Strona 5 z 19
: 12 paź 2019, 23:29
autor: Dziadke
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Bodźce zewnętrzne jakoś nie bardzo chciały do niego docierać. Były jak ugryzienia komarów w chwili, gdy jesteśmy w tracie jakiejś ważnej czynności. Irytują, ale nie sprawiają, że przestajemy robić to, co robimy. No, chyba że mamy dobrą okazję aby ubić pasożyta.
Niemniej, Syreni siedział wpatrzony w barierę, myśląc. Nie żeby myślenie należało do jego mocnych stron, niemniej w świetle ostatnich wydarzeń, musiał na szybko uczyć się łączyć pewne fakty. Błogosławieństwo. Woda. Wiatr. Po dwa kamienie od każdego.
Te dwa żywioły napędzały twór. Razem stworzyły coś, co ich izolowało od świata. Powietrze samo w sobie nie posiadało materii. Było niezbędne do życia, ale nie miało materialnej postaci. Potężne, o sporej masie, rozpędzone mogło cię odepchnąć albo zatrzymać. Lub porwać. Jak huragan. Było wszędzie. I nigdzie. Znaczy wszędzie tam, gdzie go nie było.
Ał.
Rozbolała go głowa.
Woda. Ciecz, w której naziemce nie potrafio
dychu, dychu. Rozciągalna ciecz, w której żyjo rybke. Bez niej nie byłoby życia. A jednak jeśli walnąłeś w wodę z dużej wysokości, to skutek mógł być mniej więcej taki sam jak rypnięcie o skałę. To oznaczało, że wystarczająco gruba warstwa wody mogła stanowić silną barierę.
Obydwa żywioły były na swój sposób "rozciągliwe". Miały objętość, którą przy odpowiednim rozłożeniu można było inaczej zagospodarować. To, o co Syreni poprosił Świętego Nura, Drżącego Śledzia i Złtego Mintaja miało ochronić całe Wolne Stada. Ale nie pomyślał o tym, że działając sam może mieć za mały zasięg, przez co cała para poszła nie w gwizdek, ale została skondensowana w jednym miejscu.
Nie przebiją jej ani nie zniszczą. O podkopie też mogą zapomnieć- byli na wyspie otoczonej przez wodę. Bariera bazowała na wodzie i powietrzu. Nie przelezą.
Jeśli bariera zatrzymywała deszcz, a powiew wiatru jaki wywołał rytuał zmalał, to oznaczało, że byli całkiem odizolowani. Jeśli byli odizolowani od wcześniej wymienionych, to od tlenu również.
Syreni mógł wytrzymać ciut dłużej (teoretycznie)– wszak powietrze do oddychania miał także wokół wyspy po zanurkowaniu. Nie ratowało to jednak sytuacji pozostałych. I tu był problem.
Głowa rozbolała go ponownie, kiedy przybyłe
gleba gadziki zaczęły coś do niego gadać, a jeden go klepnął. I wtedy dotarło do niego... coś. Otrzeźwiał. Nim Trzęsienie wycofał łapę, spróbował ją pochwycić swoją własną, by zmusić samca do tej samej refleksji, którą przeżywał teraz on sam.
– Pod żadnym pozorem nie dotykać. Nie forsować. Nie używać siła-gwałt. Nie, nie. użyta siła może obrócić przeciw. Może być uderzona maddara i nie wyjść nigdy. Zrobić lacza-klaps, wziąć umrzeć. Gadziki zachować spokój. Obserwować, zbadać. Maddara wiatr i woda być klucz. Ta, tak. Morskie duszke dać błogosławieństwo Syreni Śpiew. Syreni Śpiew użyć by zbudować bariera wokół Wolne. Cała energia za słabo użyta, być wokół sama wyspa. Pochodzić od bożke. Morskich bożke. Móc próbować kształtować. Chyba. Tak, tak.
: 12 paź 2019, 23:48
autor: Światokrążca
Żer podniósł uszy, a ślepia błyszczały mu żywo. Ten morski gad najwyraźniej próbował odtworzyć Barierę.
– Ohhhhhh fascynujące. – powiedział nie myśląc wiele. – Opowiedz coś więcej o tych morskich duszkach. Jakim cudem pożyczyły ci moc? – zapytał wyraźnie podekscytowany tą sytuacją. Wodny, naprawdę nie musiał mówić akurat temu smokowi, że najpierw należy sytuacje zbadać. Uniósł łeb do góry
– Ciekawe czy ta bariera powstrzymuje tylko wiatr i wodę, skoro jest właśnie zasługą tych żywiołów. A właśnie, te kamienie Syreni, one były źródłem mocy? Podobne do tych w Gigancie? – Żer sobie przypomniał, że drugi morski również był wtedy obecny. Chyba tworzył jakieś iluzje?
: 13 paź 2019, 11:34
autor: Berius
Wyglądało na to że że jednak nie byli sami. Cudownie, znając życie im nas więcej tym większy chaos będzie. Dodatkowo Trzęsienie był pod tą barierą czyli stado zostało bez przywódcy na bogowie wiedzą jak długo. Nie zwracał większej uwagi na to co mówią bo i tak się na tym nie zna. Skupił się bardziej na odpowiedzi dla swojego przywódcy.
na moje oko wygląda jakby barierą zrobiona była z cienkich nici maddary zbitych ciasno ze sobą. Nawet nie próbowałem jej dotykać ale nie przepuszcza napewno wody i wiatru całe szczęście że przepuszcza wiadomości mentalne.
