Strona 5 z 27

: 20 gru 2014, 18:16
autor: Zorza Północy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ailla była podekscytowana. Tatuś oznajmił jej, że znalazł dla niej Nauczyciela, który zechciał nauczyć ją tych kilku umiejętności, na które on sam nie miał czasu. Samiczka przywykła już dawno do tego, że nie powinna oczekiwać od rodzicieli dużej uwagi, gdyż ci byli zapracowani. Nauczyła się z tym żyć, chociaż czasami krnąbrne poczucie samotności dopadało tą małą, kiedy kolejny dzień mijał bez bliskiego towarzystwa. Chociaż ostatnio poznała piaskowofutrą Ważkę, która wydawała się bardzo miła, a do tego z chęcią z nią rozmawiała, odganiając nudę.
Ogarnęło ją jednak teraz dziwne uczucie, a miewała je dosyć często...
Wędrowała przez cały dzień, biegnąc ile sił w łapach, dopóki nie brakło jej tchu. Czasami jednak zwalniała, przechadzając się leniwym krokiem, chłonąc jasnymi ślepiami widoki, za którymi tęskniła. Tak, tęskniła, chociaż było to dziwne, śmieszne, skoro widziała to wszystko pierwszy raz swymi nowymi ślepiami. Zapewne nigdy nie uświadomiłaby sobie swej tęsknoty, gdyby ponownie nie ujrzała znajomych pagórków, opuszczonych siedlisk, rozległych lasów i jezior. To miejsce było idealnym do życia, tutaj pomimo domowej wojny Stad i niesnasek nadal miało się poczucie, iż jest to dom, miejsce do którego zawsze warto wracać. Nie rozumiała tego, ale własnie tak było.
Nie od razu zdała sobie sprawę, iż zaczęło zmierzchać. Ogniste Ślepię wisiało coraz niżej nad horyzontem, a im bliżej było zanurzenia się w ziemi, tym gorętsze pomarańczowe i czerwone barwy kładły się na firmament nieba. Ze wschodu dostrzec można już było soczysty granat nocy, usłany pierwszymi migotliwymi oczyma przodków, ale na zachodzie nadal jeszcze majaczyła jasność, mieszająca się z jasnym fioletem.
Samiczka uwielbiała tą porę, pomiędzy dniem a nocą, w tej chwili zawsze czuła, że wszystko jest możliwe, bo nawet po największych trudach dnia, przychodziła noc i czas odpoczynku. Chociaż nie dla niej.

: 20 gru 2014, 20:07
autor: Jaskiniowy Kolec
Sen to najważniejsza rzecz w ciągu dnia. Bez snu nie ma siły, którą potrzeba do walki...
To jeden z wielu powodów dla których mógł spać aż do tej pory. Poza tym w obecnym czasie nie miał nic większego do roboty.
Ale to się zmieni. Wyczuwał napiętą sytuację Cienia. Wiedział, że Uśmiech coś wymyśli, aby pozbawić ich śnieżny świat nudy. Śnieg spłynie krwią. Ale to za jakiś czas.
Wojny czy nie. Tereny wspólne pozwalały spotkać się z innymi stadami nawet jeśli były wojny.
No i proszę, Wielki smok z daleka wypatrzył dość małą istotę...
Był nieco zniesmaczony, liczył na jakiś ciekawy okaz samicy, albo może przynajmniej jakiegoś bojaźliwego samca.
No ale jeśli nie ma się tego co się lubi... i tak dalej...
Ailla jednak nie łatwo mogła go spostrzec. Podchodził do niej jak do zwierzyny łownej.
Dopiero gdy był za jej ogonem jakieś dwa ogony, wtedy przestał się skrywać i zaszurał mocno śniegiem, dając efekt, że po prostu wyrósł spod ziemi...
Czemu wy- pisklęta, tak bardzo nie pilnujecie swoich stad, hm?– Mówił gardłowo, ale nie było w tym wrogości. Bo po co? Mógłby ją zjeść bez gryzienia...
No ale przecież nie dla tego tutaj się znaleźli.
Co do tych chęci to tak na prawdę nie miał ich ani trochę. Niemniej czasami trzeba i wyhodować sobie przyjaciół na przyszłość. To równie ważne jak umiejętności walki dla wojownika.

