Strona 5 z 41

: 29 maja 2014, 9:01
autor: Cicha Łuska.

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samica spokojnie okrążała sarnę, gdy do jej uszu dobiegła kolejna wiadomość mentalna. Maskowanie? W porze Gorejącego Słońca było to z pewnością łatwiejsze niż tak, jak było w rzeczywistości. Ach, czego się nie zrobi za pomocą tej maddary...
Adeptka pilnowała więc jednocześnie i otoczenia, tego co ma pod łapami, a także ruchów sarny. Ogon spokojnie balansował, łapy cicho i spokojnie przemieszczały ciało smoczycy. Skrzydła leżały przy ciele. Gdyby o coś się nimi zahaczyło, nie było by ciekawie. Trening byłby niezakończony, ponieważ sarna zwyczajnie by się spłoszyła.

: 29 maja 2014, 13:52
autor: Krwiożerczy Obłęd
Maskowanie, czyli – jak w tym przypadku – chowanie się za tworami natury. Kamieniami, drzewami, kłodami. ~ Podejdź jak najbliżej, ale tak, aby sarna Cię ani nie zobaczyła, ani nie wywęszyła ani także nie usłyszała. Jeśli Ci się uda, to będzie koniec twoje nauki ...Do przejścia Cicha nie miała wiele. Może ogon, może nieco więcej. Nieco się także uspokoiła, ale tylko nieco, bo choć zabrała się – w końcu – do skubania trawy – to, od czasu do czasu, strzygła uszami i podnosiła łeb – rozglądając się uważnie.

: 29 maja 2014, 14:03
autor: Cicha Łuska.
I zgodnie z radą Obłędu, smoczyca wykorzystywała krzaki i resztę otoczenia na swoją korzyść. Szła powoli, nie śpiesząc się. Jak wiadomo, pośpiech nie służy podczas skradania się. Do niego potrzebna jest wprawa i najważniejsze – cierpliwość. Adeptka zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego też spokojnie się skradała, okrążając sarnę i uważając na łapy. Ogon był wyprostowany i służył do utrzymania równowagi. Gdy sarna podnosiła łeb, samica wzmagała także swoją czujność i przystawała, dopóki zwierzę nie powracało do skubania zielonej trawy.

: 29 maja 2014, 18:35
autor: Krwiożerczy Obłęd
I tak, krok po kroku, choć troszkę to trwało, Cicha w końcu dotarła do miejsca, skąd mogła wykonać skok na ofiarę. Sam atak nie był elementem skradania, więc zgodnie z wcześniejszym zapewnieniem, to był koniec całej nauki. – Z podstaw to tyle – od pewnego momentu cienisty podążał za smoczycą, jak cień, dlatego też swoją wypowiedź powiedział normalnie. Bez użycia maddary. Otoczenie, jak i sarna, rozpłynęły się w powietrzu.
//raport

: 13 cze 2014, 17:03
autor: Niezdecydowana Łuska
Ćmiąca, podobno była nowa w stadzie ognia a mimo to umiała całkiem sporo. Idealna okazja by ją wykorzystać to poprosić o naukę i to też miała zamiar zrobić, tak jak poprzednio zrobiła to jej siostra Runka. Chociaż niewątpliwie nawet mimo tego iż Zwiastun zaczęła nad sobą pracować to jednak wątpiła by ta nauka była szczególnie przyjemna i łatwa.
Warto jednak spróbować, dlatego też posadziła swoje szanowne kilka liter na ziemi, przeciągając się lekko i poprawiając skrzydełka na grzbiecie.
Gdzie ta Ćmiąca była? Czemu jeszcze jej nie było? Czy ona sobie nie zdaje sprawy jak bardzo śpieszyło się krwistookiej samiczce? Runka już umiała się skradać była więc lepsza od Zwiastunki. Tak nie mogło być! Nie mogła usiedzieć spokojnie z myślą że jest gorsza, co zresztą było widać po niespokojnie ruszającej się końcówkę jej szarego ogonka.
Wzięła jednak głębszy oddech, uspokajając się i swoją niecierpliwość. Miała zachowywać się jak na samicę przystało. Jak tego nie będzie robiła znów ją pomylą z samcem...