Zdążyłem już też wysłać pewnego pisklaka do jego stada. Więc woda powinna być już poinformowana o zdarzeniu lub będzie za chwilę
Odetchną spokojnie i zwrócił się do przywódcy z twarzą bez żadnych emocji.
Jak narazie jesteś tutaj jedynym przywódcą więc czekam na rozkazy
: 13 paź 2019, 12:10
autor: Dziadke
Słuchał Trzęsienia, jednocześnie wodząc ślepiami po całej konstrukcji. Tak, zaiste fascynujące, że z pomocą zaledwie paru kamieni zdołał stworzyć coś takiego. Tylko, że miało być dużo większe, do cholery!
– Jakim cudem, jakim cudem- przedrzeźnił rozmówcę swoim skrzeczącym, nieco markotnym głosem– Gadzikom-naziemcom się wydaje, że cuda sprawiają takie wielkie rzeczy. A gadzik Rybke powtarza cały czas, że wystarczy ładnie poprosić, tylko w odpowiedni sposób. Święty Nur co być złota mors, Drżący Śledź i Złoty Mintaj dajo łaska, czasami tylko prosić o rybke. Ale za gadzik Syreni iść motywacja, złożyć modła nad morze i poprosić audiencja. I wtedy one pojawić, groźne, ale i piękne. Łaskawe, a potężne. Naładować kamyczke, które złożyć Syreni. TO być boska energia, nie jak gigant. Teraz te kamyczke bez moc- na dowód pokazał jeden z klejnotów, obecnie pozbawiony maddary– Gadzik próbując stawiać bariera, myśleć by być nieczuła na wroga magia. Tak, tak. Siła-forsowanie nic nie dać. Ale gadzik uważa, że jeśli wystarczająco dużo gadzik przybędzie i spróbuje rozciągnąć klosz, to on być cieńsza i chronić, ale przepuszczać co trzeba. Jak dmuchanie. Tylko nie trzeba dwa gadzik, ale dużo więcej. Tak, tak.
I tak rzekłszy, spojrzał w górę z pewną dozą powątpiewania.
– Chyba. Tak, tak.
: 13 paź 2019, 12:49
autor: Infamia Nieumarłych
Mahvran, aż nienaturalnie spokojna, zdecydowanie była bierną stroną zebrania, skupioną na słuchaniu i analizowaniu ewentualnych relacji między smokami, niezainteresowana jakoś specjalnie barierą, pod którą została uwięziona. Samiec, ewidentnie pochodzący z Wody, gadał w sposób który zaczynał coraz bardziej ją drażnić – skwitowała jego chaotyczną przemowę skrzywieniem się i sykliwym wpuszczeniem powietrza z płuc. Trzęsienie jak to Trzęsienie, niczym nie zabłysnął jak na razie, a pomarańczowołuski samiec jedynie ją rozbawił.
– No, pamiętaj jeszcze by mu się odpowiednio pokłonić. – Mruknęła wzgardliwie, oblizując spierzchnięte wargi rozwidlonym jęzorem. – Po cholerę ci się zachciało odnawiać barierę? Naprawdę aż tak robicie pod siebie ze strachu przed tym, co jest poza terenami "wolnych" stad? – Skrzywiła się i zaskrobała złotym szponem w ziemi, prawdopodobnie niezbyt chętna do współpracy z resztą. Póki co chętniej patrzyłaby, jak inni męczą się za nią. Jak dobrze pójdzie, to wróci do swoich zajęć bez większego wysiłku. Jak nie, to zdechnie z głodu, lub braku powietrza. Tak bywa.
: 13 paź 2019, 13:04
autor: Mistrz Gry.
Tweed nie zdążył zareagować na polecenie. Co innego Nawojka. Burza wciąż przetaczała się nad głowami smoków. Deszcz bębnił zaciekle w niewidoczną kopułę, spływając po jej bokach, wpadając do Jeziora i spływając rzekami. Interesujące było, jak woda reaguje pod barierą. Uwięziona po prostu stała, a naturalny nurt Zimnego Jeziora próbował ją opłynąć. Z racji jednak położenia – nie mógł. I tak z jednej strony zbierało się coraz więcej wody, spływającej rzekami, a z drugiej poziom Jeziora opadał, gdy woda odpływała bez dopływu nowej.
Jeśli ta sytuacja się utrzyma, smoki będą miały na łapach ekologiczną katastrofę.
Nagle niebo rozjaśnił piorun, uderzając w sam szczyt buzującej niewidoczną energią bariery i ogłuszając wszystkich zebranych na Wyspie. Na tym jednak nie był koniec. Iskierki wyładowań elektrycznych popędziły świetlistą pajęczyną, rozświetlając kopułę ostatni raz, zanim wraz z nich zniknięciem nie przyszedł wiatr, hucząc i wyjąc wdzierający się na Wspólne Tereny. A wraz z nim na wszystkich ponownie zaczął padać gęsto deszcz...
: 13 paź 2019, 17:22
autor: Światokrążca
Czy wciąż miał Płomiennemu za złe, że ten traktował go jak pustą wydmuszke na stołku?
