Strona 5 z 28
: 08 kwie 2014, 15:02
autor: Krzyk Honoru
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dobra, to jest niebezpieczne. Spojrzałem na twór samicy, który trochę przypominał mi mój atak, choć faktycznie w nieco zmodyfikowanej formie. Klatka z ognia- to jest na prawdę ciekawe. Mimo naglącej sytuacji spróbowałem odnotować ten pomysł w swojej głowie. Na pewno przyda się w przyszłości, o ile zaraz nie zostanę rozgnieciony i spalony żywcem...
Dlatego też lepiej wziąć się do roboty.
No więc wyobraziłem sobie podobną do tej którą zaatakowała mnie Niegasnąca klatkę. Różnica była jednak taka, że moje wyglądało bardziej jak pudełko. Gładkie ściany, zamiast prętów. Oczywiście zbudowana była z ognia. Pomarańczowe i czerwone języki ognia szalały mieszając się z płomieniami zewnętrznej klatki. Żeby się nie sparzyć wewnętrzna strona była pokryta warstwą maddary, która uniemożliwiała płomieniom dotarcie do mnie. Tak samo było z wysoką temperaturą . Do wnętrza mojej skrzynki nie przedostawała się wysoka temperatura, jedyne, co mogło znaleźć się w środku to powietrze.
No więc mam już z głowy ogień. Bo jak wiadomo ogień najlepiej zwalczać ogniem.
Tylko co z tym, że klatka Niegasnącej się kurczy? Ha! Użyję jej własnej broni!
Moje pudełko miało zacząć się rozszerzać. Stopniowo, powoli rozchodziło się we wszystkie strony. Jednocześnie chciałem, by moje pudełko, mój ogień neutralizował ogień z zewnętrznej klatki (tej od Niegasnącej).
W taką oto obronę tchnąłem maddarę.
: 08 kwie 2014, 17:36
autor: Niegasnąca Iskra
Choć, Piękny się obronił, to ognista miała małe ale. – Pamiętaj, że ogień w połączeniu z ogniem, stwarza ... większy ogień. O większej sile rażenia, a także uszkodzeńń – podpowiedziała, choć magii nie użyła. Powiedziała to normalnie, choć nieco donośniejszym, niż normalnie, głosem. Choć była czarodziejką, to swojej rodzinie, głównie bratu i ojcu, to i owo akurat wiedziała.
Jej kolejny atak, aż prosił się o śmieszność, ale co tam! Liczyła się kreatywność. Nie jej, ale ognistego. W końcu, to on chciał być najlepszy w tym fachu, czyż nie? Iskra zaczęła go bombardować... szyszkami. Takimi od drzew iglastych. Ataki szły z przodu, i z boku, choć niekoniecznie wycelowane w to samo miejsce. Jedne miały spaść wyżej, drugiej niżej, trzecie ... gdzieś pośrodku. Szyszki, oprócz nabicia siniaków, nie mogły nic zrobić samcowi. To miał być szybki atak,w ręcz błyskawiczny.
: 08 kwie 2014, 18:06
autor: Krzyk Honoru
-Ale mój ogień pochłania twój ogień i wtedy mogę nim sterować.– stwierdziłem szczerząc się. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Patrzyłem na to, co leci w moją stronę z lekkim niedowierzaniem. Szyszki? Serio? A to ciekawe!
No dobra, bo zaraz dostanę w łeb. Czas się bronić.
W pierwszej chwili chciałem stworzyć zwykłą kopułę. Gdyby zrobić ją chociażby z jakiegoś kamienia, czy coś, byłbym bezpieczny. Ale ponieważ taka obrona byłaby nudna, z reszta przeprowadzałem ją kilka razy spróbowałem czegoś innego.
Wymyśliłem sobie tornado. Zwykła trąba powietrza, która kręciła się wokół własnej osi oczywiście no i dodatkowo zataczała koła wokół mnie. Miała zbierać szyszki, nim te dotrą do mojej osoby i pochłaniać je zamykając w swym wnętrzu. Tornado było bardzo wysokie tak, by szyszki, które spadają w moją stronę z wysoka także zostały pochłonięte.