: 13 cze 2014, 20:11
autor: Ćmienie Maddary
Runa powiedziała jej, że jej siostra chciałby się od niej nauczyć skradania. Myślała, że owa Zwiastunka będzie starsza od Runy lub podobna, a kiedy przyszła na miejsce okazało się coś innego. Nie miała najlepszego humoru, tej nocy nie spała dobrze. – Witaj! Jestem Nekto. Szukałaś mnie? – Rzuciła do niej z odległości paru ogonów. Przyśpieszyła do lekkiego truchtu i zbliżyła się szybko do pisklaka. Czemu tak daleko od obozu? Nie będzie się zastanawiała. – Chcesz nauczyć się śledzić? A wiesz czym jest śledzenie i do czego służy oraz jakiego typu ślady można znaleźć? – Mruknęła uprzejmie do małej nie przedłużając. Może wymagała dość dużo na początek, no, zobaczy się jak mała wypadnie.

: 20 cze 2014, 10:54
autor: Niezdecydowana Łuska
Przyjrzała się przez chwilę Ćmiącej. No dobra. Nauka to nauka więc trzeba się będzie przyłożyć, zresztą tak jak zawsze.
Jestem Zwiastun – Po co się przedstawiać obecnym imieniem skoro minie jej ono szybko? Nie było sensu.
Śledzenie to po prostu szukanie śladów zwierzyny lub innych istot i podążanie za nim. Może to być ślad zapachowy, dźwiękowy czy odcisk łap lub kopyt, kępki futra. Trzeba zwracać uwagę na wszystko co nie jest naturalne jak na przykład połamane gałązki. Wszystko co jest pochodzenia zwierzęcego i co może świadczyć o obecności zwierzyny. Warto jednak zauważyć że niektóre tropy mogą być stare jak na przykład odciski łap. – Taka odpowiedź chyba powinna starczyć. W końcu najważniejsze w tym pytaniu było chyba sprawdzenie czy Zwiastun ma w ogóle pojęcie co to jest a wymienienie wszystkich możliwych tropów było po prostu zbyt... długie. W końcu chyba każdy wie co może być tropem zwierzyny.

: 20 cze 2014, 11:31
autor: Ćmienie Maddary
Widziała Zwiastun na ceremonii niedawno. Skojarzyła ją z imieniem Niezdecydowanej. W sumie sama też wolała używać własnego imienia, była do niego przywiązana. Skinęła na słowa Zwiastunki, kiedy dokończyła swoją kwestię, jednak o czymś zapomniała lub nie wiedziała, więc samica delikatnie uniosła kąciki warg w górę,
Dobrze powiedziałaś, jednak ślady możemy podzielić na trzy grupy. Wymieniłaś jedną, które zależne są od wzroku. Ponadto one dzielą się na tropy, czyli odciski łap lub kopyt i ślady, taki jak wspominałaś, połamane gałązki, futro czy odchody. Kolejną grupą są ślady zapachowe, czyli po prostu zapach obiektu, jakiego szukamy oraz trzecią – ślady, które wyrażane są dźwiękiem, jak świergot ptaków czy skowyt wilka. – Wyjaśniła spokojnym, nieco mentorskim tonem. Cóż, jak wszystko to wszystko. Niby to się wie, ale często zapomina się w praktyce i takie rzeczy najlepiej sobie układać, by dobrze później zareagować. – Pójdź między drzewa i staraj się coś znaleźć. – Poprosiła spokojnie, sama wstała i przeszła kilka kroków ku wierzbom wskazując kierunek, o jaki prosiła adeptka.

: 20 cze 2014, 12:01
autor: Niezdecydowana Łuska
Podejdź między drzewa. Ćmiąca nie musiała jej mówić gdzie dokładnie ma szukać śladów. W końcu Zwiastun sama chyba powinna domyślać się gdzie i jak odnajdować drogi udeptane przez zwierzęta na których zdecydowanie łatwiej znaleźć ślady, jednak nie komentowała tego, w końcu to było niegrzeczne i mogło urazić samicę.
Powoli podeszła między drzewa czujnie obserwując poszycie w poszukiwaniu jakichś śladów łap bądź innych oznak obecności zwierzyny tutaj. Skoro miała poszukać między drzewami to pewnie był to trop do zauważenia, możliwe że będzie też na drzewach, dlatego też i je sprawdziła, poszukując nań kępek futra czy zadrapań w korze. Czegokolwiek co mogłoby ją naprowadzić na trop. Mimo to jednak nie ignorowała pozostałych zmysłów, cały czas nasłuchiwała i węszyła w razie gdyby jej domysły nie były do końca poprawne i gdyby to jednak był któryś z pozostałych tropów.

