Strona 5 z 9
: 21 lut 2019, 20:12
autor: Wieczna Perła
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//Przepraszam za post, senny jestem i zmęczony...
Westchnęła cicho, otwierając pysk dla adepta. Fio w tym czasie nerwowo wiercił się na jej skrzydle, a to dlatego, że była zewsząd dotykana. Jej samej też to przeszkadzało, ale uczucie dyskomfortu zelżało kiedy doszło do niej, że Feniks nic im nie może zrobić, mimo sporych chęci. Uśmiechnęła się w duchu, przyjmując te cielesne tortury wręcz z radością.
~
Raczej... nie boli, ale za chwilę spróbuję ponownie~wysłała wiadomość do obcego z Wody, jak i też pozostałych... Ale dziwne uczucie. Móc wysłać wiadomość do konkretnej osoby lub grupy bez ryzyka, że inni to usłyszą. Dziwne tu było to, że pytanie zadał jeden smok, ale odpowiedź usłyszeli wszyscy, bo... zwyczajnie tak zawsze było. Jeden się pyta, wszyscy słyszą, ale tu nikt nie narzekał, bo słowa same wychodziły i były słyszalne wokół. Nigdy nie musiała borykać się z podobnym problemem, ale jakoś musi sobie poradzić.., oby byle prędko jej głos wrócił...
: 21 lut 2019, 20:14
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wronka nie odpowiedziała Urojonej Łusce. Jej oczy, widocznie znużone ciągle toczonymi rozmówkami a nie ruszaniem, wpatrzone były w postać uzdrowicielki, lecz gdy tylko złapały jej wzrok – odwróciły się w bok, jakby chcąc udać, że pisklę niczego nie usłyszało. Te przeklęte nowopoznawanie i wszechobecna wszystkich obsesja na punkcie imion – tak przecież nie ważnych. Czy cienista musiała znać imię Wronki? Nie, nie umrze bez tego. I tak samo Kalejdoskopowy. I tak samo... Hexaris, a-ha, no proszę, to już cała gromadka zdradziła swój sekret. Zero tajemnicy. Zero zabawy.
Płetwy u końca ogona smoczęcia uderzały delikatnie i rytmicznie o ziemię. Wronka wyłączyła się na moment ze słuchania dalszych planów i przyjrzała oddali. Czy to tam właśnie czeka ich cel? Nie dowiedzą się, jeśli spędzą cały dzień na dyskutowaniu imion.
: 21 lut 2019, 20:41
autor: Kryształowy Kolec
Kurcze, trochę żałował że nie zdarzył zgłosić się do tych, co udawali się na poszukiwanie źródła tego całego problemu. Stanie i usługiwanie stary, niedołężnemu smokowi nie brzmiało jak dobra zabawa. Ale cóż, jako tako był jedynym „dorosłym” w tej całej drużynie. Chociaż tutaj siła jego mięśni, jakże silnych, nie będzie chyba potrzeba. A szkoda. Dobrze byłoby w końcu jakoś się wykazać.
Tutaj natomiast... nie do końca wiedział co zrobić.
Szczególnie, gdy Inut zaczęła lizać gałki oczne staruszka.
– Em, co ty robisz? – Zapytał pisklę, które poczęło lizać ślepia chorawego samca.
Pokiwał głową gdy reszta dzieciaków z jego drużyny postanowiła udać się do groty pacjenta. Dobry pomysł.
Zastanowił się tylko, czy puszczanie tych dzieciaków samych na pewno było dobrym pomysłem.
Oh, cóż, raczej sobie poradzą.
: 21 lut 2019, 22:02
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Toffinka ze zdziwieniem obserwowała ledwie widoczny pyłek, który umknąłby jej wzrokowi, gdyby nie wpatrywała się uważnie w pysk Remedium. Widząc reakcję Mentiroso pomyślała, że może dla niego pył był bardziej zauważalny czy odczuwalny. Posłusznie podążyła za maluchem, wyruszając razem z Osobliwą i Mardukiem.