Absolutnie tak
Czy to jak kolwiek ostudziło jego entuzjazm?
Absolutnie nie
– A czy to ważne, że jestem przywódcą? – o nie Żer w tej chwili nie czuł się przywódcą. A przynajmniej nie przywódcą Ziemi – W takich sytuacjach liczy to co kto ma łepetynie, chociaż przyznam to i tak ja mogę być tym kimś, jak zawsze z resztą – wyszczerzył kpiąco zębiska i mrugnął do adepta.
Zastrzygł uchem słysząc słowa Cienjstej.
– Kto by pomyślał, że się z czymś zgadzamy – parsknął w odpowiedzi Mah.
Właściwie to dobrali się całkiem dobrze, bo kiedy Mah nie miała zamiaru ruszyć szponem, Żer najchętniej zrobiłby wszystko sam.
– To ja spływam. A ty Płomienny skoro i tak zawsze przepuszczasz moje słowa koło uszu, baw się dobrze jako nowy "przywódca". – powiedział kpiąco i nagle zamarł.
– Ohoho! Tak ta bariera zatrzymuje deszcz i wiatr, patyk przeszedł bez problemu. "Bariera" nie jest z siateczek energii, to co widziałeś piorun, który się po niej rozniósł. Przypomina ona bardziej... wodę. – cały czas patrzył w odległą przestrzeń, najwyraźniej samiec mówił bardziej do siebie niż do innych.
Zebrał maddare i znów się skontaktował z córkami.
~ Nawojka rzuciła patykiem, przeszedł bez problemu. Syreni Śpiew użył mocy duchów morza, więc ta kopuła ma duże powinnowactwo z wodą i wiatrem. Myślę, że kości nie będą jednak potrzebne. Są zbyt... suche. Sprawdzę jak zareaguje na coś żywego. Mokrego. Jeśli macie jakieś pomysły zapraszam do eksperymentowania.~
Błysk.
Kap kap kap
Deszcz znów pada?
Zerknął na Tweeda
– Cofam to, lot może być zbyt niebezpieczny. – Gdy w końcu skończył z gadaniną pobiegł na skraj wyspy i wskoczył do wody. Jeszcze przez chwilę mogli widzieć jego kolorowy grzebień, który zniknął pod wzburzoną taflą.
//zt
: 13 paź 2019, 17:28
autor: Berius
Spojrzał nieprzyjemnie na plagijczyka gdy ten z niego zarzartował i wysłał mu krótką wiadomość mentalną
To że słucham jego rozkazów nie znaczy odrazu że go szanuję. Jeśli masz jakiś plan jak się z tąd wydostać to robie też pomogę
Nagle usłyszał grzmot i zauważył ostre światło.
Spojrzał w górę a krople deszczu spadały mu na łuski. Wspaniale znowu będzie mokry. Ale zaraz... czemu w ogóle pada? I skąd się wziął ten deszcz.
czy bariera właśnie się otworzyła czy jakimś cudem burza właśnie powstała na naszych oczach pod nią?
: 14 paź 2019, 12:33
autor: Cień Gór
W końcu dotarli na miejsce, wyspa znajdowała się już niedaleko więc ziemny obniżył pułap lotu. Po paru chwilach wylądował na skraju wyspy podchodząc z małą do reszty smoków. W oddali dostrzegł przywódcę który właśnie gdzieś zmierzał, nie przejął się jednak. Bez witania się z innymi wygiął szyję w kierunku swojego grzbietu by szczękami delikatnie złapać tułów małej i tak zdjąć ją z jego ciała. Przez moment myślał czy położyć ją koło smoka pachnącego jej stadem jednak w końcu zrezygnował. Położył ja między swoimi przednimi łapami by następnie usiąść z tak ułożonymi skrzydłami i ciałem by odgrodzić ją od deszczu i zimnego wiatru. Wszystko wyglądało tak jakby samiec nie robił tego specjalnie.
-Bariera, skąd ona tutaj?– Powiedział raczej nieprzyjemnie mierząc wszystkie obecne tu smoki wzrokiem. Z tego co słyszał bariery nie było a teraz pojawiła się nowa i do tego mniejsza.
-Woda zbiera się po jednej stronie bariery- Powiadomił ich przesuwając po nich wzrokiem. Dłużej zatrzymywał go właśnie na członkach swojego stada.
: 14 paź 2019, 13:15
autor: Horyzont Świata
Teza także wycofał się z tego miejsca. Musiał zająć się teraz tym, co ważne, czyli polowaniem. Zupełnie nie rejestrował tego, co się działo, bo działo się za szybko.
//zt.
: 14 paź 2019, 13:54
autor: Lisia Mistyfikacja
Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, dostrzegła również inne smoki, pewnie to jeden z nich zawołał jej nowego przyjaciela. Jednak nie miała ochoty na witanie się z każdym po kolei, było jej bardzo zimno, dlatego, kiedy znalazła się w ochronnym kokonie, zrobionym przez Szafirowego otrzepała się niezdarnie z nadmiaru wody. Niestety nie potrafiła wytrzepać z siebie wszystkiego, ale i tak było jej już nieco lepiej. Położyła się blisko, przy jednej z jego łap i zwinęła się w kuleczkę, aby choć trochę się ogrzać. Przez szum deszczu nie do końca rozumiała, o czym mówią starsze smoki. Zapewne, gdyby pogoda była inna, jej ciekawość nie pozwalałaby usiedzieć pisklakowi w jednym miejscu, jednak obecnie priorytety były zgoła inne. Od burzy niestety nie uciekli. Grzmot dudnił, co jakiś czas sprawiając, że Nivis mimo wszystko ciągle czujnie nasłuchiwała ryki dochodzące z niebios.