: 20 gru 2014, 20:37
autor: Zorza Północy
Ailla czekała cierpliwie, jednak mijał kolejny czas i zaczynało się robić coraz ciemniej i ciemniej, aż otoczył ją gęsty półmrok rozpraszany jedynie odbitym srebrzystym światłem migocącym pośród białego puchu. Korony drzew pozbawione listowia szumiały jednostajnie, a oddech samiczki coraz bardziej przypominał gęsty obłok, niż rzadką parę.
Westchnęła, rozglądając się i rozumiejąc, że nauczyciel nie przybędzie. Nie wiedziała dlaczego, ale równiez nie potrafiła pobłażać złamanym obietnicom.
Obietnica w dzisiejszych czasach nie znaczyła wiele, kiedyś, dawno temu, słowo miało swą wartość, ale nie dziś. I nie rozumiała, co było tego powodem. Powolna, acz postępująca degeneracja młodych pokoleń? Starych rodów było niewiele, a i tak nie niosły w sobie mądrości protoplastów.
Jednak nie tylko to straciło na swej wartości, ale i życie, cudze jak i własne, a także odczucie pewnego rodzaju obowiązku i chęci do przekazywania wiedzy antenatów.
Przymrużyła powieki, aż w końcu usłyszała zdradzieckie skrzypienie śniegu tuż za sobą. Uszy młodej smoczycy drgnęły i przylgnęły do czaszki.
Odwróciła się przodem do smoka, unosząc pysk, ale tym razem nie znać w niej było tego pisklęcego lęku, który można by w niej dostrzec jeszcze księżyc temu. Nie, ale była za to inna emocja, życzliwe zainteresowanie, spokój, aż w końcu jasne gadzie wargi rozciągnęły się odrobinę w uprzejmym uśmiechu.
Skłoniła delikatnie pysk przed samcem, oddając mu tym samym należny szacunek na wzgląd o wiek i rolę, jaką miał pełnić. Rosnąca zielono morska grzywa opadła zadziornie na lewy polik, kiedy podniosła głowę, a miękki głos samiczki rozbrzmiał:
Naszą obroną jest nauka i wiedza, nauczycielu – morskie ślepia zamigotały leciutko psotliwie
Dziękuję, że zgodziłeś się przekazać mi część swej wiedzy. Zwą mnie Aillą – dodała po chwili, układając dogoniej ramiona skrzydeł po bokach, patrzącw żółte ślepia samca.

: 20 gru 2014, 22:25
autor: Jaskiniowy Kolec
I pasowało mu to, że samica mówiła do niego "nauczycielu". Zna go teraz z wyglądu. Starczy na razie.
Zresztą nie przyszli tutaj, aby się bawić w imiona. One nic nie oznaczały. W jego przypadku- Był niby adeptem i tylko dlatego, że Uśmiech miał taki kaprys zasłaniając się jakimiś testami. On poznał smak walki zanim jego przodkowie byli w planach. Hah.
Ale to nie czas na takie rozmowy.
A więc czego potrzebujesz, Aillo. Nie traćmy czasu... Jest zimno, a Ten nie zamierza marznąć dłużej niż po prostu musi...
Czekał na jej słowa nieco znudzony. Liczył jednak na bardziej żywą reakcje na jego nagłe pojawienie się.
Nie doczekał się go jednak ani w aurze, ani w życiu. Była dziwnie spokojna.
Coś o tym wiedział. Za małym ciałkiem być może kryło się coś więcej, niż skulona dusza, ledwie rozwinięta. On również do jakiegoś czasu jako pisklę był nieświadom, ale po kilku księżycach powracają wszystkie dawne zachowania.
Ale to też czysta teoria. Nigdy nie słyszał o tym, aby jakiś smok oprócz niego miał boską karę nad 'udręczoną' duszą.