Po drodze rozmyślała. Zdążyła dostrzec, że ten pyłek był Uzdrowicielowi zupełnie obojętny, jakby go nie widział. Jednak z tego co słyszała, smok nie utracił ani czujności, ani wzroku. Musiało więc to być coś innego. Jej kuzyn był najstarszym z zebranych Wodników, a Menti jednym z najmłodszych, jeśli nie najmłodszym. To właśnie czerwony smoczek najbardziej przejął się niepokojącą chmurą, w przeciwieństwie do Kobalta. Szlachetna również nie zmartwiła się tym aż tak, gdyż dla niej wyglądało to jak nieco ciemniejszy kurz. W takim razie widoczność pyłu była w jakiś sposób związana z wiekiem smoków. To mogła być bardzo ważna informacja, tylko niebieskołuska nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób. Na wszelki wypadek postanowiła podzielić się swoimi dość oczywistymi domyśleniami z grupą.
– Słuchajcie, bo... Nie jestem pewna czy mam rację, no i pewnie sami już to zauważyliście, ale... Myślę, że im młodszy smok, tym bardziej jest wyczulony na to dziwactwo. Uważam, że... To tylko moje zdanie... Ale... Może najmniejsze pisklaki powinny prowadzić to "śledztwo", a starsze je chronić? Tak sobie tylko pomyślałam... – przemawianie do większej grupy, nawet jeśli głównie były to maluchy z jej stada, zdecydowanie nie było jej mocną stroną. Nagle wszystkie jej pomysły wydały jej się banalne i zupełnie oczywiste. Smoczyca poczuła się głupio, więc opuściła łeb i przyspieszyła nieco krok, znów kierując się w nieznanym kierunku. Ukradkiem zerkała na pozostałych, mając nadzieję, że smoki zaprowadzą ją na miejsce, więc się nie zgubi.
/zt na Czarne Wzgórza
: 21 lut 2019, 22:34
autor: Dymiące Zgliszcza
Mentiroso był bardzo zadowolony z faktu, że nie ignoruje się jego odkryć. Szlachetna podążyła za nim, tak jak reszta. Obserwował pył, wytężając zmysły i śmiesznie wytrzeszczając rozpłomienione ślepka.
– Tam pójdziemy! – rzekł wysokim głosikiem jeszcze raz, chcąc ustabilizować swoją pozycję jako przewodnik i podreptał w kierunku, w który prowadził go pył, nie myśląc, gdzie go prowadzi zbyt intensywnie. I tak nie wiedział, dokąd konkretnie idą. Ważna była misja. Ważne było, że coś odkrył. I może pomoże to Uzdrowicielowi, którego nie znał, ale który cierpiał, a Mentiroso nie chciał, żeby ktoś cierpiał.
/zt na Czarne Wzgóza
: 22 lut 2019, 14:05
autor: Ścigający Barwy
Krytyka ze wszystkich stron, no nic. Było mieć ich w gdzieś i po prostu ruszyć przed siebie. Wyszłoby na to samo, bo znając dzieciaki, same ruszyłyby za adeptem, a Urojona Łuska wydaje się mieć na tyle oleju w głowie by nie trzymać pisklaków za sobą. Zapamięta na przyszłość. Nie ma co przekazywać swoich pomysłów bo to tylko strata czasu i wywołanie nic niewartej rozmowy... a miało to być tylko opracowanie krótkiego schematu poruszania. Choć z drugiej strony nie ma co się zachowywać jak rozwydrzony pisklak, co to wie wszytko. Sam prosił o pomysły to je dostał. Wronka powiedziała krótko swój pogląd, wtem Urojona przekazała po cichu swój pomysł. A na koniec Hexaris rzuciła... yy monologiem? Adept nie potrafił stłumić ukłucia niepokoju słysząc szybką acz długą wypowiedź. W dodatku zachowanie pisklaka wydało się budzić takie uczucie... Gdyby był tu Dar, prawdopodobnie by ją posądził o jakieś problemy psychiczne. Adept wrócił myślami na Skały Pokoju.
Cóż luka w logice Kalejdoskopowego była, nie da się ukryć, jednak reszta grupy ją szybko załatała, świetnie... Ale po co później wychodzić z przedstawianiem się? Kwestia łatwiejszej komunikacji? Nie brzmiało to na zbytnio ważne, jedynie przedłużało organizowanie się.
