Strona 5 z 36

: 23 paź 2014, 20:30
autor: Naudir

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Łaaaadnie tu – zawtórował bratu w zachwycie. Nagle dostrzegł na środku rzeki spory kamień, który wystawał nieco ponad powierzchnię wody. – Myślisz, że możemy tam wylądować? – zapytał radośnie. – Stamtąd będzie lepszy widok! – ustawił się na brzegu i rozpostarł skrzydełka, jak mu się wydawało, gotowy do lotu.

: 23 paź 2014, 20:39
autor: Karmazynowy Kolec.
– To chyba nie jest zbyt dobry pomysł wiesz? Ugryzł się w język nie chcąc kolejny raz wyjść na nudziarza, cykora i marudę, choć pomysł barat wydawał mu się naprawdę kuszący to sama perspektywa wskoczenia czy wzlecenia na wystający kamulec już niezbyt. Rozejrzał się dookoła szukając wzrokiem czegoś co o wiele lepiej nada się do obserwacji rzeki niż niewielki, z pewnością ślizgi kamień. – Hej a może znajdziemy jakąś kłodę, kilka patyków i uda nam się zrobić coś jak mostek hm? Pomysł zrobienia tratwy czy mostku był równie durny co wskoczenia na głaz, miał jednak nadzieje że wysiłek fizyczny i wizja łażenia po zaroślach w poszukiwaniu materiałów budowniczych nieco ostudzi zapał Naudira. Chwycił brata delikatnie za ogon i pociągnął ku sobie starając się odwieść go od skoku do którego jak oszacował by gotowy od urodzenia...

: 23 paź 2014, 20:51
autor: Naudir
Popatrzył na niego zawiedzionym wzrokiem, robiąc dosyć zabawny grymas.
– No Daaaaagr..... – jęknął z dezaprobatą. Westchnął. – Naprawdę chce ci się zbierać te wszystkie gałęzie...? – zerknął na rosnące w pobliżu krzewy. Trącił brata łebkiem. – Przecież jesteśmy smokami, co nie? – wskazał głową na małe skrzydełka i zatrzepotał nimi na poparcie swojej tezy. – Przecież nam się uda. A jak już będziemy na skale może złowimy parę pysznych rybek. – oblizał się i wyszczerzył do brata zachęcająco.

: 23 paź 2014, 20:57
autor: Karmazynowy Kolec.
– Nie mam na to kompletnie ochoty ale... Tutaj kolejny raz drobne ząbki dały o sobie znać strofując małego, czerwonego gada, westchnął głęboko, podszedł nieufnie do skarpy porośniętej gęstą, przyjemnie chłodną trawą. Nurt rzeki zdawał się przyśpieszyć a młody smok przełknął głośno strach wraz z wątpliwościami które teraz wręcz szumiały w jego głowie na wszelkie sposoby zakłócając racjonalne pojmowanie spraw, w rzeczywistości nurt rzeki wcale nie stał się bardziej niespokojny, to tylko wybujała wyobraźnia Dagra i strach dały o sobie znać. – Dobra. Ale skaczemy razem? W porządku?

: 23 paź 2014, 21:07
autor: Posępny Czerep
Chłód pędził wśród równe chłodnych wiatrów – wysoko w górze. Jego skrzydła przechylały się raz w jedną, raz w drugą stronę, chwytając w swe objęcia kolejne prądy powietrzne. Zaryczał głęboko w głębi gardła, czując przypływ euforii. Przestworza były jego jedynym prawdziwym domem. Jedynym miejscem, w którym nie czuł się obco. Rozglądajac się, leniwie podziwiając świat wokół. Jesień na dobre rozgościła się w tych rejonach, a ogniste barwy zdecydowanie dominowały nad otoczeniem. "Cały świat płonie.. A ja wciąż przypominam głupi sopel lodu" mruknął z wyraźną kpiną w wyimaginowanym głosie. Coś odwróciło jego uwagę, błyskając w dole. Spojrzał w tym kierunku i od razu pojął źródło rozbłysku – było nim odbijające się Słońce. Widząc cienki sznur srebrzystej rzeki, Lunarny zamlaskał ozorem. Chciało mu się pić i widok wody wyraźne mu to uświadomił.. Jak to więc miał w zwyczaju.. Zwyczajnie wychylił się gwałtownie w przód i złożył skrzydła, spadając ku glebie jak głaz. W każdej chwili świat-w-dole powiększał się i zdawał sięgać ku niemu.. Jakby to nie smok leciał ku Ziemi, a ona ku niemu. Wkrótce adept przekonał się, że rzeka – która z góry wydawała się jedynie pajęczą nicią – była całkiem sporych rozmiarów. Rozłożył skrzydła na całą ich szerokość i zaczął hamować, balansując przy tym całym swoim ciałem.. Chyba jednak zaczął za późno.. Z przerażeniem uświadomił sobie, że jego ulubiony manewr pierwszy raz może się nie powieść.. Co może mieć śmiertelne konsekwencje! Po chwili poczuł, że stracił dech, że nie może otworzyć oczu, że coś trzyma go, jakby czas zwolnił tempo.. Panika sprawiała,że miotał się bezsensownie..
Wynurzył łeb z wody, w którą wpadł z impetem i aż parsknął śmiechem, niemal krztusząc się przy tym wodą. Odkaszlnął, wciąż nie mogąc uwierzyć w idiotyzm sytuacji.