Żeby szyszki nie wyleciały z powrotem na zewnątrz po wchłonięciu przez tornado dodałem właściwość, która zatrzymywałaby je w środku. No i dodatkowo musiałem zrobić coś, by tornado przypadkiem nie pochłonęło mnie. To akurat nie było trudne. W końcu to mój atak, więc nie może mnie atakować. Nakazałem mu omijać mnie.
Właściwie to by był koniec. Trąba powietrzna, która jak odkurzacz zbierałaby szyszki.
: 08 kwie 2014, 18:49
autor: Niegasnąca Iskra
Wyszczerzyła się. – Ale ja też mam kontrolę nad swoim ogniem. Ba! Nawet większą, bo najwyższych zasobów maddary nie posiadam, ale nie dużo mi brakuje do osiągnięcia wielkiej siły To znaczy brakowało – mając tyle księżyców ile ma, do nauczyciela już raczej nie pójdzie. Zresztą, i tak jej to nie było do niczego potrzebne. I tak nie walczyła, nigdy na arenie. jedynie przy testach na czarodzieja, ale to się nie liczy. Warunki inne, bardziej się uważa. – Interesujący wybór, sama bym na to nie wpadła. – rzuciła ze śmiechem, widząc jak jej szyszki zostały wchłonięte. przez tornado. Nie, może by wpadła, ale ... jakoś jej nie chciało się myśleć.
O! Miała już jeden atak. Zreszta, wykorzystany na Uzdrowiciele Wody. łapy Pięknego miały zostać owinięte przez linę, która miała docisnąć wszystkie łapy do siebie, powodując utratę równowagi. I tyle i przednie miały się spotkać razem, a ognisty ... no miał zaliczyć glebę. Sama lina była odporna na rozerwanie, temperaturę, kwas. I co teraz, kochaneczku?
: 09 kwie 2014, 9:53
autor: Krzyk Honoru
-Dobra, nie będę się sprzeczać. Masz rację.– oznajmiłem wzruszając ramionami. Właściwie to faktycznie miała rację, no ale przecież ja też!....chociaż tak troszeczkę.
-No baaa w końcu trzeba być kreatywnym!– wykrzyknąłem śmiejąc się. Moja obrona może i nie była typowa, ale jakoś mi się udało wiec mogę się z tego powodu cieszyć.
Teraz jednak byłem zbity z tropu. Zwykła lina? Nie, na pewno nie. Nie dość, że się kurczy, to na pewno Niegasnąca uodporniła ją na wszystko co się da, czyż nie? Ja bym tak zrobił.
No ale jakoś obronić się trzeba, zawsze jest jakiś haczyk. Zacząłem tworzyć osłonkę. Maddara wystąpiła na moje łapy tworząc ścisłą, choć wyglądającą niepozornie sieć. Owa sieć miał być stworzona z twardego, tworzywa o właściwościach diamentu, ale tak, by mogła się rozciągać. Chodziło o to, by moja osłonka rozpychała na zewnątrz liny samicy. Szkoda tylko, że w pierwszej chwili to się nie udało. Dorzuciłem więc właściwości neutralizujące. To znaczy z zewnętrznej strony moja osłonka była pokryta dodatkową warstwą, która miała neutralizować tę dziwną właściwość sznurów, by nie były nierozerwalne.
A jeśli to zneutralizowałem, to teraz wystarczyło rozepchać do zewnątrz wystarczająco mocno line i Voilà !
Tchnąłem w swe wyobrażenie maddarę i czekałem z nadzieją na to, że się nie przewrócę.