Lekko uniósł ślepia, by dojrzeć ptaka na nim siedzącego i ujrzał w końcu kierunek w jakim powinni iść, ledwo bo ledwo ale zauważył. Musiało to wyglądać komicznie, ale skutkowało. Wrócił wzrokiem do towarzyszy podróży. Z lekkim uśmiechem skinął do nich łbem. Decyzję co do działania podjął szybko i nie miał zamiaru marnować więcej czasu. –Bardzo dobrze. To idziemy jeden za drugim, ja prowadzę, Urojona zamyka. Dla waszej informacji jestem Kalejdoskopowy Kolec. – powiedział krótko, stawiając pierwsze kroki w stronę wyznaczaną przez dziób Naquimii. Od tego momentu nie zatrzymywał się, ani nie oglądał za siebie.
/zt do Legowiska Nauczyciela
: 22 lut 2019, 17:27
autor: Nierozważny Duch
W takim razie kierowali się na cmentarz. Reth nigdy tam nie był, lecz nie był w wielu miejscach, więc nie stanowiło to zbytniego problemu. On usadowił się bardziej z przodu grupy, ale nie zamierzał grać roli przewodnika, bo na pewno by się zgubili. Przed siebie zamierzał przepuścić Tejfe z pisklakiem na grzbiecie, gdyż to w końcu maluch pierwszy skierował się w tą stronę, więc może będzie w stanie wyczuć coś więcej, jak już dotrzemy do celu. Trzymał się grupy, nie oddalając się za bardzo i co jakiś czas sprawdzając czy nikt przypadkiem nie zniknął.
/zt na kurhan
: 22 lut 2019, 18:46
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wreszcie, parsknęła w myślach Wronka. Czyli jednak wygrał plan z byciem osaczoną – teraz w głowie pisklęcia zaistniał cierpki i drwiący syk pięeeeeeeeeknie. No trudno. Grunt, że coś się zaczyna dziać. Ruszyła prędko za adeptem Ziemi, równolegle do gadatliwego pisklęcia, planując by potem trzymać się wciąż w szyku, ale jakby bardziej z boku. W każdej grupie może zdarzyć się jakiś czarny charakter i Wronka nie miała zamiaru stać się nieuważnym celem; plan szybko wyparował i został zapomniany, jako że podczas drogi rzeczą wymagającą skupienia stała się próba to dotrzymania gromadzie kroku, to próby poganiania ich swoim.
/zt do Legowiska Nauczyciela
: 22 lut 2019, 20:38
autor: Hexaris
Tak też, splunąwszy w bok, skierowała wzrok ku nieznanym. Ruszyć pod pieczę jedynego boga, jaki był jakkolwiek aktywny tu, pod barierą. Na łuski Nenyi, ciekawe jak ten dzień się rozwinie i kiedy skończy, bo ostatnio jakoś te dziwne spotkania się dłużyły w nicości. Mimo to, próbując wyciszyć myśli, ruszyła tuż za łysolem z boskim gołębiem na łbie, co chwila spoglądając za stosem tłuszczu tuż za nią. Tak w ciszy, jak na ścięcie, choć z oczyma ciekawskimi, szła równo.
/zt do Legowiska Nauczyciela
: 22 lut 2019, 22:31
autor: Valerin
Młody ucieszył się w środku, że ktoś go zauważył i nawet podszedł. Przynajmniej to oznaczało, iż nie musiał iść sam, a z całą grupą. Nawet lepiej, bo im więcej smoków tym więcej można poszlak zebrać, co będzie bardzo przydatne przecież, nie? Dlatego też lekko uśmiechnął się do Chaotycznego Kolca, ale oczywiście zachowywał przy tym lekką powagę oraz lekko wyprostował się. Czuł się dobrze z myślą, iż prawdopodobnie to co przekazał przydało się. Co prawda nie do końca jeszcze rozumiał znaczenia słów starszych smoków, dlatego wywnioskował to po tym iż podeszli do niego i raczej właśnie zbierali się do podróży.