: 20 cze 2014, 15:56
autor: Ćmienie Maddary
Zwiastunka jednak nie myślała o wszystkim. Nie myślała o tym, o czym może myśleć Ćmiąca, bo ta wcale nie wskazała jej miejsca gdzie łatwiej o ślady, bowiem ślady można było znaleźć wszędzie. Za to pytania były mile widziane, kiedy młode nie mogło czegoś po prostu zrozumieć, kiedy nie rozumiało słów lub wyboru nauczyciela.
Ćmiąca wybrała lasek jako zwykły przykład, jako zamknięty obszar poszukiwań Zwiastuna, cóż, był najbliżej, po prostu. Chyba lepiej pozostawać w jednym miejscu. No dobrze. Ćmiąca poruszała się powoli za Niezdecydowaną bacznie obserwując. Śnieg lśnił delikatnie w słońcu, górna jego warstwa była dziś delikatnie zlodowaciała i skrzypiała nieco bardziej niż zwykle. Drzewa i krzewy również pokrywał śnieg. W okolicy dominował brąz i biel. Na razie Zwiastunka nie znalazła niczego, jednak nic dziwnego w takich okolicznościach. Zdało się jednak, że coś pod jednym z drzew, parę ogonów dalej błyszczy bardziej niż śnieg. Kamień szlachetny? A może to jednak śnieg? Warto to sprawdzać?

: 23 cze 2014, 8:55
autor: Niezdecydowana Łuska
/wyrobimy się z tą nauką w jeszcze 3-4 postach?

Niestety Zwiastunka, jak i żaden inny smok nie mieli możliwości czytania w myślach, dlatego nie miała pojęcia o czym sobie myśli Ćmiąca.
Mimo to nie przerywała sobie, żadnych uwag ani nic? No dobrze. Dalej rozglądała się i nasłuchiwała chcąc wyłapać choćby najmniejszy znak, gdy jednak dostrzegła niedaleko jasny błysk. Powoli zbliżyła się do niego, ciekawa co to w ogóle może być. Raczej nic wielkiego ani ważnego. W końcu byli na terenach wspólnych, tutaj gdyby były jakieś kamienie to prawie na pewno byłyby nazbierane, tak samo z zwierzyną.
Może to dlatego nieco ją to zdziwiło? Tak czy siak gdy zbliżała się do tego błyszczącego czegoś, cały czas nasłuchiwała i węszyła z cichą nadzieją że może znajdzie jakiś trop? Ślady łap królika, pióra jakiegoś ptaka, cokolwiek za czym mogłaby podążyć, to byłoby na pewno bardziej pouczające niż takie tropienie na ślepo nawet nie wiadomo czego.

/Czemu to wygląda jak polowanie? :( Ciężko napisać coś nowego, wnoszącego do nauki w takiej sytuacji, tak by różnił się obecny post chociaż trochę od poprzedniego :(

: 23 cze 2014, 20:56
autor: Ćmienie Maddary
/Nie pamiętam, by jakakolwiek moja nauka śledzenia przebiegała inaczej, masz propozycje?

Niezdecydowana podeszła w stronę błysku. Zaraz się okaże, czy straciła kilkanaście ważnych sekund, czy może znajdzie coś wyjątkowego. Kiedy się zbliżyła dostrzegła co załamywało promienie słoneczne. Ponad śniegiem wybijała się krwista plama. Niewielka, ale świeża, jeszcze nie zaschnięta. To ona przykuła uwagę młodej samicy. Gdyby ją powąchała zapach nadal byłby świeży. Gdyby się bardziej przyłożyła poczuła ślad zapachowy, który prowadził bardziej wgłąb drzew. Necto tylko obserwowała gotowa wytykać błędy, które młoda musiałaby szybko skorygować.

: 28 lip 2014, 9:09
autor: Śnieżny Kolec.
Khantar zdecydował się na bardzo śmiały krok, którym było poproszenie o naukę smoka z innego stada. Dlaczego ten krok był śmiały? Otóż znając Khantara łatwo było się domyślić, bo skoro nie przepadał za stadną bracią, to jak wielką niechęć miał do smoków z poza stada? No właśnie. Jednak nieubłaganie płynący czas i lenistwo swoich pobratymców w tym ojca, który nie poświęcał na jego naukę wystarczająco dużo czasu, zmusiło go do szukania nauczycieli poza granicami Cienia. Wybór padł na Sumiennego Kolca ze stada Życia na którego kolczasty przedstawiciel Cienistej młodzieży czekał niecierpliwie wśród zwieszonych smętnie gałęzi wierzb.

