Strona 5 z 6
: 24 mar 2015, 17:43
autor: Dwuznaczna Aluzja
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wysłuchała jakże fascynującego monologu Słowa Idiotyzmu, po czym parsknęła kpiąco, wyrażając swoje rozbawienie. Następnie do niej podszedł. Siedziała, a teraz wstała z miejsca, unosząc głowę i mierząc się wzrokiem z imitacją wojownika z Życia.
– Nie jem takich ścierw jak Ty. Wiesz co z nimi robię? Podrzynam gardła a wnętrzności wieszam na ścianach swej groty – rzekła tylko do niego, tak że inne smoki Życia oraz Ognia tego nie mogły usłyszeć – jedynie Cieniści, bo siedzieli tuż obok niej.
– Tak, potrzebuję śmierci. Chcę widzieć jak toniesz we własnej krwi, dławisz się nią. To jest dla mnie sensem życia – patrzeć, jak Twoje się kończy – dodała równie cicho, aczkolwiek nie szeptała – mówiła normalnie. Psychopatyczny uśmiech wykrzywiał jej pysk, a pazury delikatnie wbijały się w ziemię, jakby zaraz go miała zaatakować – ale tego nie zrobiła.
Jeszcze.
: 24 mar 2015, 17:55
autor: Nathi
On również lekko się uśmiechnął, choć jego uśmiechu nie można było nazwać psychopatycznym. Wyrażał on raczej zadowolenie. Cieszył się, że to powiedziała. Tutaj, przy wszystkich. Nawet przy samym Ateralu. Gdy jej głupota zaprowadzi ją do grobu, będą mieli z bogiem wspólny temat – zamiłowanie do śmierci. Będą o niej mogli mówić do końca świata.
Wycofał się w tył, jednak nie obracał się do Cienistej grzbietem. Utrzymywał kontakt wzrokowy. Dopiero gdy oddalił się na tyle, że nie zdołałaby go zaskoczyć, obrócił się w stronę pozostałych smoków i odezwał się głośno.
– Oto Cień – jego słowa brzmiały, jakby zapowiadał walkę na arenie. – Jaśniej chyba nie sposób ukazać tej sytuacji, wszyscy słyszeli. Nie mam więcej pytań – patrzył w oczy różnym smokom po kolei. Najpierw na Uśmiech Cienia, następnie na Runę Ognia, a potem na Aterala, zatrzymując na nim wzrok na dłużej, próbując wyczytać coś z jego pyska. Spojrzał również na reakcje w swoim stadzie, ale jego wzrok ponownie ominął celowo Złudzenie.
: 24 mar 2015, 18:01
autor: Dwuznaczna Aluzja
Gdy wycofał się i przemówił, rozbrzmiała potwornie nieprzyjemnym śmiechem. Głębokim, przerażającym.
– Owszem, jaśniej się nie da – rzekła, parskając z rozbawienia. Złote ślepia rozbłysły niebezpiecznie.
– Śmiesz nazywać się wojownikiem? Wojownik nie wzywa swego przywódcy na arenę po przegranym pojedynku tylko dlatego, że został trafiony w szyję – a rana nie zagrażała życiu. Nie rozumiem Twojego postępowania. Ty nie jesteś wojownikiem, tylko jego nędzną, niedopracowaną imitacją. Najpierw zastanów się nad własnym pisklęcym postępowaniem, zanim zaczniesz ochrzaniać innych – rzekła z kpiną, błyskając białymi kłami w uśmiechu. Gdyby nie Ateral, już dawno rzuciłaby się Słowu do gardła, ale poważnie się zastanawiała, czy nie zignorować boga Śmierci.
: 24 mar 2015, 18:15
autor: Nathi
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Naprawdę jesteś taka tępa, czy tylko udajesz? – spytał, powtórnie przenosząc wzrok na Dwuznaczną. – Jak myślisz, po co istnieją wojownicy? Żeby zabijać przypadkowe smoki, czy żeby chronić stado? Jeśli wybrałaś to drugie, to gratuluję, zdałaś test. A teraz: co robi wojownik, który wie, że w innym stadzie jest smok, który łamie wszelkie zasady i próbuje zabić innych? Chce się pozbyć zagrożenia dla swojego stada. Jesteś zagrożeniem, więc przedstawiłem je, komu trzeba – wzruszył barkami. – Miałem nadzieję, że zostaną wyciągnięte pewne konsekwencje, a zagrożenie zostanie wyeliminowane. Dobry przywódca przywróciłby swojemu stadu porządek. Uśmiech Cienia jedynie ją bronił – rzucił jej kolejne spojrzenie spode łba, po czym zszedł ze środka, z powrotem do smoków Życia. On się już nagadał. Jednak to Dwuznaczna wykonała całą robotę. Przyznała się do winy i pokazała, jaka jest prawdziwa natura jej stada. Nie miał zamiaru się już kłócić. Każdy, kto ma choć odrobinę rozumu zrozumie. Czyli z pewnością żaden z Cienistych.
: 24 mar 2015, 18:18
autor: Dwuznaczna Aluzja
Dopiero teraz zobaczyła, jak Słowo naprawdę jest tępy. Dopiero teraz to do niej dotarło. Wysłuchała go, a na końcu strzeliła ogonem jak biczem.
– Prawdziwy wojownik załatwia taki problem samemu, nie wzywa swego Przywódcy jak głodne pisklę matki – rzekła z kpiną. Wciąż była wśród swoich, więc w przeciwieństwie do Słowa nie było konieczności by się cofała. Wystarczyło znowu usiąść, co też zrobiła. Ziewnęła prowokująco, wyrażając swoje znudzenie.
: 24 mar 2015, 18:49
autor: Jad Duszy
Jad przenosił rozbawione spojrzenie ze Słowa na Dwuznaczną. Wyraźnie bawiła go ta sytuacja – a co o niej myślał? jak zawsze reszta mogłaby się tylko domyślać. Runa miała rację – może i sytuacja nie dotyczyła ognia, ale nie znaczyło to, ze nie mogli się tym zainteresować.
– Zacznijmy od tego, ze tak zwane "warunki i ograniczenia" pojedynków to wymysł kilku smoków – stwierdził, przenosząc wzrok po kolei na każdego, kto brał udział w takiej miłej awanturze.