W sumie myślał, że tym razem będzie miał sam iść, że nikt go nie weźmie jak Pieśń, ale jednak mylił się. Jakiś smok do niego podszedł, a dokładniej Wyśniony Kolec i schylił się. Na początku Valerin nie wiedział o co chodzi, przekręcił lekko głowę w bok zdziwiony, lecz po chwili dotarł do niego przekaz. Nie wszystkie słowa zrozumiał, ale gest jaki wykonał dał jasno młodemu znać, że ma po prostu wsiąść na grzbiet. Kiwnął lekko głową na znak iż rozumie i po chwili zrobił to o co go prosił Wyśniony Kolec. Tak to teraz młody był gotowy i zwarty, nastawił uszy i w czasie podróży na cmentarz starał się uważnie nasłuchiwać, bo nie chciał oczywiście zgubić tego dźwięku.
///zt i na Kurhan
: 23 lut 2019, 11:12
autor: Administrator
//Drużyny – starajcie sie trzymać razem ♥ jak 22 osoby rozdzielą się na odrebne tematy, to nie dam rady tego ogarnąć :mrgreen: //
Drużyna III
Valerin i Chaotyczny Kolec ruszyli na wyprawę... W tyle zostawiając pozostałych członków drużyny. Może jednak do nich dołączycie? Bogowie jedni wiedzą czy się potem poznajdujecie, jeżeli teraz się rozdzielicie. Nie wszyscy z was znali magię, umożliwiającą błyskawiczną komunikację na zaskakujące dystanse!
Drużyna IV
Midar samotnie ruszył do obozu Ziemi, zostawiając tu za sobą Dagny, Inurtę i Pustkę. Nawet Pustkę, która chociaż deklarowała iść tam z nim, potem została tutaj. Z Rudzikiem.
Którego namiętnie lizała Inurta. Przynajmniej tak to z zewnątrz wyglądało.
Ale ku, najprawdopodobniej, swojemu wielkiemu zaskoczeniu, Inurta czuła na języku posmak popiołu i stada Ziemi. Z czym jej się to mogło kojarzyć? Cóż, nie idźmy daleko, i stwierdźmy: jakby weszła do obozu Ziemi, tylko ten obóz został spalony szalejącym ogniem. To chyba było najbliższe temu, co posmakowała na łuskach kryjących powieki dorosłego smoka. Ale, ale! Kolejny interesujący fakt. Udało jej się zlizać czarne ślady z łusek. Koniec końców okazało się, że nie było to przebarwienie łusek, a cieniutka warstwa jakiegoś dziwacznego pyłu. Popiołu?
A dzięki czułej i, cokolwiek niespodziewanej, opiece Inurty Rudzik Płowy, otwierając teraz ślepia, mógł zorientować się, iż nie widzi już niczego, a bardzo rozmazane, słabe zarysy największych obiektów przed nim. O bogowie! Pisklęce wysiłki umożliwiły mu widzenie światła! Nie było to oczywiście to samo co jeszcze wczoraj, ale małymi kroczkami do celu!
Drużyna V
Zdecydowała się ruszyć na Czarne Wzgórza. A może na Czarny Staw? No, komu w drogę temu czas!
Drużyna I
Urojona Łuska i Wronka wyruszyły do legowiska Nauczyciela. Kalejdoskopowy Kolec, ozdobiony rajskim gołębiem, i Hexaris, będą musieli troszkę popracować nogami, by ich dogonić u celu!
Drużyna II
Hurra! Drużyna Ognista w końcu zabrała się do pracy, a Biel Feniksa mogła odetchnąć z ulga, pocieszona tym faktem. Aczkolwiek już pierwszą rzeczą, którą odkrył Sosnowy Kolec po zajrzeniu do gardła Bieli Feniksa, była dość nieoczekiwana nieduża gałązka z zielonymi, wiosennymi listkami dębu, tkwiąca w gardle uzdrowicielki. Adept chyba powinien to wyciągnąć.
Bo, o dziwo, uzdrowicielka nawet nie czuła tej obecności ciała obcego w swoim gardle. Rodzinny Kolec od zewnątrz też nie dostrzegł żadnych dysproporcji w budowie gardła, mogących zdradzać obecność samej gałązki, lub jakieś inne przyczyny utraty zdolności mowy przez ich smoczycę. Cętkowana Łuska, dotykając szyi uzdrowicielki, także nie stwierdziła obecności żadnej opuchlizny czy podwyższenia temperatury.
