty. Nie była najodważniejszą osobą w okolicy i zaczęła odrobinę dygotać oraz kuląc się. Plus ten ból nie poprawiał w żaden sposób sytuacji
: 24 sie 2019, 7:50
autor: Słona Łuska
Z łamiącym się sercem obserwowała cucące matkę pisklaki. To był okropny widok, ceremonia nagle zmieniła się w horror, z którego niektórzy mogli nie wyjść. Okropnie żal było Słonej Łusce driad, ale widok zamkniętych małych smoków był niewymownie druzgoczący. Obie strony były okropne! Okaleczenie zwłok było czymś przerażającym, nie mieściło się jej to w głowie. Nie chciała nawet wyobrażać sobie, co w zemście mogły zrobić smoczętom driady. Słona posyłała zrozpaczone spojrzenie każdemu, kto podsycał groźbę. Czuła, że coraz bardziej dusi się łzami. Nie mogła zdzierżyć innych zwierząt, ale coś w tym momencie ją tknęło, te istoty płakały jak ona. Gdy smoczyca myślała, że już nie wytrzyma i wpadnie w histerię, zrobiło się jej trochę lżej na piersi. Niektóre smoki stanęły w obronie piskląt, a większość próbowała złagodzić sytuację. Poczuła się trochę mniej bezbronna. Pociągnęła głośno nosem i pchnięta determinacją, otworzyła z trudem zapłakany pysk.
– Tak bardzo mi jej szkoda... – Zwróciła się w stronę driad, widocznie zrozpaczona. – Ni-Nikt nie p-powinien tak umrzeć... To takie smutne! Czy ona... cierpiała? – Zapytała cicho, kierując słowa wprost do istot. Mowa przychodziła jej trudno, bo ból głowy natężył się a Słona nieprzerwanie roniła łzy – Nie potrzeba nam wszystkim ko-olejnego nieszczęścia! Odebranie piskląt matce przyniesie tylko jeszcze większy smutek. Tym bardziej wojna. To... okropne. – Spuściła łeb. – Pozwólcie nam pomóc. – Nie wiedziała, kim był ten smok, który to zrobił. Mimo tego czuła ciążącą odpowiedzialność za jego czyny. Winiła go strasznie za tą całą katastrofę, winiła wszystkich w to zamieszanych i było Słonej Łusce z tego powodu przeraźliwie przykro. – Nie m-mo-ożecie t-tracić nadziei, g-gdy na-asionko jeszcze ży-y-yje! – Ostatnie zdanie wyjęczała, rozklejając się kompletnie. Kwiliła teraz cicho, powiększając kałużę pod sobą.
: 24 sie 2019, 18:28
autor: Spuścizna Krwi
Skrwawiona zaśmiała się. Naprawdę się zaśmiała. Och, na czerwone łuski Viliara, to wszystko było tak głupie, że aż śmieszne. Absurd. Nie należała do tych, którzy rozwiązują konflikty – była tą, która je wywoływała lub zaogniała. Umilkła i usiadła, przywołując sobie trochę mięsa ze swojego schowka. Kawałek podsunęła w kierunku Mahvran.
– Częstuj się – powiedziała, poskubując mięso i oglądając najwspanialszy teatrzyk, jaki miała okazję spotkać w swoim życiu. Dramat, tragedia, koszmar. Płacz, łzy, gniew i tak dalej. Tak, prawdziwe przedstawienie. Jeśli ktoś nie potrafi odróżnić prawdy od fałszu, żartu od powagi, to już jego problem. Nie miała zamiaru tłumaczyć młodzikom, dlaczego ich zachowanie jest takie zabawne. Machnęła łapą w geście wyrażającym najpewniej "nie przeszkadzajcie sobie, kontynuujcie", spoglądając na driady i pisklęta.
– Tak, na pewno będziecie potrafiły wychować smocze pisklęta – powiedziała do driad z rozbawieniem. – Na pewno zapewnicie im jedzenie, ciepło i bezpieczeństwo. Na pewno nie znudzicie się nimi. Smoki to nie domowe zwierzątka. Spalą wasze drzewa. Drogo cenicie swoją skórę, jeśli chcecie trzech za jedno życie. Lasy staną z nami do walki? Zabawne. Jakoś nie zauważyłam, aby roiły się od driad. Chcecie narazić własne drzewa, własne życia i życia całego waszego gatunku dla jednej driady? Tak, bardzo wzruszające. Tylko od kiedy driady troszczą się o siebie? I zostawiają własne drzewa bez ochrony? – przekrzywiła lekko głowę. Ach, jakie to było proste. Zbyt proste.
– Uważacie, że wygracie wojnę ze smokami? A co jeśli całe stada smoków nie rzucą się na inne driady, a na waszą trójkę? Na wasze drzewa, których nie możecie przemieścić? Czy wasza trójka obroni się przed zmasowanym atakiem całych stad? Czy dacie radę obronić swoje drzewa przed ogniem? Czy śmierć jednej z was jest warta takiego poświęcenia? Te pisklęta są na razie młode, ale wkrótce staną się silne. Tak silne, że nie poradzicie sobie z nimi. Zabijecie je wtedy? A co z wasza chęcią, by zakwitło nowe życie? Nie będą wam wdzięczne za opieka, skoro to wy je porwiecie. O ile przeżyjecie wystarczając długo, by poczuć ich gniew. Czy wasz smutek jest silniejszy od tego, jaki będzie ich gniew? – mruczała te słowa, w międzyczasie w najlepsze żując sobie mięsko. Tak, nie wyglądała na przejętą. Nie próbowała nikogo przekonywać. W zasadzie prowadziła po prostu zwykła rozmowę, jakby rozmawiała o pogodzie.