– Zaczęło się to jakieś trzy smocze pokolenia temu i raptem wszyscy uznali to za pewnik. A nie jest to żadna tradycja. Dawniej wyzwania wyglądały całkiem inaczej niż dzisiaj. Smok wzywał innego na arenę, przedstawiał się i rzucał wyzwanie. Po zgodzie przeciwnika ustalali warunki... I były to jedynie rany, do których mieli walczyć. Ewentualnie dodawali, ze nie będą się wzajemnie dobijać. Smoki traciły wzrok, kończyny i tym podobne rzeczy i było to normalne. Nikt nie wymyślał nie celowania w punkty witalne... Bo w końcu już podczas podstaw walki uczymy się, gdzie na ciele smok znajdują się słabe punkty. po co? Aby je omijać? – Zapytał z kpiącym uśmiechem. być może tylko on jeszcze pamiętał stare opowieści? Może dlatego, że pochodził z rodu Wojowników?
– Potem ktoś się przestraszył, bo nie było zbyt wielu sprawnych uzdrowicieli, a rany zagrażające życiu leciały jedna za drugą. Weszła moda na niecelowanie w punkty witalne, ale zasady walk pozostawały te same. Było to spowodowane potrzeba, zbyt wiele smoków ginęło, bo nie miał ich kto wyleczyć. Ale oczywiście postanowiono pójść na który jeszcze dalej. Co, którzy nazywali się Wojownikami i Czarodziejami zaczęli się bać kontuzji. Bo co to, strata skrzydła, łapy, ogona czy wzroku? Jak on będzie dalej żyć? Przecież walka to tylko zabawa – tu w jego głosie już wyraźnie brzmiała drwina. trudno było wyczytać, czy jego cyniczny głos był rozbawiony, czy może wręcz przeciwnie.
– I nagle zaczęły się wszystkie te wymyślania. Nie celujemy tu i tu, omijamy to i to... bo przecież walka to tylko przyjacielska zabawa. Wyzwania również stały się proste. Wzywamy kogoś, rzucamy warunek i dawaj na arenę... Skoro zatem sam system wyzwań, dawniej honorowy zmienił się w kilka uwag, to czy pojedynki na arenie nie mogły pójść w ich ślady? Skoro nie honoruje się już przeciwnika, nie szanuje się go w czasie wyzwania, to i walka na arenie z pojedynku zmienia się w zwykłą bijatykę. Tak więc nie mówcie o tradycjach. Tradycyjne pojedynki zniknęły, zastąpione farsą... A gdy ktoś chce do nich powrócić robi się wielka afera – przewrócił ślepiami. Sam zazwyczaj walczył do utraty przytomności. takie pojedynki można było nazwać walką. reszta? To zaledwie sparing, za to nie powinno się nawet otrzymywać chwały, gdyż nie zdobywało się żadnego doświadczenia. bo jak zdobyć doświadczenie, skoro ciągle musiało się powstrzymywać od użycia pełnych umiejętności, czy chociażby ich podstaw?
: 24 mar 2015, 21:03
autor: Uskrzydlony Marzeniami
A Marzenie stał, słuchał i czekał. Kilka razy westchnął cicho. Aż w końcu spojrzenie jego żółtych ślepi padło na Jad. I odezwał się po słowach Ognistego.
– Nie przeszkadza mi, że mój smok straci skrzydło w pojedynku. Nie przeszkadza mi, gdy mój smok stanie się ślepy w wyniku walki. Nie przeszkadza mi to dopóty, dopóki przeciwnik zachowa się honorowo. Jeśli ktoś chce tak walczyć, proszę bardzo. Ale niech powie o tym wcześniej. – powiedział i uniósł delikatnie kąciki pyska.
– Nieco dziwią mnie twe słowa, Jadzie. Mówisz, że dawniej smoki się spotykały, ustalały warunki walki i walczyły. Teraz jest tak samo. To, że ktoś zgadza się na walkę, która polega na dotykaniu się czy unieruchamianiu, to jego sprawa. Skoro się na to zgadza, zapada pomiędzy walczącymi pewna umowa. Skoro walka ma wyglądać jak walka dwóch wilków kierowanych instynktem, po co nam arena? Po co nam jakiekolwiek układy i podziały? Rzućmy się sobie do gardzieli teraz, w tej chwili, bez dalszej rozmowy. Czymże różniłoby się to od ignorowania ustalonych zasad pojedynków? – zapytał, mrużąc lekko ślepia.
: 24 mar 2015, 21:29
autor: Jad Duszy
Przekrzywił głowę, patrząc na Złudzenie Życia.
– Jeśli według ciebie wyzwanie polega na ryku lub mentalnym impulsie, a potem rzuceniu warunkiem prosto w pysk, gdy tylko wyzwany przybędzie, to rzeczywiście, jest tak samo jak dawniej – stwierdził, a kąciki jego pyska wygięły się w drwiącym uśmiechu. Tak to jest, gdy nie słucha się tego, co maja do przekazania inni.
– Zastanów się, jak to teraz wygląda. Dawniej smok przybywał na wezwanie innego na arenę. Wyzywający po jego przybyciu rzucał mu wyzwanie. Smok mógł się zgodzić lub nie. Dopiero potem oboje ustalali warunki. teraz wygląda to inaczej. Smok kogoś wzywa, inny przybywa i od razu dostaje warunek. Nikogo nie interesuje, czy smok w ogóle zgodzi się na wyzwanie, po prostu stawia się go przed faktem dokonanym i może wybrać sobie tylko na jakich warunkach chce walczyć... Lub odmówić, a wtedy nazwany zostanie tchórzem. Niby to samo co teraz, ale pokazywało to większy szacunek do przeciwnika i nadawało pojedynkowi bardziej oficjalnej nuty. Skoro zatem teraz się to porzuciło, to i walki same w sobie staja się mniej oficjalne, zamieniając się w zabawy na arenie i sprawiając, ze walczący chętniej porzucają ograniczenia. Bo skoro samo wyzwanie było tylko kilkoma słowami rzuconymi w pysk po wylądowaniu przeciwnika, a czasem nawet i w trakcie, to dlaczego mieliby się nimi przejmować? Ba, często nawet nie wiedzą, z kim walczą, bo nie zapytają o imię. po prostu ktoś się zjawia, rzuca się mu warunek i jazda na arenę. W takim razie to jest jak walka z drapieżnikiem. bezimienny smok, z obcego stada, którego widziało się lub nie... Jak wobec kogoś takiego przestrzegać jakichkolwiek warunków? Smok nie różni się w takim przypadku od drapieżnika – stwierdził. A może oni po prostu nie znał dawnych tradycji tak jak Jad?