: 09 kwie 2014, 12:46
autor: Niegasnąca Iskra
Tak, Niegasnąca również zgadzała się z ognistym, dlatego też, powiedziała to na wpół żartobliwie, a na wpół poważnie. Niektórym wojownikom się zdawało, że jak na ogień odpowiedzą ogniem, to będzie piknie i przyjemnie. A przecież nie o to chodziło, czyż nie? No chyba, że samobójca.
czarodziejka przekształciła powietrze wokół pyska Pięknego, w bezbarwną, bezwonną truciznę, swobodnie pomieszaną z cząsteczkami tlenu. Ta substancja, w dość średnim stężeniu, sama w sobie, powinna sparaliżować działanie całego układu oddechowego. W dodatku, trucizna miała za zadanie cały czas wnikać i do pyska adepta, i do jego nozdrzy.
: 10 kwie 2014, 18:14
autor: Krzyk Honoru
Niegasnąca nie pozwoli mi się nudzić. Poczułem drganie powietrza wokół mojego pysku, gdy manipulowała maddarą. A więc teraz tak się będziemy bawić? Skoro tak, to bez zwłoki zacząłem tworzyć obronę.
Oczyściłem umysł z niepotrzebnych myśli i zacząłem wyobrażać sobie jak na mój pysk występuje maddara, która ma stworzyć osłonkę. Chciałem zrobić wokół swego pyska osłonkę, która nie pozwoli by trucizna przedostawała się do moich nozdrzy i dalej. Dlatego też musiała ona filtrować powietrze wokół mojego pyska. Miała je oczyszczać z wszelkich toksyn, które byłyby dla mnie niebezpieczne. To znaczy, miała izolować truciznę, a reszta składu powietrza mogła swobodnie przedostać się do wnętrza osłonki. To, co zostało pod osłonką, miało zostać również odizolowane od powietrza i wypchnięte na zewnątrz.
Dzięki takiemu posunięciu nie musiałem się przejmować, że się uduszę, bo dalej dostarczałem organizmowi tlen, ale teraz już bez trucizny.
: 10 kwie 2014, 20:15
autor: Niegasnąca Iskra
Ah, ten ognisty. Ani razu się nie pomylił. Nie czekając zbyt długo, żeby, jak to określić, nie dać mu się nudzić, posłała w kierunku samca strumień wody pod wysokim ciśnieniem. Był także gorący. Sam strumień miał się pojawić w połowie miedzy nią a Kolcem – bliżej, jednak ognistego niż jej. Celowała w przód smoka, a konkretnie w pysk, dlatego też on miał doznać poważnych obrażeń.
: 11 kwie 2014, 19:17
autor: Krzyk Honoru
Patrzyłem to na Niegasnącą Iskrę to na strumień wody. Czy ona chce mnie zabić! Fu! Woda! I to gorąca! Co robić? Właściwie odpowiedź jest prosta. Choć byłem w tym momencie tak rozgorączkowany, że chyba mógłbym temperaturą równać się z tym strumieniem.
No dobra, czas się ogarnąć i nie panikować.
A więc obrona.
Odetchnąłem głęboko oczyszczając umysł z paniki. I zacząłem tworzyć tarczę. Przede mną miał pojawić się prostokąt na tyle wysoki by całkowicie mnie zakryć i na tyle szeroki by zasłonić nie tylko moją postać ale też kawałek z jednej i z drugiej strony tak, by pryskająca woda jakimś cudem mnie nie dosięgnęła.
A z czego zrobiłem swoją tarczę? Z mojego ulubionego diamentu. Lekko biaława, jakby oszroniona tarcza miała stanąć przede mną i bronić dzielnie przed wodą. Była gruba na dwa szpony, a więc wcale nie tak gruba! Ale za to jaka wytrzymała! Mimo wysokiego ciśnienia, woda nie mogła zrobić w mojej tarczy dziury, no i powinna też wytrzymać temperaturę. Zwłaszcza, że dodałam dodatkową warstwę, która ową temperaturę miała neutralizować.
Mam nadzieję, że moja dobra passa się nie skończy, bo jakoś nie mam ochoty zostać ugotowany na parze i podany Iskierce na kolację. Tchnąłem więc maddarę w wyobrażenie i Voilà !