– Zasadźcie sobie to przeklęte nasiono gdzie chcecie. Może nawet nie zostanie spalone. Jeśli zabierzecie te pisklęta spłonie i ono, i wasze drzewa. Po co to komu? Wasza koleżanka nie wróci do życia, ale jeśli chcecie poczuć, że coś dla niej zrobiłyście to gratulację. Zrobiłyście coś dla niej. Pokazałyście, że za nią tęsknicie i tak dalej. Że chcecie dobrze dla nasionka jej drzewa. Ale czy to, co chcecie dla niej zrobić ma być wojną, śmiercią, dymem i popiołem? Dobrze wiecie, że nie wygracie ze smokami. Gdyby było inaczej zaatakowałybyście otwarcie, zamiast straszyć pisklęta. Problem w tym, że wyjdzie na to samo jak wtedy, gdy chciałybyście porwać pisklęta sprzed nosów dorosłych smoków. Wiecie, że nie wyjdziecie stąd żywe, jeśli coś im się stanie. Wiecie też, że zaatakujemy, jeśli zechcecie je zabrać. Wiecie, że będziemy was ścigać, jeśli jakimś cudem uda wam się je porwać oraz to, że spalimy wasze drzewa, jeśli je zabijecie. Zamiast więc grozić i udawać, że macie tu jakąś władzę i górujecie nad nami uznajcie, że w rzeczywistości ani się was nie boimy, ani też nic od was nie chcemy. My pozwolimy wam zasadzić nasionko gdzie chcecie, może pomożemy, żeby nie umarło i wykiełkowało, drzewo sobie wyrośnie, wy odejdziecie w pokoju, z poczuciem wypełnionego obowiązku i bez strachu, że banda ziejących ogniem smoków przetoczy się przez świat i spali wasze drzewa. Nasiono z pewnością umrze, jeśli go nie zasadzicie, ale to będzie wasza wina, nie nasza. Ale jeśli porwiecie pisklęta nasiono i wasze drzewo z pewnością umrą. Smoki nie mają w zwyczaju wybaczać – powiedziała, wciąż tym konwersacyjnym tonem. Dlaczego wszyscy próbują wszystko rozwiązać po dobroci? Najlepszym sposobem na pozbycie się problemu jest zabicie problemu. Może gdyby smoki przypomniały, że są groźne to driady nie miałyby czelności grozić pisklętom. problem w tym, że smoki od dawna chciały sprawiać wrażenie dobrych i kulturalnych. I proszę, co stało się, gdy inni przestali się bać ich gniewu... To dlatego słabość powinno się wyeliminować.
: 24 sie 2019, 19:07
autor: Niespokojna Toń
Tyle smoków stanęło po ich stronie! Nanshe obserwowała zaskoczona, jak coraz to nowy członek Wolnych Stad przeciwstawia się driadom. Najpierw Fen okrył ją skrzydłem, zwiększając poczucie bezpieczeństwa małej. Następnie adeptka, która wcześniej była wobec niej taka okropna... osłoniła ją! Wodna otworzyła pyszczek, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi! Może ta Ziemna nie była wcale taka zła... Złość na samicę, która gdzieś majaczyła na tyłach świadomości, zaczęła rozwiewać się na widok jej poświęcenia.
Również Axarus, pomimo swojej beztroskiej natury, postawił się, by uratować członkinię stada! Stanął przed nią, zyskując wielki szacunek w sercu najmłodszej przedstawicielki Wody. Zrobiło jej się strasznie miło, gdy zaczął przemawiać. Na wzmiankę o Awanturze uśmiechnęła się rozbawiona. No tak. Adept ten był słynny ze swojej przyjaźni z kompanką jej siostry! Jednak to dopiero następne słowa zrobiły na pisklaku największe wrażenie!
Nie była wcale taka przekonana, że jej porwanie zasmuciłoby Kaskadę Kości choć w najmniejszym stopniu. Raczej cieszyłaby się, że ma spokój od swej córki, czego ta była w pełni świadoma, jednak samo słuchanie o alternatywnej wersji, gdzie jej matka rzeczywiście ją kocha i staje w jej obronie koiło wielką lukę w sercu dziecka przywódczyni. Za to driady... najprawdopodobniej nie znały realiów jej życia!
Dopiero teraz przyjrzała się uważniej całej sytuacji. Czując wsparcie innych smoków, nie bała się już tak driad. Co nie znaczy, że nie przestała groźnie powarkiwać i zachowywać się jak w syndromie niespokojnego ogona! Zerkała chłodno na driady, naśladując sposób patrzenia matki. Ich smutek... może nie działał na nią tak mocno jak np. na Słoną Łuskę, jednak również zwrócił jej uwagę. A więc takie miały powody... Nie zmieniało to jednak faktu, że rościły sobie prawo do decydowania o życiu jej, jak i innych pisklaków, jakby były ich własnością! To się strasznie nie podobało Wodnemu pisklęciu, co pokazywała poprzez odsłonięte ząbki.