– Jeśli ktoś boi się walki na arenie nie powinien na niej stawać. Wprowadzanie tego typu ograniczeń nie gwarantuje i nigdy nie gwarantowało, ze nikt ich nie przekroczy. Była to umowa między smokami. Warunek walki to granica ran, do których się walczy lub omdlenie. Cała reszta to jedynie słowna umowa, która nie wpływa na jej wynik. Jedna strona może się na nią zgodzić i jej przestrzegać, inna nie. To zależy od walczącego. Zawsze tak było i dopiero ostatnio zaczęliście robić z tego typu ustaleń pomiędzy walczącymi warunki walki. Zwykłe słowne prośby pomiędzy walczącymi z biegiem czasu zmieniły się w wygórowane żądania, a ich złamanie wiąże się nagle z brakiem honoru. Już teraz spotykam się z żądaniami typu bez celowania w oczy, punkty witalne i bez okaleczania. Czyli co ma się robić, lizać po zadach? Każdy atak wiąże się z ryzykiem okaleczenia lub zabicia, nawet gdy przestrzega się tak zwanych ustaleń. Ale to tylko ustalenia, nie warunki, Złudzenie Życia – stwierdził, a w jego głosie zabrzmiało coś na kształt znużenia. Jak to tłumaczyć komuś, kto żyje manierami i kto całe życie trwał w takim przekonaniu.
– Nawet ja słyszałem o walkach Dwuznacznej Aluzji. Tym bardziej musiało słyszeć je Życie. Skoro zatem znacie jej sposoby walki, to po co w ogóle stajecie z nią do walki? Lub zawracacie sobie głowę tymi całymi ustaleniami, skoro wiecie, że ich nie dotrzyma? – Zapytał, znów z rozbawieniem w ślepiach. Cóż, humor Jadu zmieniał się szybko, częściowo byłą to tez pewnie gra aktorska. Ale kiedy?
– Chociaż i Dwuznaczna nie jest tu bez winy. Powinna zachować się jak Wojowniczka i przestrzec, ze nie zgadza się na taką umowę – stwierdził, przenosząc wzrok na smoczycę z Cienia.
: 24 mar 2015, 22:05
autor: Pani Wojny
Runa zastrzygła uszami. I ona postanowiła się wtrącić.
– Podczas gdy wiemy, że stratą dla stada jest okaleczenie kogoś w nawet najmniejszy sposób, to ta strata jest odczuwana negatywnie tylko przez stado okaleczonego smoka. Nasuwa mi się myśl, że jeśli nie chce się ryzykować swoim zdrowiem i życiem – teraz brzmiała nieco ironicznie, bo jeśli się nie chciało ryzykować to się nie chodziło walczyć nigdzie – To się powinno walczyć pomiędzy smokami własnego stada, bo wtedy ma się jakiś powód do bycia ostrożnym wobec siebie! Wszystkie stada mają jakąś pulę wojowników i czarodziejów, nawet adeptów lub łowców, którzy chyba nie odmówią warunku braku okaleczania. Ale w momencie, gdy walczymy ze smokiem z innego stada, czemu automatycznie zakładamy, że zależy mu na naszym zdrowiu tak samo jak nam? – uniosła brew.
Popatrzyła na swoje smoki. To było pytanie retoryczne, więc nie czekała na odpowiedź od nikogo, tylko mówiła dalej.
– Przyjacielskie pojedynki są bardzo fajne, tego jestem pewna. Dla młodych smoków, adeptów, tych, co się uczą i zanim się nieodwracalnie zranią muszą poznać wszystkie swoje możliwości. Ale jakoś wątpię, by omawiane tu smoki łączyła przyjaźń – popatrzyła na chwilę wymownie w niebo – Więc jednocześnie nie sądzę, by ktokolwiek miał prawo oburzania się o to, że smok z zupełnie innego stada nie potraktował swojego przeciwnika z całą łagodnością. Zwłaszcza gdy oba smoki idą na arenę ze świadomością tego, że okaleczenie przeciwnika wiąże się z większym bezpieczeństwem własnego stada. Chyba że chcecie twierdzić, że coś takiego ani jednemu ani drugiemu przez myśl nie przeszło, ale to już chyba byłaby hipokryzja. Osobiście bym nie wymagała od smoków z innych stad aż takiego dbania o interesy mojego stada – uśmiechnęła się krzywo do obu przywódców – Bądź co bądź, można umrzeć od rany na szyi i od rany na ogonie.
W swoich słowach skupiła się tylko na tym jednym aspekcie sprawy, pomna tego o czym mówił Jad Duszy. To, jakie były ustalenia pomiędzy stadami, to wiedzieli już tylko Złudzenie i Uśmiech. Co zrobią z jej wypowiedzią, ich sprawa. Nie była tu od osądzania, dla niej rzecz była wyłącznie ciekawostką. Ale może będzie też nauczką i ostrzeżeniem dla Ognistych.
Nigdy nie wiesz kim jest twój przeciwnik, póki nie zacznie się walka.
: 25 mar 2015, 0:02
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Pokręcił lekko łbem. Na słowa Jadu raz unosił kąciki pyska, raz je opuszczał. Jednak gdy Dusza powiedział, że smoki w obrębie Stada się tak nie ranią, uśmiechnął się szeroko.
– Nie byłbym tego taki pewien. – rzucił, niejako w powietrze. A wypowiedź Runy sprawiła, że utwierdził się w pewnym przekonaniu. Ale nie zamierzał teraz porzucać tego tematu.
– Ale czyż wyzwanie nie zależy od smoków, które w nim uczestniczą? Przystąpienie do walki na arenie wiąże się z tym, że oba smoki zgadzają się co do tego, co ustaliły. A skoro teoretycznie oboje są tego w pełni świadomi, to w trakcie walki nie powinny o tym zapominać. – a po chwili przeniósł spojrzenie swych żółtych ślepi na Runę.