: 20 gru 2014, 22:32
autor: Zorza Północy
Samiczka nie przysiadła na zadnich łapach, a chociaż zdawała się wręcz rozluźniona, nie była ignorantką. Okazywała samcowi należytą uwagę, chociaż on sam okazywał jej swą wzgardę własnym znudzeniem. Cóż, wiedziała, że nie jest Velum, nie posiadała jej krnąbrnego, ognistego temperamentu, mogła więc uchodzić za nudną, mogła to tez zaakceptować. Każdy był inny i mierzony był różną miarą.
Uśmiechnęła się raz jeszcze samymi kącikami gadzich warg, wyłapując charakterystyczny sposób mówienia samca. To było zastanawiające. Była ciekawa, czy mówi tak, iż faktycznie uważa się za... nie całkiem samego siebie, podchodzi lekko do sfery ciała, czy też to czysta gra względem obcych mu smoków, mająca na celu zarzucenie przynęty, tajemnicy, zaintrygowania. Znała już takie zachowania, pamiętała pouczenia Słowa Prawdy.
Chciałabym poznać tajniki podkrada się do zwierzyny, tak abym jej nie spłoszyła w trakcie prób – odpowiedziała wesoło, przekrzywiając łebek.

: 20 gru 2014, 22:47
autor: Jaskiniowy Kolec
Wersje były dwie. Jedna, której jak do tej pory do końca nie odkrył nikt, mówiła właśnie o jego materialnym i niematerialnym ciele, które zostało uwięzione pod pewnymi względami na tym świecie. Jego dusza pamięta każde jego potknięcie i każdy błąd. Każdą zdradę której dopuścił się ktoś wobec niego...
Ale nie potrafił pamiętać rzeczy przyjemniejszych i przydatnych, takich jak umiejętności... Cała reszta była za to ulotnymi wspomnieniami, które od czasu do czasu widział, zamykając ślepia...
Wersja którą znają smoki mówiła o tym, że zwrot w trzeciej osobie do samego siebie to nic innego jak próba nie przedstawiania swojej osoby jako samolubną istotę.
Ja, ja. Ja chcę, ja szukam, ja pożądam.
Większość istot widziała w nim tylko tego 'złego'. Ile w tym racji? Ciężko określić. Najpierw na prawdę trzeba byłoby poznać samca...
Ale znów zbaczamy z obranych torów rozmowy przez którą się tu znaleźli...

I oczywiście zażenowanie mogło być odebrane w inny sposób, niż chciał ustalić. Nie nudziła go osoba, a sytuacja, a to różnica.

Pora na to najlepsza. Jeśli nauczysz się tego na śniegu, to nauczysz się również po suchej ziemi... A teraz powiedz Temu co wiesz na ten temat. Zapewne Twój stary ojciec przekazał Ci nieco wiedzy na ten temat...
O dziwo smok lekko się uśmiechnął. Słyszał o Złudzeniu już sporo... Trochę miłych i niemiłych rzeczy. Zdziwił się, że akurat przywódca wyznaczył go na nauczyciela. W końcu nie znali się tak na prawdę.

Swoją drogą gdyby porwał młodą, pewnie by ktoś mu podziękował za uczynek. Mógłby ją też porwać w ogóle za granice stad. Wtedy na pewno ktoś się ucieszy. A tym kimś będzie sam Jaskiniowy oczywiście. Tutejsze smoki bały się wyjść poza barierę i to go śmieszyło. Mógłby nauczyć tą młodą ŻYĆ jak przystało na smoka, a nie siedzieć na zadzie tam, gdzie mu kazano...
Ale to tylko kolejna teoria.

: 21 gru 2014, 20:42
autor: Zorza Północy
Samiczka zastrzygła długaśnymi uszkami, słysząc głęboki tembr głosu potęznego samca, a dostrzegając na końcu wypowiedzi, iż jego gadzie wargi rozciągają się nieznacznie w uśmiechu, sama liliowa istotka odwzajemniła ów gest nieskrępowanie, uśmiechając się radośnie. Nosek zmarszczył się przy tym uroczo.
Zakołysała długim ogonem, zastanawiając się nad odpowiedzią.
Rozmowy ze swym ojcem mogę policzyć na szponach u jednej łapy, ograniczają się do trzech – uściśliła rozbawionym, miękkim głosem.
Dobrze jednak, iż nie znała myśli złotookiego samca, zapewne jej radość stałaby się albo głębsza, albo przemieniłaby się w niepewność.
Jednak obserwując zabawy młodych i piskląt, a także starszych, sądzę, że ważne jest właśnie przede wszystkim zachowanie jak najpoprawniejszej ciszy. Smoki skradające się przypadają tak jakoś śmiesznie do ziemi, niemal jak polujący żbik, stawiając ostrożnie łapy, przystając co jakiś czas, strosząc uszyska. Często też zauważam pewną prawidłowość, wiatr. To on rozsiewa naszą intensywną woń, a więc zapewne warto iść tak, aby ten wiatr nie kierował się ku ofierze – dodała, stukając jednym z zielonkawych szponów w wydęty polik.