Współczuła dzieciom Milknącego Szeptu, której umysł wyraźnie został zniewolony przez wrogów. Ona chyba by umarła z wściekłości, nie mogąc znieść, że ktoś panoszy się jej po łbie! Ciekawe, czy Starsza Ognia była w ogóle świadoma, co tu się dzieje? Czy z ogromną frustracją obserwowała, jak driady wykorzystują jej język?
Na wzmiankę o zakładnikach wyszczerzyła zęby bardziej, a warkot zrobił się głośniejszy. Jak one śmiały... Z jednej strony chciały je wychować, ale z drugiej... ich słowa wcale nie brzmiały, jakby chciały dla nich dobra!
Skrzywiła się na myśl o paleniu lasów. Propozycja smoków brzmiała dużo lepiej. Driady były głupie, jeśli nie zamierzały z niej skorzystać! Robiły sobie wrogów z bardzo potężnych istot, a jeśli nawet nie matka, to już Sztorm i reszta Wody na pewno ją pomści!
W momencie, gdy zaczęła przemawiać Rakta, samiczka uniosła wyżej łebek. Na potwierdzenie jej słów wykrzyknęła, choć jej głosik utonął na tyłach, ponieważ zasłonięta była przez przynajmniej dwóch adeptów. – Właśnie! Nigdy wam tego nie wybaczymy, jeśli nas.. zabierzecie! Chcemy żyć w naszych stadach! Jak do tej pory! Tak jak wasza przyja..ciółka nie chciałaby was opuszczać! – Wzburzenie pomagało jej osiągnąć płynniejsze mówienie, ponieważ odwracało jej uwagę od własnej słabości, w zamian motywując organizm do większych wysiłków.
: 24 sie 2019, 19:17
autor: Eskalacja Konfliktu
Razem z Ilunem znalazła się pod skrzydłami Pokrzyku. Niewiele więc widziała, ale przynajmniej słyszała. Starsze smoki zdawały się mieć większe pojęcie o sytuacji. Zwłaszcza Mahvran i ta siedząca obok niej samica. Eurith nie czuła się na tyle odpowiedzialna aby zaproponować jakiś konsensus. Tak naprawdę to większość z zebranych tu piskląt ledwo powinna rozumieć powagę sytuacji, a wszyscy wyrywali się do tego by grozić driadom.
Każdy dorzucał coś od siebie. Aż się gotowało pod czaszką młódki. Jeszcze chwila i zacznie on brzmieć jak spadające z góry kamyczki. Pryt-pryt-pryt. Słuchała brata, siostry, Skrawionej Łuski, wszystkich. Zaczęło się jej wszystko dość bardzo mieszać. Była zdecydowanie za młoda aby brać udział w takiej skomplikowanej dyskusji! Nie chciała się jednak czuć gorsza od Iluna, a tym bardziej od tych pokrak z Ognia czy Wody. Ależ ich nie lubiła!
Wysunęła więc pyszczek spod skrzydła Pokrzyku i namierzyła spojrzeniem driady przemawiające przez Milknący Szept.
– Ale... – zawahała się, ostatecznie decydując na tę lakoniczną wypowiedź. Czy raczej pytanie. – To chyba część życia, że drapieżniki atakują inne istoty by je zjeść i przeżyć? – zdziwiła ją postawa driad. – Czy gdyby waszą Talzalal zaatakowało stado wilków, wymagałybyście od pobliskiej sfory oddania ich szczeniąt...? – zapytała, przekrzywiając pyszczek na bok. Jakoś nie widziała aby zwierzyna łowna zmawiała się ilekroć jakiś smok ubije na polowaniu członka ich stada. Przecież to przeczyło wszystkiemu czego uczono ją od wyklujki!
: 24 sie 2019, 22:31
autor: Słodycz Życia
To co się działo było strasznie dezorientujące. Nie widziałam do końca co się dzieje. Podeszłam bliżej driad chcąc im się lepiej przyjrzeć. Wszystkie trzy były smutne choć każda wyrażała to w inny sposób.
-Popieram zdanie niektórych z nas, nasionko żyje więc czy nie powinyście dać mu wyrosnąć? W końcu to ostatnie co wam pozostało po waszej przyjaciółce. Na pewno chciałaby by chociaż ono przetrwało jeśli ona sama nie może- Stwierdziłam miękko, nie chcąc ich urazić.i tak już tak bardzo bolał mnie łeb przez ten wrzask.
-Na terenach mojego stada są lasy. Na pewno znalazły byście tam miejsce w którym nasionko miałoby wszystko czego trzeba i było bezpieczne- Zaproponowałam naiwnie patrząc z dołu na te stworzenia. Naprawdę nie chciałam by zabierały moją siostrzenicę. Siostra byłby przecież tak smutna i wściekła! Nie chciałam żeby straciła kogoś bliskiego jak te biedne driady.
: 25 sie 2019, 0:46
autor: Rytm Lasu
Driady go usłyszały. I zwróciły na niego uwagę. To trochę podbudowało odwagę Sio, oraz jego wewnętrzne poczucie obowiązku zastąpienia na chwilę mamy w mówieniu. I chociaż nadal nie wiedział co powinien zrobić, a jedynie działał po omacku, nie zamierzał wycofywać się z planu "naprawienia" sytuacji. I jego mamy... Niech one wreszcie ją opuszczą. Mama mówiąca nie swoim głosem była naprawdę niepokojąca. Pocieszający co prawda był fakt, że driady nie zamierzały jej zabić, ale mimo to, Sio chciał żeby to się już zakończyło.