– Chyba nie do końca rozumiecie, o co mi chodzi. Nie mówię o sytuacji, gdy idąc na arenę stwierdzamy, że walczymy bez ograniczeń, choć bez dobijania. Wtedy róbcie co chcecie na arenie. Każdy, kto zgadza się na taki pojedynek musi być świadom konsekwencji. I nie może mieć pretensji, jeśli zostanie okaleczony. Ale jeśli w trakcie wyzwania, ustalania reguł pomiędzy sobą padną pewne ograniczenia i obie strony się na to zgodzą, to jak wytłumaczycie takie zachowanie? – zapytał i podrapał się łapą po pysku.
– To prawda, słowa można rzucać na wiatr. Jednak czy jesteśmy wtedy lepsi od tych dwóch wilków, które gnane są instynktem? A może jesteśmy wtedy lepsi od Równinnych? Czyż nie to, że sprawnie się komunikujemy, akceptujemy pewne sytuacje i dochodzi pomiędzy nami do swego rodzaju układów sprawia, że nie budzimy się tylko po to, by za jakiś czas iść spać? – zapytał, a spojrzenie jego żółtych ślepi na chwilę spoczęło na Lwiej.
– Odmawianie pojedynków smokom z innych Stad jest co najmniej dziwne. Wbrew pozorom obie strony czegoś się uczą. Nie tylko o przeciwniku, ale i o samym sobie. A to nie jest możliwe, jeśli walczy się tylko z czterema smokami. Ciągle i ciągle tymi samymi. – dodał i potrząsnął lekko łbem.
: 25 mar 2015, 15:55
autor: Jad Duszy
W którym miejscu Jad powiedział, ze smoki w obrębie stada się nie ranią? Najwidoczniej Złudzenie słyszał to, co chciał usłyszeć. Zgadzał się ze słowami Runy, ale i tego najwidoczniej Przywódca Życia nie zrozumiał.
– Złudzenie Życia, posłuchaj trochę tego, co się do ciebie mówi, bo nie chce mi się strzępić języka i wszystkiego powtarzać – powiedział do Złudzenia, ze znudzeniem w głosie. i nie, nie miał zamiaru po raz setny tłumaczyć tego samego. Runa zapewne również nie.
– Ustalenia o nie ranieniu się to tylko PROŚBY. Nie warunki walki. Można usłuchać prośby lub nie. Nie rób pewnika czy tradycji z czegoś, co nie miało miejsca. Od początku takie ograniczenia były prośbami i od dobrej woli walczących zależało, czy usłuchają tych próśb czy nie. To, że ktoś bierze za pewnik, że ktoś inny podziela jego zdanie na ten temat to już jego sprawa. To, że zaczęliście uważać prośby za warunki walki, za ustalenia, których nikt nie ma prawa złamać to nowość taka sama jak tak zwane walki na dotknięcia czy unieruchomienia – stwierdził. przy ostatnich słowach w jego głosie pojawił się wyraźny niesmak. on sam tego typu "pojedynków" nie nazywał nawet walka. to były zabawy, nie powinny odbywać się na arenie, a gdzieś w swoim gronie.
– Swoją drogą czym tak bardzo różnimy się od Równinnych czy od wilków, skoro ciągle przywołujesz te porównania? – Zapytał, tym razem z rozbawieniem w złotych ślepiach. Jego zdaniem teraz właśnie budzą się tylko po to, by zjeść i iść spać. Nudy, z tymi wszystkimi tak zwanymi manierami i kulturalnym zachowaniem.
– Może zamiast dyskusji zróbcie sobie małe mordobicie o to, kto ma rację. Jak wojna, tyle że nie o tereny, ale aby pokazać, które ze stad ze swoimi zwyczajami przewyższa drugie. W końcu skoro można walczyć o tereny, to równie dobrze można walczyć o przekonania. A z tego, co słyszałem, Życie bardzo lubi walkę kilkorga smoków przeciwko jednemu – stwierdził, przenosząc kpiący wzrok na Złudzenie Życia. Tak wiele mówił o honorze i o zwyczajach, a czyż to nie jego smoki wtrąciły się w toczony na arenie pojedynek, łamiąc tak naprawdę wszelkie zasady?
: 29 mar 2015, 17:53
autor: Zorza Północy
Ailla siedziała pośród swych smoków, ciesząc się, że ma ich przy sobie. Byli jej rodziną niezależnie od więzów krwi. Kiedy Śnieżny podniósł się i odszedł, odprowadziła go z zamyśleniem widocznym w jej morskich ślepiach. Jednak nie oponowała, pozwoliła mu na to.
Później wszyscy przeszli do rozmowy na temat elfów, aż przyszedł moment na pojedynki. Z niejakim zdziwieniem odnotowała, iż utworzyły się koalicje. Uśmiech Cienia, Dwuznaczna Aluzja i Antrasmer, kontra Złudzenie Życia, Słowo Prawdy i okazjonalnie jej siostrzyczka, Lwia Łuska. A po środku Runa Ognia z Jadem Duszy na czele.
Słuchała uważnie każdy słów, aż z czasem na jej pysku pojawiło się zgorszenie, gdy doszło do otwartej pogardy i wyzwisk.
Westchnęła, wznosząc oczy ku niebu, jakby tam szukając wsparcia.
W końcu stwierdziła, że nie uda jej się zbyt długo zachować ciszy, dlatego wstała z zadnich łap i przeszła bliżej środka, aby stanąć koło Życiowych, na wprost Cienia i Ognia. Powiodła po nich spokojnymi ślepiami, przysiadając na zadnich łapach z lekkością i swobodą, jakby nie przeszkadzało jej to, iż w ten sposób stała się widoczna dla wszystkich.
Smocze wargi wygięły się w leciutkim uśmiechu.
– Witajcie – zaczęła swym miękkim, spokojnym głosem. – Jak niektórzy wiedzą, nazywam się Ulotne Wspomnienie, jestem rzekomą Czarodziejką – tutaj posłała czarujący uśmiech Cieniowi i Ogniu.
– Obserwując tak was wszystkich, odnoszę wrażenie, jakbym patrzyła na pisklęta walczące o strzępy padliny. Kto oderwie większy kawał, wygrywa...