: 05 maja 2015, 23:30
autor: Skrząca Łuska.
Młoda smoczyca biegała od drzewa, od polany do polany, do swojej jaskini wracając jedynie gdy zgłodniała. Nie jest dziwne więc, że dotarła aż tutaj. Rozglądała się wokół rozmarzona; świat wydawał się wspaniały. Cudowny. A przede wszystkim piękny. Jednak gdy natrafiła na dosyć wysokie sitowie, przystanęła. Co to? O co tu chodzi? O, i jezioro! Kolejne! Obeszła teren, zaciekawiona, co kryje. W końcu jednak usadowiła się na terenie, na którym rosła trawa i poddała się naturze. Wsłuchiwała się w odgłosy wydawane przez świat, wychwytywała różne zapachy, które jednak po sekundzie znów się ze sobą mieszały. Rozmarzona, zadarła łebek i spojrzała w niebo. Świat był piękny. Zamachała zamaszyście ogonem, wzbudzając w powietrze nieco ziemi i trawy.

: 06 maja 2015, 9:14
autor: Trzy Odcienie
Smok jeszcze nie był sprawnym lotnikiem, więc leciał dość nisko. Jednak akurat teraz leciał bardzo blisko ziemi, tak, że mógł łapą dotknąć sitowia. Duże skrzydła pozwalały mu szybować ale nagle wpadł- i to dosłownie- na małego pisklaka. Szczęście, bo złapał Skrę w łapy a nie się z nią zderzył. Nie zatrzymał się tylko wzbił wyżej, podniósł ją na poziom swojej głowy, trzymając mocno w łapach aby nie wypadła. Zatrzymał się w powietrzu i zapytał – Hej! Mogłem na ciebie wpaść, dobrze że cię złapałem a nie się zdeżyłem. Poczekaj chwilę-
Wylądował stawiając ją na początku na ziemi. Potem sam staną i zapytał – Mam nadzieję że się nie boisz, jak się nazywasz?

: 07 maja 2015, 19:41
autor: Skrząca Łuska.
Wystraszona nagłą zmianą otoczenia, wybałuszyła oczy i zesztywniała. Zacisnęła powieki i zaczęła machać na oślep przednimi łapami, nie bacząc na pazury. Poleciała w górę, czuła siłę wiatru. Ze strachem uchyliła powieki i to, co zobaczyła, pozbawiło ją mowy. Właściwie, gdyby właśnie mówiła, toby przestała. Albo gdyby stała, toby usiadła. Na jedno by wyszło. Znów zadarła łebek; nie mogła uwierzyć, że jest w powietrzu! To... To... Niesłychane! Zawładnęło nią wspaniałe uczucie, jakby radość, duma i inne pozytywne uczucia w jednym... Ale chwila. Przecież ona nie umie latać.
Skrzydła mocno przylegają do boków, jakby same był zaskoczone nagłą sytuacją. Po uważnym ich obejrzeniu, uświadomiła sobie, że ktoś ją trzyma, jakiś obcy smok. Wybałuszyła i tak już spore, pisklęce oczy. Co? Kto to? Zdezorientowana, pokiwała łebkiem na pierwszą wypowiedź smoka. Gdy postawił ją na ziemi, zakołysała się, jak to zwykle mają osoby w stanie głębokiego upojenia. Gdy wciąż nie mogła utrzymać równowagi, klapnęła na ziemię. I problem rozwiązany.
Ale pojawia się inny. Przyglądała się obcemu smokowi. Kim jest? Hmm... Czy to ważne? Nie wydaje jej się. Wygląda przyjaźnie, i chyba nic innego się nie liczy.
– Cześć! – zawołała. Uniosła głowę, spojrzała w górę, na nieznajomego. W końcu on był dużym dorosłym, ona małym pisklęciem. Różnica wzrostu była całkiem spora, przynajmniej dla niej.
– Jestem Skra. – Ożywiła się, otrzepawszy z tych wszystkich odczuć, które nagle się w niej zakłębiły.
Ciemny ogon śmignął w powietrzu za smoczycą, a ona sama żywo wpatrywała się w Płowego.
– A ty? Kim jesteś? – spytała. Zaraz potem pyszczek rozjaśnił ciekawski uśmiech, dostrzec można było niewielkie, białe kiełki.