: 23 paź 2014, 21:12
autor: Naudir
Popatrzył mu prosto w błękitne oczy.
– Nie masz ochoty...? – zapytał z troską. Po chwili jednak pokręcił głową i znów szeroko się uśmiechnął. – Dagr, będzie fajnie, zobaczysz. Teraz jest trochę strasznie... – wczepił się miniaturowymi szponami w trawiasty brzeg i zerknął w dół. Serce podskoczyło mu z obawy, że to może jednak zbyt duże ryzyko, ale natychmiast zdusił to w sobie, otrząsnął się i odsunął lekko od brata, by ten mógł swobodnie rozłożyć skrzydła. Sam zrobił to samo i spojrzał na Dagra z zawadiackim uśmieszkiem.
– Brat... Tylko i wyłącznie razem.
Oderwał się od ziemi niemal dokładnie w tym samym momencie co drugi smok, rozłożył skrzydła i poszybował w stronę skały. Jednak coś było nie tak. Ocknął się dopiero po chwili w lodowatej wodzie, która brutalnie obracała jego małe ciałko w bezlitosnym, morderczym tańcu. Wyciągnął łebek ponad wodę i krzyknął z przerażeniem:
– DAGR?!

: 23 paź 2014, 21:20
autor: Karmazynowy Kolec.
Cienkie błony, drobnych skrzydeł zafalowały niepewnie smagane wiatrem. Smok wystawił łapki przed siebie gdy tylko poczuł że szpony tylnych nóg wraz z wyskokiem tracą oparcie, udało się, stał na szczycie sporego kamulca i rozejrzał się dookoła nie mogąc zlokalizować brata. Przytulił ciałko do połyskującego wilgocią grzbietu głazu, poszarpane szponami nurtu fale obmywały niewielkie łapki utrudniając zachowanie pionu, rozbryzgująca się woda zmniejszała widoczność lub pozbawiała jej kompletnie na kilka chwil a przecież nie było mowy o otarciu pyska łapą. – Naudir! Wrzasnął z piskiem i przerażeniem widząc czerwony łebek brata pochłaniany naprzemiennie przez lodowate fale. Bez zastanowienia, pod wpływem impulsu rzucił się w toń wody, dygocząc, przebrał na oślep łapkami. – Płynę do Ciebie!

: 23 paź 2014, 21:32
autor: Naudir
Krztusił się wodą, rozpaczliwie walcząc o każdy haust powietrza. Był przerażony i przemoczony, lodowata woda sprawiała, że nie czuł żadnej ze swoich kończyn. Próbował wyskoczyć ponad powierzchnię wody, ale nie nie był w stanie zrobić nic, by przeciwstawić się morderczemu nurtowi rzeki. Walka z żywiołem wyczerpywała resztki jego sił... Nie widział przed sobą już prawie niczego... Wydawało mu się, że widzi nadpływającego Dagra, ale nie był pewien, czy nie wyobraża sobie ukochanego brata bliski hipotermii... W tej samej chwili stracił przytomność, uderzając o głaz. Na szczęście niewielka wysepka, w którą trafił głową była opleciona korzeniami. Maleńkie ciałko smoka zaplątało się w nie i zatrzymało w tym miejscu, jednak łebek malca raz po raz znajdował się niebeziecznie głęboko pod wodą...