Ułożyła swobodnie długi ogon przy swym prawym boku.
– Jeżeli pozwolicie, teraz ja zabiorę głos i wygłosze swą opinię na ten temat – powiodła po nich życzliwymi ślepiami, chociaż iskrzyła się w tym nieukrywana ironia.
– Mam nadzieję, że uda wam sie przez tych kilka chwil powstrzymac się od ironicznych uwag i nieprzystających do sytuacji epitetów. Te zostawmy dla młodzików – uśmiechnęła się nieco szerzej.
– Mówimy o pojedynkach, przekrzykujemy się o tradycjach, o drapieżności, o głupocie, zniewagach. Ale tak naprawdę... czy o to w tym wszystkim chodzi? Moim skromnym zdaniem, moi mili, obrzucanie się niewybrednymi epitetami w rozmowie, która powinna być kulturalna, skoro coś jednak nas różni od wcześniej wymienianych wilków – tutaj spojrzała na Dwuznaczną Aluzją przez krótką chwilkę.
– Jak wiemy, pojedynki już dawno przestały przypominać te, sprzed dekad, jak słusznie zauważył Jad Duszy. Jednakże – tutaj zawisiła na chwilę głos, jakby zbierając myśli. – Jednakże przestańmy się rozwodzić o tradycjach, bo te zaczynają ginąć smiercią gwałtowną. Faktem jednak jest, że pojedynkujemy się nie tylko dla sprawdzenia swych umiejętności, czy poznaniu możliwości przeciwnika. Pojedynkujemy się, aby rozładować energię. Polowania nie zawsze są owocne w drapieżców, chociaż ja sama narzekać nie mogę – usmiechneła sie wesoło na te słowa. – Tak, czy inaczej, smok, który stawia się na wyzwanie, jak i wyzywający, wcześniej ustalają dane warunki wspólnego sparingu. Granicą często jest omdlenie oponenta. Tym samym nie jest wyrażona w tej granicy możliwość danych ruchów. Prawda? Jednak, jak wiemy, staramy się unikać uśmiercania drugiej strony, ponieważ nie na tym pojedynek miał polegać – nie na zabijaniu, a na sprawdzeniu się w walce, pokazaniu swej dominacji i wyszkolenia – przeniosła spokojne spojrzenie morskich slepi na Cienistych.
– Jakiś czas temu wasze Stado przybyło do krainy Wolnych Stad, pragnąc uwolnić się spod jarzma Równinnych i innych zagrożeń, które dybały na życie wasze, waszych bliskich i młodych. Z opowieści wiem, że przybyliście tu wycieńczeni, poranieni. Pragnęliście zatem spokoju, możliwości rozwoju i wzrostu. Odpoczynku. Zdaję się, że wielu z was, jak i ty, Uśmiechu Cienia, który pozostałeś ostatnim z żyjącej grupy, zapomnieli o tym. Nie wnikam w wasze tradycje. Każde Stado czymś się różni, jest wyjątkowe na swój sposób. Temu przeczyć nie mogę, ale też każde z nas musi koło siebie egzystować. Czasem dochodzi do nieporozumień, jak zawsze w tak wielkiej rodzinie, jaką jesteśmy. A jesteśmy, każde stado łączy chociaż pośrednia linia krwi z innym Stadem, czyż nie? – Pysk smoczycy nadal pozostawał łagodny, spokojny.
– Jeżeli tak bardzo mierzi was fakt, że chcemy zachować swą odrębność względem Równinnych, wystrzegać się ich braku moralności... Dlaczego jeszcze tutaj jesteście? Dlaczego nie wyruszycie za Barierę, gdzie Równinni i inne istoty zapewnią wam to, czego tak desperacko pragniecie? Tam czeka was mnogość pojedynków nie ograniczonych tymi bezdetnymi ustaleniami. Będziecie mieli prawdziwe walki na życie i śmierć, będziecie mogli być drapieżnikami! – tutaj w głosie smoczycy pojawił się cień ironii. – Tego pragniecie, prawda? Pozostać drapieżnikami, pozbawionymi cywilizowanych zasad, rządzących się ślepym instynktem. Tutaj tego nie dostaniecie. Każde z nas stara się przeżyć i współegzystować. Oczywiście walczymy też o granice, jak każde stworzenie terytorialne i rozwijające się, pragniemy poszerzyć własne, aby zapewnić byt młodym pokoleniom. Jednak nie zabijamy się w imię bycia super drapieżnikiem. Bronimy tego, co jest dla nas drogie – przekrzywiła delikatnie pysk na bok, ciekawa reakcji innych smoków.
: 29 mar 2015, 19:51
autor: Subtelny Gniew
Seraficzna poczuła ulgę, kiedy temat zjawisk paranormalnych, podszywających się pod Życie złodziejów, "cienistych" porywaczy i elfów (o których pojęcia nie miała żadnego) umarł śmiercią naturalną. Choć nie mogła pozbyć się myśli, że pozbycie się elfów dobrze zaowocowałoby w zawodzie uzdrowiciela, który zyskałby automatycznie większą popularność. Stop! Tu chodzi przecież o życie smoków.
Niestety ulga nie trwała długo, bo w końcu wkroczono na śliski temat Dwuznacznej Aluzji, a to oznaczało natychmiastowy rozwój wydarzeń i zbliżającą się kłótnię, która nastąpiła wcześniej niż Seraficzna mogła się tego spodziewać. Zgadzała się i nie zgadzała, ale częściej nie mogła zorientować się o swojej opinii na ten temat. Podczas stadnego spotkania wszystko wydawało się łatwiejsze. Nagły atak dziesięciu punktów widzenia przyprawił ją o zawrotną niepewność.
Postanowiła jednak coś powiedzieć. Nie czuła się zobowiązana, raczej uprzywilejowana faktem, że sama leczyła kiedyś poważną ranę Dwuznacznej, więc nie czuła wrogości do żadnej z uczestników rozmowy. Może zawód, niezrozumienie, złość i inne niepożądane uczucia, ale z pewnością nie wrogość. Przynajmniej dopóki nie wtrąciła się jeszcze do kłótni Hipnotyzująca Łuska.