: 15 paź 2019, 16:24
autor: Dziadke
Za dużo tego wszystkiego.
Szczerze powiedziawszy, Syreni nie bardzo wiedział co teraz miało miejsce. Cienista zdawała się kompletnie nie interesować problemem, co w jego opinii wyglądało na co najmniej dziwne, Trzęsienie co jakiś czas odpływał gdzieś myślami, zapewne próbując wezwać wsparcie, a reszta ziemnych biegała z lewej na prawo. Nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co, zupełnie nie wtajemniczając go w swoje plany. Dobrze- chcieli tak, więc i on będzie musiał zacząć działać. Bo jak nie, to już całkiem zniweczą jego długie starania.
W pierwszej kolejności jednak, wziął pozostawioną Nivis pod ramię prawej łapke żeby nie czuła się zagubiona i wysłał wiadomość mentalną do ziomków ze swojego stada, przekazując kolejno każdemu obraz tego, co miało teraz miejsce na wyspie.
Ponadto, używając własnej maddary, próbował wpłynąć na stworzoną barierę- deszcz i wichura przedarły się do wnętrza, ale czy jego twór dalej istniał? Chciał go wyczuć.
I jeśli się uda, to pobierając manę z najbliższego okalającego ich wszystkich żywiołu, spróbuje tę barierę podładować i chociaż odrobinę zwiększyć jej rozmiar w wybranym przez siebie kierunku . Tak jak zamierzał z początku, gdy nadawał konstrukcję zaklęciu. Musiał sprawdzić, czy posiadał chociaż odrobinę kontroli nas tym wszystkim.
: 17 paź 2019, 21:06
autor: Berius
Robi się coraz gorzej wszyscy się kłócą i panuje chaos. W dodatku ten deszcz, naprawde nienawidził wody. Oliwy do ognia dodało naprawde głupie zachowanie Trzęsienia i Obłędu. Czy oni właśnie uciekli? Czy on naprawdę swoimi słowami uraził przywódcę ziemi. Czy to właśnie sprawiło że odłączył się od reszty właśnie teraz gdy sytuacja zaczęła robić się nieciekawa? I Co miało oznaczać żeby bawił się w przywódce. Nie chciał być przywódcą ale skoro nikt nie wie co robić to widocznie musi jakoś ogarnąć wszystkich bo w tym momencie najlepiej jest działać razem niż osobno. Informacja od szafirowego nie napawała jednak optymizmem. Jeśli szybko czegoś nie zrobią mogą spowodować mała powódź. Spojrzał po zebranych i wziął głęboki oddech.
Posłuchajcie. Sami widzicie że sytuacja nie jest ciekawa musimy jak najszybciej pozbyć się tej bariery. Wiem że może to wyglądać jakbym naprawdę bawił się w przywódcę ale w tej chwili najważniejsze jest byśmy pracowali razem. Jeśli ktoś zna się na maddarze niech powie czy jest jakiś sposób na zniszczenie tej bariery jeśli ktoś się nie zna to i tak niech myśli. Chciałbym byśmy chociaż na tą chwilę zapomnieli o różnicach i swoich dawnych czynach, na wytykanie ich będzie czas jak już się wydostaniemy. Ale na początek może niech morski powie nam coś więcej o barierze którą stworzył np. Z czego miała być z jaki... hej! Wracaj!
Gdy tylko zauważył że Syreni śpiew się oddala ruszył za nim by go zatrzymać.
: 10 sty 2020, 13:04
autor: Infamia Nieumarłych
Ależ to dużo mówiło o wolnych stadach. Aby smok mógł zostać mianowany na proroka, potrzeba było zgody wszystkich obecnych stad. Ale gdy tej zgody nie wyrażała Plaga – nagle zasada przestawała obowiązywać, zupełnie, jakby ktoś pstryknął palcami i w ten sposób wyeliminował ich z głosowania. Infamia zapewne wzruszyłaby jednak barkami, gdyby nie to, jaki smok został prorokiem mianowany. Ten, który nadawał się do tego w najmniejszym stopniu... I do którego żywiła prywatną urazę z racji tego, co wydarzyło się nad Urwiskiem.
Och, chyba nie sądził, że ich "pomoc" zostanie przyjęta z otwartymi sercami, a Cieniści zaczną całować ziemię, po której oni stąpają? Nie pomogli im. Łaskawie pozwolili im odkupić mały skrawek, małego kleszcza ich terenów za ponad trzydzieści kamieni szlachetnych. Co za żałosna komedia.
Przyleciała więc na Wyspę na Jeziorze, dostrzegając nieopodal zniszczonego, skalnego giganta, o którym słyszała to i owo. Nie on jednak ją interesował, a to, co ostało się z domostwa proroków. Czyli, cóż... Mała wysepka. Infamia wylądowała na niej gładko i ruszyła przed siebie, szukając miejsca, w którym mogłaby trafić na obecnego, wielce szanownego proroka. Miała dla niego propozycję. Ale coś jej mówiło, że ten stchórzy i jej nie przyjmie.