Kiedy Istra wyszła przed niego, młody samczyk przylgnął do ziemi tuż za siostrą, chwytając i przytulając jej ogon. Teraz role się odwróciły i to ona krzyczała, a nie on. Tylko że... Ojojoj... Sio pomyślał sobie że lepiej żeby nie rzucała się na driady z atakiem. Nie, to je zdenerwuje. Nie chciał żeby zaczeły mówić też przez nią, w odwecie za groźby! Już wystarczy tu jeden członek jego rodziny mówiący nieswoim głosem. I jeszcze ten wrzask... Był okropny. Uderzył w umysł Sio, sprawiając że pisklak aż przymknął ślepia na dobrą chwilę, tuląc też uszy do łba. Choć to drugie pewnie nie pomagało...
-Mozie.. Nie rozdzielajmy sie? Nie idź nigdzie stąd siostsićko. – Mocniej przytulił ogon Istry, wypowiadając to zdanie niemal proszącym tonem. Poza tym, jej obecność sprawiała że Sio czuł, że w razie kłopotów ktoś przy nim stanie i będzie bronił. Ktoś prócz części starszych smoków ze zebrania, bo patrząc po nich, teraz nie był pewny, czy co poniektóre słowa nie rozjuszą driad na tyle, aby te dopuściły się ataku. Na przykład Skrwawiona Łuska – wydawała się mu być po prostu bezszczelna.
Na szczęście byli też tacy, którzy zaproponowali ocalenie nasionka. Tak, to trzeba było zrobić. Z tym się zgadzał. Po wyprzytulaniu ogonka siostry czuł się nieco lepiej, toteż podniósł się z ziemi i usiadł, nadal jednak dość blisko niej, gotów do zatrzymania w razie czego, gdyby chciała go tu zostawić. Zerknął szybko w tył, ku Loreleiowi i mamie. Brat miał rację... Dobrze byłoby stąd iść. Ale z nią, a więc najpierw trzeba było ją obudzić. No i te driady... Pisklęciu było ich nadal żal. Być może młody za bardzo wczuł się w ich sytuację.
Wzrok niebieskich ślepii skierował się ponownie ku przybyszkom. Odezwał się do nich, lekko przestraszonym, ale jak najmilszym tonem.
-Ja teś myślę, że trzeba spróbować pomóć nasionku. Ja wiem kto jeśt uzdlowicielem i... I na pefno jak go poprosimy, to źgodzi się pomóć. – Sio nie miał bladego pojęcia czym jest nasionko i jak powinno się o nie dbać. (Pewnie tak samo jak nie był jeszcze świadomy istnienia korzeni pod ziemią, czy też faktu zrzucenia liści na zimę.) Jasne dla niego jednak było, że jest ono dla nich ważne. A uzdrowicielem o którym mówił był jego własny tatuś. A tatuś to tatuś, nawet jeśli widział go może raz, to był pewien że tatusiowie pomagają tak jak mamy. Od tego są tatusiowie. -Ja.. Ja się nie źnam tak baldzio dobzie na nasionkach, ale mozie da się je ocalić. Cy po to właśnie siom wam potsiebni oni? – Wskazał łapką nieśmiało na uwięzione pieklęta. Przełknął gulę w gardle, łącząc nieco bardziej wypowiedzi driad. I choć być może na wyrost, nagle perspektywa losu Griko, Scorpii i Nanshe wydała mu się niewyobrażalnie straszna. Wyobraził sobie, jak driady mogłyby użyć swojej mocy i cicho pisnął. – Nie zrobicie ź nich dziewa, plafda?
Jeśli mają w taki sposób działać... Nie, na pewno nie tak. Można przecież pokojowo pomóc nasionku. Na pewno. I chociaż wyobraźnia dziecka była bujna, musiał zmusić się żeby troszkę z tym przyhamować. Bo sam siebie zaczynał straszyć...
: 25 sie 2019, 14:30
autor: Kuszenie Diabła
Przewróciła oczami tak mocno, że zobaczyła wnętrze swojej czaszki. Smoczyca, którą Mahvran nazwała "diamentem" mówiła niesamowicie dużo, co działało Pokrzykowi na nerwy podobnie jak większość paplaniny piskląt. Uwaga Eurith była trafna, chociaż reakcja driad wynikała pewnie z faktu, że smoki były istotami myślącymi, a nie zwykłymi drapieżnikami. Przeraźliwy ból czaszki w ogóle jej się nie spodobał, szczególnie, że przez niego ciężej było skupić się na magii.
– Posadźcie to ziarenko pośród swoich drzew i nie dajcie Tazahar umrzeć. – Odparła tylko, widząc to jako jedyne rozwiązanie tej sytuacji. Driady nasłuchały się już tylu gróźb, próśb i rad, że jej słowa były jedynie głosem rozsądku.
Perspektywa wypowiedzenia wojny tym stworzeniom, które twierdziły, że stały za nimi całe lasy nie była zachęcająca, ale jej stado nie miało powodu w niej uczestniczyć. Jeśli Skrwawiona chciała wysyłać całą resztę smoczego gatunku przeciwko driadom to droga wolna, ona pozostanie na uboczu i będzie patrzeć jak się wybijają.