– Chciałabym wtrącić kilka słów – odezwała się. – Nie jestem wojownikiem i nie rozumiem waszych problemów, bo osobiście uważam pojedynki za coś całkiem niezgodnego z instynktem zwierząt myślących, choć bez tego nie miałabym pracy – spróbowała rozładować napięcie. Nie, Seraficzna, to naprawdę zły pomysł. Chrząknęła, czując narastające zdenerwowanie. Skąd one się wzięło? – Ale może to czyni mnie bezstronną. Słyszę wasze opinie jak pisklę słyszy słowa, na bieżąco próbuję je zrozumieć – te porównanie też były nie na miejscu. Zdawały się zbyt spokojne, mało agresywne i nie pasowały do tego natłoku mocnych głosów. Zgroza. – W ten sposób każda opinia ma dla mnie dużo prawdy. Zastanawiam się więc dlaczego nadal nie możecie się ze sobą zgodzić? Myślę, że Dwuznaczna Aluzja nie czyniła dobrze, choć czy jakiekolwiek ranienie jest dobre – nie mogła powstrzymać się od prychnięcia (w miarę sympatycznego, by nie stworzyć sobie przeciwników, choć chyba nie dało się tego uniknąć). Spojrzała na Dwuznaczną Aluzję i Spojrzenie, którego widok zdenerwował ją tym bardziej! Zaczęła żałować swojego wyjścia z szeregu, to mogła się naprawdę źle odbić na jej reputacji. Nie myśl o reputacji! – Mimo to rację ma ona i Jad Duszy, bo na tym polega pojedynkowanie. Jeśli wymyśliliście, że będziecie sprawdzać swoje umiejętności tą drogą, każdy musi się pogodzić, że może się to skończyć w ten sposób – spojrzała na Słowo, a potem na Zapomnianego uśmiechając się cierpko. – Ale może też skończyć się w jak przypadku Uśmiechu Cienia – pamiętała widok jego ran tamtego dnia, gdy przybyła na arenę po skończonej legendarne walce. Pamiętała też rozterkę, jaką miała przed tym, kogo najpierw ratować. Trudno było o tym zapomnieć. – Jednak Złudzeniu Życia nie chodzi o to, by zaprzestać zabijania się i rozumie, że każda walka niesie za sobą zagrożenie kalectwa i śmierci. To przecież jest oczywiste. Ale jeśli istnieje wyzwanie i ustalanie warunków, to niehonorowym jest gwałcenie tych zasad. I tradycja nie ma z tym nic wspólnego. Bo jeśli taka norma nie podoba się wam wojownikom, dlaczego razem ich nie zmienicie? Nie zaprzestaniecie walk na uruchomienia i klepnięcia, a wprowadzicie nakaz walk do omdlenia? Nie rozumiem także, co niehonorowego jest w modyfikowaniu warunków walki zaproponowanych przez wyzywającego smoka? Nie ma zasady mówiącej że trzeba zgodzić się na te warunki. Niehonorowe jest rezygnowanie z pojedynku, nie stawienie się na wyznanie, ale przecież można długo dyskutować o zasadach danej walki. Jeśli smokom nie żal krtani – wzięła głęboki wdech. Miała wrażenie, że powinna już skończyć, a słowa do wypowiedzenia rozmnażały się w jej umyślne jak bakterie. – Tradycje nie dotyczą tej sprawy, tak samo jak nie dotyczy ją to, skąd pochodzicie – wolała nie patrzeć na Ulotną. Robiła się tchórzliwa. Ale w końcu mogła być. Nieprawdaż? – To że Dwuznaczna Aluzja zachowała się jak "zwierzę", nie znaczy, że powinniście wracać za barierę. Bo nie tylko Aluzja chciała ostatnimi czasy kogoś zabić. Zaczęła to, ale nie była jedyna. Proponuję więc skupić się na tej sytuacji i nie brnąć w niejasną przeszłość interpretowaną osobiście i nie zawsze właściwie. Jestem młoda, nie jestem nawet pełnej rangi uzdrowicielem, więc spojrzenie na dawne dni nic mi nie mówi. Widzę jednak nienawiść, która powstała i pociągnęła za sobą niepotrzebne emocje. Każdy ma w sobie trochę winy, więc szukanie winnego nie ma chyba sensu. Zaś ten, kto nie chcę zginąć na arenie niech nie podkłada się pod łapy Dwuznacznej. Bowiem nie bierze ona udziału tylko w pojedynkach wymyślonych przez siebie. A jeśli bierze, bawcie się na klepnięcia, a ona z pewnością się nie zgodzi. Uważam też, że pojedynek w którym ucierpiał Słowo Prawdy powinien zostać przerwany po utracie przez niego przytomności. Jeśli zaistniała taka sytuacja nie szukajcie odwetu, ale pomocy. Przedłużając pojedynek zmniejszacie szansę przeżycia smoka poszkodowanego – chyba mogła się już wycofać. Choć wizja dalszej dyskusji, w którą sama się włączyła przerażała ją bardziej niż ta mowa. – To moja propozycja i zdanie. Dziękuję, że zostało wysłuchane – dodała jeszcze i usiadła tam gdzie siedziała z nadzieją, że nikt nie rzuci się na nią z obnażonymi zębiskami. Ginąć nie chciała.
: 02 kwie 2015, 23:50
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Gdy Jad znowu się odezwał Marzenie miał wrażenie, że zamiast zmądrzeć, ten samiec cofnął się do czasów sprzed wielu księżyców i żyje w tamtych czasach, zapominając o tym, że wszystko się zmienia.
Gdy głos zabrała Ulotna, a później Seraficzna, uniósł lekko kąciki pyska, a w jego ślepiach zalśniła ojcowska duma. Choć pewnie wolałby, aby Seraficzna unikała słów jak Złudzeniu chodziło o jedno czy drugie. Czasami jest to niebezpieczne. Ale inteligencja jego piskląt wywarła na nim ogromne wrażenie. Z jednym tylko się nie zgodził.
– Odmówienie walki nie jest niehonorowe. Bycie wojownikiem czy czarodziejem nie oznacza, że ma się walczyć za każdym razem, gdy ktoś ma na to ochotę. – zauważył, a jego ton stał się łagodny.