: 10 sty 2020, 21:59
autor: Strażnik
Nie spędzał aż tak wiele czasu na wyspie, choć o niej nie zapominał, wracając to by doglądnąć Sennah, lub jeśli potrzebował czasu spędzonego ze samym sobą, czując że może być jednocześnie w odizolowanym, ale i ważnym miejscu, co okazjonalnie dorzucało mu parę punktów do samopoczucia. Plagijka trafiła akurat na dobry moment, bo zetknęła się z nim, kiedy już zbierał się do odlotu, choć jednocześnie nigdzie nie było mu spieszno. Dostrzegając jej wijącą się z daleka sylwetkę, złożył skrzydła i prezentacyjnym, a jednocześnie wyjątkowo lekkim krokiem wyszedł jej na spotkanie. Nie skinął łbem, chyba że zrobiłaby to pierwsza, tedy oszczędnie odwzajemniłby jej gest – Witaj– nie lustrował jej wzrokiem, jak zwykł robić w przeszłości, skupiając się wyłącznie na samiczych ślepiach. Mahvran miała jedno z dziwniejszych narodzin, dlatego zamiast bez celu irytować się jej rasą, postanowił zadumać się nad złotą cieczą, która otaczała niegdyś jej pisklęcą formę. W istocie bardzo dziwne – Czy czegoś ode mnie oczekujesz?– spytał szorstko, ale nie ponaglająco, najwyraźniej taki już mając głos. Nie "potrzebujesz" czy "pragniesz", jak sformułowałby zazwyczaj, czując potrzebę, żeby przy Plagijce ująć to inaczej. Nie wyglądał na zirytowanego, zmęczonego, czy nawet ociupinę krzywiącego się na jej wizytę. Patrzył sobie tak zwyczajnie, jakby szukał owoców na krzewie.
: 12 sty 2020, 11:24
autor: Infamia Nieumarłych
Nie musiała szukać go zbyt długo – Strażnik wkrótce pojawił się w jej polu widzenia i ruszył jej na spotkanie. Nie powitała go w żaden sposób, ani słowem, ani skinięciem łba, zamiast tego leniwie przesuwając wzrokiem po jego sylwetce. Tak, wyglądał młodo. Aż zbyt młodo, biorąc pod uwagę jego faktyczny wiek. Skrzywiła się lekko.
– Wojownik, hm? – Spytała retorycznie, acz z powątpiewaniem. Wojownicy mieli to do siebie, że widać było po nich tę profesję. Tutaj miałaby pewne trudności ze stwierdzeniem, gdyby nie znała prawdy. Mogłaby go uznać za dosyć dobrze umięśnionego łowcę, na przykład. Nie wszyscy z nich byli wbrew pozorom giętkimi wstęgami.
– Na jakiej podstawie zostałeś przywódcą Ziemi? Jakie były argumenty twoje i innych odnośnie twojej kandydatury? – Zapytała bez ogródek, zamierzając wybadać wpierw ten grunt, a potem przejść do sedna. Akurat tutaj próbowała chwycić w pewien sposób dwie sroki za ogon, bo pytanie o początki jego przywództwa miało nie tylko popchnąć wszystko do jej wyzwania, ale również zaspokoić jej... Prywatną... Ciekawość.
: 19 sty 2020, 18:59
autor: Strażnik
Rozumiał, że smoki lubiły definiować innych w oparciu o ich aktywność w obrębie zdobytej rangi, chociaż nieco irytował go pogląd, że wojownik miał cechować się licznymi bliznami, jakby kolekcjonował więcej ran niż sukcesów, a za priorytet uznawał walkę, a nie obronę własnego stada. Oczywiście nie wiedział co chodziło samicy po głowie, ale domyślał się, że jeśli była wobec niego niechętna, to w jakimś stopniu podzielała pogląd swojego przywódcy.