: 23 paź 2014, 21:41
autor: Karmazynowy Kolec.
Szybki nurt, lodowata woda, ostre i zwinne jak wodne węże, macki prądu wody...Żaden z tych czynników nie ułatwiał młodemu smokowi zadania, strach i niepewność potęgowała świadomość iż pisklę nie umiało pływać, a przynajmniej nie na tyle by nieść komuś ratunek. Jednak sprawa była przecież tą najwyższej wagi, chodziło o życie jego brata, jedynego smoka na którym mógł polegać, jedynej rodziny. Machanie i przebieranie kończynami na oślep po części się opłaciło ale zużywało mnóstwo energii, zdeterminowane smczątkowo co jakiś czas natrafiało na grunt pod którąś z kończyn wybijało się i łapało dech. Zlokalizował miejsce gdzie rzeka zatrzymała ciało jego barta, wyziębiony cały czas walcząc z żywiołem ostatecznie sam siłą rzeczy wpadł na wysepkę. Przywarł do niej plecami, z trudem, rozkładając skrzydła na boki by zmniejszyć napór wody na ciało nieprzytomnego Naudira. Niebo rozdarł jęk rozpaczliwego bólu. Dagrowi udało się podnieść brata i ostatkiem sił ulokować go na piaszczystej wsypce gdzie konary doskonale broniły go od szalejących dookoła fal, sam też wgramolił się na szczyt drobnego wzniesienia dygocząc jak osika. – N-n-n Naudir...? Szturchnął go w ramię pochylając się nad bratem. – Naudir! Wrzask małego smoka spłoszył ptaki ukrywające się w przybrzeżnych zaroślach, barki smoczka poczęły unosić się w przypływie panicznego płaczu, drobne łzy lały się po łuskowatych policzkach i padały na mordkę brata.

: 23 paź 2014, 21:50
autor: Naudir
Ocknął się dopiero po długiej chwili. Wypluł sporo wody, porządnie się krztusząc. Dyszał ciężko i drżal z zimna. Popatrzył na brata i przytulił go z całej siły, przyciskając pyszczek do jego szyi.
– Dagr... uratowałeś... mnie.... – wychlipał, nie potrafiąc powstrzymać emocji. – To było takie głupie.... przepraszam... myślałem, że się uda.... – mówił nieskładnie. Nie wiedział, czy jego ciałem wstrząsają bardziej dreszcze związane z wyziębieniem czy też gwałtownym szlochem przerażenia i wdzięczności. Wiedział, że zachował się jak idiota. Chciał zaimponować bratu i udowodnić mu, że niczego się nie boi... to co zrobił było godne pogardy i po prostu kretyńskie i musiał przyznać, że jego postępek nie miał nic wspólnego z prawdziwą odwagą. Prawdziwą odwagą wykazał się Dagr.
– Tak bardzo... cię kocham... – chlipał dalej, tuląc się do drugiego smoka.

: 23 paź 2014, 21:58
autor: Karmazynowy Kolec.
Przyśpieszony oddech nieco się uspokoił gdy spostrzegł że bratu nie jest nic poza tym iż był przerażony i zziębnięty zresztą to samo tyczyło się jego. Pogładził go po głowie na której zalążki rogów nie wyglądały już jak mizernie, sapnął z ulgą i wtulił się w brata ciepłota obu ciałek nieco ich rozgrzała i odegnała precz uciążliwie dygoty. – Najważniejsze że jesteś cały...Pogadamy o tym jutro w porządku? Nie usłyszał odpowiedzi lecz dobrze wiedział że w obecnym stanie brat zgodziłby sie przecież na wszystko byle by tylko znaleźli się w suchym i bezpiecznym miejscu z dala od wody, oboje wstali po kilku minutach grzania się nawzajem, oboje znaleźli miejsce na rzece gdzie woda sięgała tylko do kostek, był to wąski most mielizny którym łatwo i pozornie bezpiecznie można było się wydostać na trawiasty brzeg, gdy byli już wśród traw zdecydowali się na zakończenie tego pełnego emocji dnia snem.

: 23 paź 2014, 22:10
autor: Pierwotny Instynkt
A wydawało się to być bardzo spokojne miejsce, wręcz idealne do nauki, jak widać...jak na złość, gdy Keith szukał spokoju, to nagle zjawiało się niewiadomo ile smoków. Warknął pod nosem, bowiem głośne pisklęta, choć starsze na oko od niego o dwa księżyce, zdawały się bezmózgie. Do tego jeszcze wydawało się im, że cokolwiek potrafią, a guzik potrafią, prócz popisywać się głupotą. Ale to było oczywiste, skrzydlate smoki, tak jak przekazał mu obcy, były po prostu niczym więcej niż krzyżówką ptasiego móżdżku i gadziej zaciętości, czyli innymi słowy były marną podróbką prawdziwego gada, takiego jak on. I na potwierdzenie jego słów jakiś pajac spadł z nieba, wywołując niemałe kłopoty. Keith cofnął się odpowiednio, by i jego fala nie zmyła, a zaraz potem obserwował z niemym rozbawieniem walkę o życie dwóch pobratymców ze stada. Nie zamierzał im pomagać, bo i jak? W końcu sam nie potrafił nic, a dopiero miał zamiar się uczyć.