– Widzisz, Jadzie. Przyjmujemy, że wszyscy jesteśmy istotami obdarzonymi inteligencją. Potrafiącymi się dostosować do pewnych sytuacji. Skoro ja obiecuję, że coś zrobię lub nie, a druga strona obiecuje że coś zrobi, albo nie, to nie są to tylko prośby. Są to ustalone warunki, których w takiej sytuacji należy przestrzegać. Bo czy tego chcesz, czy nie, stają się częścią pojedynku. I jeśli ktoś te zasady łamie, powinien zostać ukarany. – dodał i przeniósł wzrok na Uśmiech, mrużąc lekko ślepia. A po chwili spojrzał też na Runę.
– Wydaje mi się, że powinniśmy jakoś to uregulować. Niech warunki ustalone przez smoki walczące przed rozpoczęciem walki będą wiążące. Dzięki temu każdy będzie miał szansę walczyć tak, jak chce czy jak lubi. Pozbędziemy się dzięki temu takim nieporozumieniom. – dodał i westchnął cicho.
: 09 kwie 2015, 17:55
autor: Uśmiech Szydercy.
A Szyderca po prostu siedział i mrużył ślepia. Irytacja rosła w nim stopniowo z każdym wypowiedzianym tu słowem. W pewnej chwili przestał słuchać, czując ogarniające go znudzenie. Ta żałosna imitacja smoka, która tytułuje się wojownikiem, powzięła sobie za punkt honoru obrzucać się łajnem z Ankaą, która dała się wciągnąć w tę bezsensowną dyskusję. Inni wtrącili swoje bezwartościowe zdanie.
Kiedy przemówiła smoczyca zwana Ulotnym Wspomnieniem, Kheldar rzucił jej jedynie jedno, złowrogie spojrzenie. Jedyne, na co zwrócił uwagę z jej słów, to jej imię. Wiedział już, komu rozszarpać krtań. Jej słowa były dlań tak bezwartościowe, jak ona sama. Śmiesznym było jedyne to, że wypowiadała się teraz tak pięknie, a to ona była tą, która wtrąciła się na trzeciego do walki. Żałosne ścierwo.
Warknął, w końcu zabierając głos. Nie miał zamiaru kontynuować tej dyskusji.
– Cieniści mają zakaz walki ze smokami ze Stada Życia, do odwołania – oznajmił gardłowo tonem nieznoszącym sprzeciwu. Skierował szkarłatne, dzikie spojrzenie na swe stado. – Są dla nas zbyt delikatni – dodał. – Jestem pewien, że smoki ze Stada Ognia nie odmówią wam walk ani nie poskarżą się swej Przywódczyni, gdy złamie im się szpon –
Tu Szyderca skinął Runie łbem.
– A teraz proponuję zakończyć ten temat, a jeśli chcecie go kontynuować, to bez nas. Mamy ciekawsze rzeczy do roboty – rzekł gardłowo i wypuścił z paszczy kłęby dymu. Na przykład drapanie się po rzyci było po stokroć bardziej zajmujące niż słuchanie tych wszystkich smoczych podróbek.
: 12 kwie 2015, 11:37
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Marzenie zmrużył nieprzyjemnie ślepia. Kiedyś go lubił i szanował. To prawda, Słowo mógł to załatwić sam. Ale skoro już wtedy zwrócił uwagę Uśmiechu na zachowanie Aluzji, takie sytuacje nie powinny się powtórzyć. Pokręcił lekko łbem, nieco zawiedziony tym wszystkim. Tym, jak smoki do tego podchodzą. Jaka jest więc różnica pomiędzy wolnymi stadami i Równinnymi, skoro nie są w stanie trzymać się własnych słów? Własnych postawień? Najlepiej zniszczyć barierę i żyć opierając się na instynktach. Skoro nie ma miejsca na bycie nie-równinnym, bądźmy nimi w pełni.
– Skoro nie interesuje was uniknięcie w przyszłości takich sytuacji, Życie nie ma już kwestii, które chciałoby poruszyć. – stwierdził. A jego ton się zmienił. Był obojętny, nawet jak na niego w ciężkich chwilach. Nieobecny wręcz. Miał dosyć.
: 12 kwie 2015, 16:39
autor: Ateral
Czarne niczym otchłanie ślepia spoczęły na Złudzeniu Życia.
– Nie popełniajcie błędu sądząc, że przez to, iż nie zgadzacie się które warunki pojedynków są wiążące a które nie, jesteście Równinnymi. Wtedy brzmicie jak pisklę, które potrzebuje, by każdy się z nim zgadzał, aby czuło się dowartościowane. Dorosły smok winien wiedzieć, że istnieją smoki o różnych poglądach i różnych opiniach, o różnej przeszłości i różnej przyszłości – oczy boga śmierci zmieniły się w ciemne, złowrogie szparki. – Bardzo dużo w was buty i pychy. A to jest cecha Równinnych. Równinni są zdania, że ich metody są jedynymi możliwymi, jedynymi właściwymi. Że nie ma lepszych. A ci, co się z nimi nie zgadzają, są marnym prochem na wietrze, marnym robakiem, którego należy rozgnieść, by nie irytował.
Na grzbiecie Złudzenia Życia pojawił się szron, zjawisko trochę nie na miejscu w wiosennej porze.
– I może zamiast kazać innym we wszystkich czynach robić to, co wy robicie, być może należy wymienić zwyczaje i przejąć te, które was nawzajem wzmacniają. To was odróżni od Równinnych. Wtedy nie będziecie tyranami. Pamiętajcie, że jednym z czuwających nad wami bogów jest Viliar. Nie patronuje on słodkim, niewinnym pisklętom. Patronuje on drapieżnej stronie waszej natury. Tej, która jest niezbędna do przeżycia. I Viliar jest niezadowolony z tego co widzi. Na zbyt długo został zapomniany. Może zesłał tu kogoś – czarne ślepia spoczęły na Uśmiechu Cienia, Dwuznacznej Aluzji i innych Cienistych. – By przypomniał wam co to znaczy być smokiem. Smokiem, który nie obawia się i nie wstydzi swojej natury. By nauczyć was odnajdywać równowagę w życiu – teraz patrzył na Runę Ognia, Jad Duszy i pozostałych Ognistych.
– Czy jest jeszcze coś, co chcecie poruszyć na tym Spotkaniu?
Tajemniczy szron dalej tkwił na grzbiecie Złudzenia Życia.