: 12 kwie 2014, 10:38
autor: Niegasnąca Iskra
Po chwili znowu zaatakowala. Z ziemi mialy wysrzelic stalowe pnacza, ktorych kolce – ostre i zakrzywione – zawieraly w sobie srodek ... uzypiajacy. Twor NI byl odporony na temperature oraz kwas. Na rozerwanie takze. Dzieki jej atakowi – rosliny mialy sie owinac wokol lap samca a takze wokol jego pyska -Piekny mial sie zdrzemnac. Srodek byl silny. Uklucie, spisz.
: 12 kwie 2014, 19:03
autor: Krzyk Honoru
//Mam zatwierdzone MO IV...
Ojoj, tym razem Niegasnąca przeszła samą siebie. Pnącza i to takie wielkie! Stalowe! Z kolcami!
Najbardziej przeraziły mnie chyba te kolce nie wyglądały na tępo zakończone, czyli na takie, które nie zrobiłyby krzywdy. Wręcz przeciwnie to chyba ich powinienem się bać.
No dobra, trzeba wziąć się do roboty.
A więc odetchnąłem raz i drugi, by się uspokoić. Moja obrona była dość ryzykowna, ponieważ jeśli coś pójdzie nie tak, kolce na pewno mnie dosięgną, choć mam nadzieję, że Niegasnąca na to nie pozwoli.
Wyobraziłem sobie bowiem jak tuż przy Iskrze powstaje wielki prostokąt. Wyglądał jakby był stworzony, tak jak pnącza ze stali, ale miał on jedną ważną cechę. Mianowicie mój prostokąt, choć tak niepozorny przyciągał swymi właściwościami pnącza. (działanie magnesu).
Obrona miała wyglądać w ten sposób, że mój prostokąt wypuszczał niewidzialne macki, które swą siłą odciągały ode mnie pnącza Niegasnącej w swoją stronę.
Gdy tylko pnącza znalazły się w obrębie "przyciągającego prostokąta" miała spaść na nie z góry metalowa klatka również o właściwościach przyciągających. Dzięki temu pnącza zostały zamknięte, a siła przyciągania nie pozwoliła im na to, by zniszczyć klatkę. W takie wyobrażenie tchnąłem maddarę i czekałem z niepewną miną na rezultaty. Mam nadzieję, że to nie był zły pomysł.
: 13 kwie 2014, 17:22
autor: Niegasnąca Iskra
//Nareście ^^ Teraz trzeba policzyć pościki od końca raporty MO IV ^^
NI skinęła głową, a potem .... w kierunku samca sunęła "fala" – ale nie do końca, tak można było o niej powiedzieć, bo wcale a wcale nie przypominała ani fal na morzu, ani fal na wodzie – która miała wyparować wszystko, co znalazło się na jej drodze. Taka to była WYSOKA temperatura. Oczywiście, atak ognistej miał zatrzymać się na samcu, bo tylko on był jej celem, więc otoczenie za nim oraz po jego bokach miało zostać nienaruszone. Sam "fala" była wspomniona wiatrem, aby jak najszybciej ów atak dotarł do Pięknego.
: 13 kwie 2014, 18:31
autor: Krzyk Honoru
//Naliczyłam 10, z tym 11.
Patrzyłem na Niegasnącą Iskrę czekając na atak, ale ten jakoś nie nadchodził. Albo inaczej, z początku go nie wyczułem. Wiatr był tak delikatny, że praktycznie go nie dostrzegłem, za to dotarła do mnie wysoka temperatura. Niemal parzyła drogi oddechowe. Brrr nie dobrze.
Odetchnąłem uspokajając się. Może i jest to niebezpieczne, ale nie traćmy głowy. Tylko spokój może nas uratować. Zacząłem niczym miotełką oczyszczać swój umysł z wszelkich emocji, uczuć, myśli, wszystkiego, co było w tym momencie nie potrzebne. Pozostawała tylko koncentracja na wyobrażeniu. A już takie tworzyło mi się w mojej głowie.