: 23 paź 2014, 22:19
autor: Posępny Czerep
Zaczepiając wielkie pazury o nierówne dno, oraz ramionami skrzydeł blokując się w jego korycie, młody smok zaczął wychodzić spokojnie z wody. Oczywiście nie bez wysiłku. Gdy już wypełzł na brzeg, zauważył, że niedaleko od niego, przy płyciźnie, para ociekających wodą piskląt – klonów! – ledwo wydostaje się na trawę i drżąc zalega wtulona w siebie. Zaciekawiony potrząsnął grzbietem, starając się wylać wodę zaległą miedzy brylastymi łuskami. Zaaferowany zapomniał już, po co u przybył. Przybierając postawę, której niedawno się nauczył, zaczął się cicho skradać w ich stronę. Krok za krokiem przybliżał się do smoków, niepewny, co myśleć. Były takie maleńkie, a najwyraźniej niemal utonęły. "Nie znam ich, a woda zmyła zapach. Czy warto ryzykować spotkanie z kolejnymi domniemanymi wściekłymi wiewiórami?" pomyślał i jeszcze się do nich przybliżył. Pisklęta nie miały szans go usłyszeć. Mógłby je nawet zeżreć. Przez chwile nawet rozważał tą opcję.. Az coś ścisnęło go za serce i łagodnie, acz stanowczo ułożył się blisko nich. Rozłożył lewe, wielkie skrzydło i zamknął je nad nimi, tworząc szybko nagrzewający się namiot. W ten sposób oddzielił je od wiatru, hałasu i zimna świat-z-zewnątrz.

: 23 paź 2014, 22:29
autor: Karmazynowy Kolec.
– Jak się czujesz Naudir? Zapytał brata oglądając go z każdej strony, wysoka i gęsta kępa trawy była wybitnie dobrą kryjówką dla dwojga zmarzniętych, dygoczących smoczatek, ziewnął przeciągle i wtedy zobaczył lodowego giganta...Zatrząsł się w posadach drobnego ciałka a strach sparaliżował mu przełyk by wydać z siebie choćby pisk, w powietrzu czył tez drugą, dziwną woń ale nie mógł jej rozpoznać. – Naudir schowaj się bo nas zauważy... Zadygotał ogonkiem w trawie. – Już to zrobił... Biadolił zakrywając głowę skrzydłami. – Nie jedz nas!

: 23 paź 2014, 22:36
autor: Posępny Czerep
Czując, że maluchy nie śpią, Chłód nieśmiało drgnął, starając się ich nie spłoszyć i zaczął mruczeć cicho, chcąc je uspokoić. Położył głowę na trawie i zajrzał pod skrzydło, robiąc przy tym wszystko, by wyglądać tak łagodnie, jak to możliwe, przy jego licznych ostrych kolcach, kanciastej szczęce i potężnej posturze.. Miał jednak wrażenie, że to próby beznadziejne..
– Cześć.. – wyszeptał. Jego głos przypominał teraz zsuwanie się drobnych kamieni ze wzgórza.. Co i tak było szczytem jego możliwości. Nie potrafił brzmieć spokojniej. – Spokojnie, mały. Nazywam się Lunarny Kolec i nie zamierzam Was skrzywdzić – dokończył z lekkim uśmiechem. Starał się nie pokazywać garnituru zębów.

: 23 paź 2014, 22:43
autor: Naudir
Przełknął ślinę, wytrzeszczając szeroko złote oczy. Wielki gad onieśmielał go, ale w jakiś sposób fascynował.
– W-witaj....-uśmiechnął się niezręcznie, ale drżał na całym ciele. – Nas już tu prawie nie ma... – chciał sie wycofać. Rozejrzał się rozpaczliwie dookoła. W pobliżu kręciło się małe, bezskrzydłe pisklę, przypominające wyglądem raczej jakiegoś jaszczura, a nie smoka, które znajdowało się w sporej odległości od nich i najwyraźniej nie zamierzało się do nich zbliżać. W każdym razie gad niewiele większy od wiewiórki nie mógł im pomóc, wielki, lodowy przybysz mógłby go pozbawić życia jednym kłapnięciem potężnych szczęk.