: 28 lip 2014, 11:13
autor: Jaskiniowy Kolec
Długo sobie nie poczekał.
Oko Zmierzchu, bo tak miał na imię smok, przybył na tyle szybko, że Plugawy nawet nie zdążył dobrze klapnąć sobie na zadzie.
Czemu więc w jego stadzie mówiono na niego Sumiennym Kolcem? Bo go zdegradowali, ale już niedługo powróci do swojej starej rangi...
Smok wylądował z pełną gracją, która przysługiwała jedynie dorosłemu wojownikowi.
Na pysku Oka nie pojawił się ani uśmiech, ani grymas. Był zupełnie obojętny, jakby przyleciał tutaj bez żadnego celu. W ciszy stanął jakiś ogon od Plugawego...
Jego ryk był słaby. Mógłby trochę podszkolić impulsy myślowe i wtedy próbować wezwać kogoś takiego jak on. No ale nic.
Zobaczmy w ogóle po co został tutaj wezwany przez młodego adepta.

: 28 lip 2014, 12:20
autor: Śnieżny Kolec.
Gdyby nie lenistwo jego pobratymców najpewniej umiałby już zdecydowanie więcej, a tak musiał posiłkować się tym, co potrafił, choć nie było tego wiele.
Gdy wylądował przed nim samiec dużo starszy niż się spodziewał, młodzik zmrużył ślepia. Gracja smoka, jego ruchy jasno świadczyły o tym kim jest, albo na kogo się szkoli. Całe swoje życie młody cienisty przeżył u boku wojownika więc z łatwością mógł takiego poznać. Zdecydowane, oszczędne ruchy... Khantar nie miał pojęcia, że ów samiec został zdegradowany i nawet jeśli by się dowiedział zapewne mało by go to obchodziło. Nie przybył do niego po to by plotkować, a po to by się uczyć.
– Witaj. Dziękuję, że odpowiedziałeś na wezwanie. – zaczął, z wyraźnym trudem artykułując słowa. To właśnie nieprzyjemny charkot zniekształcał wszystkie dźwięki jakie padały z jego pyska. – Wśród Stad zwą mnie Plugawym Kolcem. Chciałbym prosić cię o naukę skradania i kamuflażu. Jeśli dobrze dedukuję, to znasz się też na walce, chętnie skorzystałbym więc ze wskazówek dotyczących fachu wojownika, jako że sam mam zamiar się nim stać.
Grzeczna formułka nie pasowała do nieprzyjemnego, kolczastego wyglądu adepta, podobnie jak i do dziwacznie i wrogo brzmiącego głosu, ale widać bestia miała szczątki ogłady by w razie potrzeby móc się dogadać.

: 28 lip 2014, 19:20
autor: Jaskiniowy Kolec
"Zaiste..." Tylko tyle na początku wysłał do adepta. Po prostu obserwował go swoimi martwymi oczami, jakby szacując czy w ogóle warto uczyć tego smoka czegokolwiek...
"A mnie zwą Okiem Zmierzchu..." Odparł poprzez impuls myślowy, w którym był wręcz chłód. Jeśli się smok nie skupi na odczytywaniu myśli to nic nie usłyszy... Taka prawda...
A jeśli w ogóle nie słuchał myśli... Sumienny stał bez ruchu po prostu patrząc na adepta. I nic więcej...
"Mam wytrenować sobie przyszłego przeciwnika? Dobre sobie... Wybierz dwie rzeczy do nauki... Zobaczymy jak Ci pójdą, a potem pomyślę, czy będzie warto ciągnąć to dalej..."
Nie było w nim ani grama humoru. Ani grama mordu. On po prostu był cichy i spokojny, jakby był martwy...