Wyobrażałem sobie jak moja fiołkowa maddara wypływa na moje łuski. Delikatna fiołkowa mgiełka zaczyna mnie otaczać. Mimo swej delikatności była niezwykle wytrzymała, prawie jak pajęcza sieć. Chciałem na swoim ciele stworzyć osłonkę. Miała być przezroczysta, niezbyt gruba, ale za to wytrzymała. Okrywała całe moje ciało zatrzymując na zewnątrz wysoką temperaturę. Była tak skonstruowana, by wysoka temperatura, którą niósł za sobą wiatr Iskierki nie przedostawał się do mnie.
Oczywiście nie zapomniałem o tym, że moja osłonka musi przepuszczać powietrze, żebym się nie udusił. Jednak powietrze, które się do mnie dostawało było w normalnej temperaturze, nie tak gorące i nieprzyjemne.
Osłonka miała więc właściwości nieprzepuszczalnej błony, która zatrzymywała temperaturę. A za razem przepuszczała normalne, nie za mocno ogrzane powietrze.
Gdy wszystko to miałem ustalone tchnąłem doń maddarę.
: 13 kwie 2014, 21:05
autor: Niegasnąca Iskra
//No, to trzeba jeszcze troszke dopisac ;) Ale i tak nam dobrze idziej xD
Mrugnela do Pieknego Kolca – Wiatr czasami jest zdolny uniesc jaki przedmiot albo przesunac go o kilka metrow dalej – co prawda jest atak taki nie byl, i Kolec mogl to wyczuc – kiedy gotowal sie do obrony ale nie kazdy nauczyciel od poczatku do konca ma staly atak. Kolejny atak zaczerpnela z ataku z Euforia Eliksirow. Wokol adepta stworzyla chmare owadow podobnych do komarow. Albo to, jesli takie owady tu wystepowaly, byy wlasnie komary. One, na zawolanie, mialy zaatakowac ognistego – w roznym odstepie czasowy. Jedne po sekundzie, drugie po dwoch ... Max czas to byly 4 sekundy. Z racji, ze komary nie sa w stanie przepic lusek smoka, stworzonka samiecy byly wieksze i posiadaly ostre, jak brzytwa, aparaty ssaco-kojace. Ich lupem miala byc skora, gdzie wpuszczaly – taka nowosc – mocno drazniaca substancje.
: 13 kwie 2014, 22:14
autor: Krzyk Honoru
-No tak, oczywiście. – skinąłem łbem. Mogłem właściwie pomyśleć o tym, żeby ochronić się jeszcze przed silnym podmuchem, który mógłby mnie porwać. I pomyśleć, że już myślałem, że jestem w miarę dobry.
Nie miałem jednak czasu na rozczulanie się nad sobą. Niegasnąca Iskra zaatakowała po raz kolejny, więc ja po raz kolejny musiałem zacząć się bronić. Co wymyśliłem tym razem?
Po pierwsze oczywiście oczyściłem umysł. Moja wyimaginowana miotełka wykurzała wszystkie zbędne myśli. Każda emocja, uczucie, czy to negatywne, czy to pozytywne zostały zmiecione robiąc miejsce temu, co najważniejsze, a mianowicie mojemu wyobrażeniu.
Dopiero po takim trwającym ułamki sekund wstępie zabrałem się do tworzenia obrony, bo chmara owadów wyglądała dość groźnie.
Na moją skórę wypłynęła fiołkowa mgiełka. Opadła lekko na łuski otulając je delikatnie. To była moja baza do osłonki.
Powlokłem się bowiem czymś na kształt kombinezonu. Od zewnętrznej strony miał być twardy niczym diament, by owady nie zdołały się przezeń przebić. Z wierzchu natomiast miały wystąpić płomienie. Gorące czerwono-pomarańczowe jeżyki ognia, które miały zniszczyć chmarę robactwa.
Robale topiły się w okalających mnie płomieniach. Grzęzły w odmętach płomieni przeskakujących radośnie po moim ciele.