: 12 kwie 2015, 19:04
autor: Zorza Północy
Ulotna czuła wzrastające w jej sercu irytację i rozbawienie, kiedy słuchała słów Przywódcy Cienia. Teraz dopiero odniosła wrażenie, że sam zachowuje się, jak pisklę. Nie, on nie potrafił rozmawiać, on uważał, że jego słowo jest prawdą i jedyną racją, chociaż z jawną hipokryzją to im przypisywał te przywary.
Zmrużyła drapieżnie ślepia, posyłając mu szelmowski, rozbawiony uśmiech uwidaczniający się w uniesieniu kącików gadzich warg, które odsłoniły nieznacznie jasne, ostre kły. Tak, widziała jego krwiste spojrzenie i czuła wręcz chęć zemsty. Na przekór, niczym szczenię, miała ochotę wystawić mu jęzor, ale nie zrobiła tego, gdyż właśnie przemówił Bóg Śmierci. Jego słowa przyjęła z roczarowaniem, a także pewnym rozdrażnieniem. Miała wrażenie, jakby to Uśmiech Cienia przez niego przemawiał. Czy to przez to, iż był ich rzekomym patronem?
Zakołysała ogonem, patrząc spokojnymi, morskimi ślepiami na Boga i nim się rozmyśliła, postanowiła mu odpowiedzieć:
– Zarzucasz nam, że nie potrafimy przyjmować cudzych tradycji. Niezbyt to sprawiedliwe, zważywszy na to, iż sami Cieniści nie próbują nawet zrozumieć naszego poglądu. Robicie istną hecę z tak prostego zagadnienia, jakim są warunki walki, a zwłaszcza zakaz umyślnego zabijania. Gdzie wy macie ślepia? Najlepiej widzieć cudze przywary, nie dostrzegając własnych. To, że staramy się przestrzegać kodeksu spisanego przed wieloma pokoleniami nie robi z nas słabych baranów, jak uważają, co poniektórzy. Może najpierw sami zacznijcie się stosować do swych rad, nim górlnolotnie będziecie etykietować wszystkich, jako gorszych od siebie – po tych słowach rzuciła krzywe spojrzenie Bogu Śmierci, jakby podejrzliwe, a następnie uśmiechnęła się uroczo do wszystkich pozostałych, wracając spokojnym krokiem do swych smoków.
: 12 kwie 2015, 19:55
autor: Ateral
Bóg Śmierci odpowiedział beznamiętnie na wzrok Ulotnego Wspomnienia. A potem skierował swe czarne oczy na przywódców. Czy Ulotne Wspomnienie zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo ironicznie brzmiały jej słowa? Racja nigdy nie leżała tylko po jednej stronie. Zwłaszcza nie w tej sytuacji. Czy jednak smoki zapędziły się w swojej kłótni/dyskusji na tyle daleko, że nie będą w stanie tego dostrzec?
Być może. Ale to oznaczało jedynie więcej dusz do dyspozycji Aterala w niedalekiej przyszłości. Był, czym był, dlatego takie rozwiązanie problemu nie kłóciło się z jego naturą. Bo nawet jeśli smoki obecnie nie otrzymają tego, co im się należy, to przecież nikt z nich nie ucieknie przed Sprawiedliwością w Śmierci.
: 12 kwie 2015, 20:32
autor: Spojrzenie Mroku
Jedna jest tylko racja i ona jest nasza. A nawet gdy jest twoja, to moja jest mojsza, niż twojsza i to właśnie moja racja, jest najmojsza! Rany. Kto by pomyślał że w smokach życia jest tyle agresji? Czemu nie potrafią się pogodzić że na tych terenach istnieją smoki nie będące identyczne jak oni? Wychodzi na to że to właśnie cień jest tu najbardziej tolerancyjny. Życie nie lubi Cienia i ma wielki problem, że świat nie jest taki jaki oni by chcieli żeby był. Spojrzenie westchnął głęboko, chyba po raz pierwszy od dawna odczuwając smutek. Przynajmniej szczątkowy. Przeniósł wzrok na Uśmiech, potem na Złudzenie, Runę, a w końcu na boga śmierci.
-A gdzie w tym całym krzyku podziały się ideały? -zapytał się patrząc się prosto w oczy śmierci, a jednocześnie jakby nie zadając pytania nikomu.
: 12 kwie 2015, 23:49
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Marzenie nawet nie drgnął, gdy szron okrył jego grzbiet. Mają się wymieniać tym, co może ich wzmocnić? A jak ma ich wzmocnić umyślne zabijanie lub okaleczanie? Nie, tego nie potrafił zrozumieć. I choć wiele księżyców temu Ateral mu pomógł, za co Złudzenie był mu wdzięczny, teraz nie brzmiał dla niego jak bezstronny, wszechmocny obserwator.
Miał się nie odzywać, ale po słowach Ulotnej i Spojrzenia postanowił jednak coś powiedzieć. Obrócił łeb w kierunku Aterala.
– Czyż próba uzgodnienia zasad, jakie będą patronować pojedynkom wolnych stad nie jest próbą poznania tradycji innych? Nie każdy smok musi być tak chętny do krwawych walk jak Jad czy Aluzja. A nawet Uśmiech. Czy nie powinniśmy zadbać i o tych, młodszych, mniej doświadczonych i po prostu słabszych? Aby walki były dla nich możliwością rozwinięcia się, poznania czegoś nowego? A także i innych Stad. Wojownik nierówny wojownikowi. Tak wewnątrz Stada, jak i między Stadami. – powiedział i przymknął ślepia. Zmęczony tym wszystkim. Szron, jaki pojawił się na jego grzbiecie wciąż ignorował.
– Nie twierdzę, że Życie jest idealne, że moje smoki zawsze zachowują się tak, jakbym sobie tego życzył, że zawsze mamy rację. Skoro jednak są smoki, które grożą mojej rodzinie, będę jej bronił. Bo dlatego jestem Przywódcą. Aby bronić tych, którzy są smokami Życia. Tych, którzy mi zaufali. Tych, którzy idąc na arenę ufają słowom swych przeciwników. A okazuje się, że są oszukiwani. – zakończył, otwierając ślepia. Spojrzał na swoich kompanów. I tylko oni wiedzieli, o czym teraz myślał.