: 29 lip 2014, 9:25
autor: Śnieżny Kolec.
W pierwszej chwili Khantar rzeczywiście nic nie "usłyszał" Przemknął mu więc cały wstęp do rozmowy. Dopiero od słów na temat, który faktycznie go interesował, pojął w jaki sposób samiec stojący przed nim się porozumiewa. Nie było to dla niego nic szczególnego. Ten sposób, podobnie jak beznamiętny ton, Khantar przyjął obojętnie. Nie obchodziło go samopoczucie innych smoków, ich problemy i wybory tak długo, jak nie miały na niego wpływu.
Samiec zmrużył ślepia, a na pysk wypłynął mu bezczelny uśmiech. Może nie zależało mu jakoś wybitnie na wskazówkach dotyczących walki, wszak jeśli chodzi o nią to ojciec był mu największym autorytetem, ale słowa smoka skłoniły go do wykorzystania ich przeciw autorowi.
– Czym byłby wojownik bez przeciwników? A może obawiasz się, że uczeń przerósł by mistrza? Jeśli tak, to faktycznie nie chcę od ciebie wskazówek dotyczących walki. – Wzruszył barkami lekceważąco w domyśle pozostawiając to, że najbezczelniej w świecie oskarżył samca o tchórzostwo. – Najbardziej zależy mi na skradaniu i kamuflażu, więc jeśli się jeszcze nie obraziłeś jak cnotliwa samica, zamieniam się w słuch.
Uśmiechnął się jeszcze raz, tym razem odrobinę kpiąco jakby był pewien, że smok zrezygnuje z uczenia go, albo co byłoby zdecydowanie ciekawsze, wpadnie w złość, lub nawet pokaże kły. O tak... Nikt nie mówił, że Khan jest normalny. Tym samym otoczka grzeczności, którą okrył się na samym początku pękła jak mydlana bańka.

: 30 lip 2014, 8:03
autor: Jaskiniowy Kolec
Chciał zobaczyć kły, albo złość?
Mógł sobie pomarzyć. Nie dostał nic poza spokojem i chłodem głazu.
"Byłby wojownikiem ze spokojnym życiem... Nie jestem Twoim mistrzem, więc możesz mnie przerosnąć. Mam to gdzieś. I jeśli tak właśnie myślisz o tym wszystkim to może nie chcesz nauki czegokolwiek...?"
Oko Zmierzchu nie należał do smoków, które dawały sobą pomiatać i nienawidziły adeptów, którzy się odnosili do niego w taki sposób. Tchórzostwo? Mógł go o to posądzać. Nie zależało mu na zdaniu jakiegoś tam adepta. Pogadamy jak stanie się starszy, jak poczuje ból złamanych kończyn, albo spaloną skórę ciała, gdzie każdy oddech po prostu boli.
Zresztą wygląd tego smoka przypominał mu przywódce Cienia. Miał zamiar o to zapytać. Nie był z tych, którzy nie potwierdzali swoich przypuszczeń.
"Wyglądasz jak przywódca Cienia. Pachniesz też nieco mocniej Cieniem. Jesteś jego potomkiem?
To by wszystko wyjaśniało. Jego zachowanie, jego styl bytu...
"To pytanie retoryczne. Znam odpowiedź. Nauczę Cie czego zechcesz choćby dlatego, że szanuję Twojego ojca. Od czego chcesz zacząć?"
Zimny i bezwzględny. W nozdrzach miał Plugawego. Dla Uśmiechu jednak zrobiłby nieco więcej, niż wsadziłby go do nozdrzy, albo w inne miejsce...