Pytanie o przywództwo nieco go zaskoczyło, ale skomentował je wyłącznie krótkim "hmm" wybuczanym pod nosem. Nie sądził, że było nieprzyzwoite, czy wścibskie, bo sam chętnie poznałby genezę innych przywódców, chociaż zastanawiało go do czego Plagijka z tym dąży. Cóż, niezależnie od intencji, musiał dostosować się do jej prośby. Przysiadł powoli, zakładając że spotkanie nie będzie najkrótsze i wtedy znowu zabrał głos – Przybyłem do stada Ziemi już jako doświadczony smok. Niedługo po wprowadzeniu i określeniu na jaką rangę zamierzam pracować, miałem szczęście uczestniczyć w ceremonii na wybór nowego przywódcy, a także późniejszym zebraniu, mającym wyłonić zastępcę. W tym właśnie okresie władzę objęła Zaranna Iskra, czyli poprzednia prorokini. To od jej decyzji zależało, który smok dostanie szansę, choć wtedy była jeszcze w pełni sił, dlatego osoba wybrana spośród kandydatów miała wiele czasu by przygotować się do pełnienia roli przywódcy. Takowych na ten czas było trzech; ja, Maestria Kreacji oraz Szabla Kniei. Każdy z nas otrzymał pytania mające na celu nakierować Zaranną na odpowiednią decyzję– Brakowało mu jej. Zdawał sobie sprawę, że ich relacja pod koniec nieco się pogorszyła, ale mimo wyjątkowych zdolności aby go prowokować, potrafiła wytaczać przejmujące, inteligentne argumenty, z którymi chciałby się znów zderzyć. A może zwyczajnie zapytać ją o radę, tak jak wtedy, gdy był jeszcze wyłącznie zastępcą? Usłyszeć jej szorstki i zdecydowany, a jednocześnie przemieszany z żartem ton. Smoki rzadko przybierały takie postawy. Nienawidziły się, knuły, toczyły pianę z pyska na swój widok albo zupełnie na odwrót, płaszczyły przed sobą, pełne pisklęcej naiwności i niechęci aby zderzyć się z prawdziwym światem. Odchrząknął, wracają skupieniem do Plagijki. Obiecał sobie w myślach, że nie przestanie nazywać jej podobnych Cienistymi, ale najwyraźniej po mianowaniu, zdążył zgubić powody, dla których tak sobie powiedział
– Byłem dla stada świeżym nabytkiem, dlatego smoki miały wątpliwości co do mojej osoby i wkładu jaki mogę zaoferować. Swoją aktywnością, jak samą chęcią rywalizacji mimo ryzyka przyciągnąłem uwagę liderki, a także jej głos. Choć smoki z pasją broniły swojego stanowiska, ostatecznie Ziemiści zaakceptowali, że warto dać szansę komuś z zewnątrz, ale byliśmy zgodni w tym, że jeśli nie zdobędę dostatecznej popularności, przywództwo nie będzie mi gwarantowane– zrobił znów krótką pauzę. Nie miał problemu z przekazywaniem naraz sporej ilości informacji, ale gdy dotyczyły przeszłości, parę rzeczy musiał sobie odświeżyć
– Zaranna opuściła swoje stanowisko wcześniej niż podejrzewaliśmy, pozwalając stadu zadecydować o tym co powinno nastąpić później. O przywództwo rywalizowałem więc ja i Szabla Kniei. Oboje otrzymaliśmy po cztery głosy, w którym decydujący należał do obecnego przywódcy Ziemi. Ze względu na stadne poparcie, Szabla przyjęła mnie od razu na swojego zastępcę i u jej boku byłem aż do chwili, gdy musiała zrzec się przywództwa ze względu na wiek. Stado dostatecznie poznało moje zaangażowanie, dlatego nie zaistniał żaden sprzeciw, gdy przybierałem nowe imię. Rozszerzyłem odpowiedź o przeszłe zdarzenia, ponieważ w istotny sposób wykreowały moją relację z Ziemią i bez tego otrzymałabyś niepełny obraz. Czy rzeczywiście oczekujesz, że będę przytaczał dyskusje jakie wtedy stoczyliśmy?–– spytał retorycznie – Interesowała mnie stabilność i dyscyplina, ale u boku Zarannej nauczyłem się, że istotna jest także sympatia smoków, którą zdobyć trudno, ale o którą starałem się zabiegać– Może niezbyt skutecznie, jak stwierdziliby złośliwcy, ale przecież nikt nie chwalił się jak wyglądały jego relacje z Ziemistymi – Dla rozwiania niepewności, na zastępcę przyjęto mnie od razu z rangi adepta, więc choć szkoliłem się na wojownika, nie było momentu, w którym pełniłbym wyłącznie tę jedną rolę. W stadzie w którym się urodziłem nazywano mnie wartownikiem i funkcjonowałem w duchu jego zasad – działaj gdy musisz, ponieważ bardziej do mnie przemawiały. Mimo to, nigdy nie zaniedbywałem szkoleń, zarówno własnych, jak innych smoków, a także zjawiałem się na wszystkich wezwaniach, gdzie należało walczyć– Prawdopodobnie nie musiał się przed nią tłumaczyć, ale jeśli zamierzał poznać się z Plagą, nie zaszkodziło podzielić się spontanicznie jakąś genezą – Czy pominąłem coś, o czym powinienem jeszcze powiedzieć?
: 20 sty 2020, 10:47
autor: Infamia Nieumarłych
No proszę, odpowiedział. I to zabójczo elokwentnie, bo przy potoku słów, jakim ją uraczono niemalże dostała zawrotów głowy. Ale wiedziała, że Strażnik miał poważną słabość do wycieńczającego przemawiania. Dla niej to o tyle dobrze, że rozwinął temat i uraczył ją szczegółami. Co nie zmieniało jednak faktu, że Infamia pozostawała Infamią, więc...
– I zostałeś potem prorokiem. – Prychnęła nieprzyjemnym śmiechem i pokręciła ukoronowaną kręconymi rogami głową. – Zaiste, najmniej odpowiednia jednostka na jeszcze bardziej nieodpowiednim miejscu.
Nie drążyła dalej tematu jego przywództwa. Widać było, że słysząc imię Zarannej Iskry przez jej pysk przebiega cień jawnej pogardy i nienawiści, ale nie komentowała tego faktu w żaden sposób. Pytanie o historię Strażnika zadała z... Potrzeb osobistych. Sama była w sytuacji, w której na miejsce jej ojca miała wskoczyć rywalka. Dla Mahvran dopuszczalny scenariusz był tylko jeden – albo ojciec będzie rządził wieczność, albo nikt inny poza krwią z jego krwi się do tego nie nada. Już na pewno nie Frar, której osiągnięcia były równe zeru. Infamia nie traktowała sytuacji z Wodą jako wygranej, bo tego po prostu nie można było przegrać. Przyszli, wzięli, wrócili.