Opanowała rosnącą potrzebę złapania się za łeb i pocierania skroni palcami, podobnie jak chęć ulotnienia się stąd w trybie pilnym. Nie podobało jej się, że w takim miejscu pisklęta nie były bezpieczne, nie podobało jej się, że nikt ze starszych nie reagował i wszystkim wydawało się, że to zabawa albo test. Driady groziły im, uwięziły kilka piskląt i dysponowały taką mocą, że mogły przyprawić smoki o ból głowy. Gdyby nie fakt, że trzymała ją tu ciekawość, zapewne zabrałby się stąd wraz z dwójką piskląt pod swoimi skrzydłami.
: 25 sie 2019, 14:39
autor: Czerwony Świt
Griko ze stresu chyba zaczął tracić zmysły, odszedł strach i zaczął przyjmować wszystkie informacje z zimną obojętnością, do czasu aż driady przemówiły ponownie i w końcu wyjawiły swoje plany, tej małej nawet współczuł, zależało jej tylko na swojej przyjaciółce i chyba nie zdawała sobie za bardzo sprawy z tego w czym właściwie bierze udział, za to dwie pozostałe...
No cóż, wzbudzały w nim niemożebną irytację, były tak zaślepione żądzą zemsty, że nie myślały trzeźwo, wszystkie za to dalej były dla niego żałosnymi istotkami, które same nie wiedzą czego od nich chcą.
Nie patrzył nawet na Scorpię , jej próby odzyskania wolności, delikatnie mówiąc, nie bardzo go przekonywały, najwyraźniej jego towarzyszka niedoli nie pomyślała o tym, że skoro korzenie wyrosły z ziemi, na pewno znajdują się także pod jej powierzchnią, więc przebicie się było raczej niemożliwe.
Przeanalizował na chłodno sytuację, pisklaki tej która ich tu wezwała próbowały ocucić matką, część smoków otwarcie groziło przybyszkom, część chyba próbowała załagodzić sytuację dyplomatycznie, a inne oferowały driadom różnego m rodzaju wymiany, tylko Rakta śmiała się z reszty przegryzając mięso, momentalnie zdał sobie sprawę z atutów tej sytuacji, ktoś już na pewno wezwał pomoc, wystarczyło grać na zwłokę, a wkrótce do lasu wrócą tylko trzy obcięte głowy z badylami, pora chyba zabrać głos.
– Załóżmy zupełnie teoretyczną sytuację, że uda wam się zabrać nas i ujść z tego cało... – Jego głos był już spokojny i postanowił, przynajmniej chwilowo nie ubliżać driadom – ...i co mamy niby z wami robić w tym całym waszym lesie? Nie mam zielonego pojęcia, jak mielibyśmy wam pomagać, no i co jeść, w końcu kochacie każde życie więc na mięso nie mamy co liczyć.
Mamy głodować czy żywić się roślinkami, korzonkami czy innym łajnem które wy tam sobie jecie? – Ostatnie zdanie zabrzmiało zbyt prześmiewczo, chyba nie tak się rozmawia "z kłami na gardle", mimo to kontynuował. – My jesteśmy drapieżnikami, cokolwiek nie wymyślicie nie będziemy do was pasować.
Ale mam inny pomysł, skoro wybrałyście akurat nas, to wspólnie zajmiemy się nasionem tego drzewa, zasadzimy je w honorowym miejscu i będziemy o nie dbać, niech będzie to odpowiedzialnością naszej trójki.
Taka jest moja propozycja, możecie pozwolić nam zadbać o drzewo... – Tutaj uśmiechnął się pogodnie do najmniejszej driady, tej ściskającej nasiono – Możecie też nas zabrać, albo pójść na wojnę ze smokami, sam nie wiem co dla was gorsze bo nie mam zamiaru się wam podporządkowywać – Te z kolei słowa były skierowane do dwóch większych driad.
Uśmiechnął się zadowolony z siebie, że swoją wymyśloną na poczekaniu przemową da tym dwóm rozhisteryzowanym paskudom czas w którym będą musiały choć chwilę pomyśleć.
Kawaleria nadchodzi.
Tylko małej trochę szkoda.
: 25 sie 2019, 15:10
autor: Berius
Krzyk driady uderzył go najmocniej gdyż stał on najbliżej. Dźwięk sprawił że w uszach mu zadzwoniło. Nie spodziewał się czegoś takiego a sytuacja robiła się coraz bardziej nie przyjemna trzeba było zacząć myśleć z wyprzedzeniem. Spojrzał po zgromadzonych, strach arogancja, współczucie i gniew. Tyle emocji w jednym miejscu wcale nie pomagały. Spojrzał na
Tradycyjną swoim spojrzeniem dając jej do zrozumienia że sytuacja zmierza w niezbyt dobrym kierunku. Podszedł nieco do niej i powiedział spokojniej.