: 30 lip 2014, 9:37
autor: Śnieżny Kolec.
Jeśli Sumienny sądził, że potomek Uśmiechu był wychowywany w otoczeniu pełnym miłości, zrozumienia i wszystkich tych pisklęcych bzdet, to bardzo się mylił. Szyderca doskonale wiedział co robi taszcząc ze sobą jajo, które sam spłodził. Khantar miał więc szacunek do bólu, bo tego ojciec nigdy mu nie szczędził. Miał szacunek także dla wszelkich autorytetów, ale te najpierw musiały się nimi stać. Jego w połowie równinna natura instynktownie podpowiadała mu, że szanować powinien tylko silniejszych i tych, którzy nie okazują strachu. Gardził tchórzami, podobnie jak jego ojciec.
Ślepia młodzika zwęziły się jeszcze bardziej, ale cień uśmiechu nadal pozostawał na kolczasty pysku. Nie dostał prawdziwego gniewu, ale postawa Sumiennego nadal była wystarczająco ciekawa, by uparcie wdawał się w dyskusję.
– Wojownik, który szuka spokojnego życia? Może minąłeś się z celem i powinieneś zostać klerykiem.
Właściwie w słowach tych nie było jadu, były raczej czystym stwierdzeniem faktu. Oczywiście Khan był młody, brak mu było doświadczenia, ale wyrobił sobie już poglądy na świat i zapewne mocno różniły się one od tego, co wyznaje większość Wolnych Stad. Khantar rzeczywiście był przekonany, że może już wracać do obozu i szukać sobie innego nauczyciela, kiedy padły kolejne słowa. Uniósł łuki brwiowe w autentycznym zdziwieniu, a potem roześmiał się, co w jego przypadku wcale nie brzmiało przyjemnie. Cóż, nie daleko pada jabłko...
– Jeśli masz mnie uczyć tylko ze względu na mojego ojca, to naprawdę niczego od Ciebie nie chcę. Przecież widzę, że tak naprawdę wcale nie masz chęci mnie uczyć. Po co się zmuszać? Czyżby Szyderca miał aż tak dobre stosunki z Życiem, że zrobią coś wbrew sobie? – Westchnął głęboko, teatralnie ukazując politowanie dla głupoty takich działań, nadal ukazując przy tym rzędy kłów w uśmiechu. Pokręcił głową. Był pełen podziwu dla swego rodziciela, ale gdzieś wewnątrz trzewi rodziło się też nowe uczucie. Jakaś niechęć wobec życia tylko w jego cieniu. Wiedział, że tak jak inni w jego oczach muszą zasłużyć na szacunek, tak i on musi na niego zasłużyć u innych. Tylko jakże trudno to osiągnąć gdy ma się spaczone ideały? Tak szybko jak przyszło rozbawienie, przyszła więc tez powaga. Khan zlustrował pysk samca.
– Nie chcę by na moje prośby odpowiadano tylko ze względu na ojca. To nie ma sensu. – Czyżby za pozornym spokojem kryła się nuta goryczy? A może to tylko przywidzenie? – Ty jednak zastanów się czy nawet jeśli jestem potomkiem Uśmiechu, naprawdę zasługuję na pomoc. Bo wierz mi, ojciec nie spojrzy na ciebie przychylniej tylko dlatego, że niańczysz jego pisklaka.
Przechylił łeb lekko w bok, a fioletowe ślepia stały się niepokojąco obojętne. Niepokojąco, ponieważ niezwykle rzadko taka obojętność mu się zdarzała.

: 30 lip 2014, 16:12
autor: Jaskiniowy Kolec
Na prawdę myślał, że o to chodziło? Niech pozna prawdziwego smoka, który stał przed nim. Ale zapewne i tak mu się to nie uda...
"Liczę, że kiedyś wyrośniesz na takiego, że zabijesz swojego ojca. Dlatego właśnie zamierzam pomóc Ci w nauce... Nie obchodzi mnie, czy planujesz takie rzeczy. Zawsze istnieje cień tego, że zabijesz swojego ojca, a to mi wystarczy..."
Oh. Szanował Uśmiech Cienia, oczywiście. Ale zarazem chciał się pozbyć przywódcy, który z góry uznał, że go zna i nie wysłuchał nawet do końca. Uśmiech od kiedy wyćwiczył się, po prostu spoczął na laurach. Wolał leżeć, niż dążyć do czegoś więcej. Przestał się rozwijać. Był nudny, jakby to powiedział Naznaczony...
Adept jednak miał jeszcze wiele możliwości. Wiele rzeczy mógł zrobić...
Sumienny obdarzył go chłodnym uśmiechem, po czym w jego łbie znów pojawiły się jego myśli....
"Przychylność Twojego ojca jest mi niepotrzebna. Za to jego śmierć mogłaby tylko pomóc... Zamierzasz tak paplać nie wiadomo o czym, czy po prostu przejdziemy do nauki tego, czego tam chciałeś...?

: 30 lip 2014, 17:10
autor: Śnieżny Kolec.
Na pysk Khantara wypłynął szeroki, drapieżny i iście ojcowski uśmiech. Na dnie fioletowych ślepi pojawiła się szalona iskra. Cóż, nie codziennie słyszy się takie rzeczy ciśnięte prosto w pysk. Tylko że Khan w żadnym wypadku nie poczuł się urażony. O nie. Poczuł się zaintrygowany. Pozwolił by ekscytacja nastroszyła wszystkie kolce i wprawiła w ruch długi ogon. Jakże podobało mu się to, co usłyszał. Nie miał jednak zamiaru dalej strzępić sobie jęzora tym tematem. Chyba zostało już wszystko powiedziane.
– Zacznijmy od skradania. Muszę zacząć polować samodzielnie. Dość mam proszenia się o mięso. – Odparł rzeczowym tonem pozbawiając swój pysk wcześniejszego uśmiechu – od czego mam zacząć?