: 07 maja 2015, 19:47
autor: Trzy Odcienie
Płowy widząc jak ta upada, podtrzymał ją łbem. Jak spotykał pisklaki stawał się zupełnie inny, troskliwy i opiekuńczy, zero stanowczości i same fory dla maluchów. Uśmiechnął się widząc ząbki małej Skry i pomógł jej wstać. Potem położył się na ziemi, na brzuchu, bo wiedział że młodym tak lepiej spogląda się na starsze smoki – Jestem Płowy Kolec, pochodzę ze stada Ognia i chcę być magiem. A co tutaj robisz, Skro, może cię jakaś ryba połknąć- mrugnął do niej dając znak, że tylko sobie żartuje.

: 07 maja 2015, 20:04
autor: Skrząca Łuska.
Uśmiechnęła się do smoka. Wstała.
Stado Ognia! Faktycznie! Bez oporu czy wahania raźno podeszła do Płowego i powąchała go. Cóż, musiała się przecież upewnić, prawda? Ale pachniał podobnie do Lewi. I Rahvik. Nagle wpadła jej do głowy wspaniała myśl!
– Znasz Lewitację i Rahvik? – zapytała. Niezmiernie ją to ciekawiło. No bo jeśli one go znają, albo on zna je, to chyba można mu ufać? Teoretycznie smoczyca jest beztroskim pisklęciem, kocha zabawę i nie zaprząta sobie głowy niepotrzebnymi problemami, o których przecież nie ma pojęcia. Ale z drugiej, powoli budzą się w niej smocze instynkty. Między innymi nieufność do obcych. Ale to powoli! Teraz Skra radośnie machała ogonem, oczy wyrażały niezwykłą można by rzec ciekawość. Ale dla pisklęcia chyba była czymś naturalnym.
– Magiem? Kto to? – Przechyliła łebek. Nie, nie pamięta takiego słowa.
Niezbyt wiedziała o co chodziło adeptowi. Nie rozumiała jeszcze czym są żarty i tego typu rzeczy, ale poczuła, że to zabawne i powietrze przeciął cichy śmiech Skry. Usiadła niedaleko Płowego i patrzyła na niego. Ciekawsko, oczywiście, a jak inaczej?

: 07 maja 2015, 20:11
autor: Trzy Odcienie
Z gardła Płowego wyleciało ciche "Hmyh..", zamachał ogonem i powiedział
– Tak znam Lewitację i Rahvik, bardzo je lubię tak jak resztę piskląt które znam. Lewi chciała zjeść mi oko a Rahvik mój ogon. Wiesz.. Mag to taki smok, który potrafi tworzyć iluzje wielu rzeczy za pomocą maddary. Maddara to źródło które pozwala mi na przykład stworzyć to- pokazał na miejsce obok siebie, w którym pojawił się nagle krzak z białymi kwiatami – Magiem może być smok, który potrafi bardzo dobrze tworzyć iluzję czy to tak o, czy do ataku lub obrony.. Rozumiesz? Mogę też szybko odwołać czar, jednakże maddara nie jest nieskończona i trzeba uważać ile przelewa się do tworu, który mag wyobraża sobie w każdym szczególe w swoim umyśle.. Rozumiesz?