Jeśli dojdzie do walki zabierz stont wszystkie pisklaki bez wyjątku jeśli ktoś ze starszych będzie chciał zostać to niech zostanie ale pisklaki muszą być bezpieczne
Gdy tylko skończył mówić odwrócił się znów do driad i podszedł nieco bliżej niż poprzedniego ale tym razem zwrócił się tylko do najstarszej gdyż wyglądała jakby umiała panować nad emocjami lepiej niż pozostałe.
uspokujmy się wszyscy i porozmawiajmy normalnie wiem jakie to uczucie tracić najbliższą osobę i wiem jak wielki ból to że sobą niesie ale wasze czyny nie przyniosą wam spokoju a sprawią tylko jeszcze więcej bólu i nie tylko wam dlatego jeszcze raz was proszę tym razem bez niepotrzebnej agresji. Rostrzygnijcie tą sprawę z przywódcami a nie z nami
Spojrzał po wszystkich w środku nadal był przerażony ale przełkną ślinę i znów spojrzał na dziady
jeśli macie kogoś i tak zabrać to weźcie mnie ale pisklaki zostawcie w spokoju jeśli jednak chcecie wziąć je będę zmuszony was powstrzymać a nie chcę by dzisiaj polała się krew
Po ostatnich słowach poczuł chłód na całym ciele i walczył ze sobą samym by w tym momencie nie uciec.
: 25 sie 2019, 17:42
autor: Fenomenalna Flądra
Tradycyjna przestała skupiać się tak bardzo na wszystkich. Było tu rzeczywiście za wiele osób żeby w spokoju rozwiązać taką sytuację. Cieszyła się, że to wodne nie ucieka zza niej i mimo wychylania grzecznie siedzi za jej plecami.
Skinęła potakująco łbem na pierwsze słowa Beriego. Wszystkie młode, nie ważne czy Ziemne czy z innego stada, były przyszłością Wolnych Stad i nie mogła pozwolić na to, żeby zostały skrzywdzone. Albo porwane? Zabrane? Nie była pewna jak nazwać tą sytuację.
– Na terenie każdego z Wolnych Stad są lasy. – Odparła z nieco chamskim zabarwieniem do Słodyczy Życia. Ten cały Ogień musiał mieć naprawdę ograniczoną wiedzę o świecie poza ich stadem, jeśli tego nie wiedzieli. Ziemne lasy przynajmniej nie cuchną jakąś siarką czy wilgocią, a czystą Ziemią, gruntem, roślinnością.
~ Tutaj chyba potrzeba czegoś.... – Zaczęła kolejną rozmowę z Płomiennym, którą jednak przerwała bez zakończenia. Chyba miała plan. Szybko przeniosła spojrzenie najpierw na driady, a potem znów na samca.
– Nie! Nikt nie będzie stąd zabierany... – Odezwała się stanowczo nie tylko do Beriego, ale w sumie do każdej... istoty. – Nie wybierajcie osób w zamian za pisklęta, bo one również są ważne dla innych, również nieobecnych tu smoków. Jestem pewna że znajdziemy sposób, żeby rozwiązać to... ugh... pokojowo. – Rzuciła spojrzeniem na zebranych po lewo, ale zakończyła spoglądając na driady. Przemykała między ich trójką niespokojnie. Do której u licha miała gadać? Może po prostu... do wszystkich?
– Jeśli da radę posadzić to nasionko to nim możecie uczcić jej pamięć, tego przykrego wydarzenia. Możecie je zasadzić nawet tutaj, na skałach pokoju. A ja, Tradycyjna Łuska, zgłaszam się do pomocy w jego podlewaniu i opiece, żeby rosło zdrowe. Jeśli nie chcecie tu, możecie na pewno gdziekolwiek byście chciały. Może w waszej... wiosce? – Tak, podobna propozycja już padła, ale chciała dodać ofertę pomocy. Może złagodzi to trochę ich gniew?
– Macie rację, Tazahar już nie wróci. Zabieranie piskląt nie przywróci jej życia.
Smok zabił driadę, a wy żądacie naszych piskląt. Wątpię, że kiedy pierwsza lepsza driada zabiłaby któregoś z nas poszlibyśmy zabierać wam coś cennego. Zamiast odbierania wam, po prostu uczcilibyśmy pamięć tego, który zmarł – wypisalibyśmy jego imię na Kurhanie.
Może po zasadzeniu drzewa zostawimy przy nim kamień z jej imieniem? Zostanie zapamiętana na tak długo na ile trwają kamienie. Dłużej niż którekolwiek z nas będzie żyło. – Kontynuowała jakąś sentymentalną mowę z nadzieją, że takie gadanie jakoś wzruszy driady, czy coś i się zgodzą na taki układ.
-Czy wasza przyjaciółka chciałaby uprowadzenia naszych młodych? Czy wolałaby wasze rozwiązanie zamiast po prostu uczczenia jej pamięci w tak piękny, wiekowy sposób? – Znowu gadka, która z tego co zauważyła pomagała. Oby to zadziałało, bo Tradycyjna nie miała już zbyt wielu pomysłów. Zakończyła swoje gadanie tak jak rozpoczęła – z poważnym spojrzeniem, ale również jakimś ładnie odgrywanym żalem w ślepiach. Łez nie umiała niestety wymuszać, więc tyle musiało wystarczyć.
: 25 sie 2019, 20:31
autor: Heroiczna Łuska
W przypływie nagłych emocji nie dostrzegła niezbyt... sympatycznego spojrzenia, którym obrzuciła ją Tradycyjna Łuska. Było jednak coś, co w dużym stopniu wpłynęło na jej stan.
Chwycenie za ogon sprawiło, że wzdrygnęła się lekko. Przykucnęła, a zaraz po tym spojrzała za siebie.