No, to już było zwyczajnie nienormalne. Smok miał w gardle gałąź, ale po pierwsze sam jej nie czuł, a po drugie, przecież ciało powinno bardzo wyraźnie i głośno sprzeciwiać się tej gałązce i próbować ją usunąć. Gałązka powinna być drażniąca. Ale oto siedziała tu Biel, niekaszląca i nieświadoma.
: 23 lut 2019, 22:59
autor: Melodia Ciał
Sosnowy zdziwił się, wielce się zdziwił na widok tej gałązki. Chyba smoczycia nie zmieniała się w drzewo.
– Feniksie, nie wiem jak to jest w ogóle możliwe ale masz gałąź w gardle, prawdziwą gałąź ! Mogę sięgnąć maddarą do twojego gardła i spróbować to wyjąć ?– zapytał a jeśli dostał pozwolenie, spróbował za pomocą swojej mocy magicznej bardzo delikatnie wyciągnąć gałązkę z gardzieli Ognistej. Starał się robić to tak by nie uszkodzić jej niczego w środku, a jeśli gałązka była do czegoś przyczepiona na tyle mocno że groziło uszkodzeniami, przerwał całą operację.
: 24 lut 2019, 15:21
autor: Sztorm
Inurta ignorowała zaczepki innych piskląt. Widząc jak jej próby mozolnie ściągają ciemną, lepką sadzę z łusek zapiszczała radośnie i zdwoiła wysiłki. Po chwili po sadzy nie było śladu, a ona sama zwisała z pomiędzy rogów dorosłego samca, patrząc prosto w jego przymknięte ślepia – wyjątkowo intensywnie, oczekując jakiejś reakcji. Zamruczała zachęcająco, czekając aż da znać, czy jej praca przyniosła efekty. Na razie wyglądało to obiecująco. Dla Rudzika zaś wyglądało to pewnie jak jasna, rozmazana plama z parą nieco ciemniejszych ślepi, wzrokiem wwiercając się w niego uparcie.
: 25 lut 2019, 16:01
autor: Rudzik Płowy
Dwójka Dzieci Ziemi opuściła Skały, by dotrzeć do jego legowiska i znaleźć problem, który – być może – tkwił częściowo właśnie tam. Jeżeli złe moce odwiedziły go właśnie tam, bardzo możliwe, że zostawiły po sobie jakiś ślad, które dostrzegą tylko młodzieńcze zmysły. W duchu życzył im powodzenia i szczęścia. Nie miał nikogo innego, musiał liczyć tylko na nich.
I na Inurtę.
Mimowolnie, gdy to pocieszne i zdeterminowane pisklę zaczęło go lizać po czole, Rudzik czuł jej zapach. Woda. Teirwedd, to Dziecko Wody właśnie ratowało jego starczą rzyć i jeszcze nie był tego świadomy. Przez gmeranie blisko okolic oczu, odruchowo zamknął je by je chronić. I trzymał powieki opuszczone do momentu, w którym przestał czuć jej lizanie i pucowanie jego łusek. Zachęcony cienkim pomrukiem Wodnej, otworzył swe ślepia, kompletnie nie spodziewając się jakiegoś przełomu.
A jednak... coś go zaskoczyło.
Światło uderzyło jego ślepia w postaci jedynie rozmazanych obiektów. Nawet gorzej, niż gdyby trzymał swój łeb pod wodą. Nie mógł określić żadnego kształtu, odruchowo pomrugał kilka razy. A jego mózg przekonany, że słaby wzrok jest winą ciała obcego w ślepiach, zaczął nadmiernie produkować łzy i szybko piwne oczy Rudzika się przeszkliły.
A może było to wzruszenie? Bo przecież nie widział już tylko ciemności!
– ... Oh... Bogowie..! – wydusił z siebie, wyszczerzając swoje ślepia, jakby chciał złapać jak najwięcej światła i abstrakcyjnych kształtów, które malowały się przed nim.
Wtem lewa łapa oderwała się od kostura i ostrożnie przeniosła się w górę, jakby chciał sprawdzić, czy błękitny kształt to nie są halucynacje, a rzeczywiście Wodne pisklę, które go ratuje.
Płowa łapa dotknęła delikatnie grzbietu małej, a jego ślepia zarejestrowały jego własny ruch.