: 07 maja 2015, 20:33
autor: Skrząca Łuska.
Zdziwiona, wytrzeszczyła oczy na Płowego.
– Chciały cię zjeść? Czemu? – zapytała. O ile zwykle wszystko traktowała lekceważąco, tyle teraz wiadomość przyjęła "na poważnie". Może dlatego, że zjedzenie Płowego wydawało jej się czymś niemiłym dla samego smoka... A może nie wyobrażała sobie zjeść innego smoka? Przecież na pewno jest niesmaczny! Przetwarzanie napływających informacji okazało się trudniejsze niż przypuszczała. Odskoczyła, gdy zauważyła dziwne zjawisko. Jak to się pojawiło? To przecież niemożliwe! Widziała wiele krzaków i ż a d e n z nich nie pojawiał się ot, tak. Na zawołanie. Wyglądała na zdziwioną, ale nie przerażoną. Po chwili wahania nieufnie podeszłą do zjawiska, z łapami przy ciele i łebkiem u dołu. Nie zbliżając się za bardzo, obejrzała białe kwiaty. Były ładne. Upewniwszy się, że z krzakiem nic więcej się nie stanie, wyprostowała się i spojrzała na Płowego. Musiała uporządkować to, czego się dowiedziała. I to, co w ogóle zrozumiała. Czyli tak.
"Maddara" to takie coś, przez które może pojawić się krzak. Bo krzaki nie pojawiają się na co dzień, prawda? I tej mad-coś nie jest baaaardzo dużo, ale nie jest mało. Jest jej w sam raz. Jeśli chce się stworzyć krzak, to trzeba go sobie wyobrazić. ale to nie musi być krzak. Pewnie może być też drzewo czy kwiatek. ale na rzekę to by chyba było baaaaaardzo dużo tej madd.... Czegoś.
Kiwnęła łebkiem. Wbrew pozorom, całkiem dużo już rozumie. I niedługo będzie adeptem... Ale nawet nie wie, kto to jest. No cóż, oby szybko się dowiedziała, w końcu już niedługo rangę tę powinna osiągnąć, a wciąż jest takim beztroskim pisklęciem... E, to przecież nieważne. Są ważniejsze rzeczy! Jak to mad-coś, przez co pojawia się krzak albo inne.

: 07 maja 2015, 21:18
autor: Trzy Odcienie
Płowy zaśmiał się z Skry, czyżby jej też nie powiedziano niczego o świecie? Bogowie! Co się z tymi stadami dzieje? Popatrzył do góry a potem na Skrę i powiedział – Spokojnie Skra, to była tylko zabawa! Jak masz jakieś pytania to pytaj, spróbuje ci na nie odpowiedzieć– Szturchnął ją delikatnie w bark, w przyjaznym geście.

: 11 maja 2015, 23:00
autor: Skrząca Łuska.
Zabawa... Uff. Czyli jest dobrze. Odwzajemniła gest i uśmiechnęła się przyjaźnie do smoka. Pytania... O!
– Naprawdę? O! No to... Kim się staje po byciu pisklęciem? Bo to przecież niemożliwe, żeby zawsze spać i chodzić... I jeść... A przecież skądś jest jedzenie, które jem w Cieniu, prawda? O! I czy tworzenie krzaków jest trudne? O! I czy znasz smoki ze stada Życia? I czy świat jest nieskończony? I czy jest dużo smoków, czy tylko te, które widziałam? I co to śmierć? A kto to Pan Śmierci?
Sapnęła, nabierając powietrza. Tyle pytań naraz! Ciekawe, czy Płowy nadąży. Miała nadzieję, że tak. Wszystkie te pytania były dla niej w takim samym stopniu ważne.

: 12 maja 2015, 10:53
autor: Trzy Odcienie
Płowy zaśmiał się rozbawiony z niektórych pytań Skry. Dla niego były niektóre oczywistą oczywistością ale on jest grubo starszy a ona? Pisklę otrzymało taką odpowiedź – Gdy osiągniesz odpowedni wiek i nauczysz się paru umiejętności, zostaniesz adeptem. Ja też jestem adeptem. Adept musi wybrać na kogo się szkolić; czy na maga który może tworzyć wiele rzeczy za pomocą tajemnych sztuk, czy wojownikiem który wieży w siłę swoich mięśni, czy łowcą który poluje dla stada i siebie- od niego bierze się mięso lub owoce w Cieniu- czy uzdrowicielem. Smoków jest tyle jak swiat wielki, a jak wielki jest, to pytanie nie ma odpowedzi. Z Życia poznałem tylko jednego smoka. Śmierć Skro, to moment kiedy twoje serce przestaje bić. Co się dzieje po śmierci, tego żaden z żyjących smoków ci nie powie. Pan Śmierci to taki jeden bóg. Jego imię do dzisiaj jest mi trudno zapamiętać.. Arteal? Artreal? Jakoś tak..