– Sio...? – Powiedziała z wyraźnym zaskoczeniem. Po chwili zacisnęła mocniej szczęki, kuląc łebek z bólu. Ten dźwięk... ten krzyk był nie do opisania.
Gdy w końcu ustał (a zdawało się, jakoby trwał całą wieczność), Istra usłyszała swojego braciszka. Na dźwięk tych słów oraz mocniejszy uścisk na ogonie, ponownie skierowała swój wzrok na driady, choć tym razem nie krył on już w sobie niekontrolowanej agresji. Był ostrożny, przemyślany.
Sio miał rację. Nie powinna się od nich oddalać, gdyż wtedy, jak sądziła, znaleźliby się w jeszcze większym niebezpieczeństwie. W tej sytuacji jej obroną nie powinien być atak, a po prostu... obrona. W razie, gdyby to driady jako pierwsze rzuciły się do walki.
Istra więc została. Trwała na swojej pozycji, nie ruszając się jednak z miejsca. Jej wzrok utkwiony był w obcych istotach, przeskakując co rusz z jednej na drugą, a z drugiej na trzecią i tak w kółko, czekając, czy raczej – pilnując, aż któraś wykona jakiś gwałtowny ruch. Wbrew pozorom jednak wyłapywała z rozmów co poniektóre fragmenty. Rozumiała mniej-więcej sytuację, lecz z pewnością nie była z tego zadowolona. Mimo to, nie odzywała się. Pozwoliła bratu mówić podczas, gdy ona była gotowa bronić swojej rodziny w inny sposób. Wtedy tego nie zauważyła ale...
Nieźle się dopełniali.
: 25 sie 2019, 20:31
autor: Trująca Jagoda
Scorpia sama nie wiedziała co zbytnio robić, gdy te tak zwane przez inne smoki "driady" zaczęły coś tam gadać, że im przyjaciółka zmarła i w ogóle są nieszczęśliwe i bla bla. Scorpia przekręciła tylko ślepiami na ich zażalenia. Niby jedna z nich nie wyglądała tak źle i była tu tylko przez to, że jest smutna i chce może teoretycznie odpowiedzi lub sie chce pożalić bo życie jej sie nie udało, lecz te drugie już były bardziej porypane i chciały ją gdzieś zabrać, daleko od mamy i rodzeństwa. Scorpia machnęła końcówką ogona, gdy Griko też jej się nie posłuchał, a zamiast tego chciał z tymi stworzeniami negocjować. Niby negocjacja nie była złym pomysłem.
JEDNAK NIE WTEDY, GDY ONI SĄ MIĘSEM PRZETARGOWYM KTÓRYM INNI AKURAT TARGUJĄ I NEGOCJUJĄ. Oni powinni się teraz starać wydostać, a nie gadać z oprawcami! Tacy nie mają litości dla takich smocząt jak oni, a on jeszcze z nimi gadał! Co mu przyszło do łba pustego?! Starsza brązowa smoczyca, lub ta dziwnie biało czerwona nawet pytały sie tych zielonych potworów, czy lubią SMOCZE, ICH, mięso, a driady to pytanie ominęły! To nie był dobry znak!
Scorpia ryknęła tylko głęboko, a po chwili zaczęła wbijać łapy w ziemie i kopać, bo na czyjąś pomoc tu nie może liczyć.
: 25 sie 2019, 21:19
autor: Mackonur
Nie wydawał się najmądrzejszym smokiem. Jednak gdzieś pod stertą tych wszystkich bzdur i bełkotu, krył się umysł ostry i sprawny, jak NAJOSTRZEJSZY SZPON. Tylko akurat teraz umysł miał przerwę i nie do końca dobrze funkcjonował. Axarus wpadł na genialny plan! Koniec z tym, co mówił wcześniej! Przekrzykując się wzajemnie, na zasadzie "My was zabijemy!", "A my wam spalimy lasy!", "To my w ogóle spalimy wam wszystko!". Może jednak gdzieś tam w umyśle Zielonołuskiego, znajdowała się iskierka geniuszu?
– Dziabu Dziabu! – Nie ważne, to idiota. Tyle wypowiedział po chwili ciszy, a przynajmniej tak to brzmiało. Chwilę po tym, podszedł do najbliższej driady i spróbował objąć ją łapami, następnie delikatnie poklepał ją po plecach. O ile w międzyczasie nie wbiły w niego włóczni. Wtedy na przykład wykrwawiałby się na ziemi. Ale był dobrej myśli! Przecież nie chciał jej skrzywdzić, tylko delikatnie przytulić. To był pierwszy punkt jego nowego planu, dzięki któremu uratuje biedne pisklęta. Po chwili oczywiście puścił nieznajomą, by jej nie udusić, czy coś.
– Pani Driado! Pomyślałem sobie, że wasz plan ma pewne ALE. Bo nawet jeżeli zabierzecie nasze pisklęta, to one nie będą waszymi przyjaciółkami! Podstawą przyjaźni jest to, by ta druga strona nie była do tego zmuszona! Jeżeli porwiecie Nanshe, to ona będzie tam... jakby za karę! Nie o to chodzi w PRZYJAŹNI. – O dziwo zaczął mówić dość mądrze. Miał nadzieję, że jego przemowa o przyjaźni zadziała! Musiała, bo inaczej pewnie go zabiją.