Żeby płomienie mnie nie strawiły wewnętrzna część osłonki miała za zadanie nie przepuszczać wysokiej temperatury. Byłem odseparowany od płomieni, a jednak moja skóra bez problemów mogła oddychać. A wszystko to dzięki temu, że dodałem właściwości, które pozwalały mojemu kombinezonowi na bezproblemowe przepuszczanie do wnętrza powietrza.
Dopiero w tak skonstruowane wyobrażenie tchnąłem maddarę.
: 14 kwie 2014, 8:08
autor: Niegasnąca Iskra
Powietrze wokół Pięknego zaczęło się wzajemnie o siebie ocierać, powodując powstawanie wyładowań elektrycznych. Żeby nie było za pięknie, miały się one pojawiać nierównomiernie – raz mocniejsze, raz słabsze, no i cały czas w jakiś (kilku sekundowych) odstępach czasowych. Substancji to użycia już nie było, bo wielu smoki po prostu nie znały, więc pozostało tylko to, co znały. Zmieniła się tylko forma ataku.
: 14 kwie 2014, 14:27
autor: Krzyk Honoru
Iskry wokół mnie były niebezpieczne. Naelektryzowane powietrze nigdy nie wróży niczego dobrego. Na szczęście wyczułem lekkie drganie maddary wokół mnie zanim pojawił się atak, dzięki czemu mogłem się przygotować. Choć może drganie maddary to już było elektryzowane powietrze....No , nie istotne.
Ważniejsze jest to, że mogłem się bronić.
Oczyściłem umysł, pozbywając się wszystkich zbędnych dystraktorów. Ignorowałem wszelkie dystraktory, i te zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Nie docierało do mnie przez chwilę nic, nawet szum wiatru był jakby nieobecny. Czas się zatrzymał na jedną krótką chwilę, w której mogłem wytworzyć obronę.
A jaka to była obrona?
No cóż, najlepsza, jaka przyszła mi do głowy. Wokół mnie powstała niewielka kopuła. Na tyle duża, bym cały się pod nią skrył, ale też nie aż tak wielka, bym swobodnie mógł się pod nią przemieszczać. Owa kopuła mimo że przezroczysta, miała lekki odcień brązu. Ów brąz wziął się oczywiście z tego, że do wytworzenia mojej kopuły użyłem właściwości drewna. Wiadomo, że jest to dobry izolator i że nie przewodzi prądu, a skoro tak, skutecznie powstrzymuje naelektryzowane powietrze. Takie działanie miała mieć moja kopuła. Miała zatrzymywać prąd wytworzony przez powietrze na zewnątrz. Rozpływał się po całej kopule, rozchodził na wszystkie strony i był neutralizowany.
Żeby się nie udusić pozwoliłem kopule na przepuszczalność powietrza, ale powietrza normalnego takiego, którym łatwo się oddycha, a nie takiego, który mógłby mnie pokopać.
Dopiero w tak stworzony twór tchnąłem maddarę.
: 14 kwie 2014, 17:24
autor: Niegasnąca Iskra
//Policzysz, prosze, nasze posty ^^
Z prawej i lewej strony, celem byl boki samca, zmierzaly dwie bale. Czy raczej pnie drzew. Ustawione do niego prostopadle. Celwm tegoz to ataku bylo zmiazdzenie zeber, a takze jesli dobrze pojdzie – dobrze dla dla ognistej – to ow miejsca powinny ulec zmiazdzeniu. Tak, ze nie bedzie co leczyc. To mial byc blyskawiczny atak, wiec i obrazenia powinny byxc powazne. Pnie byly odporna na temperature, kwas oraz stal.
: 14 kwie 2014, 18:57
autor: Krzyk Honoru
//Z tym 14 moich . //pamiętasz o jeszcze jednym odpisie na terenie Ognia? :D
Ojoj, niedobrze.
No ale, nawet jeśli nie mogę ich podpalić, nawet jeśli nie mogę potraktować ich kwasem, to przecież mogę postawić na ich drodze ściany, które zablokują atak.