: 25 maja 2015, 20:05
autor: Skrząca Łuska.
W zafascynowaniu kiwała głową, wpatrując się w Płowego. Tyyle informacji... I jeszcze tyyle pytań! Ale chyba ograniczy się z ich zadawaniem.... Przynajmniej na razie.
Westchnęła.
– Czy trudno jest wybrać, kim chce się być? I kiedy ja będę wybierać? Będę musiała stwierdzić, czy chcę czarować, walczyć, mieć jedzenie albo leczyć innych? to trudne?
Zapytała, i zaczęła zastanawiać się nad tym wszystkim, wpatrując się w niebo. Jeny... Nie chce leczyć innych. To chyba za dużo. I to niemiłe. Obrzydliwe. Widziała ranne zwierzęta, a ze smokami musi być jeszcze gorzej... Do czarowania jakoś jej nie ciągnie. Czuje w tym coś dziwnego, i nie do końca ufa magii. Ha! Chyba po raz pierwszy czemuś nie ufa, przynajmniej w większym stopniu. Więc co by wolała? Walkę ze smokami, czy ze zwierzętami? Woli widzieć ranne smoki czy ranić zwierzęta? Och... Okropne! Wolałaby już na zawsze zostać pisklakiem. Ale może to ma i fajniejszą stronę? Zamachała końcem ogona w skupieniu. Jakby polowała, widziałaby tyle miejsc! I byłaby w lesie. Jakby walczyła, byłaby silna i potężna, jak zawsze chciała. Gdyby uzdrawiała, byłaby miła i inni by ją lubili. Tak też zawsze chciała. A jakby czarowała... To nie ufałaby samej sobie. Czyli to nie. Uśmiechnęła się, nie tyle do Płowego, co do siebie. Czyżby zaczynało się jej dorosłe życie? Czy woli zostać pisklęciem? a może nie ma wyboru? Zaśmiała się. Podobne myśli jeszcze nigdy nie zaprzątały tej już nie całkiem młodej główki.

: 25 maja 2015, 21:25
autor: Trzy Odcienie
Samiec przyjaźnie otarł się łbem o bark Skry, mówiąc – Masz jeszcze dużo czasu, aby stać się adeptem musisz potrafić zrobić trzy rzeczy na przykład biegać,skakać i pływać albo coś innego. No i adeptem możesz być nawet nie wiedząc kim chcesz być. Na to masz wiele czasu a teraz korzystaj z bycia pisklęciem– mrugnął do niej i czekał, czy ta ma coś jeszcze do pytania.

: 25 maja 2015, 21:46
autor: Skrząca Łuska.
Kiwnęła łebkiem i również lekko otarła się nim o Płowego. Nie wiedziała do końca co ten gest znaczy, ale czuła, że to po prostu coś miłego, przyjaznego. Uśmiechnęła się znów. Nie jakoś przesadnie radośnie, nie wesoło, nie smutno ani inaczej, próbując wyzwolić silne emocje. Uśmiechnęła się wprost do Płowego. Znała go ledwie chwilę, a już bardzo go lubi! Chciała, aby zrobiło mu się ciepło na serduszku, jak jej. No bo niby ma wielu przyjaciół, ale tak na prawdę to po prostu smoki które poznaje. Tak samo jak poznaje świat. Śmieje się z nimi i bawi, ale wiele jeszcze przed nią. W końcu to sobie uświadomiła.
Ale, jak powiedział Płowy, powinna cieszyć się, bo jeszcze jest pisklakiem. Tak więc powróciło dawne, beztroskie pisklę i rozerwało panującą wokół smętną ciszę swoim radosnym śmiechem.
– Kto to bóg? To ktoś ważny, prawda?
W jej oczach zatańczyły iskierki żywego zaciekawienia. Odkąd spotkała Aterala, chce się dowiedzieć, kto to właściwie jest.

: 26 maja 2015, 18:46
autor: Trzy Odcienie
Przechylił łeb na prawo i zaraz powiedział – Bóg to jest taki.. Ktoś kto ma ogromną, nieskończoną moc, żyje wiecznie, był na świecie od początku i może pomóc czasem smokom. Ale nie zawsze... Możemy się do nich modlić w różnych intencjach w świątyni. Bogowie są i ci lepsi i ci gorsi- W sumie, on raz się modlił ale chyba źle bo tylko usłyszał głos i nic więcej. Wzruszył barkami i spojrzał na Skrę.