: 23 paź 2014, 22:44
autor: Karmazynowy Kolec.
Opanowując kolejny atak dygot wstał z ziemi, łapki które do tej pory zakrywały mu oczy znalazły stabilne oparcie wśród kłosów wysokiej trawy. Zatrzepotał powiekami obsypanymi masą drobnych łuseczek pozostawiając oczy szeroko otwarte w geście niemego zdziwienia i szoku, oto stał przed nim smok w jego mniemaniu rozmiarów góry, piękny, dostojny jego skrzydło było tak wielkie że Dagr przyglądając się jego fakturze czuł się jakby podziwiał piękno i majestat burzowego nieba. – Nazywam się...Dagr. Wyjąkał czując że strach uchodzi z jego ciałka pozostawiając po sobie tylko przyjemną ulgę, przełknął ślinę. – A-ale pan jest wieeeelki...

: 23 paź 2014, 22:54
autor: Posępny Czerep
Starał się nie pokazywać rozbawienia, wciąż obawiając się własnych szczęk. "Ahh.. Jak to jest z tymi dziećmi, że albo są bezczelne i infantylnie, okazując to często nadmiarem odwagi.. Albo gdy chce im zaoferować pomoc, to uciekają gdzie pieprz rośnie?"
– Ależ masz pełne prawo, by tu być.. Tak samo, jak Twój.. Brat? A mnie wcale to nie wadzi, wręcz przeciwnie. – widząc postawę malca sapnął cicho, tracąc nadzieję. – oczywiście nie będę Was trzymał na siłę. Zwyczajnie zauważyłem, że coś Wam się stało i pomyślałem, że chociaż tak mogę pomóc – mruknął i podążył wzrokiem za malcem. "Bezskrzydły? Już ja zam te aroganckie iskierki w oczach.. Wiewióry, wszędzie wiewióry." prychnął i odsunął się lekko od piskląt, dając im do zrozumienia, że nie zamierza ich ani jeść, ani więzić. Położył jedną przednią łapę na drugiej, kryjąc przed nimi szpony.
– Noo.. Macie może jakieś miana?

: 23 paź 2014, 23:03
autor: Naudir
Pokiwał powoli małym łebkiem.
– T-tak, jestem bratem Dagra, zwą mnie N-Naudir... – wydukał, nie potrafiąc opanować drżenia głosu. Ale z drugiej strony wyraźnie czuł, że choć smok jest wielki i potężny, ma dobre serce i nie zamierza nic im zrobić. Potężne mięśnie i wielkie rogi sugerowały mu w to wątpić, ale jego złote oczy przepełniały ciepło i spokój.
– C-chcieliśmy spędzić tu noc... – wyjaśnił i postarał się zapanować nad swoim głosem.

: 23 paź 2014, 23:08
autor: Karmazynowy Kolec.
– Brat wpadł do rzeki, ledwo udało mi się go uratować, gdybyśmy mieli więcej sił z pewnością zaszylibyśmy się w leśnej gęstwinie i tam spędzili noc, wyszło jak zawsze... Sapnął zmęczony, nadal jednak nie spuszczał oka z majestatycznego gada, podziwiając go a jednocześnie trochę się go obawiając. Ziewnął przeciągle, starając się nie zamknąć oczu, był wykończony do tego stopnia iż nawet strach uszedł z niego jak powietrze z balonika.

: 23 paź 2014, 23:16
autor: Posępny Czerep
Wysłuchał jego słów i skłonił łeb.
– Miło mi Was poznać. Dagr i Naudir – uśmiechnął się już nieco swobodniej. – Gdy byłem w Waszym wieku, nazywałem się Chłód.. A przyjaciele mówili na mnie po prostu Sopel. Jestem adeptem stada Ognia.
"Zamerdał" uszami, starając się jakoś przekonać do siebie młode. Nigdy nie miał z nimi zbyt wiele do czynienia.. a gdy miał, to kończyło się to na warczeniu i niemiłych incydentach.. Ale Lunarny potrafił rozpoznać smoki, z których coś wyrośnie spośród tych, które są na życie za słabe. Te należały do pierwszej grupy i właśnie dlatego należało ich strzec.. Nawet jeśli nie należą do jego stada.
– Nocować.. Hmh.. Czemu nie jesteście ze swoim opiekunem? W sumie, rzeczywiście robi się ciemno.. Nie wiem skąd jesteście, ale nie mógłbym Was tam zawieźć – granic nie wolno przekraczać. Tak więc.. Mogę strzec waszego bezpieczeństwa. Mnie mało co zagraża.