– ...Na bogów! Moje drogie dziecko... przywracasz mój wzrok! – w końcu to powiedział. Cicho, acz niewątpliwie entuzjastycznie. A na pysku pojawił się niezwykle szeroki i szczery uśmiech.
– Jakie Twe imię, najdroższa?... – zapytał. Zdążył zapomnieć, że to jest jedynie mruczące i kwilące pisklę?
Nie wiedział, czy to, co zrobiła Inurta było wszystkim, co mogła zrobić. Bo jeżeli tak... bogowie niech mają w opiece Dzieci Ziemi.
: 25 lut 2019, 16:39
autor: Sztorm
Inurta na delikatny dotyk zareagowała jak kot wypinając grzbiet i domagając się pieszczoty. Jej skrzydła delikatnie łaskotały wnętrze płowej łapy Rudzika, kiedy wtórowała pełnym radości okrzykom starca. Przydała się! Pełna dumy spojrzała na pozostałą trójkę. Ha! Patrzcie do czego zdolne są pisklęta Wody.
Kiedy zapytał o imię przekręciła łebek. To znała. Delikatnie chrząknęła i z gardła Iny wydobył się głos nieco niski jak na tak nikczemne rozmiary.
– Inurta.
Nie przepadała za mową. Drapała w gardle. Pomruki i inne odgłosy były dla niej dużo bardziej naturalne. Nie mówiąc o tym, że młódka nie posiadała jeszcze najbogatszego słownictwa. Wiedziała jednak, że ma jeszcze jedną, niezmiernie ważną informację do przekazania. Musi się najpierw jednak upewnić. Zniżyła łebek i delikatnie poniuchała dookoła oczu dorosłego. Tak... Pachniał sadzą i zwęglonymi gałązkami, smak jej nie zawiódł. Spojrzała z między rogów Czarodzieja na pozostałe pisklęta na ziemi, tupnęła lekko łapką o jego czaszkę i ryknęła krótko, upewniając się, że wszyscy obecni słuchają.
– Sadza. – zająknęła się na chwilę. Jak to się nazywało..? Ta powódź, ale z ogniem.. Ah! – Pożar?
Zakończyła pytająco, przenosząc spojrzenie po Ziemistych. Sama nie wiedziała, co może to oznaczać. Nigdy jej łapa nie stanęła w Obozie Ziemi, małe pisklę pojęcia nie mogło mieć o spustoszeniu jakie kiedyś miało tam miejsce.
: 25 lut 2019, 19:36
autor: Wieczna Perła
Errr... że co? Gałąź dębu? Taka zwyczajna? Taka krzywa? Taka drewniana? W gardle? Ale.. jak? Czułaby... Była obecnie zupełnie zdezorientowana... Ale otworzyła pysk, jak chciał Sosna. Może uda mu się to wydobyć? Jak nie, to zawsze sama będzie mogła spróbować, wszak jest w tym sprawniejsza od niego...
: 25 lut 2019, 19:55
autor: Kryształowy Kolec
Oh. Więc lizanie ślepi pomogło!
Ale trochę zastanawiające. Takie klątwy nie brzmiały jak coś, co można od tak ściągnąć.
Czy ta obca siła nie była po prostu jakimś złośliwym duszkiem? Problemy narobić narobiła, ale chyba poważnej, trwałej krzywdy nie wyrządziła, skoro od tak można było zająć się tą całą klątwą.
Chociaż to nie był koniec ich zadania, prawda?
Nie miał zielonego pojęcia, co powinien teraz zrobić.
Dagny posiadał naprawdę wiele zalet. Urodę, charakter... coś tam jeszcze. Gdyby duchy obdarzyły go jeszcze nad smoczym intelektem, to to byłoby już za dużo!
Wzruszył skrzydłami na pytanie Inurta.
– Ja o niczym nie wiem. Może tamta dwójka coś znajdzie? – Był dopiero od niedawna w stadzie, więc nie był najlepszym źródłem informacji, co się tam dzieje. Szczególnie, że mieszkał na drzewie dość oddalonym od innych smoków.