– Nie słuchaj tych patałachów... oni się nie znają. – Szepnął driadzie do ucha, o ile ta mu na to pozwoliła oczywiście. Zawsze mu powtarzano, by nie zbliżał się do nikogo, kto potencjalnie mógłby go skrzywdzić. Tutaj była duża szansa na to, ale Axarus był wypełniony DETERMINACJĄ. Za chwilę mu pewnie przejdzie i wróci do Oczka, ale obecnie woli dyskutować z zielonymi stworami.
– Wiesz, Pani Driado? Mam pomysł! Ja zostanę waszym przyjacielem! Tylko, no... nie takim do porwania! Mogę z własnej woli was odwiedzać. To jest przyjaźń! I nie muszę zostawać driadą! W sumie... czy samce w ogóle mogą nimi zostać? Nie ważne! No więc mogę i bez tego się z wami przyjaźnić, już nawet jestem zielony i w ogóle. Więc słuchaj, Pani Driado... w sumie mogę do ciebie jakoś mówić inaczej? Będziesz... Listkiem! Podoba mi się! No więc, Listku! Chcesz zostać moją przyjaciółką? Proooszę! Tylko nie zabierajcie piskląt! Są dla nas ważne. A dla mnie szczególnie Nanshe! Przykro mi z powodu Tazahar, ale możemy w jej imieniu uczynić świat lepszym, a nie gorszym! – Znów zmęczył się przemowa. Pertraktowanie z zielonymi paniami, było taaaaaakie męczące! Musiał wziąć głęboki oddech. I najlepiej się napić czegoś. Tylko skąd on weźmie coś dobrego?
– Listek, masz może coś do picia? W sumie, to chyba złe pytanie! Ale no, przyjaciele się dzielą! Chcesz spróbować może suszonych krabów? Albo wodorostów! Powiem ci, że są CUDOWNE. Naprawdę! Przyjaciele nie kłamią! – W sumie nie planował tej części wypowiedzi. Albo zepsuje w ten sposób wszystko, albo rozluźni atmosferę między nim, a Listkiem. Oby tak było! Listek wydawała mu się porządną driadą! NO DOBRA, porywała pisklęta i chciała wszystkich pozabijać, ale to o niczym nie świadczy! Zły dzień po prostu!
Axarus stał i uśmiechał się, tuż obok Listka. Bo czemu by nie? Czuł, że nic mu nie zrobi! A przyjazny uśmiech nigdy nie zaszkodzi. Gdyby był taki... wredny, to jeszcze! Ale nie! To był czysty uśmiech PRZYJAŹNI. Co więc złego mogłoby się stać, oprócz natychmiastowej śmierci? Nic! Dlatego spokojnie czekał na odpowiedź Listka i innych driad.
: 25 sie 2019, 22:24
autor: Kres Pragnień
Lorelei dalej próbował ocucić swoją matkę, mając głęboką nadzieję że ich stąd zabierze. Jego oczy zaczęły łzawić, widząc jak pomimo swych prób, mama w ogóle nie odpowiadała. Stała jak posąg, wryta przed siebie.
– Mamo.. – Zawołał ostatni raz, parokrotnie szarpiąc ją za łapę. I nawet tym nic nie wskórał. Dalej on i jego rodzeństwo tu byli, w tej mało przyjemnej sytuacji.
Jego brat wydawał się być na dobrym tropie, czyżby okazać się miało, że to on i inni przyjaźnie nastawione smoki będą musiały jakoś rozwiązać tą sytuacje? Przekrzyczeć agresywniejsze osobniki? Dzięki nim driady wydawały się tylko jeszcze bardziej zdenerwowane.
Lorelei przetarł oczy, choć gdy to zrobił, znów pociekły mu łzy z oczu. Odwrócił się od matki i stanął blisko rodzeństwo, ocierając się o nich. Nie zamierzał się rozdzielać.
Nie miał jednak pomysłu jak tą sytuację załagodzić, wsłuchiwał się w to co driady mówiły, to co inni mówili. Driady nie raz potrafiły być tak głośne, że aż głowa bolała. Zdecydowanie nie chciał z nimi zadzierać.
Trochę gubił się w tym czego oczekują driady. Nasionko, pisklęta. A po co im pisklęta? Wychować? Zastąpić mamę?
Samczyk nie wyobrażał sobie by nagle ktoś zastępował jego mamę, do głowy zaś mimowolnie przyszło mu, że skoro chcą wychować trójkę piskląt, to akurat on i jego rodzeństwo liczy właśnie trójkę.
Niemniej, nie był pewny czy chciał wychylać się z tą propozycją. Za dużo myśli na raz. Czuł największe przywiązanie do własnej matki, a jeżeli miałoby być to na bardzo długo, bądź na zawsze, to najpewniej takiej decyzji bardzo by żałował.
W ciszy słuchał kolejnych osób. Chyba jednak coraz więcej smoków była za tym by jakoś pogodzić się z trzema driadami. Lorelei miał nadzieje że sytuacja rozwiąże się pokojowo. Nie potrafił nic powiedzieć, chociaż pytań miał w głowie niesamowicie dużo. Zatkało go kompletnie. Istra również po sugestii Sio wydawała się analizować sytuację.
Samczyk więc w niepokoju czekał na rozwój sytuacji, trzymając się mocno swojego rodzeństwa.