– Czyli reprezentowałeś swoją wesołą trzódkę tylko i wyłącznie na arenie politycznej. Mlaskając jęzorem. I uważasz, że dobrze ci to poszło? – Zapytała, unosząc lekko łuki brwiowe. Podpytała go o faktografię, to teraz da mu okazję do wyrażenia własnej opinii. Była bardzo łaskawa.
: 22 sty 2020, 16:31
autor: Strażnik
O ile nie myliła go pamięć, po obraniu rangi przywódcy rzeczywiście ani razu nie przyszło mu stawić się na arenie. Nie czuł z tej racji wyrzutów sumienia, czy niższości wobec wywerny, która jak zakładał uwielbiała zdzierać zęby albo magiczne źródło w ramach rekreacyjnego rozpruwania chętnych. Nie musiał być masochistą aż takiego sortu, żeby mieć dostatecznie zły humor. Nie zareagował nijak na jej komentarze, może poza mrugnięciem, kiedy chłód podrażnił jego niebieskie gałki. To nie tak, że pewne tematy z miejsca go nie irytowały, zwyczajnie były takie, które wymuszały od niego jedynie minimum zaangażowania
– Każdy inaczej definiuje sukces, zależnie od tego co chce osiągnąć. Nie miałem żadnych planów na dynamiczny rozwój Ziemi, prędzej dopracowanie tego co już się w niej znajdywało– Nawet jeśli jego ojciec nie był najczulszym wychowawcą, skutecznie odwzorowywał drzewną tradycję, która pozwalała smokom unikać niepotrzebnych konfliktów i skupić się na samorozwoju. Jeśli zdaniem wywerny w stabilności było coś błędnego, zwyczajnie nie mieli szansy się dogadać – Rządziłem stosunkowo krótko, więc smoki spoza Ziemi pamiętają głównie moją odpowiedź na rozbiory. Patrząc na to z perspektywy czasu, mogłem podjąć mniej kontrowersyjną decyzję, choć niezmienne pozostaje uzasadnienie, że kierowałem się wtedy dobrem mojego stada, a nie dogadzaniem garstce smoków, którym miałem prawo nie ufać– Nieco skręcił tematem, choć niezupełnie, bo pewien był że właśnie do tego piła. Nie raz zdarzały się smoki u których zaufanie działało wyłącznie w jedną stronę, a że wygodniej funkcjonować jako biorca, tym łatwiej zamykać oczy na okoliczności i czyjąś perspektywę
Strażnik odchrząknął krótko, nie zmieniając pozycji. To prawda, że spinał się w obliczu stresu, ale i bez niego zwyczajnie lubił pozostawać nieruchomym – Wyjaśniam to, ponieważ zakładam, że antypatia twoja i Szydercy wynika przede wszystkim z tamtejszych zdarzeń. Możecie to określać także jako moja przywódcza niekompetencja– nieznacznie wzruszył barkami – Nie musisz temu zawierzać, choć bogowie mi świadkami, że dotrzymuję słów, które sam zawarłem i prędzej sam opuszczę to stanowisko, niż złamię ustanowioną przysięgę– A wtedy przynajmniej od razu zdechnie i nie będzie musiał się martwić. W każdym razie kontynuował nieco flegmatyczny, ale surowy monolog – Jeśli więc mówię, że coś dla was zrobię, bądź nie zrobię, tak właśnie będzie, podobnie jak na tamtym szczycie zawarłem układ, który został zaakceptowany, toteż do końca go zrealizowałem.
Nie wiem jakiego smoka prędzej widziałabyś na pozycji proroka, z pewnością masz swoje idealne wyobrażenie, skoro jesteś w stanie mnie zeń wykluczyć, lecz chciałbym tylko zaznaczyć, że nie o waszą sympatię mam zabiegać – nawet jeśli chętnie się tym zajmę – a być skutecznym w swojej nowej roli. Wszak nie władam wami, nie mam żadnej mocy sprawczej, mówię tylko to co zostało mi powiedziane i wskazuje co zostało mi pokazane, mogę również coś doradzić. Jeśli do tego trzeba spełniać preferencje wszystkich smoków, przykro mi, ale żaden temu nie podoła– Nawet Zaranna, która zdawała się zdolna do utrzymania zainteresowania nie otrzymała na skałach szczególnego poparcia. Smoki twierdziły, że prorok im niepotrzebny, a gdy już się zjawiał, chętne były głównie do dyktowania wymagań. Czyżby z zazdrości?
– Chętna doprecyzować cóż dokładnie jest we mnie nieodpowiedniego? Nie musisz się krępować, choć zakładam, że i tak byś nie zamierzała– Opcje były trzy. Zrobi mu litanię o tym jaki to jest zbyt sztywny, zbyt uprzedzony, zbyt generalnie nie taki, ino żeby mógł jedynie przytaknąć i zmienić temat; wykręci się bo swoje już rzekła, a Strażnik był ewidentnie niereformowalny i za dużo gadał (bo rzeczywiście za dużo gadał, cholera) aaalbo prychnie, że prorocy czy bogowie na nic nie są potrzebni, a ona zupełnie odcięta od zaangażowania emocjonalnego przyszła się z nim podroczyć. Już mentalnie zacierał ręce.