Skupiłem się na swojej maddarze, w tempie błyskawicznym oczyściłem umysł. Wymazałem z niego wszystko co nie potrzebne. Każdy dystraktor został szybko wyrzucony ze świadomości, zepchnięty gdzieś w głąb umysłu, by nie przeszkadzał. Całkowicie skupiony na obronie zacząłem tworzyć.
Wyobraziłem sobie jak po obu stronach, w pół drogi obu ataków powstały kamienne tarcze. Prostokątne szarobure bloki z kamienia miały wykwitnąć z ziemi, niczym kwiatki na wiosnę. Ziemia zatrzęsła się lekko, a śnieg przykryty został stertą brudnej, zlodowaciałej, grudkowatej ziemi.
Jeden blok wyłonił się po mojej prawej stronie, a drugi, bliźniaczy po lewej.
Oba miały te same rozmiary, to znaczy były tak wysokie jak ja, a szerokie na ogon, a grube na około cztery szpony.
Dodatkowo utwardzone od zewnątrz diamentem miały zablokować atak. Diamentowa powłoka sprawiła, że szary kamień zaczął lekko połyskiwać przez odbijające się w nim promienie słońca.
Jak miała działać moja obrona?
Chodziło mi o to, by drewniane bale po prostu odbiły się, ewentualnie wbiły w moje ścianki, ale nie mogły się przez nie przebić. Taka prosta obrona wydała mi się najlepszym rozwiązaniem, więc bez wahania tchnąłem w nią maddarę.
: 14 kwie 2014, 20:57
autor: Niegasnąca Iskra
//Pamiętam, ale jak piszę z fonu, to nie mogę skorzystać ze swoich opracować ;P
O! Przypominał jej się bardzo fajny atak, podpatrzony – o dziwo – nie od czarodzieja. – Obijasz się – jej głos, choć przyjazny i niezbyt głośny, został tak bardzo wzmocniony, że spokojnie mógł spowodować trwałe uszkodzenie błony bębenkowej. No, i ogłuszenie również. I ten dźwięk, czy raczej słowo, zmierzało w kierunku adepta z prędkością ... światła. Czyli, bardzo, bardzo, szybko.
: 16 kwie 2014, 18:33
autor: Krzyk Honoru
Zgrzytnąłem zębami. Czy Niegasnącej odbija?! Głos był tak potężny, tak nieprzyjemny, że musiałem całą siłą woli powstrzymywać się, by nie zwinąć się w kłębek i nie zatkać uszu. Zamiast tego próbując jakoś skupić się na swojej maddarze stworzyłem wokół swego pyska kulę. Żeby tego dokonać jakoś spróbowałem odgrodzić się od wrzasku i oczyścić umysł z tych wszystkich negatywnych emocji, które w nim wzbierały, ze złości i bólu. Dopiero po chwili moja maddara uspokoiła się lekko i pozwoliła mu na to, żebym stworzył obronę.
Przezroczysta bańka, która otoczyła mój łeb miała być tak szczelna, że do jej wnętrza nie przedostawał się żaden odgłos. Całkowita cisza jaka zapadła we wnętrzu kuli przerywana była tylko moim oddechem.
Wewnętrzna warstwa kuli była przystosowana do tego, by przepuszczać powietrze- no bo przecież nie mogę się udusić.
Natomiast zewnętrzna warstwa miała to do siebie, że nie dość, że nie pozwalała na przenikanie fal dźwiękowych do wnętrza, to jeszcze odbijała je. Tak, jak odbija się od ścian tunelu echo. Przez to głos Niegasnącej, choć trochę już cichszy odbijał się i wracał do swej właścicielki zostawiając moje biedne uszka w spokoju.
Odetchnąłem z ulgą, gdy wokół zapanowała błoga, słodka cisza. Zero hałasu.
-No wiesz, mogłaś być bardziej subtelna.– żachnąłem się. Niby taka milutka i słodziutka, a jak przyjdzie co do czego to atakuje biednego niczego się nie spodziewającego adepta takim wrzaskiem! Skandal!