A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Kamuflaż. Na samym początku smoczyca rozejrzała się uważnie, sprawdzając do czego musi się przystosować i co może wykorzystać. Drzewa, krzewy, kilka skał. No i przede wszystkim – jesienne liście. Na początek próba bez użycia magii.
Ankaa niezbyt delikatnie przedarła się przez pobliskie krzaki i skinęła z zadowoleniem łbem słysząc trzaski. Zmęczone zimą rośliny łatwo się łamały, a liczne gałązki miały silną, jesienną woń, pokrywającą łuski Grzesznej. Następnie podeszła powoli do najbliższego drzewa o nieco spróchniałej korze. Podczas przemieszczania się uważała, by nie strącić obecnej już części kamuflażu – jej ruchy były płynne, miękkie. Nie pozwalała, by jej ciało gibało się niepotrzebnie na boki. Zdawałoby się, że sunęła do przodu.
Otarła się energicznie i z siłą o drzewo, oddzierając od niego jego naturalną ochronę. Teraz kolorowe łuski upstrzone były drobinkami kory i nieco jaśniejszym pyłem. Ale kamuflaż nie składał się tylko z tego, co miała na grzbiecie. Liczyła się też kryjówka. Wzrok smoczycy przykuła większa kępa krzaków, która mogłaby doskonale ukryć jej obecność. Na samym początku sprawdziła jej położenie pod względem wiatru. Zakładając, że osoba szukająca jej nadchodziłaby od strony wschodu Złotej Twarzy, te krzewy były idealnym miejscem. Ruszyła powolutku w ich stronę. Jej ruchy były harmonijne i płynne, całkowicie pozbawione gwałtowności. Wiedziała, że jeden zły gest mógłby zniszczyć jej dzieło. Łapy miękko stawiała na ziemi, amortyzując każdy krok. Pilnowała też, by nie otrzeć się o nic i nie wytrącić kamuflażu z futra. W ten sposób znalazła się przy krzakach. Pochyliła się, ale nie położyła na ziemi. Ostrożnie, starając. się jak najmniej poruszać krzewami by ich nie połamać, wśliznęła się pomiędzy i zwinęła w kłębek. I uśmiechnęła pod nosem, zadowolona z efektu. Grzeszna odetchnęła, czując wilgoć w powietrzu. To był dobry znak, wilgoć oznaczała, że niedawno padało, a to z kolei dawało szansę na znalezienie błota, które niewątpliwie pomoże przy drugiej próbie. Adeptka rozejrzała się. Las, jak to las. Brązowo i żółto chociaż nutą zieleni, chociaż o tej porze było raczej jasno. Ubarwienie łusek adeptki, wyraźnie rzucające się w oczy było kolejnym utrudnieniem, ale jakoś da radę. Odetchnęła. Pierw, zapach i ślady. W lesie powinno być trochę mocno pachnących roślin, mogła z nich skorzystać. Pociągnęła jeszcze nosem, upewniając się co do tego, po czym ruszyła.
Wilgoć mogła być jej sprzymierzeńcem, ale również i wrogiem. Podłoże było wilgotne, smok łatwiej odciskał w nich ślady. Ankaa starała się stąpać miękko, wyważając ciężar ciała, ale także kroczyć po miejscach, w której mniej odbijałaby odcisk łap. Nie chciała na razie korzystać z magii, ciekawa, jak może sobie poradzić kompletnie bez niej. Klucząc tak, ocierała się o silnie pachnące krzewy, tak, aby za bardzo nie uszkodzić gałązek jak i również próbując nie hałasować za bardzo. Gdy już stwierdziła, że wystarczy, rozejrzała się ponownie, tym razem poszukując wzrokiem błota. Już przy pierwszej nauce się jej przydało, teraz również chciała z niego skorzystać. Ponownie, pilnując kroków i lekko stąpając, podeszła do niewielkiej kałuży błota. Łapą nabrała go, pokrywając jaskrawsze łuski na szyi, grzbiet, rogi i część brzucha. Pilnowała, aby nie rozchlapać za bardzo kałuży, aby wyglądała jak wcześniej, nie chlapiąc błotem w tę i we w tę. Pamiętała nauki podstaw. Gdy już błotko ostało się na cele adeptki, ale nie na tyle, by nie mogła do niego nic przylepić, użyła leżących obok gałązek i liści, aby przyczepić je do danych części ciała. Użyła również nieco ziemi. Po tym rozejrzała się za jakimś dogodnym miejscem. Las był dosyć gęsto porośnięty przez krzaki, toteż wybrała sobie miejsce, w którym będzie mniej widoczna tak zakamuflowana, ale jednocześnie sama będzie widzieć, co się dzieje. Miękko stąpając, ukryła się za większym krzewem, pochylając się na ugiętych łapach. Chwytny ogon trzymała nisko, tak jak łeb. Skrzydła cały czas tkwiły złożone po bokach, jak najciaśniej. Grzeszna zastygła w bezruchu, jedynie ślepia adeptki się poruszały. Tkwiąc tak przez moment, w końcu i w stała, decydując, że udało jej się jakoś tam zakamuflować. Otrzepała się dokładnie, po czym udała w stronę obozu, po drodze chcąc znaleźć wodę i się wyczyścić dokładnie.
Licznik słów: 654