: 29 sty 2020, 16:17
autor: Infamia Nieumarłych
Znowu udzieliła się jego słabość do przemawiania. A może z czystego szacunku chciał rozwinąć swoja wypowiedź jak tylko potrafił? W to akurat nie była w stanie uwierzyć. Gardziła nim większość Plagi, więc czemu miałby się tym uczuciem nie odwdzięczać? Mahvran słuchała go uważnie, nie spuszczając z niego wzroku pustych, czarnych oczu. Cokolwiek by o nim nie mówić to faktycznie, patrzył głównie na interes swojego stada i za to, cholera, nie mogła go winić. Nie przyznałaby tego, rzecz jasna, na głos, ale w głębi duszy potaknęła nieznacznie. Ale nie zmniejszyło to wcale jej niechęci do tego smoka.
– Bogowie nie są wartościowymi świadkami. – Parsknęła z drwiną, unosząc delikatnie prawą wargę i zaszczycając Proroka krzywym, nieprzyjemnym uśmiechem. – Więc nie trać śliny, bez względu na to, czy faktycznie wierzysz w to, co mówisz, czy tylko kłamiesz, bo przysięgi na bogów mają wartość błota po wiosennej odwilży.
Zaszurała kolczastą końcówką ogona po ziemi. Jej niechęć do panteonu wolnych stad nie była tajemnicą. Chociażby dlatego, że nigdy tego faktu nie starała się nawet ukryć, wręcz przeciwnie, ilekroć temat rozmowy schodził na bogów, Mahvran miała pewność że rozmówca zna jej stosunek do nich. Po tym, jak prymitywnie zachował się wobec niej Viliar tylko utwierdziła się w swoich przekonaniach. Używanie swojej boskiej siły tylko po to, by zamknąć pysk śmiertelnika mówiącego mu prosto w pysk, jak wygląda prawda. Słodkie.
– Prorocy to smoki obawiające się śmierci i chwytające się w jej obliczu jedynej deski ratunku. Ale spośród wszystkich kandydatów, jakich można by było zaproponować, jakościowo ty znajdujesz się niemalże na samym dnie. – Odparła beznamiętnie, już nawet nie z wrogością czy kpiną, tylko jakby stwierdzała suchy, oczywisty dla niej fakt. Śnieg jest biały. Albo żółty. Albo brązowy, ale to zależało akurat od pewnych czynników.
– Nie osiągnąłeś w swoim życiu nic wartościowego, jesteś tylko jednym z dziesiątek smoków, które przewodziły stadu, ale to samo w sobie o niczym nie świadczy. Nie pokazałeś swojego stada z żadnej lepszej strony, nie zawarłeś żadnych nowych kontaktów z niczym spoza bariery, nie przyczyniłeś się do stałych, większych zmian na tle politycznym. Po prostu byłeś, egzystowałeś i dorzuciłeś rysy po swoich szponach na Szczerbatej Skale. Dlatego się nie nadajesz, samcze. Nie dość, że nigdy nie powaliłeś nikogo siłą charakteru, byłeś raczej powodem do śmiechu i kpin, to jeszcze nie wykazałeś się czymkolwiek. – Wzruszyła nonszalancko barkami i klasnęła jęzorem. Raz, drugi, trzeci, jakby coś rozważała. I faktycznie, nie odzywała się przez kilka dłuższych chwil, nie odrywając jednak oczu od rozmówcy.
– Nie nudzi ci się to? Nie chciałbyś w jakiś sposób przełamać monotonii robienia tego, czego oczekuje od ciebie gromada bożków bujających w obłoczkach, lub porozrzucanych w formie różnych iskierek? – Zapytała z enigmatycznym, niemalże łagodnym uśmiechem i przekrzywiła łeb na bok, niczym zaciekawione szczenię.
: 02 lut 2020, 2:15
autor: Rój Nocy
– HALOOO? SENNAH? -dało się słyszeć krzyk, graniczący ze wrzaskiem, który rozszedł się po wyspie. Nie dochodził zbyt daleko, autor wrzasku, zdecydowanie się na niej znajdował. Toczące miłą pogawędkę smoki mogły usłyszeć zbliżające się kroki, gdy ten ktoś kroczył w ich kierunku. Niedługo zza pobliskich skał wystąpił... Luthien!
– O, hej. -powiedział gdy dostrzegł ciocię i Strażnika. Ciągle pamiętał ten ostatni raz gdy go widział, choć tamto spotkanie łączył raczej z narodzinami boginki lata, do której właśnie tutaj przybył. Rozejrzał się dookoła, ewidentnie szukając jej wzrokiem. Bezowocnie.
– Gdzie jest Sennah? Coś dla niej mam! -zapytał się i oznajmił z nieskrywaną dumą, za pomocą magii wyciągając ze swej uzdrowicielskiej torby płócienny woreczek, w których coś zagrzechotało.
Po wysoko uniesionej krezie smoka widać było jego podekscytowanie. Kryło się też ono w ruchach jego oczu, wodzących po sylwetce proroka. Ewidentnie nie mógł się doczekać jego odpowiedzi.