– W sumie dziadku, to czy nie pamiętasz niczego dziwnego, nim poszedłeś spać? Czy może czułeś zapach, podajże, palącego się drzewa? – Usiadł na ziemi, nie do końca widząc, co powinien zrobić. Czuł się wręcz trochę bezużyteczny. Może powinien dolecieć do tych piskląt, co udały się do groty tego staruszka?
: 25 lut 2019, 22:03
autor: Administrator
Drużyna II
Sosnowy Kolec, po uzyskaniu zgody od Bieli Feniksa, delikatnie wyciągnął z jej gardła niezbyt wielką gałązkę. Miała długość może smoczego palca, z bardzo atrakcyjnymi dwoma listkami, zieloniutkimi jakby był środek lata, ozdabiającymi gałązkę z jednej strony. Od tej, za którą chwycił Sosnowy.
Dębowa gałązka pachniała, oczywiście, dębem, wnętrznościami Bieli... I poza tym terenami Ognia. Zupełnie jakby z nich pochodziła. Rzecz jasna, Biel przecież jej sobie nie wsadziła do gardła, więc gałązka musiała być wskazówką ku winowajcy!
A tymczasem niestety ku swojemu ogromnemu rozczarowaniu Biel odkryła, że nadal nie mogła mówić. Widać gałązka była jedynie wskazówką, a nie przyczyną jej obecnego niedomagania.
Drużyna IV
Grupa Inurty, Rudzika i Dagny zorientowała się, iż lizanie powiek przez pisklaka pomogło w bardzo niewielkim stopniu. Dagny postanowił kontynuować przesłuchanie Rudzika, a tymczasem Midar i Pustka...
: 25 lut 2019, 22:30
autor: Wieczna Perła
~Nie pomogło~wysłała wiadomość obecnym przy niej smokom.
Sama zaś skupiła się na gałęzi. Pachniała Ogniem? Czyli tam zacząć poszukiwania? Ale nie tak prędko, jej rola już się tutaj kończy. Naqimia powiedziała, że pisklęta i adepci postrzegają świat inaczej, niż dorosłe smoki. Łatwo się domyślić, że mogłaby tam być co najwyżej w roli opiekuna, ochroniarza, tudzież aby pilnować Wodnistego, lecz czy jest sens? Zawsze może powierzyć to Sośnie. Niech się od najmłodszych lat uczy wychowania. Mu, w porównaniu do niej, ta wiedza się przyda...
: 25 lut 2019, 22:43
autor: Sól.
– Jak mogła się tam dostać? – Zaczął się głośno zastanawiać, przekręcając głowę. Doprawdy trafił tu na coś, czego zrozumieć nie potrafił. – Czy smok mógłby zrobić komuś innego coś takiego maddarą? – Zapytał wedle jakiś przypuszczeń, które wymagały wyjaśnienia, bo niestety znał się na magii, jak świnia na gwiazdach. Mógł jedynie kierować się logiką. Zaczął węszyć, chłonąc zapach gałęzi. Nie miała na sobie obcego zapachu, którego tutaj nie czuł od swojej grupy. To było doprawdy dziwne i kłopotliwe. – Pachnie tak jak wy. Czy jest szansa że znajdziemy coś na waszych terenach...skoro podobno dorośli tego nie widzą? – Pytał zasadniczo o dane, ale to był jego jedyny pomysł. Szukać danych i wskazówek, by powiązać je. Albo raczej zraportować, bo być może dorośli będą mieli więcej wiedzy, by rozwiązać problem.
: 26 lut 2019, 9:16
autor: Sztorm
Inurta zmarszczyła czoło w intensywnym wysiłku myślowym. Sadza. Spalona ziemia. Ziemia, nie gałęzie. Poskrobała się szponem po łebku i podejrzliwie obrzuciła pozostałe smoki ze swojej pozycji na czole Rudzika. Najprostsze pomysły bywały czasami trafne. A wszystko jest lepsze niż takie siedzenie bez sensu.
– Granica z Ogniem? – rzuciła niepewnie.
Szczerze mówiąc nic lepszego nie przychodziło jej do łebka. Może na gruncie gdzie Ziemia spotyka Ogień cos im się uda odnaleźć. A nawet jeśli nie, będą bliżej obozu żeby skontaktować się z resztą. Przynajmniej ruszą się z miejsca.